In English
Wyniki wyszukiwania dla frazy „chaz”

Joanna Dudkowska, basistka grupy Dr Blues & SOUL RE VISION, odpowiada

opublikowano w dziale Polska

Niedługo po premierze pierwszej płyty formacji Dr Blues & SOUL RE VISION, albumu „In The Midnight Hour…”, z basistką zespołu, Joanną Dudkowską, porozmawialiśmy o miłości do basu, emocjach towarzyszących wyjściu na scenę i różnicach w pracy z żeńskim i męskim składem:

Blues.pl: Jak zaczęła się Twoja przygoda z grupą Dr Blues & SOUL RE VISION?

Joanna Dudkowska: Koncertowałam z grupą Blues and Funky Fun w poznańskim klubie Charyzma, gdzie co tydzień odbywały się koncerty bluesowe. Przychodził tam również Krzysztof Rybarczyk, czyli Dr Blues, któremu spodobała się moja gra i charyzma sceniczna. Gdy pojechałam na pierwszą próbę, zobaczyłam jego zaangażowanie i spontaniczność. Stwierdziłam, że chcę z nim współpracować. Poza tym w tym zespole widziałam ogromy potencjał i możliwość spotykania się z muzykami z najwyższej półki. Zespół działa dopiero rok, ale dzięki Krzysztofowi działamy bardzo intensywnie, przygotowujemy zróżnicowany repertuar zwykle sięgając po trochę już zapomniane wspaniałe utwory z czasów złotej ery soulu, wiele występujemy, wydaliśmy już pierwszą naszą płytę. Zespół staje się coraz bardziej znany i lubiany w środowisku.

Blues.pl: Sądząc po solówkach w „When Love Comes To Town”, czy "In The Midnight Hour" dobrze się bawisz grając rhythm’n’bluesa i soul. Co Ciebie pociąga w tej dość klasycznej już obecnie muzyce?

JD: Ta stylistyka daje możliwość swobodnego muzycznego wypowiedzenia się. Cieszę się, że oprócz tworzenia sekcji rytmicznej mam możliwość grania solówek, pokazania się też trochę z innej strony. A poza tym są to gatunki bardzo radosne, dające i muzykom i odbiorcom wiele pozytywnych przeżyć. Po każdym koncercie z Dr Blues & SOUL RE VISION czuję wiele pozytywnych emocji i mnóstwo energii. Myślę, że jest to zasługa nie tylko słuchaczy i muzyków, ale także samej stylistyki.

Blues.pl: W ciągu ostatnich dwóch lat brałaś udział w nagraniu albumów z bluesem, muzyką soul i jazz-rockiem. W Lejdis bez Gentlemen grasz pop-rockowe covery – to szeroki wachlarz muzycznych zainteresowań. Które wcielenie najbardziej Tobie odpowiada?

JD: Dzięki moim różnorodnym zainteresowaniom muzycznym mogę grać z wieloma muzykami różne gatunki muzyczne. Obecnie gram w czterech zespołach. Z moją autorską grupą Nawiasemówiąc związana jestem od początków moich zainteresowań gitarą basową. Od ponad roku gram z Dr Blues & SOUL RE VISION oraz Jaromi zez Ekom czyli z Jarosławem „Jaromim” Drażewskim. Od marca współpracuję z warszawskim zespołem Lejdis bez Gentlemen. Muzyka to moja pasja. Cieszę się, że mogę spełniać swoje marzenia koncertując i współpracując z tak różnymi osobowościami muzycznymi. Świetnie odnajduję się w różnych stylach muzycznych i na pewno jest to bardzo rozwijające. Jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które chciałabym grać i wiele osób z którymi chciałabym współpracować. Myślę, że zawsze będę poszukiwać. Bardzo ważne jest bycie wszechstronnym. To daje ogromne spektrum rozwijania umiejętności. Jeżeli byłabym wierna jednej stylistyce czułabym się niespełniona. Moje zespoły to akceptują. Uważam, że jest to indywidualny wybór każdego muzyka.

Blues.pl: Lejdis bez Gentlemen to skład całkowicie kobiecy. W Dr Blues & SOUL RE VISION grasz z samymi mężczyznami – jakie są różnice, podobieństwa?

JD: Współpraca z samymi kobietami to nowe doświadczenie w moim życiu muzycznym. Jednak chciałabym podkreślić, że nie jesteśmy same, ponieważ manager jest mężczyzną. Na pewno współpraca z kobietami jest bardziej emocjonalna, więcej czasu również zajmuje nam przygotowanie się do koncertu od strony wizualnej. Jednak tak naprawdę o relacjach w zespole decyduje charakter człowieka, a nie płeć. Najważniejszy jest wspólny cel i zaangażowanie członków zespołu.

Blues.pl: Skąd miłość akurat do basu? Co Ciebie fascynuje w tym instrumencie?

JD: Kończyłam właśnie szkołę muzyczną w klasie gitary klasycznej, kiedy kolega zaproponował mi wspólne granie. Na początku zastanawiałam się, czy wybrać gitarę elektryczną czy gitarę basową. W czasie koncertów wnikliwie obserwowałam basistów i gitarzystów. Co ostatecznie zadecydowało o moim wyborze? Na pewno fakt, że w Kościanie w zespole Kabat grał charyzmatyczny i bardzo przebojowy basista Marcin Ruszkiewicz, mój późniejszy nauczyciel. Myślę, że to mnie zainspirowało. Jego żywiołowość, energia i oczywiście brzmienie. Grał wtedy na Spectorze. Zaczęłam słuchać solowych płyt basistów. I już nie było odwrotu…

Blues.pl: Jakich masz muzycznych idoli, kogo słuchasz, kogo cenisz?

JD: Jest wielu basistów, których uwielbiam, ale najbliższy mojemu sercu jest Richard Bona. Miałam okazję słuchać go kilka razy na koncertach. Niesamowity, magiczny basista, kompozytor i wokalista. Uwielbiam również Carlesa Benaventa, który jest związany między innymi z muzyką flamenco. O muzyce flamenco napisałam pracę magisterską. Niedawno, na moje urodziny otrzymałam jego najnowszą płytę „Un, Dos, Tres…” Polecam! W Polsce także mamy niesamowitych basistów. Moimi ulubionymi są między innymi Piotr Żaczek, czy Robert Kubiszyn.

Blues.pl: Jakiej używasz gitary, wzmacniacza? Czy interesują Cię kwestie techniczne, elektroniczne związane z grą na instrumencie?

JD: Obecnie gram na wzmacniaczu Combo basowe Markbass MINI CMD . Lekki świetnie brzmiący piecyk, który pozwala mi podróżować pociągiem. Posiadam również kolumnę EBS ProLine 410 i głowę SWR 350X. Gitarka to Spector Rebop 5, posiadam również pięciostrunowego GMR przerobionego na fretlessa. Na sprawach technicznych niestety kompletnie się nie znam.

Blues.pl: Dr Blues & SOUL RE VISION działa dopiero rok, a grupa została już zauważona, zbiera bardzo pozytywne opinie. Które wydarzenia z życia zespołu najbardziej zapadły Tobie w pamięć, które momenty były dla Ciebie najważniejsze?

JD: Każdy koncert na swój sposób był magiczny i wartościowy. Uwielbiam grać koncerty klubowe, lubię tę bliskość ze słuchaczami. Systematyczne koncerty w poznańskich klubach: Lizard czy Crime Story mają bardzo rodzinną i pozytywną atmosferę. Natomiast duże festiwalowe występy dają zupełnie inną energię. Myślę, że udział w głównym koncercie festiwalu Rawa Blues 2012 na scenie katowickiego Spodka był bardzo ważny dla całego zespołu. Emocje były ogromne i przyznam, że pomimo mojego doświadczenia scenicznego trochę się denerwowałam. Widownia była przemiła i reagująca w bardzo żywiołowy sposób. Wchodząc na scenę czuło się ducha bluesa, soulu, ducha żywej muzyki, niesamowicie pozytywne wibracje.

Fot. www.soulrevision.pl

Źródło: Blues.pl

Dr Blues przepytany

opublikowano w dziale Polska

Nakładem wytwórni Flower Records ukazała się niedawno pierwsza płyta formacji Dr Blues & SOUL RE VISION, album „In The Midnight Hour…”. Z liderem zespołu, Krzysztofem Rybarczykiem, porozmawialiśmy o gitarze Lucille, fascynacji soulem i realiach współczesnego rynku muzycznego:

Blues.pl: Spotkaliśmy się żeby porozmawiać o muzyce, ale zanim to, nie mogę nie zapytać o gitarę z okładki – czy to TA Lucille?

Dr Blues (Krzysztof Rybarczyk): To jest absolutnie TA Lucille z TEJ serii (śmiech). Spotkałem się z B.B. Kingiem w marcu 1996 roku. To spotkanie całkowicie zmieniło mnie muzycznie. Od tego momentu jestem przede wszystkim zafascynowany grą i śpiewem Króla Bluesa, nie umniejszając znaczenia i roli innych wykonawców. Wcześniej bardziej interesowałem się twórcami z kręgu bluesa chicagowskiego, co znajduje ciągle upust w typowo bluesowej kapeli Wielka Łódź, którą prowadzę z przyjaciółmi od prawie trzydziestu lat do dziś. A grupa Dr Blues & SOUL RE VISION powstała właśnie, między innymi, jako skutek mojej fascynacji brzmieniem, bogatszą harmonią utworów i cechami stylu zespołów B.B. Kinga oraz twórców soulowych.

Blues.pl: Czy nie ma sprzeczności w byciu liderem dwóch zespołów? Czy nie czujesz się rozdarty, podzielony?

Dr Blues: Czasami spotykam się ze stwierdzeniami, mówiąc w skrócie, że „trudno służyć dwóm panom”. Ale czy ja coś dzielę, rozrywam się? Jestem liderem dwóch zespołów, bo mam pomysł na dwie odmienne stylistyki. Nie chciałem modyfikować stylu i wizerunku Wielkiej Łodzi, a równocześnie chciałem zająć się wykonywaniem soulu, który także mnie fascynował od lat, to co miałem zrobić? Stworzyłem drugi zespół (śmiech)! Dla mniej świadomych, przypadkowych odbiorców różnica stylistyczna może jest niewielka, ale dla osłuchanych bluesfanów z pewnością wyrazista. Soul to gatunek bardzo bliski bluesowi, muzycznie zawiera wiele jego elementów. Ja nie jestem rozdarty, ja po prostu wykonuję muzykę, którą kocham. I w jednym i w drugim zespole.

Blues.pl: Fascynacje B.B. Kingiem nie tylko widać po instrumencie, ale też słychać na płycie. Muzyka Dr Blues & SOUL RE VISION zdaje się mieć mocno „B.B. Kingowe” brzmienie, zarówno jeśli chodzi o gitarę prowadzącą, jak i aranżacje muzyki, czy wykorzystanie sekcji dętej. Czy to zamierzony efekt?

Dr Blues: A czy może to być przypadkowe? Moje fascynacje jako słuchacza przenoszą się na stronę wykonawczą mojej muzyki. Choć nie nazwałbym też tego co robimy kopiowaniem Mistrza. Myślę, że to obrana przez nas stylistyka narzuca określone skojarzenia. Nie odkrywamy nowych lądów. W klasycznym soulu instrumenty dęte są wszechobecne i stanowią podstawę jego tradycyjnego brzmienia. Opracowując utwory nie mamy na celu uzyskania brzmienia zespołu B.B. Kinga, tylko obracamy się ciągle w tradycyjnej stylistyce soulowej i rhythm’n’bluesowej. Gdy gramy bez pełnej sekcji dętej, wtedy odległość brzmieniowa jest większa. Utwory grane przez B.B. Kinga mają charakterystyczną budowę, z jednej strony dość wzbogaconą jak na blues harmonię, a z drugiej bardzo bluesowy klimat, melodykę, tradycyjne aranżacje. Czasami zbliżamy się bardzo do tych wzorców. Ale w przygotowywanych obecnie utworach szukamy już większego zróżnicowania i korzystamy z innych przykładów brzmień ze złotego okresu soulu.

Blues.pl: O ile blues ma u nas grono wiernych mu wykonawców, o tyle klasyczny soul w Polsce nie istnieje. Skąd zainteresowanie muzyką Wilsona Picketta, Eddie’go Floyda, Bena E. Kinga czy Ray’a Charlesa?

Dr Blues: To dość dawne dzieje, acz późniejsze niż moje pierwotne zainteresowania klasycznym, czarnym bluesem. W latach 90-tych zacząłem stopniowo słuchać coraz więcej wykonawców z kręgu rhythm’n’bluesa, funku, soulu, a nawet współczesnego R’n’B. Słucham i cenię muzykę, która mnie porusza, w której echa i korzenie bluesowe są wyraźne. Muszę też przyznać, że nigdy nie fascynował mnie stylistycznie biały blues anglosaski czy rock. Soul posiada bogatszą harmonię, bardziej elastyczne formy utworów niż blues. To daje większe możliwości wykonawcze, zachowując równocześnie bluesowy klimat muzyki – to mnie w niej pociąga. Niezależnie od tego, utwory soulowe są powszechnie rozpoznawalne i lepiej kojarzone, choć niekoniecznie właśnie ze swoim soulowym rodowodem. Czasami bardziej znane są pewne wykonania disco czy pop, niż pierwowzory!

Gdy dwa lata temu wróciłem do czynnego, aktywnego życia muzycznego stwierdziłem, że warto spróbować pograć także taką muzykę, którą chciałem wykonywać już od dawna oprócz bluesa, równolegle z bluesem. Poznałem basistkę Asię Dudkowską, która już wcześniej poznała bluesowe klimaty i stwierdziliśmy, że byłoby interesujące stworzenie zespołu, który nie tylko będzie wykonywał tę arcyciekawą, choć praktycznie zapomnianą już muzykę, ale też będzie wyróżniał się ogólnym wizerunkiem i koncepcją muzyczną. Stylistycznie płyniemy być może trochę „pod prąd” – to prawda, ale to właśnie nas fascynuje. Znaleźliśmy z Asią wspólny język muzyczny, znakomicie się rozumiemy, uwielbiamy występować i bawić się na scenie razem z naszymi słuchaczami. Naszymi odbiorcami są fani bluesa, do nich przede wszystkim kierujemy naszą muzykę.

Blues.pl: Na płycie, poza stałym czteroosobowym składem, pojawiają się różni muzycy. Jak wygląda SOUL RE VISION na co dzień?

Dr Blues: Nie od dziś wiadomo, że zespół to przede wszystkim styl, pomysł, brzmienie, lider. Trzon naszej grupy tworzą cztery osoby: para na froncie, czyli Asia Dudkowska grająca na basie oraz ja – śpiewający, grający i prowadzący zespół oraz Janusz Musielak na gitarze i Tomek Boguś na perkusji. Bardzo zależy nam na jak najwyższym poziomie wykonawczym całości. Byłoby niemożliwe utrzymanie w dzisiejszych czasach zespołu w którym graliby dodatkowo znakomici muzycy na zasadach wyłączności z pełną dyspozycyjnością czasową, bo rynek muzyczny nie umożliwia obecnie takiego rozwiązania. Znają tę muzykę, uwielbiają ją tak jak my i nie ma żadnego problemu ze zmiennością składu. Dlatego współpracujemy z kilkoma fenomenalnymi muzykami, którzy grają z nami wymiennie w zależności od swojej dostępności. A dodatkowo jest to atrakcyjne dla naszych słuchaczy ponieważ praktycznie każdy koncert jest niepowtarzalny, gdyż gramy go w nieco innym składzie. To dodatkowo ubarwia muzykę Dr Blues & SOUL RE VISION i nasz wizerunek, bo zawsze jest pewną niespodzianką, którzy muzycy z nami wystąpią na konkretnej scenie.

Fot. www.soulrevision.pl

Źródło: Blues.pl

Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla opisany

opublikowano w dziale Polska

Lato to dla miłośników bluesa i rocka czas festiwali. Ten, który fani twórczości Ryszarda Riedla upodobali sobie szczególnie odbył się 27 i 28 lipca w Parku Śląskim w Chorzowie. O tym jak wyglądała tegoroczna, piętnasta edycja Festiwalu Muzycznego im. Ryśka Riedla przeczytacie w relacji Karola Dudy:

Przez dwa lata wiele się może zmienić, ale nie musi. Dwa lata minęły odkąd ostatni raz postawiłem stopę na tyskiej, pardon, chorzowskiej ziemi i uczestniczyłem w Festiwalu Muzycznym im. Ryśka Riedla – człowieka będącego inspiracją dla wielu. Szybki marszobieg, odebranie legitymacji prasowej i już jestem na terenie festiwalu. W zasadzie nic się nie zmieniło, może budek z pamiątkami trochę mniej. Widzę nawet znajome twarze: ten sam pijany osobnik śpiący w trawie, ta sama młodzież ubrana w barwy hipisowskie, rodziny z dziećmi (cieszy to, że rodziciele dbają o pociechy – wiele z nich miało słuchawki chroniące przed hałasem, co muszę przyznać bardzo się przydaje!).

Na scenie zespoły konkursowe, rozpoczął zespół Sheep. Wśród słuchaczy dyskusja: chodzi o owieczkę czy o stateczek? Owieczki bynajmniej łagodnymi barankami nie są. Hardrockowe szaleństwo w najlepszym wydaniu, potężne gitary i charyzmatyczny gitarzysta, lider. Z pewnością warto trzymać rękę na pulsie i bywać na ich występach. Jury uhonorowało ten energiczny występ drugim miejscem. Po nich na deskach rozgościli się muzycy z Root Rockets. Przyznam, że ich ni to rockowe ni to reggae’owe granie średnio mi przypadło do gustu. Nie mogę jednak odmówić im dojrzałości kompozycyjnej, a wokaliście świetnego głosu. Jednak Jury się podobali. Trzecie miejsce. Teraz przejdę do zespołu numer jeden spośród moich festiwalowych „odkryć”. Andy MC. Kolaż stylistyczny. Oni sami wymieniają Def Leppard jako jedną ze swoich inspiracji. Ja dosłuchuję się u nich wpływów zespołów hair metalowych – Motley Crue czy wczesnego Guns n’ Roses (zwłaszcza w grze i imagu gitarzysty solowego, Krychy). Z kolei ich partie gitar unisono przywodzą na myśl nieodżałowane Iron Maiden. Do tego teksty po polsku, co dla mnie jest dużym plusem. To, że zespół nie dostał się na pudło nic nie znaczy: całe pole namiotowe śpiewało ich teksty. Taka dygresja: Stephen Davis w biografii Guns n’ Roses powiedział, że zespół rockowy powinien mieć dobrze wyglądającego basistę, charyzmatycznego wokalistę, szalonego perkusistę i gitarzystę wyglądającego jak postać z kreskówki. Ten zespół to ma, co w połączeniu z nieeksplorowanym w naszym kraju gatunkiem muzyki (Silver Samurai to jednak za mało) i potężnymi refrenami powoduje, że nie widzę powodu by nie odnieśli wielkiego sukcesu. Jeśli lubicie dobrą muzykę i chcecie się zabawić na koncercie to idźcie na ich występ. W tym momencie wraz z towarzyszącym mi starym festiwalowym weteranem poszliśmy skorzystać z fontanny by się schłodzić. Upał niesamowity i zero cienia, każdy by wymiękł. Do tego od pewnego momentu jedynym chłodnym napojem, który był dostępny było piwo. Tłumaczy to ilość opadłych w trawę ludzi. Temperatura piekielna, a zespoły jeszcze podsycały atmosferę. Po chwili ochłody przyszła kolej na akustyczny koncert Kuwejta. Sympatyczny pan, sprawność w grze na gitarze akustycznej i dobre teksty („Jestem zły. Diabeł mi ostrzy kły”) na pewno na długo zapadną mi w pamięć.

Blues Experience, jeden z faworytów konkursu. Przepiękna wokalistka Anna Pawlus-Szczypior – ozdoba zespołu na dodatek posiadająca fenomenalne warunki głosowe i, co najważniejsze, umiejąca się głosem bawić i traktować go jak instrument (jej scatowanie – miodzio). Do tego zespół nie ustępuje jej w sprawności muzycznej, a każdy jest osobowością sceniczną. Był to ich drugi koncert na jakim byłem i już wyglądam kolejnego, warto poznać! My z Delty. Ciekawy zespól, z bardzo dobrym feelingiem i tekstami. Ciekawe granie i z pewnością warto zwracać na nich uwagę oraz zobaczyć na żywo. Uwagę zwraca Mariusz „Mario” Zarzeczny na harmonijce. Wróżę mu karierę, chociaż brakowało mi pewnego „odjazdu” w jego grze. Jeśli to czytasz: nie bój się i daj czadu! A po nich… Ten skład pozamiatał. Niczym wikingowie pozostawiający po sobie spaloną ziemię i złupione wioski przetoczyli się po uszach słuchaczy i zatarli wrażenie, jakie pozostawili poprzednicy. Po prostu hard rockowi herosi. Łukasz „Łyczek” Łyczkowski, który współpracuje z Leszkiem Cichońskim, jest wokalistą, którego stawiałbym w jednym rzędzie z Milesem Kennedym i – kto wie czy także nie – Robertem Plantem. A przy tym jest posiadającym dobry kontakt z publicznością konferansjerem. Na gitarze towarzyszył mu prawdziwy smok o ksywie… Smok. Gigant, porównywałbym go z Zakkiem Wyldem (jeśli chodzi o charyzmę i gitarę Gibsona). Niesamowite riffy i solówki, mógłby iść w szranki nawet z Andrzejem Nowakiem, który królował na scenie parę godzin później. Zespół potęga zostawiający z chęcią usłyszenia czegoś więcej. Czekam na płytę! Czarny koń konkursu. Chyba nikogo nie zaskoczyło, że wygrali. Jedyne, co mogę zarzucić to teksty piosenek, które poza ostatnią były anglojęzyczne. Konkurs zamykali Jumanji. Trochę się obawiałem ich reggae’owego grania, jako że nie jestem fanem, lecz przyznam, że grali świetnie. Wspaniałe teksty po polsku, świetny puls i show na scenie. Mimo drobnych problemów technicznych dali czadowy występ. Kupili mnie, a ja kupię ich obie płyty.

Tyle, jeśli chodzi o konkurs. Przyznam, że poziom mnie zachwycił i z pewnością wiele z zespołów występujących zyskało sporo nowych fanów. Smucą mnie jedynie nadchodzące wydatki, tyle płyt do kupienia.

Po konkursie przyszedł czas na Revolucję Jacka Dewódzkiego. Nie słyszałem ich wcześniej, nie śpiewałem z publicznością, nie pogowałem. Ale słuchałem i zespół ma „to coś”. Podobali mi się zarówno instrumentalnie, jak i tekstowo i wokalnie. Jacek dalej jest bardzo dobrym wokalistą i dowcipnym frontmanem. Przyznam, że na kolejny koncert czekałem z niecierpliwością. Weterani, bohaterowie i idole ze Śląskiej Grupy Bluesowej nie zawiedli. W czasie koncertu zaprosili też na scenę Adama Kulisza. Zagrali znane utwory, które z przyjemnością wyśpiewałem wraz z Janem. Leszek Winder jak zwykle zachwycał solówkami na gitarze (chociaż grał dość ciężko, czyżby to efekt płyty „Krzak Experience”?), Mirek Rzepa opanowaniem basu, a Michał Giercuszkiewicz swoim pulsem (dla mnie najlepszy perkusista, jakiego miał Dżem). Ich wykonanie „Modlitwy bluesmana w pociągu” było najlepszym, jakie słyszałem. Adam Kulisz jak zwykle pokazał klasę i udowodnił (chociaż czy jest sens żeby tutaj cokolwiek udowadniać?), że jest jedynym w naszym kraju, który przekonująco zagra nawiązując do Johna Lee Hookera. Co nie znaczy, że nie ma swojego stylu. Już pierwsza nuta wystarczy by poznać, kto dzierży wiosło.

Po Śląskiej Grupie Bluesowej przyszła kolej na heavy metalowych gigantów. TSA tryumfowało. Ze swoich evergreenów zagrali jedynie „51”, lecz koncert był totalny. Wspaniałe solówki i Andrzej Nowak, który jest dla mnie polskim królem riffów i całkowitym dominatorem sceny. Oczywiście Stefan Machel też pokazał klasę, jednak co Nowak to Nowak. Marek Piekarczyk jak zwykle mówił o pacyfizmie oraz przedstawił postać Ryśka jako zwykłego faceta, jego kolegę. Urzekło mnie to. Występ Cree był dziwny. Po prostu. Nie, że zagrali źle, ale bez konferansjerki, jedyne co Bastek powiedział, to że utwór, „Po co więcej mi” dedykuje swoim rodzicom. Panowie pokazali klasę, jednak lekki niedosyt pozostał… Niepokojącym dla mnie wydaje się też fakt, że Bastek nie wystąpił z Dżemem na koncercie finałowym, jak miał w zwyczaju. „Źle się dzieje w państwie duńskim”?

Adam Palma. Trochę się bałem jak się obroni muzyka instrumentalna na festiwalu, ale wirtuozeria tego Pana będącego polskim Tommy Emmanuelem porwała wszystkich, a zagranie „Zielonego Piotrusia” Dżemu przed występem gwiazd wieczoru było wyśmienitym posunięciem. Brawo panie Adamie!

Kiedy Dżem wszedł na scenę serce zastygło. Mój ukochany polski zespół, od którego zacząłem przygodę z muzyką. Zawsze wspaniali, bez jednej złej piosenki na koncie. Nie zawiedli. Materiał poza sztandarowymi utworami takimi jak „Whisky”, „Wehikuł czasu”, „Mała aleja róż”, „List do M”, podczas którego pojawiły się światła zapalniczek czy „Autsajder”, gdzie pojawił się spodziewany przeze mnie Partyzant. Cieszyła mnie obecność utworów z okresu gry z Jackiem Dewódzkim (szkoda, że nie zaproszono go na scenę), jak „Kilka zdartych płyt” czy „Zapal świeczkę”. Cieszył też „Prokurator”, którego usłyszałem pierwszy raz na żywo. Jurek Styczyński dał czadu, co tu dużo mówić jest wirtuozem niesamowitej klasy, a ze swojego Gibsona „Bullseye” wydobywał dźwięki niezwykłe. Dziwiła mnie mała ilość solówek Adama Otręby, ale to może przesada z mojej strony. Maciej Balcar ma niesamowity kontakt z publicznością, a z Dżemem pasują do siebie jak tryby dobrze działającej maszyny. Koncert mógłbym być trochę dłuższy, ale upalny dzień dał wszystkim w kość. Zmęczony, ale zadowolony i z uśmiechem na ustach udałem się na spoczynek.

Drugi dzień i przewidziany przeze mnie wynik konkursu I – Sold My Soul, II – Sheep, III – Roots Rockets. Trochę się zawiodłem, że Jumanji czy Andy MC nie dostali się na pudło, ale nie można mieć wszystkiego. Łukasz Kurpiewski mnie powalił. Gitarowy wymiatacz najwyższej półki, wstyd powiedzieć, że go wcześniej nie znałem. Na pewno nadrobię i będę pilnie śledził jego karierę. L’Orange Electrique bardzo lubię. Krakowska formacja o, jak mniemam, ugruntowanej pozycji na naszej scenie. Już na Rawie Blues sprzed dwóch lat mnie kupili. Dobry, dobry, dobry band, który trzeba znać. Co mogę dodać? Solidne granie bez fuszerki. Redakcja mnie niesamowicie zaskoczyła. Cudowny skład, ich frontman, który miał najlepszy kontakt z publicznością. W tym skok ze sceny i wręczenie mikrofonu fance by zaśpiewała refren „Tak jak kot”. Czad, mocarne punk n’rollowe granie, teksty po polsku oraz charyzma całego zespołu mnie kupiła. No i gitarowe wymiatanie Darka Duszy! Ścigani mnie trochę rozczarowali. Może powiem inaczej: nie wiem, co mieli na myśli grając tyle coverów. Koncert był dobry, ale zagranie przez nich dwóch kawałków Dżemu było dla mnie niezrozumiałe. Chciałem usłyszeć ich materiał, a nie cudzy. Zaskoczyli mnie coverem zespołu Human – „Polski”. Grali bardzo dobrze z powerem i feelingiem, lecz, wolałbym usłyszeć ich kawałki. Zespół wspierali Krzysztof Głuch i Jan Gałach, którzy pokazali, że zasłużyli na swoją markę! Po nich przyszła kolej na Partyzanta. Przyznam ze bałem się jak wypadnie jego muzyka na festiwalu. I wypadła przefantastycznie! Wirtuozeria, dobre teksty, energia oraz sypanie żartami („Skazani na patelnię”) i anegdotami (historia o kapeluszu i harmonijce Ryśka) sprawiły, że był to jeden z najlepszych koncertów festiwalu. A granie ołówkami na gitarze oraz „Pink Panther Theme” i „Hit The Road Jack” pewnie wprawiło niejednego gitarzystę obecnego na festiwalu w głębokie kompleksy. Później grali Ridersi oraz Zemollem. Przyznam, że z perspektywy innych występów jakie słyszałem, było dobrze jednak mnie nie powaliło. Ale to z pewnością moje zmęczenie. Słońce było zabójcze. Z kolei Riders wymiatali. Nowa wokalistka pokazała klasę, a końcówka koncertu to popis instrumentalny Mietka Jureckiego i Grzegorza Kuksa. Koncerty zamykał Perfect, no i tutaj nie zawiedli. Wspólne śpiewy i ogólnie dobra zabawa, której nastrój udzielił się wszystkim.

Festiwal Ku Przestrodze zawsze jest fantastycznym przeżyciem. Niezapomnianym i magicznym. Wspaniali ludzie, którzy zostają Twoimi przyjaciółmi po wspólnym śpiewaniu, niedobitki dzieci kwiatów, pogowanie oraz uczucie, jakie może zapewnić jedynie przynależność do jednej wielkiej koncertowej rodziny, sprawia, że chce się tam wracać co roku. Ja już odliczam dni!

Karol Duda

Źródło: Blues.pl

Lato na dwóch końcach skali

opublikowano w dziale Polska

„Co prawda lato już dawno za nami, ale natłok innych obowiązków uniemożliwił mi przygotowanie tego tekstu wcześniej. W założeniu miałem napisać relacje z dwóch festiwali, jakie odbyły się tego lata w kraju nad Wisłą. Okazało się jednak, że oba mają pokrętny, ale wspólny mianownik – różnią się od siebie niemalże wszystkim. A o czym mowa? (Nie Tyski) Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla oraz BiesCzad Blues” – te słowa otwierają relację, w której Paweł Ciepliński przygląda się dwóm wakacyjnym festiwalom. Jakie wysnuwa wnioski? Zapraszamy do lektury:

Największa różnica rzuca się w oczy natychmiast. Wywodzący się z pięknego miasta Tychy festiwal odbył się po raz jedenasty i ma ugruntowaną pozycję na polskiej mapie imprez bluesowych, jako jeden z największych i najciekawszych (mimo, iż nie jest on stricte bluesowy). Z kolei odbywający się po raz czwarty BiesCzad jest małą, niezwykle kameralną imprezą, o której jeszcze nie wszyscy wiedzą. Różnice, które nie do końca interesują gości imprezy to organizacja. W przypadku wydarzenia, którego niestety nikt już nie nazywa „Ku Przestrodze”, jest to profesjonalna, duża machina, w której niestety nie wszystkie tryby chodzą równo. W Bieszczadzkiej Wetlinie nazwiska organizatorów poznałem czytając relacje po festiwalu, wcześniej nie udało mi się dotrzeć do nikogo. Prośba o akredytację najwyraźniej do nikogo nie dotarła. Tzn. numer telefonu osoby odpowiedzialnej za to wydarzenie mogłem mieć od znajomego, który na tegorocznej edycji występował, ale coś w środku mówiło mi, że jest to zupełnie zbędne. Po prostu przyjechałem i zakochałem się. I tak nie chcąc skupiać się na negatywach powiem tylko o organizacji BiesCzad. Niepowtarzalna, wspaniała atmosfera koncertów, które robią ludzie z miłości do muzyki, do miejsca, do ludzi. Jeśli tylko przyjmiemy, iż słowo „nieprofesjonalny” to najlepszy komplement dla kogoś, kto organizuje klimatyczny, z prawdziwym bluesowym feelingiem festiwal, to tak właśnie chciałbym nazwać kulisy. Widząc co dzieje się wokół, pierwszego dnia siadłem na zewnątrz Rancza gdzie odbywało się jam session i z rozrzewnieniem pomyślałem rozmarzony: „tak ponad 20 lat temu musiały wyglądać pierwsze Rawy Blues”. Wdzięczny jestem bardzo, że dane mi było przeżyć to, co nie zdarza się już na żadnym polskim festiwalu bluesowym i nie zdarzyło chyba od czasów Małkini nad Bugiem w 2004 r.

Nie mogę jednak nie napisać słów gorzkich. Jak sam tytuł niniejszego tekstu sugeruje, oba opisywane przedsięwzięcia są do siebie podobne jak ogień do wody. I nie jest chyba trudno zgadnąć, które z nich – moim zdaniem – jest na którym końcu skali. Relacje z chorzowskiego, nie tyskiego oraz Festiwalu Imienia Ryśka Riedla, a nie „Ku Przestrodze”, miała nosić tytuł „Festiwal narzekań”. Skąd taki tytuł? Ano starałem, naprawdę usilnie starałem się znaleźć choć jedną osobę, której się podobało (poza tymi którzy przyjechali na sam tylko koncert Dżemu). Udało mi się nawet wyszukać kilkoro ludzi, dla których była to pierwsza edycja, mimo iż każdy z nich przyjechał, ponieważ słyszał od znajomych, bądź czytał opinie jak to wspaniale jest „na paprach”. A tu niestety Paprocan już nie ma. Każdy, kto przez lata jeździł „na papry” powie, że najzwyczajniej w świecie tego festiwalu już nie ma. Narzekali organizatorzy: że masa dziennikarzy (powód do zmartwień?), że problemy itd. Narzekała gastronomia: że każdy może sobie wyjść i kupić taniej (Ci na terenie imprezy musieli przecież za swoją działalność zapłacić) czasem zaledwie paręset metrów dalej, w ogromnym Parku Chorzowskim. I to kupić wszystko, od pop cornu, wszelkiego rodzaju fast foodów, aż po normalny posiłek w przyzwoitej restauracji. Narzekali motocykliści: że zasady i ograniczenia odbierają cały sens przyjechania na imprezę motocyklem. Narzekali uczestnicy: że mało miejsca, że nie ma cienia, że umarł cały klimat, że będące w centrum wydarzenia bardzo ważne oczko ku pamięci Ryśka Riedla jest na uboczu i jakby straciło ważność. I coś, o czym przekonałem się sam: nie masz opaski z prawem noclegu, nie wejdziesz na pole namiotowe. OK, słuszna koncepcja, po to w końcu są bilety w dwóch cenach. Ale jaki sens ma nie wpuszczenie ludzi z opaskami jednodniowymi wraz ze znajomymi, którzy mają namioty, kiedy rzecz dzieje się o 17:00? Że niby ktoś przegapi wszystkie koncerty i nie wyjdzie z pola namiotowego do rana?! Oj tak, na ochronę sypały się przekleństwa… O miejscu i całkowitym braku tego, co w tej imprezie było najważniejsze – przewspaniałej atmosfery i fantastycznego klimatu – można pisać długo. Ale żeby kończyć już narzekania, ostatnia sprawa. Drugi dzień, deszcz. Deszcz na nieubitej ziemi z wydeptaną dzień wcześniej trawą oznacza błoto. Siła wyższa, natura. Przedstawiciele gastronomi rozkładają palety, odwrócone ławki i robią prowizoryczne dojścia do swoich stoisk. Oczywiście robią to sami, opłata wniesiona organizatorom widocznie do uzyskania pomocy nie upoważnia. Na niezbyt szerokiej, jedynej ścieżce od wejścia pod scenę masa błota, a gdzieniegdzie kałuże, bo woda nie nadążała wsiąkać. Miękkie, grząskie błocisko po kostki. Kto nie był, pomyśli: padało przez większość niedzieli, pewnie ktoś z biura organizatora wsiadł w auto i pojechał do najbliższego skupu euro palet lub równie szybo rozwiązano problem bardziej profesjonalnie. Cóż, kto zdecyduje się wybrać się na Festiwal Muzyczny (nie wiem już dlaczego wciąż) im. Ryśka Riedla z pewnością znajdzie sporo wtopionych w glebę butów.

Ach, Bieszczady… Drewniana scena, kameralna atmosfera, szum drzew, natura. I blues, ten przepiękny blues. Zastanawiałem się czy o tym festiwalu pisać, bo jeśli uda mi się oddać choćby tylko fragment tego jak wspaniale tam było, to głupcem nazwać blues-fana, który nie zjawi się tam za rok. I tu dylemat: czy wciąż będzie tak niepowtarzalnie, jeśli liczbę gości liczyć będziemy w tysiącach? Czy będąc zauroczonym imprezą i życząc jej jak najlepiej, życzyć mam rozwoju, ekspansji czy wręcz odwrotnie – niech nie przyjeżdża nikt więcej!? Odpowiem wymijająco. Jest to wydarzenie, w którym aby było doskonałe, nie należy zmienić absolutnie nic.

No, ale do bluesa przejść trzeba. Pierwszego dnia w Bieszczadach Śląsk, Around the Blues. Generalnie początek udowodnił, że w Polsce słowo blues ma rodzaj żeński. Następnie na scenie Na Drodze, a na koniec rodzynki. Rewelacyjna Magda Piskorczyk z towarzyszeniem Aleksandy Siemieniuk. Coś wspaniałego. Tego koncertu słuchałem głównie z oddali, z balkonu jednego z domków. Za mną szum rzeki, przede mną szerokim echem rozbrzmiewają cudowne dźwięki tradycyjnego bluesa w różnych odmianach. Od lat wielu obserwuję tę wokalistkę, a właściwie nie zawaham się już użyć określenia osobowość bluesową i wciąż mnie zachwyca coraz to nowymi pomysłami na aranżacje i lepszą formą z występu na występ. Niedawne odkrycie, Karolina Cygonek, niestety na scenie się nie pojawiła ze względu na „obsuwę” czasową i panujące zimno, za to w Ranczu pokazała, oj pokazała co potrafi! Dnia drugiego takie osobowości jak Antoni Krupa, Przemek Chołody, Bieszczadzka Grupa Bluesowa czy w końcu zespół Osły w najciekawszym składzie z Mazim (Paweł Mikosz) na basie. Ukłony dla Maxa Ziobro, którego uważam za najlepszego bębniarza w swoim pokoleniu.

Teraz słów kilka o Tychach (tych chorzowskich). W przeciwieństwie do wszystkiego innego (wspominałem już brak organizacji pozarządowych do walki z narkomanią i alkoholizmem, brak ludzi ś.p. Marka Kotańskiego tak zaangażowanego w prawdziwe „Ku Przestrodze”?) sfera muzyczna mogłaby być krytykowana chyba tylko z czystej złośliwości. Tzn. poza doborem artystów, bo każdy, kto na festiwalu był razy choćby kilka powie, że znowu było to samo. Jednakże nagłośnienie, realizacja, wszystkie dźwięki w porządku. Fantastyczny koncert SBB. Co ciekawe, ta jedna z bardziej bluesowych spośród tegorocznych gwiazd wydawała się nie bardzo pasować. Czy na tę imprezę przyjeżdżają już tylko małolaty chcące zobaczyć Dżem i pokrzyczeń „Rysiek” (no comment) pod sceną? Podczas fenomenalnego setu, kiedy na scenie są dwie perkusje i Józef Skrzek na basie bądź klawiszach pod sceną panowała konsternacja, komentarze w stylu „dopiero się stroją?” i ogólny brak zrozumienia. Natomiast za kulisami widać jak chyba wszyscy przebywający tam w tym czasie muzycy zebrali się wokół wejść na scenę, jak najbliżej można i słuchali – niektórzy wręcz dosłownie – z otwartymi ustami. Tak, każdego kto choć trochę zna się na rzeczy występ ten urzekł, szkoda że takich osób niewiele było wśród publiczności. Ciekawy był również występ Szkota Ray’a Wilsona z grupą Stiltskin. Skoro powiedzieliśmy już, że wykonawcy jak zawsze, to dodać należy, że również jak zawsze bardzo udane dali koncerty m. in. Śląska Grupa Bluesowa, Kasa Chorych, Krzak. Osobiście do gustu przypadł mi ten ostatni.

Na koniec krótkie podsumowanie. Festiwal w Bieszczadach – magiczny, niekomercyjny, klimatyczny, wspaniały. Koniec i kropka, bo popadłbym w przesłodę. Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla – już nie tyski, za co winy żadnej nie ponoszą organizatorzy, już nie „Ku Przestrodze”, za co ponoszą odpowiedzialność pełną i co uważam za błąd. Zmiana lokalizacji została wymuszona, miasto zachowało się bardzo nieładnie, niewdzięcznie i przede wszystkim w pełni niesłusznie. Czy jednak Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku w Chorzowie to dobra lokalizacja? Owszem, nawet, jeśli nie najlepsza z możliwych, to zdecydowanie akceptowalna, gdyby nie fakt, iż impreza ograniczona była do terenu Pól Marsowych, które są zdecydowanie za małe. Wydaje się, że organizatorzy mogli zrobić więcej. Pewny jestem, że można było i przede wszystkim należało zrobić cokolwiek dla próby ratowania chociażby części klimatu imprezy. A jak powinniśmy zachować się my? Czy należy opuszczać przyjaciół w potrzebie? Pytanie retoryczne. Festiwal jest takim przyjacielem w potrzebie, wydarzeniem, z którym tak wiele łączyło tak wielu w tak przepięknych chwilach. Ale czy gdy przyjaciel staje się zupełnie inny, zmienia całkowicie i to w stu procentach na gorsze, czy wciąż jest naszym przyjacielem? A może tego przyjaciela już tak naprawdę nie ma? Mamy przed sobą coś zupełnie innego? Czy kiedy nie ma już tego wszystkiego, co stanowiło o przyjaźni jest sens udawania, że mamy ze sobą nadal coś wspólnego? Cóż, wydaje mi się, że na pewno warto szczerze mówić, co nam się nie podoba, przecież nie stało się nic, czego nie można by odwrócić, poprawić. Na pytanie czy pojawię się w Chorzowie za rok odpowiem, kiedy sam sobie odpowiem nie na pytanie „po co na ten właśnie festiwal jeździłem od samego jego początku”, bo to wiem doskonale. Poszukam odpowiedzi na pytanie: Co ma wspólnego Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla z Tyskim Festiwalem Muzycznym im. Ryśla Riedka „Ku Przestrodze”?

Paweł Ciepliński

P.S. Końmi i łańcuchami nikt mnie nie odciągnie od przyszłorocznej wizyty w Wetlinie na piątej edycji BiesCzad Bluesa!

Źródło: Blues.pl

Easy Rider odpowiada

opublikowano w dziale Polska

Fragment historii polskiej muzyki blues-rockowej, ale też zespół, który mimo upływu lat cieszy się sympatią fanów i ciągle przekonuje do siebie nowych słuchaczy – grupa Easy Rider (fot. strona domowa zespołu), którą tworzą Andrzej Wodziński, Jacek Gazda i Jarosław Wodziński wystąpiła 5 września na festiwalu „Blues bez barier” w Ciechocinku. O muzycznych obserwacjach, dawnych czasach i najbliższych planach formacji z basistą Easy Rider, Jackiem Gazdą, rozmawiał po koncercie Przemek Draheim:

Przemek Draheim: Jacku, ostatnio Ostróda, teraz Ciechocinek, a za kilka dni trasa po Niemczech. Był taki okres, kiedy pokazywaliście się mniej, ale teraz chyba znowu wiatr w żagle. Coraz więcej koncertujecie.

Generalnie tak. Są okresy ogórkowe, czyli plaża, a są okresy kiedy koncertów jest więcej. Nie wiem z czego to wynika, ale wydaje mi się, że nie ma na to konkretnej recepty. Jak są koncerty, jest fajnie. Dobrze się wtedy czujemy, bo możemy się realizować – zwłaszcza, że przygotowujemy następną autorską płytę. Próby do niej rozpoczniemy jesienią, po powrocie z Niemiec.

Jeżeli dobrze liczę, to już w tym roku druga niemiecka trasa. Pierwsza była w kwietniu, jeśli mnie pamięć nie myli.

W kwietniu mieliśmy trasę po Polsce z Bogdanem Szwedą. Graliśmy dosyć dużo, o ile pamiętam siedem czy osiem koncertów. Trudno mi to teraz sprecyzować bez materiałów, które mam zwykle pod ręką… Prowadzę taki notatnik, w którym zapisuję wszystkie ważne rzeczy, na przyszłość i wstecz, żeby pamiętać gdzie i za ile graliśmy. Tak żeby później, powtarzając manewr, wiedzieć co powiedzieć.

Co takiego jest w waszym graniu, że Niemcy tak was lubią? Zresztą nie tylko Niemcy, bo i w kilku innych zachodnich krajach pojawiacie się dosyć regularnie.

Ostatnio, faktycznie, na tapecie są Niemcy. Głównie dlatego, że tam mamy kontakty. Kiedyś mieliśmy dobre kontakty w Skandynawii i dużo jeździliśmy na przykład do Norwegii i Szwecji. Często też pojawialiśmy się w Danii. Mieliśmy tam takie zaprzyjaźnione miasto, Århus. „A” z taką kulką, „Arhus” się pisze, a „Erhus” się czyta, tak ze skandynawska. To były fajne czasy, ale jest tyle ciekawych miejsc, tyle krajów, tylu ludzi, że trudno ciągle odwiedzać tylko jeden kraj czy region. A Niemcy? Wydaje mi się, że spotykamy tam dużą kulturę odbioru sztuki. Kulturę, której – nie wiem jak to powiedzieć, żeby nikogo nie urazić – trochę jednak u nas brakuje. U nas muzycy, czy artyści w ogóle, są zaniedbywani przez media. Nie będę mówił o gazetach, bo trudno o muzyce pisać i wyrazić ją słowem. Mam raczej na myśli radio i telewizję. Tam zauważam upadek dobrych obyczajów. Bo dobre obyczaje to także odpowiednie kształtowanie świadomości społeczeństwa. Media w końcu nie tylko informują, ale też uczą, a przynajmniej uczyć powinny. Tak samo jak powinny przekazywać jakieś wartości. Zamiast tego są nastawione głównie na zyski. Żadne radio nie będzie puszczało muzyki, która może spowodować, że ktoś przekręci gałkę na inną stację.

Taka jest prawda.

Robi się dziś społeczne sondaże, które sprawdzają, jaka muzyka podoba się ludziom. Odhacza się potem na liście piosenek to, co się do puszczania w radiu nadaje i to, co się nie nadaje. Podobno jedno duże radio przeprowadziło niedawno taką sondę i okazało się, że np. Ray Charles, Stevie Wonder czy jazz nie nadają się do prezentowania w radiu. O polskich wykonawcach nawet nie wspomnę.

Wróćmy do przyjemniejszych tematów. W Niemczech zagracie z Bogdanem Szwedą. Jak się poznaliście?

Bogdan pochodzi z Chorzowa, ja z Katowic. Pewnego razu załatwiłem występ zespołu Easy Rider na Bluestracjach w chorzowskim Domu Kultury Batory. Tam też się zjawił zespół pod nazwą Shau-Pau Acoustic Blues. Graliśmy w jednym koncercie i spodobaliśmy się sobie. No a potem, w kuluarach, znaleźliśmy wspólny język. Wspólny język, wspólne piwko, a potem i pomysłów co nie miara. Z czasem zaczęliśmy je realizować. Za sprawą Bogdana zagraliśmy na jednym festiwalu w Niemczech. Przypadliśmy publiczności do gustu i w tym roku, po czterech latach, zagramy tam znowu. Za pierwszym razem występowaliśmy osobno. Bogdan Szweda z Arkiem Błeszyńskim jako Shau-Pau, no i my jako Easy Rider. Tym razem zagramy w Schmultz jako joint venture, Bogdan Szweda & Easy Rider.

W takim samym składzie jest nagrana płyta, bardzo dobra dodajmy.

Idąc za ciosem, po pierwszych próbach koncertowych, gdzie bardzo fajnie się nam muzykowało, postanowiliśmy ten projekt zarejestrować. Graliśmy głównie covery i jakieś naprędce zrobione kompozycje Bogdana, takie nie całkiem wykończone. Kilka prób w domu, na jakimś malutkim piecyku; kilka gdzieś w garderobie przed koncertem. Resztę rozwijaliśmy i dopracowywaliśmy przy okazji występów. Wspólne granie okazało się bardzo przyjemne, rozpaliło w nas chęci na więcej i powiedzieliśmy sobie, że trzeba nagrać płytę. Jak powiedzieliśmy, tak zrobiliśmy. Bogdan przyjechał do Katowic. Dyrektor wspomnianego Domu Kultury im. Stefana Batorego – nasz bardzo dobry kolega, Tomek Ignalski – dał nam salę na niecały tydzień. Po pięciu dniach prób, szóstego weszliśmy do studia. Spędziliśmy w nim dwa dni na nagrywaniu śladów. Potem, trzeciego dnia, były już tylko poprawki, dogrywki, kilka solówek. Takie dopieszczanie. Wiadomo, gdy się gra na stówę pewne rzeczy wymagają poprawy. Najważniejsze, żeby bębniarz grał dobrze i żeby to, co robi, żarło. Wtedy, jeśli na przykład pomyli się gitarzysta czy basista, gra się dalej, bo to można potem poprawić. Nam praca w studiu poszła dosyć sprawnie. Sam jestem zaskoczony, że tak szybko udało się zarejestrować wszystkie kawałki. Oczywiście Bogdan, co było dla niego typowe, włączył do repertuaru cztery utwory grane na gitarze dobro. Trzy wykonał sam, a w czwartym dołączyli do niego Jarek i Andrzej. Tak skromnie, bez basu. Jarek robił szczoteczkami jajecznicę na werblu, Andrzej natomiast grał ciche solóweczki – nie takie jak na co dzień, z rockowym wygarem. To też było miłe, bo pokazało, że nie zawsze trzeba przyłożyć. Czasem można po prostu delikatnie pobawić się dźwiękiem.

Mówimy o płycie z Bogdanem Szwedą, ale w naszych dzisiejszym rozmowach padł jeszcze jeden tytuł – „Tribute to Nalepa”. O nim, powiem szczerze, nie słyszałem. To jest coś nowego?

Tę płytę, jako zespół Hokus, zaplanowaliśmy w zeszłym roku, po występie z Bożenką Mazur na festiwalu Galicja Blues. Dobrze nam ten koncert wyszedł, fajnie nam się grało z tą młodą i zdolną wokalistką, więc postanowiliśmy to pociągnąć. Zresztą uważam, że aby móc coś robić – czytaj: koncertować – płyta jest podstawą. Tak traktujemy „Tribute to Nalepa”, głównie jako rzecz promocyjną. To taka dobra wizytówka kapeli, z muzyką, zdjęciami i kontaktami. Dziś na zyski ze sprzedaży płyt nie ma co liczyć. Takie czasy. Kiedyś złotą płytę przyznawało się bodajże za sto tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Teraz ta liczba zmalała dziesięciokrotnie.

Teraz Niemcy, po powrocie nowa płyta. Co potem?

Cały czas nawiązujemy nowe kontakty, rozmawiamy z różnymi ludźmi. Jesteśmy na etapie poszukiwania zawodowego managera. Mieliśmy do czynienia z różnymi ludźmi, pracowaliśmy z bardziej lub mniej zaawansowanymi w temacie osobami, ale do tej pory nie mieliśmy szczęścia. Na dłuższą metę współpraca się nie sprawdzała. To jest problem, z którym borykamy się od początku mojego istnienia w tym zespole, a słyszałem, że i wcześniej było podobnie. Wiele lat temu zespół Easy Rider miał po kolei trzy dziewczyny managerki. Ale jak  to dziewczyny. Fajnie się pracowało, dziewczyna była aktywna i efektywna, ale zakochała się, wyszła za mąż i wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Dwie z trzech wyjechały do Stanów (śmiech).

Więc teraz powinny załatwiać granie w Chicago.

Nie. Podobno kiepsko tam płacą. Poza tym to tak daleko.

Kto to widział.

Stany to kraj, w którym jest chyba najwięcej świetnych muzyków i to z całego świata, nie ma co się tam pchać. Żadnemu polskiemu artyście nie udało się zrobić tam naprawdę dużej kariery. Jakieś oczywiście były. Niektórzy zostawili tam po sobie ślad, byli zauważeni i nagrywali płyty, ale na karierę z gatunku „do końca życia” jest tam zbyt wielka konkurencja. Kolega opowiadał mi kiedyś historię o tym, jak pojechał grać do Nowego Jorku. Na miejscu usłyszał o świetnym sklepie muzycznym. Poszedł tam żeby skorzystać z okazji i u źródeł, czyli nieco taniej, kupić sobie amerykańską gitarę. W środku sprzedawca zaproponował, że mu pomoże. „Tak? Chcesz kupić gitarę? No to którą?”. „Coś z Fenderów”. „OK, tę ci pokażę, posłuchaj jak ona gada”. Facet zagrał tak, że kolega schował ręce za siebie. Sprzedawca mówi do niego: „No może chcesz spróbować?”. „Nie, nie, już dziękuję”. U nas ten chłopak znalazłby się w pierwszej gitarowej dziesiątce, a tam był sprzedawcą, bo nie było dla niego innej pracy. Koledzy opowiadali mi też o studiach, w których wisiały listy z nazwiskami muzyków do wynajęcia. Za nieduże pieniądze Apostolis Anthimos nagrywał płytę w Stanach i ściągnął do studia śmietankę. Znam ceny jakie płacił za ich wynajęcie. To były naprawdę nieduże kwoty, nawet dla nas nie były przerażające. Często nasi muzycy za dzień sesji życzą sobie dwa razy tyle.

To zostawmy Chicago. Oby tu się wam wiodło.

Oby.

Rozmawiał Przemek Draheim

Źródło: Blues.pl

Audiofilski dźwięk podszyty bluesem

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Słuchając klasycznych już nagrań Roberta Johnsona czy, bliżej naszych czasów, brudnego soundu Juniora Kimbrough i R.L. Burnside’a, trudno doszukiwać się audiofilskiej realizacji, co nie znaczy, że dla melomanów rozkochanych w wysokiej jakości dźwięku i jeszcze wyższej klasy sprzęcie odsłuchowym do jego reprodukcji blues i jego okolice to fonograficzna pustynia. Szwedzkie Opus3, niemiecki Stockfisch i norweskie KKV to wytwórnie, które oprócz delikatnych brzmień – raz na jakiś czas nawiązujących do bluesa lub czerpiących z niego inspiracje – serwują swoim słuchaczom w pełni audiofilskie produkcje, często wydając swoje albumy nie tylko na zwykłych płytach CD, ale też na bardziej zaawansowanych technicznie dyskach SACD, czy będących synonimem najmilszej dla ucha reprodukcji dźwięku stuosiemdziesięciogramowych winylach.

Wśród nowości Opus3 Records takim bluesującym albumem jest „Southward Bound” B.B. Driftwooda. To drugi, obok Pedera Af Ugglasa, szwedzki gitarzysta w katalogu Opus3, który czaruje słuchaczy brzmieniem gitary slide. O ile jednak Ugglas wykorzystuje ją w rozlanych kompozycjach przypominających trochę fragmenty ścieżki dźwiękowej do filmu noir, o tyle Driftwood pisze zgrabne piosenki, które równie dobrze, co w domowym odtwarzaczu, czują się na radiowej antenie przyzwyczajonej do trzyminutowych singli. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z dźwiękami, w których łączą się elementy bluesa, muzyki gospel i soulu, tworząc wyjątkowej urody rootsowy kolaż. U Driftwooda ten koktajl przypomina trochę muzyczne poczynania innej gwiazdy Opus3 – niezwykle popularnego i uważanego za jednego z najciekawszych współczesnych akustycznych bluesmanów Erica Bibba, który na „Southward Bound” pojawia się w roli muzyka sesyjnego z dwunastostrunową gitarą na kolanach.

Na płycie Driftwooda Eric Bibb jest nieco w cieniu, ale na własnej „Blues, Ballads and Work Songs” stoi już w świetle reflektorów – choć porównanie nieco na wyrost, bo jak przystało na album nagrany solo, poza trzema piosenkami zarejestrowanymi z minimalnym akompaniamentem, muzyka ma niezwykle osobisty charakter. Te czternaście utworów zarejestrował Bibb w studiu Opus3 na przestrzeni kilku ostatnich lat – bez pośpiechu czy wielkich wydawniczych harmonogramów. Na warsztat, zgodnie z tytułem albumu, wziął przede wszystkim tradycyjne kompozycje stanowiące kanon szeroko pojętego amerykańskiego folkloru – na playliście pojawiają się „Goin’ Down The Road Feelin’ Bad”, „John Henry” czy „Take This Hammer”. Na takiego Bibba najbardziej zagorzali pasjonaci country-bluesa długo czekali.

Albumy Opus3, podobnie jak najnowsza produkcja niemieckiej wytwórni Stockfisch – longplay „Familiar” wokalistki Brooke Miller – to złote krążki z adnotacją Super Audio CD na pudełku, a więc płyty umożliwiające obcowanie z jeszcze lepszą jakością dźwięku niż pozwala na to tradycyjne CD, i to w wersji wielokanałowej, trochę jak w kinie domowym, jeśli tylko dysponujemy odpowiednim sprzętem. Sam Stockfisch przyzwyczaił już nas do pięknie brzmiących płyt z muzyką, przy której można się rozpłynąć – szczególnie, jeśli w centrum uwagi jest damski, zmysłowy głos. Niedawno była to Katja Maria Werker, teraz Brooke Miller – Kanadyjka, która debiutuje w szeregach Stockfischa bardzo oszczędną i nastrojową produkcją. Tylko głos i gitara – i właściwie nic więcej nie potrzeba. Całość kojarzy się trochę z muzyką Sary K., znanej bluesfanom ze współpracy z nieodżałowanym Chrisem Jonesem, czyli połową gitarowo-harmonijkowego duetu Chris Jones/Steve Baker. Podobna wrażliwość, a miejscami i sposób śpiewania. Do słuchania na wieczór w sam raz.

Wśród audiofilskich nowości z bluesem w tle, już na tradycyjnej płycie CD, ważne miejsce zajmuje drugie wspólne przedsięwzięcie amerykańskiego soulmana Mighty Sama McClaina i śpiewaczki z Iranu, Mahsy Vahdat. Płyta nazywa się „A Deeper Tone Of Longing – Love Duets Across Civilizations” i przynosi niezwykłą mieszankę muzyki Wschodu i Zachodu. Żeby było śmieszniej, całość wydała oficyna z północy – norweska wytwórnia Kirkelig Kulturverksted. KKV to oficyna, która od ponad trzydziestu lat działa w Norwegii, wydając znakomicie brzmiące płyty przynoszące dźwięki z pogranicza dobrego popu, szeroko rozumianej muzyki świata i muzyki klasycznej. Przekraczanie granic i barier to trend, który w katalogu KKV rysuje się bardzo wyraźnie, czy to w przeglądzie muzycznych stylów, które możemy tam znaleźć, czy w doborze repertuaru, który wyśpiewują wokaliści. Często są to wiersze i tak jest na płycie „Deeper Tone Of Longing”, na której Mahsa i Mighty Sam wyśpiewują irańskie wiersze miłosne – trochę po angielsku, a trochę w oryginale. O podkład muzyczny dbają tu między innymi goście Suwałki Blues Festival, Knut Reiersrud i Jarle Bernhoft. To w dużej mierze dzięki ich wpływowi, w uzupełnieniu do irańskich melodii towarzyszących wokalizom Mahsy, pod głosem Mighty Sama rozlewają się soulowe nuty i bluesowe solówki gitary. To nie jest łatwa muzyka, ale brzmi naprawdę nieziemsko – nie tylko na sprzęcie za milion dolarów*.

Przemek Draheim

* Można się o tym przekonać, oglądając dostępny na YouTube fragment kameralnego koncertu Mahsy Vahdat i Mighty Sama McClaina z repertuarem z ich pierwszej wspólnej płyty, „Scent of Reunion”.

Wydawca: Opus3 Records / Audio Forte, Stockfisch, Kirkelig Kulturverksted
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Granie roots w stylu Rootsy.nu

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Szukając europejskich brzmień spod znaku amerykańskiej roots music warto pochylić się nad wytwórnią Rootsy.nu. Oficyna ma swoją siedzibę w Szwecji i wydaje przede wszystkim skandynawskich artystów, o których polscy słuchacze mogli jeszcze nie słyszeć. A szkoda, bo to dobre i różnorodne stylistycznie granie. Jego najbardziej posępną stronę reprezentuje Andi Almqvist, którego najnowsza płyta nosi miły dla polskiego ucha tytuł „Warsaw Holiday”. „Andi Almqvist, wędrująca dusza” – tak mówią o nim szwedzcy krytycy. Urodził się w Wiedniu. Jego tata był szwedzkim matematykiem, mama austriacką wiolonczelistką. Dużo podróżowali. Mieszkali w Stanach Zjednoczonych, Związku Radzieckim, i kilku innych krajach wschodniej i zachodniej Europy. To wszystko miało wielki wpływ na muzykę Almqvista, którego nie sposób ubrać w jeden tylko gatunek. Na płytowym debiucie blisko mu było do bluesa. Na ostatnim krążku jest już trochę jak Nick Cave, trochę jak Tom Waits. To mroczne piosenki, ale bardzo piękne, dlatego warto się im przysłuchać.

Podobnie jak warto przysłuchać się twórczości trochę tajemniczego szwedzkiego gitarzysty z charakterystycznymi pomarańczowymi okularami na nosie i elektryczną gitarą National na kolanach. Mówię „tajemniczego”, bo to postać spoza muzycznego mainstreamu. Zresztą, jeśli wnioskować po komentarzach na muzycznych forach, Peder Af Ugglas – bo to o nim mowa – bardziej niż polskim melomanom znany jest audiofilom zainteresowanym wyciśnięciem ze swojego sprzętu odsłuchowego stu procent jego możliwości. Słuchając nowej „No. 4” nietrudno to zrozumieć. Opisując jego poprzedni longplay wspomniałem, że „ma on jeszcze bardziej ilustracyjno-filmowy charakter, niż dwa poprzednie. Niczym w muzyce klasycznej, to nie piosenki, a małe dzieła idealnie pasujące do ścieżki dźwiękowej dobrego filmu, naszpikowane emocjami i potęgujące wymowę tego, co na ekranie. Tyle, że tu nie ma ekranu, a o obrazy musimy zatroszczyć się sami, chociaż przyznam, że przy takich dźwiękach łatwo poruszyć wyobraźnie”. W przypadku „Numeru 4” te słowa nadal są prawdą, może nawet jeszcze bardziej niż wcześniej. Dla miłośników gitary slide spod znaku Ry’a Coodera i jego ścieżki dźwiękowej do kultowego filmu „Paryż/Texas”, płyta marzenie.

Rockmani z kolei odnajdą się w twórczości innego wykonawcy związanego z wytwórnią Rootsy.nu. Gitarzysta nazywa się Pontus Snibb i kieruje grupą Pontus Snibb 3. Ich nowa produkcja, „Loud Feathers”, to kawał solidnego rock’n’rolla. Słowo „solidne” wypadałoby tu podkreślić, bo kto by przypuszczał, że jedna z najlepszych rock’n’rollowych płyt ostatnich kilkunastu miesięcy pochodzić będzie nie ze Stanów, a ze Szwecji. Surowe brzmienie, przyciągające uwagę mocne gitarowe riffy i wokal, który ciągnie wszystko do przodu. Zresztą, tego głosu mógłby mu pozazdrościć niejeden gwiazdor blues-rockowej gitary.

Przeciwwagą dla muzyki Pontus Snibb 3 i albumu „Loud Feathers” może być to, co tworzy singer-songwriter Johan Örjansson. Nawet nazwa płyty idealnie pasuje – „Melancholic Melodies for Broken Times”. Jest nastrojowo, trochę romantycznie, z nutką tęsknoty. Skojarzejnie z ostatnim, dylanowskim Johnem Mayerem bardzo na miejscu. Do posłuchania dla tych, którzy od czasu do czasu chcą się rozejrzeć za czymś interesującym poza bluesem, a ciągle w obrębie korzennego grania.

Przemek Draheim

Wydawca: Rootsy.nu
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Claude Hay w Polsce

opublikowano w dziale Polska

Trwa trasa koncertowa Claude’a Haya (fot. strona domowa artysty) – Australijczyka, którego polska publiczność poznała za sprawą koncertu na tarnobrzeskim festiwalu Satyrblues. Muzyk odwiedził już Warszawę – z pierwszym z dwóch tamtejszych koncertów, a dziś, to jest 5 lipca, wystąpi w Rzeszowie w Studiu Polskiego Radia Rzeszów. Kolejne koncerty odbędą się 6 lipca w Przybysławicach, 7 lipca w Warszawie, 10 lipca w Toruniu i 11 lipca w Kartuzach.

Zachętą do wybrania się na występ Claude’a Haya niech będzie wywiad opublikowany wcześniej w Magazynie Gitarzysta, jaki z artystą – o nocowaniu na plaży, grze na ściennych dekoracjach i gitarach z kuchennego blatu – przeprowadził z ramienia Blues.pl Przemek Draheim:

Blues.pl: „Trzecia płyta jest już na ukończeniu. Nagrania zaczęły się rok temu w Sun Studio w Memphis, w tym samym miejscu gdzie Elvis nagrywał swoje pierwsze piosenki” — taka wiadomość zaserwowałeś fanom w ubiegłym roku. Dziś płyta jest gotowa i brzmi wyśmienicie. Wybór miejsca nagrania był niezwykły, szczególnie jak na artystę z Australii, który do Memphis nie ma „po drodze”. Dlaczego Sun?

Claude Hay: Trochę przypadkiem. Tak naprawdę nie planowałem, że materiał na płytę będę nagrywał właśnie tam. Odbywałem wówczas trasę po Stanach i miałem kilka dni wolnego w Memphis, więc wybrałem się do Sun Studio jako zwykły turysta. Kupiłem bilet i jak dziesiątki innych osób pokręciłem się po tych starych pomieszczeniach podziwiając pamiątki po muzycznej przeszłości tego legendarnego miejsca. Swoją drogą bardzo taką wycieczkę polecam — to niesamowite miejsce i wszystko wygląda tam jak kiedyś, za czasów narodzin rock’n’rolla. Pod koniec wycieczki przewodnik wspomniał, że studio cały czas działa i można je wynająć, więc bez szczególnego namysłu umówiłem sesję. To był dobry moment, bo dopiero co napisałem kilka nowych piosenek i potrzebowałem miejsca, w którym mógłbym pomysły przelać na taśmę.

Brzmienie vintage musiało Ci zatem wpaść w ucho. Czy to dlatego zdecydowałeś się przerobić własnego minivana na studio nagrań, dodajmy z prysznicem na pokładzie?

„Stormy”, mój minivan, to mój drugi dom. Kocham to miejsce, bo właściwie tak powinienem o nim mówić, nie jak o samochodzie. Kiedy jest się podróżującym muzykiem hotele, często o nie najwyższym standardzie, stają się uciążliwością i dużo milej jest skończyć koncert i udać się do przytulnego vana. Człowiek czuje się trochę jakby wracał do domu, tym bardziej, że w środku jest naprawdę wygodnie. Nie ma dla mnie nic lepszego, niż skończyć koncert, a potem pojechać na plażę, spędzić tam noc i rano przygotować sobie jakieś śniadanie nad wodą. Z części mieszkalnej w samochodzie korzystam dużo częściej niż ze studia — miałem wobec niego duże plany, ale jeszcze nie zdążyłem się nim tak naprawdę nacieszyć. Rocznie wykręcam tym vanem ponad sto tysięcy kilometrów, więc czasu na zabawę pozostaje niewiele.

Takie niecodzienne zabawki, za którymi stoi duch niepokornego majsterkowicza to twoja specjalność. Gitarę, na której grasz zrobiłeś sam z kuchennego blatu. Czego brakowało Ci w innych instrumentach lub co szczególnego chciałeś osiągnąć bawiąc się w „do it yourself”?

Zacznijmy od tego, że budowanie gitar jest czymś, co po prostu bardzo lubię robić. To hobby, które sprawia mi wiele radości i pozwala zapomnieć o codziennych problemach, jak dla niektórych wędkowanie. To stanęło u podstaw pomysłu na własną gitarę. Za tym szły konkretne potrzeby. Szukałem gitary, która będzie się sprawdzała przy loopowaniu dźwięków, stąd dwa gryfy, i sama z siebie pozwoli mi na bardzo różne brzmienia, stąd przełączniki i pokrętła. Najpierw szukałem czegoś takiego w sklepach, a kiedy niczego nie znalazłem zebrałem części i wziąłem się do pracy. Rzeczywiście, korpus gitary zrobiłem ze starego klonowego blatu kuchennego, który ktoś wyrzucił na przydomowy chodnik. Z niego powstała „Betty”, moja ukochana gitara.

Słuchając nagrań z ostatniej płyty „I Love Hate You” rzuca się w uszy brzmienie gitary — czasem ciężkie i elektryczne, innym razem do złudzenia akustyczne. Jak uzyskałeś to brzmienie?

Dźwięk akustyczny pochodzi z mostka piezo marki L.A. Baggs. To niesamowita zabawka — daje tłusty, akustyczny sound, a wystarczy przełączyć magiczny pstryczek i gitara brzmi jak Strat. Przełączamy drugi raz i ze Strata robi się solidny bas. Genialnie się to sprawdza przy loopowaniu, oszczędza mi dużo czasu.

Jednym z twoich instrumentów jest sitar. Skąd pomysł na włączenie go do arsenału?

Byłem kiedyś na imprezie w mieszkaniu, w którym wisiał na ścianie jako ozdoba. Kiedy atmosfera była już mocno rozluźniona zdjąłem go ze ściany i zacząłem grać na nim slidem. Okazało się, że w połączeniu ze slidem wydaje piękne, wyjątkowe brzmienie. Właścicielka domu była bardzo zdziwiona — bo ponoć nikt wcześniej na tym instrumencie nie grał — i dała mi ten sitar w prezencie. Po powrocie do domu rozebrałem go na części i złożyłem według swoich potrzeb. Teraz ten instrument po prostu śpiewa!

Twoja instrumentalna wyobraźnia poszła dalej, bo zamiast zakończyć majsterkowanie na budowaniu lub przerabianiu instrumentów, zbudowałeś sobie cały zespół… Sąd taki pomysł i ostatecznie takie, a nie inne jego wykonanie, bo przecież obok tradycyjnych instrumentów perkusyjnych wszedłeś w świat loopów i elektroniki…

Jak ze wszystkim w życiu zaczęło się od małych rzeczy, które urosły w coś znacznie większego. Uwielbiam elektronikę i wszelkie zabawy z modyfikowaniem przedmiotów, co bardzo się przydaje w muzyce, zwłaszcza gdy jesteś twórcą poszukującym. Jak wiadomo, potrzeba jest najlepszą matką wynalazków, więc pewnego dnia, gdy grałem na gitarze poczułem, że do mojego brzmienia idealnie pasowałby werbel, a że obie ręce miałem już zajęte, wymyśliłem sposób, żeby grać na werblu obsługując go stopą, jak hi-hat. Do werbla dołączyłem, potem inne rzeczy, aż w końcu zbudowałem sobie cały zespół. Pewnie gdybym do tego wszystkiego doszedł jednego dnia mogłoby mnie to przerosnąć, ale że było rozłożone w czasie to udało się dokładnie tak, jak to sobie wymyśliłem.

