Jeden z najciekawszych bandów na europejskiej rootsowej scenie. Takie określenie przy szwedzkiej grupie Emil & The Ecstatics nikogo już nie dziwi – dwoma dotychczasowymi płytami pokazali wyraźnie na co ich stać. Teraz przyszła pora na trzeci album, tym razem z logo belgijskiej wytwórni Naked Productions na okładce. Co to za muzyka? Ujmijmy to tak… Gdyby zespół młodego Little Miltona – oczywiście przy aplauzie ubranych w wełniane sweterki rozbawionych nastolatków – zaprosił na ciasną scenę młodego Otisa Rusha, mogłoby to brzmieć jak muzyka Emila i jego Ekstatyków. Klasyczny blues przywodzący na myśl wyraźne skojarzenia z latami pięćdziesiątymi i sześćdziesiątymi miesza się tu z rhythm’n’bluesem w stylu Jackie’go Wilsona i odrobiną wczesnego soulu. Nie brakuje hammondowych poślizgów najwyższej próby, ale najbardziej rzuca się w uszy gitara. Wysmakowana i utrzymana w tradycyjnym stylu przypadnie do gustu tym wszystkim, którzy częściej niż do płyt Stevie Ray Vaughana sięgają po skromny dorobek Hollywood Fatsa. Gdy do instrumentalnych popisów i stylistycznych delicji dodamy dobry głos lidera i czternaście autorskich kompozycji, dostaniemy kolejny udany longplay w dorobku znakomitego zespołu.
Przemek Draheim
Opublikowano: 2009-05-03 18:47:13
Wydawca: Naked Productions
Posłuchaj: www.myspace.com/ecstatics