Ulubione pedały/efekty?

Bardzo lubię Electro Harmonix Pog, Z.Vex Fuzz Factory, loopery DigiTech, pedały wah-wah Dunlopa. Z rzeczy komputerowych preferuje Guitar Riga.

To brzmienie musi się podobać nie tylko twoim fanom, skoro np. utwór „Get Me Some” zdobył nagrodę Australian Blues Music Award za „Najlepszą piosenkę roku 2011”, a cała płyta dotarła do 9 miejsca na bluesowej liście amerykańskiego Billboardu — żeby nie wspomnieć o miejscu na liście najlepiej sprzedających się płyt bluesowych na Amazon.com. Nie boisz się eksperymentować, także w tekstach, czasem z dużym przymrużeniem oka?

Tak, czasem, jak właśnie z „Get Me Some”, staram się puścić oko do publiczności i po prostu nagrać śmieszną piosenkę. Jedna z amerykańskich rozgłośni radiowych upodobała sobie ten numer dodając go do playlisty — a że ich słuchalność to ponad dwadzieścia dwa miliony osób, czyli tak, jakby piosenkę usłyszała każda osoba mieszkająca w Australii, więc ruszyła machina powodując duże zainteresowanie mediów moją muzyką.

Z perspektywy europejskiego słuchacza australijska muzyka, szczególnie roots, ma w sobie coś nie do podrobienia — od razu wyróżnia się na tle grania z Europy czy USA. Czerpie z tradycji, nie boi się „brudu”, nie ucieka przed łamaniem schematów i szukaniem nowych brzmień. Czy podobnie odbiera to Australijski muzyk podróżujący po świecie?

Tak, czuję to podobnie. Rzeczywiście Australia ma swoje własne brzmienie i choć trudno mi powiedzieć dlaczego, to na pewno je słychać. Może ze względu na nasz styl życia? Większość z nas wychowała się na tak zwanym „Oz pub-rocku”, a gdy pomieszasz to z tradycyjnym bluesem i naszym trochę leniwym usposobieniem, to voila.

Po takiej rozmowie trudno pytać czym zaskoczysz polską publiczność podczas koncertów w naszym kraju… Jak nastrój przed tak egzotyczną wycieczką? I co po niej?

Nie mogę się doczekać tej wyprawy. To wielki plus z bycia muzykiem — możliwość podróżowania, poznawania nowych miejsc i przeżywania coraz to nowych emocji. To bardzo działa na wyobraźnię i inspiruje. Po wizycie w Polsce jadę do Holandii na kilka koncertów. Potem powrót do domu i długa krajowa trasa promująca nowy album.

Życzę więc udanych koncertów, już z nową, jeszcze ciepłą płytą „I Love Hate You”. Czego słuchacze powinni się po niej spodziewać?

W porównaniu z poprzednim longplay’em, ten nowy jest chyba bardziej zadziorny, rockowy, z dużą dawką rootsowo brzmiącej gitary slide, ale też jeszcze poważniejszym potraktowaniem zabawy z loopami. Jak każdy muzyk staram się rozwijać z płyty na płytę, szukać czegoś nowego i myślę, że mi się to udało osiągnąć na nowym albumie. Mam nadzieję, że efekty poznacie osobiście na koncertach.

Źródło: Blues.pl

Pofestiwalowa rozmowa z formacją Dr Blues & SOUL RE VISION

opublikowano w dziale Polska

Niedługo po występie formacji Dr Blues & SOUL RE VISION na festiwalu Las, Woda & Blues, z liderem zespołu Krzysztofem Rybarczykiem, porozmawialiśmy o miłości do soulu, fascynacji B.B. Kingiem i zaletach grania w większym składzie:

Blues.pl: Dr Blues & SOUL RE VISION z sekcją dętą wystąpił chyba pierwszy raz przed tak dużą, festiwalową publicznością właśnie na niedawno zakończonym festiwalu Las, Woda & Blues 2013 w Radzyniu. Jakie emocje Wam towarzyszyły?

Dr Blues: Rzeczywiście, pomimo, że ostatnio mieliśmy zaszczyt i przyjemność wystąpić na Gali Blues Top w Chorzowie, gdzie otrzymaliśmy tytuł Odkrycie Roku 2012, to koncert w Ośrodku Wratislavia prowadzonym przez Dorotę i Jacka Łapińskich był naszym pierwszym rekonesansem w pełnym dziewięcioosobowym składzie przed publicznością typowo festiwalową. Przyznam, że ciągle mamy tremę przed koncertami. Każdy nasz koncert to jest nowe wyzwanie. To jest ciągle świeży projekt. Na każdym koncercie większość obecnych na nim fanów bluesa widzi i słyszy nas po raz pierwszy. To bardzo zobowiązuje. Nie możemy pozwolić sobie na odpuszczenie, czy słabszy dzień. Zresztą nigdy tak nie będzie. Każdy nasz koncert gramy, jakby był najważniejszy w naszym życiu. Tylko taka postawa gwarantuje szczerość i uczciwość wobec słuchaczy. I tych wiernych i tych nowych.

Blues.pl: Wasz repertuar opiera się na klasyce soulowej lat sześćdziesiątych.  Jak fani bluesa odbierają tę muzykę? Przecież nie jest to stricte bluesowa stylistyka.

Dr Blues: Pozornie rzeczywiście nie jest i po drugiej stronie oceanu, gdy soul stawał się popularny, występowała pewna różnica społeczna w odbiorze soulu i bluesa. Ale obecnie, szczególnie po powstaniu pierwszej części filmu Blues Brothers, te różnice się zatarły. Część fanów muzyki z tego filmu nawet nie zdaje sobie sprawy, że Bracia Blues wykonywali właśnie utwory stricte… soulowe. Soul muzycznie wywodzi się z rhythm’n’bluesa, zawiera bardzo wiele jego elementów. Zresztą jest to bardzo bogaty gatunek muzyczny. Część kompozycji jest w zasadzie nieco rozbudowanymi formami bluesowymi, ale są i takie, które obecnie zupełnie nie są kojarzone nawet z ich soulowym rodowodem. W naszym kraju soul, który my wykonujemy i blues grany przez inne zespoły, ma tych samych odbiorców. Naszymi fanami są właśnie miłośnicy bluesa, zresztą oprócz kawałków soulowych gramy też czasami standardy bluesowe. To są przecież moje muzyczne korzenie (śmiech).

Blues.pl: Wpływ B.B.Kinga jest wyraźnie słyszalny w brzmieniu grupy Dr Blues & SOUL RE VISION, no i trudno o inne skojarzenie, gdy trzymasz w ręku Lucille. Czy takie porównania traktujesz jako zarzut?

Dr Blues: Nawiązanie do stylistyki B.B.Kinga jest całkowicie świadome. I w sferze brzmienia grupy, szczególnie w pełnym składzie z sekcją dętą, i w melodyce, frazowaniu moich solówek. Uwielbiam styl B.B.Kinga. Jest on dla mnie niedoścignionym wzorem muzycznym. Grając w tej stylistyce oddaję hołd mojemu Mistrzowi. Mam ten komfort, że mogę robić, to co kocham. Każdy ma jakieś inspiracje, wzorce. Uwielbiam czyste, śpiewne brzmienie gitary. Cyzelowanie pojedynczych nut. Staram się grać tak, jakbym śpiewał. Moje solówki z reguły opieram na temacie danego utworu i staram się w każdym utworze stworzyć specjalny, własny jej klimat. Także zmienne, różnorodne rozwiązania harmoniczne utworów soulowych umożliwiają większą swobodę w tym zakresie. Ale ciągle jest to bardzo bluesowo osadzone granie. Nie umiem grać niczego innego poza bluesem (śmiech).

Blues.pl: Opowiedz trochę o kulisach festiwalu Las, Woda & Blues w Radzyniu?
Dr Blues: Przyznam się, że przyjechałem tutaj po raz pierwszy. To, co od razu mnie uderzyło, to niesamowita, rodzinna atmosfera. Pomysł, który miał Jacek Łapiński, aby zorganizować festiwal na terenie ośrodka wypoczynkowego, gdzie można spać, wypoczywać, słuchać muzyki, jeść i… pić… był strzałem w dziesiątkę. Nie trzeba nigdzie się ruszać. Wszędzie, co chwilę spotyka się przyjaciół, co kawałek ktoś gra. Czuje się wspólnotę, nie ma podziału na muzyków, słuchaczy, organizatorów. Pomimo setek ludzi na niewielkim terenie, sporej ilości wypitego alkoholu, nie zdarzył się tutaj żaden incydent, czy huligański wybryk. Niesamowitym przeżyciem są nocne jamy w Wigwamie. Jest tak, jak ktoś powiedział, kto raz tu przyjechał, będzie wracał co rok!

Blues.pl: Zagraliście kilkudziesięciominutowy koncert, słuchacze nie chcieli Was wypuścić ze sceny. Co jest tajemnicą tego, że fani bluesa Was tak lubią?

Dr Blues: Hm… trudno oceniać siebie samego, własny zespół. Sądzę, że nie tylko sprawy ściśle muzyczne mają na to wpływ. Szacunek do tradycji muzyki, którą gramy. Z pewnością jesteśmy dość nietypową grupą, widowiskową i lubimy bawić się wspólnie z fanami na koncertach. Każdy nasz występ jest inny. Nie tylko ze względu na dość elastyczny skład, ale też pomysły, które rodzą się w czasie występu. Uwielbiam bezpośredni kontakt ze słuchaczami. Nie można też pominąć faktu, że Asia przyciąga uwagę nie tylko swoją urodą, ale także swoją grą. Bawimy się muzyką, którą gramy. Sądzę, że przede wszystkim niczego i nikogo nie udajemy, ani na scenie, ani poza nią. Chętnie rozmawiamy z każdym, kto z nami chce pogadać. Tacy po prostu jesteśmy.

Na festiwalu do wspólnego wykonania kołyszącego Rock Me zaprosiliśmy Bartka Przytułę, który jest nie tylko wyśmienitym wokalistą, ale także znakomitym kompanem; Marco Bartoccioniego, znakomitego gitarzystę z Włoch o nieco rockowym zacięciu, z którym zaprzyjaźniliśmy się już rok temu oraz Artura Koniecznego z niedalekiego Leszna, który swą grą przypomina Alberta Kinga. Lubię zapraszać różnych wykonawców do wspólnego grania. Takie spotkania są niezapomniane.

Fot. www.soulrevision.pl

Źródło: Blues.pl

Krzakowi wyrosły stalowe kolce!

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Fani bluesa są przyzwyczajeni do tego, że muzycy rączą nas różnymi, ale jednak „bezpiecznymi” stylistycznymi mariażami. Nikogo nie dziwi zagranie na początku koncertu podkręcającego atmosferę funkującego bluesa. Następnie rock-blues, by ją podtrzymać, czy jazzowa improwizacja, by pokazać kunszt muzyków. Można powiedzieć… pakiet standardowy. Każdy bywalec koncertów bluesowych zna te patenty i każdy je lubi. Od jakiegoś czasu liczyłem po cichu, że ktoś pójdzie dalej. Pewną nadzieję dali mi Jason Ricci i nieżyjący już Nick Curran, jednak nie była to według mnie wystarczająco stanowcza stylistyczna mieszanka. Dla kogoś kto uwielbia bluesa, ale jego pierwszymi przesłuchanymi płytami były „Number Of The Beast” Iron Maiden oraz „Never Mind The Bollocks” Sex Pistolsów, nowe wydawnictwo Krzaka jest solidnym mostem łączącym ostre, ciężkie brzmienie i ukochane przez nas „blue notes”.

Płyta jest przemyślana, długo planowana i powalająca. Okładka powoduje radość. Znane wszystkim logo Krzaka plus napis „experience” podany „metalową” czcionką. Już sama jakość produkcji wywołuje uśmiech na twarzy. Bębny brzmią tak, że mogą służyć jako narzędzie zemsty na śpiącym współlokatorze, bas może kruszyć ściany, a gitara brzmi mocno i z pazurem. Do tego brzmienie głównych bohaterów krążka… Jak je mam opisać? Przepełniony groźbą sound skrzypiec Jana Błędowskiego, kojarzący się z kształtem na skraju pola widzenia gdzieś w ciemnej uliczce. Z drugiej strony kryształowe, jasne brzmienie Leszka Windera, będące przeciwwagą dla mrocznych klimatów, które tworzą metalowa sekcja rytmiczna i maestro Błędowski.

Na całość płyty składają się przede wszystkim znane fanom standardy zespołu, takie jak „Kattowitz”, „Czakuś” czy „Ściepka”.  Nie będę się rozwodził nad zmianami aranżacyjnymi i różnicami między tymi wersjami, a oryginałami. Kawałek tytułowy pełniący funkcję intro doskonale sprawdza się w swojej roli. Przygotowuje słuchacza na niesamowitą, niepodobną do innych podróż po nowych fascynacjach szanownej grupy z Katowic. Jest mocno, ciężko, a przy tym niesamowicie płynnie. Tutaj muszę wtrącić, że bardzo mnie ciekawiło jak zostanie rozwiązana kwestia brzmienia skrzypiec. Byłem całkowicie pewny, że Jan Błędowski nie zniży się do zerżnięcia patentów sławnego Michała Jelonka – skrzypka poruszającego się w stylistyce muzyki metalowej. Mistrz wyszedł z wyzwania obronną ręką. Instrument brzmi w sposób jedyny w swoim rodzaju, a przy tym słychać czyje wyćwiczone dłonie nim operują! Z kolei czyste brzmienie gitary pana Windera jest jasnym kontrastem w stosunku do mrocznego brzmienia reszty składu. Zresztą sam wirtuoz powiedział, że sprzętu na potrzeby albumu zmieniać nie zamierza. Muzyk z charakterem.

Na płycie wyróżniają się, a jakże, utwory nowe. „Existence In Possesion”, wręcz prog-metalowy utwór ze zmianami tempa oraz nastroju, jest fajnym momentem na płycie.  Zaraz po nim słyszymy kolejną kompozycję zespołu Sepsis (gitarzysta Dominik Durlik, Piotr Wierzba – gitarzysta basowy i Rafał Cioroń – perkusista – dopełnili składu występującego na płycie) pod tytułem „Rumble Tumble”. Wolna, nastrojowa muzyka podkreślana miarowym ciężkim beatem perkusji i opowieścią snutą przez skrzypce. Trzeba posłuchać samemu. I po ciemku. Można dostać zawału gdy… kot wskoczy nam na kolana!

Dodam tutaj, że na płycie znaleźli się goście. Darek „Popcorn” Popowicz znany z najlepszego w mojej opinii polskiego zespołu metalowego – Acid Drinkers, a także Igor „Izzy” Gwadera – złote dziecko z zespołu Anti Tunk Nun.

Na zakończenie tej recenzji koniecznie muszę podkreślić jedną rzecz. Nie jest to płyta metalowa. Jako osoba słuchająca tego gatunku muszę powiedzieć, że ten album zbliżył nas do czegoś, co można nazwać „blues-metalem” lub „metal-bluesem”. Może jestem patetyczny, być może album zbyt mi się spodobał lub można mi zarzucić, że zbyt lubię tą kapelę. Ale mam przeczucie, że jesteśmy świadkami powstawania nowej jakości, nowej formy ekspresji, którą – mam wielką nadzieję – podążą nie tylko panowie z Krzaka na swoim nowym albumie lecz również i rzesza młodych ludzi z werwą, głowami pełnymi pomysłów i sercami spragnionymi rewolucji muzycznej.

Karol Duda

Wydawca: Metal Mind Productions
Posłuchaj: www.metalmind.com.pl

Billy Gibson zeznaje

opublikowano w dziale Polska

Książe Beale Street, laureat Blues Music Award dla najlepszego harmonijkarza 2009 roku, do tego zdolny wokalista. Kto to taki? Billy Gibson (fot. Irek Graff), który koncertuje obecnie w Polsce. O początkach rozpoczętej w bardzo młodym wieku muzycznej drogi, polskiej publiczności i współpracy z Magdą Piskorczyk rozmawiał z nim Maciej Draheim:

Maciej Draheim: Powiedz mi proszę Billy, co skłoniło Cię by zacząć grać na harmonijce, czy jak mówią niektórzy „saksofonie z Mississippi”?

Billy Gibson: Zacząłem grać na harmonijce gdy miałem jakieś 7 czy 8 lat. Moja mama często opowiada historię o tym, jak poszedłem do niej i poprosiłem, by kupiła mi harmonijkę. Nie jest pewna dlaczego ją chciałem, ale zaprowadziła mnie do miejscowego sklepu w Clinton, w stanie Mississippi i pozwoliła wybrać jedną z tych, które leżały pod szklaną ladą. Wziąłem tę z najfajniej wyglądającym czerwonym pudełkiem! Okazało się, że była to Hohner Marine Band, mam tę harmonijkę do dziś.

Jak wyglądał początek twojej muzycznej przygody?

Na początku po prostu udawałem harmonijką różne odgłosy i starałem się dobrze bawić. Potem przyszła kolej na dziecięce melodyjki, takie jak „Oh Susanna” czy „Row Row Row Your Boat”. Bardzo mi się podobało to, że mogłem harmonijkę mieć zawsze w kieszeni.

Pierwsze zespoły i występy?

Gdy miałem jakieś 17 lat zobaczyłem w Jackson w stanie Mississippi występ wielkiego bluesmana – Sama Myersa. Wyrabiał na harmonijce rzeczy, których nigdy wcześniej nie słyszałem. Poczułem wtedy ogień w trzewiach! Wraz z kilkoma przyjaciółmi założyliśmy zespół, żeby mieć z tego frajdę i podrywać dziewczyny, ha! I tak zaczęło się moje granie.

W twojej biografii można przeczytać, że Beale Street w Memphis była dla Ciebie „uniwersytetem bluesa”. Jak wyglądała nauka i praktyka w tym słynnym miejscu?

Przeprowadziłem się do Memphis na początku lat dziewięćdziesiątych, ponieważ chciałem dowiedzieć się więcej o muzyce i spróbować zarobić na życie jako zawodowy muzyk. Pierwsze kilka lat spędziłem na Beale Street chłonąc dźwięki i spotykając muzyków. To słynna muzyczna ulica, a w tamtych czasach można było tam usłyszeć bluesa, jazz, rock’n’roll czy soul każdej nocy i to w wykonaniu najlepszych artystów z okolicy! Dla młodego harmonijkarza wystarczyło być na scenie i mieć otwarte uszy, aby nauczyć się naprawdę wiele.

W twojej grze, oprócz tradycyjnych bluesowych fraz, słychać dużo funku czy soulu, masz też zupełnie odmienne od bluesa, jazzowe oblicze. Jakie są więc twoje fascynacje i wzorce muzyczne, skąd taka różnorodność?

Tak jak mówiłem, na Beale Street można było usłyszeć każdy rodzaj muzyki. Słuchałem Alberta Kinga, Prestona Shannona, Little Jimmiego Kinga, Pata Ramsey’a, Ruby’ego Wilsona, Jamesa Cottona, Dona McMinna, Butcha Mudbone’a, Mose’a Vinsona, Big Lucky Cartera, Barbary Blue, Mojo Buforda, Kenny’ego Browna i wielu innych grających bluesa w różnych klubach i wzdłuż ulicy. Charlie Wood, Calvin Newborn, Fred Ford i Rudy Williams grail jazz w King’s Palace. Wirtuoz harmonijki chromatycznej, Pete Pedersen grał każdy gatunek muzyczny w Center For Southern Folklore. James Govan and the Rum Boogie Band, The King Bees, Melinda Rodgers, Zeda śpiewali soul. Eric Gales, Kirk Smithhart i Corey Osborne i wielu innych grail blues-rocka. Typowy jamband – Free World – grywał w Blues City Cafe. The Dempseys grail rockabilly. Mógłbym tak jeszcze wymieniać, ale chyba już wiadomo o co mi chodzi. Tylu świetnych wykonawców grających każdej nocy. Muzyka była wszędzie! Występowałem na Beale Street przez wiele lat i w 2005 roku otrzymałem tytuł Beale Street Entertainer of The Year.

Sierpień i wrzesień to dla ciebie czas koncertowania po Polsce. Po twoim występie w Toruniu mieliśmy okazję się spotkać i pogadać. Jak podoba ci się w Polsce?

To moja pierwsza wizyta w Polsce i bawię się tu znakomicie. Dziękuję wszystkim za ich gościnę i to, że sprawiają, że czuję się tu jak w domu.

Jak odbierasz tutejszą publiczność?

Jest niesamowita. Mówiąc szczerze, jestem zaskoczony reakcją publiczności. Nie wiedziałem, że w Polsce jest tylu fanów bluesa. Ale teraz już wiem.

Czy Polacy czują bluesa?

Pewnie! Blues narodził się w Ameryce, ale po wielu podróżach coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że to dźwięki, które nie mają granic i stały się muzyką całego świata.

W czasie trasy po Polsce występujesz z zespołem Magdy Piskorczyk. Dodatkowo, w trakcie sierpniowego festiwalu Harmonica Bridge miałeś okazję spotkać sporo polskich muzyków. Jak współpracuje ci się z Magdą i co sądzisz o polskich wykonawcach?

Magda to wspaniała artystka i praca z nią jest prawdziwą przyjemnością! Jestem wdzięczny Magdzie i jej zespołowi za możliwość odwiedzenia Polski i wspólnego tworzenia muzyki. Spotkałem tu wielu znakomitych muzyków, jednak największe wrażenie zrobili na mnie moi bracia w harmonijce. Mogę nie być obiektywny, gdyż jest to mój instrument, lecz usłyszałem tu naprawdę wielu fantastycznych harmonijkarzy. Rzadko się zdarza, bym w trakcie moich podróży spotkał tak wielu utalentowanych, szczególnie młodych, harmonijkarzy w jednym miejscu. To dla mnie bardzo inspirujące.

Teraz pytanie, które ucieszy miłośników gadżetów harmonijkowych. Jakiego sprzętu używasz? Ulubione harmonijki, mikrofony, wzmacniacze?

Moje ulubione harmonijki to Golden Melody firmy Hohner. Ulubione wzmacniacze to Fender Pro Junior i Gibson Goldtone. Mikrofon zaś to fabryczny Astatic JT-30.

Co pomaga ci uzyskać Twój sound?

Wydaje mi się, że aby uzyskać świetne brzmienie należy słuchać mistrzów instrumentu i starać się uczyć od nich. Sam Myers był moim wzorem i wciąż słucham jego muzyki, dalej mnie inspiruje.

Może na koniec miałbyś jakąś radę dla grających na harmonijkach Czytelników Blues.pl? Słucham uważnie, bo może i mi się ona przydać.

Wskazówka, którą usłyszałem od starszych muzyków brzmi tak, że najpierw należy umieć wydobyć dobre brzmienie z instrumentu, a dopiero potem pozwolić by wzmacniacz, czy duże nagłośnienie przekazało ten dźwięk słuchaczom. Świetne brzmienie pochodzi w pierwszej kolejności od muzyka, dopiero później jest sprzęt.

I jeszcze jedna rada… Starzy mistrzowie mówili też zawsze, by wyrazić swoje brzmienie. Nie staraj się być kimś innym, bądź sobą. Mam nadzieję, że to pomoże…

Źródło: Blues.pl

Muzyczni podróżnicy, czyli Moreland & Arbuckle

opublikowano w dziale Polska

Niecały miesiąc temu kolejną polską trasę koncertową zakończyła amerykańska formacja Moreland & Arbuckle (fot. Paul Natkin, Michael Wilson) – specjaliści od surowego, bluesowego brzmienia podlanego porcją rockowej ekspresji. Na kilka miesięcy przed ich kolejną polską ekspedycją, o muzycznych podróżach grupy, sympatii do muzyki country i zespołu Queen, a także o ewolucji własnego brzmienia przeczytacie w zapisie rozmowy, jaką po jednym z koncertów, w ramach imprezy przedfestiwalowej Studenckiego Festiwalu Muzyki Bluesowej „Bluesroads” w Krakowie, specjalnie dla Blues.pl, przeprowadziły z zespołem Diana Głogowska i Asia Kołak:

Bluesroads Festival: To nie jest Wasz pierwszy koncert w Krakowie – graliście już u nas przed rokiem, czyż nie?

Moreland & Arbuckle: Tak i mieliśmy z tego dużo frajdy, zresztą tym razem także. Bardzo się ucieszyliśmy na wieść o kolejnym koncercie w tym mieście. Dobrze nas tu przyjmują.

BF: Jutro z kolei (27 kwietnia – przypis red.) gracie w górach, w Mszanie Dolnej.

M&A: To w górach?

BF: Tak, piękne miejsce.

M&A: To świetnie, tym bardziej, że pogoda sprzyja zwiedzaniu.

BF: Skoro już o tym mowa, mówi się, że Wasza muzyka to podróż przez najważniejsze miejsca na muzycznej mapie Ameryki – jest wśród nich Louisiana, Chicago… Czy nazwalibyście się muzycznymi podróżnikami?

M&A: Przed laty było dla nas ważne, żeby odwiedzić pewne rejony Stanów i miejsca istotne dla bluesa czy amerykańskiej muzyki w ogóle. Żeby lepiej zrozumieć o czym ta muzyka nam opowiada. Czy będziemy to interpretować dosłownie, czy trochę poetycko to już indywidualna sprawa odbiorcy, ale myślę, że tak, że można nas nazwać muzycznymi podróżnikami. Na pewno dużo jeździliśmy i jeździmy żeby grać naszą muzykę.

BF: Więc tego się trzymajmy, podróży dosłownej i tej nieco literackiej.

M&A: Chyba nie zliczę kilometrów, które przejechaliśmy po Stanach w ciągu ostatnich dwóch lat…

BF: Tak po prostu pakujecie bagaże, wskakujecie do jednego auta i ruszacie w trasę? Fantastycznie. Powiedzcie nam proszę… Na początku Waszej muzycznej drogi, kiedy zaczęliście wspólne koncertowanie, muzyka którą gracie nie była szczególnie popularna w Waszym rodzinnym Kansas. Czy po latach to się zmieniło?

M&A: Kiedy zaczynaliśmy grać byliśmy chyba jedynymi młodymi chłopakami grającymi w naszym regionie surowego bluesa z Mississippi… no może poza nami była jeszcze jedna osoba. Takie granie nie było wtedy szczególnie popularne, ale chyba rzeczywiście, po latach trochę się to zmieniło. Dziś na nasze koncerty na własnym terenie przychodzą ludzie, którzy dziesięć lat temu nie pomyśleliby nawet żeby posłuchać takiej muzyki, więc świadomość takiego brzmienia z pewnością się poprawiła.

BF: Nie było strachu kiedy zaczęliście u siebie grać takiego bluesa, niepokoju, że nie traficie do publiczności?

M&A: Nie, po prostu graliśmy muzykę, którą chcieliśmy grać, nie bacząc na nic. To była moja muzyka.

BF: A jak się Wam zaczynało grać wspólnie, łatwo było się dogadać?

M&A: Bardzo i tak jest do dziś, może dlatego nadal ciągniemy ten wózek. Od początku układa się między nami…

BF: Trzymając się tematyki podróżniczej, nie możemy nie zapytać o Waszą wyprawę do Iraku. Skąd pomysł na taką destynację?

M&A: Poproszono nas o wzięcie udziału w tej trasie, to nie był nasz pomysł. Całość wymyślił promotor, który składał tamten wyjazd. My mieliśmy tylko szczęście się na niego załapać.

BF: Wahaliście się?

M&A: I to jak. Mówiąc szczerze trochę się biliśmy z myślami – w końcu mieliśmy znaleźć się w strefie wojny, w miejscu w którym ludzie – mówiąc delikatnie – nie przepadają za Amerykanami. Właściwie to chcą ich zabić… Ale pomijając strach było to niesamowite przeżycie i koniec końców jesteśmy szczęśliwi, że udało się nam je przeżyć – jakkolwiek by to nie brzmiało.

BF: Jak na Wasze granie reagowali żołnierze?

M&A: Reakcje były bardzo pozytywne. Nie wszystkie z tamtych irackich koncertów miały zabójczą frekwencję, głównie dlatego, że kiedy graliśmy część żołnierzy nie miała już siły na nic innego poza snem, ale słyszeliśmy wiele komplementów. Głównie w stylu: „na te kilka godzin pomogliście mi zapomnieć o tym miejscu”. Kiedy się gra dla tak specyficznej publiczności, w tak niecodziennym miejscu, trudno wyobrazić sobie lepszy komplement.

BF: O tym, że graliście już w Polsce wiemy. Czy w czasie tych podróży trafiliście na młodych, obiecujących wykonawców czy zespoły, których muzyka wpadła Wam w ucho?

M&A: Boogie Boys! Ale oprócz muzyków zwróciliśmy uwagę na fanów bluesa, szczególnie tych młodszych, którzy na muzykę reagują dużo lepiej niż ich amerykańscy koledzy.

BF: W Waszej muzyce słychać sporo elementów – jest tam rock, blues, trochę country. Wasz stosunek do tego ostatniego składnika najbardziej nas interesuje.

M&A: Dla nas country to Hank Williams, Johnny Cash… W Stanach, co często się podkreśla, za najważniejszy składnik country uważa się muzykę bluegrass. Dla mnie country to tak naprawdę korzenna muzyka białej Ameryki, podczas gdy blues to korzenna muzyka czarnej Ameryki – jeśli możemy się tak wyrazić. Dorastaliśmy słuchając country, to były popularne dźwięki.

BF: A czego słuchali Wasi rodzice, gdy byliście dziećmi?

M&A: Głównie klasycznego rockowego radia. The Who, Led Zeppelin, Rolling Stones, Deep Purple… U Was też mówi się na to klasyczny rock?

BF: Dokładnie.

M&A: Na tym sie wychowaliśmy, ale ciągle odkrywamy nową muzykę – nawet w obrębie klasycznego rocka. Niedawno na przykład odkryłem grupę Queen, nie wiedziałem, że byli tak dobrzy!

BF: Mówicie o odkrywaniu nowej muzyki, szukaniu nowych brzmień. Czy to znaczy, że muzyka Waszego zespołu może w przyszłości przejść gruntowne zmiany?

M&A: Myśle, że nasza muzyka ewoluuje, a to co gramy dziś mocno zmieniło się względem tego, co graliśmy na początku, tylko z gitarą i harmonijką w duchu akustycznego Delta bluesa. Ale co dla nas ważne to to, że nawet jeśli ewoluujemy i dodajemy nowe brzmienia, w centrum całości pozostaje muzyka, z którą zaczynaliśmy, to ona jest podstawą. Więc pewnie za pięć czy dziesięć lat także będziemy brzmieli nieco inaczej, ale mam nadzieję, że nasi fani znajdą w tym graniu to, co na samym początku sprawiło, że zaczęli nas słuchać.

BF: Jaki był najlepszy koncert, który zagraliście? Melomani często wspominają: „To był najlepszy koncert na jakim byłem!”. Czy muzycy mają podobnie?

M&A: Mogę powiedzieć o najlepszych koncertach jakie graliśmy w Europie. Jeden rok temu w Warszawie, drugi także rok temu gdzieś w Niemczech. Doskonale pamiętam tamte dwa, to były niesamowite wieczory.

BF: Jakieś muzyczne marzenia, coś co dotyczy Was jako zespołu?

M&A: Chyba wszyscy zgadzamy się z tym, że chcielibyśmy móc dobrze żyć z grania muzyki, którą kochamy. Raczej nie myślimy o sławie – to niesie za sobą cały pakiet nowych problemów, których nam nie potrzeba...

BF: Wielkie dzięki za ciekawą rozmowę!

M&A: Dziękujemy.

Źródło: Blues.pl

Otis Clay „Live!”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

11 lipca w Olsztynie, w ramach Olsztyńskich Nocy Bluesowych wystąpi Otis Clay – to już wiecie. Ja chciałbym opowiedzieć Wam o czymś, o czym być może dotąd nie słyszeliście.

Każdy muzyk ma chyba w swojej dyskografii tę jedną, szczególną płytę, która bardziej niż wszystkie inne wyraża jego muzyczne „ja”. Album, na którym brzmi lepiej niż kiedykolwiek wcześniej i kiedykolwiek później – jakby mocniej, jakby intensywniej. Album, za który przede wszystkim kochają go fani. Otis Clay też ma w dorobku taką płytę, tyle że mało kto ją słyszał…

„Live! Otis Clay” – na taki tytuł można się natknąć przeglądając jego dyskografię na internetowych stronach poświęconych muzyce soul. Na specjalistycznych forach pojawia się nieco więcej informacji – „(…) album koncertowy, zarejestrowany w Japonii i tylko tam wydany”. Trochę mimowolnie taki opis kieruje nas od razu do płyty „Soul Man: Live In Japan” wydanej przez wytwórnię Rounder i łatwo dostępnej na kompaktowym krążku. Ale to nie ten koncert. Z wywiadu jaki dla Petera Jocobsa z belgijskiego magazynu „Back To The Roots” udzielił Billy Price – biały soulowy wokalista i miłośnik talentu Clay’a – dowiadujemy się, że na rynku ukazały się dwa zapisy japońskich koncertów Otisa. Jak mówi Price: „Byłem wielkim fanem Clay’a, szczególnie po tym, jak Denny Bruce wręczył mi kasetę magnetofonową, na którą nagrał jego pierwszy japoński album. Bo były dwa. „Soul Man: Live In Japan”, którym zachwyca się wielu fanów to nie ten, o którym myślę. Był inny, wcześniejszy, wydany przez JVC i to właśnie on jest niesamowity. Ta kaseta spędzała w moim odtwarzaczu całe miesiące, bez przerwy.”

Bogatsi o tę wiedzę wracamy na soulowe fora, już wiemy czego szukać i na co zwracać uwagę. Szperanie daje efekty – pojawiają się nowe informacje. Popularny „Soul Man: Live In Japan” został zarejestrowany 22 października 1983 roku podczas występu w Yubin Chokin Hall w Tokio. Clay’owi towarzyszyła wtedy słynna sekcja Hi Records – Teenie Hodges na gitarze, Charles Hodges na organach, Lerroy Hodges na basie i Howard Grimes na perkusji. Zespół brzmi wyśmienicie, a stojący na jego czele śpiewak wspina się na wyżyny głosowych możliwości. Ponoć kilka miesięcy przed tym koncertem Clay przeszedł poważny samochodowy wypadek, ale chyba zdążył o nim zapomnieć, bo trudno wyobrazić sobie, żeby mógł brzmieć lepiej.

A jednak… 11 i 13 kwietnia 1978 roku w Toranomon Hall w Tokio był jedynym soulowym wokalistą, jaki liczył się na świecie – takie przynajmniej wrażenie roztoczył ze sceny i z łatwością zahipnotyzował publiczność. Pomógł mu w tym własny zespół, ten z którym regularnie pokazywał się w Chicago. Soulowego beatu pilnowali tam dla niego Tony Coleman na bębnach i młodziutki wówczas Russell Jackson na basie, na gitarze grał Leonard Gill, w sekcji dętej zasiadał Orville McFarland. Dzięki nim Otis Clay mógł błyszczeć i z tej możliwości korzystał. Dziki, nieokiełznany, nieustraszony – przez ponad 110 minut śpiewał tak, jakby od tego zależało jego życie, jakby jutra miało nie być.

Mówi się często, że wielki idol Clay’a, O.V. Wright, był wyjątkowym wokalistą, bo w każdym z wyśpiewanych przez niego słów słychać było namacalny, fizyczny ból. Podczas tych dwóch nocy w Tokio ból słychać było w głosie Clay’a. Kiedy w bluesowym „I Can’t Take It” zbliżył się do refrenu, wydawało się, że jest już na kolanach, zmiażdżony przez kobietę, która chce go opuścić. Muzyka zrobiła się cichsza, a on śpiewał jakby ostatkiem sił, jakby zbierając się do stawienia czoła fatalnej prawdzie. Majstersztyk, esencja głębokiego soulu. W „Let Me In” pokazał się inaczej – jako kochanek, który zaczyna flirt. Trochę z nadzieją, że będzie dobrze. I znów, te emocje słychać w głosie. Wiara, nadzieja, miłość – niby banał, ale w orkiestrowej konwencji oderwały publiczność od ziemi.

Oczywiście w Toranomon Hall nie zabrakło dynamicznego soulu. Pulsujące „Turn Back The Hands Of Time” mknie przed siebie i w jego rytmie Clay schodzi ze sceny, ale po owacji na stojąco wraca na nią równie dynamicznie. Wywołujące go chórki i linia basu, którą zna każdy miłośnik klasycznego soulu powodują euforię Japończyków. Gdy do głosu dochodzi sekcja dęta wiadomo już na pewno – przyszła pora na „Trying To Live My Life Without You”. To, co na singlu trwało jedynie dwie i pół minuty, tu przeradza się w dziesięciominutową fetę. Są improwizacje, muzyczny cytat z pickettowego „In The Midnight Hour”, a publiczność skanduje O-T-I-S!, O-T-I-S!, O-T-I-S! Wyjątkowa noc powoli dobiega końca. Gdy wybrzmiewają ostatnie takty „I Die A Little Each Day” gasną światła i zapada cisza, jedyna muzyka, która może dorównać temu, czego podczas tych dwóch wiosennych dni doświadczyła Japonia.

Czy to możliwe, że taki diament pozostał praktycznie nieznany szerszej publiczności? Tak wyszło. W 1978 album „Live! Otis Clay” wydano w Japonii jako podwójny longplay, który nigdy nie doczekał się europejskiego czy amerykańskiego wydania. Kiedy na rynku pojawiły się krążki kompaktowe koncert trafił na nowy nośnik, ale w wersji mocno okrojonej. Jeśli dobrze liczę ucięto ponad pół godziny muzyki, przetasowano też nieco kolejność utworów. Ponoć japońskie wydanie można było przez jakoś czas kupić w Holandii, jako dalekowschodni import. W 1996 roku – na licencji japońskiego Victora – koncert wydano w Brazylii, znowu w wersji okrojonej. Oba wydania są dziś praktycznie nie do zdobycia – na rynku wtórnym widziałem tę płytę tylko raz, oczywiście za słuszną cenę. Z drugiej strony pojawia się paradoks. Szukamy czegoś co przyniesie genialne dźwięki po to, by podczas ich słuchania żałować, że producent zabrał nam tyle wspaniałej muzyki, kto wie czy nie najsmaczniejsze kąski. Ale ponoć lepiej mieć trochę, niż wcale. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem jest longplay, ten oryginalny japoński rarytas. Do niego potrzeba już tylko wygodnego fotela i zamkniętych oczu – wtedy zaczyna działać magia.

Przemek Draheim

P.S. O ile kiedyś o młodych ludziach mówiło się „pokolenie MTV”, o tyle dziś niepodzielnie rządzi youtube.com. Może dobrze, bo dzięki niemu tej płyty posłuchać może każdy, kogo interesuje soul. Serdecznie dziękuję JigzagKT z Japonii, który na swoim profilu – w dźwięku wysokiej jakości – udostępnił dla Was ten album w obszernych fragmentach. Z niego, poniżej, „I Can’t Take It” – klasyczny soul, który rzadko kiedy brzmi lepiej niż zabrzmiał wtedy, w 1978 roku w tokijskim Toranomon Hall.

Wydawca: Victor
Posłuchaj: www.youtube.com/JigzagKT

Mofo Party Band w Toruniu

opublikowano w dziale Polska

14 lipca toruński Lizard King stał się regionalnym zagłębiem West Coast Bluesa, a to za sprawą koncertu grupy The MoFo Party Band. Nie była to pierwsza wizyta kalifornijskiego zespołu w Polsce, lecz tym razem bracia John – harmonijka ustna i wokal – i Bill – gitara elektryczna – Cliftonowie (fot. Michel Verlinden, www.pbase.com) pojawili się z nową sekcją rytmiczną. Nowi muzycy, mimo że związani z MoFo dopiero od czterech miesięcy, zdążyli już wpisać się w styl zespołu. W kilkanaście minut po godzinie 20:00 zatrzęsły się ściany klubu – The MoFo Party Band rozpoczęli swój koncert.

Już pierwsze dźwięki pokazały ponad dwudziestoletnie doświadczenie sceniczne braci Clifton. Potężny dźwięk harmonijki, smakowita gitara, raz delikatna, raz zadziorna, no i młoda sekcja rytmiczna wprowadzająca słuchaczy w dwunastotaktowy trans. Panowie grali, a atmosfera robiła się coraz gorętsza. Czy można chcieć czegoś więcej? Owszem. The MoFo Party to nie tylko świetni muzycy, ale i znakomici showmani, co zresztą pokazali w Toruniu. Kto powiedział, że gitarzysta musi grać będąc na scenie? Bill Clifton nie lubi takich ograniczeń. Gdy na scenie zrobiło mu się zbyt ciasno zeskoczył z niej i kontynuował solówkę spacerując między stolikami. Gdy już zwiedził cały klub przysiadł się do pięknej nieznajomej i zaczął grać tylko dla niej… Jego brat także nie próżnował. W czasie gdy śpiewał i grał na harmonijce przemieszczał się po całej scenie, tańczył, klaskał, a między piosenkami opowiadał zabawne historie, głównie dotyczące relacji damsko-męskich. Aby zrobić jeszcze lepsze wrażenie na polskiej publiczności starał się też mówić w języku mieszkańców grodu Kopernika i całkiem dobrze mu to wychodziło. Samym muzykom też występ się podobał, gdyż co jakiś czas któryś z nich przestawał grać, wyciągał aparat i robił zdjęcia kolegom i publiczności. Harcom na scenie nie było końca. Panowie z MoFo popisali się umiejętnościami niemal akrobatycznymi gdy na gryfie basu przechadzały się nie palce basisty, lecz stojącego za nim Billa, zaś gryf gitary obsługiwany był przez lewą rękę Johna. Kawałki, które bardzo dobrze brzmiały na płycie zyskały w tej oprawie wiele na mocy i atrakcyjności.

Mimo, że obecny skład funkcjonuje od niedawna, to jednak formacja działa jak dobrze naoliwiona machina. Muzycy wzajemnie uważnie się słuchali, reagując na każdy swój ruch, czy wydany dźwięk. Gitara basowa i perkusja dawały muzyce niezwykły drive, podkreślając poczynania, a nawet ruchy pozostałych muzyków. Przykładowo, nagły wyrzut nogi, czy ręki Johna zbiegał się w czasie z równie mocnym uderzeniem talerzy. Dobre zgranie najłatwiej było dostrzec przy operowaniu dynamiką przez muzyków. Chłopcy grali tak głośno i energicznie, jakby to miał być ich ostatni koncert, by znienacka, w tym samym momencie przejść do szeptu. Wtedy też John mógł pozwolić sobie na to, by zejść ze sceny i pośpiewać bez mikrofonu, wprost do publiczności, której przedstawiciele byli na wyciągnięcie ręki. Dzięki świetnej grze dynamiką MoFo po mistrzowsku dozowali napięcie, utrzymując zadowolenie słuchaczy na najwyższym poziomie. Prawdziwie popisał się John Clifton gdy zaczął grać na swojej harmonijce krótki, szybki i energiczny riff, a następnie powtarzał go w kółko przez ładnych kilka minut, podkręcając już i tak gorącą atmosferę oraz wprowadzając siebie i słuchaczy w rytmiczny trans.

Jednak dla równowagi, oprócz numerów gorących jak lawa wulkanu potrzebne są chwile spokojniejsze. I takie się znalazły. Powolny, rozlany blues pod koniec koncertu ujawnił w jak różnych klimatach sprawdza się MoFo, częstując słuchaczy wyśmienitymi, przepełnionymi emocjami solówkami.

Takie rzeczy dzieją się, gdy na scenie (lub w jej okolicach) pojawi się czwórka dobrych muzyków. A gdyby zamiast kwartetu wystąpił kwintet? Tego też mogli doświadczyć Torunianie, gdy na scenę zaproszony został znakomity bydgoski harmonijkarz, Michał „Cielak” Kielak. W ostatnim z planowanych utworów, a także w późniejszych bisach można było słuchać dwóch potężnie brzmiących harmonijek, żywiołowo improwizujących, a często grających unisono. Dwaj harmonijkarze nie tylko sobie wzajemnie nie przeszkadzali, ale doskonale współpracowali i uzupełniali się. Było to mocne zakończenie znakomitego koncertu. Oczywiście zawsze musi być „ale”… Gdyby akustycy odrobinkę skręcili poziom decybeli, granie było by o wiele czytelniejsze, a przez to i smakowitsze. Może następnym razem?

Maciek Draheim

Premierowa płyta Gienek Loska Band

opublikowano w dziale Polska

21 listopada trafiła do sklepów wydana przez Sony Music premierowa płyta Gienek Loska Band (fot. Michał Korta). Album zwycięzcy telewizyjnego programu „X Factor” wyprodukował Maciej Muraszko – znany fanom jazzu, muzyki teatralnej i filmowej, na co dzień szef zespołu Psychodancing, grającego z Maciejem Maleńczukiem, który na płycie pojawia się w roli gościa specjalnego w utworze Williego Dixona „Can’t judge book”. „Hazardzista”, bo taki jest tytuł longplay’a, którego jednym z patronów medialnych jest Blues.pl, to jak mówi wydawca z jednej strony lekcja klasycznego rock’n’rolla, wywiedzionego od Allman Brothers i Led Zeppelin, a z drugiej wierność własnym korzeniom – słyszalna w postacie motywów ludowych i wschodniego zaśpiewu Loski.

O stosunku Gienka Loski do nowej płyty, do muzyki w ogóle i o tym, czy rock’n’rollowcem można być na pół etatu możecie przeczytać poniżej, w rozmowie z Gienkiem Loską i Andrzejem „Makarem” Makarewiczem z Gienek Loska Band.

Jak połknąłeś rockowego bakcyla?

Gienek: Moją pierwszą muzyczną fascynacją był zespół Scorpions, taka z pozoru tandetna kapelka. Mniej więcej w tym samym czasie przyszła pierwsza miłość, więc musiałem chwycić za gitarę. A potem okazało się, że jestem nietuzinkowy, bo ludzie chcą mi za granie płacić.

Rozumiem, że to miało miejsce jeszcze w Grodnie?

Gienek: Nie. Ja nie jestem z Grodna, ale z Białoozierska w okręgu brzeskim. Do Grodna pojechałem się uczyć. Dostałem się do klasy gitary w szkole, która kształciła pracowników kultury. Nie ważne, czy gitara, czy nie gitara – po czymś takim zawiozą cię na wieś, dadzą ci jakiś fundusz na zorganizowanie domu kultury czy kółka i masz zasuwać.

Nie zostałeś nigdy kierownikiem domu kultury, bo poznałeś Makara. Uczył się w tej samej szkole?

Gienek: Tak. Poznaliśmy się i założyliśmy Seven B. Byłem wtedy zupełnie ciemny, umiałem tylko wrzeszczeć. Przechodziłem też fascynacje różnymi wokalistami – Plantem, Gillanem, na początku Janis Joplin. O dziwo, tych wszystkich czarnych skal nauczyłem się właśnie od niej. Obracaliśmy się w Grodnie w towarzystwie ludzi, którzy myśleli podobnie do nas, sami coś tworzyli, więc cały czas rodziły się jakieś pomysły i po pół roku wspólnego grania nagraliśmy płytę. Bardzo bezpośrednią, bezobciachową. Zamierzamy nawet wydać jej reedycję, bo to nieprzeciętna rzecz.

Skoro tak dobrze wam szło – debiut płytowy, fajne towarzystwo – dlaczego zdecydowaliście się wyjechać?

Gienek: Nie zdecydowaliśmy, to był przypadek. Zostaliśmy zaproszeni na festiwal Basowiszcza do Gródka i parę innych koncertów w Polsce. No i zostaliśmy.

Dlaczego?

Gienek: Pojęcia nie mam. Byliśmy żądni nowych wrażeń, rockandrolla, wszystkiego po trochu…

Jak trafiliście do Krakowa?

Gienek: Kumpel nas zaprosił. Przyjeżdżajcie, powiedział, będziecie waletować u mnie w akademiku – no to przyjechaliśmy. Zostaliśmy w Krakowie, bo tam mogliśmy grać na ulicy.

I nigdy nie myśleliście o powrocie?

Makar: Ja to jestem taki, że jak już podejmę jakąś decyzję, to na sto procent, nie ma planu B. Oczywiście, były chwile zwątpienia, czasami klepaliśmy biedę i zastanawiałem się: Po cholerę mi to wszystko? Przecież jesteśmy na tyle inteligentni, że moglibyśmy być stomatologami, albo… Jakie zawody znasz?

Gienek: Ja mógłbym zrobić licencję spawacza.

Makar: O, właśnie, Gienek zrobiłby licencję spawacza, ja mógłbym być stomatologiem i na pewno wychodzilibyśmy na tym finansowo lepiej. Ale był band i nie braliśmy jeńców. Nie można być rockandrollowcem na pół etatu. A my wyrabialiśmy normę z nadgodzinami. (śmiech)

Czego uczy granie na ulicy?

Makar: Przede wszystkim pokory. Powie ci też prawdę o tobie – jeżeli jesteś dobry, to zarobisz, ale jeśli jesteś do bani, nikt ci nie będzie płacił. Ulica to najlepsza weryfikacja, bo nikt nie zmusza ludzi, żeby stali i słuchali. Albo im się podoba, albo nie. Nie ma stanu pośredniego.

A kiedy się podoba to sporo można zarobić? W sumie wygląda to na szybkie i łatwe rozwiązanie – bez dzielenia się z menedżerem, wytwórnią, organizatorem koncertu…

Makar: Może i tak, ale nam nigdy nie chodziło wyłącznie o kasę. Nawet teraz, kiedy nie musimy grać na ulicy, planujemy serię takich koncertów.

Gienek: To jest fajne sitko. Coś masz – zarobisz. Nie masz – nie zarobisz. A żeby nie być rozpoznanym, mogę się przebrać za mima, albo za Myszkę Miki. I wypełnić płuca helem.

Makar: Często nasze granie na ulicy to były regularne koncerty, gdzie tłum zbierał się i tańczył, domagał się bisów. Czym to się rożni od klubowego grania?

Może tym, że w klubie nie ryzykujecie, że ktoś chluśnie na was z okna wodą.

Gienek: Tylko raz zdarzyło nam się coś takiego, w Warszawie. I nie było wtedy dyngusa…

Makar: Stanęliśmy pod nieodpowiednim oknem.

Co takiego wydarzyło się w 2006 roku, że Seven B przestał istnieć?

Gienek: Ja odszedłem z zespołu. Zgodnie z teorią ewolucji stosunków międzyludzkich musiało dojść do samooczyszczenia. Po prostu zmęczenie materiału.

Makar: To prawda, byliśmy sobą zmęczeni. Były jeszcze jakieś koncerty, ale mieliśmy coraz mniej pieniędzy i zastanawialiśmy się, dlaczego to nie działa. Może to nie jest to? Po rozpadzie Seven B przez chwilę miałem nowy zespół, power trio Bum Bum Brothers i nawet całkiem dobrze nam szło. Ale poczułem, że muszę wykonać tak zwany reset. Każdy w życiu ma swój Tybet, dla mnie była nim Szkocja.

Ale wróciłeś. Kto wykonał pierwszy telefon?

Gienek: Moderator. Nasz wielki przyjaciel, najlepszy właściwie, czyli Rafał Basista, który teraz pisze książkę o naszej kapeli. Uważamy go za nieoficjalnego członka zespołu, to nasz dobry duch. Znam Rafała i jego podchody, Rafał zna Makara i jego podchody, a Makar zna Rafała i mnie. (śmiech) Musieliśmy wysłać sobie nawzajem parę informacji, spędzić kilka wieczorów na Skypie. Przy czym wprost o wspólnym graniu nie rozmawialiśmy, tylko ocieraliśmy się o ten temat. Ale udało się.

Debiut płytowy Gienek Loska Band to materiał zbierany przez lata, czy świeżynki?

Gienek: Trochę rzeczy uzbieranych i parę utworów napisanych na hura.

Makar: Jest „Jasiek”, a więc białoruska piosenka ludowa, którą graliśmy jeszcze z Seven B. Są rzeczy, które Gienek zrobił solo, ja też przywiozłem jakieś pomysły…

Gienek: Przywiozłeś w pierony pomysłów! Gdyby Makar nie wrócił, nie dałbym rady. Wymiana pomysłów musi być, twórczy konflikt interesów.

Kłócicie się?

Gienek: Nie. Każdy robi swoje.

Makar: Może jesteśmy trochę doroślejsi? Podczas nagrywania tej płyty były konflikty, ale nie rzucaliśmy się sobie do gardeł, co wcześniej mieliśmy w zwyczaju, tylko próbowaliśmy znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Świetnie się złożyło, że producentem albumu był Maciej Muraszko, który jest człowiekiem spoza rock’n’rolla, a więc potrafił wychwycić to, czego my nie zauważamy, bo za długo to już gramy i za dużo tego słyszeliśmy.

Dlaczego właśnie jego zaprosiliście do studia?

Makar: Chcieliśmy mieć kogoś zupełnie z innej beczki, bo rockowi producenci w Polsce są…

Gienek: …tendencyjni.

Makar: Wszystkie te zespoły może brzmią i ładnie, ale tak samo. A nam zależało na stworzeniu czegoś ciekawego. Nie wiem, czy ta płyta jest superfajna, ale na pewno jest ciekawa. To na pewno najbardziej słowiańska z płyt, które razem z Gienkiem nagraliśmy, takie muzyczne odwołanie do ułańskiej fantazji. Postaraliśmy się też o niebanalne teksty i chcemy, żeby były zrozumiane. Dopiero po paru latach spędzonych na Wyspach odkryłem wynalazek, który wcześniej mógłby dla mnie nie istnieć, czyli teksty właśnie. Posłuchałem z uwagą o czym śpiewają wykonawcy, których uwielbiałem i stwierdziłem, że to wszystko jest o czymś.

Gienek: Jeśli chcesz coś powiedzieć, tak po prostu, patrząc temu komuś w oczy, to mów to w języku, który będzie zrozumiany.

Po „X-Factor” masz szansę powiedzieć, co ci leży na sercu, milionom ludzi. Ale z tekstu „Głupiej gówniary” wynika, że mierzi cię już trochę ta sława.

Gienek: Wiesz, można mieć lepszy lub gorszy dzień, ale tę piosenkę akurat napisał Makar. Chociaż muszę przyznać, że tak trafił mój gust, że przeczytałem raz ten tekst, wyszedłem na scenę i go zaśpiewałem. Nie musiałem się uczyć.

Swoją drogą, ciekaw jestem, czego mógł cię nauczyć Czesław Mozil, twój opiekun w „X-Factorze”? W porównaniu z nim jesteś przecież starym wyjadaczem.

Gienek: Czesław dzwonił do mnie dwa dni przed nagraniem i mówił: Gienek, mam tu trzy utwory do wybrania. Ten pasi? A jak już wychodziłem śpiewać, miał do mnie pełne zaufanie… To niesamowity koleś. Po tym jak wrócił z Danii, nie ma wsi, ani miasteczka, nie ma Bochni, ani Brzeska, gdzie by nie zagrał. Natargał się tych swoich gratów po Polsce, dlatego ma taką krzepę. (śmiech) Jesteśmy z jednej bajki.

Wybiegacie myślami gdzieś dalej? Poza tę płytę?

Gienek: Oczywiście, a myślisz, że po co ja to wszystko zaczynałem? Mam tyle w głowie… Za pół roku będę miał na materiał na kolejne dwie płyty. Ja chcę to robić, kocham to.

Źródło: www.gienekloskaband.pl

Bluesowa twarz Opus3

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Audiofile kochają szwedzką oficynę Opus3 Records za najwyższej jakości brzmienie wydawanych przez nią płyt; melomani za muzyczne perełki, których trudno szukać w katalogach innych wytwórni. I jedno i drugie przypaść powinno do gustu miłośnikom bluesa, którzy na liście wydanych przez Opus3 albumów znajdą dla siebie dużo dobrego.

O albumie „Southward Bound” gitarzysty B.B. Driftwooda już pisaliśmy, ale jest okazja do powtórki – magazyn miłośników audio „HiFi i muzyka” przyznał temu krążkowi wyróżnienie wraz z rekomendacją w kategorii „Płyta roku”. Trzeba się cieszyć, bo nie jest to mainstreamowe granie, za to coś, co na pewno spodoba się miłośnikom delikatnego, rootsowego kołysania spod znaku Erica Bibba, który – nawiasem mówiąc – pojawia się tu w roli muzyka sesyjnego z dwunastostrunową gitarą na kolanach.

Eric Bibb to zresztą flagowy bluesman w barwach Opus3, z kilkoma solidnymi krążkami za pasem. Ten najnowszy to nagrana solo płyta „Blues, Ballads and Work Songs”, ale starsze rzeczy także warte są uwagi. Ot choćby „Spirit & The Blues”. Płyta, podobnie jak wszystkie inne produkcje wytwórni, ma w książeczce albumu taką adnotację: „Opus3 to mała, niezależna szwedzka wytwórnia płytowa, która skupia się na ponadczasowej akustycznej muzyce, na jazzie, folku, muzyce klasycznej. Naszym celem jest reprodukcja głosów i dźwięku instrumentów w sposób jak najbardziej naturalny się da”. I rzeczywiście, na dobrym sprzęcie, w utworach takich jak „In My Father’s House” czy „Lonesome Valley” doskonale to słychać.

Nie gorsze brzmienie wyciśniemy z kolumn czy słuchawek za sprawą najnowszego dziecka szwedzkiego katalogu, albumu „All Around Man”, który swoim pseudonimem firmuje Bottleneck John – prywatnie Johan Eliasson. Nasz bohater przygodę z muzyką zaczął bardzo wcześnie. Jego dziadek, na starym kasetowym rekorderze, nagrywał pierwsze występy Johana, gdy ten miał zaledwie trzy lata. Babcia z kolei zachęcała go do śpiewania i dawała pierwsze lekcje wokalu – materiałem do nauki były szwedzkie melodie ludowe, ale też tradycyjne pieśni spirituals, „Amazing Grace” czy „Swing Low, Sweet Chariot”. Z tamtych inspiracji wynika miłość Bottleneck Johna do akustycznego bluesa z lat dwudziestych i trzydziestych. Jak sam mówi: „(...) żadne inne dźwięki nie dotykają mojego serca i duszy jak te stare nagrania”. Może dlatego jego pieśni spirituals, hokum songs czy akustyczne country-bluesy – bez względu na to, czy wykonuje je solo, tylko z metalową gitarą na kolanach, czy w duecie lub w większym składzie – brzmią bardzo prawdziwie zdając się być jego naturalnym środkiem wyrazu. Polska publiczność miała już dwukrotnie okazję posłuchać Bottleneck Johna na żywo, ostatni raz w 2010 roku podczas festiwalu Toruń Blues Meeting. W specjalistycznych radiowych audycjach były też okazje, żeby posłuchać jego wcześniejszych płyt. Mnie, tamte wydane własnym sumptem albumy zawsze przekonywały muzycznie, ale zawsze też żałowałem, że tak znakomity wokal nie doczekał się pięknie nagranej sesji. I o to jest. Całość, jak przystało na reputację Opus3 brzmi wyśmienicie i została wydana na złotym krążku z adnotacją Super Audio CD na pudełku – a więc na płytce umożliwiającej obcowanie z jeszcze lepszą jakością dźwięku niż pozwala na to tradycyjne CD. Dla miłośników mocnych głosów z najwyższej półki i akustycznego bluesa z gitarą slide w roli głównej „All Around Man” to płyta, którą warto mieć pod ręką, dla czystej przyjemności słuchania, ale też świadomości (trochę snobistycznej, ale na pewno miłej) tego, jak dobrze może zabrzmieć nasze domowe stereo.

Przemek Draheim

Wydawca: Opus3 Records / Dystrybucja: Audio Forte
Posłuchaj: www.opus3records.com

The Moongang „Taxi”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Pod dom podjechało właśnie żółte auto z numerami bocznymi „1313”, a w nim sześć muzycznych osobowości, które zapraszają słuchacza do środka, by razem z nimi odbył podróż po ich pasjach i muzyce, właśnie taką muzyczną taksówką. Takie serialowe skojarzenia mogą przyjść do głowy po włączeniu krążka zespołu The Moongang. Muzycy prezentują na płycie autorski materiał stanowiący przegląd tego, co ich porusza i fascynuje. A że mamy do czynienia z osobowościami o różnym podłożu muzycznym, to i ich inspiracje są bardzo różnorodne. Znajdziemy tu coś z bluesa, sporo soulu, trochę rocka, nieco jazzu, mnóstwo funky i elementy innych stylów. Znajdzie się nawet coś dla miłośników scratchowania. Wydawać by się mogło, że taka wielość gatunków i form, z których Moongang czerpie, może sprawić, że całość stanie się eklektyczna i ukaże pewne niezdecydowanie muzyków. Tak jednak nie jest! Zespołowi udało się połączyć to wszystko w jedną harmonijną i spójną całość, jednocześnie częstującą słuchacza wieloma muzycznymi smakami. A wszystkie wyborne. Płyta jest nowoczesna w brzmieniu oraz aranżacjach i mimo, że czerpie z dobrze znanych źródeł, wydaje mi się inna od wszystkiego, co do tej pory słyszałem. Nowatorstwo i muzyczna odwaga opłaciły się. Żeby jednak takie przedsięwzięcie się udało, potrzebni są muzycy, którzy udźwigną tak różnorodny materiał. Sekcja rytmiczna niesie każdy kawałek, bas wbija w fotel, a perkusje trzyma równy puls. Panowie Góra i Kozłowski wykonali naprawdę kawałek dobrej roboty, nadając utworom groove, dzięki któremu aż chce się bujać. Często dołącza do nich Marcin Wądołowski, który sprawdza się równie dobrze jako akompaniator, jak i gitarzysta prowadzący, mogący mocnym riffem czy ciekawą solówką dodać smaku każdej kompozycji. Dla brzmienia The Moongang nieodzowne są także klawisze Huberta Świątka, które nadają klimatu tworząc dźwiękowe tła i wstawki do muzyki z krążka. Bardzo dobrze brzmi też wokal Joanny Knitter, szczególnie w jedynej na płycie kompozycji śpiewanej w języki polskim – „Ty”. Jej umiejętności słychać też w częstych partiach unisono z instrumentami! Głos brzmi wtedy bardzo zaskakująco. Potrzeba niezłych umiejętności, żeby zrobić to czysto, ale tutaj się udało, a ściana dźwięku wręcz atakuje słuchacza! Bawią się tak też sami instrumentaliści. Moim faworytem jest jednak Romek Badeński ze swoją harmonijką. To, co wyprawia na tej płycie wymaga prawdziwej wirtuozerii. Szybkie frazy, płynące pasaże, a to wszystko z częstym wykorzystaniem bardzo trudnej i zaawansowanej techniki overbending. Romek opanował te dźwięki tak dobrze, że czasem ciężko usłyszeć, kiedy wykorzystuje te kosmiczne techniki. W jego zagrywkach słychać sporo bluesa i czerpanych z niego klasycznych zagrywek, ale nawet więcej jest tych nowoczesnych, jazzujących i funky’ujących. Podobać też może się brzmienie jego harmonijki, tak różne od tego, które zostało ustalone w drodze rozwoju bluesowej tradycji. Harmonijkarz nie boi się używać elektronicznych efektów, aby dźwięk jego harmonijki stał się jakby nie z tego świata. Podejście to odważne, a efekty nowoczesne i przyjemne w odbiorze. Wszyscy muzycy zadbali o właściwą barwę dźwięku swoich instrumentów, całość brzmi w sposób uporządkowany, a do tego mamy kilka dodatkowych smaczków, jak choćby przez moment przesterowany wokal Joasi, czy odgłosy ruchu ulicznego. Nie ma chyba sensu pisać dalej, skoro najlepiej byłoby posłuchać. Dźwięki oddadzą więcej niż słowa, szczególnie, gdy mamy do czynienia z czymś tak odmiennym od tego, co dotąd słyszeliśmy. Jednym słowem – warto!

Maciej Draheim

Wydawca: Allegro Records
Posłuchaj: www.themoongang.pl

Various Artists
„Antologia Polskiego Bluesa cz.2”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Tuż przed świętami ukazała się w sklepach druga, także pięciopłytowa część ,,Antologii Polskiego Bluesa” pod redakcją Mariusza Szalbierza. Czy powtórzy ona sukcesy pierwszej części wydawnictwa 4everMusic?

Jeśli posłuchać tego, co emitują nasze mass media (a raczej nie emitują) i wziąć pod uwagę coraz bardziej mizerne nakłady płyt bluesowych, które i tak rozpływają się niezauważalne w masie popu, uznać należy za cud, że rynek bluesowy w ogóle w Polsce funkcjonuje. Ano istnieje i próbuje sobie radzić, o czym można się przekonać odsłuchując kolejną część pionierskiej antologii. Choć sam mam tzw. mieszane uczucia, co do jakości rodzimej odmiany bluesa, w miarę zgłębiania materiałów na kolejnych krążkach otwierałem oczy ze zdumienia. Dziesiątki nazwisk wykonawców, a jeśli wziąć pod uwagę pierwszą część antologii, setki nagrań niekoniecznie bluesowych przebojów, często mało znanych utworów, wydartych niemal siłą autorom lub skrywanych na dnie szuflady… Ba, są i takie, które kompletnie nie kojarzyły się dotąd z bluesowym idiomem, a zaprezentowane w przemyślnie skonstruowanej zbitce nabierają nowych kontekstów i znaczeń. Efekt jest czasem dyskusyjny. Można jeszcze od biedy przyjąć, że Dżamble z nieodżałowanym Zauchą grają bluesa, to jednak „Lucille” Michaja Burano, twórczość Skubikowskiego czy tym bardziej archiwalna „Alabama” Ludmiły Jakubczak nijak mi się z tą stylistyką nie kojarzyły. Paradoksalnie jednak te zabiegi spowodowały, że antologię smakuje się z rosnącym zaciekawieniem, a chętni którzy zaryzykują podróż zawiłymi meandrami polskiej muzyki rozrywkowej, nie raz zaskoczeni zostaną podobnymi woltami. Bo w starorzeczach naszej piosenki, której korzenie sięgają lat pięćdziesiątych kryją się niezwykłe smaczki, ba czasem jakiś boczny nurt przywabi nas atrakcjami, jakich wcześniej w ogóle nie przeczuwaliśmy. Ot, polskie Missisipi. Nie do końca ogarnione, trochę zapomniane, o własnej nieprzewidywalnej specyfice i kartografii. Potrzebna była mapa i przewodnik – taki wreszcie mamy.

Doceniając ogrom pracy włożonej w zebranie materiału muzycznego, nie można pominąć doskonałej szaty edytorskiej i grafiki. Każda z płyt opatrzona jest książeczką ilustrowaną nierzadko unikalnymi fotografiami oraz opatrzona mozolnymi opisami składów w poszczególnych utworach, gdzie autor starał się nie pominąć żadnego z nazwisk. Czapki z głów…

Niełatwo zrecenzować całość. Antologia to jedno, zaś kondycja i stan polskiego bluesa to temat zupełnie odrębny. Bo jakie przyjąć kryteria? Jak porównać nagrania Polan ze współczesnymi dokonaniami miłośników dwunastu taktów z krążka „Świeża krew”? Po przesłuchaniu całości wyłania się obraz niejednorodny i dwuznaczny. Z jednej strony materiał aż kipi bogactwem i różnorodnością propozycji, z drugiej tak pełna prezentacja odsłania niedostatki, razi powielaniem starych chwytów i inklinacją do kopiowania, szczególnie hołubionego w Polsce „białego” bluesa. Przecież wszyscy pamiętamy – po modzie na Mayalla zaczęło się niemiłosierne katowanie Stevie Ray Vaughana, co odbija się czkawką w niejednym nagraniu z tej składanki.

Fani gatunku nie od dziś dzielą się na tych, dla których blues to świętość i każde odstępstwo od tradycji jest herezją oraz na odszczepieńców, którzy traktują bluesa swobodniej – słuchających artystów kolaborujących z różnymi formami ballady, folku, jazzu czy nawet kabaretu. Na antologii nie brak przykładów i jednych i drugich. Trudno szczególnie wyróżnić, którąś z płyt pięciopaku. Przyjrzyjmy się im pojedynczo.

„Pionierzy”. Całość zaczyna się od trzęsienia ziemi, bo trudno nie zachwycić się Breakoutami i ich „Pięknem”. Potem wspomniana zaskakująca Ludmiła Jakubczak i szaleńcza „Lucilla”. Na krążku nie brak kilku uroczych staroci, w tym idealnego do zabawy przy ognisku pastiszu Andrzeja Dąbrowskiego „Zbuduję sobie tratwę”. Dla mnie numer jeden to jednak „Stress” i jedyne jak dotąd udane podejście do bluesa w wersji gospel, grupa Gramine.

„Świeża krew”. Obawiałem się tej płyty najbardziej, a tu miłe rozczarowanie. To bodaj krążek gdzie można znaleźć najwięcej propozycji wymykających się tradycyjnemu kanonowi bluesa. Świetny wypada przebojowy Blues Flowers z wielką nadzieją kobiecego wokalu, Magdą Piskorczyk. Nie jest tu osamotniona, równie dobrze radzą sobie Anna Heron, ambitna Karolina Cygonek czy ekspresyjna niczym Janis Joplin – Jolanta Litwin Sarzyńska. Śląskie brzmienie prezentuje Marek „Makaron” Trio, zachwyca niezwykle stylowy Devil Blues i wymykający się wszelkim stereotypom Limbo. Bomba!

„Blues z oklaskami”. Nagrania w wersji live zdominowali na płycie starzy „wyżeracze”: Dżem, Mielczarek, Martyna Jakubowicz, Nocna Zmiana Bluesa i Nalepa. Wyróżnić się na tym tle nie jest łatwo. A jednak w pamięci zapada najbardziej „Sztajger” śląskiego naturszczyka Jana „Kyksa” Skrzeka i niespodzianka – kameralna miniaturka Trio Con Brio „Blues dla zmartwionych”.

„Nasi (z) zagranicą”. Tu wreszcie można usłyszeć kilku importowanych mistrzów w towarzystwie naszych. Jest więc Mike Russel z polskimi gwiazdami jazzu, Louisiana Red z Nocną Zmianą Bluesa i charyzmatyczny Chris Farlowe. Prawdziwym smaczkiem jest jednak króciutki „Six Years Old” grupy G2. I jeszcze coś, czego zabrakło mi na krążku „z oklaskami” – prawdziwy ognisty numer live, jakby żywcem wyjęty z knajpy w Chicago, czyli John „Broadway” Tucker wraz z towarzyszącym mu Leszkiem Cichońskim. Dobra, równa płyta.

„Blues z szuflady”. Teoretycznie powinny czekać słuchacza niespodzianki. I są, choć bez ekstatycznych  uniesień, no może z kilkoma wyjątkami. Z pewnością kolekcjonerskimi perełkami są przepyszny „Smuteczek” w wersji Krzaku z Kasą Chorych, a także króciutki numer kwadratu i Józefa Skrzeka. Uwagę zwracają tchnący żarliwym autentyzmem „Pieniądze albo życie” „Izby” Izbińskiego oraz kabaretowy i autoironiczny „Dokąd niosą mnie moje nogi” Jana „Junou” Janowskiego. Zaskakuje umieszczony na finał antologii serialowy „Babilon” (przy dobrej promocji murowany przebój), Nocnej Zmiany Bluesa. Ten utwór Sławka Wierzcholskiego ma wszelkie znamiona hitu. Uwagę zwraca nie tylko chwytliwy aranż i słowa, ale – co ważne – niepoprawnie polityczna treść, co czasem stanowiło nie lada atut pomagając w wylansowaniu produktu. Tylko czy artystom na tym zależało?

Okazuje się więc, że mimo śmierci proroków Nalepy, Riedla czy Kubasińskiej polski blues trwa. Czy ma się dobrze? Ten dylemat pozostawiam słuchaczom. Teraz wypada czekać fanom na trzecią część tego smakowitego wydawnictwa.

Paweł Kujawa

[Paweł Kujawa jest dziennikarzem „Tygodnika Nowego” w Pile. Przez wiele lat prowadził audycję autorską w pilskim Radiu 100, w której prezentował jazz, bluesa i Word music – przypis Redakcji].

Wydawca: 4everMUSIC
Posłuchaj: www.4evermusic.pl

Blues Music Awards rozdane

opublikowano w dziale Świat

9 maja, po raz trzydziesty czwarty w historii, rozdano najważniejsze bluesowe nagrody muzyczne, Blues Music Awards. Wielkim zwycięzcą odbywającej się w Memphis gali, z trzema statuetkami na koncie, jest Curtis Salgado – związany obecnie z wytwórnią Alligator soul-bluesowy wokalista, którego polska publiczność będzie mogła usłyszeć jesienią w ramach Jimiway Blues Festival. Nagrodą za „Najlepszy bluesowy album roku” trafiła pośmiertnie do Michaela Burksa. Pełną listę nominowanych i nagrodzonych artystów znajdziecie poniżej

  • „Najlepszy akustyczny album roku”

Ann Rabson & Bob Margolin – Not Alone
Billy Boy Arnold – Billy Boy Arnold Sings Big Bill Broonzy
John Primer – Blues On Solid Ground
Eric Bibb – Deeper In The Well
Paul Rishell – Talking Guitar

  • „Najlepszy wykonawca bluesa akustycznego”

Eric Bibb
Carolina Chocolate Drops
Doug MacLeod
Harrison Kennedy
Paul Rishell

  • „Najlepszy bluesowy album roku”

Michael Burks – Show Of Strength
Heritage Blues Orchestra – And Still I Rise
The Mannish Boys – Double Dynamite
Mud Morganfield – Son Of The Seventh Son
Janiva Magness – Stronger For It

  • „Nagroda im. B.B. Kinga dla najlepszego wykonawcy”

Curtis Salgado
Janiva Magness
Joe Louis Walker
John Nemeth
Rick Estrin

  • „Zespół roku”

Tedeschi Trucks Band
Lil’ Ed & the Blues Imperials
Phantom Blues Band
Rick Estrin & the Nightcats
The Mannish Boys

  • „Najlepszy debiut”

Big LLou Johnson – They Call Me Big Llou
Charles „CD” Davis – 24 Hour Blues
Paula Harris – Turning On The Naughty
Brad Hatfield – Uphill From Anywhere
Mary Bridget Davies – Wanna Feel Somethin’

  • „Najlepszy album bluesa współczesnego”

Michael Burks – Show Of Strength
Gary Clark, Jr. – Blak & Blu
John Nemeth – Blues Live
Ian Siegal & the Mississippi Mudbloods – Candy Store Kid
Joe Louis Walker – Hellfire
Janiva Magness – Stronger For It

  • „Najlepsza wykonawczyni bluesa współczesnego”

Janiva Magness
Bettye LaVette
Shakura S’Aida
Shemekia Copeland
Susan Tedeschi

  • „Najlepszy wykonawca bluesa współczesnego”

Tab Benoit
Gary Clark, Jr.
Joe Louis Walker
Michael Burks
Robert Cray

  • „Najlepsze DVD roku”

Muddy Waters & the Rolling Stones – Live At Checkerboard Lounge (Eagle Rock)
Lucky Peterson – Lucky Peterson Band feat. Tamara Peterson: Live at the 55 Arts Club Berlin (Blackbird Music)
Various Artists – We Juke Up in Here! Mississippi’s Juke Joint Culture at the Crossroads (Cat Head Delta Blues & Folk Art/Broke & Hungry Records)
Elvin Bishop – That’s My Thing: Elvin Bishop Live in Concert (Delta Groove Music)
Joe Bonamassa – Beacon Theatre: Live from New York (J&R Adventures)

  • „Nagroda Gibson Guitar”

Derek Trucks
Joe Bonamassa
Joe Louis Walker
Kid Andersen
Michael Burks

  • „Najlepszy historyczny album roku”

Various Artists – Plug It In! Turn It Up! Electric Blues (Bear Family Records)
Little Willie John – Complete Hit Singles: A’s & B’s (Real Gone Records)
Magic Sam – Raw Blues: Magic Sam Live 1969 (Rock Beat Records)
Otis Spann – Someday (Silk City Records)
B.B. King – Ladies & Gentlemen, Mr. B.B. King (Universal Music)

  • „Najlepszy instrumentalista – perkusja”

Cedric Burnside
Cody Dickinson
Jimi Bott
Kenny Smith
Tony Braunagel

  • „Najlepszy instrumentalista – gitara basowa”

Bob Stroger
Bill Stuve
Patrick Rynn
Richard Cousins
Scot Sutherland
Willie J. Campbell

  • „Najlepszy instrumentalista – harmonijka ustna”

Rick Estrin
Billy Boy Arnold
Bob Corritore
John Nemeth
Kim Wilson
Mark Hummel

  • „Najlepszy instrumentalista – instrumenty dęte”

Eddie Shaw
Al Basile
Big James Montgomery
Kaz Kazanoff
Terry Hanck

  • „Nagroda im. Pinetopa Perkinsa dla najlepszego pianisty”

Victor Wainwright
Barrelhouse Chuck
Chuck Leavell
David Maxwell
Deanna Bogart
Mike Finnegan

  • „Nagroda im. Koko Taylor dla najlepszej wykonawczyni bluesa tradycyjnego”

Ruthie Foster
Diunna Greenleaf
Jewel Brown
Maria Muldaur
Tracy Nelson

  • „Najlepszy wykonawca bluesa tradycyjnego”

Magic Slim
Bob Margolin
John Primer
Lil’ Ed
Mud Morganfield

  • „Najlepszy album bluesa tradycyjnego”

The Mannish Boys – Double Dynamite
Heritage Blues Orchestra – And Still I Rise
Milton Hopkins w/Jewel Brown – Milton Hopkins with Jewel Brown
Mud Morganfield – Son Of The Seventh Son
Eddie C. Campbell – Spider Eating Preacher

  • „Blues-rockowy album roku”

Tedeschi Trucks Band – Everybody’s Talkin’
Walter Trout – Blues for the Modern Daze
Joe Bonamassa – Driving Towards the Daylight
Nick Moss – Here I Am
Royal Southern Brotherhood – Royal Southern Brotherhood

  • „Piosenka roku”

„I Won’t Cry” – Janiva Magness & Dave Darling
„Lemon Pie” – John Hahn & Oliver Wood
„She Didn’t Cut Me Loose” – Curtis Salgado, Marlon McClain & Dave Duncan
„The Devil Ain’t Got No Music” – Matthew Skoller
„Too Much Jesus (Not Enough Whiskey) ” – Sam McClain & Pat Herlehy

  • „Soul-bluesowy album roku”

Curtis Salgado – Soul Shot
Dorothy Moore – Blues Heart
John Nemeth – Soul Live
Johnny Rawls – Soul Survivor
Mighty Sam McClain – Too Much Jesus (Not Enough Whiskey)

  • „Najlepsza soul-bluesowa wykonawczyni”

Irma Thomas
Barbara Carr
Denise LaSalle
Dorothy Moore
Sista Monica

  • „Najlepszy soul-bluesowy wykonawca”

Curtis Salgado
Bobby Rush
John Nemeth
Johnny Rawls
Mighty Sam McClain 

Źródło: www.blues.about.com

Ciekawi nieznani

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Bluesowych wykonawców, którzy czekają jeszcze na odkrycie przez szerszą publiczność jest na amerykańskiej scenie bez liku. Warto zagłębić się w ten temat, bo jest do odkrycia sporo niezwykle miłych dla ucha dźwięków. Takich na przykład, jak na nowej płycie Jake’a Leara – „Diamonds & Stones”. „Weźmy intensywność gitarowej techniki Stevie Ray Vaughana i dodajmy do niej umiejętność pisania piosenek Boba Dylana – to co z tego połączenia wychodzi, to muzyka jaką swoim słuchaczom serwuje bluesman Jake Lear” – tak o naszym bohaterze pisał Elmore Magazine. Trudno powiedzieć, czy aż tak daleko idące porównania są najwłaściwsze, ale nie sposób odmówić Learowi pomysłu na siebie i swoją muzykę. Na „Diamonds & Stones” towarzyszą mu tylko dwaj muzycy: basista i perkusista – ten ostatni z wieloletnim doświadczeniem w house bandzie wytwórni STAX czy zespole Alberta Kinga. Skład skromny, ale idealnie pasuje do grania inspirowanego juke jointowym brzmieniem głębokiej Delty. To juke jointowe granie to chyba jeden z ulubionych sposobów muzykowania Leara – widać to szczególnie na dostępnym w serwisie YouTube filmiku, gdzie Lear z zespołem rozstawili się na jakimś parkingowym wieździe gdzieś między dwoma budynkami i w takiej scenerii dali nieformalny uliczny koncert dla zgromadzonych wokół przechodniów. Sądząc z tego co widać i słychać na filmie, zabawa była tam przednia.

Zabawy nie brakuje na nowym krążku formacji Stevie Dupree & The Delta Flyers – „Dr Dupree’s Love Shop”. The Delta Flyers to tak naprawdę dwóch gentlemanów, wokalista Stevie DuPree i gitarzysta Travis Stephenson, którzy przy okazji każdej sesji nagraniowej otaczają się interesującymi, myślącymi podobnie muzykami. Tym razem w studiu w teksańskim Austin towarzyszyli im między innymi jedna z najpopularniejszych dziś w Stanach Zjednoczonych bluesmanek, wokalista i pianistka Marcia Ball; uznany teksański gitarzysta Derek O’Brien i Mark Kaz Kazanoff – saksofonista i ceniony producent muzyczny. Wyszła z takich składników bardzo radosna płyta, idealna dla miłośników grania rodem z gorącego Teksasu.

Ciekawie wypada także longplay „Lather Rinse Repeat” firmowany przez formację Jason Vivone & The Billy Bats. Echa Johna Lee Hookera w kompozycji otwierającej płytę to jak najbardziej uzasadnione skojarzenie i to mimo, że Vivione nie działa na surowej brzmieniowo scenie Detroit, a na bardziej jazzującej scenie Kansas City. Ale to granie sprzed lat, echa Hookera, Howlin’ Wolfa czy Muddy’ego Watersa są mu szczególnie bliskie tyle, że zamiast kopiować mistrzów przekłada ich stylistykę na współczesny muzyczny język – co słychać poniżej we fragmencie występu z telewizyjnego studia. Świetnie mu to wychodzi. Dla tych słuchaczy, którzy lubią odkrywać nieznane, godne polecenia.

Przemek Draheim

Wydawca: Jake Lear, Jason Vivone & The Billy Bats, Stevie DuPree & The Delta Flyers.
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Relacja z Bluesroads Festival w Krakowie

opublikowano w dziale Polska

Koniec maja zarysował na mapie polskich bluesowych festiwali nową imprezę, Bluesroads – I Studencki Festiwal Muzyki Bluesowej. Swoją obszerną relację z tego trzydniowego maratonu koncertowego przysłała nam Nina Sawicka:

„Organizujemy nasz festiwal, ponieważ chcemy propagować w Krakowie kulturę muzyki bluesowej, która tu wydaje się zapomniana” – tak grupa młodych ludzi z południa Polski argumentuje decyzję o stworzeniu Bluesroads – I Studenckiego Festiwalu Muzyki Bluesowej.

W piątek 21 maja impreza rozpoczęła się warsztatami gitarowymi prowadzonymi przez Jarosława Śmietanę i zajęciami wokalnymi pod okiem Bożeny Mazur, którą zaraz po warsztatach można było zobaczyć na scenie – z Los Agentos, bo to oni otwierali pierwszy festiwalowy koncert gwiazd. Z głośników popłynęły ciepłe dźwięki gitary Stanisława Greli, z którymi kontrastowało ostre i wysokie brzmienie harmonijki Roberta Lenerta, a wszystko spajały rytmiczne szepty instrumentów perkusyjnych Andrzeja Serafina (który w zapierający dech w piersiach sposób grał jednocześnie na bębnach i syntezatorze Nord Wave). W takim składzie instrumentalnym Bożena ma się chyba najlepiej – ciemna barwa jej głosu, niezwykła wrażliwość i technika śpiewu, o której niejedna wokalistka może pomarzyć, sprawdzają się idealnie w klimatach afrykańskich, bluesowych, punk-bluesowych i jazzujących. Po nastrojowym występie grupy z Podkarpacia na scenie zamontował się krakowski zespół Blue Machine z Łukaszem Wiśniewskim w roli harmonijkarza i wokalisty, gitarzystą Piotrem Grząślewiczem, basistą Aleksandrem Sroką i Piotrem Ziółkowskim na perkusji. Od razu mocniejsze uderzenie, wśród publiczności nastąpiło poruszenie, a przepływ energii ze sceny na widownię był niczym górski potok: błyskawiczny i coraz to większy. Tancerze ruszyli pod scenę, pasywni słuchacze wbili wzrok w cztery postacie z instrumentami, a osoby o bardziej wrażliwym słuchu wyszły na zewnątrz, żeby posłuchać koncertu ze stolików przed klubem – Blue Machine zagrali wyjątkowo głośno, szczególnie jak na tak mały lokal. Był to energetyczny występ grupy świetnych muzyków – ci, którzy bywają na ich koncertach, z całą pewnością wiedzą, co mam na myśli: pełne zawodowstwo. Następny na scenie był Roman Puchowski. Jak się szybko okazało, podszedł on do festiwalu bardzo bluesowo; czy nie za bardzo – tę kwestię pozostawiam tym, którzy sami słyszeli. Występ odbył się bez większych eksperymentów, bardzo był przyjemny (jak wiadomo Puchowski jest świetnym gitarzystą i bardzo dobrym wokalistą, trudno więc, żeby koncert dał słaby!), ale troszkę szkoda, że nie wymagał od słuchaczy większego skupienia – formy muzyczne przedstawione przez artystę nie należały do tych zbyt skomplikowanych i oscylowały gdzieś na granicy między „Walkin’ Blues” a „Crossroads”. Pomimo tego, że koncert Romana Puchowskiego nie zaspokoił w pełni moich oczekiwań, były to odpowiednie bluesy w odpowiednim miejscu – w końcu organizatorzy obiecywali, że „poczujemy klimat Delty nad Wisłą”. Tym przyjemnym akcentem zakończył się pierwszy z koncertów gwiazd i przyszła pora na jam session do rana – wisienkę na festiwalowym torcie, bluesowe zwieńczenie dnia pełnego wrażeń.

Drugi dzień rozpoczęły warsztaty gitarowe prowadzone przez Marka Wojtowicza, Piotra Seidla i Romana Puchowskiego oraz zajęcia harmonijkowe pod okiem Łukasza Wiśniewskiego. Największe emocje wzbudził w sobotę przegląd zespołów. Z grup, które nadesłały zgłoszenia, aż siedem mogło się zaprezentować na scenie przed jury, na czele którego zasiadał Jarosław Śmietana. Poziom muzyczny wykonawców okazał się wyjątkowo wysoki! I tak poznaliśmy kilka wyśmienitych wokali (myślę o Kubie Kęsym, Magdzie Bujak i Michele Cuscito). Spotkaliśmy się także z wybitnymi technicznie instrumentalistami – do takich należeli niemal wszyscy, którzy pojawili się na scenie, a i wizualnie wiele zespołów sprawiało dobre wrażenie. Do tego każda z prezentujących się grup poruszała się w innym gatunku czy stylu muzycznym (jazz, muzyka taneczna, boogie, blues-rock, elektryczny blues, muzyka psychodeliczna czy rock’n’roll) – nic więc dziwnego, że jury miało problemy z wybraniem tych dwóch najlepszych zespołów. Na mnie największe wrażenie zrobiły brudne i rock’n’rollowe L’Orange Electrique, głęboko bluesowy (zwycięski) Delirium Band oraz duet Chicago Blues Revue, który w nieoczekiwany dla wszystkich sposób zamienił się nagle w solistę – Witka Bielskiego (wokal, klawisze, perkusja, gitara). Do tego urzekające były piękne wokalistki Restauracji (która zdobyła nagrodę publiczności) i Indianera oraz wspierający je instrumentaliści. Popisy techniczne duetu Dyjak i Pietras na początku zmuszały do zastanowienia się, „co autor miał na myśli?”, ale potem okazały się być obiecujące, a blues-rockowa Bluesmaszyna (która zajęła II miejsce w przeglądzie) pokazała, jak dobrze można grać bez gitary basowej w składzie zespołu.

Pierwszym z koncertów gwiazd drugiego dnia festiwalu był Marek Wojtowicz. Spokojnie, z gitarą, głęboko bluesowo i nieco melancholijnie, nawet przy utworach żywych i durowych. Gitarzysta i wokalista idealnie przekazał publiczności głębię bluesa, ból i trud, na którym ta muzyka się skupia. W czasie tego koncertu na zewnątrz, przed klubem, powstała druga scena – nieoficjalna, akustyczna – i fani oszczędnego, wczesnego bluesa musieli się dwoić i troić, żeby nadążyć i wysłuchać po choćby fragmencie z obu koncertów (o ile jam na świeżym powietrzu tak można nazwać). Po Wojtowiczu przyszła kolej na Siódmą w Nocy – jak się wydaje urodzonych gwiazdorów. Kajetan Drozd (wokal, gitara), Marek Idzik (gitara basowa), Aleksander Juraszczyk (perkusja) jak zwykle zagrali koncert bardzo energetyczny i przekształcili go w niezwykłe show. Głośność występu była znów potężna, jednak prócz uszkodzonych bębenków usznych z koncertu można było wynieść także uśmiech na twarzy i dużo pozytywnej energii pochodzącej z granej na scenie muzyki blues-rockowej spod znaku Stevie Ray Vaughana. Następny koncert wcale nie był cichszy – Jarek Śmietana Band w składzie (prócz gitarzysty): Wojciech Karolak – organy Hammonda, Marcin Lamch – gitara basowa i Adam Czerwiński – perkusja. Był to więc zespół wsparty ważnymi nazwiskami, niebotyczną techniką i latami praktyki. Koncert wypadł świetnie (czego innego można było się spodziewać?), zupełnie nie jazzowo, a nawet rockowo – a przynajmniej w tym samym stopniu, co bluesowo. Usłyszeliśmy między innymi kompozycje Jimi’ego Hendrixa z płyty „Psychedelic – Music Of Jimi Hendrix” będącej pewnym rodzajem polemiki z tytułem jazzmana dla Jarka Śmietany – koncert więc jak najbardziej pasował do idei festiwalu. I znów po koncercie przyszła pora na jam session do późnych (lub wczesnych) godzin.

Ostatniego dnia – 23 maja w niedzielę – odbyły się jeszcze ostatnie warsztaty harmonijkowe Łukasza Wiśniewskiego i gitarowe: Kajetana Drozda, Piotra Seidla i Romana Puchowskiego. Po nich przyszła pora na wykłady: Jerzego Kubiaka – „Historia i Budowa Gitary Dobro” oraz Keitha Dunna – „Historia Bluesa”. Następnie przenieśliśmy się na ostatnie koncerty. Pierwszym z nich był występ laureatów przeglądu z dnia poprzedniego – Delirium Band w składzie: Kuba Kęsy – wokal, Henryk Borsiak – gitara, Piotr Chrapusta – gitara basowa i Kuba Drozdowski – perkusja. Muzyka rodem z Chicago – mięsisty blues w perfekcyjnym wykonaniu, ze świetnym wokalem i nieco rock’n’rollową gitarą. Jako kolejni na scenie pojawili się fenomenalni Przytuła i Kruk. Kabaretowo-muzyczny duet bluesowy pochodzący oryginalnie z Trójmiasta zaprezentował się jak zwykle bardzo dobrze – chyba nie mieli koncertu, na którym nie porwaliby ludzi do wspólnych śpiewów, zabaw, wymian krótkich okrzyków, czy nawet pląsów (choć muzyka taneczna to nie jest). Młodzi, bardzo charyzmatyczni i wyjątkowo zabawni ludzie, którzy schodek po schodku, powoli wspinają się na szczyt polskiej sceny bluesowej. Następnie wystąpiła przed nami Magda Piskorczyk. W składzie z Olą Siemieniuk i bardzo rozbudowanym składem perkusyjnym dała koncert „pachnący” zarówno bluesem jak i Afryką. Wokalistka o głębokim głosie ciemnej barwy zaczarowała publiczność – jak to ma w zwyczaju – i przeniosła słuchaczy do magicznej krainy, którą ciężko było opuścić jeszcze długo po zakończeniu koncertu Magdy. Wykonawczyni stworzyła niesamowity klimat i zaprezentowała swoje możliwości wokalne. Jestem pewna, że dla wielu osób był to najlepszy z występów na tym festiwalu! Po Piskorczyk na scenę wszedł Keith Dunn. Jego koncert był bardzo nietypowy – solista harmonijkarz, wokalista. Oczywiście świetnie radził sobie i na instrumencie, i wokalnie – organizatorzy doskonale wiedzieli, kogo zaprosić na swój festiwal. Muzyk wyjątkowo utalentowany, nadzwyczaj porywający. Niewielu muzyków zainteresowałoby publiczność ponad godzinnym koncertem niemal acapella, z chwilową tylko harmonijką – nawet tak dobrą. Keith Dunn miał pomysł na to, jak skromność instrumentarium ubrać w piękne dźwięki i zrobił na mnie olbrzymie wrażenie.

Generalnie festiwal bardzo udany – od strony organizacyjnej wszystko się zgadzało (trzeba tu pogratulować Bartoszowi Stawiarzowi i reszcie „ekipy”); do tego festiwal był obfity w różne gatunki i style muzyczne (każdy więc mógł znaleźć coś dla siebie), a ludzie, którzy przyszli na imprezę byli nastawieni głównie na słuchanie muzyki, a nie spotkania ze znajomymi.

Bardzo się cieszę, że tak młodzi ludzie stworzyli tak świetne święto muzyczne i mam nadzieję, że odtąd obchodzone będzie ono co roku.

Nina R. Sawicka

Źródło: Blues.pl

Płyty na jesień

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wieczory stają się coraz dłuższe, stąd coraz więcej czasu na słuchanie ulubionej muzyki – przynajmniej w teorii. Dla tych, którzy upodobali sobie soulową stronę współczesnego bluesa dobrą propozycją jest gitarzysta Zac Harmon. Gentleman będący żywym dowodem na siłę oddziaływania dziejącego się w Memphis International Blues Challenge, czyli największego na świecie konkursu dla bluesowych zespołów. Zac Harmon zwyciężył w tym konkursie w 2004 roku i wtedy tak naprawdę rozpoczęła się jego kariera. Dziś uważa się go za jednego z ciekawszych współczesnych elektrycznych bluesmanów z katalogiem płyt liczącym kilka solidnych pozycji. Ta ostatnia, „Music Is The Medicine”, jest na tyle lekka i zróżnicowana stylistycznie – z elementami r’n’b, gospel czy rzewnej ballady – że może przypaść do gustu szerszej publiczności.

Interesującą pozycją jest „Come On Home” wokalistki i pianistki Teresy James przynoszący porcję teksańskiego bluesa najwyższej próby. Nic dziwnego, że w pięknych słowach wypowiada się o niej sama Bonnie Raitt. James pochodzi z Teksasu, działa w Los Angeles i jest jedną z tych artystek, których płyty można wybierać w ciemno – każda prezentuje znakomity poziom. Miły dla ucha głos i zapadające w pamięć kompozycje wyróżniają je pozytywnie na tle konkurencji.

To ostatnie już chyba na dobre zapewnił sobie Ian Siegal – Brytyjczyk, który w 2005 roku zadebiutował longplay’em „Meat & Potatoes”, zadziwiając krytyków porównujących jego głos do Howlin’ Wolfa. Na nowym krążku „Candy Store Kid” ten wolfowy zaśpiew miejscami słychać, ale od kilku dobrych lat Siegal pewnie kroczy własną muzyczną ścieżką udowadniając, że oryginalność przekazu to dla niego priorytet. Polska publiczność przekonała się o tym na własne uszy 12 listopada, kiedy Siegal wystąpił w warszawskim klubie Hybrydy świętując pięćdziesiątą edycję Warsaw Blues Night. Podobnie jak na płycie towarzyszyła mu grupa The Mississippi Mudbloods, czyli formacja, której podstawę stanowią bracia Luther i Cody Dickinson z North Mississippi Allstars.

Nowy album wydała właśnie inna, znana polskiej bluesowej publiczności postać – jedna z członkiń powstałej pod szyldem niemieckiej Ruf Records formacji Girls With Guitars, wokalistka Cassie Taylor, czyli córka słynnego Otisa Taylora, który – i tu zbieg okoliczności – także grał na Warsaw Blues Night. Muzyka Cassie jest całkowicie inna od tego, do czego przyzwyczaił słuchaczy tata – radosna, pogodna, a miejscami całkiem przebojowa. Dokładnie tak jak młoda dama ze zdjęcia na okładce albumu „Blue”. Czy w pojedynkę Taylor zdobędzie popularność i uznanie, jakimi cieszy się jej ojciec? Dajmy jej trochę czasu, a zobaczymy.

Zdecydowanie dłuższy staż w branży, liczący mniej więcej pół wieku, ma urodzony w 1955 roku, a występujący publicznie odkąd skończył osiem lat, gitarzysta Chester Chandler vel Memphis Gold znany z jednej z okładek prestiżowego Living Blues Magazine. Na nowej płycie, „Pickin In High Cotton”, pokazuje pięknie, że o bluesie wie to i owo. Instrumentalny „Back Po’ch Tennessee” czy „Ice Cream Man”, w którym genialnie imituje styl Johna Lee Hookera brzmią tak, że nie powstydziliby się ich bardziej znani twórcy. Na jesienne wieczory w sam raz.

Przemek Draheim

Wydawca: Zac Harmon, Jesi-Lu Records, Nugene Records, Hypertension, Stackhouse Recording Company
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Roots music w amerykańskim wydaniu

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Mieszanka bluesa, folku i dźwięków country, czyli amerykańska roots music – czy, jak wolą niektórzy, Americana – to muzyka, która ostatnimi czasy coraz śmielej zagląda do odtwarzaczy mp3 należących do młodszego pokolenia słuchaczy, nie mówiąc już o muzycznych streamerach pokroju iTunes czy katalogach dużych wytwórni płytowych, z Warner Music na czele. Dobrym przykładem jest grupa Carolina Chocolate Drops, której muzyczne początki sięgają współpracy z Music Maker Relief Foundation, czyli bliskiej sercu każdego bluesfana fundacji, której celem jest niesienie pomocy tym pionierom tradycyjnej amerykańskiej muzyki, którzy sami nie radzą sobie w życiu: od zakupu leków i opłacania codziennych ratunków, po opiekę artystyczną i wydawniczą.

Carolina Chocolate Drops, czyli trójka młodych ludzi, którzy swoje muzyczne inspiracje czerpią z dokonań poprzednich pokoleń i tradycji afro-amerykańskich jug bandów z pierwszej połowy dwudziestego wieku. Stąd na wydanym przez Nonesuch Records albumie „Leaving Eden” słychać skrzypce, banjo czy coś, co z jednej strony może brzmieć jak gliniany dzban, czyli właśnie jug, a z drugiej jak hip-hipowy beat. To muzyka sprzed ery bluesa, ale mimo wieku potrafi poruszyć współczesnych słuchaczy – szczególnie, gdy przyprawi się ją subtelnie odrobiną nowoczesnych brzmień, tak jak w singlowej kompozycji „Country Girl” (z teledyskiem do obejrzenia na YouTube). Jeśli taki zabieg ma przyciągnąć do muzyki roots młodszych fanów, czemu nie.

Do innego obszaru amerykańskich tradycji muzycznych odwołuje się Zac Brown Band, którego nową płytę, także pod parasolem Warner Music, wydała firma Atlantic. Tak pozytywnej piosenki jak numer „Jump Right In” otwierający album „Uncaged” można ze świecą szukać. Zaśpiew w głosie wokalisty zdecydowanie country’owy, ale w muzyce słychać tyle tropikalnego słońca, że bardziej niż do Teksasu, całość pasuje do Karaibów. I co najlepsze nic tu nie wydaje się sztuczne czy przyklejone na siłę. Takie eklektyczne podejście do współczesnej muzyki country słychać zresztą na całej płycie, chociaż obok radiowych przebojów podszytych popem nie brakuje tu typowo redneckiego bluegrass. Utrzymany w takiej konwencji „The Wind” wyraźnie pokazuje, dlaczego country’owi instrumentaliści uważani są za jednych z bardziej sprawnych technicznie muzyków – takiej szybkości w graniu mógłby pozazdrościć muzykom Zaca Browna niejeden metalowy band. Dla tych, którzy do country podchodzą jak do jeża, „Uncaged” to płyta na bezbolesne przełamanie pierwszych lodów; dla tych, którzy country lubią, album do wielokrotnego przesłuchiwania.

Gdyby z kolei szukać jednego tylko artysty, który uosabia w sobie wszystkie barwy, jakimi mieni się Americana – od bluesa, po country, z najróżniejszymi brzmieniami pomiędzy, koniecznie należałoby wskazać osobę Ry’a Coodera. Artysta solowy, session man i kompozytor muzyki do filmów – Ry Cooder to w Stanach człowiek instytucja. Gra wszystko – rock’n’rolla, bluesa, reggae, Tex-Mex, muzykę hawajską, Dixielandowy jazz, country, folk, R&B, gospel, a nawet dźwięki z wodewilu, we wszystkim prezentując mistrzowski poziom. To on stworzył genialną, ascetyczną ścieżkę dźwiękową do kultowego filmu Wima Wendersa „Paryż/Texas”, to on dał światu fenomen Buena Vista Social Club. Teraz wziął się za własne podwórko… 6 listopada w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory prezydenckie. Z tej okazji poeta gitary slide wypuścił na rynek album „Election Special” – wydany podobnie jak płyta Carolina Chocolate Drops przez Nonesuch Records – muzycznie osadzony w realiach roots, ale tematycznie bardzo mocno odnoszący się do polityki, co obok tytułu krążka sugerują tytuły piosenek. Otwierający longplay „Mutt Romney Blues” jest tu najbardziej wymownym przykładem. W czasie przedwyborczej gorączki nie wszystkim w USA się to podoba, na szczęście my możemy go posłuchać na większym luzie. Warto.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland, Nonesuch Recors, Atlantic Records
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

34. Rawa Blues – retransmisja w TVP2, relacja na Blues.pl

opublikowano w dziale Polska

Na zewnątrz coraz chłodniej, warto więc na rozgrzewkę przypomnieć sobie gorące emocje, które towarzyszyły 34. edycji Rawa Blues Festival. 15 listopada o godz. 23:45 na antenie programu TVP2 wyemitowany zostanie koncert Irka Dudka z towarzyszeniem NOSPR pod batutą Krzesimira Dębskiego. Retransmisja w sobotę, zaś już dziś zachęcamy do przeczytania obszernej relacji z festiwalu:

Dzień 1: Siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia,
10 X 2014

Otwarcie nowej siedziby NOSPR trwa kilka tygodni, widzimy w Katowicach plakaty anonsujące Festiwal Otwarcia tego szczególnego miejsca. Nietypowe pod względem architektonicznym, ale co ważniejsze akustycznym. Architekt Tomasz Konior doskonaląc parametry osiągnął wskaźniki niespotykane dotąd w tym mieście. Każdy z mieszkańców Katowic, kto chodził na koncerty symfoniczne, pamięta dobrze warunki na ulicy Plebiscytowej, potem wyższy standard Sali koncertowej w Centrum Kultury na Placu Sejmu Śląskiego. Teraz nowa siedziba NOSPR-u, na terenach poprzemysłowych, dawnej kopalni osiągnęła status jednej z najlepszych sal koncertowych w Europie. Tym większe podziękowania należą się Irkowi Dudkowi za zorganizowanie tego szczególnego koncertu, o którym informował w finale Rawy Blues Festival w roku 2013.

Zapowiedź czegoś nowego, nieznanego, zachwyt nad aktualnymi możliwościami uczestnictwa w kulturze na tak wysokim poziomie estetyki sprawiły, że wieczór zapowiadał się wyjątkowo. Moje pokolenie pamięta sławny „Akant” z ulicy Teatralnej, klub „Puls” z Placu Wolności, miejsca ciasne, zadymione, odbywały się tam jamy śląskiego środowiska muzycznego, które niewątpliwie zostaną w naszych wspomnieniach z młodości. I oto mamy wyjątkową salę koncertową, w której piękna muzyka niezależnie od stylistyki zawsze znajdzie swoje miejsce. Blues akustyczny, pop symfoniczny. Rozmach, przestrzeń, wielki świat…

11 października 2014 roku na scenie pojawiły się trzy (a jak się miało okazać cztery) wybitne postaci dla światowej muzyki: Eric Bibb, Irek Dudek i Krzesimir Dębski. Krzesimir Dębski – dla mnie skojarzenie natychmiastowe „Cantabile in h moll”. Nagranie wszechczasów.

Co można napisać po tym koncercie? Są artyści, którzy wywołują w nas szczególne wspomnienia. Dla wielu osób może to być mocne granie, na granicy zatracenia. Dla mnie te szczególne wspomnienia towarzyszą twórczości Erica Bibba. Nic dziwnego skoro Eric Bibb w rodzinie miał takich muzyków jak John Lewis. Wuj Erica Bibba John Lewis początkowo występował w zespołach Charlie Parkera i Milesa Davisa, aby później zostać pianistą Modern Jazz Quartet. Legenda. Takich rodzinnych powiązań można mu jedynie zazdrościć. Ojciec Erica, Leon Bibb – muzyk, wokalista i aktor z brodwayowskim stażem. Ojcem chrzestnym z kolei był Paul Robeson. Jak nie wielbić faceta, który tak rozumie kobietę? Cenię go przede wszystkim za teksty, jak w „Shine on”:

Well I know what you’ve been trough
I see
But it’s time to leave it behind and let it be
Yeah
Hard-earned wisdom is something you can’t buy
It’s the wings of experience that make you fly
Don’t look back
Don’t look back
Don’t turn around
You’re on the right track
(…)
Don’t stop now
Shine on
You got to shine on

Eric Bibb wystąpił w towarzystwie Knuta Reiersruda. I proszę jaki świat jest mały! To Knut Reiersrud towarzyszył naszemu ulubionemu wokaliście, jakim jest Jarle Bernhoft na Festiwalu w Suwałkach w 2009 roku.

Bardzo kameralna, nastrojowa pierwsza część koncertu, idealna na piątkowy wieczór, przed kolejnym występem, jakim był pokaz siły orkiestry oraz wirtuozerii instrumentalno–wokalno–choreograficznej Panów Ireneusza Dudka oraz Krzesimira Dębskiego, dyrygującego tego wieczoru Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia. Dyrektorowi Festiwalu Rawa Blues – Ireneuszowi Dudkowi towarzyszył także jego stały zespół. Usłyszeliśmy nowe aranżacje starych przebojów Irka Dudka oraz takie evergreeny jak „Everything must change”, czy „House of the Rasing Sun” – ten ostatni przyjęty przez niektórych widzów nie do końca ciepło. Brawurowe wykonanie utworu pod brzydkim tytułem „From Alojz to Alex” sprawiło pojawienie się tego numeru raz jeszcze na bis. Usłyszeliśmy między innymi wyśmienity „Something Must Have Changed”, „Everyday I have the blues”, „Tell me pretty baby”, „Tak dobrze mi tu”, „Ziuta”, „Zastanów się co robisz”, „A u sza la la la”. Dla Uniwersyteckiej telewizji Irek Dudek coś mówił o tremie, „że jest”, ale mija po minucie. I tak było. Koncertowi przysłuchiwały się siedzący obok nas w sektorze dla mediów i artystów gwiazdy sobotniej Rawy Blues. Wieczór uznałam za niezapomniany.

Dzień 2: Spodek, 11 X 2014

Na Małej Scenie, od godz. 11:00 wystąpili: Juicy Band, Cotton Wing, JawRaw, The Plants, Instant Blues, Fingerstyle Bob & The Blues Society oraz Jerry’s Fingers. Koncerty prowadził Marek Jakubowski. Na Scenie Głównej wystąpili z kolei: SKL Blues – Laureat Internautów, Laureat Publiczności spośród wykonawców Małej Sceny, czyli zespół Cotton Wing, charyzmatyczny, ujmujący Paweł Szymański, Sebastian Riedel & Cree oraz Grzegorz Kapołka Trio.

Koncert Finałowy

Tego wieczoru każdy mógł znaleźć coś dla siebie, artyści reprezentowali różne style muzyczne. Wszystkie na najwyższym poziomie. Koncert prowadził Redaktor Jan Chojnacki, klasa sama w sobie. Ze względów zdrowotnych na festiwal nie przyjechała Cassie Taylor.

Jako pierwsza z zagranicznych gwiazd wystąpiła amerykańska formacja The Fox Street All Stars. James Dumm – gitarzysta zespołu mówił w festiwalowym wywiadzie tak: „Scena muzyczna w stanie Colorado jest tak eklektyczna, jak tylko to możliwe. Fani muzyki w Denver są bardzo otwartymi ludźmi, mają życzliwe podejście do wszystkich gatunków: od bluegrass po punk i muzykę elektroniczną”. Na styl zespołu wpływał więc zarówno teksański blues, southern rock, jazz, nowoorleański funk, country, r&b. Panowie przyznają się do inspiracji takimi zespołami jak: The Allman Brothers Band, The Band, The Black Crowes, Galactic, The Meters, Led Zeppelin, The Rolling Stones. Dało to w istocie mieszankę wybuchowego brzmienia, zaskakującego dla widzów, pewnie nie znających jeszcze zbyt dobrze tego zespołu.

Shawn Holt, syn Magic Slima wraz z zespołem The Teardrops dali publiczności solidną dawkę chicagowskiego bluesa. Lil’Slim jak nazwał go ojciec, godnie go zastąpił w zespole The Teardrops już podczas choroby Magic Slima. Shawn Holt zajął miejsce ojca po jego śmierci w 2013 roku. Gra z podobną, ciężką motoryką w utworach dynamicznych i melodyjnością w przypadku slow bluesa. W zespole The Teardrops występują także Levi Williams na gitarze, Chris Biedron na basie oraz Brian B.J. Jones na perkusji. Koncert był bardzo udany, pozwolił wtopić się w bluesowe brzmienia, nacieszyć się nimi, dać się ponieść rytmowi.

Kolejna gwiazda wieczoru The Blind Boys of Alabama to grupa wokalna o ponadczasowej i światowej marce, zdobywcy Grammy, legenda muzyki gospel – członkowie tego zespołu nagrywali dla wielu wytwórni płytowych. Dla mnie niezwykle ważna jest ich współpraca z Peterem Gabrielem, słynne „Sky Blue”, z albumu „Up”. Osobiście nie przepadam za męskim falsetem, tak eksponowanym chociażby w „I’ll Find A Way”, zdecydowanie preferuję naturalne męskie rejestry. Przyjmuję jednak z pokorą do wiadomości fakt, iż śpiew ten wyraża tak skrajne emocje, jest przejawem duchowych uniesień artysty. Trudno było opanować łzy przy „Amazing Grace”, jakaż dawka emocji udzielała się publiczności z każdym następnym utworem. Zaproszony do udziału Robert Randolph towarzyszył zespołowi w dwóch utworach. Żadne nagrania nie mogą się równać z odbiorem na żywo, tak blisko tych wielkich artystów. Otrzymaliśmy ogromną porcję energii, przy tak czystej harmonii głosów. Wśród publiczności widoczny był podziw dla kondycji wokalistów, od tak wielu lat występujących na scenach świata. Jimmy Carter przeszedł przez tłum licznie zgromadzony wówczas pod sceną, atmosfera koncertu wciąż rosła. Piękny, niezwykły, wzruszający koncert gorąco oklaskiwany przez publiczność, także przez młode pokolenie.

Ostatnią zagraniczną gwiazdą wieczoru był Robert Randolph & The Family Band. Oj Panowie i Panie! Kto był i słyszał zrozumie. Robert – uroda, talent, dynamit. Zaprosił na scenę polskie dziewczyny, wybiegły ochoczo, wyginając się w kilku niekrótkich wszak utworach z ogromnym wdziękiem. Pewnie zapamiętają to na długo. Samo brzmienie steel guitar, przy takiej długości występu okazało się jednak męczące dla uszu nawet niektórych śląskich bluesmanów. Rodzinny band Randolphów to zgrana formacja, a jej lider to wirtuoz gitary i improwizacji, znakomity artysta.

Na zakończenie Rawy Blues, w 20. rocznicę śmierci Ryszarda Riedla, śląscy muzycy przygotowali Koncert dla Ryśka. Wystąpili Leszek Winder, Ireneusz Dudek, Sebastian Riedel, Andrzej Rusek, Krzysztof Głuch z synem, Maciek Lipina, Aleksandra Łapka, Maciej Radziejewski, Michał Giercuszkiewicz, Mirosław Rzepa, Jacek Gazda, Grzegorz Kapołka, Paweł Ambroziak, Mariusz Korczyński. Maciek Lipina, jest ostatnio mocno związany z repertuarem Riedla – odtwarza jego postać w spektaklu „Skazany na bluesa” w Śląskim Teatrze im. S. Wyspiańskiego w Katowicach. Maciek zyskał nowe grono wielbicieli jego talentu aktorskiego. W tym koncercie świetnie wykonał utwory „Słodka” i „Człowieku, co się z tobą dzieje?”. Mariusz Korczyński zaśpiewał przejmująco „Modlitwę”. Kultowym numerom nie należy zmieniać melodii, jak to chciała uczynić jedyna tego wieczoru wokalistka. Finał po takiej dawce energii trochę nas wyciszył, uspokoił, wzruszył. Publiczność opuszczała już Spodek, ale wróci, spotkamy się przecież w październiku 2015 roku. Na kolejnej solidnej dawce czystego bluesa, ale też blues–rockowego i funkowego grania.

Grażyna Szafraniec
fot. Lukasz Rak – www.eobraz.pl,www.rawablues.com

Źródło: Blues.pl

Shawn Kellerman „Blues Without A Home”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Kanada to obok Stanów Zjednoczonych niewyczerpalne źródło talentów z kręgu bluesa oraz gatunków mu pokrewnych. Długo by wymieniać znakomitych artystów spod znaku klonowego liścia, jednakże niewielu z nich udało się zyskać popularność poza granicami własnego kraju. Wynika to z faktu, iż Kanadyjczykom bardzo trudno zaistnieć na dość hermetycznym rynku swojego południowego sąsiada, a powszechnie przecież wiadomo, że ów amerykański rynek muzyczny stanowi przepustkę do światowej kariery. Jednym z artystów słabo znanych poza swoją ojczyzną jest pochodzący z Kitchener w prowincji Ontario gitarzysta i wokalista Shawn Kellerman. Wprawdzie Stany nie są mu obce, ponieważ przez pięć lat nie tylko tam mieszkał lecz także grywał setki koncertów z bluesową czołówką, do której bezsprzecznie należy Deborah Coleman, Michael Pickett, Bobby Rush i zmarły w tym roku Mel Brown. Dzięki efektownej grze na gitarze i niezwykłemu dynamizmowi scenicznemu zyskał w branży przydomek „Guitar Wizard”, jednak wciąż pozostaje muzykiem anonimowym dla szerszej publiczności. Również jego dotychczasowy dorobek fonograficzny nie zwrócił szczególnej uwagi melomanów. Dwa krążki solowe oraz nagrany wspólnie z Bobbym Rushem akustyczny „Raw To The Bone” nie są wynikiem imponującym, ale w sztuce nie ważne jest ile, lecz jak i co. A to akurat Shawn wie doskonale, o czym świadczy jego trzeci solowy longplay „Blues Without A Home”. To bez wątpienia najbardziej sugestywny i wyrazisty album w dyskografii „Czarodzieja Gitary”.

Spośród dziesięciu utworów jakie znalazły się na płycie Kellerman skomponował zaledwie cztery i to wspólnie z innymi artystami. Pozostałą większość pożyczył od twórców gatunkowo i stylistycznie dość heterogenicznych, co urozmaiciło materiał zawarty na krążku. Rozpoczyna go instrumentalny „Ted’s Jam” Roberta Randolpha. Porażający ładunek energii jaki emanuje z tego nagrania zapewne wywołałby ciarki na plecach samego autora kompozycji, chociaż kto wie, być może Robert miał już okazję tę wersję usłyszeć. A jest czego posłuchać, bo osiem minut i dwadzieścia dwie sekundy przynosi olbrzymią dawkę slide’owych dźwięków najwyższej próby, uzupełnionych fantastycznym Hammondem B3 Lucky’ego Petersona zaproszonego do pracy nad albumem. Uznanie należy się także niezwykle sprawnej sekcji rytmicznej, którą stanowią basista Joseph Veloz oraz perkusista Andrew „Blaze” Thomas. Wersję live utworu „Ted’s Jam” zobaczyć możecie na youtube.com – jakość obrazu i dźwięku wpisuje się w określenie „nagranie amatorskie”, ale całość dobrze oddaje ducha tej kompozycji.

Tak gorący początek płyty rodzi pytanie czy coś ciekawszego może się jeszcze wydarzyć. Używając terminologii akademickiej to dopiero zarys wstępu do zarysu tego, co czeka nas dalej. Wystarczy posłuchać tracka „Big Mama’s Door” z repertuaru Alvina Youngblood Harta. Akustyczny oryginał Shawn przekształcił w ponad dziesięciominutowy blues-rockowy numer wręcz epatujący karkołomnymi frazami gitary, na tle rozpędzonej sekcji rytmicznej. Co ważne, kawałek – pomimo swojej długości – nie nudzi ani przez sekundę. Częste zmiany tempa, krótkie solo na perkusji i zmieniający barwę slide z ostrych jak brzytwa pisków w stylu Dave’a Hole’a wydobywanych poza podstrunnicą gdzieś na wysokości przetworników, by po chwili wrócić do „mięsistego” soundu à la George Thorogood. Właściwie cały utwór w swej formie kojarzy się trochę ze słynnym „Delaware Slide”, a ekspresja z jaką został wykonany bliższa jest raczej występowi na żywo niż studyjnej sesji. Po takiej wersji „Big Mama’s Door” nawet całkiem poprawnie zagrany klasyk „Pretty Woman” A.C. Williamsa nie robi żadnego wrażenia. Może i dobrze bo słuchacz ma czas przygotować się do kolejnego instrumentalnego „długasa”, a jest nim jazzowo-funkowy „Burrito Brain”. W tej kompozycji uwagę skupia na sobie Lucky Peterson i jego niesamowita gra na klawiszach oraz Joseph Veloz popisujący się efektownym slappingiem. Utwór ten ma jeszcze jednego bohatera, a mianowicie zaproszonego gościnnie Jasona Ricci, który zachwyca kosmicznymi dźwiękami swojej harmonijki. Być może Jason odwdzięczył się w ten sposób Shawnowi za udział w pracy nad swoim ostatnim albumem „Done With The Devil”. Wytchnienie od żywiołu jaki niosą z sobą powyższe numery przynosi wolny blues „Love Is Sweet” napisany przez Kellermana wspólnie z Melem Brownem. I choć ta cudowna kompozycja jest też instrumentalna to z każdym kolejnym taktem utwierdza w przekonaniu, że nawet anielski śpiew mógłby tylko zakłócić subtelną barwę jaką wydobył ze swojej gitary Kellerman. Takie brzmienie powinno stanowić kanon nowoczesnego bluesa, a dodając do niego frazy generowane przez Hammond Petersona otrzymujemy prawdziwy majstersztyk.

O ile jako gitarzysta Shawn prezentuje się imponująco, tak jego śpiew daleki jest od ideału. Nie da się ukryć, iż „Guitar Wizard” wokalistą jest przeciętnym, a obnażają to chociażby „Counterfeit Man” czy „Give Me My Blues”. Oczywiście do strony muzycznej nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń, bo to świetne kawałki lecz wokal pozostawia wiele do życzenia. Może jest w nim jakiś urok ale chyba korzystniej by było gdyby zatrudnił na stałe solidnego singera, a sam skupił się wyłącznie na tym, co opanował po mistrzowsku – czyli na sześciu strunach. Zrobiło tak wielu bluesowych luminarzy więc to żaden wstyd ani dyshonor. Tym bardziej, że Shawn prawdopodobnie zdaje sobie sprawę z możliwości swojego głosu o czym świadczy ilość utworów instrumentalnych na płycie, a także bardzo zręczne zabiegi mające na celu zatuszować mankamenty wokalne. Na przykład we wspomnianym już „Big Mama’s Door” i ostatnim na płycie „Jellyroll” śpiew Kellermana jest przesterowany, co idealnie wpisuje się w stylistykę tych numerów i nadaje im jeszcze większej ekspresji. Cały album charakteryzuje się niespożytą energią i brawurowym podejściem do produkcji studyjnej. „Czarodziej Gitary” w swoim przekazie jest autentyczny do bólu. Gra z pasją, której wielu artystów nie było w stanie wykrzesać z siebie podczas najbardziej porywającego koncertu. Zdecydowanie wyróżnia to „Blues Without A Home” spośród  wielu współczesnych wydawnictw zdominowanych oszczędnymi  środkami  wyrazu. Może właśnie ten longplay sprawi, iż  muzyką Shawna Kellermana zainteresuje się szersze grono melomanów.

Tomasz Kruba

Wydawca: Flamingcheese Records
Posłuchaj: www.myspace.com/shawnkellerman

Gary Clark Jr. „Blak And Blu”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Nie spodziewałem się, że jakiś zespół czy artysta mile mnie zaskoczą. Mówiąc szczerze czułem znudzenie bluesem i zacząłem częściej słuchać innych gatunków (przeskoki od free jazzu do punk rocka są dość… ekstremalne). Czułem znudzenie gatunkiem. Nie pomogli nawet moi ulubieni Howlin’ Wolf, Jason Ricci i Sonny Boy Williamson II. Jedynie duet Satan and Adam pomagał mi zachować wiarę, że moją ukochaną muzykę można zagrać w świeży, pełen energii i porywający sposób. Od momentu gdy trzy lata temu usłyszałem po raz pierwszy Son Of Dave’a nie powalił mnie w zasadzie żaden muzyk. Nie przestałem lubić bluesa, uchowaj Boże, po prostu ciężko było znaleźć coś naprawdę wyjątkowego i świeżego. Nową, świeżą krew. Czas jakiś temu mój kolega posłał mi link do YouTube z wiadomością, że zawartość na pewno mi się spodoba. Od tego czasu obejrzałem chyba większość filmików z tym muzykiem, jakie można znaleźć na serwisie. Ten muzyk to Gary Clark Jr.

Szanowany i z kilkupłytowym dorobkiem występuje na scenie od wielu lat. Zaczynał grę na gitarze w Austin jako dwunastolatek. Tam dostał się pod skrzydła Clifforda Antone’a i w jego klubie o nazwie (a jakże!) Antone’s grywał, na przykład z Jimmiem Vaughanem, starszym bratem słynnego SRV.

Trochę to oklepane, ale wypadkową stylu Gary’ego jest kombinacja bluesa, rocka, jazzu, ale także hip-hopu, flamenco i tybetańskich śpiewów gardłowych. No zagalopowałem się, bez flamenco i tybetańskich śpiewów gardłowych. Ma za sobą występy na Crossroads Guitar Festival, gdzie grał m.in. z ZZ Top, Ericem Claptonem, Jeffem Beckiem i Steviem Wonderem. Razem z B.B. Kingiem, Mickiem Jaggerem i Buddy’m Guy’em grał w Białym Domu dla prezydenta Obamy. Z Danny’m Gloverem grał też w filmie „Honeydripper” z roku 2007 wcielając się w rolę bluesmana.

Po przeczytaniu jego biografii i zapoznaniu się z kilkoma utworami Gary’ego na YouTube postanowiłem przesłuchać któryś z jego albumów. Wybór padł na najnowszy „Blak and Blu”. To, co jest na tym albumie wyjątkowe, to brzmienie. Gładziutkie, z bardzo „zfuzzowaną” gitarą i gładkim wokalem. Od razu słychać, że Gary Clark nie udaje kogoś kim nie jest i nie powiela schematów.
Utwory na krążku są bardzo zróżnicowane, ale mają wspólny mianownik – brzmienie. To brzmienie i brak strachu przed eksperymentami stanowią siłę albumu. Wystarczy posłuchać utworu tytułowego żeby wiedzieć o czym mówię. Na płycie znajdziemy przekrój przez wszystkie inspiracje Gary’ego, w tym bluesa. Otwierający longplay „Ain’t Messin’ Around” miło mi się kojarzy z Trombonem Shorty’m i klimatami nowoorleańskimi. Mamy country w „Travis Country” i przyjemne melodie kojarzące się z hip-hopem w utworze „The Life”. Najmocniejszym, wręcz hard-rockowym utworem jest nr 7 – „Glitter Ain’t Gold (Jumpin’ For Nothin’)”. Nie zabrakło też największego jak dotąd hitu Clark’a, modern bluesowego „Bright Lights”. Nie będę opisywał każdego utworu z osobna. Powiem tyle, że każdy znajdzie na tym albumie coś dla siebie. Warte pochwały jest też według mnie fakt, że większość kompozycji oparta jest tu o wyraźny riff gitarowy, co niestety jest dziś często zapomniane nawet przez zespoły rockowe.

Z wielka przyjemnością słucham tej muzyki i na pewno na długo zagości ona w moim odtwarzaczu. Z niecierpliwością czekam na dalsze wydawnictwa gentlemana, którego magazyn Rolling Stone nazwał w 2011 roku „Best Young Gun”.

Karol Duda

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: www.amazon.com

Koncertowy październik

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Październik to dla miłośników bluesa miesiąc urodzaju. 5 października to plejada gwiazd w ramach 33. edycji Rawa Blues Festival – z tą największą, trzykrotnym zdobywcą nagrody Grammy Kebem’ Mo’, na czele. Niedługo później, 18 i 19 października, na Jimiway Blues Festival, zagrają w Ostrowie Wielkopolskim Nick Moss i Curtis Salgado. Koncertowy maraton, 20 października występem w warszawskiej Sali Kongresowej, zamknie Joe Bonamassa, którego polskim melomanom nie trzeba przedstawiać. Warto dobrze zaplanować kalendarz, a wcześniej przypomnieć sobie płyty, które ci artyści niedawno wydali. Na swoim najnowszym albumie – czyli wydanej w Polsce przez Warner Music płycie „The Reflection” – Keb’ Mo’ pokazuje swoją popową twarz, w uwidocznieniu której pomagają mu wyśmienici muzycy, z basistą Marcusem Millerem na czele. Całość jest mocno współczesna, co nie znaczy, że zła – przeciwnie.

Dwa tygodnie po Rawie, 18 i 19 października, dużo bluesa będzie słychać w Ostrowie Wielkopolskim, w ramach Jimiway Blues Festival. Nagrywający dla wytwórni Alligator soulowy śpiewak Curtis Salgado i Nick Moss – gitarzysta, producent płyt innych wykonawców i szef Blue Bella Records – to największe gwiazdy tegorocznego Jimiway. Czego się po nich spodziewać? Po Mossie nie do końca wiadomo. Zaczynał od chicagowskiego bluesa i osiągnął w nim imponujący poziom wykonawczy, ale od dwóch ostatnich płyt słychać wyraźnie, że Nick Moss poszukuje dla siebie nie tylko nowego brzmienia, ale właściwie nowego kierunku. Zrobił się blues-rockowy, a miejscami nawet psychodeliczny – jedni odsądzają go od czci i wiary, innym właśnie taki jak na krążku „Here I Am” najbardziej się podoba. Czy w takim właśnie repertuarze zaprezentuje się 18 października w Ostrowie Wielkopolskim, czy może pójdzie w stronę chicagowskiego bluesa? To się okaże niebawem.

Z wytypowaniem repertuaru na pewno nie będzie problemu w przypadku drugiej z amerykańskich gwiazd Jimiway’a – Curtisa Salgado. 19 października w Ostrowie słychać będzie soul – tak jak na wydanej przez wytwórnię Alligator płycie „Soul Shot”. Kiedy w Stanach Zjednoczonych pada hasło „Blue Eyed Soul”, czyli soul o błękitnych oczach (lub mniej dosłownie, przyprawiony bluesem), nazwisko Curtisa Salgado pojawia się zaraz za nim. Kiedyś współpracownik Roberta Cray’a i grupy Roomful of Blues, od początku lat dziewięćdziesiątych cieszy się udaną karierą solową, którą niestety, w ostatnich latach, spowolniła straszna diagnoza – rak. Na szczęście zakwalifikowano go zabiegu przeszczepu wątroby, który przeszedł śpiewająco. Słychać to na nowym krążku, pierwszym w karierze nagranym dla Alligatora. To piękny, radosny, klasyczny soul. Warto posłuchać tym bardziej, że już niedługo na żywo.

Październikowy koncertowy maraton, występem w warszawskiej Sali Kongresowej, zamknie mocnym uderzeniem mistrz współczesnej blues-rockowej gitary i chyba jeden z najpopularniejszych w Polsce bluesowych gitarzystów – Joe Bonamassa. Po ostatniej akustycznej trasie teraz powrót elektrycznej gitary i dużych wzmacniaczy, ale warto pamiętać, że jego repertuar live – co słychać na „Beacon Theatre: Live from New York” – to także bardzo piękne, delikatne bluesowe ballady, ot choćby „Bird On A Wire” czy „If Heartaches Were Nickles”. Na jesienną nudę nie można w tym roku narzekać.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland, Blue Bella Records, Alligator, Provogue
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Charlie Musselwhite na bluesowym szlaku

opublikowano w dziale Świat

Charlie Musselwhite (fot. strona domowa artysty), amerykański mistrz harmonijki ustnej,  już wkrótce dopisze kolejną pozycję do długiej listy swoich osiągnięć. Artysta zostanie uhonorowany przystankiem swojego imienia na słynnym Mississippi Blues Trail. Ten kulturowy szlak łączący najważniejsze dla bluesa miejsca w Missisipi, dla upamiętnienia muzycznego dziedzictwa tej okolicy, stworzyły wspólnie władze stanu wraz z historykiem Jimem O’Nealem. Wśród artystów, którzy mają na szlaku swoje przystanki są między innymi B.B. King, Bo Diddley, Walter Horton czy Charley Patton. Uroczystość odsłonięcia markera Charliego Musselwhite’a będzie miała miejsce w piątek 24 kwietnia w miejscowości Kosciusko w Missisipi.

Źródło: www.bobcorritore.com

Czy soul jest trendy?

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Moda przychodzi i odchodzi. To proste stwierdzenie tyczy się zarówno ubrań, jak i muzyki, która na Blues.pl interesuje nas najbardziej. Po zbiorowej fascynacji plastikowo-brzmiącym r’n’b teraz w modzie są lata sześćdziesiąte i klasyczny soul. Klasyczny to znaczy żywy – zagrany i zaśpiewany, a nie zaprogramowany. Weźmy pod lupę pierwszą z brzegu soulową perełkę, “Here I Am (Come And Take Me)” – spory przebój Ala Greena z roku 1973. Różni muzycy brali tę kompozycję na warsztat, wśród nich mój soulowy ulubieniec, Otis Clay. A kto w 2008 roku sięgnął po tę piosenkę? Odpowiedź brzmi: Seal. „Soul” – taki trafny tytuł nosi jego nowy album. Dwanaście klasycznie soulowych kompozycji i wokalista, o którym można powiedzieć wszystko poza tym, że jest klasycznym soulowym śpiewakiem. Zaczynał przecież od muzyki house, a i karierę zawdzięcza popowym piosenkom, co nie znaczy, że nie ma soulowego potencjału – oj ma. „Soul” jest tego potencjału najlepszym wyrazem. Aranżacje są trochę uwspółcześnione, ale podobieństwo do oryginałów jest zachowane. I dobrze, bo nie ma co zbytnio poprawiać tego, co jest udane.

Oczywiście Sealowy „Soul” to nie jedyny album, który w ostatnich miesiącach odnosi się do klasycznego soulu. Sporo takich pojawiło się w nominacjach do tegorocznych nagród Grammy. Wśród nich płyta, z której pierwszy singiel zawładnął wszystkimi możliwymi listami przebojów. O czym mowa? Duffy i piosenka „Mercy”, jeden z największych hitów ostatnich miesięcy i – co niestety nie zawsze idzie w parze – naprawdę porządna kompozycja. Cała płyta „Rockferry” to nawiązanie to grzecznego brzmienia lat sześćdziesiątych – skojarzenie z Dusty Springfield jest tu chyba najbardziej naturalne, ale słychać też wpływy wytwórni Stax, a jeszcze mocniej wytwórni Motown, słynnej fabryki przebojów z Detroit. All Music Guide wyraziło się jasno – debiut o wiele lepszy niż albumy Joss Stone i Amy Winehouse. Rzeczywiście jest tu wszystko to, co na dobrej płycie znaleźć się powinno. Delikatne, chwytliwe melodie; teksty, które nie ocierają się o banał; sprawni, ż y w i – podkreślam „żywi” – muzycy no i głos, którego miło się słucha. Nic dziwnego, że longplay sprzedawał się jak ciepłe bułki, a piosenki z niego zdobiły właściwie każdą radiową antenę. I dobrze, bo dobra muzyka zasługuje na dobre przyjęcie. W tym przypadku równało się to trzem nominacjom do tegorocznych Grammys i zdobyciem tej prestiżowej statuetki w kategorii „Najlepszy Album Wokalny Pop”.

Do Grammy był też nominowany Raphael Saadiq. Nagrody nie zdobył, ale i tak do końca życia będzie tym sukcesem zdobił swój życiorys – zasłużenie, bo z albumem „The Way I See It” spisał się naprawdę nieźle. Wystarczy zamknąć oczy żeby poczuć klimat sprzed ponad czterdziestu lat kiedy soul był muzyką „Młodej Ameryki”. Marvin Gaye, The Four Tops, wcześni The Temptations – te wszystkie echa słychać w muzyce Saadiqa. Powiem szczerze: gdy pomyślę, że takie piosenki amerykańskie nastolatki nagrywają na swoje lanserskie iPody to jakoś cieplej robi mi się na duszy. I znowu, tak jak w przypadku Seala słychać, że całość ma posmak nowoczesnej produkcji, ale klimat starych czasów się zachował. To urokliwy klimat, nie ma co, szczególnie w przypadku dwóch piosenek – hiszpańskiej w wyrazie „Calling” gdzie obok Saadiqa śpiewa zmysłowo Rocio Mendoza, a także nominowanej do Grammy „Never Give You Up” z gościnnym udziałem Stevie Wondera na harmonijce ustnej.

Takiego popu można słuchać. Niech moda na soul trwa jak najdłużej! Kropka.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Bros., Universal Music, Sony BMG
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Michael Land
„Live For Today”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Gitara, harmonijka ustna, fortepian… Każdy z tych instrumentów ma w sobie dużo uroku, ale trudno znaleźć instrument piękniejszy od ludzkiego głosu. Jego nic nie przebije. Osoby o takich poglądach – szczególnie jeśli są miłośnikami delikatnego, akustycznego soulu – zachwyci płyta Michaela Landa. „Live For Today” właśnie na głosie jest oparta i jest to głos gładki jak jedwab, wyjątkowo przyjemny w odbiorze. Instrumentarium jest skromne. Tu akustyczna gitara, tam jakby nieśmiałe pianino czy subtelne perkusyjne akcenty. A w centrum wokal, którego aż chce się słuchać. Niektóre momenty tej płyty przypominają nieco ostatnie, melodyjne poczynania Johna Mayera, ale są skromniejsze w formie i chyba bardziej osobiste. Dla wrażliwych słuchaczy rozkochanych w różnorodnych dźwiękach – od soulu, przez bluesa, po muzykę pop – „Live For Today” to propozycja, z którą warto się zapoznać.

Przemek Draheim

Wydawca: Souland
Posłuchaj: www.myspace.com/michaellandsoul

„Bez truskawek” Blue Sounds piosenką dnia w radiowej Jedynce

opublikowano w dziale Polska

Choć drugi album zespołu Blue Sounds – wypełniona autorskimi piosenkami „Karuna” – ukaże się dopiero 24 września, już teraz radiosłuchacze będą mieli okazję uważnego przysłuchania się singlowi promującemu wydawnictwo. W środę 18 września utwór „Bez truskawek” będzie piosenką dnia w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Piosenki będzie można posłuchać na antenie Jedynki w „Sygnałach dnia” ok. godz. 8.05, w „Lecie z Radiem” ok. godz. 11.10, w „Muzycznej Jedynce” ok. godz. 14.10 i w „Popołudniu z Jedynką” o 17.05. Słuchacze Jedynki muzykę Blue Sounds znają dobrze – piosenkami dnia na antenie stacji były już utwory „Konająca dusza” i „Już nie ma nas”. „Utwór doskonale wpasowuje się w jesienny klimat i oddaje charakter zespołu, który – jak mówią najczęściej jego słuchacze – wzrusza, niepokoi i zachwyca, a jego muzyka jest skierowana przede wszystkim do wrażliwego i wysublimowanego odbiorcy” – czytamy na stronie radia. Jednym z patronów medialnych albumu jest Blues.pl.

Źródło: www.polskieradio.pl

Hugh Laurie „Didn’t It Rain”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Klasyczny „The St. Louis Blues” W.C. Handy’ego z 1914 roku otwiera płytę „Didn’t It Rain”, która 13 maja trafiła na półki polskich sklepów muzycznych – nowy bluesowy album popularnego aktora Hugh Lauriego, czyli doktora House’a z bijącego rekordy popularności telewizyjnego serialu. Na krążku Laurie odkrywa na nowo pionierów amerykańskiego bluesa sięgając do repertuaru takich postaci jak wspomniany już W.C. Handy, Jelly Roll Morton czy Little Brother Montgomery. Warto tej płyty posłuchać uważnie, szczególnie w przededniu jedynego polskiego koncertu Hugh Lauriego, który odbędzie się 6 czerwca w warszawskiej Sali Kongresowej.

„Didn’t It Rain” – kilkanaście piosenek, które wypełnia ten album nagrano w styczniu 2013 roku w Ocean Way Studio w Los Angeles. Lauriemu towarzyszyła tam grupa rewelacyjnych studyjnych muzyków. Na perkusji zagrał Jay Bellerose – ten sam, którego gra zdobi płyty Alison Krauss, Madeleine Peyroux, Diany Krall, Grega Allmana, B.B. Kinga, Marca Cohna znanego z hitu „Walkin’ In Memphis” i setek innych, topowych artystów. Gitarę i najróżniejsze strunowe instrumenty obsługiwał z kolei Kanadyjczyk Kevin Breit – mistrz wszystkiego co strunowe i współpracownik takich muzycznych nazwisk jak Norah Jones, Celine Dion, Holly Cole czy znany miłośnikom progresywnego bluesa Harry Manx. Takie wyliczanki można by mnożyć przy każdym z sessionmanów pojawiających się na „Didn’t It Rain”, ale słowo uznania należy się też gościom specjalnym, ot choćby niezwykle ciekawej, młodej wokalistce z Gwatemalii, Gaby Moreno. Wśród trzech utworów, które wykonała, znalazło się tango – zaśpiewany w duecie z Dr Housem „Kiss Of Fire”. W jednym tylko utworze razem z Lauriem, ograniczającym się tu do roli pianisty, pojawia się bluesowa legenda – Taj Mahal, który swój udział w sesji uzależnił od wyboru właściwego, mogącego go zaciekawić utworu. Wybór padł na „Vicksburg Blues” kojarzony chyba najbardziej z pianistą Little Brother Montgomery’m. Na początku maja w Programie 2 Telewizji Polskiej, zaraz po dwóch premierowych odcinkach „Dr House’a”, wyemitowano ekskluzywny wywiad, jaki z Hugh Lauriem przeprowadził w Los Angeles Tomasz Kammel. Pretekstem rozmowy zatytułowanej „Dr House czuje bluesa” była oczywiście polska premiera „Didn’t It Rain”. Warto o tym wspomnieć, bo w jednym z pytań dotyczących właśnie współpracy z Taj Mahalem Tomek Kammel wspomniał Lauriemu o polskim koncercie bluesmana na Festiwalu Muzycznym im. Ryśka Riedla „Ku Przestrodze” i – co ciekawe – tamten o tym koncercie wiedział. Ciekawym głosem – występującym w chórkach, ale także przejmującym rolę lidera piosenki – jest wokalistka Jean McClain. Piękny gospelowo-bluesowy głos.

Polskie wydanie „Didn’t It Rain” to trzynaście kompozycji utrzymanych na pograniczu eleganckiego akustycznego bluesa i wysublimowanego klasycznego jazzu. Ktokolwiek myślał, że pierwsza płyta Lauriego będzie tylko stylistyczną ciekawostką mocno się mylił, bo na nowym krążku słychać wyraźnie, że Dr House od samego początku ma na niebie pomysł i wie, jaką muzyczną drogą chce podążyć. Jeszcze lepiej niż na podstawowym wydaniu słychać to na specjalnej edycji albumu, mającej formę pokaźnej książeczki z dwiema płytami w środku. Na pierwszym krążku dostajemy wszystko to, co w edycji podstawowej. Drugi przynosi natomiast pięć bonusowych utworów – kto wie czy nie najciekawszych ze wszystkich zawartych na albumie – wśród których znalazła się piosenka „Unchain My Heart”, dokładnie ta sama, którą powinno się kojarzyć z Ray’em Charlesem i Joe Cockerem. Do posłuchania w ramach miłego, leniwego wieczoru. Zdecydowanie nie tylko jako rozgrzewka przed warszawskim koncertem.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: www.warnermusic.pl

Brzmienie Chicago

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Chicagowski Delmark, to dla miłośników bluesa wytwórnia kultowa, prezentująca to, co najlepszego ma do zaoferowania chicagowska scena muzyczna. Ale właśnie, Chicago to nie tylko blues, ale także prężnie działające środowisko jazzowe, od jazzu klasycznego po młodą awangardę. Te dwa oblicza Delmarku prezentują nowe wydawnictwa wytwórni.
Bluesowa twarz Delmarku to na przykład The Rockin’ Johnny Band i album „Grim Reaper”. „Wrócił i jest na najlepszej drodze żeby odzyskać tytuł Współczesnego Króla Bluesowej gitary z chicagowskiej West Side” – napisał o tym albumie Chicago Blues Guide i słuchając płyty, jaką Johnny Burgin wrócił do gry trudno się z tym nie zgodzić. Piękny, tradycyjny, chicagowski blues, zagrany z wigorem i werwą nie mniejszą niż wtedy, gdy w latach dziewięćdziesiątych Burgin zaczynał swoje profesjonalne muzykowanie; ale także ze smakiem i szacunkiem zarówno do dźwięków, jak i do ciszy między nimi, a więc z cechą dojrzałych zawodowców.

Warto tego krążka posłuchać, podobnie jak warto posłuchać nowego Josha Bermana – kornecisty, który albumem „There Now” złożył hołd jazzowym brzmieniom lat 20. i 30. – podlewając je przy tym dużą porcją trochę szalonej improwizacji. To szaleństwo słychać najlepiej w trwającym prawie dziesięć minut „I’ve Found A New Baby”, chociaż początek jest spokojny.

Na kornecie, między innymi, gra także multiinstrumentalista Fred Lonberg-Holm – lider grupy Fast Citizens. Choć właściwie należałoby powiedzieć „jeden z liderów”, bo to mocno demokratyczna formacja ze zmieniającymi się frontmanami. Od 2002 roku sekstet wydał trzy krążki, każdy z innym członkiem w roli lidera i instrumentu przewodniego. Na płycie „Gather”, bo tak nazywa się ich nowe delmarkowe dziecko, pierwsze skrzypce gra Fred Lonberg-Holm, a w jego dłoniach kornet, gitara tenorowa i wiolonczela. Podobnie jak u Bermana słychać tu klasyczne dźwięki, z którymi w parze idzie improwizacja.

Tyle jazzu. Wśród bluesowych nowości, obok nowej płyty Rockin’ Johnny Band, na wielką uwagę zasługuje nowiutki Linsey Alexander – dojrzały gentleman, o którym w książeczce albumu „Been There Done That” słynny bluesowy żurnalista David Whities wypowiada się w największych superlatywach. Urodził się w Mississippi, wychował w Memphis. Żeby zarobić na bilet do Chicago zastawił w lombardzie swoją pierwszą, ukochaną gitarę, której nigdy nie odzyskał, a ponoć długo próbował. Grał z  B.B. Kingiem, Buddy Guy’em, Little Miltonem, Magic Slimem i Otisem Clay’em, żeby wymienić tylko niektórych. Zna się na rzeczy, co zresztą płyta „Been There Done That”, jego debiut w wytwórni Delmark, bezbłędnie potwierdza. Dla miłośników chicagowskiego bluesa z odrobiną soulu płyta w sam raz.

Przemek Draheim

Wydawca: Delmark
Posłuchaj: www.delmark.com

Orkiestrowo i bluesowo!

opublikowano w dziale Polska

Tegoroczny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy doczekał się w Krakowie bluesowej odsłony powiązanej ze Studenckim Festiwalem Muzyki Bluesowej „Bluesroads”. 8 stycznia, na scenie Klubu Studenckiego „Żaczek” zaprezentowały się publiczności bluesowe zespoły. Opis tego, co działo się tamtego wieczora przysłała do Redakcji Blues.pl Magdalena Stawiarz:

Wszystko wskazywało na to, że zapowiada się naprawdę niezapomniany, pierwszy koncert Bluesowej Orkiestry Świątecznej Pomocy – dziesiątki plakatów porozwieszanych w całym Krakowie nie pozwalały przejść obok wydarzenia obojętnie, a codziennie docierające do nas informacje o zespołach i innych, czekających na słuchaczy atrakcjach, jedynie rozbudzały nasz apetyt na prawdziwą muzyczną ucztę. I, tak jak przewidywaliśmy, zgodnie z tradycją imprez towarzyszących festiwalowi Bluesroads, nie pomyliliśmy się – Bartosz Stawiarz, dzięki ogromnej pracy, zaangażowaniu i pomocy niezastąpionych wolontariuszy  ponownie stworzył imprezę, która, miejmy nadzieję, na stałe wpisze się w krajobraz muzycznych wydarzeń Krakowa.

Pośród zespołów, które zaprezentowały się 8 stycznia, mogliśmy odnaleźć zarówno zupełnie nowe, nieznane dotąd grupy, które dla wielu mogły okazać się sporym zaskoczeniem, jak i bliskie wiernym fanom bluesowych brzmień, które po raz kolejny utwierdziły nas w przekonaniu o ich ogromnym talencie i muzycznym kunszcie w najczystszej postaci.

Wydarzenie otworzył występ zespołu 8 i ¾ w składzie: pisząca te słowa (wokal), Bartosz Stawiarz (gitara) oraz Łukasz Pietrzak (harmonijka ustna). Nasz krótki koncert, w ramach debiutu na scenie Żaczka, został ciepło przyjęty przez krakowską publiczność, która z każdą minutą coraz tłumniej przybywała na imprezę towarzyszącą Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.

Znany entuzjastom harmonijkowego brzmienia zespół Fabryka Zabawek wystąpił w nowym, upiększonym za sprawą Eli Łuszczakiewicz (wokal) w składzie. Jazzowo-bluesowe dźwięki, które zawdzięczać mogliśmy Marcinowi Dyjakowi (harmonijka ustna) oraz Damianowi Skórze (gitara) w połączeniu z  delikatnym wokalem dały niezwykłą mieszankę łagodności przyprawionej pikanterią solowych popisów instrumentalistów.

Debiuty niezwykle pozytywnie zaskoczyły publiczność, która, po tak obiecującym rozpoczęciu Bluesowej Orkiestry, wprost nie mogła doczekać się występów swoich muzycznych ulubieńców.

Koncert kolejnego zespołu, mającego największe doświadczenie ze wszystkich grup, których mieliśmy okazję wysłuchać tego wieczoru, wprowadził nas w zupełnie nowe rejony odczuwania i czerpania radości z muzyki.  Monkey Business, bo o nim właśnie mowa, dzięki charyzmatycznemu liderowi i gitarzyście Tadeuszowi Pocieszyńskiemu oraz Antoniemu Dębskiemu (bas) i Adamowi Grzelakowi (perkusja) przedstawili nam świetny spektakl muzycznej dojrzałości i profesjonalizmu. Nie obyło się bez bisów, które zespół z wielką radością zagrał dla publiczności zgromadzonej w Żaczku.

Znany z poprzedniej edycji Festiwalu Bluesroads Dominik Plebanek, swoim głosem bez wątpienia oczarował szczególnie żeńską część widowni, która wprost nie mogła oderwać wzroku od tego niezwykle utalentowanego muzyka. Bardzo trudną rzeczą jest jakakolwiek próba definicji tego artysty, który jednak bez wątpienia utwierdził wszystkich słuchaczy w przekonaniu, że szukając wartościowej muzyki wcale nie musimy wybiegać poza granice naszego kraju.

W atmosferze euforii na scenie pojawił się bliski fanom muzyki bluesowej zespół L’Orange Electrique, który rozgrzał krakowską publiczność do czerwoności. Dzięki porywającym dźwiękom gitary (Paweł Czajkowski) i basu (Mikołaj Spendel), a szczególnie niezwykłemu wokalowi Michele Cuscito, wprost zerwali publiczność z krzeseł, a u mniej odważnych, którzy pozostali na swoich miejscach wywołali szalony i niepowstrzymany taniec nóg, co w połączeniu z burzą oklasków świadczy o tym, jak bardzo przypadli publiczności do gustu.

Znany w środowisku bluesowym i wielokrotnie nagradzany duet Przytuła & Kruk miał ciężkie zadanie do wykonania – podczas tak wielu niezwykle udanych występów oczekiwania słuchaczy rosły z każdą minutą. Jednak Bartosz Przytuła i Tomasz Kruk sprostali im z niespotykaną, godną profesjonalistów, łatwością. Nadzwyczajna więź, którą na każdym koncercie buduje z publicznością Bartosz Przytuła oraz ponadprzeciętne umiejętności instrumentalisty, Tomasz Kruka, potwierdziły muzyczny kunszt duetu i tylko zaostrzyły apetyt widowni na ich kolejne koncerty.

Prawdziwą rewelacją wieczoru okazał się zespół Cheap Tobacco z jedną z najlepszych wokalistek w Krakowie (jeśli  nie w Polsce) na czele – Natalią Kwiatkowską. Bijąca od niej energia, siła głosu oraz ilość emocji, którą dzieli się poprzez swój śpiew z publicznością sprawiła, że koncert ten na długo pozostanie w pamięci słuchaczy. Nie należy jednak zapominać o muzykach tego młodego, krakowskiego zespołu.  Gitarzystą, który swoją grą po raz kolejny wprawił publiczność w prawdziwe osłupienie jest niezwykle utalentowany Robert Kapkowski. Mikołaj Spendel, którego publiczność zdążyła już poznać podczas koncertu L’Orange Electrique kolejnym popisem potwierdził swoje wspaniałe umiejętności, a często niewystarczająco doceniana podpora zespołów – perkusista, Adam Partyka – dodał wisienkę na torcie utkanym z niezapomnianych brzmień i sprawił, że całość zaprezentowała się doskonale.

Gwiazdą Bluesowej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na której występ czekaliśmy z ogromną niecierpliwością był uwielbiany przez krakowską publiczność zespół Hard Times. Każdy ich koncert przepełniony jest prawdziwymi emocjami oraz radością i energią jaką czerpią ze wspólnego grania. Zgodnie z oczekiwaniami, po raz kolejny nie zawiedli tłumnie zgromadzonej publiczności i pokazali prawdziwą klasę, jaką udaje się osiągnąć tylko nielicznym. Łukasz Wiśniewski, Piotr Grząślewicz oraz Marcin Hilarowicz ponownie pomyślnie połączyli akustyczny blues z elementami muzyki flamenco i porwali publiczność do fascynującej krainy wolności, jaką daje ich muzyka.

Dodatkową atrakcją Bluesowej Orkiestry Świątecznej Pomocy był Fire Show (zorganizowane we współpracy ze Sztabem Orkiestry Przy Uniwersytecie Jagiellońskim), który odbył się przed klubem Żaczek, a podczas wszystkich występów wolontariusze Sztabu WOŚP przy Gazecie Krakowskiej zbierali pieniądze na zakup najnowocześniejszych urządzeń dla ratowania życia wcześniaków oraz pomp insulinowych dla kobiet ciężarnych z cukrzycą. W przerwach między występami odbyły się aukcje, podczas których publiczność miała możliwość licytować m.in. „Zbrodnię i karę” z dedykacją i autografem Andrzeja Seweryna czy lekcję gry na gitarze z Jarosławem Śmietaną.  Cały dochód z Bluesowej Orkiestry czyli 2.163,14 zł i 4 euro  został przekazany na rzecz XX Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Magdalena Stawiarz, fot. Tomasz Oleś

P.S. Więcej zdjęć z koncertu zobaczyć można w galerii na Facebooku.

Źródło: www.bluesroads.pl

Polski Dzień Bluesa: Bluesowy EC

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Już po Polskim Dniu Bluesa można by zadać sobie pytanie: jaki zagraniczny wykonawca kojarzy się polskiemu słuchaczowi z bluesem? Bluesfan odpowie pewnie „B.B. King” – od urodzin którego wzięło początek polskie święto, ale przygodny słuchacz wskaże pewnie inne nazwisko. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że będzie to hasło „Eric Clapton”. I coś w tym jest, bo o ile nazwanie go bluesmanem byłoby posunięciem dla wielu dyskusyjnym, o tyle zamiłowania do bluesa i biegłości w tej muzyce odmówić mu nie można. Po bluesowym starcie i późniejszych różnych muzycznie dokonaniach, w 1994 roku EC podarował słuchaczom płytę, na którą ci czekali od dawana. „From The Cradle” poświęcona była w całości klasycznie bluesowym kompozycjom takich autorów jak Leroy Carr, Willie Dixon czy Freddie King.

W 2000 roku na sklepowe półki trafił z kolei duet z naszym solenizantem – „Riding With The King”. Album, który otwiera kompozycja Johna Hiatta – z jego płyty pod tym samym tytułem – narobił dwanaście lat temu sporo szumu w bluesowym środowisku. Zdobył nagrodę Grammy w kategorii „Najlepszy Tradycyjnie Bluesowy Album Roku”, dotarł do szczytu listy najlepszych bluesowych albumów magazynu Billboard, sprzedał się w podwójnie platynowym nakładzie, a nawet doczekał wydania na płycie DVD Audio z lepszą rozdzielczością i dookólnym dźwiękiem w technice surround 5.1. Mało która bluesowa płyta może poszczycić się takim CV. Wśród dwunastu kompozycji na „Riding With The King”, obok tych obecnych od lat w playliście B.B. Kinga – takich jak „Ten Long Years”, pięknie zagrany „Three O’Clock Blues”, czy „When My Heart Beats Like A Hammer” – znalazły się też mniej oczywiste i dość nowocześnie brzmiące utwory pokroju „Marry You” Doyle’a Bramhalla II czy „Hold On, I’m Comin’” spółki kompozytorskiej Isaac Hayes/David Porter z repertuaru soulowego duetu Sam & Dave. Ten ostatni urzeka gitarowym call and response między Kingiem a Claptonem. W języku angielskim jest taki zwrot „over the top”, co w bardzo luźnym tłumaczeniu można kojarzyć z naszym, „no, chłopcy pojechali”. I rzeczywiście, pojechali ostro.

Takich fonograficznych duetów można znaleźć w dyskografii EC kilka. Najnowszym jest album „Play The Blues: Live From Jazz At Lincoln Center”, na którym Clapton występuje razem z zespołem gwiazdy współczesnego jazzu, trębacza Wyntona Marsalisa. Całość przynosi klimat jazzowej orkiestry sprzed lat, która wzięła się za granie bluesa. A robi to z niesamowitą lekkością i gracją, za sprawą których znane dobrze utwory, jak choćby „Forty-Four” z repertuaru Howlin’a Wolfa, brzmią jak odkryte po raz pierwszy. Oczywiście jazz jazzem, ale na płycie Claptona nie mogło zabraknąć jego sztandarowej „Layli” – chociaż on sam zarzeka się przy każdej możliwej okazji, że nie planował jej grać podczas tamtych koncertów, ale presja basisty zespołu Marsalisa była tak duża, że musiał jej ulec. Na szczęście dla nas, Słuchaczy, bo „Layla” w płaszczu nowoorleańskiego marsza pogrzebowego zabrzmiała g-e-n-i-a-l-n-i-e. Kropka.

Warto przypominać sobie bluesowego Claptona, nie tylko od święta.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Roy Buchanan, Johnny Winter, Miller Anderson Band
„Live At Rockpalast”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Rockpalast – pod taką nazwą od 1974 roku niemiecka telewizja WDR prezentuje muzyczny program, w którym na żywo transmitowane są koncerty najciekawszych gwiazd rocka. Teraz dzięki niemieckiej wytwórni Made In Germany Music melomani mogą posłuchać ulubionych koncertów Rockpalast na płytach kompaktowych. W serii nie brakuje blues-rocka, i to z wysokiej półki, bo do takiej kategorii trzeba zaliczyć Roy’a Buchanana, Johnny’ego Wintera i Miller Anderson Band.

O tym pierwszym mówi się często per „najlepszy nieznany gitarzysta na świecie”. Jak głosi legenda, Rolling Stonesi chcieli, żeby zastąpił w zespole Briana Jonesa, a Eric Clapton proponował mu posadę gitarzysty w Derek & The Dominos – obie oferty odrzucił. W ramach Rockpalast chorobliwie nieśmiały Roy Buchanan zaprezentował się 24 lutego 1985 roku, grając między innymi swój sztandarowy „Roy’s Blues”, ale też znaną z wykonania The Blues Brothers „Peter Gunn Theme”.

Począwszy od 1977 roku w programie Rockpalast pojawiły się tak zwane Rockpalast Nights, czyli trwające po kilka godzin koncertowe maratony emitowane na żywo w telewizji WDR. Jak wspominał Peter Ruchel, wieloletni szef Rockpalast, nikt się wtedy nie przejmował czasem antenowym. Jeśli koncert był dobry, mógł trwać do rana, a WDR i tak pokazywała go w całości. Tak było z koncertem Johnny’ego Wintera na Rockpalast Night w 1979 roku. W założeniu miał grać 80 minut, a skończyło się na ponad dwugodzinnym koncercie wydanym w ramach serii „Live At Rockpalast” na dwóch płytach. Obok żwawych rock’n’rolli słychać tam sporo korzennego bluesa, w tym trwającą ponad piętnaście minut wiązankę klasycznych bluesów rodem z głębokiej Delty. Aż zazdrość bierze, że takie rzeczy Niemcy mogli oglądać w ogólnodostępnej telewizji.

Oczywiście, Rockpalast to nie tylko koncerty sprzed lat. Zarejestrowany w marcu ubiegłego roku Miller Anderson Band czaruje z płyty brzmieniem klasycznego blues-rocka z mocno zaakcentowanymi poczynaniami gitary, ale też dobrymi piosenkami, które wpadają w ucho i pozwalają pobujać się w takt muzyki, tak jak na dobry koncert przystało.

Wszystkie te tytuły wydała niemiecka wytwórnia Made In Germany Music, która wyrasta powoli na silne około-rockowe wydawnictwo z kilkoma bardzo ciekawymi bluesowymi tytułami w zanadrzu. Warto tę nazwę zapamiętać, bo sądząc po liście wykonawców, którzy koncertowali w ramach Rockpalast, ta seria płytowa może się jeszcze wydłużyć.

Przemek Draheim

Wydawca: Made In Germany Music
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

L.R. Phoenix
„The Hollow Log of Capt. Richard Wolfe”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Jest Brytyjczykiem, mieszka w Finlandii, gra bluesa z głębokiej Delty – tak w kilku słowach można scharakteryzować postać ukrywającą się pod pseudonimem L.R. Phoenix. Na poprzedniej płycie zagranej w duecie z perkusistą Mo’ Hellem zaserwował słuchaczom porcję punkowego wręcz Hill Country bluesa – do którego tytuł „Wrecked” pasował jak ulał. Na „The Hollow Log of Capt. Richard Wolfe” odniesienia do muzycznej spuścizny górzystego rejonu Mississippi słychać równie wyraźnie, ale więcej tu brzmieniowej finezji i klasycznego bluesa z Delty. Innymi słowy brzmi to bardziej jak akustyczne poczynania Mississippi Freda McDowella, niż rockowe wybuchy w stylu The Black Keys. Dzięki zastosowaniu nieco większego składu trzynaście podanych na krążku kompozycji nie nuży – raz słyszymy tylko głos i akustyczną gitarę, po strunach której ślizga się grzbiet scyzoryka, innym razem duet na dwie gitary czy mały band. To wszystko, wraz z obecnością na albumie Andresa Rootsa, uznanego bluesmana z Estonii, powinno ucieszyć fanów akustycznego bluesa. Czy równie ciekawie L.R. Phoenix prezentuje się na żywo? To się okaże podczas Toruń Blues Meeting.

Przemek Draheim

Wydawca: L.R. Phoenix
Posłuchaj: www.lrphoenix.com

SPAH podsumowany

opublikowano w dziale Świat

Niedawno informowaliśmy o udziale Bartka Łęczyckiego w corocznym zjeździe The Society for the Preservation and Advancement of the Harmonica w Bloomington w amerykańskim stanie Minnesota, gdzie nasz zdolny harmonijkarz prezentował się jako prowadzący mistrzowskie warsztaty dla najbardziej zaawansowanych uczestników zjazdu. My mieliśmy w Bloomington swojego korespondenta. O tym jakie wrażenie na uczestnikach zjazdu zrobił Łęczycki przeczytacie w relacji mieszkającego w Kanadzie polskiego harmonijkarza Henryka Mrachacza:

Wróciłem ze zjazdu SPAH o 3:00 nad ranem po przejechaniu 1.500 km, które dzieliły mnie od Bloomington, gdzie konferencja się odbyła. Ale opłaciło się jechać taki kawał. Tylu wspaniałych harmonijkarzy na raz jeszcze nie widziałem. Zadziwił mnie szeroki przedział wiekowy uczestników, mieli od chyba dziesięciu do ponad osiemdziesięciu lat. Mnie jednak najbardziej interesowali ci grający na harmonijkach diatonicznych, tak jak Bartek Łęczycki, posługujący się techniką overbending. Nie myślałem, że tak wielu muzyków tak dobrze opanowało ten sposób gry.

Od wtorkowego wieczora do sobotniej nocy w całym hotelu, w którym odbywał się zjazd rozbrzmiewały dźwięki harmonijek. Prowadzone były warsztaty podzielone na klasy w zależności od rodzaju harmonijki, czy nauczanego gatunku muzycznego (bluesa, jazzu, muzyki klasycznej, etc.). Kolejną atrakcją były tematyczne jam sessions. Bluesowe jamy, w których brałem udział, polegały na tym, że wokół gitarzysty grającego podkład siadało kilku harmonijkarzy i każdy po kolei grał swoją solówkę.

Konferencja zakończyła się w sobotę uroczystą kolacją, po której nastąpiło wręczenie kilku nagród. Później przyszła pora na koncert finałowy. Rozpoczęła go niemiecka artystka grająca na harmonijce chromatycznej muzykę klasyczną. Następne dwie grupy zaprezentowały repertuar jazzowy i klasyczny. Ukoronowaniem wieczoru, jak i całej konferencji, był występ Howarda Levy’ego, mistrza harmonijki diatonicznej, który na tak skromnym instrumencie potrafi zagrać każdy gatunek muzyki. Nawet tak wspaniały harmonijkarz jak Bartek nie mógł wyjść z podziwu dla niesamowitych umiejętności Levy’ego.

Teraz czas na kilka słów o Bartku, który stał się prawdziwą gwiazdą tej edycji SPAH. Pierwszy raz zadziwił harmonijkową brać w czwartek rano, gdy prowadził warsztaty pod hasłem „Jazz Blues Progressions”. Pokazał, że jest nie tylko muzykiem poruszającym się swobodnie w gatunkach takich jak blues, czy jazz, ale również ma niesamowitą wiedzę teoretyczną, którą, co najważniejsze, potrafi przekazać innym. 45 minut przewidziane na przeprowadzenie warsztatów to czas zbyt krótki, biorąc pod uwagę ilość pytań, które chcieli zadać słuchacze. Cała grupa harmonijkarzy zafascynowanych wykładem nie dała Bartkowi spokoju nawet, gdy ten już opuścił salę. Od tego momentu nasz harmonijkarz miał kłopoty z przemieszczaniem się po korytarzach hotelu, gdyż na każdym kroku był zatrzymywany, poklepywany po plecach i zasypywany komplementami.

Ukoronowaniem pracy Bartka był jego 45 minutowy występ, który odbył się piątkowego wieczora. Zagrał bez muzyków akompaniujących posługując się tzw. loop station, tj. urządzeniem nagrywającym i zapętlającym nagrane ścieżki. Wyglądało to w ten sposób, że Bartek grał najpierw na jednej harmonijce, taki podkład nagrywał i odtwarzał dzięki efektowi. Do niego dogrywał partię kolejnych harmonijek akompaniujących, krótki beat-box, czy harmonijkową solówkę. Brzmiało to fantastycznie, a żeby było jeszcze ciekawiej, Bartek zaprezentował bardzo szerokie spektrum granej muzyki. Od bluesa, przez jazz, hard rock, klasykę, kończąc na muzyce indyjskiej, a nawet techno!

Koncert zakończył się owacją na stojąco i łzami w oczach wielu słuchaczy, którzy byli zszokowani tym, co usłyszeli i zobaczyli. Muzyka Bartka wywołała u wielu z nich emocje, których się nie spodziewali.

Może tak pozytywne wrażenia wywołała skromność Bartka, to że natychmiast budził sympatię. W każdym razie wydaje mi się, że otworzył sobie drzwi do muzycznego świata w Północnej Ameryce. Opuszczenie hotelu po koncercie zabrało naszemu harmonijkarzowi wiele czasu, bo każdy chciał osobiście wyrazić podziw dla tego, co usłyszał. Gdyby Bartek nagrał płytę z wykorzystaniem swojego „loopera” sprzedałby tam wiele egzemplarzy. Koncert został nagrany na wideo i może ukaże się na stronie internetowej Bartka.

Również dla mnie ten wyjazd był owocny dzięki radom Mistrza. Już prawie potrafię grać overblowy na kanałach od 4 do 6, co dawniej mi się nie śniło.

Z pozdrowieniami dla Czytelników Blues.pl,
Henryk Mrachacz

Źródło: Blues.pl

Warner w rytmie bluesa

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wytwórnia Warner to jeden z potentatów światowego rynku fonograficznego, w katalogu którego znaleźć można nazwiska największych gwiazd współczesnej muzyki. Nie brakuje tam również bluesa, często w zaskakującym wykonaniu. Takim zaskoczeniem jest z pewnością Chris Rea, bo chyba niewielu słuchaczy kojarzy go z bluesem. Warto poznać go od tej strony, tym bardziej, że lada dzień będzie go można posłuchać na żywo – 5 lutego wystąpi w warszawskiej Sali Kongresowej prezentując materiał z albumu „Santo Spirito Blues”.

„Looking For The Summer”, „Josephine” czy nieśmiertelne „Road To Hell” – za te popularne piosenki Chris Rea cieszy się szczerą miłością polskich radiosłuchaczy. Choć to ciekawe, bo gitara slide czy szorstki, bardzo bluesowy wokal nie są zwykle domeną idoli masowej świadomości. Masowy nie był też dwupłytowy album „Dancing Down The Stony Road”, który Rea wydał dziesięć lat temu zaskakując i fanów i krytyków najgłębszym, najbardziej mrocznym bluesem jaki ukazał się na początku nowego tysiąclecia. To była niezwykle mocna płyta, a jej echa słychać w twórczości Brytyjczyka do dziś, łącznie z nową, utrzymaną w podobnym klimacie produkcją „Santo Spirito Blues”. Co znajdzie tam słuchacz? Odrobinę użytej ze smakiem elektroniki i morze bluesowego feelingu, czyli muzykę w sam raz na nowe tysiąclecie.

Dużym nazwiskiem ze stajni Warnera, choć kojarzonym bardziej z bluesem niż popem, jest Keb’ Mo’. I tu znowu niespodzianka, bo na przekór skojarzeniom, jego nowa płyta „The Reflection” jest bardziej popowa, niż bluesowa. Ot ciekawostka. Jeśli ktoś na debiutanckiej płycie zamieszcza aż dwa pięknie zrobione utwory Roberta Johnsona – dodajmy na płycie, która w 1994 roku zdobyła bluesowego Oscara, czyli nagrodę W.C. Handy’ego w kategorii „Najlepszy Bluesowy Album Akustyczny Roku” – nie powinien się dziwić, że przykleja sobie na czoło etykietkę „lidera ruchu bluesowego odrodzenia”. Z tą etykietą Keb’ Mo’ zmaga się od lat i pewnie nie wszystkim jego fanom jest z tym w smak. Może dlatego nowy album zbiera wśród nich mieszane recenzje. Z drugiej strony, jeżeli przestaniemy wymagać, by Mo’ kurczowo trzymał się bluesa – czego od dłuższego czasu nie robi, nagle naszym uszom ukaże się piękna, piosenkowa płyta, na której popowe melodie mieszają się z odrobiną soulu czy dobrym jazzem, wypływającym choćby spod palców giganta gitary basowej, Marcusa Millera. I chyba właśnie tak warto na ten album patrzeć.

Strzałem w dziesiątkę Warnera w kategorii „słynna postać śpiewa bluesa” okazał się  serialowy doktor House, czyli Hugh Laurie, którego płyta „Let Them Talk” jest jednym z najlepiej sprzedających się albumów bluesowych ostatnich lat. Teraz słupki sprzedaży będą miały okazję jeszcze wzrosnąć, bo na rynku pojawiła się nowa, specjalna edycja płyty z bonusowym krążkiem DVD zawierającym interesujący film dokumentalny, w którym Laurie odwiedza najciekawsze zakątki Nowego Orleanu. Podróż aktora przeplata się z fragmentami kameralnego koncertu w knajpie Latrobe’s, oczywiście z udziałem gości – genialnego Toma Jonesa czy Irmy Thomas. Kiedy dodać do tego cztery nowe piosenki zamieszczone na płycie audio, w tym jedną wersję live, nie ma co się wahać – warto postarać się właśnie o tę wersję.

Przemek Draheim

P.S. Zachętą do obejrzenia bluesowej podróży Hugh Laurie’go niech będzie dostępny na YouTube trailer filmu.

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Guitarmani na topie

opublikowano w dziale Wydawnictwa

„Gitarowa muzyka nie jest dziś na fali” – można by powiedzieć słuchając tego, co współczesny, mainstreamowy rynek muzyczny ma nam do zaoferowania. Są jednak tacy, którzy skutecznie przeczą tej smutnej teorii wydając kolejne, znakomite, g-i-t-a-r-o-w-e płyty – Joe Bonamassa, John Mayer i Derek Trucks.

Ten pierwszy swoje dziecięce marzenie by grać jak Jimi Hendrix czy Eric Clapton spełnił jako dwudziestodwulatek, kiedy podpisał kontrakt z poważną firmą Epic Records. Ponoć grać na gitarze nauczył się zanim dowiedział się jak prowadzić samochód, co – jak na amerykańskie realia – jest sympatyczną ciekawostką. Jak podaje All Music Guide: „Kiedy miał cztery lata po raz pierwszy usłyszał muzykę Stevie Ray Vaughana. Jako ośmiolatek otwierał koncerty B.B. Kinga, a gdy miał lat dwanaście występował już regularnie w nowojorskich klubach”. Życiorys w sam raz na książkę albo film. Nic dziwnego, że mimo młodego wieku Joe Bonamassa może się poszczycić legionami wiernych fanów, którzy każdą jego nową płytę przyjmują z wielkimi emocjami. Nie inaczej jest z ostatnią studyjną produkcją, wydanym przez holenderską wytwórnię Provogue „Driving Towards The Daylight”. Krążek otwiera kompozycja „Dislocated Boy” – typowe dla Bonamassy ciężkie brzmienie i epicka aranżacja zapowiadają dużo dobrego i tę obietnicę płyta spełnia. Całość, według artysty, miała być powrotem do jego bluesowych korzeni – stąd obecność „Stones In My Passway” Roberta Johnsona czy „Who’s Been Talking” ze wstępem autorstwa Howlina’ Wolfa – ale rockowych odniesień też tu nie brakuje, choćby w osobie australijskiego wokalisty Jimmy’ego Barnesa, który razem z Bonamassą wyśpiewał swój największy hit z 1987 roku, „Too Much Ain’t Enough of Love”. Piękne.

To samo słowo należy wyryć w kamieniu dla upamiętnienia nowego longplay’a Johna Mayera – gitarzysty, który najogólniej rzecz biorąc bluesa nie gra, ale – szczególnie w ostatnich latach – gdzieś tam na jego obrzeżach funkcjonuje kłaniając się od czasu do czasu swoim bluesowym inspiracjom na takich płytach jak multiplatynowa „Continuum” czy koncertowe „Try!” i „Where The Light Is”. Na tym ostatnim powolny blues doprowadził do spazmów tysiące zgromadzonych pod sceną nastolatek, a to widok, który nie trafia się często… Zresztą, John Mayer to niesamowity przykład porządku rzeczy odwrotnego niż ten, któremu przyglądamy się zwykle. Bo zwykle bywa tak, że dany artysta zaczyna od dobrej, ambitnej muzyki i z każdą kolejną płytą oddala się od niej w stronę lżejszego popu. Mayer zrobił dokładnie przeciwną rzecz – zaczął od muzyki pop, zdobył wielką popularność i ni z tego, ni z owego zaczął grać piosenki będące mieszanką bluesa, rocka i muzyki soul. A teraz, także, typowo amerykańskiego folk-rocka spod znaku formacji Crosby Stills & Nash czy Neila Younga.

Wydana przez Sony Music płyta „Born And Raised” jest inna niż jego poprzednie produkcje – delikatniejsza, mniej gitarowa, a bardziej tekstowa, jeśli można użyć takiego określenia. Całość przygotowano po to, żeby się w nią wsłuchiwać, odkrywając nowe niuanse przy każdym kolejnym przesłuchaniu. Bluesowa forma „Something Like Olivia”, męskie chórki w stylu wspomnianych CS&N w utworze tytułowym, genialne intro Chrisa Botti w genialnej kompozycji „Walt Grace’s Submarine Test, January 1967” – to tylko kilka z powodów, dla których nowego Mayera warto mieć i często słuchać.

Do wielokrotnych odsłuchów zachęca też nowe dzieło Dereka Trucksa, dwupłytowy album live „Everybody’s Talkin’” – imponujący podwójnie, bo stworzony z małżonką, Susan Tedeschi pod szyldem Tedeschi Trucks Band. Sam Trucks, podobnie jak Bonamassa, przygodę z gitarą rozpoczął bardzo wcześnie, jako dziewięciolatek. Trzy lata później miał już na koncie występy z The Allman Brothers Band czy Buddy Guy’em. Dziś wielu uważa go za jednego z najciekawszych gitarzystów slide na świecie. Rzeczywiście, własnego stylu i brzmienia nie można mu odmówić – kiedy slidem gra Derek Trucks od razu wiadomo, że to on, nikt inny.

Na wydanym przez Sony Music koncercie tego slide’u oczywiście nie brakuje, ale pamiętajmy, że to nie jest kolejna płyta The Derek Trucks Band – gitarzysta z rubinowym Gibsonem jest tu tylko jednym z elementów dużej układanki, na którą składają się druga gitara Susan, sekcja dęta, klawisze i chórki. To właśnie zespół jako całość robi tu największe wrażenie – niesłychanie zgrany zaprasza słuchacza w różne muzyczne rejony, od bluesa i trucksowych, bagiennych brzmień z mocno osadzonym rytmem, po gospel, odrobinę soulu i jazz, który da się tu usłyszeć więcej niż kilkakrotnie. Mieszanka snuje się leniwie, a bardziej niż na efektowne wybuchy stawia na wciągający klimat, który zaprasza słuchacza głębiej w muzykę. Podany na takiej tacy głos Susan Tedeschi porywa – jak w „Learn How to Love”, uspokaja – jak w „Darling Be Home Soon”, a miejscami rozdziera ładunkiem emocji – jak w „That Did It”. Jeśli komuś przypadła do gustu studyjna, obsypana nagrodami płyta Tedeschi Trucks Band, tą nową będzie zachwycony, bo koncert wszystkie mocne strony płytowego debiutu podnosi do kwadratu, a to już dobra rekomendacja.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue, Sony Music
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Big Damn Band na Rawa Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Półmetek lata za nami, a to oznacza, że melomani rozpoczynają coroczne odliczanie do Rawa Blues Festival. Tegoroczna edycja odbywająca się 6 października w katowickim Spodku obsadzona jest wyjątkowo mocną reprezentacją zza Atlantyku – publiczności zaprezentuje się aż pięć wyśmienitych zespołów, na czele z gwiazdą dużego pokroju, Robertem Cray’em. Wśród gwiazd, świeżo po premierze najnowszego albumu, znajdzie się również The Reverend Peyton’s Big Damn Band – trio z Indiany nawiązujące w swojej muzyce do tradycji takich legend jak Son House i Charley Patton.

Poniżej publikujemy fragment rozmowy, jaką już po premierze nowego albumu ekipa Rawy Blues miała okazję przeprowadzić z liderem zespołu, „Wielebnym”:

Rawa Blues Festival: Witaj Wielebny. Słyszę, że znowu jesteś w trasie, zgadza się? (wywiad z Joshem „Wielebnym” Peytonem został przeprowadzony w czasie, kiedy wraz z zespołem przemieszczali się w kierunku Saint Louis, mając za sobą występy w Nashville. Cała rozmowa pocięta została na kawałki ze względu na brak zasięgu wywoływany, jak to ujął Peyton, przejeżdżaniem przez amerykańskie „the middle of nowhere”. Na szczęście nie nadszarpnęło to jego cierpliwości i dobrego humoru.)

Peyton: Jasne, prawie cały czas jesteśmy w drodze. Jesteśmy teraz w trasie, gdyż właśnie została wydana nasza nowa płyta. Jesteśmy bardzo podekscytowani.

Rawa Blues Festival: Właśnie wracacie z koncertów Tennessee, prawda?

P.: Yeah, wczoraj w Nashville było niesamowicie! Pierwszego dnia graliśmy w świetnym sklepie muzycznym Grimey’s, a następnego dnia w Music City Roots. Zagraliśmy fajny koncert dla radia i telewizji.

Rawa Blues Festival: Jesteście jedną z najbardziej zapracowanych kapel jakie miałem przyjemność poznać. Jak sobie z tym radzicie? Mógłbyś dać jakieś wskazówki młodszym kolegom po fachu?

P.: Wiesz, muzyka to całe moje życie, to jak praca marzeń. Są pewne rzeczy z nią związane, które nie są zbyt miłe i trzeba się z tym pogodzić, jeżeli chcesz robić to co kochasz. Dla mnie to takie zło konieczne. Trzeba zrezygnować z wielu rzeczy, zwłaszcza na początku. Kiedy zaczynaliśmy, nie mieliśmy nawet gdzie spać, jedliśmy makaron z puszek i właściwie żyliśmy jak bezdomni (śmiech). Nawet teraz bardzo wiele nas omija, szczególnie odczuwamy rozłąkę z rodziną.

Rawa Blues Festival: Rawa Blues to wasze nie pierwsze spotkanie ze Starym Kontynentem. Blues, czy rockabilly jest często traktowane jak muzyka endemicznie amerykańska. Gatunki te narodziły się tam i tam ewoluowały. Czy wasza muzyka była odbierana w inny sposób prze europejska publikę?

P.: Tak, odwiedziliśmy Europę. Ale Rawa to nasz pierwszy koncert w Polsce, na który strasznie się cieszymy. Właściwie to nie wydaje mi się, żeby muzyka była odbierana inaczej w zależności od położenia geograficznego. Często zależy to od wieku publiczności. Ale zauważyłem, że europejską publiczność cechuje większa grzeczność. Wydaje się być trochę cichsza. Ale młodzi ludzi wszędzie reagują tak samo. Myślę, że prawdziwa muzyka płynąca z serca nie ma narodowości, czy granic. Tego się właśnie nauczyłem będąc tak długo w podróży.

Rawa Blues Festival: Twój zespół penetruje różne style muzyczne. Co jest dla ciebie największą inspiracją? Raczej stare granie, czy może coś całkiem świeżego także przyciągnęło twoja uwagę?

P.: Jeśli chodzi o granie na gitarze to ludzie tacy jak Chaley Patton, Furry Lewis i John Hurt. Sposób w jaki piszę piosenki zawdzięczam Johnowi Fogerty i Johnowi Primerowi. Chcę zabrać country bluesa w całkiem nowe miejsca.

Rawa Blues Festival: Dyrektor festiwalu, Irek Dudek jest oczarowany klipem do „Clap Your Hands″. Kim są osoby, z którymi występujecie? Czy mamy spodziewać się podobnych klipów promujących nowy album?

P.: Ludzie z teledysku to nasi przyjaciele i fani. Puściliśmy po postu informację, że poszukujemy ludzi, którzy tańczą w różny, oryginalny sposób. Wypaliło. Ludzie to polubili. Lada moment wypuszczone zostaną dwa nowe teledyski tego samego reżysera. Jeden wychodzi dzisiaj, albo jutro. Musisz go zobaczyć! Jest naprawdę bardzo fajny. Uważam, że jest lepszy niż „Clap Our Hands″. 

Rawa Blues Festival: Świetnie, dobrze wiedzieć. Kto zwrócił twoją uwagę na ten rodzaj promocji w stylu YouTube, czy kręcenia teledysków? To niezbyt charakterystyczne dla zespołu bluesowego.

P.: Czujemy, że robimy muzykę tu i teraz. Wiesz, nasza muzyka autorska to nie Charley Patton. Jasne, wzorowaliśmy się na nim, ale nie jesteśmy Charley′em Pattonem. Nigdy nie chciałem być swego rodzaju skansenem muzycznym. Chciałem być kimś kto robi muzykę współczesną, muzykę, która ma przetrwać. Ludzie zajmujący sie muzyką robią właśnie teledyski, zakładają konta na Twitterze itp. Część z tego faktycznie do mnie nie przemawia, ale praca nad teledyskiem to naprawdę kupa dobrej zabawy. Wymyślanie i tworzenie czegoś, co współgra z muzyką to świetna rzecz.

Rawa Blues Festival: Wielkie dzięki za twój czas. Życzę udanej trasy! Czekamy z niecierpliwością na wasz show!

P.: Zapewniam cię, że to będzie SHOW! (śmiech) Przygotujcie się na świetną imprezę. Bardzo dziękuję. Trzymajcie się!

Cały wywiad możecie przeczytać w oficjalnym serwisie festiwalu. Trzydziesta druga edycja Rawa Blues Festival przyniesie dużo atrakcji. Obok wspomnianych Roberta Cray’a i The Reverend Peyton’s Big Damn Band, podczas koncertu finałowego zagrają Eric Sardinas & Big Motor, Roomful of Blues, Davina & The Vagabonds oraz Irek Dudek Big Band. W sumie przez czternaście godzin na dwóch scenach zagra tego dnia osiemnaście zespołów. Będziemy Was o tym informować.

Bilety do nabycia w sieci sprzedaży biletów Ticketpro w całej Polsce oraz przez system on-line zamawiania biletów Ticketpro.pl.

Źródło: www.rawablues.com

Damskie głosy Opus3 Records

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Opus3 – jedna z tych firm fonograficznych, dla których brzmienie wydawanych płyt jest równie ważne, co jakość zawartej na nich muzyki. Od 1976 roku symbol tej szwedzkiej, niewielkiej wytwórni przyciąga zarówno kochających muzykę melomanów poszukujących różnych odcieni roots music – w tym bluesa, jak i używających najlepszego sprzętu odsłuchowego audiofilów.

Miłośników jazzu zachwyci album „Live At The Pawnshop”. Był rok 1976, kiedy na scenie klubu Stampen – dodajmy tego samego, skąd pochodzą nagrania ze słynnej serii „Jazz at the Pawnshop” uważane przez wielu za najlepiej brzmiące jazzowe nagrania wszechczasów – stanęła młoda dama licząca sobie wówczas 81 lat, Pani Eva Taylor. Lady, której największe sceniczne sukcesy przypadły na lata dwudzieste i trzydzieste ubiegłego wieku, a której biografia intryguje jazzowych archiwistów ciekawostkami ze współpracy z Louisem Armstrongiem, Sippie Wallace czy Bessie Smith. Intrygująco brzmią także nagrania na krążku – piękne muzycznie, i wyśmienicie brzmiące, pozwalają odnieść wrażenie jakby Eva Taylor i towarzyszący jej Maggies Blue Five siedzieli na środku naszego salonu.

Te nagrania na półce Jana-Erica Perssona – założyciela i szefa wytwórni Opus3 – przeleżały ponad trzydzieści lat, aż doczekały się wydania na złotym krążku wielokanałowego Super Audio CD. Ale takich muzycznych cukiereczków sprzed lat, mało znanych a poznania wartych, jest w katalogu Opus3 sporo. Jednym z nich jest wokalistka Cyndee Peters i płyta, której okładkę dzieli wspólnie z Ericem Bibbem – „A Collection Of Cyndee Peters and Eric Bibb”. Każdy z artystów ma tam swoją połowę longplay’a, choć na tej należącej do Cyndee Bibb gdzieniegdzie gra na gitarze i podśpiewuje. Sama Cyndee Peters u nas jest praktycznie nieznana, w Szwecji zaś megapopularna, jeśli wierzyć temu, co na jej temat udaje się znaleźć w internetowej wyszukiwarce. Wokalistka wykonująca muzykę gospel, bluesa, ale też starsze typy afro-amerykańskiej muzyki. Te różnorodność słychać na „A Collection…”. Mamy tu dużo muzyki gospel, ale da się też rozpoznać echa muzyki klasycznej i takiego podejścia do chóralnego śpiewania, które trudno spotkać w afro-amerykańskiej tradycji.

Zdecydowanie nowszą rzeczą jest krążek formacji Sticks & Stones z Rebeccą Sjoberg w roli wokalistki – z bluesem nie mający już nic wspólnego. Muzyka bluesgrass z mroźnej Szwecji? Właśnie ten gatunek amerykańskiej muzyki upodobali sobie młodzi ludzie tworzący Sticks & Stones, którzy w roku akademickim 2004/2005 spotkali się na jednym ze szwedzkich uniwersytetów. Okazało się, że wszyscy myślą podobnie o muzyce, grają na akustycznych instrumentach i słuchają wesołych dźwięków bluegrass. Zaczęło się od wspólnych jamów, a doszło do tej płyty, albumu „Sticks & Stones” – dla tych słuchaczy, którzy nie boją się muzyki country w tym najbardziej tradycyjnym z wydań, chociaż zagranej przez Szwedów.

Bluesa w czystej postaci w katalogu Opus3 także znajdziemy, ale o tym przy innej okazji. Póki co, w chwili oddechu od bluesa, warto tych trzech rootsowych albumów posłuchać. Szczególnie na dobrym stereo.

Przemek Draheim

Wydawca: Opus3 Records / Dystrybucja: Audio Forte
Posłuchaj: www.opus3records.com

Sonny Boy Williamson II
„Real Folk Blues/More Real Folk Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Na wstępie muszę zaznaczyć, że recenzja nie będzie obiektywna. Jestem fanem Sonny Boy’a Williamsona II od początku mojego zainteresowania bluesem (wspaniała koncertowa wersja „All My Love In Vain” tylko z harmonijką i fortepianem, hmm… po usłyszeniu „wpadłem” na całego).

O Rice Millerze nie wiemy wiele, nawet to – ponoć prawdziwe nazwisko – jest niepewne.  Uważany jest za jednego z najbardziej wpływowych harmonijkarzy w dziejach tego instrumentu, a wpływy jego gry słychać u takich artystów jak James Cotton (notabene to wychowanek Millera, który uczył go swojego stylu. Sam Cotton zaczął pracować nad własnym brzmieniem dopiero, gdy rozpoczął współpracę z Muddy Watersem) czy Junior Wells. Graczami „nowego pokolenia”, u których słychać wpływy Sonny Boya Williamsona II są na przykład Kim Wilson czy Dennis Gruenling.

Płyta „The Real Folk Blues/More Real Folk Blues” jest kompilacją nagrań dokonanych dla wytwórni Chess Records w latach od 1957 (najstarszy utwór na płycie to „Dissatisfied” z 1957 roku) do 1963. Są to dwa albumy zremasterowane i nagrane na jedną płytę CD.

Po pierwszym przesłuchaniu całości zapragnąłem wysłuchać jej w wykonaniu na żywo… Ten materiał się aż prosi o wysłuchanie w wersji live. Najlepiej w zadymionym dymem papierosowym, ciemnym pubie przy kuflu zimnego piwa. Lub siedmiu kuflach. Niesamowita głębia dźwięku, natchnione partie instrumentów i szczerość w nagraniach powoduje, że do tego albumu chce się wracać, wracać i wracać.

Płyta zawiera książeczkę z życiorysem Rice’a Millera (prawdziwe imię Sonny Boy’a, a raczej najbardziej prawdopodobne) oraz ze wspomnieniami muzyków na jego temat. Głównemu bohaterowi towarzyszą w nagraniach postacie wybitne: Willie Dixon, Robert Jr. Lockwood, Luther Tucker, Otis Spann (!). Na longplay’u znajdują się dwadzieścia cztery utwory pokazujące niesamowitą umiejętność budowania nastroju i niebywałe umiejętności gry na harmonijce, a także nastrojowy, przepełniony emocjami śpiew Williamsona.

Album rozpoczyna się bardzo rytmicznym utworem „One Way Out”.  Słychać, że była to inspiracja dla Johna Mayalla, gdy pisał „Room To Move”.  Warto przybliżyć też inne utwory najbardziej zapadające w pamięć. „Too Young To Die” to kolejny numer, który przypadnie do gustu chwytliwym tekstem oraz ujmującymi partiami harmonijki. „Trust My Baby” to według mnie najmocniejszy moment tej płyty. Powolny, głęboki, nastrojowy utwór powodujący ciarki na plecach. Do tego jest to idealny wstępny utwór do nauki gry na harmonijce w pierwszej pozycji. Płyta zawiera tez prawie popowy „Peach Tree” z piękną melodią, która spodoba się nie tylko fanom bluesa. Przy tym utworze naprawdę chce się podnieść i poruszać w rytm muzyki! Wspomniany już „Dissatisfied” zagrany na harmonijce Hohner Koch (model harmonijki Marine Band z „suwakiem” jak w harmonijce chromatycznej), nieśmiertelny „Bye Bye Bird” ze świetną partią organów zagraną przez „nieznanego sprawcę” (najbardziej prawdopodobnymi są Lafayette Leake lub Billy Emerson) porywa dużo bardziej niż wersja live nagrana z Yardbirdsami. Bardzo zapadające w pamięć utwory to „Help Me” (właśnie w ten sposób trzeba grać ten utwór, minimum dźwięków, maksimum uczucia!) i „Bring It On Home” spopularyzowany przez Led Zeppelin, a niedawno przez nasz rodzimy Acid Drinkers.

Cała płyta to idealna muzyka „na wieczór”. Lekka, łatwo przyswajalna, a przy tym pełna uczuć i niesamowitych partii harmonijki Williamsona, które niejednego „wyścigowca ” i „wirtuoza” mogłyby wpędzić w kompleksy głębią i wyczuciem smaku. Polecam nie tylko fanom harmonijki, ale wszystkim miłośnikom bluesa!

Karol Duda

P.S. Zachetą do sięgnięcia po muzykę Sonny Boy′a Williamsona II niech będzie dostepne na YouTube historyczne nagranie „Bye Bye Bird”. 

Wydawca: Chess Records / Universal Music
Posłuchaj: www.amazon.com

Polski Dzień Bluesa: Premiera singla Chaza De Paolo!

opublikowano w dziale Polska

Po kilku cieszących się uznaniem polskich słuchaczy trasach koncertowych amerykański gitarzysta Chaz De Paolo (fot. Mariusz Murawski ) wrócił do naszego kraju z zamiarem nagrania płyty live. Rejestracja albumu przewidziana jest na 21 września podczas otwartego koncertu w Bydgoszczy w studiu Polskiego Radia Pomorza i Kujaw.

Już teraz natomiast, z okazji Polskiego Dnia Bluesa, mamy dla Czytelników Blues.pl niespodziankę w postaci premiery nowego singla Chaza De Paolo – powolnego bluesa „One Night in Warsaw”, który gitarzysta napisał pod wpływem ubiegłorocznego spaceru po warszawskiej Starówce!

Źródło: Blues.pl

J.J. Band i Przyjaciele grają utwory Tadeusza Nalepy
„Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Znakomita muzyka Tadeusza Nalepy w połączeniu ze świetnymi tekstami Bogdana Loebla to nie jest lektura obowiązkowa – dla wielu z nas to znacznie więcej. Te utwory tkwią głęboko w nas.

Nagranie płyty z nowymi wersjami słynnych utworów to ryzykowne i trudne przedsięwzięcie. Oryginalne wykonania są głęboko zakorzenione i niekiedy trudno zaakceptować nowe. Pogłoski o zamiarach wydania przez grupę J.J Band płyty z kompozycjami Tadeusza Nalepy pojawiły się już dwa lata temu i wzbudziły moje zainteresowanie tym bardziej, że z wcześniejszej płyty zrealizowanej przez inną grupę wykonawców została mi w pamięci głównie Jean Lubera za wyjątkową interpretację oraz Andrzej Nowak za przekaz specyficznego klimatu pierwotnych wykonań. Od czasu pojawienia się tych pogłosek minęły dwa lata i wreszcie nowe dzieło jest już dostępne. Premiera nastąpiła 18 września 2010 roku.

Młodzi muzycy bez kompleksów przedstawiają słuchaczom atrakcyjne, świeże aranżacje, prezentując wysoki poziom umiejętności. Trzonem wykonawców jest zespół J.J. Band, który wziął odpowiedzialność za całość, ale zaprosił przyjaciół do udziału w tym projekcie. Przyjaciele nie zawiedli.

Już początek pierwszego nagrania w wykonaniu J.J.Band („Rzeka dzieciństwa”) zapowiada niezwykłość nagrań. Łatwo łagodnie odpłynąć słuchając urokliwej Karoliny Cygonek w nagraniu „W co mam wierzyć”. Brawurowa wersja „Oni zaraz przyjdą tu” to dla mnie najbardziej energetyczne nagranie płyty, w którym prezentują się dwaj członkowie grupy Devil Blues: Krzysztof Gorczak (śpiew) i Sebastian Kozłowski (gitara). Najwięcej różnych emocji wzbudzi zapewne wersja najpiękniejszej polskiej pieśni bluesowej. „Modlitwa” z tej płyty wymaga uważnego słuchania. Pierwsze wrażenie może być niepokojące ze względu na śmiałą aranżację, ale niski głos Magdy Piskorczyk i intrygujące rozwinięcie utworu z dźwiękami skrzypiec Jana Gałacha powinny usunąć początkową nieufność. Nie będę wymieniał wszystkich przyjaciół grupy J.J. Band biorących udział w tym przedsięwzięciu, ani też omawiał kolejnych utworów – tej płyty trzeba posłuchać. Myślę, że każdy miłośnik rodzimej bluesowej twórczości znajdzie swój ulubiony utwór, chociaż jest ich tylko dziesięć.

Ważnym wydarzeniem poprzedzającym oficjalne wydanie płyty był koncert w radiowym studio im. Agnieszki Osieckiej 16 września 2010 roku – w Dniu Bluesa, którego część była transmitowana w Programie Trzecim Polskiego Radia. Tutaj lider J.J. Band, Jacek Jaguś, pokazał oprócz umiejętności instrumentalnych i wokalnych swoje walory w roli gospodarza wieczoru. Nie sposób było zostać obojętnym na to, co działo się na scenie. Harmonijka Bartka Łęczyckiego, intrygujące wokale, ujmujące dźwięki gitar… Mam nadzieję, że doczekamy się również wydania CD z tym koncertem. Tymczasem płyta studyjna jest jeszcze dostępna w sklepach. Tata Tadzio byłby zadowolony.

Stanisław Śpiewak

Wydawca: Gutmusic Records
Posłuchaj: www.jjband.pbox.pl

W roli muzyka

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Serialowy doktor House, tańczący z wilkami Kevin Costner i stojący ponad prawem Steven Seagal to trzej popularni aktorzy, których wspólną cechą jest miłość do amerykańskiej muzyki, od bluesa po dźwięki współczesnego country. Miłość, dodajmy, skonsumowana, bo każdy z nich z filmowych ekranów trafił z własną płytą na sklepowe półki. Costner z grupą Modern West wydał już trzy, Seagal dwie, Hugh Laruie niedawno zadebiutował.

Fortepian na podłodze i gitary na ścianie w mieszkaniu medycznego geniusza z Princeton-Plainsboro Teaching Hospital, to jak się okazało nie tylko fragment filmowej scenografii, ale także nieskrywana pasja zdolnego muzycznie Hugh Lauriego, który po latach uprawiania muzyki w zaciszu czterech ścian – i kilku filmowych scen – dał się namówić wytwórni Warner i nagrał płytę będącą hołdem dla dźwięków nowoorleańskiego bluesa. Z pomocą przyszedł mu uznany producent Joe Henry, znakomici sessionmani z gitarzystą Kevinem Breitem na czele i kojarzone z Nowym Orleanem gwiazdy pokroju Allena Toussainta, Irmy Thomas czy innego znanego doktora, Dr Johna. Album „Let Them Talk” otwiera poprzedzona epickim fortepianowym wstępem wersja klasycznego „Saint James Infirmary”, która ładnie wprowadza w klimat całości – malowany głównie akustycznymi instrumentami, raczej spokojny, przydymiony i wieczorowy. Fajerwerków nie ma, jest za to bardzo intymna, a przy tym niesłychanie sympatyczna płyta, której naprawdę miło się słucha.

Całkowicie inny obszar amerykańskiej muzyki upodobał sobie Kevin Costner, którego nowy longplay – „From Where I Stand” – wydała w Polsce wytwórnia Mystic Production. Ci którzy znają go przede wszystkim z „Bodyguarda”, „Tańczącego z wilkami” czy „Nietykalnych” mogą nie wiedzieć, że zanim zaczął grać w filmach, grywał muzykę dla przyjemności. Od kilku lat robi to śmielej występując z własną grupą Modern West. Nazwa wskazuje oczywiście na muzykę country, ale jest to takie umiarkowane country, w którym równie dużo piosenkowego rocka spod znaku Bruce’a Springsteena. Jedenaście zebranych na krążku utworów niepostrzeżenie wpada w ucho i chociaż na pierwszy rzut oka trudno wytypować ten jeden najlepszy, singlowy, który od razu rzuca na kolana, już za drugim przesłuchaniem albumu co najmniej połowa piosenek zyskuje status tych ulubionych, których chce się słuchać w kółko i w kółko – taka jest siła dobrej melodii.

Mówiąc o sile – w tym przypadku sile ciosów – warto, choćby z ciekawości, przypomnieć sobie wydaną pięć lat temu płytę firmowaną przez jednego z największych, i to dosłownie, bohaterów amerykańskiego kina akcji, Stevena Seagala. Na pierwszym autorskim albumie pomieszał wszystkie możliwe gatunki. Na drugim skupił się na bluesie, chociaż podanym w typowym dla siebie Seagal-style – jak na buddystę z pokaźną kolekcją broni przystało. Na „Mojo Priest” grają z Seagalem między innymi James Cotton, Bo Diddley, Ruth Brown, Big George Brock i Hubert Sumlin. Zestawienie trochę niezwykłe i rzeczywiście wielkie arcydzieło z niego nie wyszło, ale kilka miłych dla ucha piosenek można tam znaleźć – choćby melodyjne „Somewhere In Between” i „Dark Angel” ze ścieżki dźwiękowej filmu „W morzu ognia”.

Warto sprawdzić, jak ulubiony aktor wypadł w roli muzyka – być może czeka nas miła niespodzianka.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland, Mystic Production, Steamroller Productions
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Peder af Ugglas
„Autumn Shuffle”,
„Beyond”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wciągająca, rozmarzona, intensywna, a do tego odkryta przez zupełny przypadek. Te kilka słów dobrze oddaje ducha muzyki Pedera af Ugglasa – trochę tajemniczego szwedzkiego gitarzysty z charakterystycznymi pomarańczowymi okularami na nosie i elektryczną gitarą National na kolanach. Mówię „tajemniczego”, bo to postać spoza muzycznego mainstreamu. Zresztą, jeśli wnioskować po komentarzach na muzycznych forach, Ugglas bardziej niż melomanom znany jest audiofilom zainteresowanym wyciśnięciem ze swojego sprzętu odsłuchowego stu procent jego możliwości. Słuchając „Autumn Shuffle” i „Beyond” nietrudno to zrozumieć. Obie płyty – firmowane znaczkiem cenionej w audiofilskim świecie wytwórni Opus 3 – brzmią fenomenalnie. Dźwięk ma odpowiednią masę i w przeciwieństwie do większości współczesnych nagrań nie jest skompresowany, a wręcz przeciwnie, otoczony powietrzem zdaje się wypływać z głośników pokazując przy tym całe bogactwo barw. I znowu, opis nieco malarski, ale do muzyki Ugglasa pasuje. Tylko co to za muzyka? Atmosfera całości wskazuje na bluesa, improwizacje odwołują się do jazzu, gitarowe brzmienia przypominają gospel. Tak wiele elementów spiąć może w jedno tylko sprytny termin roots – korzenne granie.

Tak też rozpoczyna się „Autumn Shuffle”. Mięsisty, rozlany slide rozgrzewa się leniwie. Po chwili dołącza do niego głęboki bas, perkusja wybijająca jednostajny rytm i delikatna mgiełka akordeonu – jakby nieśmiało, w tle. Bardziej pewne siebie jest wtórujące gitarze elektryczne piano. Mijają minuty, atmosfera gęstnieje, muzycy zapraszają w podróż.

O ile w przypadku wielu płyt warto wypunktować tylko najciekawsze momenty, tu – dla pełnej jasności – trzeba by napisać o każdym z utworów wspominając także o tym, w jakiej kolejności następują po sobie, jak jedne zaostrzają apetyt na drugie. I tak ascetyczny „Passion” pozwala się wyciszyć po funkującym „Central South”, a przynoszący obraz pulsującego życiem miasta, jazzujący „Stockholm” z saksofonem prowadzącym dialog z gitarą przygotowuje słuchacza na pierwotny w formie „Passing By”. Ten ostatni brzmi trochę jak rozłożony na czynniki pierwsze „Ten Milion Slaves” Otisa Taylora z pełną drive’u gitarą slide i wyjątkowo mocno przesterowaną harmonijką. Zamykający krążek „A Hymn”, kojarzący się bardzo z filmowymi ilustracjami Ry Coodera, jest jak delikatne przebudzenie po pięknym śnie i zachęta do tego, aby bez zwłoki sięgnąć po drugi z albumów, „Beyond”. A tam lirycznego snu ciąg dalszy.

Zaczyna się od samotnego elektrycznego piana, jakby ktoś dopiero szukał tych właściwych dźwięków. Gdy pałeczki perkusji uderzają w talerz rozpoczyna się muzyka, a wraz z nią jedna z najładniejszych gitarowych zagrywek, pełna prostych pociągnięć gitary slide, pełna klasy i smaku. Delikatność tytułowego „Beyond” kontruje „Exile” – najbardziej mroczny numer na płycie mający ciężki, wręcz klaustrofobiczny charakter. Na coś takiego trudno nie zwrócić uwagi.

Może kiedyś Peder af Ugglas osiągnie status wspomnianego już Coodera czy innego malarza slide’owych nastrojów, Dereka Trucksa. Oby, bo jego muzyka naprawdę otwiera uszy.

Przemek Draheim

Wydawca: Opus 3
Posłuchaj: www.myspace.com/pederafugglas

Herbie Hancock „The Imagine Project”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

„The Imagine Project” – taki tytuł ma najnowsze dzieło wielkiego Herbie Hancocka. Przy albumie, który wydała wytwórnia Sony, współpracowali z mistrzem jazzu bardzo różni twórcy, między innymi ci, których Czytelnicy Blues.pl dobrze znają – od soulowego Seala, przez Dereka Trucksa i Susan Tedeschi, po Jeffa Becka. Ale „The Imagine Project” to nie tylko znane nazwiska, ale także kompozycje, które przeszły do historii. Jedną z nich jest „Don’t Give Up” – duet Petera Gabriela i Kate Bush, który w singlowej wersji dotarł w 1986 roku na szczyt UK Top 75 i spędził na nim jedenaście tygodni. Na płycie Hancocka rolę Gabriela zajął John Legend, rolę Bush niegrzeczna Pink, która w tej wersji niewiele ustępuje oryginałowi. To siedem i pół minuty przepięknej piosenki.

Takich ładnych numerów na tej płycie nie brakuje, i wcale nie należy się martwić, że całość firmuje jazzman – to nie jest trudna w odbiorze muzyka, co potwierdza „Space Captain” z udziałem zespołu Dereka Trucksa, z Mikem Mattisonem i śpiewającą Susan Tedeschi. Trochę w tym gospel, trochę swamp bluesa, ale przede wszystkim dużo trucksowych klimatów znanych z jego solowych płyt. Mniej więcej w połowie utworu słychać genialne call and response między gitarą Trucksa, a fortepianem Hancocka. Nic tylko siedzieć z otwartą buzią i słuchać.

Równie dobre wrażenie robi „The Times, They Are A’Changin” Boba Dylana, do nagrania której, Herbie Hancock zaprosił Lisę Hannigan i zespół The Chieftains – całość ma dzięki temu mocno folkowy posmak, z irlandzkimi instrumentami w tle.

Trafiony dobór utworów elegancko dopełnia jedna z najważniejszych soulowych kompozycji dwudziestego wieku, „A Change Is Gonna Come” Sama Cooke’a. Singiel ukazał się w 1964 roku i nie stał się od razu oszałamiającym sukcesem, ale opowiadał o sprawach społecznie ważnych i szybko stał się nieformalnym hymnem afro-amerykańskiego ruchu walki o prawa obywatelskie. W ten sposób przeszedł do historii. Na swoim soulowym albumie zaśpiewał go Seal, u Hancocka rola wokalisty przypadła Jamesowi Morrisonowi. Ale Seal też pojawia się na krążku, tak samo jak Marcus Miller czy Jeff Beck.

To delikatna muzycznie płyta, dla miłośników pięknych dźwięków, którzy nie lubią stylistycznych ograniczeń. Do zasłuchania.

Przemek Draheim

Wydawca: Sony Music
Posłuchaj: www.herbiehancock.com

Chatka Blues Festiwal w Lublinie

opublikowano w dziale Polska

Czwarta edycja Chatka Blues Festiwal odbędzie się 11 i 12 października w  Akademickim Centrum Kultury UMCS „Chatka Żaka” oraz w klubie Rock Bar w Lublinie. Wypełni  ją swoimi występami plejada ciekawych wykonawców, na czele z Amerykaninem Carlosem Johnsonem, który w towarzystwie HooDoo Band wystąpi jako gwiazda imprezy. Publiczności zaprezentują się ponadto Jędrzej Kubiak, Marek Wojtowicz, Adam Blues Band i Schau Pau Acoustic Blues. Tegorocznej edycji festiwalu towarzyszyć będzie debata o bluesie poświęcona tematyce bluesa i jego recepcji w różnorodnych środowiskach i kręgach kulturowych zarówno w Polsce, jak również na świecie.

Źródło: www.chatkablues.pl

Omar Kent Dykes „Big Town Playboy”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Sukces ma wielu ojców… To stwierdzenie doskonale pasuje do wydanego przed dwoma laty albumu „On The Jimmy Reed Highway”, będącego efektem spotkania dwóch wielkich muzyków jakimi bez wątpienia są Omar Kent Dykes i Jimmie Vaughan. Do współpracy zaprosili równie znamienite osobowości sceny bluesowej i wspólnie wyruszyli śladami legendy – Jimmy’ego Reeda. Wydawnictwo spotkało się z dużym uznaniem i ciepłym przyjęciem  zarówno ze strony słuchaczy, jak i krytyków. Być może dlatego Omar postanowił pójść za ciosem i zaserwował nam kolejną płytę z własnymi wykonaniami tradycyjnych utworów bluesowych. Skrzyknął prawie tych samych muzyków, bo są i Jimmie Vaughan, i Lou Ann Barton, Gary Clark Junior, James Cotton, Derek O’Brien oraz sekcja rytmiczna, którą stanowią Wes Starr i Ronnie James. Dodatkowo, w nagraniach pojawił się jeszcze jeden znakomity bluesman,  Lazy Lester. Tym razem panowie wzięli na warsztat nie tylko utwory Jimmy’ego Reeda, lecz również takich twórców jak m.in.: Eddie „Playboy” Taylor, Jimmy McCracklin, John Lee Hooker, Ivory Joe Hunter czy Slim Harpo.

Zachowanie ducha muzyki wymienionych wyżej klasyków bluesa nie było wcale łatwe, lecz „Big Town Playboy” pokazał, iż Omar i spółka temu wyzwaniu sprostali. Słychać to już w otwierającym album numerze tytułowym, niegdyś wielkim przeboju Eddiego Taylora. Głęboki sound i perfekcyjny rytm, okraszone chrapliwym wokalem Omara i piskliwą harmonijką Jamesa Cottona, nadają utworowi nową jakość. Jednocześnie nikt nie porwał się na aranżacyjne eksperymenty lub inne udziwnienia, co pozwoliło muzyce zachować swoją naturalność. Emanuje ona z wszystkich dwunastu kompozycji zawartych na płycie. W swingującym „Think” Jimmy’ego McCracklina, dialogi wokalne Dykesa i Lou Ann Barton przenoszą słuchacza w lata pięćdziesiąte, a rozedrgane tremola gitarowe wręcz same wkręcają się w mózg. Miss Lou Ann śpiewa też w znakomicie zagranym „Close Together” Jimmy’ego Reeda, gdzie swój kunszt gry na harmonijce pokazał wspomniany już James Cotton. Z kolei w pełnym energii „Man Down There” George’a Crocketta oraz słynnym „King Bee” autorstwa Slima Harpo do głosu dochodzi gitara i harmonijka Gary’ego Clarka. I choć w tym drugim z wymienionych tytułów nie udało się do końca zbudować charakterystycznego niepokoju w linii basu, jaki posiadał oryginał, rekompensują go krótkie partie solowe gitary oparte na przeszywających tremolach. Inny utwór Slima Harpo pod tytułem „Dream Girl” został zdominowany przez śpiewne dźwięki harmonijki Lazy Lestera, które w połączeniu z zawodzącym głosem Omara doskonale oddają swamp bluesowy nastrój. W tym albumie nie ma miejsca dla przypadkowych nut, a każdy nawet najbardziej subtelny smaczek gitarowy lub najdelikatniejszy dźwięk harmonijki posiada swoje uzasadnienie. Niezwykle przejrzyste i selektywne brzmienie to zasługa Dereka O’Briena. On wyprodukował płytę oraz uzupełnił Jimmiego Vaughana grając ekspresyjne partie gitarowe, które wraz z godną uznania sekcją rytmiczną stanowią o niesamowitej sile i dynamice tej muzyki.

Czy druga część lekcji historii elektrycznego bluesa, zatytułowana „Big Town Playboy”, powtórzy sukces swojej poprzedniczki? A może osiągnie jeszcze większy? Czas pokaże.

Tomasz Kruba

Wydawca: Ruf Records
Posłuchaj: www.amazon.com

Bluesowa WOŚP w Blue Note w Poznaniu podsumowana

opublikowano w dziale Polska

W piątkowy wieczór 10 stycznia, dwa dni przed niedzielnym, ogólnopolskim 22. Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w klubie Blue Note w Poznaniu odbyła się Bluesowa WOŚP. Koncert, podczas którego występujący w różnych konfiguracjach muzycy wspólnie wspierali akcję Jerzego Owsiaka zorganizował i prowadził Dr Blues – Krzysztof Rybarczyk, we współpracy ze Sztabem WOŚP – First Stage oraz klubem Blue Note. W licytacjach pomagał Krzysztof Ranus oraz szef First Stage, Łukasz Kolasiak.

Koncert trwał ponad pięć godzin. Dobór wykonawców zapewnił różnorodność stylistyczną kolejnych wejść, a dokonany był pod kątem ich zainteresowań. Nie wszyscy z występujących tego dnia artystów wykonują bluesa w swojej twórczości z której są znani, ale wszyscy doceniają i szanują bluesowe korzenie współczesnej muzyki. Zaproszeni goście z radością przyjęli propozycję udziału w Bluesowej WOŚP i wykonywali swoje ulubione utwory w stylistyce bluesowej i okołobluesowej.

Interesującym, rzadko spotykanym na naszych scenach pomysłem była wymiana muzyków w poszczególnych składach. Wszystkie zespoły zaprosiły do swojego występu muzyków spośród innych grup występujących tego dnia. Spowodowało to, że spotkanie na Bluesowej WOŚP w Blue Note stało się swego rodzaju kilkugodzinnym jam-session z udziałem niespotykanych konfiguracji personalnych oraz umożliwiło wzajemne poznanie się i zjednoczenie środowiska.

Pomiędzy koncertami poszczególnych składów odbywały się licytacje płyt występujących wykonawców, plakatów i bardzo ciekawa licytacja kostiumu startowego wybitnego polskiego lekkoatlety Marcina Urbasia, który jest także wokalistą. Trudno byłoby wymienić wszystkich wykonawców i poszczególne konfiguracje, które pojawiały się na scenie tego wieczoru w klubie Blue Note. Na szczególną uwagę zasługuje udział klawiszowego duo braci Cholewińskich (Michała i Bartka)  z Wielką Łodzią oraz wspólny występ Wojtka Hoffmanna i Grzegorza Kupczyka z Dr Blues & Soul Re Vision, którzy po wielu latach oddania się w grupach Turbo oraz Ceti w całości muzyce stricte rockowej zasmakowali ostatnimi czasy w stylistyce bluesowej.

Gośćmi specjalnymi byli: Ania Polowczyk – wokal, Magda „Mechagodzilla” Nowakowska – wokal, Julka Magdalena Stolpe – wokal, Grzegorz Robert Kupczyk – wokal, Wojciech Hoffmann – gitara, Hubert Szczęsny – wokal, Michał Cholewiński – piano, Bartek Cholewiński – piano. Wystąpili oni wspólnie z zespołami: Fingerstyle Bob and The Blues Society, Wielka Łódź, Jaromi zez ekom, Wolna Sobota, Nawiasemówiąc, Dr Blues & Soul Re Vision oraz Kupczyk śpiewa Stonesów. Wszyscy wykonawcy wzięli udział w koncercie charytatywnie.

Album z fotografiami z koncertu Bluesowa WOŚP z Blue Note zobaczyć można na Facebooku.

Wyjątkowym momentem koncertu był występ ośmioletniej Hani Sztachańskiej, uczennicy Ani Polowczyk, która wykonała z niezwykłą szlachetnością i dojrzałością hymn Johna Lennona, „Imagine” – do obejrzenia poniżej.

Z informacji uzyskanych ze Sztabu WOŚP – First Stage wynika, że w czasie koncertu oraz z licytacji zebrano wspólnie, w całości przekazując na cele WOŚP, 2.350,00 zł.

Źródło: www.facebook.com

Jimiway Blues Festival zrelacjonowany

opublikowano w dziale Polska

Koniec października tradycyjnie przyniósł melomanom koncerty w ramach Jimiway Blues Festival. Dla tych, którzy podczas swoich jesiennych muzycznych podróży nie dotarli do Ostrowa Wielkopolskiego, publikujemy relację z festiwalu, którą przysłała nam Nina Sawicka:

19 i 20 października odbyła się dwudziesta pierwsza już edycja Jimiway Blues Festival. Do Ostrowa Wielkopolskiego znów zjechali się fani muzyki z całej Polski – choć nie tylko, bo przybyły również grupy zza granicy, np. z Niemiec. W ciągu dwóch dni, na dwóch scenach, odbyło się osiem koncertów.

Festiwal otworzył piękny akustyczny koncert Bluesferajny. Duet gościnnie wspierał Adam Jawień na harmonijce. Dla nikogo nie jest zagadką, że Grzegorz Olejnik jest „maszyną do tworzenia piosenek”, a okazało się, że teksty duetu choć polskie, brzmią nie gorzej niż z amerykańskich standardów! Kolejnym wykonawcą był zespół Nie Strzelać do Pianisty. Warsztat chłopaków jest niemożliwy do kwestionowania, za to repertuar podlega już ocenie. Wprowadzenie własnych kompozycji jest zawsze wielkim krokiem dla każdego młodego zespołu i podnosi automatycznie jego rangę. Jednak moim zdaniem „Pianiści” odpływają w groźne rejony pop rocka, co obniża średnią wieku ich fanów i odbiera zespołowi indywidualizm. Instrumentalnie i wokalnie są coraz lepsi, pomysłów mają coraz więcej, ale to już nie jest grupa, której tak chętnie słuchałam około rok temu. Ale cóż, dobrze, że innym się nadal podoba. Chłopaki świetnie bawią się podczas koncertu, tworzą własne utwory i czują się coraz pewniej na scenie. Można tylko pozazdrościć! Po Nie Strzelać do Pianisty zagrała harmonijkowa supergrupa. Łukasz „Wiśnia” Wiśniewski, Tomek Kamiński, Bartek Łęczycki i Michał „Cielak” Kielak to prawdziwy (choć nie pierwszy) Harmonijkowy Atak – czyli czołówka, jeśli chodzi o ten instrument w Polsce. Wsparci świetną sekcją rytmiczną i gitarzystami z różnych rejonów bluesa zagrali bardzo dobry koncert. Trochę zbyt popisowy, trochę zbyt podobny do poprzednich, ale bardzo dobry, co potwierdziła reakcja publiczności.

W końcu na scenę weszła gwiazda – Popa Chubby. Pierwsze i jedyne, co mnie uderzyło, to fala dźwięku. Moc, z którą grali muzycy, dosłownie powalała. Przyznam, że trochę przeszkadzało mi to w odbiorze dźwięków. Uwielbiam płyty Chubby’ego, przemogłam się więc do wysłuchania tego hałaśliwego koncertu. Pomimo oczywistego warsztatu muzyków, byłam zawiedziona. Miałam wrażenie, że Popa Chubby uważał, że przyjechał do kraju trzeciego świata i chciał zabawić publikę jedynym, co mogą Polacy znać – coverami Jimi’ego Hendriksa. Mimo wszystko cieszę się, że udało mi się być na koncercie Chubby’ego i jestem wdzięczna organizatorom za zaproszenie jednego z moich ulubionych (niestety tylko z płyt) muzyków.

Drugi dzień festiwalu otworzył akustyczny, bardzo ortodoksyjny koncert chodzącej encyklopedii bluesa, Marka Wojtowicza. Jak zawsze – solo, jak zawsze – Delta. Potem na dużej scenie pojawił się mój faworyt, Cotton Wing. Zagrali jak zwykle bardzo dobrze, ze świetnym brzmieniem, trochę bluesa, trochę funky, trochę własnych utworów, trochę coverów. Koncert uświadomił mi jedno – wokalista z koncertu na koncert śpiewa coraz lepiej! Potem coś, co rozkręciło publiczność, Cree. Idealny support przed gwiazdą. Publika szalała, uwalniała swoją energię, przygotowywała się na wielki finał. Cree jak to Cree – efektowna mieszanka śląskiego rocka z bluesem, sprawni muzycy i wielkie nazwisko Bastka, który nie zmienia się od lat (w kontekście pozycji w świecie muzycznym i swojego podejścia do wokalu, gitary).

W końcu czas przyszedł na wielką gwiazdę festiwalu, Tommy’ego Castro (fot. strona domowa artysty) i zespół The Painkillers. Po Popa Chubby’m radosne granie Castro rzeczywiście było przeciwbólowe. Połączenie bluesa z rockabilly, trochę rock’n’rolla w starej konwencji i inspiracje wokalne Brianem Setzerem były bardzo przyjemne, relaksujące, a jednocześnie zrywające do tańca. Trzeba przy tym zauważyć, że nagłośnienie było po prostu fantastyczne, zresztą jak na całym festiwalu.

Organizacja stanęła na wysokości zadania, impreza była przemyślana i świetnie przeprowadzona. Zastanawiam się, jakie gwiazdy zagrają za rok, skoro organizatorzy czerpią już z pierwszej ligi światowego bluesa!

Nina R. Sawicka

Źródło: www.jimiway.pl

Świąteczny singiel Chaza De Paolo

opublikowano w dziale Świat

Święta Bożego Narodzenia i następujący po nich okres noworoczny to czas, w którym artyści różnych stylów muzycznych – w tym bluesa – przygotowują piosenki idealnie pasujące do tej pory roku. Podobnie postąpił znany polskim słuchaczom amerykański gitarzysta Chaz De Paolo (fot. Mariusz Murawski ) nagrywając kompozycję „Another Christmas Without You”. Singla możecie posłuchać na Blues.pl.

Źródło: Blues.pl

Harmonijkowy Atak „Harpcore”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wytwórnia Alligator ma swój „Harp Attack”, ale z naszym rodzimym Harmonijkowym Atakiem też nie mamy się czego wstydzić. Czterech czołowych polskich harmonijkarzy połączyło siły, aby wydać wspólny krążek – „Harpcore”. Mimo, że na płycie główną rolę gra harmonijka, a raczej cztery harmonijki, i mimo, iż jest to instrument bardzo bluesowy, nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z albumem bluesowym. Założeniem tego projektu jest pokazanie harmonijki w szerokim ujęciu i wypróbowanie jej w różnych stylistykach. Najbardziej bluesowy, choć też nie do końca, jest klasyk „Woke Up This Morning”. Poza tym, posłuchać można rocka, także mrocznego, piosenek popowych, jazzowego „Chitlins Con Carne”, a nawet klimatów disco czy soulowego „Take Me To The River” z brzmieniem spod znaku Wilsona Picketta. Muzycy eksperymentują z nastrojami i brzmieniem swoich harmonijek. Usłyszymy tu nie tylko ich naturalną, akustyczną barwę, czy klasyczny chicagowski przester. Pod tym względem szczególne wrażenie robią partie „Wiśni” brzmiące potężnie i kosmicznie dzięki oktawerowi, który w efektowny sposób powiela i nakłada na siebie ścieżki instrumentu. Bartek Łęczycki, Michał Kielak, Łukasz „Wiśnia” Wiśniewski i Tomek Kamiński pokazują prawdziwą klasę w swoim fachu. Zwykle gdy na scenie pojawia się dwóch harmonijkarzy, najlepiej wychodzi im wzajemne przeszkadzanie sobie. Tu, mimo obecności aż czterech harmonijek nic takiego się nie dzieje. Panowie doskonale ze sobą współpracują i uzupełniają grając unisono lub na głosy. Brzmi to nieraz jak cała sekcja dęta z wziętego big bandu. Jednak harmonijkarze nie są warci uwagi tylko gdy grają razem, zachwycić potrafi każdy z osobna. Każdy ma swój charakterystyczny styl i słuchacz obeznany z polską harmonijką bez większego trudu rozpozna kto w danej chwili przejął solo. Oczywiście nie samą harmonijką człowiek żyje. Słowa uznania należą się też pozostałym muzykom, w tym gitarzystom. Panowie Jaguś i Grząślewicz grają naprawdę dobrze, a pierwszy z nich dodatkowo okazjonalnie zastępuje „Wiśnię” w śpiewaniu. Oprócz zalet muzycznych warto wspomnieć, że płyta jest ładnie wydana. Atrakcyjny, pomysłowo zaprojektowany digi-pack, a w książeczce rozpisane tonacje i aranżacje poszczególnych piosenek, aby ułatwić słuchaczom domowe jamowanie. Płyta to nie tylko dla maniaków harmonijki, choć oni ucieszą się z niej najbardziej, ale też dla tych wszystkich, którzy chcieliby usłyszeć coś niecodziennego. Bo czy często jest okazja by usłyszeć „Superstition” zaaranżowane na harmonijki? Tylko tutaj. Ta płyta jest naprawdę „Harpcore’owa”!

Maciej Draheim

Wydawca: FMB / Marikom
Posłuchaj: www.harmonijkowyatak.pl

Sugar Ray & The Bluetones „Evening”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Dla wielbicieli ostrego harmonijkowego grania nazwisko Sugar Ray Norcia na okładce płyty stanowi najlepszą rekomendację muzyki zawartej na krążku. Po ostatnim albumie wypełnionym jump bluesem przyprawionym riffami sekcji dętej, na nowym longplay’u Ray wraz z zespołem The Bluetones serwuje nam sporą dawkę klasycznego Chicago bluesa.

Zdolny wokalista i świetny harmonijkarz o potężnym brzmieniu, wsparty zgranym zespołem i gościnnym udziałem „Monster” Mike’a Welcha funduje nam kawałek dobrej i zróżnicowanej muzyki. Płytę otwiera pełna energii interpretacja kompozycji Johnny’ego Younga „I’m Having a Ball”. Świetnie spisuje się sekcja, grając równo i w zwarty sposób. Basista Michael „Mudcat” Ward i perkusista Neil Gouvin stanowią mocne rusztowanie dla całego zespołu, a pianista i hammondzista Anthony Geraci nie tylko doskonale sprawdza się w warstwie rytmiczno-harmonicznej, ale i nie raz raczy słuchacza naprawdę smakowitą solówką. Jeżeli o popisach solowych mowa, to nie można zapomnieć o gitarzyście. Przez cały krążek „Monster” Mike czaruje dźwiękami, pieszcząc struny i wyciągając z instrumentu dźwięki zawodzące i płaczliwe, innym razem pełne energii i szaleństwa. Kawał dobrej gitarowej roboty. Jednak najjaśniej błyszczy sam Sugar Ray ze swoimi popisami harmonijkowymi. W większości numerów gra na harmonijkach diatonicznych, ale na przykład w tytułowej balladzie „Evening” sięga po chromatyka tworząc nim prawdziwie melancholijny nastrój, wspomagany przez porywającą solówkę Welcha i dźwięki Hammonda. Ray zachwyca nie tylko samą grą, ale i brzmieniem wydobywanym z harmonijek, zarówno z użyciem wzmacniacza, jak i bez. Ciekawy element stanowią też teksty piosenek, jak choćby w powolnie płynącym i humorystycznym „Too Many Rules and Regulations” opowiadającym o wielości nakazów otaczających nas każdego dnia i nieprzystosowaniu do szybko zmieniających się czasów. Inny numer, „Dancing Bear”, dotyczy pewnego młodego Indianina, a zaczyna się od nastrojowej melodii tradycyjnych indiańskich piszczałek, wprowadzających nas do rytmicznego bluesa.

Sugar Ray Norcia wraz z kolegami oddali do rąk słuchaczy album z dwunastoma dobrze i ciekawie zagranymi kompozycjami. Nie ma czemu się dziwić, skoro oprócz doświadczonego lidera na płycie grają muzycy, którzy wcześniej występowali z takimi tuzami, jak choćby Muddy Waters czy B.B. King. Nie pozostaje nic innego, jak tylko włączyć odtwarzacz i umieścić w nim tę płytę. Takiego grania nigdy za wiele.

Maciej Draheim

Wydawca: Severn Records
Posłuchaj: www.severnrecords.com

Jason Ricci & New Blood
„Done With The Devil”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

To nasza najbardziej bluesowa płyta” – na te słowa Jasona Ricci czekałem długo. Nie żeby poprzedni album był zły, wręcz przeciwnie. „Rocker Number 9” spędził siedem tygodni na liście bluesowych przebojów Billboardu intrygując fanów i zachwycając krytyków nieokiełznanym połączeniem bluesa, jazzu, rocka i kilku innych gatunków. Ale właśnie, jak dla mnie było to połączenie zbyt nieokiełznane i chyba nie do końca mnie przekonało. Z nowym albumem jest inaczej. Otwierający playlistę utwór tytułowy to mocne uderzenie. Rytmika jak u North Mississippi Allstars, a i harmonijka nieco inna niż na zwykle, jakby ostrzejsza, na pewno bardziej riffowa. Pięć minut i jedenaście sekund mija szybko, otwierając worek, z którego wysypują się kolejne niespodzianki. Ot choćby „Sweet Loving” – lekka, soulowa piosenka o niesłychanie radosnej i miłej dla ucha melodii, murowany radiowy przebój. Z podbiciem muzycznych anten nieco większy problem będzie miało „I Turned Into A Martian”. Niejeden prezenter zastanowi się dwa razy, zanim zaprezentuje kompozycje o dosyć odważnym tekście. A szkoda, bo muzycznie jest niesłychanie ciekawa… Punkowo brzmiące zwrotki, refren kojarzący się z największymi hitami grupy Big Cyc i zawrotnej prędkości harmonijkowe solo pobudzają tak wyobraźnię, jak stopy słuchacza. Jeśli po takim opisie niektórych z Was ogarnął strach, uspokajam – zabawa przyjętą konwencją w żadnym momencie nie przekracza granic dobrego smaku. Nie brakuje tu bardziej tradycyjnie pojmowanego bluesa. „As Long As I Have You” Willie Dixona brzmi dostojnie, jak na klasyczne shuffle przystało. Gitarzysta Shawn Starski gra tu spokojnym, długim dźwiękiem, podczas gdy Ricci wtapia się dyskretnie w poczynania sekcji rytmicznej. W następującym zaraz potem „How It Come To Be” światła reflektorów znowu padają na Starskiego. Nie tylko śpiewa, bardzo dobrze dodajmy, ale też gra na akustycznej gitarze Dobro. Jego proste slide’owe zagrywki sugestywnie budują motorykę utworu. Gdy dodać do tego akustyczną harmonijkę, kontrabas i traktowany szczoteczkami werbel otrzymujemy coś, co brzmi jak „I Can’t Be Satisfied” Muddy Watersa w wersji wspomnianych już „gwiazd z północnego Missisipi”. Robi to wrażenie. W jednym z utworów wokalnie prezentuje się nowy perkusista zespołu, Ed Michaels. Napisany przez niego „Keep The Wolf From My Door” do postaci Howlin’ Wolfa nawiązuje nie tylko tytułem, ale też stylistyką głębokiego bluesa o wyraźnie zarysowanej linii basowej. Duża w tym zasługa suzafonu, czyli tuby marszowej, która na bluesowych płytach nie pojawia się często. To rzecz jasna nie koniec atrakcji. „Broken Toy” ucieszy miłośników powolnego bluesa, zaś „Afro Blue” spodoba się fanom zespołu Dereka Trucksa. Całość zamyka „Enlightment” – kompozycja Sun Ra podana w formie uroczego walca. Czy „Done With The Devil” zdobędzie tytuł najlepszego albumu, jaki Jason Ricci do tej pory nagrał? Czas pokaże. Mnie wydaje się bardziej przystępny niż „Rocket Number 9”, jakby w duchu pierwszych, pół-amatorskich poczynań Jasona, a przez to łatwiejszy do polubienia. Ja polubiłem go od razu.

Przemek Draheim

Wydawca: Eclecto Groove Records
Posłuchaj: www.myspace.com/jasonricciandnewblood

Pamięci Wojciecha Skowrońskiego

opublikowano w dziale Polska

W dziesiątą rocznicę śmierci nieodżałowanego Wojciecha Skowrońskiego (fot. wojciechskowronski.pl), 17 stycznia, w poznańskim klubie Blue Note odbędzie się koncert, w którym powrócą wspomnienia o artyście, a jego muzyka zabrzmi w nowych aranżacjach. Na scenie klubu pojawią się Infekcja Blues Rock Band – poznański zespół, wykonujący między innymi utwory Skowrońskiego i grupa Funky Fun utworzona przez gitarzystę Lecha Niedźwiedzińskiego, który współpracował ze zmarłym pianistą. Podczas koncertu Wojciecha Skowrońskiego wspominać będą też przyjaciele z estrady.

Źródło: www.wojciechskowronski.pl

Mystic Productions i bluesowe nowości

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Jeszcze kilka lat temu znalezienie zagranicznych bluesowych nowości w polskich sklepach płytowych było sporym wyzwaniem. Dziś, zarówno najważniejsze europejskie i amerykańskie oficyny, jak i mniejsze, ciekawe wytwórnie, cieszą się dobrą dystrybucją i łatwym dostępem do polskich melomanów. Duża w tym zasługa wydawnictw pokroju Mystic Productions, które dbają o to, aby bluesowe nowości nie omijały Polski. Także te „jeszcze ciepłe”. Do tej kategorii należy wydany kilka dni temu przez holenderską wytwórnię Provogue album Beth Hart, „Better Than Home”. Opisując jej poprzednią płytę wspomniałem, że głos Beth Hart brzmiał tam dużo dojrzalej niż wcześniej; produkcja i realizacja nagrań były znakomite; a same utwory dobrze napisano i pierwszorzędnie wykonano. To samo można powiedzieć o „Better Than Home”. Zresztą sama artystka mówi o tej płycie, że to jej najdojrzalsze muzyczne dziecko. Całość utrzymana jest głównie w rozlanej, delikatnej konwencji, ale wokalny pazur też tam można znaleźć, choć zdecydowanie rzadziej niż dotąd. Piękna płyta i bardzo ją polecam.

Coś w całkiem innej stylistyce i z całkiem innym zapleczem, to malutka, niezależna wytwórnia Big Legal Mess i surowy bluesman w starym stylu – Leo Bud Welch z płytą „I Don’t Prefer No Blues”. Jeśli zawarty tam blues kojarzy się z grubo ciosanymi produkcjami, jakie od połowy lat 90tych wychodziły z taśmy produkcyjnej wytworni Fat Possum Records, to słusznie. Big Legal Mess to bowiem wytwórnia córka Fat Possum i tak jak w katalogu mamy, także w jej archiwach znajdziemy najprawdziwszego, najsurowszego bluesa jakiego tylko można sobie wyobrazić na początku XXI wieku. Rok temu, mając wtedy 81 lat, Leo Welch nagrał dla Big Legal Mess swoją debiutancką płytę, o mocno gospelowym charakterze. Kolejna w dorobku miała już być bluesowa i tak rzeczywiście się stało. Allmusic Guide pisze, że „to połączenie chropowatego Delta Bluesa spod znaku R.L. Burnside’a z wczesnym chicagowskim soundem Muddy Watersa”. Jak byśmy tego nie nazwali, usłyszeć takiego bluesa w roku 2015 to spore zaskoczenie.

Muzyczną ciekawostką, choć sto razy bardziej od Welcha nowoczesną, jest nowy album grupy harmonijkarza Johna Poppera, Blues Traveler – „Blow Up the Moon” wydany przez Loud & Proud Records, czyli Blues Traveler w wersji pop. Choć mieszanie bluesa z popem purystom nie zawsze jest smak, nie można zaprzeczyć, że takie eksperymenty są ciekawe i na pewno znajdują swoją publiczność. Z takiego założenia wyszedł John Popper zapraszając do nagrania „Blow Up The Moon” całkiem pokaźną grupę gości. Niestety, może dlatego że to głęboko-popowy światek te nazwiska mnie nie mówią nic, ale słucha się ich przyjemnie – szczególnie wtedy, gdy mamy ochotę na trochę lekkiej, radiowej rozrywki w dobrym guście.

Znakomite nazwiska, i to bardzo dobrze znane każdemu miłośnikowi bluesa, słychać na nowej płycie Robbena Forda – wydanej podobnie jak krążek Bet Hart przez Provogue Records. Wśród gości Keb’ Mo, Robert Randolph, Warren Haynes czy Sonny Landreth. Kiedy dodać to tego łatwość, z jaką w przestrzeni między bluesem, jazzem a funkiem porusza się Ford, album „Into The Sun” staje się jedną z tych pozycji, których na pewno trzeba posłuchać. Jak dobrze, że podobnie jak w przypadku pozostałych, opisanych wyżej płyt, dzięki Mystic Productions można to zrobić w swoim ulubionym płytowym sklepie nieopodal.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records, Big Legal Mess, Loud & Proud Records
Posłuchaj: www.mystic.pl

Melody Gardot „Currency Of Man”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Odkąd Norah Jones osiągnęła komercyjny sukces, delikatne damskie głosy i równie zwiewne akustyczne aranżacje przestały być domeną miłośników jazzu, a stały się częścią muzycznego prawie-mainstreamu. Kilka lat temu, w ślady nowojorskiej koleżanki poszła młodziutka, bo wówczas niewiele ponad dwudziestoletnia Melody Gardot. Po ścieżce pełnych nastroju piosenek kroczyła na tyle interesująco, że i bluesfani zwrócili na nią uwagę. Ale nic w tym dziwnego, bo też obok takiego głosu trudno przejść obojętnie. Subtelny, bez odrobiny krzyku, jakby składający się z samego szeptu. Mniej charakterystyczny niż ten należący do Madeleine Peyroux, ale przez to łatwiejszy w odbiorze i pewnie trafiający do większej grupy odbiorców. Jednak w żadnym razie pospolity. W parze z głosem od początku szedł u niej talent do pisania piosenek, które brzmią świeżo, a jednocześnie przykuwają uwagę tym czymś, co już kiedyś, gdzieś się słyszało. To ponoć cecha największych songwriterów. Na nowym albumie, „Currency Of Man” tym czymś, co już kiedyś słyszeliśmy są zaangażowane społecznie teksty i echa głębokiego funku lat 60tych i 70tych, ale podane z taką maestrią, że nic tylko siedzieć i słuchać. Co nie zmienia faktu, że jest to trudna płyta. Przeglądając Internet można natknąć się na skrajne o niej opinie. Krytycy są zachwyceni, fani w większości też, chociaż nie brakuje osób, które tęsknią za delikatną jazzującą Melody – co jest oczywiście kwestią gustu, ale też – już od strony technicznej – narzekają na trudny w odbiorze mix muzyki. Fakt, całość jest nagrana i zmiksowana specyficznie, ale to celowy zabieg producenta i artystki, budujący jedyny w swoim rodzaju klimat całości. Słychać to najlepiej w miażdżącym wprost brzmieniu opartej na tragicznej historii zabitego na tle rasowym w 1955 roku młodziutkiego Emmetta Tilla kompozycji „Preacher Man” – niesamowicie zaaranżowany i zagrany numer, który na dobrym sprzęcie – podobnie jak reszta płyty – potrafi oczarować takim bogactwem warstw, jakiego w ostatnich latach w muzyce praktycznie się już nie spotyka. Dla mnie to zdecydowanie najlepsza dotąd Melody, więc tym bardziej polecam Państwa uwadze jej polski koncert – już 9 grudnia, na warszawskim Torwarze.

Przemek Draheim

Wydawca: Universal
Posłuchaj: www.amazon.com

Eric Clapton
„Crossroads Guitar Festival 2013”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Crossroads Guitar Festival to powołany do życia przez Erica Claptona charytatywny festiwal, z którego dochody wspierają założony przez muzyka Crossroads Centre – fundację i ośrodek leczenia uzależnień. Festiwal to wyjątkowe święto gitary, prezentujące na jednej scenie najważniejszych i najpopularniejszych współczesnych gitarzystów, od B.B. Kinga i Buddy Guy’a, przez Jeffa Becka i Johna Mayera, po Carlosa Santanę czy Steva’a Vai’a i dziesiątki innych. Dotąd odbyły się cztery edycje wydarzenia – każda pozostawiła po sobie ślad w postaci płytowego wydawnictwa ze znaczkiem Warner Music.

Pierwsza edycja Crossroads Guitar Festival odbyła się na stadionie Cotton Bowl w Dallas w Teksasie w 2004 roku. Przez dwa dni przewinęło się wtedy przez scenę morze sławnych gitarzystów. JJ Cale, Larry Carlton, Robert Cray, Sheryl Crow jako damski rodzynek, Bo Diddley, David Honeyboy Edwards, Buddy Guy, B.B. King, John Mayer, Robert Randolph, Carlos Santana, Steve Vai, grupa ZZ Top i wiele innych, gitarowych gwiazd. Można śmiało powiedzieć, że takiej imprezy jeszcze wcześniej nie było. Zadziałała tu pewnie magia nazwiska, bo też ponoć sam Clapton zapraszał do udziału w przedsięwzięciu swoich kolegów po fachu – tych, których podziwia i tych, których słucha mu się najlepiej. Dobrze wybrał i tyczy się to do każdej z edycji, także tej najnowszej z 2013.

Pierwsza edycja Crossroads Guitar Festival okazała się tak dużym sukcesem, że kiedy w 2007 roku rozpoczęto sprzedaż biletów na drugą edycję, 28 tysięcy wejściówek rozeszło się w rekordowym czasie 22 minut. To nie tylko imponujące, ale też ważne, szczególnie gdy przypomnimy sobie o celu, na jaki idą zebrane przez festiwal pieniądze. To założone przez Erica Claptona Crossroads Centre, czyli fundacja i ośrodek leczenia uzależnień na wyspie Antigua na morzu karaibskim gdzie osoby walczące z alkoholem i narkotykami, tak jak przed laty Clapton, mogą wyjść z nałogu i wrócić do normalnego życia. Warto o tym pamiętać słuchając festiwalowych wykonań, także tych w niecodziennych składach. Tych na ostatnim wydawnictwie z logo Crossroads gitar Festival nie brakuje. Słyszymy np. Taj Mahala i Keb’a Mo w klasycznym „Diving Duck Blues”, czy southern-rockową spółkę Warren Haynes, Gregg Allman i Derek Trucks.

Kilkunastu wyjątkowych gitarzystów na jednej scenie i za każdym razem od kilkunastu, do kilkudziesięciu godzin niespotykanych nigdzie indziej muzycznych uniesień, w niecodziennych składach i zaskakujących kolaboracjach – tak można podsumować każdą z czterech dotychczasowych edycji Crossroads Guitar Festival. Nic więc dziwnego, że każda z nich została zarejestrowana i w ten sposób zdokumentowana. Do tej pory po każdej edycji festiwalu wydawane było dwupłytowe DVD zawierające najciekawsze fragmenty imprezy. Teraz, po praz pierwszy obok zapisu wideo dostajemy także sam dźwięk w postaci dwóch krążków CD, a nawet czterech winylowych longplayów. Wszystko po to, żeby tą muzyką mogła się cieszyć jeszcze większa publiczność, już nie tylko przed telewizorem. I dobrze, bo dla takich gwiazd i takich wykonań naprawdę warto usiąść i uważnie posłuchać.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: www.amazon.com

Eryk Sardynka

opublikowano w dziale Polska

Eden Brent, Rod Piazza & The Mighty Flyers i Eric Sardinas (graf. Victor Czura) – to gwiazdy tegorocznej edycji festiwalu Rawa Blues. O ile jednak dwa pierwsze podmioty wykonawcze w październiku pojawią się w Polsce po raz pierwszy, o tyle trzeci zdążył już pokazać nam swoje koncertowe oblicze. O wrażeniach z „Sardinasa na żywo”, jego płytowych dokonaniach i fluidach płynących na linii artysta-słuchacz pisze poniżej Victor Czura – twórca festiwalu Satyrblues i autor audycji Blues Attack w Polskim Radiu Rzeszów:

Koncerty Erica Sardinasa można porównać jedynie do zjawiskowej urody Moniki Belucci. Wystarczy jedno jej spojrzenie i cały „Słoneczny Patrol” staje się atrakcyjny jak za przeproszeniem ogon węża.

Kiedy w 2000 r. w Sali Kongresowej po raz pierwszy zobaczyłem band Erica supportujący wówczas koncert gwiazdy wieczoru – a był nią Steve Vai – stało się jasne, że ten rodzaj ekspresjonizmu muzycznego na stałe poszerzy grono mojej uwielbianej gitarowej trójcy – SRV, Scott Henderson, Derek Trucks.

W niespełna 4 lata od daty pamiętnego warszawskiego koncertu, poszukując usilnie oficjalnego dystrybutora najnowszej płyty Erica, nadziałem się w Internecie na kilka chłodnych recenzji albumu „Black Pearls”, co prawdę mówiąc tylko sprowokowało u mnie większą chęć niezwłocznego zakupu krążka. Po uważnym przesłuchaniu płyty pomyślałem tak: niech Alkaida zwerbuje wszystkich tych nieszczęśników, którzy słyszą inaczej. Jednak akceptując sceptycyzm oponentów stwierdziłem bezstronnie, że „Black Pearls” istotnie nie nawiązuje witalnością do pierwszych dwóch albumów, które wręcz porażały swoją formą. Nie oznacza to, że nagrywając „Black Pearls” Eric postanowił nabić nas w przysłowiową butelkę, wysysając z naszego racjonalnego bluesowego portfela ostatnie zaskórniaki. To, że „Black Pearls” jest bardziej albumem rockowym niż bluesowym świadczy tylko o potrzebie zmierzenia się z materią post Hendrixowską, o czym zaświadczyć może m.in. umieszczone na okładce nazwisko producenta płyty Eddie’go Kramera, a wiadomo kim jest Kramer w branży!

Maestro Eric Sardinas (38 lat) jest artystą skupiającym w sobie wszystkie atuty nowoczesnego bluesmana, a co ważne tworzącym z uwielbieniem i respektem dla bluesowej tradycji (look at tatoo), więc stawianie mu zarzutu o zdradę błękitu uznałem za dziennikarskie nadużycie. Świętym obowiązkiem każdego artysty jest docieranie do nie odkrytych rejestrów percepcji po to chociażby, by na stare lata nie straszyć ze sceny sandałkami i krótkimi porciętami à la Clapton. Dziś żadna Layla na to nie poleci.

Jako wzorzec wolnego ducha i twórczego umysłu Eric jest artystą kompletnym, czemu zawsze daje wyraz na trzech interesujących bluesfana płaszczyznach: muzycznej, scenicznej i za kulisowej. Nie tylko bajecznie posługuje się techniką slide, grając niemalże wszystkie partie na zelektryfikowanej gitarze Dobro, ale też dysponuje charakterystycznym, łatwo rozpoznawalnym brzmieniem, a jego nieustępliwie i wściekle kąsająca gitara tworzy tak sugestywny obraz, że jakakolwiek konkurencja wypada przy nim tyleż okazale, co nadwiślańska dżdżownica przy grzechotniku diamentowym. Do swojej błyskotliwej techniki dokłada demoniczną ekspresję, wężowe ruchy (nie kocie – jest biały!) czym jest w stanie pobudzić nawet mumie egipskie do rytualnego odtańczenia pogo. Prawdą jest, że gra piekielnie głośno i extremalnie traktuje struny, ale prawdą też jest, że nie ucieka od ciszy, flażoletów i innych subtelności. Wielu scenicznych gagów Erica nie ma sensu streszczać, bo trzeba ten żywioł koniecznie zobaczyć, dotknąć, ugryźć, pomacać wykorzystując do tego celu koniecznie tegoroczną edycję festiwalu Rawa Blues. Bez tego doświadczenia dalsze dywagacje są bezprzedmiotowe. Jestem przekonany, że wyrwie katowicki Spodek razem z korzeniami!

Reasumując mogę tylko podpisać się pod zdaniem łebskiego dziennikarza z Music Connection Magazine, który tak oto określił moc sprawczą Erica: „If Satan had a blues band, this would be it”. Oto i cała i jedyna prawda o Eryku Sardynce.

Victor Czura

P.S. Poniżej – w ramach streszczenia tego, co powyżej – odrobina kryptoreklamy z Sardynką w roli głównej. Niech żyje Youtube i na zdrowie!

Bobbie
„Mercy” Oliver i Dr Blues –
„Tribute To Ol’Skool Blues Masters Tour”

opublikowano w dziale Polska

Upały za oknem przypominają te na teksańskiej pustyni, ale nie jest to jedyny powiew atmosfery Teksasu, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatnich kilkunastu tygodniach. Na przełomie maja i czerwca odwiedził Polskę amerykański bluesman Bobbie „Mercy” Oliver. Opis tego, jak wyglądała współpraca z artystą znajdziecie poniżej.

Jak powiedział nam Dr Blues, czyli Krzysztof Rybarczyk, pomysł zorganizowania wspólnych koncertów powstał spontanicznie po spotkaniu rdzennego, oryginalnego twórcy bluesa z Teksasu, ponad siedemdziesięcioletniego Bobbie „Mercy” Olivera oraz Dr Bluesa – naszego rodzimego wykonawcy – na tegorocznym festiwalu Las, Woda & Blues dzięki inspiracji Leo Whiskey.

Jako ciekawostkę biograficzną z życia Bobbiego można przytoczyć fakty, że w młodości zbierał bawełnę na plantacji na Południu wieczorami ucząc się gry na gitarze i harmonijce, a w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, w czasie rozkwitu bluesa na Północy USA mieszkał i pracował w Chicago, gdzie grywał z najlepszymi wykonawcami tego gatunku. Można go więc uznać za archetyp bluesmana z życiorysem typowym dla większości autochtonicznych twórców bluesa pochodzenia afroamerykańskiego w USA.

Dzięki możliwościom, które daje współtworzenie przez Dr Bluesa dwóch różnych stylistycznie zespołów Wielka Łódź oraz SOUL RE VISON udało się zaprojektować wyjątkowy przekrój wykonawczy całej trasy. Każdy koncert miał w zamyśle inny charakter, a obydwu muzykom towarzyszył na każdym występie inny skład osobowy grupy. Standardy starych mistrzów bluesa pojawiły się w wykonaniu kameralnego kwartetu w niemal akustycznej odsłonie w intymnym wnętrzu Tinta Bar w Poznaniu, poprzez zespoły o bardziej soulowym brzmieniu złożone z muzyków SOUL RE VISION w Piekarni Cichej Kobiety w Zielonej Górze i w klubie Kuźnia w Kościanie. Bobbie „Mercy” Oliver był znakomicie przyjmowany na każdym koncercie, a jego oryginalny wizerunek, spontaniczność oraz ciepłe, wręcz przyjacielskie zachowanie na scenie natychmiast zjednywało mu wszystkich słuchaczy.

W głównym koncercie trasy w klubie Blue Note w Poznaniu, Bobbiemu „Mercy” Oliverowi towarzyszyła Wielka Łódź w pełnym, sześcioosobowym składzie ze zdecydowanym, masywnym chicagowskim brzmieniem. Ciekawym rozwiązaniem aranżacyjnym było na tym koncercie wykorzystanie trzech gitar oraz dwóch harmonijek dających przysłowiową „ścianę dźwięku” przy wsparciu fortepianu, basu i perkusji. Z kolei zestawienie stylistyczne Olivera oraz Wielkiej Łodzi można uznać za wręcz idealne.

Muzycy rozumieli się doskonale uzupełniając i wymieniając się liniami melodycznymi swoich instrumentów, riffami czy solówkami. Stricte bluesowe utwory wykonywane na koncertach oscylowały wokół znanych utworów Willie Dixona, Howlin’ Wolfa, Muddy Watersa czy Jimmy Reeda, który jest największą inspiracją Bobbiego. Nie zabrakło w programie także kilku jego oryginalnych kompozycji. Połączenie stylistyki Bobbiego, jego korzennego sposobu gry na gitarze i harmonijce oraz surowego wokalu z estradową żywiołowością Dr Bluesa okazało się strzałem w dziesiątkę. Wykonawcy przyjmowani byli owacyjnie, a każdy z zagranych utworów oraz solówki muzyków były gorąco oklaskiwane.

Słuchanie bluesmanów, szczególnie pochodzących, mieszkających i nadal tworzących w takich miejscach jak Teksas czy Mississippi ciągle jest w naszym kraju wyjątkową możliwością spotkania z ukochaną przez nas muzyką w jej rdzennej postaci. Warto zawsze korzystać z takich okazji, a taką z pewnością były koncerty trasy „Tribute To Ol’Skool Blues Masters”, którą zorganizował Dr Blues. Warto nadmienić, że oprócz koncertów powstał także materiał studyjny dokumentujący spotkanie Bobbiego „Mercy” Olivera z Teksasu i Wielkiej Łodzi z Poznania.

Źródło: www.soulrevision.pl

Robert Cray przed Rawa Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Robert Cray (fot. Jeff Katz, strona domowa artysty), pięciokrotny zdobywca Grammy i jeden z najpopularniejszych wykonawców współczesnego bluesa, będzie główną gwiazdą październikowej, 32. edycji Rawa Blues Festival. Na kilka dni przed premierą najnowszej płyty gitarzysty ekipa Rawy Blues miała okazję rozmawiać z Cray’em – dowiadując się jakie są jego plany dotyczące koncertu w Spodku, poznając jego zdanie na temat kierunków rozwoju współczesnego bluesa, a także wypytując kogo uważa za nadzieję młodego pokolenia bluesmanów. Poniżej publikujemy fragment tamtej rozmowy:

Rawa Blues Festival: Witaj Robert. Jesteś ostatnio dość zajęty, masz pewnie sporo zajęć przed premierą nowego albumu. Jak sobie radzisz?

Robert Cray: Tak, w ostatnich latach nie przywykliśmy do aż takiego zainteresowania mediów. To nie jest coś, co robi się każdego dnia. Obecnie udzielamy wielu wywiadów, trochę koncertujemy i mamy jeszcze kilka innych zajęć, które wypełniają nasz czas w związku z premierą nowej płyty. Cieszymy się teraz naprawdę bardzo dużym zainteresowaniem dziennikarzy, a po ukazaniu się albumu na dobre zacznie się nasza trasa koncertowa. 

Rawa Blues Festival: No właśnie, co możesz nam powiedzieć o nowym albumie „Nothin But Love”, który ukaże już wkrótce? Z fragmentów dostępnych w Internecie wynika, że zabierzesz nas z powrotem w lata ‘80.

RC: Tak, jestem bardzo szczęśliwy, że nagraliśmy ten materiał. Ten album to będzie tak naprawdę cały Robert Cray. Płyta jest wynikiem połączenia różnych stylów i naszego podejścia do muzyki. Jest tam przede wszystkim blues, ale również trochę eksperymentalnych nut. Na liście utworów jest m.in. „Side Dish”, osadzony w klimacie rock’n’rolla lat ‘50.

Rawa Blues Festival: W zeszłym roku zostałeś wprowadzony do Bluesowej Izby Sław (Blues Hall of Fame), w trakcie swojej kariery pięciokrotnie otrzymałeś nagrodę Grammy. Co tak naprawdę te osiągnięcia oznaczają dla ciebie jako artysty?

RC: Wiesz, to nie jest coś, o czym myślisz na co dzień. Statuetki stoją na półce w biurze, na nieszczególnie wyróżnionym miejscu. To dla mnie ważne siągnięcia, ale ważniejsze jest to, że przed nami wciąż kolejne dni. A w tym biznesie nigdy nie wiesz czy będziesz w grze, na jakimkolwiek poziomie.

Rawa Blues Festival: Grałeś i nagrywałeś z wielkimi gwiazdami – Johnem Lee Hookerem, Muddy Watersem, Stevie Ray Vaughanem, Ericem Claptonem, Tiną Turner – by wymienić tylko niektórych z nich. Które z doświadczeń współpracy z innymi muzykami i gwiazdami bluesa najbardziej zapisało się w Twojej pamięci?

RC: Szczególnie wspominam Johna Lee Hookera. Był ciepłą i bardzo otwartą osobą. Mieliśmy okazję zagrać naprawdę bardzo dużo wspólnych koncertów, a także nagrywać w studiu. John Lee był po prostu moim dobrym przyjacielem, bardzo często rozmawialiśmy przez telefon. Swoją drogą wczoraj były jego urodziny (wywiad przeprowadzano 23 sierpnia – przyp. red.).

Rawa Blues Festival: A kto miał na Ciebie największy wpływ?

RC: Albert Collins. Miałem okazję go usłyszeć podczas imprezy z okazji ukończenia szkoły średniej, ale kto by wówczas pomyślał, że kilka lat później będziemy grali z nim i jako jego support. To był również wyjątkowy człowiek. Traktowaliśmy go jak swojego opiekuna, był dla nas jak ojciec, prawdziwy mentor. Mieliśmy niesamowitą okazję, bardzo wiele się od niego nauczyliśmy.

Rawa Blues Festival: Czy uważasz, że to dobra metoda dla młodych muzyków – uczyć się od mentorów?

RC: Tak, ale wiadomo, że nie każdy ma taką możliwość i sprzyjające okoliczności. Uważam, że dla młodych artystów ważne jest grać wspólnie, rozmawiać o muzyce, uczyć się wzajemnie od siebie. Poznawać różne techniki gry i przede wszystkim ćwiczyć.

Rawa Blues Festival: Wprawdzie w swojej muzyce łączysz wiele różnych stylów, ale fundamentem jest blues. Jak uważasz, co jest przyszłością bluesa? W jakim kierunku będzie podążał?

RC: Wiesz, blues to wyjątkowy gatunek muzyki. Muzycy bluesowi w zasadzie nigdy nie mogli liczyć na dużo czasu antenowego w radiu czy telewizji. Ale fenomenem bluesa jest to, że jest bardzo wiele bluesowych kapel. W Ameryce, ale również i na świecie. Także w Europie. To jest współczesna siła bluesa! Wiele z tych zespołów szuka własnego stylu. Uważam, że silnym trendem jest łączenie wielu różnych stylów, a nie przywiązywanie się do jednej definicji bluesa.

Rawa Blues Festival: Miałeś okazję usłyszeć ostatnio jakiegoś młodego muzyka, który wywarł na tobie wrażenie?

RC: Tak, Gary Clark Junior. Pokazał mi go pewnego razu Keb’ Mo’ na YouTube. To artysta młodego pokolenia, który wykorzystuje znakomicie możliwości współczesnego świata. I wyjątkowo łączy bluesa z gatunkami młodzieżowymi jak na przykład hip-hop. Z tego co wiem jest już bardzo popularny w Internecie i wśród młodzieży słuchającej bluesa.

Rawa Blues Festival: W bluesie poezja i muzyka to jedność. Również w twojej twórczości teksty i muzyka są nieodłączne. Czy zdarza Ci się słuchać muzyki wykonawców innych niż anglojęzycznych?

RC: Tak oczywiście, bardzo często. Uwielbiam słuchać muzyki hiszpańskiej, wyjątkowa jest muzyka brazylijska, której najczęściej słucham prowadząc samochód w drodze do domu. Oczywiście nie zawsze wszystko rozumiem z tekstów utworów w obcych językach. Myślę, że język w którym muzyk pisze teksty ma duży wpływ całokształt i to jak sama muzyka jest odbierana.

Rawa Blues Festival: Jesteś znany ze swojego słodkiego, czystego brzmienia gitary. Możesz zdradzić jakiej gitary obecnie używasz?

RC: Tak, gram na gitarze firmy Fender, model Robert Cray Signature Stratocaster.

Rawa Blues Festival: No właśnie, masz sygnowanego własnym imieniem Stratocastera legenedarnego producenta!

RC: Tak, jestem bardzo zadowolony zarówno z pełnej wersji, jak i nieco tańszego modelu w wersji Standard. Firma Fender zaproponowała w 1989 stworzenie tego modelu. Od tamtej pory tak naprawdę gitara niewiele się zmieniała, powiedziałbym, że wprowadzone zmiany były kosmetyczne.

Rawa Blues Festival: Co prawda Rawa Blues Festival odbędzie się dopiero za ponad miesiąc, ale może już masz jakiś plany na koncert dla polskiej publiczności? Zagrasz przekrojowy materiał czy głównie utwory z nowej płyty?

RC: Zdecydowanie stawiamy na przekrojowy materiał. Będą nasze największe przeboje, ale zagramy też kilka utworów z nowego albumu. Generalnie nie planujemy co dokładnie zagramy podczas koncertu. Bardzo wiele zależy od reakcji publiczności i od tego przy jakich utworach najlepiej będzie się bawić.

Rawa Blues Festival: To doskonała wiadomość! To będzie Twój pierwszy występ w Polsce.

RC: Tak, bardzo się z tego powodu cieszę. Mam wielu przyjaciół z Polski, dzięki nim z niecierpliwością oczekuje na tę pierwszą wizytę.

Rawa Blues Festival: Dziękuję Robert za twój czas i do zobaczenia na Rawa Blues Festival!

RC: Dzięki!

Wywiad przeprowadził Remigiusz Orłowski. Pytania: R. Orlowski & Roland Krybus.

Trzydziesta druga edycja Rawa Blues Festival przyniesie dużo atrakcji. Obok wspomnianego Roberta Cray’a podczas koncertu finałowego zagrają The Reverend Peyton’s Big Damn Band, Eric Sardinas & Big Motor, Roomful of Blues, Davina & The Vagabonds oraz Irek Dudek Big Band. W sumie przez czternaście godzin na dwóch scenach zagra tego dnia osiemnaście zespołów. Będziemy Was o tym informować.

Bilety do nabycia w sieci sprzedaży biletów Ticketpro w całej Polsce oraz przez system on-line zamawiania biletów Ticketpro.pl.

Źródło: www.rawablues.com

Blues-rockowy lipiec

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Zapowiada się nam koncertowy lipiec, a w nim kilka naprawdę interesujących blues-rockowych występów zagranicznych wykonawców. W najbliższych tygodniach zagrają u nas Taj Mahal, grupa King King i Australijczyk Claude Hay, który rozpoczął właśnie polską trasę koncertową. Dopiero co wyjechali z Polski Gov’t Mule. 1 lipca zagrali w warszawskiej Progresji, a dzień później w krakowskim klubie Studio pokazując to samo, co na sześciopłytowym „The Georgia Bootleg Box” – że Muł w żywym kontakcie to jedyne w swoim rodzaju muzyczne doznanie.

Za ich koncerty odpowiedzialna była Agencja Tangerine. Ta sama, dzięki której 25 i 26 lipca wystąpi w Polsce bluesman Taj Mahal. To, że będziemy mieć do czynienia z żywą legendą bluesa nie podlega dyskusji. Ale co zagra trudno powiedzieć, bo z Taj Mahalem nigdy nie wiadomo, czy trafimy na porcję surowego akustycznego bluesa, czy może world music z odrobiną reggae czy wpływów Afryki – taki jego urok. Zresztą, wystarczy rzut ucha na którąś z jego płyt, czy to ostatnie produkcje, czy klasyczną koncertówkę „The Real Thing”, by zrozumieć jego specyfikę.

Ale te dwa koncerty zapowiadają się niezwykle ciekawie także z innego powodu – supportem przed Taj Mahalem będzie najgorętszy obecnie brytyjski blues-rockowy band, King King, promujący płytę „Standing In The Shadows”. Ci ze słuchaczy, którzy mocniej się interesują sceną bluesową na Wyspach powinni rozpoznać głos wokalisty. To Alan Nimmo, ten sam, który z bratem Stevie’m występuje jako The Nimmo Brothers. King King to jego nowy, solowy projekt, którego drugą płytę wydała właśnie brytyjska wytwórnia Manhaton Records. Trochę w tym blues-rocka, trochę soulu i melodyjnej ballady, a wszystko zagrane z wyczuciem i werwą. Jeśli koncertowo ten materiał wypada tak jak muzyka The Nimmo Brothers, której niżej podpisany miał okazję słuchać na żywo podczas Harvest Time Blues Festival w irlandzkim Monaghan, szykują się nam dwa naprawdę gorące wieczory.

Muzyczne wrażenia na najwyższym poziomie – i nie ma w tych słowach odrobiny przesady, co sprawdzili już choćby bywalcy Satyrbluesa w Tarnobrzegu – zapewni z pewnością polska trasa koncertowa człowieka-orkiestry z Antypodów. „Rasowy do szpiku kości i bezlitosny jak australijski interior” – na taki komplement z ust redaktora naczelnego Magazynu Gitarzysta zasłużył Claude Hay, jeden z najciekawszych artystów na australijskiej scenie, łączący gitarową roots music z elektronicznymi loopami. Przyjazd do polski jest dla niego okazją do promocji dwóch nowych płyt. Pierwsza to wydana w Australii „I Love Hate You”, bardzo nowoczesna w brzmieniu, która równie dobrze co w odtwarzaczu miłośnika roots music sprawdziłaby się podczas piątkowej imprezy w modnym warszawskim klubie.

Druga to wydana w Polsce „Live In Tarnobrzeg”, bardziej surowa, będąca zapisem koncertu jaki odbył się w mieście satyry i bluesa w ubiegłym roku. Już teraz warto sięgnąć po kalendarz i zarezerwować w nim koncertowe daty.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records, Manhaton Records, Claude Hay, Stowarzyszenie OKO
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Cree wypytane

opublikowano w dziale Polska

Zespół Cree wydał koncertowe DVD, o tym już informowaliśmy. Ubrany w duży digipac album „Live” przynosi zapis koncertu Sebastiana Riedla i jego grupy z 11 listopada 2011 roku, z katowickiego Teatru Śląskiego. Wśród gości specjalnych na scenie pojawili się wtedy między innymi Piotr Kupicha z zespołu Feel czy harmonijkarz Michał Kielak. Premiera wydawnictwa była pretekstem do rozmowy, jaką z Sebastianem Riedlem i członkami zespołu przeprowadził dla Blues.pl Paweł Ciepliński:

Blues.pl: Na początek pytanie na czasie… Chciałbym zapytać o „Ku Przestrodze”. Jak Waszym zdaniem festiwal się rozwinął od czasów pierwszych edycji i co sądzicie o zmianie miejsca?

Sebastian Riedel: Festiwal został przeniesiony i tego się zmienić nie da. Każdy chciałby, żeby wrócił do Tychów, ale nie da się tego zrobić. Musi się obronić sam. Jest już w Chorzowie trzeci raz i coraz lepiej to organizacyjnie wygląda, wszyscy się przyzwyczajają. Każdy narzeka, że to nie ten klimat, że to już nie to, ale klimat tworzą ludzie i to od nich wszystko zależy. Jak ludzie będą się dobrze bawić to my też będziemy się dobrze bawić i będzie pięknie.

Blues.pl: Zmiany w zespole są już faktem dość starym, ale… dlaczego nie ma już z Wami Adriana Fuchsa?

Sylwester Kramek: Bo nie ma! Bo jest Tomek Kwiatkowski! (wszyscy się zaśmiali)

SR: (na poważnie) Znaliśmy się tak dobrze, że po prostu się nasze drogi rozeszły w taki sposób… bez złości. Ja nie wytrzymałem, on też nie wytrzymał i tyle.

SK: Chodzi o to, że po prostu skończyła się zabawa, a zaczęło się granie. Na początku oczywiście była to tylko zabawa, fajnie sobie zagrać gdzieś, ale w pewnym momencie stanęło na tym: czy gramy, czy się bawimy dalej. Postanowiliśmy dalej grać na poważnie.

SR: To znaczy nadal lubimy się bawić.

SK: Tak, oczywiście, bawimy się dalej, ale chodzi o podejście.

Lucjan Gryszka: Poważne granie się zaczęło, jak ja przyszedłem! (śmiech)

Blues.pl: Jakie są Wasze plany jeśli chodzi o muzykę: bardziej w stronę rocka, czy bluesa? Na Waszym ostatnim DVD i na najnowszej płycie jest trochę tego, trochę tego, w którym kierunku chcecie dalej iść? A może dalej planujecie łączyć te style?

SR: W kierunku rock’n’rolla! (śmiech)

Tomasz Kwiatkowski: To szerokie pojęcie, ogólnie, co nam do głowy strzeli!

Adam Lomania: To jest muzyka wypadkowa, wiesz, między Led Zeppelin a Claptonem, a jakimś południowym graniem amerykańskim. Wszystkie te klimaty nam odpowiadają, możemy zagrać bluesa, możemy zagrać rock’n’rolla, jakąś latynoską muzykę, wiesz, taką nie taneczną – raczej mam na myśli takie stare „Allmany”.

TK: Tak jak mówię, co nam do głowy przyjdzie. Nie ograniczamy się tylko do rocka i bluesa.

Blues.pl: Gracie dużo koncertów w klubach, na festiwalach, skąd więc pomysł, żeby DVD wydać akurat z koncertu w teatrze?

SR: Sam pomysł pochodził z Metal Mind Productions. To oni zaproponowali takie wydawnictwo.

LG: Jeszcze przed nagraniem nowej płyty.

SR: To był taki pomysł, żeby coś się działo. Akurat mieliśmy nowe numery, nigdy nie wydane. Pomyśleliśmy, że to będzie taka ciekawostka, miało to się ukazać jeszcze przed płytą, ale w końcu wyszło równolegle do niej.

SK: No ale to też jest ciekawostka.

Blues.pl: A propos ciekawostek – co na Waszym koncercie robił Piotr Kupicha?

SK: Śpiewał! (śmiech)

Blues.pl: To wiem, ale skąd taki pomysł?

SR: Taki pomysł, bo nagraliśmy jeden numer, który z nim zrobiłem jakieś siedem czy osiem lat temu, a że był współautorem i z nim to nagrywaliśmy na pycie, to narodził się pomysł, żeby również z nami zagrał. Śpiewa partie bardzo istotną w tym numerze i bardzo tam pasuje. Także to stara znajomość.

Blues.pl: Czy planujecie w przyszłości również na koncertach takich gości jak np. na tym DVD?

SR: Oczywiście! Planujemy, ale z tym planowaniem to jest tak, że nie jesteśmy Rolling Stonesami i wiadomo, nie każdy ma dla nas czas. I pieniędzy nie ma też za wiele.

SK: Chodzi o forsę przede wszystkim.

SR: … żeby zaprosić, no i terminy. Nie zawsze jest taka możliwość żeby ktoś dojechał akurat kiedy my gramy, ale myślę, że jeszcze nie raz się uda.

Blues.pl: Czyli nie planujecie projektu „Cree + Feel”?

SR: Nie, nie…

LG: Dlatego nazywa się to „gość”.

Blues.pl: Czy planujecie jeszcze jakieś wydawnictwo koncertowe, może właśnie z któregoś z festiwali?

SR: Mamy coś takiego, ale myślę, że raczej skupimy się nad następną płytą. Mamy nagrany koncert z Radia Katowice, zresztą akustyczny, co jest ciekawostką. To wszystko leży i czeka.

Blues.pl: Słyszałem plotki o jakimś nagraniu ze Spodka?

SK: O, to jakaś nowość.

SR: No to może plotki, ale nie o nas niestety. Pewnie jeszcze wymyślimy coś w związku z dwudziestoleciem, ale jeszcze nie wiem czy w Spodku. Ja bym zagrał jakiś inny koncert, wszyscy tak w tym Spodku.

Blues.pl: Skoro już poruszyliśmy temat festiwali, to na którym wam się grało najlepiej, oczywiście poza „Ku Przestrodze”?

SK: Ku Przestrodze! (śmiech)

Blues.pl: To może dopytam – jak Wam się podobał występ na Woodstock?

SR: Myśmy strasznie dawno grali na Woodstock.

Blues.pl: No jeszcze w Żarach, jeśli dobrze pamiętam?

SR: Żary, tak. Wtedy to jeszcze dla nas było przeżycie muzyczne, Woodstock wtedy wyglądał zupełnie inaczej.

Blues.pl: To by było na tyle. Dziękuje, powodzenia, cześć.

Z zespołem Cree dla Blues.pl rozmawiał Paweł Ciepliński.

Źródło: Blues.pl

XXII edycja Festiwalu Blues nad Bobrem

opublikowano w dziale Polska

Na początku sierpnia w  Zamku Kliczków obok Bolesławca odbędzie się XXII Festiwal Blues nad Bobrem. Zapisy na warsztaty muzyczne trwają do 15 lipca. Oprócz nich podczas imprezy odbędzie się: Przegląd Zespołów Bluesowych im. Tadeusza Nalepy, msza w oprawie bluesowej oraz koncerty z udziałem gwiazd. Poniżej publikujemy garść informacji na temat warsztatowych klas i atrakcji, jakie przygotowali Organizatorzy:

XXII edycja Festiwalu Blues nad Bobrem potrwa od 6 do 15 sierpnia. Tradycyjnie poszczególne wydarzenia odbywać się będą w Bolesławcu i położonym nieopodal Zamku Kliczków. Na festiwal składają się prowadzone przez mistrzów warsztaty muzyczne, koncerty i przegląd zespołów bluesowych. Najważniejsza jest jednak wspaniała zabawa. Zapisy na warsztaty ze względu na spore zainteresowanie zostały przedłużone do 15 lipca. W tym roku w organizacji Festiwalu nastąpiło kilka zmian. Nowością jest zakwaterowanie w świeżo oddanym do użytku budynku, dawnym folwarku należącym do zamku, który znajduje się zaledwie 200 metrów od głównego obiektu. Oczywiście nadal pozostaje możliwość wybrania noclegów w samym zamku.

Zajęcia w klasach jak zwykle odbywać się będą pod kierunkiem: Krystyny Prońko, Aleksandry Sozańskiej-Kut, Jacka Siciarka (wokal), Leszka Cichońskiego, Jacka Jagusia, Jacka Królika, Artura Lesickiego, Katarzyny Maliszewskiej, Marka Napiórkowskiego, Krzysztofa „Pumy” Piaseckiego, Marka Raduli (gitara), Błażeja Pawliny, Petera Krause (gitara akustyczna), Wojciecha Pilichowskiego, Tomasza Grabowego (bas), Zbigniewa Lewandowskiego, Micha Maass (perkusja), Bartosza Łęczyckiego, Romana Badeńskiego (harmonijka), Pawła Serafińskiego (klawisze) oraz Grzegorza Sidorowicza (fotografia). Innowacją są dwie dodatkowe klasy warsztatów, które poprowadzą Magda Piskorczyk oraz fenomenalny Jan Błędowski (instrumenty smyczkowe). Klasa Magdy Piskorczyk skierowana jest do osób, które posiadają już techniczne umiejętności i doświadczenie muzyczne, potrafią zagrać solówkę czy przygotować utwór ze słuchu. Jej celem jest między innymi wspólne przygotowanie materiału koncertowego i nauka współpracy w zespole. Konsultacji na tegorocznym festiwalu obok jego Mistrzów udzielać będą zaproszone gwiazdy: Jarosław Śmietana (gitara elektryczna), Wojciech Karolak (klawisze), Keith Dunn (wokal i gra na harmonijce ustnej), którzy zagrają ponadto w koncercie finałowym. Podczas warsztatów odbędą się także dwa fantastyczne wykłady poświęcone zagadnieniom: ekspresja poprzez muzykę i muzyka poprzez ciało. Wykłady połączone z prezentacją oraz elementami praktycznymi poprowadzą fizjoterapeutka Anna Słobodzian oraz muzyk Wojciech Garwoliński. Podczas tych zajęć warsztatowicze dowiedzą się m.in.: w jaki sposób ekspresja wpływa na ciało, jak muzyka wpływa na ciało, w jaki sposób ciało wpływa na muzykę i ekspresję, jak wszystkie z nich się przeplatają.

Oprócz warsztatów organizatorzy przygotowali wiele innych ciekawych wydarzeń. 10 sierpnia o godzinie 19.00 w Teatrze Starym w Bolesławcu odbędzie się Koncert Mistrzowie Warsztatów Blues nad Bobrem. Dzień później o godz. 17.00 w Zamku Kliczków rozpocznie się Przegląd Zespołów Bluesowych im. Tadeusza Nalepy. Przegląd uświetni koncert Soul Re Vision w projekcie Girl Power – laureata tegorocznej Rawy Blues oraz gwiazdy wieczoru Magdy Piskorczyk – nominowanej do nagrody Fryderyk 2012 w kategorii Bluesowy Album Roku za płyty „Mahalia” i „Afro Groove”. 12 sierpnia o godz. 19.00 odprawiona zostanie Msza w oprawie Bluesowej przygotowana przez Aleksandrę Sozańską-Kut w Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bolesławcu. 14 sierpnia, także o 19.00 w Zamku Kliczków odbędzie się koncert finałowy, w którym wystąpią: Jarosław Śmietana, a z nim zagrają Wojciech Karolak i Bill Neal w rewelacyjnym programie bluesowym z płyty „I Love the Blues” oraz zawsze energetyczny i żywiołowy zespół HooDooBand; rewelacyjni G. Wolf (Wojciech Garwoliński) i Keith Dunn oraz Cotton Wings – laureat zeszłorocznego Przeglądu Zespołów Bluesowych. Koncert zapowiada się bardzo interesująco, a poprowadzi go Jan Chojnacki z „Trójki”. Wydarzeniem będzie bez wątpienia występ Jarka Śmietany, muzyka wielostronnego – kompozytora zarówno muzyki jazzowej, jak i bluesowej, który tworzy na potrzeby baletu, filmu i teatru. W swojej bogatej karierze współpracował z gwiazdami wielkiego formatu, takimi, jak: Art Farmer, Freddie Hubbard, Eddie Henderson, Gary Bartz, Vinc Mendoza, John Abercrombie, Idris Muhammad czy Lee Konitz. Wydał 41 autorskich płyt, nagranych m.in. w prestiżowych studiach Nowego Jorku. Za płytę „Jarek Śmietana – Songs and Other Ballads” otrzymał w 1998 roku największą polską nagrodę muzyczną – laur Fryderyka. Wraz z nim wystąpi Bill Neal, który między innymi wziął udział w rocznym tournée z The Royal English Opera Company, grał w Covent Garden Opera House w Londynie oraz w filmie z Sofią Loren i Richardem Butronem. W 2010 roku Jarek Śmietana zaprosił Neala do projektu bluesowego – płyty „I love The Blues”, na której usłyszeć można także wspaniałego Wojciecha Karolaka.

Organizatorzy zapraszają do zapisów na warsztaty muzyczne. Więcej informacji oraz aktualności znajduje się stronie www.bluesnadbobrem.pl oraz na bluesowych funpage’u na facebooku – www.facebook.com/bluesnadbobrem.

Źródło: www.bluesnadbobrem.pl

Trzeci HRPP Festival zrelacjonowany

opublikowano w dziale Polska

Za oknem zaczęły się surowe, ujemne temperatury, ale dzięki przesłanej nam relacji Natalii Kwiatkowskiej – wokalistki zespołu Cheap Tobacco – możemy przypomnieć sobie najgorętsze momenty trzeciej edycji HRPP Festival, która odbyła się 9 i 10 listopada w toruńskim Hard Rock Pubie Pamela. W czasie dwudniowych koncertów wystąpiło tak osiem zespołów z dwóch kontynentów, prezentujących różne, lecz – jak podkreślają organizatorzy – spokrewnione ze sobą gatunki muzyczne. Publiczność miała okazję usłyszeć przedstawicieli amerykańskiego folku ( Moriah Woods Trio), klasycznego bluesa (John Clifton Band), boogie i rock’n’rolla ( The Record Company), hendriksowskiego rocka (Lord Bishop Rocks ) czy też czerpiącego obficie z tradycji wokalnych Joe Cockera i gitarowych inspiracji Erica Claptona – Seana Webstera. Festiwalowy line-up uzupełniły trzy polskie projekty, poszerzające formułę wydarzenia o brzmienia hardrockowe ( MGM), blues-rockowe (Sagittarius Blues Group) czy oscylujące wokół funky (Cheap Tobacco). Istotną częścią imprezy były wydarzenia okołofestiwalowe, takie jak otwarcie wystawy fotograficznej Agaty Jankowskiej, warsztaty harmonijkowe prowadzone przez Johna Cliftona i Michała Kielaka, pokaz filmów dokumentalnych poświęconych Jimiemu Hendriksowi oraz grupie The Rolling Stones, a także spotkanie autorskie z prowadzącym festiwal Markiem Wiernikiem. Oto, co o wydarzeniu napisała jego uczestniczka, Natalia Kwiatkowska…

Uwielbiam, kiedy ktoś organizuje imprezę muzyczną i nie stara się za wszelką cenę ograniczać jej jakimikolwiek „określeniami gatunkowymi”. Uwielbiam, kiedy ktoś angażuje się w organizację takiego wydarzenia w stu procentach. Uwielbiam, kiedy porusza ziemię i niebo, żeby dotrzeć do jak najszerszej publiczności. Dlaczego to uwielbiam? Bo jest to dla mnie oznaka profesjonalizmu oraz wyraz szacunku zarówno dla artystów, jak i odbiorców.

Niejednokrotnie spotykamy się z organizatorami, którzy nie są nawet w stanie powiesić plakatu informującego o koncercie. W Toruniu jest absolutnie odwrotnie. Ze spokojnym sumieniem mogę określić HRPP Festival jako jeden z lepiej promowanych wydarzeń dotyczących muzyki około-bluesowej w Polsce. Zawsze powtarzam, że miasto powinno być dumne, że ma u siebie takich ludzi jak Dariusz Kowalski – właściciel HRP Pamela i człowiek odpowiedzialny za to wydarzenie. Moje sumienie będzie nadal czyste, jeśli przyznam, że oferta artystyczna imprezy jest niesamowicie różnorodna. O tej różnorodności mogliśmy przeczytać w zapowiedziach festiwalu i muszę się z nimi zgodzić. Wszystkie zespoły czerpiąc z tych samych korzeni, nadały swojej muzyce kompletnie odmienne kształty. Osobiście jestem urzeczona koncertami The Record Company (fantastyczne brzmienie zespołu, niesamowicie ciekawy głos wokalisty oraz świetne, zdecydowane riffy) oraz uroczą Moriah Woods Trio, która dosłownie zaczarowała mnie swoim delikatnym i pełnym emocji głosem. Dumna jestem, że przeprowadziła się do Polski i jak to się u nas mówi – już jest nasza. No i Sean Webster, o którym wiele słyszałam i nie mylili się ci, co go zachwalali. Jego wykonanie „I’d Rather Go Blind”, piosenki śpiewanej przez niewiarygodną Ettę James, było przepiękne. Ciekawi mnie publiczność toruńska – wg mnie jest to swoisty ewenement na skalę kraju. W Toruniu jest spokojnie. Niewielu daje się wciągnąć w taneczny trans, pomimo ogromnych nawet wysiłków Lorda Bishopa i jego kompanii. Mogłabym nawet zaryzykować stwierdzenie, że publiczność w Toruniu nie tańczy za to... słucha! I to jak! Widać skupienie i potrzebę wychwycenia jak największej ilości niuansów muzycznych. Tak. Torunianie słuchają, a to w dzisiejszych czasach rzadka i tym samym bardzo doceniana cecha! Zaobserwowałam to nie tylko na festiwalu, ale również w szkole, w której byliśmy gośćmi. Zostaliśmy zaproszeni na mały wykład do Gimnazjum nr 3. Dla nas taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy i było to na tyle niesamowite przeżycie, iż mamy nadzieję, że kiedyś się jeszcze powtórzy. Jeśli Toruń ma taką wspaniałą młodzież, jaką poznaliśmy w tej szkole, nie martwię się wcale o losy muzyki w tym mieście!

Natalia Kwiatkowska, fot. Wojciech Zillmann

Zdjęcia z festiwalu możecie zobaczyć w poniższych galeriach:

Niki Buzz & Dr Blues – Tribute To Ol’Skool Soul Masters Tour

opublikowano w dziale Polska

Nie tak dawno Dr Blues występował z Wielką Łodzią towarzysząc Bobbie „Mercy” Oliverowi – czarnoskóremu bluesmanowi z Teksasu wykonującemu bluesa osadzonego w tradycji klasycznego bluesa chiagowskiego, a już w połowie lipca zaskoczył słuchaczy kolejną niespodzianką. Tym razem do wspólnych występów z grupą Soul Re Vision zaprosił Niki Buzza, muzyka o afroamerykańskim rodowodzie, pochodzącego ze stanu Kentucky, który w swojej karierze współpracował między innymi z Tiną i Ikem Turnerem, Jamesem Brownem czy samą Whitney Houston. Niki występował już kilkakrotnie w Polsce, między innymi dwukrotnie na Rawa Blues Festival, a także brał udział w biciu gitarowego rekordu Guinnessa we Wrocławiu w maju tego roku. Zapytaliśmy Dr Bluesa – Krzysztofa Rybarczyka, lidera grupy Dr Blues &  Soul Re Vision – o szczegóły współpracy z Niki Buzzem:

Blues.pl: Jaka jest historia Twojej znajomości z Niki Buzzem?

Dr Blues: Pierwszy raz spotkałem Niki Buzza podczas jego koncertów około rok temu w czasie obchodów Polskiego Dnia Bluesa w Wielkopolsce, kiedy występował z międzynarodową grupą Soul Catchers. To niesamowicie barwna postać, nie tylko zewnętrznie, ale i osobowościowo, a historia jego życia jest niezwykła. Zafascynowała mnie jego żywiołowość, niezwykle sprawna gra na gitarze oraz charakterystyczny styl wokalny uzupełniany brzmieniowo użyciem harmonizera. Wysłuchałem kilku koncertów grupy i zaprzyjaźniliśmy się. Bardzo spodobała mi się stylistyka zespołu z którym występował, gdzie na bazie soulowych standardów z lat 60-tych muzycy grali w funkowym stylu, zmieniając często harmonię oryginałów i ich charakter muzyczny. To był bardzo ciekawy eksperyment. Rozmawiałem z Nikim dużo po koncertach, odkryliśmy wspólne fascynacje muzyką soulową, w szczególności twórczością Wilsona Picketta.

Blues.pl: No tak, ale to nie wyjaśnia jak doszło do wspólnych koncertów?

Dr Blues: Niki Buzz zaproponował mi, że jeśli zorganizuję kilka koncertów, to pomimo stałych zajęć w swoim i innych projektach, chętnie przyjedzie i wystąpi ze mną i moją grupą. Stworzyłem zarys programu wspólnej trasy. Zawierał on największe przeboje Wilsona Picketta oraz kilka utworów innych znanych twórców i wykonawców złotej ery soulu. Nikiemu bardzo przypadł do gustu taki pomysł, uzgodniliśmy terminy no i zagraliśmy razem kilka koncertów z Soul Re Vision. Jako ciekawostkę wspomnę, że w jednym z koncertów wystąpili gościnnie Wojtek Hoffmann, lider grupy Turbo oraz Billy TK Junior z Nowej Zelandii, który akurat był w Poznaniu. Koncert w poznańskim Lizardzie zabrzmiał więc wyjątkowo bardziej rockowo.

Blues.pl: Nazwa trasy Tribute To Ol’Skool Soul Masters była bardzo zbliżona do Twojego poprzedniego projektu.

Dr Blues: Słuszna uwaga. Na przełomie maja i czerwca zorganizowałem i wystąpiłem w kilku koncertach pod wspólną nazwą Tribute To Ol’Skool Blues Masters z udziałem Bobbie „Mercy” Olivera z USA oraz Wielkiej Łodzi. Koncerty z Niki Buzzem były niejako stylistycznym dopełnieniem moich zainteresowań muzycznych. To niesamowite, że w ciągu jednego roku udało mi się zorganizować dwie trasy, dwóch zespołów, które współtworzę – każdą z innym czarnoskórym oryginalnym muzykiem, gdzie stylistycznie każdy z nich utożsamia się ze stylem innego zespołu, w którym gram na co dzień. Niki Buzz poszedł nawet dalej eksplorując z Soul Re Vision stylistykę czarnej muzyki z lat siedemdziesiątych. Pod jego czujnym uchem rozszerzyliśmy nieco klimat wykonywanych wspólnie utworów kierując się w stronę wczesnego funku. Dało to nam dużo radości i odświeżyło nasze brzmienie.

Blues.pl: Czym zaskoczył Ciebie Niki Buzz, czego od niego się nauczyliście?

Dr Blues: Niki Buzz jest przede wszystim niesamowicie sprawnym multiinstrumentalistą. Muzyka wypełnia jego życie niemal od urodzenia. Jak sam wspominał, od kiedy pamięta zarabiał na życie grą na różnych instrumentach. Jest perkusistą o niezwykłej mocy groove’u. Jest wokalistą o dużej skali, niezwykłej muzykalności i feelingu. Używa z wielką kulturą harmonizera wokalnego, który przecież rzadko jest stosowany w muzyce niekomercyjnej. Wspólne próby i koncerty nauczyły nas większej dyscypliny wykonawczej, uzmysłowiły jak ważne jest skupienie uwagi na innych muzykach w czasie gry oraz pokazały jak nadal twórczo można traktować znane i wykonywane już od pięćdziesięciu lat standardy. Niki okazał się dla nas znakomitym nauczycielem i mentorem czarnej muzyki. Szanując doświadczenie i umiejętności muzyków Soul Re Vision, rozszerzył znacznie nasze horyzonty muzyczne i poszerzył stylistykę wykonywanych przez nas utworów. Spotkanie i wspólne koncerty z nim były dla nas wszystkich niezapomnianym przeżyciem. Nasze muzyczne spotkania zostały zarejestrowane, a materiał ukaże się niebawem w formie CD.

Fot. www.soulrevision.pl

Źródło: Blues.pl

Gurf Morlix „Last Exit To Happyland”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Gurf Morlix ma za sobą cztery dekady kariery muzycznej, lecz mimo tego nie osiągnął wielkiej popularności, a w Polsce jest w zasadzie nieznany.  Być może co bardziej wnikliwi melomani spotkali się z jego nazwiskiem na okładkach płyt, chociażby  takich artystów jak Lucinda Williams albo Ray Wylie Hubbard. To chyba najlepiej rozpoznawalni z bardzo długiej listy wykonawców, jakich  wspierał na scenie i w studio. Spośród nich należałoby wymienić jeszcze Warrena Zevona, Michaela Penna, Iana McLagana czy Mary Gauthier.

W połowie lat siedemdziesiątych Morlix przeniósł się z rodzinnego Buffalo w stanie Nowy Jork do Teksasu, gdzie nieprzerwanie do dnia dzisiejszego realizuje się jako ceniony sideman, multiinstrumentalista, wokalista, producent nagrań. Wykorzystując swoje olbrzymie doświadczenie zdobyte w trakcie pracy z rozmaitymi muzykami, dziesięć lat temu rozpoczął działalność solową. Efektem tego był wydany w 2000 roku debiutancki longplay „Toad Of Titicaca”. Zarówno na tym, jak i na  dwóch kolejnych krążkach przeważały utwory bądź to stricte country’owe, bądź mocno nacechowane elementami tej muzyki, uzupełnione gdzieniegdzie o folkowe melodie. Przed dwoma laty ukazała się czwarta płyta długogrająca zatytułowana „Diamonds To Dust”, która przyniosła zmianę kierunku gatunkowego. Oprócz folkowych ballad pojawiły się wyraźne nawiązania do swamp bluesa oraz rocka. W takiej estetyce utrzymany jest również  najnowszy album  „Last Exit To Happyland”.

Zawiera on dziesięć kompozycji, w których Morlix z uczuciem opowiada historie, w dużej mierze inspirowane wątkami osobistymi i otaczającą go, często brutalną rzeczywistością. Realizm i szczerość przekazu wzmacnia fakt, iż Gurf samodzielnie zarejestrował wszystkie partie instrumentów, z wyjątkiem perkusji, oraz wyprodukował cały materiał, choć akurat w jego przypadku nie jest to niczym nowym. Do studia zaprosił także trzy znakomite wokalistki: Patty Griffin, Ruthie Foster i Barbarę Kooyman znaną z grupy Timbuk 3. Pierwsza z wymienionych użyczyła swego głosu głównie w tematach akustycznych, jak na przykład refleksyjnym „She’s A River”, czy nostalgicznej balladzie „Voice Of Midnight”. Warto przy tym dodać, że „Voice Of Midnight” oddaje pamięć zmarłej tragicznie Kim McLagan – żony angielskiego pianisty Iana McLagana. Barbara Kooyman śpiewa w duecie z Gurfem w kołyszącym „Music You Mighta Made” przy akompaniamencie ragtime’owej gitary akustycznej i grzechotek, a w tekście Morlix odnosi się do ducha nieżyjącego  przyjaciela i legendarnego artysty Blaze’a Foleya. Z kolei Ruthie Foster możemy usłyszeć w niesamowitej „swamp’owej” kompozycji „Drums From New Orleans”, gdzie na drugim planie generuje lament  przywodzący na myśl chórki z tematu Dra Johna „Zu Zu Mamou” – popularnego choćby z kultowego obrazu Alana Parkera „Harry Angel”. Mocno osadzony w nowoorleańskim klimacie, i to nie tylko za sprawą tytułu, jest również melancholijny „Walkin’ To New Orleans” oddający hołd ofiarom huraganu Katrina. Rytmika utworu i lekko zachrypnięty wokal Morlixa kojarzą się z Tomem Waitsem, a sound Hammonda B3 imitujący rechot żaby nasila „bagnisty” charakter kompozycji. Na krążku znalazły się też numery o rockowym zabarwieniu reprezentowane przez „One More Second” – nieco w  stylu Marka Knopflera, czy „End Of The Line” z  gitarą à la Neil Young, przy czym nie tak mocno „zabrudzoną” jak u legendarnego Kanadyjczyka. Ciekawy przekaz niesie z sobą liryczny, country’owo-bluesowy song „Crossroads” zakończony sentencją: „I know some people who sold their soul to the devil and they don’t sound nothing like Robert Johnson”… Trzeba przyznać, iż skłania ona do refleksji.

Taki jest w zasadzie cały „Last Exit To Happyland” – refleksyjny, często wzruszający, niekiedy ezoteryczny, słowem naładowany wielkimi emocjami. Dlatego warto poznać Gurfa Morlixa i posłuchać tego, co opowiada w swoich historiach.

Tomasz Kruba

Wydawca: Rootball Records
Posłuchaj: www.myspace.com/gurfmorlix

Zmarł Michael
„Iron Man” Burks

opublikowano w dziale Świat

Jak podano na stronie Alligator Records, 6 maja, w wieku pięćdziesięciu czterech lat – prawdopodobnie na zawał serca – zmarł gitarzysta Michael „Iron Man” Burks (fot. Paul Natkin). Porównywany często do Alberta Kinga miał na koncie cztery nominacje do prestiżowych Blues Music Awards, w tym tę dla „Najlepszego gitarzysty” w 2012 roku. Polska publiczność miała okazję słuchać go podczas jednej z edycji Rawa Blues Festival. Wspomnieniem Burksa niech będzie utwór „Empty Promises”, którego piękną wersję zobaczyć możecie w serwisie YouTube.

Źródło: www.alligator.com

Garrett Mason „Love & Sound”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Każdego roku wydaje się setki jeśli nie tysiące bluesowych płyt. Jedne lepsze, inne gorsze. Ogólna zasada jest prosta – im więcej muzyki tym trudniej człowieka zaskoczyć. Wstęp to krótki i może niezbyt odkrywczy, ale potrzebny jako kontekst tego, co nastąpi po kropce. Płyta Garretta Masona zaskakuje. Włączyłem ją, usiadłem, otworzyłem usta i od początku do końca przesłuchałem ją z jedną tylko myślą w głowie, „ojej”. Kiedy na okładce widzi się trio typu gitara-bas-bębny skojarzenie jest proste – „pewnie polecą Stevie Ray Vaughanem”. No cóż, ci trzej nie polecieli. Garret Mason i jego dwaj towarzysze grają soul – soul tak czysty, jak tylko można to sobie wyobrazić. Tylko trzech ludzi a zachowują się jak dobrze naoliwiona rytmiczna maszyna.   Brzmi to trochę jakby The MG’s z wytwórni Stax ucięli sobie jam session ze słynną sekcją Hi Rhythm. Rytmiczne patenty, sprytne przejścia i wykorzystanie dynamiki – to wszystko przywodzi na myśl najlepsze klasycznie soulowe płyty. Mając w pamięci fakt, że to czego słuchamy to trio, a nie orkiestra całość zdaje się wręcz nierealna. Imponuje konsekwencja z jaką panowie dbają o brzmieniowe detale – „Howlin’ For My Baby” czy  „Grapple Hold” brzmią jakby nagrano je przed laty w studiu w Muscle Shoals. Z kolei bluesowe kompozycje zawarte na krążku są tak surowe jakby zarejestrowano je gdzieś na chicagowskiej West Side. „Something About You” na przykład ma w sobie energię Magic Sama czy młodego Otisa Rusha. Wiele już słyszałem, proszę mi wierzyć, ale takie granie zrobiło na mnie duże wrażenie. Tu zresztą nie tylko granie może się podobać. Garrett Mason potrafi pisać niebanalne teksty i – co najistotniejsze – śpiewa je głosem, za który niejeden zawodowy wokalista oddałby życiowy dorobek swój i rodziny. Wokal ma silny, trochę chropowaty i jak to mówią Amerykanie… bardzo soulowy. Rzeczywiście, do pulsującego soulu i surowego bluesa nadaje się idealnie. Słucham go, słucham i przestać nie zamierzam. Żeby nie przedłużać ujmę to tak… „Love & Sound” to zdecydowanie najlepszy kanadyjski album, jaki ukazał się w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy i jedna z tych płyt, które posiadać po prostu trzeba. To nic, że nazwisko nieznane – niejedna gwiazda z tak dobrej strony nie pokazała się nigdy. Kciuki w górę, oba.

Przemek Draheim

Wydawca: Garrett Mason
Posłuchaj: http://www.myspace.com/garrettmasonmusic

Tip Of The Top
„From Memphis To Greaseland”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Klasyczny chicagowski blues nie umarł, ale żyje i ma się wciąż bardzo dobrze! Udowadniają to czterej panowie tworzący formację Tip Of The Top, a to za sprawą swojego trzeciego wydawnictwa „From Memphis To Greaseland”. Muzycy tworzący północno kalifornijski band to gitarzysta Jon Lawton, basista Frank De Rose, grający na perkusji Carlos Velasco oraz urodzony w Bombaju harmonijkarz Aki Kumar, który zdobywał umiejętności i doświadczenie pod okiem samego Davida Barreta. Każdy z nich dzielił już scenę z naprawdę wielkimi nazwiskami światowego bluesa, trudno więc powiedzieć, że grają kiepsko. W końcu Rod Piazza, RJ Mischo, Koko Taylor, Otis Rush, Lazy Lester i spora grupa świetnych muzyków nie zwykła grać z bluesowymi słabeuszami.

Tip Of The Top serwuje słuchaczom niemal godzinę dobrego bluesa, opartego na najlepszych wzorcach z lat ‘50. Pulsujące shuffle i inne klasyczne groove’y dominują na płycie. Szczególnie ciekawy pod tym względem jest jednak drugi numer, „One Way Out”, którego główny riff brzmiący niemal jak ten z „Room To Move Mayalla” i jego Bluesbreakersów osadzony jest w czymś, co mocno przypomina klasyczny jungle beat Bo Diddley’a. Mimo, że cała płyta oparta jest na klasycznych i sprawdzonych schematach chicagowskiego bluesa, nie można albumowi odmówić różnorodności, a muzycy odnajdują się w każdym klimacie. Poszczególne kompozycje przeprowadzają nas przez całą paletę temp, groove’ów, nastrojów i brzmień. Tip Of The Top pokazuje co potrafi zarówno we własnych kompozycjach, jak i interpretacjach standardów, jak choćby „Mean Old Frisco”, „The Rocker” czy „Fattening Frogs For Snake”. Szczególnie dobrze wypada w tych numerach Aki. Słychać wyraźnie, że odrobił lekcje i zagłębił się w styl Sonny Boy Williamsona, czy Małego Waltera, wyciągając z nich to, co najbardziej pociągające i charakterystyczne, jednocześnie nie tracąc własnego muzycznego „ja”. Nie jest to zwykłe kopiowanie starych numerów nuta po nucie. Co prawda zespół nie dokonuje tu żadnych muzycznych rewolucji, nie prowadzi eksperymentów, ani nie wymyśla czegoś zupełnie nieprzewidywalnego i wziętego z kosmosu, a pokazuje po prostu starego dobrego bluesa, w którym umieszcza swoje treści i emocje. Dawne numery stanowią dla członków zespołu inspiracje, a nie tylko materiał do ślepego naśladowania. Sekcja gra w sposób zwarty i naprawdę bujający, aż nie można usiedzieć w miejscu. Solówki instrumentalne są bardzo smakowite, a brzmienie i frazy harmonijki malują uśmiech na twarzy każdego harpoholika.

From „Memphis To Greaseland” nie zaskakuje nowościami, sporo z tego, co na niej zawarte już gdzieś się słyszało, ale nie zmienia to faktu, że te trzynaście kompozycji nagranych na płycie to kawałek porządnego i świetnie zagranego bluesiora, którego po prostu bardzo dobrze się słucha. A jeżeli przy takiej płycie można przyjemnie spędzić czas i pokołysać się wraz z synkopowanym rytmem, to czy naprawdę potrzeba jeszcze kosmicznych aranżacji i innych eksperymentów?

Maciej Draheim

Wydawca: Tip Of The Top
Posłuchaj: www.tipofthetopmusic.com

Gaye Adegbalola „Blues In All Flavors”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Osoby, których czas dzieciństwa przypadł na lata 90. z pewnością pamiętają programy takie jak „Domowe przedszkole”, których twórcy starali się wychowywać najmłodszych za pomocą piosenek pokazujących im jak należy się zachowywać – często i dokładnie myć ząbki, itd. Jak się niedawno okazało, takie edukacyjne działania znane są nie tylko dawnym specjalistom od telewizyjnej misji, ale i pewnej dojrzałej amerykańskiej blueswoman – Gaye Adegbalola. Jej najnowsze wydawnictwo „Blues In All Flavors” jest płytą nagraną specjalnie dla dzieci. O ile jednak „polska piosenka wychowawczo-rozrywkowa” ograniczała się do banalnych melodyjek i prostych tekstów śpiewanych niby-dzięcięcym głosem, o tyle na recenzowanym krążku znajduje się porządny blues! I to w naprawdę wielu smakach!

Rytmy jumpowe, czy bujające chicagowskie shuffle zachęcające do jedzenia warzyw, ze smakowitymi zagrywkami gitary w tle… Nie może też zabraknąć porywającego rock’n’rolla, „The Cleanest Kid In Town”. Z takim akompaniamentem aż samemu chce się wskoczyć do wanny! Na płycie jest też soul-blues, blues akustyczny z głębokiej Delty, piedmontowe klimaty w stylu duetu Terry–McGhee. Słychać też trochę funky i odrobinę blues-rocka, czy  typowego slow blues z płaczącą w niebogłosy gitarą, przy którym można wylać z siebie wszelkie smutki. Wszystko to pokazuje dzieciakom, żeby pamiętały o słowach takich jak „proszę” i „dziękuję”, były miłe i grzeczne, szanowały dziadków, innych ludzi i inne dzieci, a także nie pozwalały zaczepiać się szkolnym łobuzom. Zabawne teksty promują także tolerancję wobec innych i zachęcają do recyklingu. Ostatni numer zaś, „What A Wonderfull Word” przypomina, że naprawdę mamy się czym cieszyć żyjąc na tym świecie.

Płyta oprócz walorów wychowawczych jest też całkiem dobra muzycznie i mimo, że album przeznaczony jest dla najmłodszych, wydaje mi się, że nie tylko im przypadnie do gustu. Piosenki są zagrane przyjemnie, powodując rytmiczne bujanie się u słuchaczy. Nie ma tu zbyt wielu popisów solowych, ale nie to jest celem tego wydawnictwa. Nie chodzi o to, żeby młodego słuchacza oszołomić solówkami – które jednak, gdy się już pojawiają, są całkiem miłe dla ucha – lecz aby przekazać pewną treść, przy okazji pokazując młodszej młodzieży, jak ciekawy i różnorodny może być blues. To udaje się bardzo dobrze. Jedynym problemem może być kwestia językowa, bo przecież nie każdy polski pięciolatek zna dobrze angielski. Z drugiej strony, w obecnych czasach w zajęciach językowych biorą udział coraz częściej także bardzo małe dzieci, więc można liczyć na to, że atuty edukacyjno-wychowawcze krążka uda się wykorzystać. A warto.

Maciej Draheim

P.S. O płycie i przyświecającej jej idei na YouTube opowiada sama artystka.

Wydawca: Vizz Tone Label Group
Posłuchaj: www.amazon.com

Bluesowe czwartki z charyzmą

opublikowano w dziale Polska

Pięć koncertów odbędzie się w styczniu w ramach „Bluesowych czwartków z charyzmą”, czyli muzycznego cyklu organizowanego w Poznaniu. Wśród zespołów, które prezentować się będą w kolejne czwartki miesiąca w klubie Crime Story będzie można usłyszeć między innymi duet Przytuła & Kruk, Blue Wave Band czy wspólny projekt Sebastiana Riedla i Michała Kielaka z gościnnym udziałem Bartka Łęczyckiego, Romana Badeńskiego, Tomasza Kamińskiego i Jacka Jagusia. Tradycyjnie, na zakończenie każdego z wieczorów odbywać się będzie losowanie bluesowych nagród – płyt, biletów na koncerty, koszulek.

Źródło: www.blues.org.pl

Teledysk Chase The Sun

opublikowano w dziale Świat

Chase The Sun (graf. strona domowa zespołu) – pod tą malowniczą nazwą kryje się jedna z ulubionych formacji zespołu redakcyjnego Blues.pl. Australijskie rootsowe trio, które zadebiutowało znakomitą akustyczną płytą, przygotowało dla fanów nowy singiel, będący zapowiedzią drugiego w dorobku albumu, jaki ma ukazać się w październiku. Krążek z dwiema piosenkami pokazuje nowy artystyczny kierunek, tym razem mocno elektryczny. Jeden z singlowych utworów doczekał się teledysku, który oglądać możecie w serwisie Youtube. Wiosna w pełni, więc niech te gorące dźwięki stanowią zachętę do korzystania z pięknej pogody!

Źródło: www.myspace.com/chasethesunband

Blues zagości na salonach

opublikowano w dziale Polska

Rawa Blues Festival wraca w tym roku do dwudniowej formuły. 10 października bluesa będzie można posłuchać w niezwykłym miejscu – w nowej siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Wystąpią Irek Dudek oraz amerykański gitarzysta i wokalista Eric Bibb.

Gmach NOSPR-u prezentuje się imponująco: dwie nowoczesne sale koncertowe (na 1800 i 300 melomanów), ruchoma scena, doskonałe walory akustyczne. Budowa obiektu kosztowała ponad 260 milionów złotych. Koncert inauguracyjny Rawy Blues wpisuje się w miesięczny Festiwal Otwarcia NOSPR-u. Irek Dudek – organizacyjny i artystyczny dyrektor Rawy – od paru lat nosił się z pomysłem, by rozszerzyć formułę śląskiego święta bluesa i znaleźć odpowiednie miejsce, w którym można w pełni wyeksponować twórczość artystów parających się ambitniejszymi odmianami gatunku. Sala NOSPR-u takie warunki spełnia w stu procentach.

Pierwszego dnia festiwalu będzie okazja, by posłuchać dwóch różnych koncertów. W muzyce Erika Bibba, który na Śląsku zagra w trio, słychać – oprócz bluesa rzecz jasna – wpływy muzyki folkowej, country, folku i jazzu. Artysta ma na koncie ponad 30 płyt, w 1997 roku był nominowany do prestiżowej nagrody Grammy. Koncertował między innymi z Ray’em Charlesem i Robertem Cray’em. Irek Dudek z kolei po latach wraca do projektu „Symphonic Blues“, który w latach 90. przyniósł mu spore uznanie na Zachodzie. Na scenie będzie mu towarzyszyć Narodowa Orkiestra Polskiego Radia pod dyrekcją Krzesimira Dębskiego.

Piątkowy koncert rozpocznie się o 20.30. Bilety na festiwal można kupić poprzez sieć sprzedaży Ticketpro – są one dostępne w kilkuset punktach w całej Polsce, oraz w Internecie poprzez system on-line Ticketpro.PL.

Źródło: www.rawablues.com

Wyniki International Blues Challenge

opublikowano w dziale Świat

W sobotę 2 lutego zakończyła się 29. edycja najważniejszego na świecie konkursu dla bluesowych zespołów, International Blues Challenge. Zwycięzcą kategorii solo/duo został Little G. Weevil sponsorowany przez stowarzyszenie bluesowe z Atlanty. Drugie miejsce trafiło do Hiszpanów – The Suitcase Brothers. W starciu zespołów pierwsze miejsce zajął Selwyn Birchwood Band (fot. strona domowa zespołu). Co ciekawe drugą notę także otrzymali Europejczycy, niemiecka formacja Michael van Merwyk & Bluesoul. Nagrodę za najlepszą wydaną własnym sumptem płytę otrzymał Steve Hill – widoczny u nas w dostępnym na YouTube fragmencie jednego z koncertów. Reprezentujący Polskę Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa dotarli do półfinału IBC. Finał kolejnej, 30. edycji przeglądu odbędzie się 1 lutego 2014 roku.

Źródło: www.blues.org

Vdelli „Ain’t Bringing Me Down”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Australijska woda i tamtejsze powietrze muszą mieć szczególne właściwości, skoro dzięki nim rozwijają się tak znakomici artyści. Skąd się biorą? Trudno powiedzieć, ale trzeba przyznać, że australijska scena rootsowa prezentuje niesamowicie wysoki poziom. Chase The Sun, Mia Dyson, Ash Grunwald, Collard Greens & Gravy, Andy „Sugarcane” Collins czy Toby – to tylko krótka lista muzyków, których kunszt wykonawczy mógłby wprawić w zakłopotanie niejedną amerykańską gwiazdę. Do tej listy trzeba doliczyć projekt kryjący się pod nazwą Vdelli, od nazwiska lidera, gitarzysty i wokalisty Michaela Vdelli. Ci, którzy sądzili, że idea power trio już dawno straciła magię czegoś, co inne i świeże powinni tej płyty posłuchać. Aranżacje są ciężkie, ale wpadają w ucho; zagrywki wydają się znane, ale elektryzują jak nutki, które słyszy się pierwszy raz; format nie jest niczym nowym, ale muzyka brzmi nowocześnie. Gdy dodać do tego wszystkiego bardzo dobry wokal lidera, wykraczający daleko poza średni poziom typowego śpiewającego gitarzysty i wysoką jakość dźwięku charakterystyczną dla niemieckich wydawnictw rysuje się longplay, którego nie warto nie poznać. Miłośnicy blues-rocka bogaci w podłogowe kolumny i dużej mocy wzmacniacze audio będą nim zachwyceni, ich sąsiedzi nieco mniej.

Przemek Draheim

Wydawca: Jazzhaus Records
Posłuchaj: www.myspace.com/vdelli

Led Zeppelin „Celebration Day”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Definicja rock’n’rolla? Dwa słowa – Led Zeppelin. 10 grudnia 2007 roku, po 27 latach przerwy, ta legendarna grupa pojawiła się na scenie w londyńskiej O2 Arena. Do Johna Paula Jonesa, Jimmy’ego Page’a i Roberta Planta dołączył Jason Bonham, syn zmarłego perkusisty Johna Bonhama. Razem wykonali szesnaście piosenek z dorobku zespołu, w tym niezapomniane „Whole Lotta Love”, „Kashmir” czy „Stairway To Heaven”. Po pięciu latach, dzięki wytwórni Atlantic i koncernowi Warner Music, tamten wyjątkowy koncert doczekał się wydania na płytach CD i DVD. Dużo dobrego znajdą tam miłośnicy rockowego odcienia bluesa.

Jeśli wierzyć księdze Rekordów Guinnessa z 2009 roku, londyński występ Led Zeppelin przeszedł do historii jako ten, którego chęć obejrzenia wyraziła w Internecie rekordowa liczba osób – ponad 20 milionów. Szczęściarzy, którzy znaleźli się w O2 Arena w Londynie była w porównaniu z tą gigantyczną liczbą garstka, bo zaledwie osiemnaście tysięcy. Ci, którym się udało, nie mieli powodu do narzekań, wręcz przeciwnie. Sam Robert Plant tak mówił o występie: „To było coś wyjątkowego i spektakularnego. Wspaniale się bawiłem”. Trudno się z tym nie zgodzić słuchając na przykład trwającej ponad 11 minut kompozycji „In My Time Of Dyin’” o gospelowych korzeniach, czy innego zanurzonego w bluesie i muzyce gospel jamu, „Nobody’s Fault but Mine”. Dodając do tego utrzymane w klimacie bluesowej ballady „Since I’ve Been Loving You” dostajemy szeroki przekrój repertuarowy,  w którym obok najbardziej hitowych, najczęściej granych i słuchanych utworów Led Zeppelin znalazło się miejsce dla tych, do których masowa publiczność wraca nieco rzadziej. Do takiego podszytego bluesem rock’n’rolla niższy niż przed laty głos Roberta Planta doskonale pasuje. Chemia, która między muzykami dzieje się na scenie, także nie przeszkadza.

Jak przystało na zapis najbardziej oczekiwanego wydarzenia w historii muzyki rockowej, przepięknie oprawione graficznie wydawnictwo, z kapitalną okładką z charakterystycznym zeppelinem szybującym nad Tamizą, przygotowano w kilku formatach tak, aby zadowolić jak największą liczbę fanów. Do wyboru jest między innymi wersja dźwiękowa na dwóch krążkach CD, wydanie na dwóch CD i pojedynczym DVD lub płycie Blu-ray, format Blu-ray Audio z podkręconymi parametrami dźwięku czy wersja na trzech stuosiemdziesięciogramowych płytach winylowych. Co kto lubi. Ważne, żeby każdego z tych wydań słuchać naprawdę głośno!

Przemek Draheim

Wydawca: Atlantic / Warner Music Poland
Posłuchaj: www.amazon.com

American Soul

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Od kilku lat panuje w muzyce popularnej moda na brzmienia retro i klasyczny soul, który coraz częściej – w lekko tylko unowocześnionej wersji – trafia na listy przebojów i osiąga sukces kasowy. Takie współczesne, klasycznie soulowe płyty mogą się podobać także miłośnikom bluesa, szczególnie tym, którzy mają uszy otwarte na dokonania Otisa Reddinga czy Percy’ego Sledge’a.

Tak jest z nowym albumem wokalisty Micka Hucknalla, płytą „American Soul”, którą otwiera genialna soulowa ballada „That’s How Strong My Love Is” – ta sama jaką w 1964 roku zadebiutował O.V. Wright, a rok później nagrał The Big O. Słuchając tej i innych zebranych na krążku piosenek trudno uwierzyć, że Hucknall, zanim wywindował zespół Simply Red do statusu megagwiazdy, śpiewał z zapałem muzykę punk. Łatwiej uwierzyć w sympatię lidera tej brytyjskiej popowej grupy do amerykańskiej muzyki soul, która swoje najjaśniejsze momenty przeżywała w połowie lat sześćdziesiątych. Tę fascynację słychać było na poprzedniej płycie Hucknalla, poświęconej w całości muzyce Bobby’ego „Blue” Blanda, ale najpełniej słychać ją tu, na albumie „American Soul” odnoszącym się wprost do takiego muzycznego klimatu. W ramach rodzynków, obok soulowych evergreenów możemy tu znaleźć kompozycje bluesmana Jimmy Reeda czy grupy The Animals, ale zdecydowanie króluje muzyka duszy. Całość zrealizowano z szacunkiem dla pierwowzorów i bez względu na to, czy ktoś lubi czy nie lubi Simply Red, nie sposób udomowić tym wykonaniom urody. Dowodem niech będzie dostępny na YouTube fragment.

Artystką, która w dużej mierze zapoczątkowała tę współczesną modę na klasyczny soul jest Joss Stone – młoda Brytyjka, która w 2003 roku, płytą „The Soul Sessions”, nie tylko pokazała się światu, ale także od razu zaskarbiła sobie sympatię soulowej publiczności. Teraz, po prawie dziesięciu latach wydała nowy krążek, którym wraca do swoich muzycznych korzeni – nawet tytuł brzmi znajomo, „The Soul Session Vol. 2”. Ten sam tytuł i to samo podejście do muzyki – więcej żywego grania, mniej nowoczesnych brzmień i sampli. Płytą „The Soul Sessions Vol.2” Joss Stone wróciła do muzyki, która chyba najdźwięczniej gra w jej sercu, chociaż trzeba zaznaczyć, że jest to ten późniejszy soul, nawiązujący bardziej do brzmienia wczesnych lat siedemdziesiątych niż do ery Reddinga czy Jamesa Carra. Niemniej, słucha się tych jedenastu piosenek niezwykle przyjemnie.

Zdecydowanie młodszym graczem na brytyjskiej scenie muzyki soul – nie wypominając wieku ani Joss Stone, ani Mickowi Hucknallowi – jest zespół The Overtones. Zespół, czy… chciało by się powiedzieć „boysband”, bo w jego skład wchodzi pięciu gentlemanów o ciekawych głosach i nienagannym wyglądzie, co – nie oszukujmy się – także ma wpływ na to jak sprzedają się ich płyty. Ale najważniejsza jest – a przynajmniej powinna być – muzyka, a tej na płycie „Higher” nie można niczego zarzucić. Boysbandy w stylu retro zdają się zresztą cieszyć coraz większą popularnością. O ile jednak koledzy Overtonesów z niemieckiego trio The Baseballs czerpią pełnymi garściami z dorobku lat ‘50 i ery klasycznego rock’n’rolla, o tyle dekadą w jaką celują The Overtones są lata ‘60. Zarówno te wczesne, bliższe rhythm’n’bluesowi i muzyce Doo Wop, jak i te późne, będące złotą erą klasycznego soulu i muzyki spod znaku legendarnej wytwórni Motown. Gdyby ktoś się zastanawiał jak mogliby brzmieć wcześni The Temptations gdyby przenieść ich w nasze czasy, wykonania The Overtones mogłyby być dobrą wskazówką. Znakomite granie dla miłośników modern retro.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Siła młodości

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Młodych i zdolnych w bluesowym środowisku nie brakuje. Całe szczęście, bo widać na ich przykładzie, że stereotypowy bluesman to nie do końca bluesman realny. Taka Gina Sicilia, skąpana w pastelowych kolorach, nie ma przecież w sobie niczego smutnego. Na bluesowej scenie pojawiła się przebojem. Jej debiutancki album „Allow Me To Confess” został nominowany do prestiżowej Blues Music Award w kategorii „Najlepszy Bluesowy Debiut Roku”. Teraz Sicilia przypomniała się nową płytą – co ważne, równie dobrą jak ta poprzednia. Elementów wspólnych jest kilka: miły dla ucha głos, emocjonalny sposób śpiewania i piosenki z tekstami, na które warto zwrócić uwagę. Nieco inna jest stylistyka samych piosenek. To już nie tylko blues czy kojarzący się z latami pięćdziesiątymi soul, ale także odrobina muzyki country. Dużo w tym dojrzałości. „The Lowest Of The Low”, na przykład, zachwyca budowaniem napięcia i rozdzierającym śpiewem Giny. Choćby dla tego utworu warto płyty „Hey Sugar” posłuchać.

Ten album Gina Sicilia wydała nie własnymi siłami, jak miało to miejsce w przypadku jej debiutanckiego krążka, ale z pomocą młodej, acz coraz prężniej działającej wytwórni Vizz Tone Label. Dla tej samej firmy swój nowy kompakt przygotował Dave Gross – utalentowany gitarzysta, który na albumie Giny pojawił się w roli po pierwsze gitarzysty, po drugie producenta całości, a więc osoby odpowiedzialnej za brzmienie longplay’a. To jeden z tych artystów, którym przyglądam się uważnie od samego początku ich artystycznej drogi, a więc jeśli dobrze liczę od jakichś czterech lat. Właśnie wtedy wydał swoją debiutancką, dobrze przyjętą płytę. Od tamtej pory – i to jest rzecz bardzo ciekawa – każdy kolejny jego album jest lepszy od poprzedniego. Zgodnie z tą logiką, ten najnowszy czyli „Crawling The Walls” jest najlepszym, jaki Dave Gross do tej pory nagrał. Brzmieniowo – majstersztyk; wokalnie – coraz lepiej; gitarowo… Powiem tak… Jeszcze kilka lat, a panowie tacy jak Rick Holmstrom, Duke Robillard czy Junior Watson będą musieli podzielić się chwałą. „To niesłychanie odświeżające móc słuchać Dave’a Grossa. To młody człowiek, który poświęca wiele uwagi bluesowej tradycji, studiuje muzykę dawnych mistrzów, ale nie boi się szukać własnej drogi i własnego brzmienia” – tak powiedziała o nim Debbie Davies – gitarzystka, która wie co mówi, bo swoje szlify zbierała w zespole Alberta Collinsa. Tak często zarzuca się dziś młodym gitarzystom bluesowym, że nawiązują przede wszystkim do rocka, a tu proszę, niespodzianka, czysty blues.

O ile Vizz Tone Label, która ten longplay wydała jest raczej młodą firmą, o tyle Telarc to już bardzo znana na rynku i co najważniejsze poważana przez melomanów marka. Wydaje różną muzykę. Od klasyki, przez jazz, po bluesa. W tej kategorii ukazała się nowa płyta Shemekii Copeland – wokalistki, którą do grona młodych-zdolnych z pewnością trzeba zaliczyć. Córka nieżyjącego już bluesmana z Teksasu, Johnnye’go Copelanda i dziewczyna, która kilka lat temu okazała się wielkim bluesowym objawieniem. Wszyscy się zastanawiali jak to możliwe, że tak młode dziewczę śpiewa z taką dojrzałością i taką energią, mocno kojarzącą się z wokalizą królowej bluesa, Koko Taylor. Poprzednie płyty Shemekii, co do jednej, wydała chicagowska wytwórnia Alligator. „Never Going Back” brzmi inaczej, być może z powodu zmiany wydawcy, a być może za sprawą muzyków sesyjnych, wśród których znaleźli się na przykład Mike Mattison z zespołu Dereka Trucksa, Chris Wood i John Medeski. W brzmieniu już nie tylko blues, ale także soul i odrobina jazzu. Tak jak w przypadku Sicilii i Grossa to dobra płyta. Widać siła młodości przekłada się na jakość muzyki.

Przemek Draheim

Wydawca: Vizz Tone Label, Telarc
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Chatka Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Trzy dni koncertów wypełnionych akustycznym i elektrycznym bluesem czekają na melomanów w Lublinie, podczas organizowanego przez Fundację Absolwentów UMCS Chatka Blues Festiwal. Między 12 a 14 października w ACK UMCS „Chatka Żaka” w Lublinie wystąpią Romek Puchowski, Szulerzy, Harmonijkowy Atak, Adam Blues Band, Max Vatutin Trio, a także Bogdan Szweda & Easy Rider. Przed festiwalem, 9 i 10 października, w ramach projektu Lublin Blues Sessions, odbędą się wykład i warsztaty gitarowe z Arturem Lesickim.

Źródło: www.scenabluesowa.lublin.pl

Rawa Blues pełna gwiazd

opublikowano w dziale Wydawnictwa

6 października odbędzie się w katowickim Spodku trzydziesta druga edycja festiwalu Rawa Blues – jednej z najważniejszych imprez bluesowych w Polsce. Podczas koncertu finałowego zagrają Eric Sardinas, The Reverend Peyton’s Big Damn Band, Roomful of Blues, Davina & The Vagabonds, Irek Dudek Big Band i Robert Cray… Ta informacja jest w ostatnich tygodniach odmieniana na Blues.pl we wszystkich przypadkach. Nie bez przyczyny – Rawa to od lat święto polskiego bluesa, a że do świąt trzeba się przygotować, warto przed sobotą odświeżyć sobie chociaż kilka płyt tegorocznych gwiazd.

Tą największą jest Robert Cray z dyskografią, która przyniosła mu pięć statuetek Grammy. Warto z niej wyciągnąć chociażby megapopularny longplay „Midnight Stroll” z 1990 roku z hitowymi piosenkami pokroju „The Forecast (Calls For Pain)” czy „Consequences”. Wpadające w ucho melodie, najwyższej próby gitara i riffy dęciaków w wykonaniu The Memphis Horns – trudno nie lubić tego krążka. Ci, dla których jeden dysk Cray’a to za mało powinni sięgnąć po dwupłytowy „Live From Across The Pond” – pierwszy album „live” w dorobku Roberta, zarejestrowany w legendarnej Royal Albert Hall. W sam raz na rozgrzewkę przed katowickim koncertem.

Rozgrzewki w Spodku nie będzie potrzebował Eric Sardinas – zna juz to miejsce, a i polska publiczność dobrze wie, czego można się po nim spodziewać. Jak powiedział swego czasu Victor Czura – twórca festiwalu Satyrblues i miłośnik gitarzysty z imponującym tatuażem na plecach: „Eric Sardinas to artysta kompletny, czemu zawsze daje wyraz na trzech interesujących bluesfana płaszczyznach: muzycznej, scenicznej i za kulisowej. Nie tylko bajecznie posługuje się techniką slide, grając niemalże wszystkie partie na zelektryfikowanej gitarze Dobro, ale też dysponuje charakterystycznym, łatwo rozpoznawalnym brzmieniem, a jego nieustępliwie i wściekle kąsająca gitara tworzy tak sugestywny obraz, że jakakolwiek konkurencja wypada przy nim tyleż okazale, co nadwiślańska dżdżownica przy grzechotniku diamentowym”. Tyle cytatu. Porównanie literackie, owszem, ale ma Victor sporo racji, tym bardziej, że kilka koncertów Erica dane było mu przeżyć.

Mówiąc o przeżywaniu – 6 października polskim melomanem trafi się po raz pierwszy koncert formacji z Indiany, The Reverend Peyton’s Big Damn Band. Trio nawiązuje w swojej muzyce do tradycji takich legend jak Son House i Charley Patton – co najlepiej słychać na ascetycznym „Peyton on Patton” przywodzącym ducha przedwojennego bluesa – ale nie boi się instrumentalnych eksperymentów z użyciem tarki do prania czy zestawu perkusyjnego z plastikowym wiaderkiem w roli jednego z bębnów.

O wiele bardziej rozbudowany skład ma bodaj najstarsza działająca dziś bluesowa orkiestra na świecie, Roomful Of Blues. Ich nową płytę, „Hook Line & Sinker”, wydała dobrze u nas znana wytwórnia Alligator z Chicago – ta sama, która na ubiegłorocznej Rawie świętowała swoje czterdzieste urodziny. Teraz świętem Alligatora będzie koncert Roomful of Blues i biorąc za dobrą monetę cytat z Down Beat Magazine, iż „stanowią klasę dla samych siebie”, a także opinie Counta Basie’go, iż jest to „najgorętszy zespół bluesowy, jaki kiedykolwiek słyszał”, można się spodziewać dużych fajerwerków.

Przemek Draheim

Wydawca: Polygram, Vanguard, Provogue, Side One Dummy, Alligator
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Gitarzyści z Provogue Records

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Założona w 1990 roku holenderska wytwórnia Provogue to oficyna specjalizująca się w muzyce będącej połączeniem bluesa i rocka, z gitarą w roli głównej. W jej katalogu znaleźć można płyty tak cenionych i popularnych współczesnych gitarzystów, jak Joe Bonamassa, Robert Cray czy znany z Gov’t Mule Warren Haynes. Na tej liście nie brakuje też nieco mniej znanych, ale równie sprawnych guitarmanów. Jednym z nich jest Bernie Marsden, który po latach milczenia przypomniał się właśnie wydaną przez Provogue płytą „Shine”.

Ponoć sam B.B. King miał powiedzieć kiedyś, że z „białych gitarzystów bluesa potrafią grać tylko Eric Clapton i ten facet z Whitesnake” – mając tu na myśli właśnie Bernie’go Marsdena. Ile w tym prawdy trudno powiedzieć, ale kunsztu w bluesowym fachu naprawdę nie można Marsdenowi odmówić. Oczywiście był to zawsze mocno przyprószony rockiem blues, jak choćby we wczesnych nagraniach wspomnianej już grupy Davida Coverdale’a, ale było to zawsze granie pełne zarówno technicznej biegłości, jak również feelingu i smaku. Z tym większym zdziwieniem trzeba patrzeć na solowy, bardzo ubogi katalog Marsdena, który w jednym z dostępnych na YouTube wywiadów sam łapie się za głowę gdy uzmysławia sobie, że to już dobre 15 lat odkąd wydał ostatnią solową płytę. Na szczęście warto było czekać. „Shine” to bardzo dobry, blues-rockowy krążek, na którym i miłośnicy melodyjnych piosenek coś dla siebie znajdą. Trzynaście utworów, prawie godzina muzyki i znakomity Bernie Marsden, któremu towarzyszy kilku znanych kolegów – od Davida Coverdale’a, przez Iana Paice’a z Deep Purple, po Joe Bonamasse, czyli bodaj najjaśniejszą gwiazdę holenderskiej wytwórni Provogue.

Do statusu gwiazdy brakuje jeszcze innemu gitarzyście ze stajni Provogue, chociaż słuchając jego ostatniej płyty „Influence” można śmiało stwierdzić, że jest na dobrej drodze. To Philip Sayce. Urodzony w Walii, a wychowany w kanadyjskim Toronto to gitarowe dziecko lat 90tych. Miłośnik Stevie Ray Vaughana, Jimiego Hendriksa, Jeffa Healey’a, co zresztą słychać w jego muzyce – oczywiście czerpiącej z bluesa, ale mocno rockowej, a ostatnio też dość nowoczesnej jeśli chodzi o brzmienie. Z jednej strony takich gitarowych pirotechników jest na współczesnej scenie wielu, z drugiej nie każdy z nich zostaje zaproszony przez Erica Claptona do udziału w jego prestiżowym Crossroads Festival w Madison Square Garden. To już coś znaczy. „Influence” to już jego piąty album wydany pod szyldem Provogue Records, i rzeczywiście można powiedzieć, że jest to płyta na piątkę. Szczególnie jeśli ktoś lubi ten typ grania.

Trzeci z prezentowanych tu gitarowych albumów to już zespołowa i zdecydowanie rockowa produkcja. Nazwa nie jest jeszcze powszechnie znana, ale powoli zdobywa uznanie miłośników ostrzejszego podejścia do sześciu strun. To Shaman’s Harvest. Ich nowa, pierwsza w dorobku objęta ogólnoświatową dystrybucją płyta nosi tytuł „Smokin’ Hearts & Broken Guns”. Wejście na wysokie pozycje na kilku listach przebojów magazynu billboard, sprzedaż singla na poziomie ponad 130 tysięcy egzemplarzy, włączenie jednej z piosenek do ścieżki dźwiękowej kinowego filmu „Zostać legendą”, czy wreszcie napisanie piosenki z myślą o jednym ze znanych zapaśników, który zaadaptował ją jako melodię, przy której wychodzi na ring – nieźle jak na zespół, który dopiero teraz, wraz z wydaniem albumu „Smokin’ Hearts & Broken Guns” doczekał się ogólnoświatowej dystrybucji. To granie, które może przypaść do gustu. Oczywiście gitara robi wrażenie, ale podobnie jest w mocnym wokalem czy bardzo wyraźnymi echami southern-rockowych klasyków. Warto posłuchać.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Spring Blues Night w Ciechanowie

opublikowano w dziale Polska

Dwa dni pełne bluesa podanego zarówno w plenerze, jak i bardziej kameralnych, kawiarnianych warunkach. Tak w telegraficznym skrócie przedstawia się dwunasta edycja festiwalu Spring Blues Night w Ciechanowie. 19 czerwca, na błoniach koło Zamku Książąt Mazowieckich wystąpią Why Ducky?, Devil Blues, J.J. Band, Śląska Grupa Bluesowa i Elżbieta Mielczarek. Dzień później, 20 czerwca w Kawiarni Artystycznej Centrum Kultury i Sztuki w Ciechanowie, zaprezentują się publiczności Paweł Szymański i Maciej Ostromecki, Romek Puchowski, a także zespoły Crossroads i Blues Doctors.

Źródło: Organizatorzy

RIP Cat Records

opublikowano w dziale Wydawnictwa

W 2010 roku na amerykańskim rynku wydawniczym pojawiła się nowa bluesowa wytwórnia, RIP Cat Records. Jej założyciel, Scott Abeyta, postawił sobie za cel prezentowanie ciekawych, a dotąd nieznanych bluesowych wykonawców, związanych głównie z kalifornijską sceną muzyczną. Stąd w katalogu wytwórni dominuje West Coast blues, ale słychać też echa rhythm’n’bluesa czy rockabilly. Warto przyjrzeć się zespołom, które nagrywają dla RIP Cat.

Klasyczne granie spod znaku West Coast bluesa z gitarą i przesterowaną harmonijką w rolach głównych to płyta „Americana” grupy The 44s, która miała się pojawić tego lata w Polsce na kilku koncertach. Niestety, z trasy koncertowej wyszły nici – a szkoda, bo zawartość albumu zapowiadała niezwykle rasowe granie. Tych rasowych i świetnie brzmiących płyt w katalogu RIP Cat z miesiąca na miesiąc jest coraz więcej.

Nowy krążek, po siedmiu latach milczenia, wydał w tej oficynie zespół The Blasters – gentlemani, którzy na kalifornijskiej scenie funkcjonują od 1979 roku. Na album „Fun On Saturday Night” złożyły się kompozycje w klimacie rhythm’n’bluesa niczym z potańcówki w amerykańskim liceum z połowy lat pięćdziesiątych, trochę jak w pierwszej części przygód Marty’ego McFly’a z „Powrotu do przyszłości”. Miłe granie w nastroju retro.

Kilka lat temu w ręce bluesowych słuchaczy wpadła płyta sygnowana przez harmonijkarza Johnny’ego Mastro i prowadzony przez niego zespół The Mama’s Boys – album z czarną okładką i mroczną, ciężką zawartością, w interesujący sposób łączącą tradycyjnego bluesa z dozą rocka czy wręcz psychodelii. Okazuje się, że najnowszy longplay Johnny Mastro nagrał właśnie dla RIP Cat Records i co ważne, płyta ani o jotę nie ustępuje czarnemu debiutowi. „Luke’s Dream”, bo tak nazywa się krążek, to muzyka z wysokiej półki – świeża, ekscytująca, pełna ekspresji.

Miał nosa Scott Abeyta, założyciel RIP Cat Records, proponując Johnny’emu Mastro kontrakt płytowy w swojej oficynie. Oczywiście nie zapomniał przy tym o sobie i kolegach z zespołu w którym gra na gitarze – Whiteboy James & The Blues Express. Grupa działała w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, by na początku nowego millennium zawiesić działalność. Whiteboy James reaktywował band kilka lat temu i – jak pokazuje album „Extreme Makeover” – warto było na to czekać. Zabawna okładka z pięcioma kalifornijskimi pin-up girls dbającymi o wizaż lidera zespołu sugeruje, że poczucia humoru członkom zespołu nie brakuje. Podobnie jak muzycznego talentu w guście miłośników dźwięków w stylu nieodżałowanego Hollywood Fatsa czy bliższego naszym czasom Kida Ramosa.

Słuchając najnowszych płyt RIP Cat Records warto pamiętać o krążku The Mighty Mojo Prophets, który firma wydała jako pierwszy, otwierając tym samym nowy rozdział w długiej i bardzo pięknej historii kalifornijskiego bluesa, na kartach której złotą czcionką zapisały się takie gwiazdy jak Rod Piazza, William Clarke czy James Harman. Jeśli takie są początki, kto wie do jakiego poziomu wytwórnia dojdzie za kilka lat. Warto mieć ją na oku.

Przemek Draheim

Wydawca: RIP Cat Records
Posłuchaj: www.ripcatrecords.com

Śląskie tuzy zagrają dla Ryśka

opublikowano w dziale Polska

W tym roku minęło dwadzieścia lat od śmierci Ryszarda Riedla – jednego z najlepszych i najbardziej charyzmatycznych wokalistów w historii polskiego bluesa i rocka. Tak doniosła rocznica nie mogła pozostać bez echa na festiwalu Rawa Blues, na którym Rysiek wielokrotnie występował. Grupa śląskich muzyków postanowiła przygotować specjalny koncert dla uczczenia jego pamięci.

- Dwadzieścia lat temu, podczas letniej Rozgrzewki Rawy Blues w Ustroniu podeszli do mnie Leszek Winder i Michał Giercuszkiewicz. Zaproponowali żeby zmontować nowy skład i zagrać z Ryśkiem na Rawie. Zgodziłem się, mieliśmy wybrać się do niego do szpitala, żeby przedstawić mu ten pomysł i podnieść go trochę na duchu. Nie zdążyliśmy… – wspomina Irek Dudek, dyrektor Rawy Blues. - A ponieważ w tym roku przypadła okrągła rocznica jego śmierci, postanowiłem powrócić do naszej rozmowy sprzed lat. Zadzwoniłem do Leszka i tak to się zaczęło. Chcemy wspólnie pokłonić się Ryśkowi – dodaje. 

- Winder – który przed laty współpracował z Riedlem w zespole Krzak – podjął się zmontowania składu i opracowania repertuaru. Zebrał naprawdę doborowe grono śląskich muzyków: Irek Dudek na harmonijce ustnej, Krzysztof Głuch na instrumentach klawiszowych, Mirek Rzepa na gitarze, Andrzej Rusek na basie i Michał Giercuszkiewicz na perkusji. Za mikrofonem syn Ryśka – Sebastian. To był trzon zespołu. Lista muzyków chętnych do wzięcia udziału w tym koncercie szybko jednak zaczęła się rozrastać i… ciągle się wydłuża. Wszyscy zapewne nie zmieściliby się na scenie Spodka. Specjalnie z USA przyleci Maciej Radziejewski, weteran śląskiej gitary, współzałożyciel grup Krzak oraz Apokalipsa (z Irkiem Dudkiem), były współpracownik Czesława Niemena. Kolejna dwójka potwierdzonych gitarzystów to: Grzegorz Kapołka i Paweł Ambroziak. Wiadomo też, że niektóre partie wokalne zaśpiewa również Maciej Lipina – odtwórca roli Ryszarda Riedla w spektaklu „Skazany na bluesa“, wystawianym na deskach Teatru Śląskiego im. St. Wyspiańskiego. 

- Powstała niespodziewana i bardzo mocna reprezentacja śląskiego środowiska bluesowego, a zapowiadają się kolejne niespodzianki – mówi tajemniczo Leszek Winder, który oczywiście także zaprezentuje się w roli muzyka.

Jak podają organizatorzy festiwalu, koncert dla Ryśka będzie finałem 34. edycji Rawa Blues Festival. Na pewno będzie to niezapomniany set, a duch Riedla-seniora będzie unosił się nad sceną katowickiej hali – dodają.

Tekst: Robert Dłucik

Źródło: www.rawablues.com

The Black Keys „El Camino”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Z całą pewnością gdy dziesięć lat temu Dan Auerbach i Patrick Carney spotkali się po raz pierwszy żeby wspólnie pograć, nie spodziewali się, że założą zespół, który stanie się ikoną brudnego, amerykańskiego blues-rocka. Mimo tego, że przez wiele lat gitara i perkusja stanowiły jedyne instrumenty, w które uzbrojone było The Black Keys, zespół z Ohio zaczął szukać nowych form wyrazu i zerwał z konwencją garażowego duetu.

Słuchając „El Camino” nie można się oprzeć wrażeniu, że jest to płyta przeznaczona dla szerokiego grona odbiorców. W wielu utworach charakterystyczne bluesowo zabarwione riffy Dana Auerbacha ustępują miejsca chwytliwym melodiom na syntezatorach i świetnym partiom wokalu. Próżno tutaj zatem szukać jakiejś gitarowej finezji, kompozycje są proste i właśnie na tym polega magia ostatniego dzieła The Black Keys, które aż prosi się o to, aby je puścić w radiu.

Gdyby postarać się przylepić etykietę do „El Camino” to należałoby powiedzieć, że jest to płyta z muzyką „alternatywą” lub po prostu indie rockiem. Zespół idzie z duchem czasu, lecz kłamstwem jest stwierdzenie, że The Black Keys definitywnie zerwało ze swoim starym stylem i fascynacją muzyką bluesową. „El Camino” wyraża dokładnie te same treści, które wyrażały nagrania zespołu zrealizowane w garażu. Słychać to doskonale np. w „Money Maker”, „Hell of a Season” czy „Run Right Back”, którego motyw przewodni brzmi tak, jakby był zagrany ręką Mississippi Freda McDowella. Zespół nie chce stać w miejscu i rozwija się w bardzo interesującym kierunku.

Czy The Black Keys swoim ostatnim krążkiem są w stanie zadowolić starych fanów? Wszakże zdarza się, że wykonawca dużo traci, gdy odchodzi od pierwotnego zamysłu na tworzenie muzyki. „El Camino” brzmi staro i nowo jednocześnie, łączy to, co było najlepsze na poprzednich płytach zespołu oraz nowoczesne brzmienia i rozwiązania studyjne. Duet dokonuje zatem rzeczy niebywałej – tworzy muzykę popularną, zachowując swoją dawną, garażową werwę.

Patryk Mitzig

P.S. Dla tych, którzy płyty jeszcze nie słyszeli, w serwisie YouTube mała próbka.

Wydawca: Nonesuch / Warner Music Poland
Posłuchaj: www.amazon.com

Polskie głosy i amerykański sound

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Amerykańska tradycja muzyczna to niewyczerpane źródło inspiracji, co potwierdzają dwie nowe polskie płyty, firmowane nazwiskami niezwykle zdolnych, młodych wokalistek. Pierwsza to Joanna Knitter (fot. Anna Liminowicz), która sięgnęła po zapomniane amerykańskie pieśni bluesowe i folkowe. Druga to Natalia „Natu” Przybysz, dawniej połowa sekcji wokalnej grupy Sistars, teraz w solowym projekcie z piosenkami z repertuaru Janis Joplin.

Genialny klimat i brzmienie – na to trafiamy w kompozycji „Nine Hundred Miles” otwierającej płytę „Cruel Cruel World” wokalistki Joanny Knitter i towarzyszącego jej zespołu Blues And Folk Connection. „To projekt, który powstał z zamiłowania wokalistki i perkusisty do tradycyjnej folkowej muzyki amerykańskiej. Oczarowani życiowymi tekstami i piękną, najczęściej bardzo skromną, harmonią, postanowili stworzyć zespół, który przybliżyłby ten gatunek szerszej publiczności. Zebrali więc doświadczonych muzyków, którzy nie mieli problemu ze zrozumieniem najważniejszej cechy tegoż gatunku – prostoty. Każdy z nich wniósł do składu świeże pomysły, różne spojrzenie na konkretne utwory, dzięki czemu program, mimo, iż w większości oparty na tradycyjnych melodiach, brzmi bardzo oryginalnie” – czytamy w dołączonej do płyty notatce i jest to opis tyle dokładny co trafny. Krążek zawiera trzynaście kompozycji. Dziewięć z nich to tradycyjne songi amerykańskie, cztery utwory są autorskie. Całość jest pięknie, dojrzale zaśpiewana; perfekcyjnie zagrana i znakomicie brzmi. Słychać od razu, że ktoś miał na tę płytę konkretny pomysł i swój plan dokładnie zrealizował – zarówno od strony dźwiękowej, jak i repertuarowej, bo zbiór starych folkowo-bluesowych pieśni tworzy nam bardzo urokliwą całość. Dla mnie, jej najpiękniejszymi elementami, są dwa utwory – „Katie Cruel” i „Peculiar”. W słodkiej, różowej okładce, mieści się mroczna, bardzo wciągająca zawartość – to zdecydowanie jedna z najciekawszych polskich bluesowych czy rootsowych płyt, jakie ukazały się w ostatnich miesiącach.

Dużo dobrego szumu wywołała swoim albumem, także nawiązującym do amerykańskiej muzycznej spuścizny, inna, bardziej znana wokalistka – Natalia Przybysz, czyli dawniej głos znany z grupy Sistars. Longplay – wydany przez Warner Music – nosi tytuł „Kozmic Blues – Tribute To Janis Joplin”. Album, który wyprodukowali Janek Komar, Andrzej Giegiel i gitarzysta zespołu towarzyszącego Natalii, Jurek Zagórski, zawiera trzynaście piosenek. Tuzin to interpretacje utworów z repertuaru niezapomnianej Janis Joplin, w tym „Me And Bobby McGee”, „Kozmic Blues”, czy bluesowe „Ball And Chain”. Jak mówi sama artystka: „jest to miękka wersja tych piosenek, na pewno bardziej soulowa niż rockowa, ale wspólnym mianownikiem pozostaje blues”. Zestaw uzupełnia autorski utwór Natalii z muzyką wspomnianego Jurka Zagórskiego, zatytułowany „Niebieski”. Jego można posłuchać w Internecie w ramach promującego album singla. Zdecydowanie warto posłuchać.

Przemek Draheim

Wydawca: Joanna Knitter, Warner Music
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Bobbie „Mercy” Oliver zeznaje

opublikowano w dziale Polska

Amerykański bluesman Bobbie „Mercy” Oliver, który z zespołem Wielka Łódź zarejestrował materiał na bluesową płytę podwójnego albumu „Dr Blues – Triubte To Ol’Skool Masters” opowiedział Blues.pl o swoim pobycie w Polsce, wspólnych nagraniach z poznańskimi muzykami i wspomnieniach z dawnych czasów:

Pobyt w Polsce był dla mnie bardzo ciepłym przeżyciem. Spotkałem tutaj bardzo miłych ludzi i zagrałem dużo koncertów. Odbiór mojej muzyki był niesamowity. W Stanach obecnie blues jest muzyką, której rzadko się słucha, która nie jest obecna w mediach. Zdarza się tu czy tam usłyszeć śpiewaka wykonującego bluesa na ulicy czy w pubie, ale od pewnego czasu ten styl stał się mało popularny. Młodzież słucha muzyki elektronicznej, rocka. Oczywiście wszechobecna jest muzyka country.

Dla mnie blues zawsze był muzyką, którą wykonywałem z potrzeby serca. Od momentu, gdy usłyszałem pierwsze bluesowe dźwięki sam zapragnąłem śpiewać podobne pieśni. Zafascynował mnie Jimmy Reed, którego styl jest mi najbliższy. Często wykonuję utwory solo akompaniując sobie na gitarze, grając równocześnie na harmoijce i śpiewając. Ale gra w zespole także nie jest mi obca. Mój pierwszy zespół założyłem, gdy w latach pięćdziesiątych mieszkałem i pracowałem w Chicago. Wtedy byli tam znani Muddy Waters, Willie Dixon ale też całe rzesze muzyków, którzy nie zdobyli szerszej popularności. Wtedy blues był wszędzie.

W maju zeszłego roku przyjechałem na festiwal Las Woda & Blues gdzie poznałem na jednym z jam sessions Dr Bluesa. Spodobał mi się jego tradycyjny styl gry na gitarze dlatego zaprosiłem go do wspólnego zagrania koncertu na tym festiwalu z zespołem Leo Whiskey. Tak rozpoczęła się nasza przyjaźń. Po miesiącu zagrałem z zespołami Wielka Łódź oraz Dr Blues & Soul Re Vision kilka koncertów. Szczególnie utkwił mi w pamięci koncert w poznańskim klubie Blue Note.

Publiczność była wspaniała i byłem szczęśliwy widząc jak moja muzyka, która przecież nie wywodzi się z tradycji Waszego kraju jest tutaj odbierana. Wydaje mi się, że Wasza publiczność jest bardziej spontaniczna i bardziej docenia bluesa niż to ma miejsce obecnie w Stanach.

Pewnego dnia Dr Blues zaproponował mi wspólne nagrania. Nieczęsto mam możliwość nagrywania muzyki w taki sposób. W moim domowym studio nagrywam solo. Dokonanie nagrań z zespołem to duże przedsięwzięcie. Nie spodziewałem się, że nagrania pójdą tak sprawnie i że w ciągu jednego dnia nagramy tak dużo piosenek. Nie miałem wtedy także pomysłu, co się stanie z tym materiałem. Gdy Dr Blues zapytał mnie, czy może wydać w formie albumu CD nagrany wtedy materiał, bez wahania zgodziłem się, bo nasze wykonania, które otrzymałem do przesłuchania, bardzo mi się spodobały. Muzyka brzmiała tak, jak powinna i była zagrana przez zespół tak, jakby to była grupa z moich stron. Tak właśnie gra się bluesa w Stanach.

Zadziwiła mnie wśród polskich muzyków znajomość klasycznych bluesowych pieśni. Znali większość utworów, które wykonuję na co dzień. Nauczyłem ich także kilku moich piosenek, które graliśmy wspólnie na koncertach. Pobyt w Polsce był dla mnie pięknym, niezapomnianym przeżyciem. Mam nadzieję, że wrócę jeszcze do Was, bo pomimo mojego wieku jestem ciągle pełen energii i jestem szczęśliwy widząc jak odbieracie moją muzykę, którą gram przez całe życie i która jest moim życiem.

Dla Blues.pl,
Bobbie „Mercy” Oliver
(fot. www.soulrevision.pl)

Źródło: www.soulrevision.pl

Joe Colombo „Deltachrome”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Pochodzący z Locarno w południowej, włoskojęzycznej części Szwajcarii gitarzysta Joe Colombo jest żywym dowodem na to, że w krajach nie posiadających bogatych tradycji bluesowych rodzą się artyści głęboko wierni owym tradycjom, a ich twórczość wcale nie odbiega od tego czym raczą nas koryfeusze gatunku zza Oceanu. Ten mistrz techniki slide – bo na takie miano jak najbardziej zasługuje – zadebiutował w 2002 roku albumem „Natural Born Slider”. Już pierwsze wrażenia z odsłuchu  materiału podświadomie wywołują nazwisko – Eric Sardinas. Lecz gdy emocje opadną, każde wrażliwsze ucho bez trudu wychwyci odmienność czy to na płaszczyźnie harmonicznej, fakturalnej czy w końcu aranżacyjnej. Oczywiście od analogii Joe nie ucieknie, choćby za sprawą podstawowego, fizycznego środka wyrazu – zelektryfikowanej gitary rezofonicznej. Również wzorce, jakie ukształtowały muzycznie osobowości obu instrumentalistów są w zasadzie tożsame, przy czym nie sposób nie zauważyć dodatkowego oddziaływania Sardinasa jako już wykrystalizowanej indywidualności na wciąż poszukującego Colombo. I nic w tym dziwnego ani zdrożnego, ponieważ muzyka jest rezultatem transformacji zachodzących w świadomości artysty pod wpływem tego, co usłyszy i zakoduje. Dlatego też inspirowany dokonaniami swoich idoli Joe zaoferował słuchaczowi niejako własną wersję blues-rockowej ekspresji, nie mniej efektownej od tej, do której przyzwyczaił nas Eric Sardinas. Tym samym bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę przede wszystkim sobie, ale też ewentualnym następcom zdecydowanym obrać podobną drogę.

Okazją do zweryfikowania rozwoju twórczego szwajcarskiego mistrza metalowej rurki jest jego druga i zarazem najnowsza odsłona fonograficzna zatytułowana „Deltachrome”, wydana pod koniec ubiegłego roku. O ile pierwszy krążek stanowił zupełne zaskoczenie, bo nie wiadomo było czego spodziewać się po nieznanym dotąd artyście, o tyle z każdym kolejnym wydawnictwem wiążą się już  konkretnie sprecyzowane oczekiwania. Colombo tych oczekiwań nie zawiódł, co więcej znowu zaskoczył! Przesunął ciężar brzmieniowy w kierunku hard-rockowym, przy jednoczesnym zachowaniu elementów charakterystycznych dla muzyki z Delty, tym samym pozostając przy swoich głównych inspiracjach. Dzięki temu jedenaście autorskich kompozycji jakie składają się na „Deltachrome” znacznie poszerza gamut stylistyczny albumu – od lirycznych, instrumentalnych „By My Side” czy „Southern Lullaby”, przez typowo winterowski „Be My Baby”, aż po mocne, energetyczne „It’s Comin’”, „Upside Down Blues” albo „Cold Night”, utrzymane bardziej w klimacie Zakka Wylde’a z okresu Pride And Glory. Pomimo tego, że tych ostatnich na płycie jest najwięcej, nie zabrakło miejsca dla takich tematów jak zamykający listę lekki, bluegrassowy „The Farm Song”. Świadczy to o spójności albumu, za co w największym stopniu odpowiedzialna jest gitara scalająca wszystkie figury stylistyczne w jedną kształtną bryłę. W obrębie utworu Joe potrafi płynnie przejść od delikatnych, akustycznych poślizgów w ostry jak brzytwa, przesterowany slide albo kąsać niczym rozwścieczony pies spływającymi kaskadowo solówkami. Colombo opanował do perfekcji nie tylko technikę bottleneck, która bez wątpienia dominuje w jego muzyce, ale równie biegle posługuje się wszelkiego rodzaju ozdobnikami i smaczkami typowymi raczej dla rocka niż bluesa, co czyni go gitarzystą kompletnym. Stąd na płycie natkniemy się na dużą ilość starannie zrealizowanych nakładek i dogrywek gitarowych o różnorodnej barwie.

Wielkim faux pas byłoby pominięcie pozostałych muzyków biorących udział w sesji nagraniowej. To dzięki iście hard-rockowej pulsacji sekcji rytmicznej (Gian-Andrea Costa, Rocco Lombardi), motoryka utworów podkręcona została na najwyższe obroty, a głos Franco Campanelli idealnie oddaje nastrój całego albumu. Porównując „Deltachrome” z debiutem najkrócej można stwierdzić, że na pewno jest ostrzej i mniej bluesowo na rzecz eksperymentów i niekonwencjonalnych komparacji gatunkowych. Dowodzi to ciągłego poszukiwania przez autora własnej tożsamości artystycznej, a od słuchacza zależeć już będzie, które oblicze Joe Colombo odpowiada mu bardziej. Jedno jest jasne – szwajcarska precyzja artykulacji, szwajcarska perfekcja produkcji, w połączeniu z południowym temperamentem, to emocje pewne jak w szwajcarskim banku.

Jedynym mankamentem tego albumu jest krótki czas jego trwania. Niecałe czterdzieści minut materiału charakteryzuje raczej minione produkcje ograniczone winylowym nośnikiem. Utwory umykają bardzo szybko pozostawiając pewien niedosyt. Na szczęście w takim przypadku niezawodna jest sprawdzona recepta: wcisnąć ponownie „play”!

Tomasz Kruba

Wydawca: Joe Colombo
Posłuchaj: www.myspace.com/joecolombodeltachrome

Więcej Johna Mayalla

opublikowano w dziale Polska

Miłośnicy brzmienia z Wysp Brytyjskich powinni być zadowoleni. Do dwóch polskich koncertów Johna Mayalla (fot. strona domowa artysty), o których informowaliśmy w lutym, doszedł jeszcze jeden. W piątek 18 czerwca Ojciec Brytyjskiego Bluesa zagra w Warszawie w klubie Stodoła. Organizatorem tego koncertu jest Agencja Live Nation, dzięki pomocy której mogliśmy przeprowadzić krótką rozmowę z Johnem Mayallem. Jej zapis przeczytacie poniżej:

Blues.pl: Mieszka Pan w Stanach Zjednoczonych, więc kontakt z brytyjską sceną bluesową ma Pan utrudniony, ale jest tam wielu młodych wykonawców którzy świetnie sobie radzą – Oli Brown, Aynsley Lister, Ian Parker. To odrodzenie zainteresowania bluesem?

John Mayall: Chyba tak, bo oglądam to też w Stanach. Myślę, że blues jest w dobrych rękach. Wielu młodych ludzi sięga po tę muzykę. Mają gdzie się pokazywać, bo powstają nowe festiwale. Ma ich kto słuchać, bo publiczności także nie brakuje. Nie powinniśmy więc narzekać na kondycję bluesa.

Lista wykonawców, którzy w młodości prezentowali się na pańskich płytach, a dziś są znanymi artystami, jest imponująca. Ciekawe, jak w związku z tym postrzega Pan samego siebie – bardziej jako nauczyciela i mentora, który zawsze wskazywał drogę innym, czy jako muzyka, który po prostu bardzo dużo nagrywał i siłą rzeczy współpracował z wieloma ludźmi?

Właściwie i tak, i tak. To bardziej kwestia interpretacji niż prostego stwierdzenia. Mam wielkie szczęście grać od tylu lat i ciągle spotykać na swojej drodze świetnych muzyków. To dzięki nim stale rozwijam się jako artysta i lider zespołu.

Personalnych zmian w towarzyszących Panu zespołach rzeczywiście było wiele, podobnie jak stylistycznych wędrówek…

Tak, zmiany wiązały się przede wszystkim z The Bluesbreakers, u którego podstaw zawsze leżał blues. Ale dorobek The Bluesbreakers to mniej więcej połowa tego, co zrobiłem w życiu. Grałem sporo w innych składach, często jazz czy temu podobne rzeczy. Chociaż prędzej czy później zawsze do bluesa wracałem, bo prawdę mówiąc to jedyna muzyka, którą dobrze znam i której najwięcej słucham.

Czy to stąd na słynnym longplay’u z komiksem Beano na okładce wzięły się klasyczne kompozycje Otisa Rusha czy Freddiego Kinga?

To była muzyka, której dużo słuchałem, a ci gitarzyści byli moimi wzorami. Zbiegło się to z sympatiami Erica Claptona, więc kiedy nagrywaliśmy „Bluesbreakers with Eric Clapton” szło nam naprawdę dobrze, czuliśmy tę muzykę i to słychać na tamtym albumie do dziś. Ale oczywiście, moje bluesowe początki to akustyczne kompozycje dawnych mistrzów, ich nagrania z lat 20’ czy 30’. Blind Lemon Jefferson, Leadbelly, im podobni. To był mój świat, dobrze się w nim czułem.

Na wydanym kilka lat temu albumie Waltera Trouta, „Full Circle”, gości Pan w otwierającym płytę powolnym i niezwykle intensywnym bluesie, zdecydowanie najlepszym na krążku. Znajomość sprzed lat miała na to wpływ?

Za każdym razem kiedy spotykam się z muzykami, którzy kiedyś grali w moim zespole, jest mi bardzo miło. Dodatkowo z Walterem trzymamy się dość blisko, więc kiedy zaproponował mi udział w tej sesji wielce się ucieszyłem. Weszliśmy do studia i nagraliśmy ten utwór podczas jednego podejścia, bez wielkich ceregieli, jak na starych znajomych przystało. Staram się te dawne znajomości podtrzymywać. ostatnio, przy okazji jednego z koncertów, spotkaliśmy się z Coco Montoyą.

Czego możemy się spodziewać po polskich koncertach?

Przyjadę z zespołem, z którym gram na ostatniej płycie. Szczególnie ciekawy jest tam gitarzyszta, Rocky Athas z Teksasu, przyjaciel Stevie Ray Vaughana. Kiedy miał 23 lata znalazł się na liście „Texas Tornadoes” sporządzonej przez Buddy Magazine jako jeden z dziesięciu najlepszych gitarzystów stanu. Stevie Ray znalazł się na niej dwa lata później. Nie mówiąc o tym, że to Rocky zainspirował jedną z piosenek Thin Lizzy…

Od czasu mojej ostatniej wizyty z pewnością wiele się w Polsce zmieniło, ale liczę na Waszą publiczność i jej żywiołowe reakcje. Do zobaczenia w Polsce!

Źródło: Blues.pl i Live Nation

Za utrzymywanie bluesa przy życiu

opublikowano w dziale Świat

Statuetka „Keeping the Blues Alive”, czyli nagroda za utrzymywanie bluesa przy życiu, to jedno z wyróżnień The Blues Foundation przyznawane za zasługi na polu promocji bluesa i ochrony jego historycznego dziedzictwa. Wręczenie statuetek tegorocznym zwycięzcom nastąpi 23 stycznia 2010 roku w połączeniu z dwudziestą szóstą edycją konkursu dla bluesowych wykonawców, International Blues Challenge. Nagrody w poszczególnych kategoriach otrzymają:

  • Sztuka i fotografia: Michael Maness, Memphis, Tennessee
  • Bluesowy klub: Bradfordville Blues Club, Tallahassee, Florida
  • Bluesowa organizacja: Connecticut Blues Society
  • Edukacja: Spencer Bohren, New Orleans, Louisiana
  • Festiwal: Heritage Music Blues Festival, Wheeling, West Virginia
  • Zagraniczny festiwal: Piazza Blues, Bellinzona, Switzerland
  • Ochrona dziedzictwa: Eric Leblanc, Victoria, British Columbia, Canada
  • Nagroda zagraniczna: Finnish Blues Association, Helsinki, Finland
  • Dziennikarstwo: David Fricke, Rolling Stone, New York, New York
  • Literatura: “Crossroads: The Life and Afterlife of Blues Legend Robert Johnson”, Tom Graves, Memphis, Tennessee
  • Manager: Pat Morgan, Kailua-Kona, Hawaii
  • Media drukowane: Block, Almelo, Netherlands
  • Producent: Andy McKaie, Universal Music Enterprises, Santa Monica, California
  • Promotor: Pozitif Productions, Istanbul, Turkey
  • Publicysta: Richard Flohil, Toronto, Ontario, Canada
  • Radio komercyjne: Charles Evers, Jackson, Mississippi
  • Radio publiczne: Rick Galusha, Omaha, Nebraska
  • Wytwórnia płytowa: Crosscut Records, Bremen, Germany
  • Film, telewizja, wideo: “Pocket Full of Soul”

Źródło: www.blues.org

Spring Blues Night w Ciechanowie

opublikowano w dziale Polska

Czternasta edycja Spring Blues Night Festival w Ciechanowie – podobnie jak miało to miejsce przed rokiem – potrwa dwa dni. 27 maja, w kameralnym wnętrzu Kawiarni Artystycznej w Centrum Kultury i Sztuki zaprezentują się publiczności Outsider Blues, Why Ducky?, Romek Puchowski i trio Moreland & Arbuckle. Drugiego dnia, 28 maja, festiwalowa scena przeniesiona zostanie na błonia koło Zamku Książąt Mazowieckich, gdzie odbędzie się również VII Ciechanowskie Otwarte Spotkanie Motocyklowe. Tego dnia zagrają Boogie Boys, Tortilla, Zydeco Flow, Kasa Chorych i Roman „Pazur” Wojciechowski.

Źródło: www.springbluesnight.pl

„Dr Blues: Tribute To Ol’Skool Masters”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Choć Święta Bożego Narodzenia i czas prezentów już za nami, warto pamiętać o prezencie, jaki specjalnie dla rozkochanych w bluesie i soulu melomanów przygotował Dr Blues, czyli Krzysztof Rybarczyk. Nakładem oficyny Flower Records ukazał się właśnie dwupłytowy album, na którym zespołom Rybarczyka – bluesowej Wielkiej Łodzi i soulowemu Dr Blues & Soul Re Vision – towarzyszą amerykańscy frontmani, Bobbie „Mercy” Oliver i Niki Buzz, a całe wydawnictwo dostępne jest do pobrania legalnie i za darmo w Internecie.

„Dr Blues: Tribute To Ol’Skool Masters” to dwie płyty, a na nich w sumie dwadzieścia cztery utwory – dwanaście utrzymanych w stylistyce tradycyjnego, elektrycznego bluesa i drugie tyle zagranych na soulowo, z udziałem trzyosobowej sekcji dętej. Oba krążki łączy osoba Krzysztofa Rybarczyka, wokalisty, gitarzysty i producenta nagrań, który od 1984 roku występuje w składzie poznańskiej Wielkiej Łodzi – tej samej, z jaką w 1996 roku otworzył polski koncert B.B. Kinga, i który od 2010 roku pełni rolę lidera formacji Soul Re Vision. Na nowym albumie oba te zespoły wspierają amerykańscy wykonawcy, z którymi w czerwcu i lipcu 2013 roku koncertował Rybarczyk. Nagrania z Bobbie’m „Mercy” Oliverem zebrane na dysku numer jeden z dopiskiem „Blues” zarejestrowano i w studiu, i na żywo, z klubową atmosferą, która udziela się szczególnie w takich evergreenach jak „Hootchie Cootchie Man” i „Everything’s Gonna Be Alright”. Duża w tym zasługa muzycznej sprawności Wielkiej Łodzi i wokalu Bobbie’go „Mercy” Olivera, którego śmiało można nazwać bluesmanem z krwi i kości. Jego sylwetkę przybliża krótka biografia zamieszczona w książeczce albumu: „Urodził się w 1939 roku w Teksasie.  W młodości zbierał bawełnę na plantacji na Południu Stanów, wieczorami ucząc się gry na gitarze i harmonijce, a w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, w czasie rozkwitu bluesa na Północy USA mieszkał i pracował w Chicago, gdzie grywał z najlepszymi wykonawcami gatunku”. Ten autentyzm dobrze słychać na płycie i miejscami można się poważnie zdziwić, że o to słuchamy polskiej produkcji, a nie krążka wydanego przez jedną z chicagowskich wytwórni.

Drugi ze srebrnych dysków w zestawie to już nowy lider, Niki Buzz, nowi muzycy towarzyszący Dr Bluesowi pod szyldem Soul Re Vision i propozycja dla miłośników dźwięków spod znaku Otisa Reddinga i Wilsona Picketta. Ów klasyczny soul jest na polskim rynku muzycznym praktycznie nieobecny, więc to co robi Dr Blues i Soul Re Vision jest godne nie tylko odnotowania, ale i wnikliwej uwagi – szczególnie na płycie „Tribute To Ol’Skool Soul Masters”, gdzie rolę wokalisty przejął Niki Buzz. Młodszy od Olivera, bo zaledwie sześćdziesięcioletni multiinstrumentalista, który grał między innymi w zespołach Ika i Tiny Turner czy Jamesa Browna, a w latach siedemdziesiątych współpracował w Nowym Jorku z takimi postaciami jak Patti Smith, Talking Heads, czy Whitney Houston. Nic więc dziwnego, że soulowe klasyki w jego wykonaniu, nawet jeśli nie biją na głowę oryginałów, wypadają bardzo przekonująco. Zresztą takich utworów jak „(Sitting On) The Dock Of The Bay” czy „In The Midnight Hour” zawsze przyjemnie sie słucha.

Album, o czym była już mowa, Krzysztof Rybarczyk przygotował jako niezwykle sympatyczny prezent dla melomanów – całość, zarówno w plikach mp3, jak i lepszej jakości plikach WAV, jest do ściągnięcia z Internetu, legalnie i całkowicie za darmo, choćby za pośrednictwem portalu Blues.pl. Warto.

Przemek Draheim

Wydawca: Flower Records
Posłuchaj: www.soulrevision.pl

Trwa festiwal Bluesroads

opublikowano w dziale Polska

Obywający się w Krakowie festiwal Bluesroads trwa w najlepsze, ale już teraz możecie przeczytać relację z jego pierwszych dni, którą przesłał do nas Tomasz Kruk, na co dzień muzykujący w duecie Przytuła & Kruk. Tekst zdobią zdjęcia Katarzyny Niedźwieckiej i krótki dokument przygotowany przez Green Team Studios:

Drugie święto bluesa w Krakowie – organizowane przez studentów, nie tylko dla studentów – rozpoczęło się na dobre! We wtorek około godz. 18:00 w księgarni Empik na krakowskim Rynku Bartosz Stawiarz oficjalnie puścił w ruch festiwalową machinę, która aż do poniedziałku włącznie będzie grać, uczyć, bawić i zaszczepiać bluesa w sercach słuchaczy. Prezentacja festiwalowych atrakcji, które czekają nas w tym tygodniu (swoją drogą bardzo potrzebna, bo w ogromie wydarzeń można się pogubić) przeplatana była występami dwóch duetów – bluesowo-jazzowej Fabryki Zabawek (czyli Marcin Dyjak i Damian Skóra) oraz polsko-włoskiego tandemu Michała Kuszczyckiego i Tommaso Corvo. Z minuty na minutę było coraz ciekawiej, aż na koniec na scenie pojawiła się gwiazda festiwalu czyli Shrimp City Slim, który zaimprowizowanym z muzykami „Boogie In The Bookstore” doprowadził publiczność do szaleństwa. Nie zabrakło także refleksji na temat natury bluesa, co pozwoliło dowiedzieć się jak na tę wciąż nieco egzotyczną dla nas muzykę patrzy Amerykanin, który wychowywał się w jej naturalnym środowisku.

We środę już przez cały dzień można było oddychać festiwalowym powietrzem. Od godziny 10:00 aż do 17:15 trwały w Żaczku darmowe warsztaty taneczne ze studiem Swing & Sway, gdzie niestrudzeni kursanci poznawali najgłębsze tajniki stylów rock’n’roll, lindy hop i swing solo. Wieczorem nie było już chyba w Krakowie nikogo kto o festiwalu Bluesroads nie słyszał – to dzięki tramwajowi festiwalowemu, który przez trzy godziny kursował dookoła Plantów i do Żaczka, wożąc wszystkich chętnych na festiwalową Bluesotekę. Zabytkowy wagon wesoło bujał się w rytmie shuffle, podczas gdy krakowscy muzycy nie tracąc czasu na przerwy serwowali bluesa na najwyższym poziomie. Niezapomniane przeżycie – posłuchać jak tłum ludzi (w tym także „przypadkowi” pasażerowie, jak np. dwie starsze panie, za którymi zamknęły się drzwi zanim zorientowały się że to nie jest normalny tramwaj…) śpiewają „This Little Light Of Mine”, podczas gdy za oknem przemykają krakowskie kamienice i zamek na Wawelu…

O 21:00 rozśpiewany tłum wysiadł na przystanku Oleandry, oddalonego o kilkadziesiąt metrów od Żaczka i popędził prosto na szaloną taneczną imprezę – Bluesotekę z muzyką na żywo w wykonaniu krakowskiej grupy Boba Jazz Band. Po raz kolejny krakowska młodzież udowodniła, że to muzyka poprzedniego wieku najlepiej nadaje się do dobrej zabawy, a królującą w radiowych rozgłośniach „papkę” można by już sobie darować… I tak aż do późnej nocy parkiet nie pustoszał nawet na chwilę.

Kolejne dni festiwalu przyniosą na przykład kino bluesowe, czyli Martina Scorsese i jego „Feel Like Going Home”, prelekcję Shrimp City Slima i Piotra Zdybała, koncert Limboski Duo i koncert na dużym ekranie – „Lightning In A Bottle – A One Night History of the Blues”.

Tomasz Kruk

Źródło: www.bluesroads.pl

Konkurs z gitarą Chaza DePaolo

opublikowano w dziale Polska

Dobre opinie o Pubie Pamela w Toruniu i ciepłe przyjęcie, z którym podczas koncertu tam spotkał się Chaz DePaolo sprawiły, że amerykański gitarzysta postanowi odwdzięczyć się tamtejszej publiczności – z myślą o konkursie ufundował akustyczna gitarę firmy Ibanez. Pięciu związanych z Pamelą gitarzystów – wśród nich między innymi Andrzej „Kobra” Kraiński z Kobranocki i Sławek Załeński z Manchesteru – ułożyło po jednym pytaniu dotyczącym instrumentu. Pytania możecie usłyszeć codziennie na antenie toruńskiego Radia Gra. Wśród autorów wysłanych SMSem poprawnych odpowiedzi wylosowani zostaną finaliści. Pięciu z nich, w trzyminutowych prezentacjach, pokaże się 3 grudnia przed koncertem Chaza DePaolo w Pubie Pamela. Wtedy odbędzie się finał zabawy.

Źródło: www.torun.gra.pl

Jarle Bernhoft
„Walk With Me (Live at Chateau Neuf)”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Instrumentalny wstęp „Dark Fanfare”, a zaraz potem pięknie zaśpiewany „Buzz Aldrin” otwierają wydaną przez Universal Music płytę „Walk With Me (Live at Chateau Neuf)” Norwega Jarle Bernhofta. To jeden z najciekawszych głosów na współczesnej europejskiej scenie. Jego muzyka łączy klasyczny soul z odrobiną jazzu i porcją nowych brzmień. Na ostatnim, koncertowym albumie artyście towarzyszy KORK, czyli Orkiestra Norweskiego Radia.

Jarle Bernhoft zaczynał jako wokalista rockowych norweskich grup Explicit Lyrics i Span, z tą ostatnią zdobywając nawet sporą rzeszę rozkochanych w cięższych brzmieniach fanów. Ale w 2005 roku coś w jego podejściu do muzyki się zmieniło – jeden z przyjaciół podarował mu płytę formacji Sly & The Family Stone i wtedy Jarle zanurzył się w muzyce soul. Efektem tej nowej fascynacji był bardzo dobry krążek „Ceramic City Chronicles” przynoszący porcję klasycznego soulu ubranego w uwspółcześnione, trochę jazzujące aranżacje. Dziś Bernhoft, bo pod takim skróconym imieniem występuje, to jedna z najjaśniejszych norweskich gwiazd – niezwykle kreatywna, a przez to hołubiona w swoim kraju i coraz bardziej doceniana za granicą, także w Stanach Zjednoczonych. Nic dziwnego, kiedy słyszy się takie nagrania. Rozbudowane aranżacje w makijażu sekcji smyczków robią wielkie wrażenie. Całość jest nastrojowa i naprawdę wciąga – jak dobra książka. (pd)

Wydawca: Universal Music
Posłuchaj: www.itunes.apple.com

Wyjście z cienia: Droga Ewakuacyjna

opublikowano w dziale Polska

Z Kariną Osowską (wokal), Olkiem Gizą (gitara) oraz Krzyśkiem Walczykiem (klawisze) z zespołu Droga Ewakuacyjna – w ramach redagowanego przez Karola Dudę cyklu „Wyjście z cienia” – Blues.pl rozmawia po koncercie w Siemianowicach. Koncert odbył się w pogodne sobotnie popołudnie 11 lipca w amfiteatrze w miejscowym Parku Miejskim. Rozmowę przeprowadził Michał Kompała.


Michał Kompała: Jak czujecie się po koncercie w takich warunkach – zarówno popołudniowa pora, jak i fakt, że koncert był otwarty i darmowy – spowodowały, że przeważającą część publiczności stanowili spacerowicze, zaintrygowani, że coś się w amfiteatrze dzieje. Czym dla Was taki koncert różni się od grania w zamkniętym klubie?

Karina: Każdy koncert jest zupełnie inny. Kto powiedział, że spacerowicze to musi być zła publika? Wcale nie. Czasami są to ludzie, którzy nie zaplanowaliby sobie wyjścia na koncert, ale akurat przechodzili obok i stwierdzili, że to co słyszą im odpowiada. Tak naprawdę nie liczy się ilość - bo faktycznie nie było tutaj zbyt wielu ludzi - ale jakość. Myślę, że osoby które tutaj dotarły to były takie, które ta muzyka interesuje.

MK: Czyli nie przyjmujecie na przykład założenia, że na takich plenerowych widowiskach gracie repertuar bardziej przystępny, a ambitniejszy zostawiacie na koncerty zamknięte?

Krzysiek: Każdy koncert jest inny, bo jednak grając o 23 w zadymionym klubie zabrzmią te utwory zupełnie inaczej. Aczkolwiek to będzie ta sama muzyka. Nasza muzyka.

MK: Ale obydwie grupy koncertów są dla was równie ważne?

Wszyscy: Oczywiście.

Olek: Równie chętnie gramy koncerty klubowe, jak i plenerowe. Dla spacerowiczów tak samo jak dla zadeklarowanych fanów bluesa i rocka (śmiech).

MK: Ten koncert był pewnie dla Was szczególny, bo jednak pochodzicie z Siemianowic, chociaż na niektórych stronach internetowych można natknąć się na informację, że jesteście zespołem piekarskim. Domyślacie się, skąd taka nieścisłość?

Karina: Przez długi czas graliśmy pod patronatem pana Piotra Zalewskiego próby w Piekarach Śląskich. Pan Piotr nam bardzo pomógł (za co jesteśmy mu wdzięczni), mogliśmy się wtedy nazywać także zespołem piekarskim. W tej chwili gramy próby w Wojkowicach, więc mówi się też czasem, że jesteśmy zespołem wojkowickim (śmiech). Ale tak naprawdę zespół został założony w Siemianowicach i stąd pochodzi większość jego członków – ja, Olek i nasz basista Andrzej. Perkusista Adam pochodzi z Rudy Śląskiej, a Krzysiek – z Będzina.

MK: Siemianowice, Piekary, Ruda Śląska – to wszystko miasta śląskie. Jaka jest wasza relacja do tak zwanej śląskiej sceny bluesowej?

Karina: U mnie w rodzinie zawsze były śląskie tradycje podtrzymywane, rodzice mówili po Śląsku, ja się tego nie wypieram. Ale nie zamykamy się tylko na śląską publiczność.

MK: A czy macie kontakt ze słynnymi muzykami bluesowymi ze Śląska – Śląską Grupą Bluesową, Adamem Kuliszem…

Olek: Widujemy się na festiwalach, czasem zamienimy słowo gdzieś w kuluarach. Bardzo szanujemy tych ludzi i uwielbiamy tą samą muzykę.

Karina: Marka „Makarona” Motykę znamy bardzo dobrze – świetny muzyk i wspaniały człowiek. Ale jesteśmy świadomi, jak wiele nam do tych muzyków brakuje. Są dla nas wzorami do naśladowania. Oni przeżyli prawdziwie „bluesowe” życie. Na pewno ta „śląskość” w nas jest. Marzymy, by w przyszłości stworzyć nawet po części taki kawałek historii jaki oni stworzyli.

MK: Karina, śpiewasz, że „Blues to droga kręta”. Jak to się stało, że pokochaliście właśnie bluesa? W pokoleniu dzisiejszych dwudziestolatków to jednak raczej rzadkość.

Karina: Masz rację, to duża rzadkość. Większość naszych znajomych jednak nie do końca szanuje tą muzykę.

Olek: Może bardziej nie zna.

Karina: Dokładnie, nie zna. Dla wielu blues to tylko Dżem. Oczywiście, dla wielu przygoda z bluesem właśnie od Dżemu się zaczęła. U mnie najpierw był rock – AC/DC, Led Zeppelin, Deep Purple. Potem zaczęło się rodzić we mnie, żeby zgłębiać też tajniki muzyki bluesowej, coraz bardziej mi się podobała, poznawałam coraz więcej wykonawców, stałam się jej fanką. Ale to co gramy, to nie jest do końca blues. Nasza płyta – nagrana, ale jeszcze nie wydana – też nie jest do końca bluesowa.

Olek: Podobnie jak u Kariny, nie od razu odkryłem bluesa. Różne miałem, że tak powiem, zakręty muzyczne. Najpierw słuchałem reggae i Boba Marley’a, potem punk rocka, w pewnym okresie byłem pod dużym wpływem hard rocka klasycznego… W końcu wylądowałem u Roberta Johnsona (śmiech).

Krzysiek: Jeżeli chodzi o kwestie bluesa, to mój pierwszy poważny zespół do jakiego trafiłem to była grupa bluesowa, więc musiałem się dostosować (śmiech), potem zresztą grałem różne rzeczy – rocka, metal… Ale w innych gatunkach też bluesa jest bardzo dużo i trudno mi wyobrazić sobie kogoś kto miałby zagrać rocka, hard rocka czy inne pokrewne gatunki nie czując bluesa.

MK: Jak to się stało że zaczęliście grać razem? Na czyjej to było głowie, żeby dojść do tego momentu w którym jesteście teraz?

Olek: Na mojej głowie, a właściwie w mojej piwnicy ku niezadowoleniu sąsiadów (śmiech). Wyciszaliśmy piwnice paletami po jajkach, skombinowaliśmy starą perkusję. No, powiedzmy że instrument perkusyjny, bo trudno to perkusją nazwać. Jeden kolega z klasy zaczął grać, ja zacząłem grać na gitarze i coś tam kleciliśmy. Później spotkaliśmy się w więcej osób z liceum, i zagraliśmy koncert jako Droga Ewakuacyjna na korytarzu w szkole. Już wtedy był Andrzej basistą. Ludzie się zmieniali na przestrzeni lat, ale bardzo szybko dołączyła do nas Karina, teraz jesteśmy trzonem zespołu, i tak się to toczy, do dzisiaj.

MK: Jakie są Wasze inspiracje?

Karina: Dużo tego jest, ale postaram się krótko. Nasi rodzimi artyści – z zespołów, które obecnie działają – J.J. Band. Oczywiście, również Dżem czy Tadeusz Nalepa. I Steve Ray Vaughan.

Olek: Ja dodam jeszcze Erica Claptona, B.B. Kinga, Petera Greena…

Karina: Uwielbiam też Bruce’a Dickinsona, choć wydaje się że może nie w temacie.

Olek: A ja Pata Metheny’ego. Gość mnie bardzo inspiruje. To jest jazzman najwyższej klasy, i choć nie gramy takiej muzyki, to jest to dla mnie mistrz.

Krzysiek: Na przestrzeni lat to się bardzo zmieniało. Teraz jestem chyba najbardziej fascynuje mnie gra Keitha Emersona. Bardzo inspiruje mnie też muzyka improwizowana, przede wszystkim jazz.

Karina: Muszę jeszcze dodać jeden z moich ulubionych zespołów – Creedence Clearwater Revival.

Olek: To ja też musze dodać jeden z zespołów, który odcisnął największe piętno na mnie i moim graniu, mianowicie SBB. To na pewno jeden z najbardziej dla mnie znaczących polskich zespołów.

MK: Jaka była najpiękniejsza chwila, czy najlepsze doświadczenie w czasie gry w zespole?

Olek: Emocje i dobra zabawa na koncertach.

Karina: I nie da się tego stopniować, które emocje były lepsze, które najlepsze, a które gorsze. Nie mogę powiedzieć, że na jakimś konkretnym koncercie poczułam coś niesamowitego. To są zawsze emocje, zawsze zupełnie inne, zawsze jednorazowe.

Krzysiek: Dla mnie istotny był pierwszy koncert. Takie rzeczy, które się pierwszy raz robi, najbardziej zapadają w pamięć. A to akurat bardzo miłe wspomnienie. Tym bardziej, że jestem od niedawna w zespole, zagrałem pierwszy koncert na Festiwalu Las, Woda & Blues 2014.

MK: A jakieś trudne chwile?

Olek: Na przykład taki moment, że zostaliśmy bez perkusisty.

Karina: Ale nie warto tego rozpamiętywać – co było, to było. Staramy się czerpać to co najlepsze. Czasami oczywiście się coś nie udaje, ale staramy się wyciągać z tego wnioski. Zdarzały się nieprzyjemne chwile, zwłaszcza w związku ze składem, ale myślimy raczej o pozytywnych rzeczach, bo ich było dużo więcej.

MK: Jakiego sprzętu używacie?

Olek: Gitara Fender Stratocaster. Wzmacniacz Carvin Legacy 100 i paczka Marshall z lat 80.

Krzysiek: Na co dzień gram na takim klonie Hammonda. Mam też oryginalnego Hammonda i prawdziwe Leslie, ale ze względu na wagę nie wożę ich zbyt często na  koncerty.

Karina: A ja mam swojego „Szczurka”,  oczywiście mowa o Shure SM58.

MK: Najbliższe plany koncertowe?

Olek: Jutro gramy na dniach miasta w Piekarach, ale pewnie nic Ci nie da ta informacja (śmiech).

Karina: W przyszłym tygodniu gramy w Poznaniu, potem jest 9 sierpnia w niedzielę „Lauba pełno bluesa”, a potem – z tych zaplanowanych i pewnych – jest „Rawa Blues”, mała scena.

MK: A plany poza koncertowe? Związane z płytą i wszelkie inne?

Karina: To jest dobre pytanie, bo sami jeszcze do końca nie wiemy. Szukamy wydawcy, ale – że tak powiem – tak delikatnie go szukamy (śmiech). Przez sprawy zawodowe i moje studenckie ostatnio trochę odpuściliśmy. Mamy jednak nadzieję, że w najbliższym czasie znajdziemy wydawcę tudzież sponsora, który wyda nam tą płytę.

MK: Czas w studio to była wygrana w jakimś przeglądzie?

Karina: Nie. Sami opłaciliśmy. Praca w studiu była zresztą bardzo fajna.

Olek: Krzysiek znalazł nam studio.

Krzysiek: To było studio Orion w Będzinie, należące do znajomego gitarzysty. Fajnie nam to wszystko zorganizował, praca była naprawdę komfortowa. Z czystym sumieniem możemy polecić.

Karina: Warto wspomnieć, że płyta jest dosyć surowa, bo nie chcieliśmy żadnego czyszczenia gitar ani wokalu… Chciałam, żeby taki mój wokal znalazł się na płycie, jaki został nagrany. Nie chcieliśmy żeby to brzmiało sztucznie, nie kleiliśmy ścieżek. 

MK: A plany promocyjne?

Karina: Jeśli chodzi o fotografię, współpracujemy z Basią Ogrodniczak. Czekamy na odpowiedni czas dla niej i dla nas, będzie robić nam teledysk.

Olek: Także planujemy promocję przez teledysk, a jeśli uda nam się wydać tę płytę, na pewno będziemy też ją jakoś promować.

MK: Trzymam kciuki za rychłe wydanie płyty. Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Blues.pl

Niezależny blues

opublikowano w dziale Wydawnictwa

W przeciwieństwie do muzyki pop gdzie prym wiodą duże wytwórnie, bluesowy rynek wydawniczy to głównie małe, specjalistyczne oficyny lub artyści, który swoje płyty wydają własnym sumptem. Warto obserwować tę gałąź branży, bo w jej ramach pojawia się dużo ciekawego bluesa. 

Ci, którzy bluesa szukają w Detroit powinni sięgnąć po nową produkcję Howarda Glazera, „Stepchild Of The Blues”. Tym obeznanym w bluesie słuchaczom wspomniane Detroit powinno się kojarzyć na przykład z twórczością Johna Lee Hookera. Glazer to oczywiście inne pokolenie, ale można już go śmiało nazwać weteranem tamtejszej sceny, zasłużonym szczególnie dzięki niezwykle owocnej współpracy z czarnoskórym harmonijkarzem Harmonica Shahem, z którym kilka dobrych lat temu koncertował w Polsce.

O ile Glazer preferuje energetyczne granie, z małymi tylko akustycznymi wyjątkami, o tyle gitarzysta Jeff Jensen to przy nim oaza spokoju. Słychać to wyraźnie na płycie „Road Worn and Ragged”. Jensena znam od pierwszej płyty, która jakiegoś szczególnego wrażenia na mnie nie zrobiła. Więcej, zajęło mi chwilę żeby skojarzyć, że młody chłopak z kozią bródką i w kapeluszu, z okładki debiutanckiego albumu, i dojrzały gentleman w z obfitą brodą ze zdjęcia na nowym, jego trzecim krążku, to ta sama osoba. Jensen zmienił nie tylko sceniczny image, ale bardzo wydoroślał muzycznie, przenosząc akcent z gitarowych popisów na dobrze skrojone, godne uwagi piosenki – na dodatek wyśpiewane dojrzałym, naprawdę ładnym głosem. Taka zresztą jest cała ta płyta – dojrzała i ładna. Ją Państwu polecam, podobnie jak nowy album bluesmana, który nie stroni od muzyki soul i podobnie jak Jeff Jensen pięknie śpiewa. To Billy Thompson z albumu „Friend”.

Billy Thompson – czyli mężczyzna w sile wieku i z kilkoma ciekawymi płytami na koncie, wydanymi albo własnymi siłami, albo przez małe wytwórnie. Ta najnowsza, „Friend”, firmowana jest przez „Soul Stew Records” i trudno o lepsze skojarzenie, bo to rzeczywiście blues mocno przesycony soulem. Szczególnie w tych wolniejszych numerach, jak choćby „Interlude”, z pięknym, rozlanym Hammondem pod palcami wielkiego Mike’a Finnigana, znanego choćby ze współpracy z Jimim Hendriksem, Joe Cockerem czy Michaelem McDonaldem.

Soulowe wstawki znaleźć można także na nowej produkcji wytwórni Eller Soul Records. Longplay nosi tytuł „Cobalt”, a firmuje go Holland K. Smith, czyli gitarzysta wylansowany przed laty przez U.P. Wilsona, będący dowodem na wyjątkowość i szczególne brzmienie bluesa z Teksasu. On sam tego bluesa wzbogaca nie tylko porcją soulu, co na płycie „Cobalt” słychać szczególnie, ale także odrobiną jazzu czy muzyki latynoskiej. A że płytę wyprodukowała inna teksańska legenda, Anson Funderburgh, miłośników takich dźwięków czeka na tej produkcji dużo dobrego.

Smakowita, choć utrzymana w całkowicie innym, southern-rockowym klimacie jest muzyka Jima Gustina i towarzyszącej mu formacji Truth Jones z wydawnictwa „Can’t Shed A Tear”. Takiego głosu nie powstydziłby się w swojej płytowej kolekcji żaden miłośnik Lynyrd Skynyrd czy The Allman Brothers Band, co dowodzi, że warto trzymać rękę na pulsie tego, co dzieje się w niezależnym bluesie.

Przemek Draheim

Wydawca: Lazy Brothers Records, Swingsuit Records, Soul Stew Records, Eller Soul Records, Jim Gustin
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Polish Blues Challenge

opublikowano w dziale Polska

Kolejna edycja International Blues Challenge odbędzie się między 2 a 5 dniem lutego 2011 roku, ale już niedługo polscy muzycy będą mogli zapewnić sobie darmowy start w tym prestiżowym konkursie. Stowarzyszenie T.B. King Blues Club związane z włocławskim klubem pod tą samą nazwą zapowiedziało zorganizowanie ogólnopolskiego konkursu Polish Blues Challenge, którego celem będzie wyłonienie reprezentantów stowarzyszenia na amerykańskim konkursie, zarówno w kategorii zespołowej, jak i „solo/duo”. Zdobywcy pierwszych miejsc w obu kategoriach otrzymają nagrodę w postaci pokrycia wszystkich kosztów wyjazdu do Memphis, ale przewidziane są też nagrody dla zdobywców drugich i trzecich miejsc. Regulamin i kartę zgłoszeń znaleźć możecie na stronie klubu.

Źródło: www.tbkingclub.com

Moreland & Arbuckle „Just a Dream”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

O tym, że Moreland & Arbuckle potrafią dać czadu mogliśmy przekonać się podczas tegorocznej trasy zespołu w naszym kraju. Najnowsza płyta ekipy z Kansas to solidna porcja mocno zabarwionego bluesem gitarowo-harmonijkowego odlotu, który nie pozostawia wątpliwości, że trio doskonale radzi sobie również w studio.

Zespół powstał prawie dziesięć lat temu, gdy gitarzysta Aaron Moreland poznał śpiewającego harmonijkarza Dustina Arbuckle’a. Obu muzyków połączyła fascynacja klasycznym bluesem z Delty Mississippi i właśnie taki klimat charakteryzował ich pierwsze próby wspólnego grania. Musiało minąć trochę czasu by wykrystalizował się obecny skład i styl zespołu, który w tej chwili zasilany jest przez perkusistę Brada Hornera. Warto zauważyć, że Moreland & Arbuckle grają bez basisty, ponieważ okazał się on kompletnie zbyteczny, gdy Moreland po raz pierwszy podłączył jedną ze strun w swojej gitarze zbudowanej z pudełka po cygarach do wzmacniacza basowego. Ten nietypowy patent nie dość, że pozwala grać jednocześnie partie gitary i basu, to wręcz definiuje brzmienie tria.

„Just a Dream” jest na wskroś przesiąknięte duchem southern-rocka i łączy w sobie wszystko to, co w amerykańskiej muzyce najlepsze – bluesowego ducha i rockowe zacięcie. Ponadto, choćby w utworze „So Low”, wnikliwy słuchacz odnajdzie nieskrywaną inspirację muzyką Juniora Kimbrougha.

Zarówno Moreland, jak i Arbuckle odpowiednio zadbali o brzmienie swoich instrumentów. Wszystkie partie gitar brzmią dokładnie tak tłusto, jak można sobie to wymarzyć, a przesterowana harmonijka krzyczy każdym dźwiękiem. Na płycie pojawia się również rockowy klasyk z lat 70-siątych – organy Hammonda, i mimo że instrument ten nie jest specjalnie wyeksponowany, to ciężko wyobrazić sobie chociażby utwór „Purgatory” czy „Troll” bez jego udziału.

Klimat najnowszej produkcji zespołu Moreland & Arbuckle jest absolutnie wyjątkowy. Przy słuchaniu „Just a Dream” aż trudno nie poczuć pustynnego słońca święcącego prosto w oczy. Miejmy zatem nadzieję, że zespół niebawem ponownie odwiedzi nasz kraj i pozwoli przenieść się, przynajmniej w wyobraźni, gdzieś na południe Stanów Zjednoczonych.

Patryk Mitzig

P.S. Dla tych, którzy płyty jeszcze nie słyszeli, w serwisie YouTube mała próbka.

Wydawca: Telarc
Posłuchaj: www.concordmusicgroup.com

The Lucky & Tamara Peterson Band
„Live at the 55 Arts Club Berlin”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Nakładem niemieckiej oficyny Blackbird Music ukazał się właśnie nowy album bluesmana Lucky Petersona (fot. Gudrun Arndt). Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że na album składa się aż pięć srebrnych krążków – trzy DVD i dwa CD!

Lucky Peterson pojawił się na muzycznej scenie jako cudowne dziecko, a dokładniej uzdolniony muzycznie sześciolatek, który wykonując wyprodukowaną przez Willie’go Dixona piosenkę „1-2-3-4” zachwycił miliony amerykańskich telewidzów. Nic dziwnego, że po takim wstępie droga do kariery nie była ani długa, ani wyboista. Oczywiście trzeba przy tym zaznaczyć, że Peterson naprawdę ma muzyczny talent – śpiewa, znakomicie gra na gitarze i oraganach Hammonda – co zresztą potwierdza na każdej kolejnej płycie, od tych sprzed lat, nagranych np. dla prestiżowych wytwórni Alligator czy Verve, po tę najnowszą „Live at the 55 Arts Club Berlin”, na której występuje wspólnie z małżonką, Tamarą Peterson.

Wersja deluxe albumu to pięć srebrnych płyt – trzy DVD i dwie audio. Dwa pierwsze krążki DVD to zapis koncertu zespołu Lucky Petersona w 55 Arts Club w Berlinie. Dwa krążki CD to ten sam koncert z samą fonią, bez wizji, idealny do słuchania w samochodzie podczas podróży do pracy, czy na domowym stereo. Ostatnia, trzecia płyta DVD to krążek z bonusami – są na nim cztery piosenki z gitarzystą zespołu Shawnem Kellermanem w roli lidera stojącego na czele sekcji rytmicznej, migawki z podróży i wszelkiej maści „behind the scenes”, które sprawiają, że jeszcze łatwiej zanurzyć się w atmosferę koncertu. A ta jest gorąca, spocona i parna – czyli dokładnie taka, jaka powinna panować w bluesowym klubie podczas świetnego koncertu. Wydawnictwo ma też swoją wersję mini – na którą składają się dwa krążki audio, bez zawartości DVD. Pięć płyt w wersji deluxe to rzeczywiście niespotykany wynik jeśli chodzi o nowe albumy współczesnych bluesmanów. Co ważne dla melomanów, z każdym kolejnym dyskiem rośnie liczba minut muzyki do przesłuchania – na dyskach DVD zmieściło się jej ponad 200 minut, na płytkach CD ponad 150. Trudno znaleźć kogoś, kto przebije taki wynik. Trudno też znaleźć bluesmana, który do piosenek własnych i klasycznego repertuaru pokroju „I’ll Believe I Dust My Broom” ze śpiewnika Roberta Johnsona i Elmore’a Jamesa odważyłby się dorzucić piosenkę, która jeszcze niedawno królowała na mainstreamowych listach przebojów. Mowa tu o kompozycji „Trouble”, którą singer-songwriter Ray LaMontagne podbił serca milionów fanek na całym świecie. Kompozycja jest piękna, i tak też brzmi w wersji Lucky Petersona.

Takich pięknych piosenek na albumie nie brakuje. Jeśli dodać do nich świetną formę muzyków, żywiołowe reakcje publiczności, a także sposób opakowania całości i ilość atrakcji jakie czekają na słuchacza/widza, diagnoza staje się prosta – to najlepsze bluesowe DVD 2012 roku! Już niedługo, do wygrania na Blues.pl…

Przemek Draheim

Wydawca: Blackbird Music
Posłuchaj: www.facebook.com/luckypetersonlivedvd

Koncertowy październik

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Tegoroczny październik to dla miłośników bluesa i jego okolic miesiąc urodzaju. Po naszpikowanej gwiazdami trzydziestej drugiej edycji Rawa Blues Festival melomani nie mogli długo odpoczywać. 19 i 20 października w ramach Jimiway Blues Festival pojawili się w Ostrowie Wielkopolskim Popa Chubby i Tommy Castro. Nazwisko pierwszego – w myśl tytułu jednego z jego utworów, „If The Diesel Don’t Get You Then The Jet Fuel Will” – gwarantuje ostrą blues-rockową jazdę.

Nazwisko drugiego – przyprawionego soulem współczesnego elektrycznego bluesa, który niewiele ma wspólnego ze stereotypem smutnej muzyki, co na wydanej przez wytwórnię Alligator koncertowej płycie „The Legendary Rhythm & Blues Revue: Live!” doskonale słychać. Materiał na album zarejestrowano podczas najdziwniejszego bluesowego festiwalu – odbywającego się na pokładzie luksusowego statku The Legendary Rhythm & Blues Cruise. Dla tych, którzy zawsze marzyli, żeby popłynąć w bluesowy rejs po Karaibach to dobra i dużo tańsza alternatywa.

19 i 21 października, najpierw w Poznaniu, a potem w Domecku koło Opola, polskim fanom prezentował się Bernard Allison – chciałoby się powiedzieć: „Z tych Allisonów”. Syn wielkiego, nieżyjącego już chicagowskiego gitarzysty Luthera Allisona, którego przed laty mogliśmy oglądać na katowickiej Rawie. Jego znakiem rozpoznawczym były pełne energii koncerty i to junior przejął po tacie – na scenie się nie oszczędza, co słychać na płytach live, ale studyjne krążki, łącznie z wydanym przez niemiecki JazzHaus „The Otherside”, także nie wieją nudą.

Nudno z pewnością nie będzie 22 października we wrocławskim klubie Eter na jedynym polskim koncercie formacji Royal Southern Brotherhood. Same nazwiska gwarantują ciekawe przedstawienie: syn Gregga Allmana – Devon, Cyril Neville, Mike Zito, żeby wymienić tylko frontmanów. Ich debiutancką płytę w takim składzie wydała niemiecka Ruf Records. Co słychać na albumie „Royal Southern Brotherhood”? Mieszankę bluesa, southern rocka, funky i klasycznego rocka – w sam raz dla miłośników takich bandów jak Lynyrd Skynyrd, Gov’t Mule, The Allman Brothers Band czy, po prostu, pasjonatów amerykańskiego Południa.

Inną stylistykę 31 października pokaże w szczecińskim Free Blues Clubie Brytyjczyk Paul Garner. Zagra bluesa, ale z odrobiną jazzu i soulu, a więc mieszankę, którą w jakiś sposób determinuje skład towarzyszącego mu zespołu – tylko gitara prowadząca, perkusja i organy Hammonda. O jego płycie „3 Get Ready” ktoś napisał, że są to dojrzałe bluesowe brzmienia odświeżone londyńską witalnością i chyba można się z tym zgodzić. Koniec października zapowiada się u nas bardzo ciekawie.

Przemek Draheim

Wydawca: Dixiefrog, Alligator, JazzHaus, Ruf Records, Progressive Roots
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

International Blues Challenge

opublikowano w dziale Świat

Tegoroczna edycja największego i najważniejszego konkursu dla bluesowych wykonawców, International Blues Challenge, odbędzie się w  Memphis między 20 a 23 stycznia, czyli nieco wcześniej niż zwykle. Obok tradycyjnych już kategorii – zespołowej i solo/duo – organizatorzy po raz kolejny przewidzieli starcie młodych bluesmanów, „Youth Showcase”, w którym mogą wziąć udział muzycy poniżej 21 roku życia.

Źródło: www.blues.org

Tracy Nelson „Victim Of The Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Oficyna Delta Groove znana jest z tego, że serwuje miłośnikom dobrego grania naprawdę smakowite muzyczne kąski. Nie inaczej jest z nowym albumem Tracy Nelson, którego tytuł brzmi tak, jak stary numer Ma Rainey – „Victim of the Blues”.

Ale nie tylko jeden z utworów i tytuł płyty zapożyczone zostały od bluesowej matrony. Wpływ Ma Rainey na wokal Tracy słychać wyraźnie, podobnie jak fascynację twórczością Bessie Smith. To ważne by czerpać natchnienie u źródła, a Tracy wychodzi to znakomicie! Jej wokal jest mocny i pełny, śpiewa głosem dość niskim, choć nie pozbawionym charakteru i zadziorności. Śpiew Tracy gra na płycie rolę pierwszoplanową, jednak towarzyszący jej muzycy też nie pozostają w cieniu. Zwarta sekcja rytmiczna potrafi wyczarować różnorodne groove’y – mamy tu zarówno shuffle, boogie, powolnego bluesa, odrobinę bluegrassu, gospel czy soulu, czyli wszystko to, co najlepsze w amerykańskiej tradycji muzycznej i to na jednym krążku. W połączeniu z solówkami Mike’a Hendersona grającego na gitarze i miniaturowym banjo, partiami klawiszy czy chórkami i duetami wokalnymi z zaproszonymi gośćmi, daje to kawałek niezwykle przyjemnego grania, które zachęca do rytmicznego tupania. Na krążku przeważają covery klasycznych piosenek. Na warsztat pani Nelson trafiły numery takich tuzów, jak wspomniana Ma Rainey, Howlin’ Wolf, Jimmy Reed czy Little Milton. Jej interpretacje zasługują na uznanie, bo Tracy wykonuje je z dużym ładunkiem emocji i zaangażowaniem.

„Victim of the Blues” to płyta różnorodna, lecz jednocześnie konsekwentnie trzymająca się konwencji klasycznego, akustycznego bluesowego grania. Artystka pokazuje duży szacunek do tradycji, ale też nie boi się zamieszać w dobrze nam znanych kompozycjach. Co więcej można napisać? Chyba tylko to, że czas wykorzystany na przesłuchanie tych jedenastu piosenek z pewnością nie będzie stracony. Co więcej, minie bardzo szybko.

Maciej Draheim

Wydawca: Delta Groove Productions
Posłuchaj: www.deltagrooveproductions.com

Derek Trucks w Paryżu

opublikowano w dziale Świat

O tym, ile energii mają w sobie koncerty zespołu Dereka Trucksa (fot. Bogdan Czura) mogliśmy się przekonać w czasie jego wizyty w Polsce. Koncerty, które gitarzysta daje za granicą także trzymają wysoki poziom. Dowodem niech będzie relacja z paryskiego występu The Derek Trucks Band, którą dla Blues.pl przygotował Bogdan Czura:

30 kwietnia w sali kameralnej teatru Alhambra położonego przy Place de la Republique, czyli w samym sercu Paryża, odbył się koncert Dereka Trucksa i jego znakomitego zespołu. Niewielka salka starego, lecz zupełnie odnowionego teatru wypełniła się po brzegi na kilka minut przed godziną 20:00. Jak wiadomo fanom Dereka nie od dziś, muzyk rozpoczyna swoje koncerty z zegarkiem w ręku i nie inaczej było tym razem, bo punktualnie o 20:00 z rogatego Gibsona SG popłynęły pierwsze slide’owe dźwięki. Koncert trwał około 120 minut i składał się z dwóch setów. Zbawienna okazała się dwudziestominutowa przerwa, bo pozwoliła na konieczne zresetowanie się przed drugim starciem, gdyż emocje u wszystkich bez wyjątku sięgnęły zenitu i zwyczajnie nie wystarczyło by miejsca na nowe. Jak nie trudno było zauważyć, tą wspaniałą publiczność stanowiła głównie młodzież po czterdziestce, a nawet zaryzykowałbym statystykę, że w wieku allmanowskim, co chyba jest już dziś standardem dla tego typu koncertów, zważywszy na sformatowanie nastoletnich gustów przez hip-hop. Po ubiegłorocznym koncercie Dereka, który odbył się w sali Le Trabendo w parku La Villette byłem co prawda przygotowany na koncentrację pozytywnych emocji, ale w najśmielszych oczekiwaniach nie sądziłem, że można zagrać jeszcze piękniej. Już tamten koncert wydawał mi się  niedoścignionym wzorcem na miarę eksponatów zgromadzonych w Sevres pod Paryżem i śniadania z Carlą Bruni. Jednak występ promujący płytę „Already Free” po prostu poraził mnie formą! Nieziemska, soulowa barwa wokalna Mike’a Mattisona; diablo-skutecznie swingująca sekcja rytmiczna w osobach Yonrico Scotta (perkusja) i Todda Smallie’a (bass); perkusyjne ozdobniki Count M’Butu i ta genialna gra pianisty Kofi Burbridge’a… To machina pod naporem której trudno nie skapitulować. Panie i Panowie, to killer-blues z przyszłości! Solo na flecie Kofiego w utworze „Mahjoun/Greensleeves” mogłoby nawet zmiękczyć niezłomnego ducha wielkiego wodza Indian Chiricahua – Geronimo. W tej kompozycji, na samym początku, odnotowałem sympatyczną wpadkę. Otóż Count M’Butu, który rozpoczął utwór krótką rytmiczną improwizacją na kongach zgubił swój ogromny pierścień, który zważywszy na jego rozmiar zdawał się nie tylko hamować jego szybkie przebiegi, ale w tej konkretnej chwili zauważalne osłabił rytm. Z odsieczą przybył czujny – mimo zaawansowanego wieku – Yonrico Scott, który nie czekając na przyzwolenie szefa, z marszu sypnął soczystym tremolo na werblu, co skutecznie zatuszowało walkę z zsuwającym się pierścieniem. Całe zajście wywołało przyjazny śmiech na sali zainicjowany zresztą przez samych muzyków, których najwyraźniej też rozbawiło całe to nieporadne zdarzenie. Koncert trwał dokładnie dwie godziny i piętnaście minut – nie licząc przerwy –  i zakończył się owacją widowni. Nawet trzykrotne bisy nie udobruchały pokolenia, które mając wciąż w pamięci kultowe koncerty braci Allmanów domagało się, aby Derek pozostał w Paryżu na stałe. Niestety, ta nieznośna cisza, która dopadła nas po trzecim bisie nie dość, że osierociła nasz apetyt na więcej, to jeszcze sprowokowała bezkres niedosytu, z którym przyjdzie nam się zmierzyć w nadziei na rychłe spotkanie ze sztuką The Derek Trucks Band.

Bogdan Czura, Paryż 2009

P.S. Jedyna negatywna strona koncertu grupy Trucksa – jeśli tak można powiedzieć – to fakt, że przez kilka następnych dni nie byłem w stanie wysłuchać żadnej innej płyty.

Los Agentos „Afrykański śnieg”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Afrykański śnieg – dla wielu coś, co można ujrzeć jedynie na szczycie Kilimandżaro, a dla miłośników muzyki tytuł nowej płyty Roberta Lenerta i jego Los Agentos. Krążek to bardzo oryginalny, nie dający się prosto sklasyfikować. Najlepiej umieścić go chyba w bardzo pojemnym worku z napisem „muzyka świata”.

Jak sam tytuł wskazuje, na płycie znajdziemy wiele dźwięków inspirowanych muzyką Czarnego Lądu. Elementy egzotyczne w połączeniu z bluesem, balladą, ambientem, jazzem, czy punkrockiem, to rzecz niecodzienna. Pozytywnie zaskakują też aranżacje piosenek, odchodzące daleko od standardowego grania w kółko dwunastu taktów, co stało się już niemal codziennością. Muzycy postawili na wolność formy i aranżu. Już pierwszy numer, „La Neige Africane” (czyli „Afrykański śnieg”, śpiewany po francusku przez Bożenę Okoniewską) pokazuje, że płyta to niecodzienna. Kilka nałożonych na siebie bluesowo przesterowanych harmonijek chromatycznych grających powtarzalny, transowy motyw i afrykańskie instrumenty perkusyjne stanowiące tło dla wokalu zachęcającego słuchacza do odbycia tajemniczej podróży. Niespotykane instrumentarium stanowi podstawę oryginalnego brzmienia płyty. Andrzej Serafin gra na przykład na marimbie, udu, czyli tradycyjnym bębnie zrobionym z glinianego dzbana, darbuce, temple blocks, bębnie sprężynowym imitującym dźwięki burzy, czy kiju deszczowym, którego dźwięk przywodzi na myśl spadające krople deszczu. Drugi utwór, „Linia 129”, opowiada o tym, co związane z jazdą przepełnionymi autobusami komunikacji miejskiej. Kawałek doskonale oddaje to, co czuje się podczas jazdy toruńskimi „piętnastkami”. Tu po raz pierwszy pojawiają się gitary elektryczne, choć klimat dalej pozostaje egzotyczny. Najbardziej tradycyjny i bluesowy jest trzeci numer, „Pełna kontrola”, gdzie Bożena Mazur i Piotr Lubertowicz śpiewają o tym, co się dzieje, gdy opróżniono zbyt wiele szklanek. Bluesowe shuffle z przesterowaną harmonijką, lecz tło oprócz gitary elektrycznej robią też wspomniane wyżej afrykańskie zabawki, w tym bęben sprężynowy. Po francuskojęzycznym „Vinylu” mamy cover piosenki Niny Simone, „Be My Husband”, jednak Bożena Mazur i Andrzej Serafin oparli się bardziej na wersji nagranej przez Damiena Rice’a i Lisę Hannigan. Afrykańskie bębny wygrywające wygrywające dziki rytm i aksamitny wokal, w kilku miejscach cyfrowo zmultiplikowany by stworzyć wrażenie chóru. Można poczuć się tak, jakby siedziało się przy ognisku w samym sercu afrykańskiej ziemi! Ciekawym punktem na płycie jest numer tytułowy. Tym razem „Afrykański śnieg” po polsku, gdzie Robert Lenert przesterowuje swój wokal śpiewając przez mikrofon harmonijkowy. Kolejna udana aranżacja, wstęp na gitarze barytonowej, druga partia gitarowa grana przez Roberta. Do tego harmonijka akustyczna, a także, co bardzo niespotykane, druga ścieżka harmonijki, ale puszczona przez wirujący głośnik Leslie, taki jak w organach Hammonda. Do tego masa afrykańskich dzwonków, ksylofonów i grzechotek, tworzących hipnotyzujący klimat. Zaraz potem usłyszeć można gorzką balladę o życiowych zakrętach – „Przeszło mi”. Dalej w „Broke My Baby’s Heart” instrumentalnie i ambientowo, chicagowsko brzmiąca harmonijka z bardzo długim pogłosem i niesamowite, wręcz metafizyczne tło egzotycznych instrumentów. Dwie piosenki dalej natrafiamy na „Sopot” o wręcz punkrockowej stylistyce. Mocne riffy gitary i harmonijki, przesterowany, krzyczący wokal mocno wyróżnia się na tle reszty płyty. Po takiej dawce ostrzejszego grania czas na spokojną, akustyczną piosenkę. Męski i kobiecy głos, akustyczna gitara i harmonijka, czy także „gębofon rytmiczny”, jak to na okładce określono efekt stosowany przez Andrzeja Serafina. Lekko bluesująca, trochę w klimacie ogniskowym, jednak bardzo przyjemna. Płytę zamyka spokojny i nieśpieszny „Leniwiec”, który przypomina, że w życiu nie należy zbytnio się spieszyć i niepotrzebnie wysilać.

„Afrykański śnieg” to przypływ nowatorstwa i oryginalności niespotykany na naszym podwórku. Muzycy bawią się konwencją i aranżacjami, sprawiając że każdy utwór ma swój charakter i odrębny nastrój, jednak wszystkie razem tworzą spójną, choć różnorodną całość. Dobrze widzieć, że chęć stworzenia czegoś nowego nie umarła wśród naszych muzyków. Dzięki temu możemy słuchać czegoś, czego może nie da się określić mianem bluesa, czy nazwać jakimkolwiek innym gatunkiem, ale jest po prostu dobrą muzyką. A o to w tym wszystkim przecież chodzi.

Maciej Draheim

Wydawca: Flower Records
Posłuchaj: www.bluesflowers.com/flower

Cyndi Lauper i Charlie Musselwhite

opublikowano w dziale Świat

O bluesowej płycie Cyndi Lauper (fot. strona domowa artystki) pisaliśmy niedawno w formie ciekawostki. Na YouTube możecie zobaczyć wykonanie jednego z zawartych na niej utworów. W studiu programu „The Celebrity Apprentice” telewizyjnej stacji NBC towarzyszyli Lauper znany bluesfanom Charlie Musselwhite i ceniony przez miłośników soulu gitarzysta Skip Pitts.

Źródło: www.cyndilauper.com

„Ciemnogranie” Adama Kulisza

opublikowano w dziale Polska

Na 21 sierpnia planowany jest koncert premierowy nowej płyty Adama Kulisza. Album „Ciemnogranie” nagrany został pod szyldem Kulisz Projekt, w którym obok lidera grają Krzysztof Głuch, Mirek Rzepa, Adrian Fuchs i Michał Giercuszkiewicz. Jak mówi autor longplay’a: „(...) Płyta opowiada pewną historię. Historię faceta, który wiele w życiu przeszedł, ale w końcu znalazł właściwą drogę”. Na krążku słychać inspiracje brzmieniami lat 60-tych i 70-tych, których członkowie formacji są pasjonatami. Na albumie, który w sprzedaży pojawić się ma jesienią, w jednym utworze pojawia się gościnnie Michał Kielak.

Źródło: www.kulisz.pl

International Blues Challenge w… komórce

opublikowano w dziale Świat

Tylko kilka dni pozostało do rozpoczęcia największego na świecie konkursu dla bluesowych zespołów. Tegoroczne International Blues Challenge zacznie się 29 stycznia i potrwa do 2 lutego, tradycyjnie w Memphis w stanie Tennessee. Ostatniego dnia wydarzenia rozegrają się finałowe starcia solistów/duetów i zespołów, które wcześniej przejdą przez ćwierć i półfinały. Po raz pierwszy przebieg konkursu będzie można na bieżąco śledzić za pomocą smartfonowej aplikacji (dostępnej na urządzenia Apple i te z systemem Android) zawierającej plan występów wraz z mapą klubów, w których odbywają się koncerty. Warto trzymać rękę na pulsie, podobnie jak warto trzymać kciuki za reprezentantów Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego – Sławka Wierzcholskiego i Nocną Zmianę Bluesa.

Źródło: www.blues.org

Ian Parker „The Official Bootleg”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Ian Parker – to nazwisko miłośnicy tzw. brytyjskiego bluesa powinni zapamiętać. Sposób w jaki ten młody gitarzysta łączy bluesa z muzyką pop i innymi gatunkami tworząc sobie tylko właściwą mieszankę, jest niesamowity. „The Official Bootleg” pięknie to pokazuje. Granie na żywo to dla Parkera idealna sytuacja, jakby szyta na miarę. Jego studyjne płyty są bardzo dobre, bogate w ciekawe aranżacje, instrumenty dęte i chórki. Ale to koncertowe płyty Iana zaliczają się do najlepszych jakie słyszałem i to bez względu na kategorię, w której chciałbym je ulokować. Tylko on, jego podstawowy skład i piosenki grane przez siedem, osiem czy dziesięć minut. Brzmi to trochę jak oddychanie muzyką, które mogłoby trwać do rana. Mimo długości utworów ani przez chwilę nie wieje tu nudą. Duża w tym zasługa gitarowych talentów Parkera – nie bójmy się tego powiedzieć, mistrza dynamiki. Trochę jak Buddy Guy przechodzi od szeptu do krzyku, tworząc z solówki logiczną całość o powieściowej fabule. Oczywiście nie brakuje gitarzystów, którzy potrafią grać imponujące solówki, ale jeśli chodzi o budowanie napięcia i atmosfery w trakcie utworu czy koncertu wielu z nich powinno tego Brytyjczyka poprosić o korepetycje. Same gitarowe umiejętności, nawet nie wiem jak duże, nie byłyby jednak w stanie utrzymać uwagi słuchacza przez ponad 70 minut dźwiękowej zawartości longplay’a. Do tego potrzeba jeszcze kilku innych elementów. Obok zgranego zespołu tym najistotniejszym wydaje się być przepełniony emocjami głos, szczególnie gdy śpiewa wolne bluesy i ballady. Ten album ma już na karku kilka miesięcy. Kto nie miał jeszcze okazji go posłuchać, powinien nadrobić zaległości.

Przemek Draheim

Wydawca: Ian Parker
Posłuchaj: www.ianparkermusic.com

Joanne Shaw Taylor „White Sugar”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Siedem lat temu Dave Stewart z Eurythmics zachwycił się umiejętnościami gitarowymi szesnastoletniej wówczas Joanne Shaw Taylor. Wrażenie jakie na nim zrobiła młoda brytyjska dziewczyna z Telecasterem było tak wielkie, że zaproponował jej trasę koncertową po Europie ze swoim zespołem D.U.P. oraz kontrakt fonograficzny. Niestety do nagrania płyty nie doszło z powodu bankructwa wytwórni, która miała zająć się wydaniem materiału. Zgodnie jednak ze starą prawdą „co się odwlecze to nie uciecze”, Joanne doczekała się w końcu swojego debiutanckiego krążka, choć fakt ten odwlekł się o dobrych kilka lat. Tym razem nie mogło być mowy o problemach wytwórni, gdyż album ukazał się nakładem Ruf Records, a nagrań dokonano pod czujnym okiem samego Jima Gainesa w jego studio w Memphis. Jim zaprosił również doświadczonych muzyków do sesji nagraniowej. Za perkusją usiadł Steve Potts – znany m.in. ze współpracy z Booker T. & the M.G.’s, a na basie zagrał Dave Smith, który nagrywał chociażby z Lutherem Allisonem czy Johnnym Langiem. Gitarowo i wokalnie trio dopełniła oczywiście Joanne i w takim składzie zarejestrowanych zostało dziesięć kompozycji, z czego dziewięć napisała nasza bohaterka. Utwory na tę płytę powstawały niemal przez całą ostatnią dekadę i są efektem fascynacji muzyką Alberta Collinsa, The Paladins, Steviego Ray Vaughana i Jimiego Hendrixa, wymienianych zawsze przez Joanne jako jej głównych idoli.

„White Sugar” to album dość różnorodny stylistycznie i doskonale ukazujący inspiracje, na bazie których artystka poszukuje własnej ścieżki muzycznej. Joanne udowadnia w nim swój wielki talent instrumentalny. Ta wciąż przecież bardzo młoda dziewczyna swoją błyskotliwą techniką gry na Telecasterze mogłaby wprawić w zakłopotanie niejednego mistrza sześciu strun. Stylowe frazowanie, naturalna lekkość i swoboda w grze oraz odważne żonglowanie rytmem  robią naprawdę duże wrażenie. Również wokalnie artystka prezentuje się bardzo dojrzale. Z jednej strony jej głos sprawia wrażenie chłodnego i beznamiętnego, a z drugiej jest w nim dużo subtelności i głębi. Nie chrypie, nie stara się udowodnić, że potrafi wygenerować z siebie ultradźwięki, lecz umiejętnie posługuje się skalą głosową jaką obdarzyła ją natura. Płytę rozpoczyna kompozycja „Going Home” z charakterystycznym pasażem gitarowym, który na tle pulsującej, transowej sekcji rytmicznej wprowadza klimat rodem z Południa Stanów. O ile w tym utworze Joanne dość oszczędnie dawkuje dźwięki, to w numerze zatytułowanym „Time Has Come” funduje słuchaczowi prawdziwe, gitarowe wariacje. Ten spokojny, kołyszący blues aż skrzy się od rasowych zagrywek najwyższej próby. Zaraz po nim następuje utwór tytułowy – instrumentalne Texas shuffle. Bardzo pomysłowe zastosowanie pauz na początku czyni go niezmiernie interesującym aranżacyjnie. Szkoda tylko, że w dalszej części solowych improwizacji artystka za bardzo stara się naśladować SRV, bo byłby z tego naprawdę oryginalny numer. W kompozycjach „Who Do You Want Me To Be?” oraz  „Watch ‘Em Burn” Joanne przywołuje ducha Jimiego Hendrixa. To zdecydowanie najmocniej zagrane i najbardziej dynamiczne momenty na płycie, choć poza solidnym gitarowym rzemiosłem i chwytliwym refrenem pierwszej z nich, niczego odkrywczego nie wnoszą. Na uwagę natomiast zasługuje ósma pozycja playlisty, zatytułowana „Heavy Heart”. Ten piękny soulowy utwór oparty na akompaniamencie dyskretnie wykorzystującym efekt wah-wah, z łagodnym, refleksyjnym wokalem, idealnie komponującym się z delikatnymi dźwiękami gitary, jest dla mnie jednym z najbardziej interesujących punktów albumu. Całość wieńczy piękna bluesowa ballada o wymownym tytule „Blackest Day”. I wcale nie szkodzi, że do złudzenia przypomina ona Vaughanowską „Tin Pan Alley”, a zważając na fakt, iż Joanne napisała ją w wieku czternastu lat, tym bardziej budzi szacunek.

Brytyjski magazyn „Blues Matters” napisał: „Joanne is the new face of the blues”. „White Sugar” w pewnym sensie potwierdza te słowa, demonstrując wielki talent młodej Brytyjki. Potrzeba tylko ukształtowania własnego, niepowtarzalnego stylu, który – miejmy nadzieję – objawi się w kolejnych albumach Joanne Shaw Taylor, czego pozostaje jej życzyć.

Tomasz Kruba

Wydawca: Ruf Records
Posłuchaj: www.myspace.com/joanneshawtaylor

Jason Ricci & New Blood
„Done With The Devil”, recenzja nr 2

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Nową płytę Jasona Ricci recenzowaliśmy już na Blues.pl, ale z okazji warszawskiego koncertu tego harmonijkowego wirtuoza publikujemy kolejny tekst, tym razem autorstwa Sławomira Majewskiego:

Do tej pory znałem tylko bootlegowe nagrania koncertowe Jasona Ricci umieszczone na YouTube i na stronie Archive.org. Wadą tych nagrań była czasem zła jakość dźwięku i obrazu, jednak żywiołowość muzyków, zwłaszcza Jasona, a także jego niewątpliwy talent i umiejętności rekompensowały ten brak.

Spodziewałem się blues-rockowego grania i tak rozpoczyna się płyta – prostym rytmicznie i melodycznie utworem. Podobnie numer drugi to rytmiczna, kołysząca ballada, można powiedzieć w stylu pop-bluesa. „Holler for Craig Lawler” to takie trochę jazz-rock fusion,ciekawe przełamania rytmu i dobra improwizacja Jasona. Kolejny utwór to powolna ballada bluesowa, której współautorem jest basista Tood Edmunds grający partię basu na tubie. Jest on również kompozytorem kolejnego utworu na płycie. Mamy tu kolejny „zakręt”: „Ptryptophan Pterodactyl” jest instrumentalny, oparty na rytmie latynowskim i w takim też brzmieniu. Ale to nie koniec zaskoczeń na krążku. „I Turned Into a Marian” to kompozycja Glenna Danziga, czyli ostre rockowe granie. Tutaj też słychać swobodę z jaką porusza się Ricci w takiej stylistyce. Oczywiście, żaden z członków zespołu też nie jest nią skrępowany – słychać ostre riffy gitary i mocny rytm perkusji. Numer siódmy to nagroda dla zawiedzionych do tej pory bluesfanów, klasyczny blues, kompozycja Willie Dixona. Kołysze tak jak lubię, bez rozbudowanych solówek, zagrany w stylistyce „starych” bluesmanów. Kolejny utwór to kompozycja Starskiego, który gra tutaj na gitarze akustycznej, dobro i śpiewa. Następny kawałek można często usłyszeć na koncertach dostępnych na podanej wyżej stronie internetowej – powraca tu znane wcześniej brzmienie zespołu, wszystko wraca na swoje miejsce. „Afro Blue” to standard jazzowy, najbardziej znany chyba w wykonaniu Johna Coltrane’a . Rozpoczyna go Ricci długą improwizacją, dla której podstawę stanowi gra pozostałych muzyków. Potem każdy z instrumentalistów ma własną solówkę. Jest to najdłuższy i w mojej ocenie najlepszy utwór na tej płycie. Kolejny numer to kompozycja perkusisty, słyszymy tu jego śpiew, a reszta zespołu pododaje mu chórki, bas ponownie zastępuje tuba. Płytę zamyka kompozycja Sun Ra. W instrumentarium pojawia sie akordeon i gitara slide, na których gra Wolfe, Jason gra na harmonijce diatonicznej i polifonicznej, na końcu wchodzi wokal Brady Millsa,całość w lekko psychodelicznym brzmieniu przypomina Toma Waits’a.

Płyta jest eklektyczna, pokazuje możliwości Ricciego i kolegów z zespołu w różnych stylach i rodzajach muzyki. Warto posłuchać.

Sławomir Majewski

Wydawca: Eclecto Groove Records
Posłuchaj: www.myspace.com/jasonricciandnewblood

The Blind Boys of Alabama:
„Siejemy ziarno wśród słuchaczy”

opublikowano w dziale Polska

Trwa odliczanie do tegorocznej, dwudniowej edycji Rawa Blues Festival, która odbędzie się 10 i 11 października w Katowicach. W ramach podgrzewania atmosfery przed wydarzeniem, na stronie Rawy pojawił się wywiad, który z gwiazdami festiwalu, grupą The Blind Boys Of Alabama w osobach Ricky’ego McKinnie i Jimmy’ego Cartera, przeprowadzili Agnieszka Niewdana i Roland Krybus. Zachęcamy do lektury:

Rawa Blues: 70 lat minęło od czasu, kiedy The Blind Boys of Alabama śpiewali razem po raz pierwszy. Od tamtego czasu pojawiło się wiele gatunków muzycznych, niektóre z nich zniknęły, inne wyewoluowały – jesteście świadkami narodzin i formowania się różnych gatunków muzycznych, jak choćby rock’n’roll, funk czy rhythm’n’blues. Co z tych zjawisk było dla Was największym szokiem?

Ricky McKinnie: Nasze muzyczne wpływy zawsze były oparte o gospel i przez te lata mieliśmy możliwość odkrywania duchowych wymiarów rocka, popu, bluesa, funky, folku i wszystkiego pomiędzy. Byliśmy zaskoczeni, gdy piosenka, którą niedawno nagraliśmy została zmiksowana w stylu electro-ambient. Współpracowaliśmy z Govindą, kompozytorem i producentem z Austin nad jego nowym kawałkiem „Don’t Worry”. To było bardzo nietypowy projekt jak na Blind Boysów oraz nasza pierwsza podróż do świata muzyki elektronicznej. Chcemy aby nasze umysły były nadal otwarte na nowe doświadczenia.

Rawa Blues: Jak się czujecie jako aktywni uczestnicy zmian zachodzących w muzyce?

Jimmy Carter: Cieszymy się odkrywaniem różnych stylów muzycznych, ale zawsze będziemy śpiewać naszą wersję muzyki gospel.

Rawa Blues: Co ostatnio najbardziej Was zainteresowało jeżeli chodzi o młodych muzyków, bądź nieznany dotąd gatunek muzyczny?

Ricky McKinnie: To nagranie pokazało nam, jak młody muzyk, czy DJ może przemienić próbkę muzyki gospel i przekształcić ją we współczesny kawałek.

Rawa Blues: Mimo, że przez tyle lat poznaliście tyle stylów muzycznych i tak pozostaliście wierni muzyce gospel i konsekwentnie rozwijaliście ten gatunek. Co sprawia, że się go trzymacie?

Jimmy Carter: The Blind Boys of Alabama śpiewa „Soul Gospel Music”, co oznacza, że nasza muzyka wypływa z duszy, zbliża nas do Boga. W rezultacie, kiedy śpiewamy o Bogu, porusza nas dogłębnie i mamy nadzieję, że nasza publiczność również to czuje. Lubimy zasiać ziarno w naszych słuchaczach – czasem wydaje plon, a czasem nie. Naszym celem jest zasianie ziarna.

Rawa Blues: Nagraliście wiele coverów utworów popularnych artystów, takich jak Prince, The Rolling Stones, Stevie Wonder, Bob Dylan, którzy nie są bezpośrednio związani z nurtem gospel. Co jest kluczem do wyboru utworów, które chcecie zinterpretować?

Ricky McKinnie: Jeśli tylko utwór niesie przesłanie, które dotyka naszego serca, jesteśmy zainteresowani jej nagraniem.

Rawa Blues: Wasze albumy gościły między innymi takie bluesowe gwiazdy jak: Ben Harper, John Hammond i Robert Randolph. Kogo jeszcze macie w planach zaprosić do wspólnych nagrań?

Jimmy Carter: Zawsze chcieliśmy współpracować z ikoną muzyki Taj Mahalem i właśnie skończyliśmy nagrywać z nim płytę. Nasz nadchodzący album nagrany z Tajem nazywa się „Talkin’ Christmas!” i zawiera nowe wersje standardów bożonarodzeniowych oraz zupełnie nowe utwory na Święta. Album będzie wydany tuż przed Bożym Narodzeniem.

Rawa Blues: Robert Randolph wraz ze swoja bluesową rodziną również gra w tym roku na Festiwalu Rawa Blues. Planujecie może wspólny jam po koncercie?

Ricky McKinnie: To bardzo prawdopodobne. Nigdy nic nie wiadomo – cenimy sobie spontaniczność.

Rawa Blues: Co przychodzi na myśl, kiedy słyszysz nazwę Polska?

Jimmy Carter: Nie możemy doczekać się nadchodzącego koncertu w Katowicach na Rawa Blues Festival 11 października. The Blind Boys of Alabama nie lubią występów przed konserwatywną publicznością, a wiemy, że fani w Polsce lubią niestandardowe rozwiązania. Chcemy Was poruszyć! Wiemy, że lubicie zaklaskać w dłonie i potupać nogami. Odliczamy czas do naszego spotkania z przyjaciółmi w Polsce.

Źródło: www.rawablues.com

The Baseballs „Strike”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Już nie country, a jeszcze nie rock’n’roll. O czym mowa? O muzyce rockabilly, która na początku lat pięćdziesiątych podrywała do tańca młode amerykańskie dziewczęta, a młodym amerykańskim chłopcom pozwalała te dziewczęta podrywać. Od chwili kiedy w takiej atmosferze debiutował Elvis Presley minęło sporo czasu, ale szał na jeansy z podwiniętymi nogawkami, niekrótkie bokobrody i zaczesane do tyłu, ociekające wazelinową pomadą włosy nie minął. Wręcz przeciwnie, sądząc po tym, jak wielki komercyjny sukces odniósł zespół The Baseballs, rockabilly ma swoje pięć minut. Oczywiście takich kapel grających rockabilly było i jest wiele, ale widocznie potrzeba było trzech młodych Niemców, żeby ten undergroundowy ruch dostrzegły mainstreamowe media. Chociaż, i to trzeba im oddać, nikt wcześniej nie wpadł na to, żeby na modłę lat pięćdziesiątych przerobić współczesne hity. Ale po kolei…

Trzej śliczni chłopcy, jak żywcem wyjęci z lat pięćdziesiątych – taki obrazek patrzy na nas z okładki płyty „Strike”. Okładki, dodajmy, polskiej i bardziej zachowawczej niż jej europejska koleżanka, z współczesną, gustownie wytatuowaną pin-up girl w roli głównej. Muzycznie też jest ciekawie. Zaczyna się przyjemnie. Klapiący kontrabas, gitara w stylu Scotty Moore’a i głosy, które stawiają na równe nogi wiernych fanów pierwszego króla rock’n’rolla – wieje Południem. Wierzyć się nie chce, że to hitowa kompozycja „Umbrella”, którą wylansowała wokalistka Rihanna. Jakoś wcześniej ta piosenka nie brzmiała tak dobrze. Przypominający „Hit The Road Jack” Ray’a Charlesa „Let’s Get Loud” Jennifer Lopez też jest niczego sobie, podobnie jak „The Look” szwedzkiego Roxette z zawadiacką gitarą szalejącą na tle wokalnych harmonii rodem z Kościoła Baptystów. Kto by pomyślał, że popowe hity mają taką moc przykuwania do głośnika.

Pastisz? Może. Komercyjna kreacja? A pewnie, że tak. Czy powinno to słuchaczowi przeszkadzać?  Nic, a nic! Tak zabawnej, porywającej, wciągającej, poruszającej i miłej dla ucha płyty już dawno nie słyszałem. Brawa dla The Baseballs za pomysł, dla Warner Music za dystrybucję.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: www.the-baseballs.com

HooDoo Band doceniony w Czechach

opublikowano w dziale Polska

Na internetowym profilu HooDoo Band (fot. strona myspace zespołu) możecie od kilku dni przeczytać taką oto wiadomość: „(...) w Sumperku odbył się międzynarodowy festiwal Blues Aperitiv. Wzięło w nim udział dziesięciu wykonawców z Czech, Austrii, Słowacji, USA i Polski. Festiwal miał na celu wyłonienie dwóch najlepszych zespołów, które w listopadzie otworzą największy festiwal w Czechach – Blues Alive”. Najwidoczniej czeski koncert HooDoo zrobił na jury wrażenie, bo zespół zakwalifikowany został do udziału w głównym koncercie Blues Alive.

Źródło: www.myspace.com/hoodooband

Van Morrison
„Duets: Re-Working The Catalogue”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Legendarny irlandzki bard, Van Morrison, nagrał do tej pory ponad 360 utworów zebranych na 34 albumach. Na tym najnowszym, trzydziestym piątym, zatytułowanym „Duets: Re-Working The Catalogue”, znalazły się nowe interpretacje klasycznych piosenek wokalisty, nagrane na nowo, w towarzystwie takich gwiazd jak wspomniany Michael Bublé, Steve Winwood, Bobby Womack, Mark Knopfler, Natalie Cole czy córka artysty – Shana Morrison. „Duets: Re-Working The Catalogue” ukazała się 24 marca, a wraz z nią nowe interpretacje utworów Vana Morrisona. Nie są to jednak dobrze znane klasyki – artysta postanowił dać drugą szansę jednym ze swoich ulubionych kompozycji. Do współpracy przy płycie Morrison zaprosił artystów, których darzy szacunkiem i którzy są dla niego inspiracją. Płyta nagrywana była przez cały ubiegły rok w rodzinnym mieście artysty, Belfaście oraz w Londynie. Oprócz samego piosenkarza produkcją krążka zajęli się Don Was (znany ze współpracy np. z Johnem Mayerem czy Eltonem Johnem) i Bob Rock (producent m.in. Michaela Bublé czy zespołu Metallica). Całość brzmi świetnie i naprawdę wpada w ucho, co potwierdza każda z 16 piosenek. W sumie ponad 65 minut muzyki. Sporo tego. Sporo też niezwykle pozytywnych recenzji tego krążka w Internecie – od bardzo emocjonalnie nastawionych, a przez to naprawdę wymagających fanów Morrisona wpisujących swoje krótkie komentarze w serwisach sprzedażowych pokroju amerykańskiego Amazona, po krytyków i branżowe media. The Daily Mail napisał o tym krążku tak: „Kiedy masz w swoim katalogu blisko 360 oryginalnych piosenek, na pewno będą wśród nich jakieś ukryte skarby. I tak z pewnością jest w przypadku tej płyty. To mistrzowska kompozycja dla ducha, która daje ponowne życie garści piosenek, zaczynając od tych z lat 70-tych. Ten album mógłby być nagrany 40 lat temu i brzmieć tak samo, jak brzmi teraz. Ale kiedy na jednej płycie spotyka się jeden z najlepszych Celtyckich soulowych głosów z wokalistami kalibru Boby Womacka czy Mavis Staples, potrzeba używania studyjnych sztuczek jest niewielka”. Mądre słowa. Dobrym ich potwierdzeniem są na przykład duety nagrane z brytyjskimi weteranami rhythm’n’bluesa, tak w końcu bliskiego Vanowi Morrisonowi. W tej kategorii przy mikrofonie pojawiają się obok niego, Georgie Fame, Steve Winwod i Chris Farlowe. Bluesa reprezentuje tez Taj Mahal. Bardzo dobre granie. (pd)

Wydawca: Sony Music Poland
Posłuchaj: www.sonymusic.pl

„Free” Romka Puchowskiego

opublikowano w dziale Polska

15 marca na sklepowe półki trafi album „Free” Romka Puchowskiego – druga, po świetnie przyjętej „Simply” z 2006 roku, solowa płyta autora piosenek, freestylera i wirtuoza gitary Dobro. Na czternaście zawartych na krążku utworów, dziesięć to kompozycje autorskie. Całość jest niezwykle różnorodna muzycznie. Jak o płycie  mówi sam twórca: „(…) realizuje tu rozmaite muzyczne wizje, które chodziły mi po głowie. Do ich realizacji zaprosiłem wyjątkowych gości – swoich mistrzów, przyjaciół, niesamowite osobowości, muzyków, z którymi łączą mnie wspólne historie. Tymon Tymański, Keith Dunn, Adam Wendt, Martyna Jakubowicz, Grzegorz Grzyb, Wojciech vel G. Wolf Garwoliński, Michał Kielak, Tomek Kruk, Piotr Dunajski, Dobrawa Czocher, Jędrzej Kubiak, ET Tumason – spotkanie z każdym z nich to kolejny, unikatowy smak, jaki serwuje „Free””. Obok kojarzonej z Puchowskim gitary słuchacze znajdą tu wiolonczelę, harmonijkę ustną, saksofon, banjo czy tubę. Album promuje singiel „Jurata”, którego możecie posłuchać poniżej. Wydawcą „Free” jest wytwórnia Soliton z Sopotu, a Blues.pl jednym z patronów medialnych.

Źródło: www.puchowski.vonzeit.pl

Gienek Loska Band „Hazardzista”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Telewizyjne programy typu talent show pozwalają czasem na odkrycie wokalistów innych niż typowe popowe gwiazdki. Przykładem jest tu X-Factor i Gienek Loska, który za sprawą Sony Music Polska wydał niedawno płytę „Hazardzista”. To cieszy tym bardziej, że niewiele w Polsce okołobluesowych wydawnictw z silną promocją i tak powszechnym do nich dostępem.

Na krążku, oprócz Gienek Loska Band, pojawiają się ciekawi goście, jak choćby Łukasz „Wiśnia” Wiśniewski, który już w pierwszym numerze „Paszport” serwuje nam smakowitą solówkę harmonijkową, czy też Maciej Maleńczuk pojawiający się w klasycznym „Can’t Judge Book”. Dominują szybkie numery z rock’n’rollowym drivem i energetyczne bluesy, ale nie brakuje kawałków wolniejszych i bardziej nastrojowych, przepełnionych wokalną ekspresją. Jest też odrobina reggae. Charakterystyczny wokal Gienka i zgrani muzycy, zarówno jako cały zespół, jak i podczas popisów solowych sprawiają, że całości słucha się bardzo dobrze. Większość utworów stanowią kompozycje własne. Teksty są nieszablonowe, często inspirowane biografiami i przeżyciami artystów, nie zaś kolejnymi kalkami znanych piosenek, gdzie poza słowami „Baby, Baby” czy „I woke up this morning” nie dzieje się wiele w warstwie tekstowej. Oprócz własnych numerów na „Hazardziście” znalazł się wspomniany wcześniej standard, ale też ludowa piosenka „Kosił Jaś koniczynę” świetnie znana miłośnikom grupy Seven B. Zaskoczeniem może być tradycyjna pieśń „Ciemna Noc” śpiewana w języku ukraińskim.

Z Nowym Rokiem wypada sobie życzyć, aby więcej dźwięków bluesa i jego okolic trafiało do odtwarzaczy współczesnych słuchaczy, tak często i w takim stylu jak Gienek.

Maciej Draheim

Wydawca: Sony Music Polska
Posłuchaj: www.gienekloskaband.pl

Walter Trout
„Unspoiled By Progress – 20 Years of Hardcore Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Walter Trout może poszczycić się długą i bogatą karierą artystyczną. Grywał z takimi legendami jak m.in. Percy Mayfield, Big Mama Thornton czy John Lee Hooker, był gitarzystą Canned Heat  i mayallowskich  Bluesbreakers. Dzięki swojej nieprzeciętnej technice zyskał wielkie uznanie w muzycznym świecie. Jednak prawdziwą sławę przyniosła mu trwająca nieprzerwanie od dwudziestu lat działalność solowa.

W ciągu tego czasu nagrał kilkanaście znakomitych albumów i dał niezliczoną ilość koncertów. „Gladiator Gitary”, jak nazwała go amerykańska prasa, uczcił dwie wyjątkowo udane dekady swojej kariery wydawnictwem zatytułowanym „Unspoiled By Progress – 20 Years of Hardcore Blues”. Ten nietypowy album zawiera jedenaście niepublikowanych dotąd nagrań pochodzących głównie z występów na żywo oraz trzy nowe kompozycje studyjne. Do krążka dołączona została dość obszerna książeczka, na stronach której artysta dzieli się wspomnieniami, opisując różne ciekawe historie związane z poszczególnymi utworami. We wstępie Trout pisze, iż spędził długie godziny na wyszukiwaniu w swoich zbiorach  nagrań na ten album, co przywołało w nim reminiscencje zarówno tych dobrych jak i gorzkich chwil.

I tak na przykład znalazły się na płycie jego interpretacje „She’s Out There Somewhere” Buddy’ego Guya oraz słynnego „Going Down” Dona Nixa – obie zarejestrowane w sierpniu 1991 roku w legendarnym Maida Vale Recording Studio, podczas sesji nagraniowej na potrzeby audycji radiowej Boba Harrisa z BBC. Utwory „Life In The Jungle” i „Long Tall Sally” dokumentują pierwszy występ Waltera ze swoim zespołem w rozsławionym klubie Paradiso w Amsterdamie w 1991 roku. Nie zabrakło też numerów zarejestrowanych w Perq’s Niteclub w Huntington Beach w Kalifornii. Miejsce to, jak podkreśla muzyk, ma dla niego szczególne znaczenie, gdyż przez prawie dwanaście lat stanowiło dom dla jego zespołu. Kiedy tylko nie wyjeżdżał w trasę, grywał w Perqs niekiedy nawet sześć razy w tygodniu po kilka godzin. Jako przykład niezwykłego klimatu panującego w klubie podczas szaleńczych jam sessions Walter umieścił na krążku kawałek „Somebody’s Acting Like A Child” Johna Mayalla, brawurowo wykonany w 1989 roku z perkusistą Little Feat Richiem Haywardem. Faktycznie emanuje z niego  wspaniała atmosfera tamtego miejsca i daje się odczuć wielką radość wspólnego muzykowania. Do zdecydowanie smutniejszego wydarzenia nawiązuje kompozycja „Sweet As A Flower” pochodząca z koncertu w Las Vegas z maja 2005 roku. Był to ostatni występ znakomitego basisty Jimmy’ego Trappa, z którym Trout współpracował od początku swojej solowej działalności. Dwa dni po wspomnianym koncercie Jimmy trafił do szpitala, gdzie zmarł po trzech miesiącach. Był to ogromny cios dla Waltera, ponieważ odszedł nie tylko wielki muzyk, lecz również wspaniały przyjaciel. Ciekawy epizod przywołuje utwór „Finally Gotten Over You” zagrany na festiwalu bluesowym w Bonn w grudniu 1991 roku. Kończąc solo na harmonijce Trout odrzucił ją tak niefortunnie, że trafiła w głowę menadżera trasy Dave’a Browna. Stąd w piątej minucie i dziewiętnastej sekundzie nagrania słychać wypowiedziane przez Waltera tajemnicze „Sorry David”. A w związku z tym, iż festiwal odbywał się tuż przed Bożym Narodzeniem Trout skończył numer fragmentem kolędy. Wydawnictwo zawiera również rodzinny wątek skupiony wokół utworu „Marie’s Mood” wykonanego na Leverkusen Blues Festival w 1997 r. Walter zadedykował go żonie Marie w związku z problemami jakie pojawiły się przed przyjściem na świat ich syna Michaela. Spośród trzech zupełnie nowych kompozycji studyjnych zawartych na krążku najbardziej przykuwa uwagę „Two Sides To Every Story” stworzony po kilkugodzinnym słuchaniu nagrań Lightnin’ Hopkinsa.

Dobór utworów do niniejszej płyty dobitnie świadczy o wyjątkowo emocjonalnym i osobistym podejściu dojrzałego artysty do ostatniego dwudziestolecia własnej twórczości. Wydawnictwo jest raczej swoistym pamiętnikiem muzycznym oraz podziękowaniem dla wiernych fanów, do których Walter Trout pisze: „I am one of the lucky people, who love what I do for a living, and having you all in my life to share this passion with, is truly a gift”.

Tomasz Kruba

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: www.myspace.com/waltertrout

Legendy rocka w Dolinie Charlotty

opublikowano w dziale Polska

Krzyczący fani i ręce wyciągnięte w stronę idoli – tak powinien wyglądać udany rockowy koncert. Podobnej atmosfery można się spodziewać w Dolinie Charlotty, gdzie między 14 a 16 sierpnia odbędą się kolejne koncerty trzeciej edycji Festiwalu Legend Rocka. Lista zespołów wygląda imponująco. Zagrają między innymi: Budgie, The Yardbirds, Chickenshack, Arthur Brown, Spencer Davis Group i Nazareth. Zapowiada się głośna impreza, ale fanom bluesa z pewnością także się spodoba.

Źródło: www.dolinacharlotty.pl

Świętujemy Polski Dzień Bluesa!

opublikowano w dziale Polska

16 września to dla polskich bluesfanów dzień szczególnie ważny. Po pierwsze ze względu na rocznicę urodzin nieodżałowanego B.B. Kinga (fot. Deborah Feingold) – króla bluesa, którego nagrania od lat dostarczają nam tak wiele radości. Po drugie za sprawą Polskiego Dnia Bluesa, który pokazać ma światu jak interesująca i atrakcyjna dla ucha jest to muzyka. Dokładnie tego dnia, ale także wokół tej daty, na terenie całego kraju organizowane są różnego rodzaju wydarzenia muzyczne o charakterze bluesowym: koncerty, festiwale, wystawy plastyczne, audycje radiowe, wspólne spotkania miłośników muzyki.

Drodzy Miłośnicy Bluesa, wszystkiego dobrego z okazji naszego święta!

Jako prezent dla Was, a także jako wspomnienie wielkiego B.B. Kinga – dostępny na YouTube klip, w którym król bluesa prezentuje się w towarzystwie Tracy Chapman.

Źródło: www.blues.pl

Slidin’ Slim & The Soulbastards
„Live at Satyrblues 2008”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Zaczyna się w klimacie niepokoju. Tak, jakby we wnętrzu fabryki samochodów ktoś grał na zabawkowym, dziecięcym pianinie. Słychać piano, ale równie wyraźne są industrialne stuki, świsty i pohukiwania. Towarzyszący temu obraz jest trochę jak sen, a trochę jak japoński horror. Przypadkowe zdawałoby się kadry przelatują przez ekran. Zerwana taśma, płomień, stary cmentarz i kobieca postać – bez wątpienia atrakcyjna, ale i przerażająca. Taki diabeł w przebraniu. Po chwili obrazek się zmienia, widać scenę, słychać oklaski. Rozpoczyna się seans, któremu ona będzie się przyglądać…

Właśnie od „Devil In Disguise” swój koncert na ubiegłorocznym Satyrbluesie rozpoczął szwedzki bluesman Slidin’ Slim. Zapisem tego występu jest album „Live at Satyrblues 2008” – limitowane wydawnictwo skrywające w eleganckim, podwójnym digipacku dwie płyty, jedną audio, drugą DVD.

Mówi się o Slimie, że równie mocno co bluesową tradycję upodobał sobie współczesny sound i dźwiękowe eksperymenty. Dużo w tym prawdy bo to, co słyszymy w wykonaniu The Soulbastards różni się nieco od brzmienia, jakie generuje klasyczny bluesowo-rockowy kwartet: dwie gitary, bębny i bas. Z pewnością jest nowocześniej, ale łatwo te nutki polubić. Łamany rytm, specyficzne harmonie i dwie uzupełniające się gitary – odpowiedzialny za tło Fender Jaguar i wypełniający pierwszy plan slide Danelectro, na zmianę z gitarą rezofoniczną – szybko wpadają w ucho, a gdy już wpadną trudno je stamtąd wyprosić. Formacji nie brakuje energii. Wykonania „They Call Me Mr. Misfit” czy „It Ain’t Right” niejedną rockową kapelę przyprawiłyby o delikatne rumieńce. Oczywiście, kiedy trzeba, koledzy Slima potrafią wyczarować spokojny, doniosły wręcz nastrój. Taki jest „Somebody Wish That I Was Dead”, w którym Niels Nielsen – operator wspomnianego Jaguara, elektronicznych efektów i producent poprzedniej płyty szwedzkiego lidera – trzyma w dłoni pałeczkę od perkusji i niczym smyczkiem muska nią struny gitary. Gdy do głosu dochodzi reszta zespołu, całość nabiera epickiego posmaku. Przeciwieństwem takiego grania są utwory, które Slidin’ Slim wykonuje solo. To Delta blues najczystszej wody i to nic, że ze skandynawskiego potoku. Jest w tej muzyce wszystko co być powinno – od mistrzowskiego wykorzystania dynamiki, po ciepły, mięsisty sound instrumentu. Pycha. Kiedy do godzinnego koncertu dodać bonusy wideo i nie tak często spotykaną możliwość wyboru między obcowaniem z obrazem na dysku DVD, a popuszczeniem wodzy fantazji przy płycie audio, rysuje się nam odbicie wyjątkowego albumu.

To jednak prawda, że Satyrblues jest festiwalem jedynym w swoim rodzaju. Po krótkim występie w ramach tegorocznej edycji, twardy na o dowód Slidin’ Slim zabierze ze sobą do domu. Wam też to polecam.

Przemek Draheim

Wydawca: Ochrona Kultury Oryginalnej
Posłuchaj: www.satyrblues.pl

Dixiefrog i współczesny blues

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Dixiefrog to francuska wytwórnia płytowa, którą europejscy melomani cenią za znakomite albumy prezentujące różne odcienie współczesnego bluesa. Wśród nich te nowatorskie, pokazujące bluesa w nowoczesny, czy wręcz progresywny sposób. Czy to jeszcze blues, czy już może coś innego? Na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć, ale materiału do przemyśleń nie brakuje. Dobrym punktem wyjścia dla takich rozważań jest pierwszy europejski longplay grupy The Delta Saints – młodych gentlemanów nie z bluesowej Delty w Mississippi, a z Nashville w country’owym Tennessee. Może dlatego w ich muzyce słychać zarówno bluesa, jak i southern-rocka, choć w bardziej rootsowym niż stadionowym wydaniu. Posłuchać warto, bo to trochę inne granie niż rzeczy, do których przyzwyczajone są europejskie uszy.

To samo można powiedzieć o pochodzącej ze Szwajcarii formacji Hell’s Kitchen. „Plemienny trans, miejski rock, wiejski blues” – tak mówią o swoich piosenkach, w których obok gitary czy kontrabasu słychać perkusyjne wynalazki pokroju patelni czy bębna od pralki. Ot ciekawostka. Dla jednych postindustrialny blues, dla drugich kompletny kosmos – jedno jest pewne, takiej muzyki nie słyszy się często, chociaż coś podobnego dane było usłyszeć polskiej publiczności kilka lat temu podczas trasy koncertowej francuskiej grupy Bulldog Gravy. Oni już nie istnieją, ale Hell’s Kitchen ma się dobrze i płytą „Dress To Dig” pokazuje jak może brzmieć blues w kolejnych dziesięcioleciach dwudziestego pierwszego wieku. No chyba, że obierze całkowicie inny, delikatnie brzmiący i mocno folkowy kierunek, taki jak wybrał dla siebie Mathis Haug, autor krążka „Playing My Dues”.

Phillip Langlais, szef francuskiego Dixiefroga ma wyjątkową zdolność do wyszukiwania ciekawych artystów, dokładnie takich jak Mathis Haug – młody, bo trzydziestopięcioletni muzyk, w którego żyłach płynie francusko-niemiecka krew. Album „Playing My Dues” to bardzo refleksyjne granie – do snu, chciałoby się powiedzieć, ale wśród nowych propozycji Dixiefroga nie brakuje też energetycznych dźwięków z pogranicza bluesa, boogie i soulu.

Tak jak na nowej, drugiej w dorobku płycie kanadyjskiej formacji Monkey Junk, w której rolę lidera pełni wokalista i harmonijkarz Steve Marriner, kojarzony przez bluesową publiczność z udanej solowej działalności. Tu gra w trio z gitarzystą i perkusistą, co samej muzyce bardzo wychodzi na zdrowie. Bez znaczenia, czy jeszcze nazwiemy ją bluesem, czy już może nie.

Przemek Draheim

P.S. Próbką współczesnego bluesowania ze znaczkiem wytwórni Dixiefrog niech będzie dostępny na YouTube teledysk do utworu „Driftin′” Mathisa Hauga.

Wydawca: Dixiefrog
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Earl Thomas & Paddy Milner and The Big Sounds
„See It My Way”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Niemiecka wytwórnia PepperCake to oficyna, która europejskim miłośnikom bluesa serwuje jego współczesną, często rockowo lub funkowo brzmiącą odmianę. W ten nurt, z odrobiną soulu tu i tam, wpisuje się album „See It My Way” firmowany przez wokalistę Earla Thomasa i towarzyszącego mu pianistę Paddy’ego Milnera z grupą The Big Sounds. Słuchacze, którzy głębiej interesują się bluesem kojarzą nazwisko Earla Thomasa z jednej z płyt wielkiej Etty James. Co ważne, Earl pojawił się tam nie w roli wokalisty, a jako autor piosenki „I Sing The Blues”, którą najpierw z wielkim ogniem wykonała Etta, a potem sięgnęli po nią inni, Solomon Burke czy Screaming Jay Hawkins. Odkąd zadebiutował w 1991 roku wydaje ciekawe albumy przepełnione stylową mieszanką bluesa i soulu. Tych składników na „See It My Way” nie brakuje, ale słychać też delikatne ballady pokroju „Daylight” czy rootsowe klimaty w „Deconstruct The Devil”. Zdecydowanie warto posłuchać. (pd)

Wydawca: PepperCake Records
Posłuchaj: www.zyx.de

„Mistrzowie Bluesa nad Bobrem”

opublikowano w dziale Polska

Pod hasłem „Mistrzowie Bluesa nad Bobrem” odbywa się jedno z wydarzeń tegorocznego XXII Festiwalu Blues nad Bobrem. Koncert rozpoczął się 10 sierpnia, w piątek o godz. 19:00, w Teatrze Starym w Bolesławcu. Prezentują się w nim wyjątkowej klasy artyści, między innymi gitarzyści: Marek Raduli i Marek Napiórkowski, Jacek Królik, Leszek Cichoński, Artur Lesicki i Jacek Jaguś. Grają basiści Wojtek Pilichowski i Tomek Grabowy. Swoje umiejętności prezentują – na perkusji Zbyszek Lewandowski, a na klawiszach Paweł Serafiński. Śpiewa między innymi Krystyna Prońko.

Ten koncert to nie jedyna tego typu propozycja muzyczna tegorocznej edycji festiwalu. W sobotę 11 sierpnia na dziedzińcu Zamku Kliczków XIX Przegląd Zespołów Bluesowych, a po nim koncert Soul Re Vision w projekcie Girl Power, laureaci tegorocznej Rawy Blues. Po nich gwiazda wieczoru, Magda Piskorczyk – nominowana do Nagrody Fryderyk 2012 w kategorii Bluesowy Album Roku za płyty „Mahalia” i „Afro Groove”. Dzień później tradycyjna msza bluesowa w kościele na osiedlu Kwiatowym. 14 sierpnia, we wtorek, w Zamku Kliczków koncert finałowy. Jego program zapowiada się interesująco. Wystąpią: jeden z najwybitniejszych polskich gitarzystów i kompozytorów Jarosław Śmietana, z którym zagrają Wojciech Karolak i Bill Neal w programie bluesowym z płyty „I Love The Blues”, harmonijkarz i wokalista Keith Dunn, G. Wolf (Wojciech Garwoliński) i zespół HooDooBand oraz Cotton Wing – laureaci zeszłorocznego Przeglądu Zespołów Bluesowych.

Cały czas trwają też Warsztaty muzyczne im. Wojtka Seweryna, od lat nieodłączny element festiwalu. W tym roku zajęcia odbywają się w dwunastu klasach: dwóch wokalu, gitary basowej, perkusji, klawiszy, harmonijki i aż pięciu klasach gitary elektrycznej, a także w nowo powstałej klasie prowadzonej przez Magdę Piskorczyk. W ramach warsztatów odbędzie się kilkanaście ciekawych workshopów i prezentacji, między innymi Wojciecha Karolaka, Jarosława Śmietany, Keitha Dunna, Wojciecha Garwolińskiego, Michy Maasa czy Sławomira Puchały.

Szczegółowy program festiwalu i warsztatów znajdziecie na stronie Bluesa nad Bobrem.

Źródło: www.bluesnadbobrem.pl

Walter Trout „Battle Scars”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Niewiele jest płyt, o których bez najmniejszej przesady można powiedzieć, że słuchamy ich cudem. Tak było z poprzednią „The Blues Came Callin’”, na którą piosenki Walter Trout pisał leżąc na szpitalnym łóżku, czekając na przeszczep wątroby, który miał być jego jedyną szansą na przeżycie – i siłą rzeczy tak już będzie z każdą kolejną. „Battle Scars” też nawiązuje do tragicznych przeżyć autora – po takim doświadczeniu trudno żeby było inaczej – ale bardziej niż zapis czarnych momentów choroby, stanowi opowieść o pokonywaniu przeciwności i odzyskiwaniu życia. Widać to już po tytułach piosenek – zaczynamy od „Almost Gone”, a kończymy na „Gonna Live Again”. Wszystko co pomiędzy tymi utworami dzieje się na płycie jest intensywne i mocne – od tekstów, po muzykę – dając nam możliwość obcowania z jedną z najlepszych, najbardziej osobistych płyt w dyskografii Trouta. A resume ma przecież pokaźne - współpracował w swojej karierze z Johnem Mayallem, grupą Canned Heat, Johnem Lee Hookerem i Big Mamą Thornton. Dla miłośników ostrzejszego blues-rockowego grania płyta konieczna, ale powinni po nią sięgnąć także inni, bo każdy wrażliwy muzycznie słuchacz, zainteresowany nie tylko riffem, ale też warstwą tekstową i ładunkiem emocji albumu znajdzie tu dużo dla siebie. Zdecydowanie do wielokrotnego słuchania. (pd)

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: Mystic

Gwiazdy gitary w Polsce

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Debbie Davies, Coco Montoya, Chris Duarte, Robben Ford, Eric Sardinas i Kenny Wayne Shepherd to imponująca lista blues-rockowych gitarzystów, którzy zagrali lub zagrają w Polsce w ciągu najbliższych dni. Różne brzmienia, różne podejścia do instrumentów – dla miłośników gitarowych dźwięków uśmiech od ucha do ucha murowany.

Dwa nazwiska z początku listy to weterani zespołu Alberta Collinsa, co najlepiej słychać w instrumentalnym „A.C. Strut” z płyty „Blues Blast” Debbie Davies, gdzie Coco Montoya pojawia się w roli gościa specjalnego wymieniając z gospodynią zagrywki do złudzenia przypominające te z arsenału Ice Mana z Teksasu. Bluesem z Teksasu wieje mocno w muzyce Chrisa Duarte, którego nowy album „Blues in the Afterburner” spotkał się nie tylko z sympatią wiernych fanów, ale także – sądząc po gwiazdkach w All Music Guide – krytyków. W „gwiazdkowych” rankingach bardzo dobrze wypada też nowy Robben Ford. „Soul On Ten” to koncertowy luz i blues poszerzony o elementy jazzu i soulu, a więc dokładnie to, co jego fani tak bardzo cenią.

Miłośnicy Erica Sardinasa także nie powinni kręcić nosem na wydany przez holenderską wytwórnię Provogue album „Sticks & Stones”. Mistrz wybuchowej gitary slide i chodzący dowód na to, jak inaczej potrafi brzmieć zelektryfikowana gitara dobro pokazuje tu pazurki. Wśród jedenastu utworów na płycie są i przebojowe melodie w sam raz na radiową antenę, i blues-rockowe wybuchy, którymi dwanaście lat temu Sardinas wdarł się do świata bluesowej fonografii. Jeśli z równą werwą zagra 17 listopada w Domecku, może być ostro.

Dwa dni później, 19 listopada, w Miejskim Domu Kultury Batory w Chorzowie wystąpi Kenny Wayne Shepherd. Jego płyta, która ukazała się niedawno nakładem wytwórni Warner to ponoć krążek, o jakim fani Shepherda marzyli od dawna. Na gitarze Kenny Wayne, przy mikrofonie Noah Hunt, a więc duet znany z wcześniejszych płyt The Kenny Wayne Shepherd Band i zdaniem wielu najlepsza odsłona zespołu. Po kilku latach Noah Hunt wrócił do roli wokalisty, a nagrana z jego udziałem „How I Go” to kawał solidnego blues-rocka z odrobiną popowego makijażu tu i tam – w końcu ponad sześćdziesiąt tysięcy „polubień” na Facebooku nie bierze się znikąd.

To się nazywa intensywna, gitarowa jesień.

Przemek Draheim

Wydawca: Telarc, Shrapnel Records, Concord, Provogue, Warner Music
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Jean Shy & The Shy Guys
„The Blues Got Soul”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Nazwisko Jean Shy polscy melomani powinni kojarzyć przede wszystkim z płytą, jaką nagrała – i wydała – u nas z krakowską Jazz Band Ball Orchestra. Mocny głos wokalistki i jej zamiłowanie do soulowych aranżacji z sekcją dętą w roli głównej zaowocowały niedawno nominacją do Blues Music Awards w kategorii „Soulowo-Bluesowa Artystka Roku”. Statuetki Jean Shy nie zdobyła, ale zainteresowanie mediów towarzyszące rozdaniu nagród postanowiła wykorzystać wydając płytę „The Blues Got Soul”. To składanka przynosząca 12 wykonań, z których Jean jest szczególnie dumna. Większość z nich zarejestrowano na żywo, podczas plenerowego koncertu w Niemczech. Można je znaleźć także na wydanym kilka lat temu longplay’u „Unchain My Heart – Live”, choć ten bieżący będzie pewnie łatwiejszy do zdobycia. Jaką muzykę zebrała na nim Jean? Jest tu blues, klasyczna muzyka soul i stary dobry rock’n’roll. Ten ostatni, mimo wieku miewa się znakomicie – „Old Time Rock’n’Roll” trwa ponad dziewięć minut i nie zwalnia ani na chwilę. Jeszcze dłuższa i jeszcze intensywniejsza jest ponad dziesięciominutowa wersja „Rock Me Baby”. Jeśli po przesłuchaniu tego wykonania znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że nie lubi bluesa, to nie ma już dla niego ratunku. Pulsujący rytm, seksowny wokal i gitara, której struny już dawno powinny były spłonąć z każdą kolejną minutą wciągają słuchacza głębiej i głębiej. Nie sposób też zapomnieć o soulowej stronie Shy. „Never Loved A Man” Ronnie’go Shannona, znane z realnego wykonania Arethy Franklin i filmowego grupy The Commitments, to jedna z tych piosenek, które trudno popsuć, ale wersja Jean jest więcej niż poprawna. Miłość, ból rozstania i ból bycia ze sobą – jest tu wszystko, co w dobrym soulu znaleźć się powinno. Podsumowując… Dla tych, którzy lubią dobre śpiewanie, Jean Shy przygotowała miły prezent.

Przemek Draheim

Wydawca: King Edward Records
Posłuchaj: www.myspace.com/jeanshy

Nagrodzeni na International Blues Challenge

opublikowano w dziale Świat

4 lutego zakończyła się w Memphis dwudziesta ósma edycja International Blues Challenge, czyli organizowanego przez The Blues Foundation największego na świecie przeglądu bluesowych zespołów. W tegorocznym przeglądzie wzięło udział 226 zespołów, w składzie których znalazło się 748 muzyków z czterdziestu stanów i szesnastu krajów – w tym z Polski. Najlepszym zespołem okazała się grupa WIRED! Band, zaś najlepszym solistą Ray Bonneville. Nagroda w kategorii „Najlepsza płyta wydana własnym sumptem” powędrowała do Dave’a Kellera za krążek „Where I’m Coming From”, którego recenzja niebawem pojawi się na Blues.pl. Konkurs miał też dwa polskie akcenty – w kategorii solo/duo zaprezentowali się Kajetan Drozd i Piotr Rożankowski, zaś Irek Dudek odebrał statuetkę Keeping The Blues Alive 2012 dla Rawa Blues Festival.

Źródło: www.blues.about.com

Arthur Adams „Stomp The Floor”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Kto by pomyślał, że jedna z najciekawszych soulowo-bluesowych płyt ubiegłego roku będzie miała na okładce logo wytwórni specjalizującej się w West Coast bluesie? Rzeczywiście, „Stomp The Floor”, czyli wydany pod szyldem Delta Groove nowy album gitarzysty Arthura Adamsa przynosi sporo bluesa skąpanego w brzmieniach nowoczesnego, miejskiego soulu – takiego, który równie dobrze sprawdziłby się pewnie na parkiecie modnej nowojorskiej dyskoteki, co na antenie MTV. Żaden to jednak zarzut, wręcz przeciwnie, miło od czasu do czasu usłyszeć trochę innego bluesa.

Autorem bądź współautorem wszystkich dwunastu zebranych na krążku kompozycji jest Adams. On też, jako wokalista i gitarzysta, jest w centrum akcji. Instrumentalnie kojarzy się z B.B. Kingiem, bez dwóch zdań. Słychać to wyraźnie w powolnym, klasycznie bluesowym „Don’t Let The Door Hit You”, przechodzącym gładko w równie niespieszny, tyle że soulowy „I Know What You Mean”. Wysoki głos soulowego croonera sprawdza się u Adamsa zarówno w nastrojowych balladach pokroju „Callin’ Heaven” czy „Nature Of The Beast”, jak i w przebojowych „Thrive On Your Vibe”, „Stomp The Floor” i „So Sweet”.

Zresztą, cały longplay z wyjątkową łatwością wpada w ucho, stając się dobrą propozycją nie tylko dla wytrawnych melomanów, ale też dla przygodnych słuchaczy szukających czegoś miłego „do posłuchania”. Płyta na rozgrzewkę, gdy za oknem chłód.

Przemek Draheim

Wydawca: Delta Groove Productions
Posłuchaj: www.deltagrooveproductions.com

Sugar Blue na Toruń Blues Meeting! Sprawdź kto wygrał zaproszenia na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

»Miss You« to tytuł hitowego utworu The Rolling Stones, w którym słychać charakterystyczny riff harmonijki ustnej Sugar Blue” – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez portal Blues.pl i organizatorów Toruń Blues Meeting konkursie, w którym mogliście wygrać aż dziesięć pojedynczych zaproszeń na pierwszy z festiwalowych dni i cztery na drugi dzień imprezy (wybierane losowo).

Lista osób, które przysłały do Redakcji poprawne odpowiedzi i miały szczęście w losowaniu, poniżej:

  • zaproszenia na piątek, 21 listopada: Magdalena z Pniew, Dawid z miejscowości Osie, Tomasz z Kruszyna, Agnieszka z Włocławka, Piotr z Torunia, Ewa z Poznania, Krzysztof z Torunia, Marcelina z Gdańska, Karolina z Kwidzyna, Andrzej z Bydgoszczy.
  • zaproszenia na sobotę, 22 listopada: Jan z Bydgoszczy, Maria z Torunia, Piotr z Solca Kujawskiego, Michał z Bydgoszczy.

Zwycięzcom gratulujemy, a wszystkim przypominamy, że w tym roku, 21 i 22 listopada, klubowa impreza toruńskiej „Od Nowy” świętować będzie swoje dwudzieste piąte urodziny. Gwiazdą wydarzenia będzie amerykański harmonijkarz Sugar Blue – nagrodzony nagrodą Grammy i znany między innymi ze współpracy z The Rolling Stones. Inni zagraniczni wykonawcy tegorocznej edycji to The Real Deal z Estonii, Włoch Pierluigi Petricca i międzynarodowy skład Slidin’ PK & The Junkyard Orchestra. Polską scenę bluesową reprezentować będą Dżem, After Blues, Tortilla, Robert Lenert z Los Agentos, Why Ducky?, trio Acoustic, a także Jo & Lazy Fellow.

Źródło: Blues.pl i Klub „Od Nowa”

Bluesonalia w słowach i zdjęciach

opublikowano w dziale Polska

Siódme po reaktywacji w 2003 roku Bluesonalia odbyły się w Koninie 28 listopada. Na scenie klubu Energetyk zagrali Kodexblues, Hokus & Bożena Mazur, Blues Doctors i Romek Puchowski (fot. Zdzisław Siwik), a także lokalny akcent – grupa Blueska z Konina. Organizatorzy imprezy przysłali nam relację z koncertu i zdjęcia Zdzisława Siwika, które obejrzeć możecie w galerii. Zapraszamy do lektury:

Bluesonalia w Koninie po raz 7.

Wzruszającym akcentem rozpoczęły się Bluesonalia w Koninie. Córka świętej pamięci Andrzeja Mielcarka, Marta, odczytała wiersz „Dwa mikrofony” napisany po śmierci taty przez jedną z jego wiernych fanek – Jadwigę Romecką. Andrzej był pomysłodawcą i promotorem imprez jazzowych i bluesowych w mieście. Jego działalność przerwał tragiczny wypadek…

Początkowo Bluesonalia były przeglądem zespołów, później stały się dwudniowym konkursem, w którym nagrodą był występ na katowickiej Rawie Blues.

Do tradycji Bluesonaliów siedem lat temu powrócił Koniński Dom Kultury. Na scenie festiwalu występowały odtąd tuzy polskiej i zagranicznej muzyki bluesowej, takie jak choćby Śląska Grupa Bluesowa i Jan „Kyks” Skrzek, Buldlog Gravy, Phil Guy, Magda Piskorczyk czy Leszek Cichoński. Ale impreza jest przyjazna nie tylko uznanym muzykom. Grały na niej zespoły mniej znane, a także rozpoczynające swoją przygodę z bluesem. W tym roku taką grupą był KodeXblues ze Słupcy – formacja rockowo-bluesowa, dla której występ przed wyrobioną publicznością był debiutem.

Tuż po występie młodych muzyków, na scenie pojawił się Romek Puchowski, znany także z projektu Hrabia von Zeit, muzyk awangardowy i bluesowy, który – w co trudno uwierzyć – zaczynał od punk rocka. Festiwalowy koncert to nie jedyny jego związek z Koninem. Po raz pierwszy zagrał za czasów Andrzeja Mielcarka – któremu zresztą dedykował swój udział w Bluesonaliach. Na temat przygód i postaci, związanych z Koninem powstało też wiele utworów Puchowskiego. I chociaż słuchacze bawili się podczas jego występu, jak to ładnie ujął – „we właściwy sobie sposób”, podjął rękawicę, udowadniając swój niezwykły dar kontaktu z żywą publicznością. A miała ona okazję wysłuchać i korzennego bluesa rodem z delty Missisipi, i eksperymentalnych kompozycji z użyciem nowych technologii.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła słuchaczy konińsko-kolska formacja Blueska. Grupa ta od wielu lat reprezentuje miasto w czasie Bluesonaliów. Dzięki temu publiczność ma okazję rejestrować ogromną pracę i dynamiczny rozwój muzyków, którzy w tym roku pokazali prawdziwą klasę. O to, jaki jest przepis na takie dojrzewanie, i na jakim etapie poszukiwań są obecnie, zapytaliśmy ich samych. W składzie mają nowego basistę – Macieja Maćkowskiego, a oprócz Andrzeja Przerwy, Andrzeja Adamskiego i Grzegorza Lasoty, gościnnie wystąpił z nimi harmonijkarz – Krzysztof Gąszewski. W czasie niedawnej trasy koncertowej bluesmani mieli okazję zagrać nowe numery, co jak mówią, dało w czasie Bluesonaliów znakomity efekt. Dobry, stały skład i praktyka czynią mistrzów!

Blues Doctors wykonują covery, ale nie tylko. W repertuarze mają również własne kompozycje. Chłopaki z Ostrowa Wielkopolskiego, którzy zawiązali grupę we Wrocławiu, zagrali energetyczny koncert, w czasie którego publika ruszyła w tany. Stężenie dobrej energii było już naprawdę wysokie, a humor nie opuszczał bluesmanów również przed występem. Jak mówią, grają bluesa, bo jest najlepszy. Koncerty w klubach i plenerach też.

Na jedyną kobietę, w dodatku śpiewającą, trzeba było zaczekać niemal cały wieczór. Ci, którzy dotrwali, mogli liczyć choćby na feministyczną wersję utworu Tadeusza Nalepy „Do drzwi puka ktoś”. Bożena Mazur to niezwykle młoda i utalentowana wokalistka, która ma za sobą kilka udanych projektów z polskimi muzykami bluesowymi, m.in. płytę „Afrykański śnieg”. Obecnie występuje z formacją Hokus. Muzycy, którzy jedli chleb z niejednego pieca i prawie debiutantka? O to jak dokonać tak udanego melanżu zapytaliśmy Jacka Gazdę i właśnie Bożenę Mazur. – To znakomite połączenie. Myślę, że symbioza świeżości i doświadczenia wpływa dobrze i na mnie, i na moich kolegów – stwierdza wokalistka. Olka Górnego, Jacka Gazdy czy Jarka Wodzińskiego nie trzeba przedstawiać.

Tego roku na scenie w Klubie „Energetyk” zagrało pięciu zupełnie różnych artystów. Publiczność miała okazję doświadczyć na własne uszy jak rozmaita, pojemna i wszechstronna może być muzyka bluesowa. Choć pewnie większości nie trzeba było o tym przekonywać.

Organizatorzy

Źródło: www.kdk.konin.pl

Steve Cropper
„Dedicated: A Salute To The 5 Royales”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

O ile w historii muzyki zapisało się wielu wybitnych soulowych wokalistów, o tyle skojarzenie na linii klasyczny soul-gitara jest tylko jedno, Steve Cropper. Jeden z twórców legendarnego brzmienia wytwórni Stax, współzałożyciel popularnego Booker T. & The MGs, współautor wielkich soulowych przebojów – w tym „In The Midnight Hour” wyśpiewanego przez Wilsona Picketta i „(Sitting On) The Dock Of The Bay” Otisa Reddinga –  a także gitarzysta, który w soulowym brzmieniu do dziś nie ma sobie równych. Warto pochylić się nad jego dokonaniami, tym bardziej, że jest ku temu okazja, bo ukazała się niedawno jego nowa płyta, wydany przez 429 Records album „Dedicated: A Salute To The 5 Royales”.

Znany przede wszystkim jako znakomity muzyk sesyjny, którego gitarę słychać na najważniejszych płytach wytwórni Stax, w 1971 roku Cropper wyszedł z cienia nagrywając solową płytę. Nie żeby w tym cieniu działa mu się krzywda, ale na instrumentalnym „With A Little Help From My Friends” jego gitara nie musiała już ustępować miejsca wokalistom i mogła zaprezentować się w pełnej krasie – oczywiście w otoczeniu klasycznie soulowych aranżacji grupy Booker T. & The MGs rodem z najlepszych singli Eddiego Floyda, Wilsona Picketta czy Otisa Reddinga.

Ciągnęło chyba jednak Croppera do współpracy z wokalistami, bo na nowej płycie jest ich bez liku. Bettye LaVette, Steve Winwood, Lucinda Williams, B.B. King, Shemekia Copeland, Delbert McClinton, John Popper czy Sharon Jones z grupy The Dap Kings – lista gości na „Dedicated” jest imponująca, podobnie jak temat przewodni albumu – hołd złożony jednej z ważniejszych grup rhythm’n’bluesowych lat pięćdziesiątych, The 5 Royales i ich gitarzyście, Lowmanowi Paulingowi.

Swój pierwszy kontakt z muzyką The 5 Royales Cropper przeżył jeszcze w liceum, za sprawą basisty Donalda Dunna, z którym grywał w szkolnym zespole. Tego samego „Ducka”, z którym występował w Booker T. & The MGs, a potem w filmowych Blues Brothers. Brat Dunna pracował wówczas w sklepie z płytami, w którym młodzi adepci rhythm’n’bluesa usłyszeli po raz pierwszy temat „Think”. I to było to. Na „Dedicated” fascynację muzyką Paulinga i spółki słychać w każdym z 15 utworów. Trochę staromodnych, ale naprawdę ładnych.

Warto ich posłuchać, podobnie jak starszych nagrań Croppera.

Przemek Draheim

P.S. Kunsztem Steva Croppera zachwycał się ostatnio Conan O’Brien, gwiazda amerykańskiej telewizji, w programie którego „The Colonel” – jak mówią do niego przyjaciele – prezentował się z nową płytą. Fragmenty tego występu możecie obejrzeć na YouTube.

Wydawca: 429 Records
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Wyniki przeglądu im. Nalepy

opublikowano w dziale Polska

W sobotę, 11 sierpnia, zakończył się Przegląd Zespołów Bluesowych im. Tadeusza Nalepy w ramach Festiwalu Blues nad Bobrem, do którego zakwalifikowało się osiem zespołów. Nagroda główna powędrowała do grupy Cheap Tobacco. Po Przeglądzie publiczność miała okazję posłuchać Soul Re Vision i Magdy Piskorczyk. Więcej o tym przeczytacie w relacji autorstwa Karoliny Ochockiej:

Tegoroczna edycja Festiwalu Blues nad Bobrem obfituje w wiele ciekawych wydarzeń. W piątek (10 sierpnia) odbył się koncert Mistrzowie Warsztatów Blues nad Bobrem, a w sobotę (11 sierpnia) Przegląd Zespołów Bluesowych im. Tadeusza Nalepy. Przed nami jeszcze Koncert Finałowy, na którym wystąpią m.in.: Jarosław Śmietana, Wojciech Karolak i Bill Neal, a także Keith Dunn, HooDooBand, G. Wolf oraz Cotton Wing.

Przegląd nieprzerwanie organizowany jest od wielu lat, a od 2007 roku nosi imię Tadeusza Nalepy, ojca polskiego bluesa. Do konkursu zgłosiło się trzydzieści siedem zespołów, jury zakwalifikowało osiem z nich: MuchosCojones, Blueberry Band, Jerry’s Fingers, Rooster, Trzynasta w Samo Południe, Danny Boy Experience, Cheap Tobacco, Debris of Blues. Najlepsze kapele prezentowały się na dziedzińcu zamkowym od godziny 17.30. Pogoda nie popsuła dobrej zabawy, a przelotne deszcze nie zniechęciły do udziału w koncertach. W jury zasiedli Zbigniew Lewandowski (przewodniczący), Jacek Królik, Bartek Łęczycki, Krzysztof „Puma” Piasecki oraz Wojciech Pilichowski. Zespoły biorące udział w Przeglądzie wykonywały po trzy utwory, przynajmniej jeden z nich musiał być wybrany z repertuaru Tadeusza Nalepy. Po długich i burzliwych obradach jury przyznało następujące nagrody:

  • Nagrodę główną w wysokości 4.000 zł ufundowaną przez Starostę Bolesławieckiego Cezarego Przybylskiego zespołowi Cheap Tobacco;
  • Nagrodę za najciekawsze wykonanie utworu Tadeusza Nalepy ufundowaną przez Starostę Bolesławieckiego Cezarego Przybylskiego w wysokości 2.000 zł zespołowi Blueberry Band;
  • Nagrodę publiczności w wysokości 1.000 zł ufundowaną przez Wójta Gminy Osiecznica Waldemara Nalazka oraz Stowarzyszenie Blues nad Bobrem dla zespołu Cheap Tobacco;
  • Nagrodę dla najlepszego wokalisty w wysokości 800 zł ufundowaną przez Starostę Bolesławieckiego Cezarego Przybylskiego dla Natalii Kwiatkowskiej z zespołu Cheap Tobacco;
  • Nagrodę dla najlepszego gitarzysty – zestaw akcesoriów gitarowych ufundowany przez firmę Music Dealer oraz efekt gitarowy ufundowany przez firmę PALMER otrzymali Daniel Frontczak z zespołu Danny Boy Expirience oraz ex aequo Marcin Kuś z zespołu Debris of Blues;
  • Nagrodę dla najlepszego harmonijkarza – harmonijkę ustną ufundowaną przez firmę Seydel otrzymał Piotr Szencel z zespołu Jerry’s Fingers;
  • Nagrodę dla najlepszego basisty – zestaw akcesoriów gitarowych ufundowany przez firmę Music Dealer przyznano Rafałowi Kukiełko z zespołu Cheap Tobacco;
  • Nagrodę dla najlepszego perkusisty – zestaw blach firmy Paiste ufundowany przez firmę GEWA MUSIC POLAND dla Michała Bednarza z zespołu Blueberry Band.

Po Przeglądzie na scenie pojawił się laureat zeszłorocznej Rawy Blues, Soul Re Vision w projekcie Girl Power. Gwiazdą wieczoru była Magda Piskorczyk, która wystąpiła wraz ze swoim zespołem, magnetyzując publiczność. Magda ma nie tylko wyjątkowy głos, ale też niesamowitą osobowość i charyzmę. W trakcie koncertu zeszła ze sceny, aby rozruszać stojącą pod nią widownię.

Organizatorzy Festiwalu przygotowali także niespodziankę dla Zbigniewa Lewandowskiego, który obchodzi w tym roku 40-lecie swojej pracy twórczej. Ostatnim utworem wykonanym przez Magdę było „Sto lat”, z widowni wyłonił się transparent z napisem: „Dziękujemy za te 40 muzycznych lat razem!”, następnie wniesiono ogromny tort. Zbigniew Lewandowski zdołał ze sceny zdmuchnąć wszystkie świeczki i rozpoczęła się wielka feta. W tej przyjemnej i świątecznej atmosferze zakończył się tegoroczny Przegląd Zespołów Bluesowych im. Tadeusza Nalepy w ramach XXII Festiwalu Blues nad Bobrem.

Karolina Ochocka, fot. materiały organizatorów

Źródło: www.bluesnadbobrem.pl

Polacy na International Blues Challenge

opublikowano w dziale Polska

Kolejna edycja najważniejszego na świecie konkursu dla bluesowych zespołów, International Blues Challenge, odbędzie się w Memphis między 20 a 24 stycznia 2015 roku. To niezwykle ważna impreza, dająca muzykom szansę zaprezentowania się przed specjalistami z branży. Z rekomendacji Stowarzyszenia Jimiway – Towarzystwa Adoracji Bluesa i Rocka lat 70., a także Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego, wśród wykonawców IBC pojawią się także Polacy.

Z ramienia Jimiway w kategorii „Solo/duo” amerykańskiej publiczności zaprezentuje się Romek Puchowski. W kategorii „Zespół” w szranki z zagranicznymi kolegami stanie grupa Two Timer. Z ramienia PSB wystąpią w Memphis Dr Blues & SOUL RE VISION. W kolejnych dniach przyjrzymy się bliżej sylwetkom polskich reprezentantów.

Źródło: www.jimiway.pl

Poza dużą wytwórnią

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wśród bluesowych płyt, które ukazują się co miesiąc, sporą grupę stanowią te wydawane albo przez małe wytwórnie, albo przez samych artystów, w myśl popularnego u nas hasła „własnym sumptem”. Warto tę gałąź muzycznego rynku obserwować, bo trafiają się tam bardzo interesujące wydawnictwa. Takie popełnił niedawno harmonijkarz Derrick Big Walker. Płyta „Roots Walking – Americana Blues & Roots” to album niesłychanie ciekawy, bo przynoszący – obok nowych kompozycji – ubrane w muzykę tradycyjne afroamerykańskie wiersze i poniewolnicze przypowiastki z osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Pomysł szalenie inspirujący, trochę w duchu Otisa Taylora, który zapoczątkował szukanie tekstowych inspiracji w mrocznych czasach rasowej segregacji, choć muzyka inna niż u Taylora, bliższa klimatom wczesnego Chicago.

Z kolei miłośnicy soul-bluesa powinni zainteresować się wokalistką Marion James. Jej nowy longplay nazywa się „Northside Soul”, a wydała go niewielka, a coraz prężniej działająca oficyna Eller Sound Records. Słychać tam subtelną mieszankę bluesa, soulu i funku, podaną z jazzową elegancją i stanowiącą dobre tło dla głosu Marion James – śpiewaczki może i mało znanej, ale bardzo doświadczonej, bo aktywnej na muzycznej scenie od lat sześćdziesiątych. Ponoć w zespole z którym wtedy koncertowała, grali Jimi Hendrix i basista Billy Cox, a ona sama w roku 1966 nagrała piosenkę „That’s My Man”, jeden z większych hitów słynnej wytwórni Excello Records z Nashville. Tym bardziej miło, że wróciła do nagrywania i to z tak solidną pozycją jak „Northside Soul”.

Artystów pokroju Marion James, wartych usłyszenia, a mało znanych, pozwala znaleźć w Internecie serwis Mary4Music.com będący największą bluesową książką telefoniczną na świecie nagrodzoną w tym roku prestiżową nagrodą „Keeping The Blues Alive”. Taki tytuł ma też płyta, którą ukazała się właśnie ze znaczkiem serwisu na okładce. Serwis Mary4Music.com od 1998 roku ułatwia muzykom i małym wytwórniom zaistnienie w sieci przez publikację linków do ich stron internetowych w swoim katalogu. Wspomniany album, wydany na fali zdobytej nagrody, jest pierwszą z serii promocyjnych płyt prezentujących dziesiątkę nieodkrytych jeszcze przez liczną publiczność, a wartych uwagi wykonawców. The Terry Blankley Band, Lisa Mann & Her Really Good Band, Bobby BlackHat Walters czy Bill Johnson to tylko niektóre z nazwisk i nazw, z którymi nawet bardziej obeznany słuchacz spotka się na longplay’u po raz pierwszy. Co cieszy, bo miło odkrywać nowe.

Poza obiegiem dużych wytwórni, czy bluesowych majorsów, jak powiedziałby ktoś z zamiłowaniem do anglicyzmów, funkcjonuje od lat znany polskiej publiczności harmonijkarz Sugar Blue, który w swojej karierze otarł sie o wielki świat rock’n’rolla grając na harmonijce ustnej w hitowym „Miss You” Rolling Stonesów. Jego nowy, koncertowy album „Raw Sugar” w formie dwóch srebrnych krążków trafił na sklepowe półki w Stanach Zjednoczonych w połowie września. Ci, którzy cenią sobie klubową atmosferę nagrań i improwizacje, których nie ograniczają radiowe ramy trzyminutowych singli powinni tego wydawnictwa poszukać – nie będą zawiedzeni.

Przemek Draheim

Wydawca: Big Walker Blues Music Productions, Eller Soul Records, Mary4Music, Beeble Music
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Blues.pl poleca: Trzynastka Satyrbluesa

opublikowano w dziale Polska

Trzynasta – czyli szczęśliwa – edycja festiwalu Satyrblues w Tarnobrzegu zbliża się wielkimi krokami. Jedyna w swoim rodzaju impreza łącząca bluesa i dobry humor odbędzie się w sobotę 15 września w Tarnobrzeskim Domu Kultury. Tegoroczna celebracja satyry i bluesa rozpocznie się tradycyjnym wernisażem prezentującym prace znakomitych artystów, którymi tym razem będą: Wacław Potoczek – rysunek satyryczny, Jacek Kawa – rysunek satyrtyczny, Szymon Szcześniak – fotografia, Wojtek Siudeja – grafika, Aleksander Tivodar – biżuteria, Darek Pietrzak – rysunek animowany, Krzysztof Szafraniec – album fotograficzny.

Część koncertową zainauguruje wirtuoz gitary fingerstyle Piotr Restecki, znany szerszej publiczności z brawurowego wykonania utworu Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat” w programie Must Be The Music. Gitarzysta jest też profesorem w klasie gitary ze wskazaniem na technikę fingerpicking, prowadzącym warsztaty w Krzyżowej oraz na Przystanku Woodstock. Tuż po nim w transowy świat bluesa wprowadzi publiczność niezwykły Australijczyk Claude Hay (fot. strona domowa artysty) będący obecnie jednym z najważniejszych muzyków na Antypodach. Claude określany jest mianem One Man Roots & Loops Band, bo łączy tradycyjne brzmienie z nowoczesną elektroniką tworząc na scenie jednoosobowy zespół. Satyrycznym przerywnikiem koncertowym stanie się występ Stand Up Comedy w specjalnym programie „Bez cenzury”, gdzie na scenie zobaczymy takich asów polskiej sceny kabaretowej jak: Abelard Giza z kabaretu Limo, Kacper Ruciński czy Katarzyna Piasecka.

chaelLEE.jpg" alt="" width="350" height="495" />

Koncert trzynastej edycji Satyrbluesa zagra Michael Lee Firkins (graf. Dariusz Łabędzki), gitarzysta słusznie uważany za najbardziej znaczącego muzyka wytwórni Mike Verneya. W Polsce Michael Lee Firkins ceniony jest przede wszystkim za kultowy album „Howling Iguanas” nagrany z Little Johnem Chrisley’em. Jak mówią organizatorzy, muzyk obiecał, że Tarnobrzeg stanie się miejscem premiery jego najnowszego albumu zapowiadanego na wrzesień tego roku, a także miejscem rejestracji jego płyty koncertowej. 

Obok muzyki i kabaretu na publiczność czekać będzie konkurs z nagrodami od firmy Creative, specjalny katalog oraz tradycyjny poczęstunek promujący smaki regionu.

Nowością będzie koncert towarzyszący festiwalowi. 14 września, w Samorządowym Ośrodku Kultury w Nowej Dębie zagra Claude Hay. Już teraz warto przybliżyć sobie jego muzykę, choćby za sprawą widocznego na YouTube teledysku do utworu „Get Me Some”.

Źródło: www.satyrblues.pl

Ben Harper & Charlie Musselwhite
„I’m In, I’m Out And I’m Gone”

opublikowano w dziale Polska

Kompozycja „I’m In, I’m Out And I’m Gone” z nagrodzonego nagrodą Grammy albumu „Get Up!” – posłuchajcie!

Źródło: www.benharper.com

Michałkowickie Bluesowanie

opublikowano w dziale Polska

Ciekawą inicjatywę przygotowało dla miłośników bluesa Siemianowickie Centrum Kultury – Park Tradycji w Siemianowicach Śląskich. 9 listopada odbędzie się tam Michałkowickie Bluesowanie, na które złożą się koncert Śląskiej Grupy Bluesowej i wernisaż wystawy fotografii koncertowych Przemysława Kokota. Zwieńczeniem wieczoru będzie projekcja filmu „Skazany na bluesa" w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego.

Źródło: www.siemck.pl

Gitarowe gwiazdy wytwórni Provogue

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Założona w 1990 roku holenderska wytwórnia Provogue to oficyna specjalizująca się w muzyce będącej połączeniem bluesa i rocka, z gitarą w roli głównej. W jej katalogu znaleźć można płyty tak cenionych i popularnych współczesnych gitarzystów jak Joe Bonamassa, Robert Cray czy znany z Gov’t Mule Warren Haynes. Wśród gwiazd wytwórni jest też muzyk, którego Magazyn Guitar Player nazwał „jednym z najbardziej szanowanych gitarzystów na planecie” – Eric Johnson. Jego jeszcze ciepła płyta, „Europe Live”, nakładem wytwórni Provogue, a dzięki dystrybucji Mystic Productions, 23 czerwca trafiła na półki sklepów muzycznych także w Polsce. To czternaście utworów zarejestrowanych podczas kilku różnych koncertów w Europie, i muzyka z pogranicza, bluesa, rocka i jazzu, czyli mieszanka, która zaskarbiła mu opinie geniusza gitary. To jeden z tych gitarzystów, których stylu i brzmienia nie sposób pomylić z nikim innym – jest jedyny w swoim rodzaju.

Kolega Johnsona ze stajni Provogue, Kenny Wayne Shepherd, na taki status musi jeszcze pracować, choć gitarowej sprawności nigdy nie można mu było odmówić. Także, gdy pojawił się na scenie w połowie lat 90. jako nastolatek wywołując powszechną sensację. Dziś, już jako dojrzały mężczyzna, przypomina się z nową płytą, „Goin Home”. Po kilku mocno komercyjnych longplay’ach jakie w ostatnich latach przydarzyły się przyzwyczajonemu do popularności Shepherdowi – przypomnijmy, że jego debiut sprzedał się w liczbie ponad 500 tysięcy egzemplarzy, co jak na bluesa jest wynikiem niezwykłym – na nowym krążku gitarzysta ze Shreveport w Louisianie bardzo mocno wskazuje na swoje muzyczne inspiracje. W tym departamencie króluje blues. Shepherd sięga po kompozycje Alberta Kinga, Muddy Watersa, Magic Sama, Bo Diddley’a czy Freddie’go Kinga. Towarzyszą mu w akcji świetni muzycy – m.in. bębniarz Stevie Ray Vaughana Chris Layton – oraz goście, The Rebirth Brass Band, Keb’ Mo’, Ringo Starr, Joe Walsh, Warren Haynes and Robert Randolph. W takim towarzystwie musiała się udać bardzo smakowita płyta – wpisująca się w jego najbardziej bluesowe dokonania, ale niepozbawiona komercyjnego pazura w osobie popularnych gości – co zawsze pozytywnie wpływa na słupki sprzedaży.

Wymiar zdecydowanie ważniejszy od komercyjnego ma nowy album Waltera Trouta – i chyba nie będzie przesady w stwierdzeniu, że to cud, iż w ogóle możemy go słuchać. Pisząc te piosenki Walter Trout leżał na szpitalnym łóżku czekając na przeszczep wątroby, który miał być jego jedyną szansą na przeżycie. Szansą dodajmy odległą, bo na drogi zabieg nie było go stać. Z pomocą przyszły media społecznościowe i fani, no i udało się. Dziś słuchając tego albumu tylko zdjęcia niezwykle wychudzonego artysty na okładce przypominają, jak dramatyczna była sytuacja z ostatnich miesięcy. Muzyk, który współpracował w swojej karierze z Johnem Mayallem, grupą Canned Heat, Johnem Lee Hookerem i Big Mamą Thornton, w ramach podziękowania od swoich fanów i ludzi dobrego serca dostał nowe życie i to słychać na „The Blues Came Callin’” – warto poświęcić tej produkcji trochę uwagi.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Gienek Loska Band „Dom”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Gienek Loska Band działający pod kierownictwem zwycięzcy jednego z popularnych, telewizyjnych „talent show” wydał kolejną płytę – „Dom”. Po raz drugi w ręce słuchaczy oddany został krążek z solidną porcją okołorockowego grania, z domieszką bluesa, gospel, funky, ale też szczyptą country w tytułowym utworze. Krążek jest zróżnicowany stylistycznie. Łączy numery energetyczne, przy których chętnie tupie się nóżką i te bardziej nastrojowe, spokojne kompozycje. Grający na płycie muzycy wykonują swoje zadanie dobrze i rzetelnie, całość buja, a solówki – mimo że rzadkie i krótkie – przyjemnie łechcą uszy. Gitara i porywające klawisze oraz zwarta sekcja rytmiczna pokazują, że żywych, sprawnie obsługiwanych instrumentów nie zastąpią żadne samplerskie sztuczki obecne na większości współczesnych, mainstreamowych wydawnictw. Na tle reszty instrumentów gorzej wypada grana po „dylanowsku” harmonijka, prezentująca się blado szczególnie w porównaniu z niezwykle udaną harmonijkową solówką Łukasza Wiśniewskiego z poprzedniej płyty Gienek Loska Band. Na krążku znalazło się jedenaście kompozycji, w tym dwa covery – kojarzony z Niemenem „Jednego serca” Adama Asnyka i „This Is A Man’s Man’s World” ze śpiewnika Jamesa Browna. Pierwszy z nich pokazuje liryczną stronę wokalisty, wspartego delikatnym akompaniamentem perkusji i wzniośle brzmiących klawiszy oraz delikatnych gitarowych wstawek. Panowie potrafią budować napięcie, które potem zręcznie rozładowują. Broni się też soulowy klasyk niemal wykrzyczany przez wokalistę. Kompozycje oryginalne też wypadają bardzo dobrze, zarówno pod względem treści, jak i formy – szczególnie w porównaniu z tym, co mają do zaoferowania gwiazdki współczesnej muzyki. Żywe instrumentarium, biegłość wykonawcza, zróżnicowane kompozycje i niezłe teksty niosące ze sobą jakąś treść nie są czymś powszechnym we współczesnej muzyce popularnej.

Gdyby szukać tu muzycznych skojarzeń, można by odnaleźć echa The Allman Brothers Band, ZZ Top, Lynyrd Skynyrd czy innych blues-rockowych smaczków. Pozostaje mieć nadzieję, że dzięki poważnej promocji i wsparciu dużej wytwórni „Dom” Loski stanie się kolejnym krokiem w dobrą stronę na drodze przyzwyczajania współczesnego słuchacza, przesiąkniętego elektro-popową papką, do muzyki żywej i prawdziwej, w której nie liczy się tylko beat w tempie 130 uderzeń na minutę i tancerki w teledyskach, a emocje i szczerość przekazu. Tego muzyce Gienek Loska Band nie sposób odmówić.

Maciej Draheim

Wydawca: Sony Music Poland
Posłuchaj: www.gienekloskaband.art.pl

Ronnie and Neil

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Na niezwykle ciekawym albumie „Southern Rock Opera” grupa Drive-By Truckers zamieściła kompozycję „Ronnie and Neil” rzucającą światło na trochę tajemniczą, żeby nie powiedzieć obrosłą legendą znajomość dwóch wielkich postaci rock’n’rolla – Ronnie’go Van Zanta z grupy Lynyrd Skynyrd i Neila Younga. Pierwszy to legendarny wokalista i lider kultowej dla wielu formacji Lynyrd Skynyrd; drugi to ikona rock’n’rolla, jeden z najważniejszych autorów piosenek swojego pokolenia i postać, do której Van Zant odniósł się wprost w największym przeboju Lynyrd Skynyrd, utworze „Sweet Home Alabama”. Od premiery tej kompozycji minęło prawie 40 lat, ale kontrowersje wokół relacji na linii Van Zant-Young, dawniej podsycane przez branżowe pisma, dziś internetowych bloggerów,  nadal nie zostały do końca rozwiane. O co chodzi? Ano o fragment: „Well, I hope Neil Young will remember, a Southern man don’t need him around anyhow”, co czytane dosłownie oznacza: „Niech Pan Neil Young wie, że tu na południu wcale go nie potrzebujemy”. Mocne. A wszystko zaczęło się od utworu „Southern Man” z wydanej w 1970 roku płyty Neila Younga „After The Gold Rush”.

W kompozycji „Southern Man” i późniejszej „Alabama” z płyty „Harvest” z 1972 roku Young punktował te najczarniejsze i najbardziej bolesne, bo związane z segregacją rasową, skojarzenia z amerykańskim Południem, stawiając znak równości między słowami „Połdudniowcy” i „rasizm”. Odpowiedzią na takie postawienie sprawy było „Sweet Home Alabama”, w którym Lynyrd Skynyrd dał jasno do zrozumienia – takiego znaku równości stawiać nie można! Jak w jednym z wywiadów wspominał Van Zant: „Mieliśmy wrażenie, że Neil strzelał na oślep do kaczek, tylko po to, żeby ustrzelić jedną czy dwie. Owszem, jesteśmy buntownikami z Południa, ale znamy różnicę między dobrem i złem”. Niestety, wielu fanów odczytało dosłownie słowa piosenki i był ponoć okres, w którym Youngowi grożono śmiercią gdy koncertował na amerykańskim Południu. Zresztą, takich fragmentów, które w tym utworze spotkały się z różnym odbiorem jest więcej, choćby ten, w którym pada nazwisko gubernatora Alabamy, George’a Wallace’a. Wers „W Birmingham kochają gubernatora” odnoszący się do Wallace’a będącego wielkim zwolennikiem segregacji rasowej sprawił, że niektórzy zaczęli odczytywać ten utwór jako gloryfikację rasizmu, nie zauważając, że po wspomnianym wersie Ronnie Van Zant dośpiewuje wyraźne „Buu, buu, buu”, którego znaczenia chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Sam konflikt pomiędzy Lynyrd Skynyrd a Neilem Youngiem też można włożyć między bajki, bo po pierwsze sami artyści wielokrotnie deklarowali wzajemną sympatię i artystyczny szacunek; po drugie Ronnie Van Zant nosił na koszulce podobiznę Younga, a Young występował w t-shircie Lynyrd Skynyrd. Niby nic, ale w świecie rock’n’rolla znaczy to naprawdę dużo. Tyle o dawnych czasach.

Co Neil Young robi dziś słychać na wydanej niedawno płycie „Psychedelic Pill”. Rok 2012 to dla niego niezwykle płodny czas. Po kontrowersyjnym albumie „Americana”, na zdecydowanie lepiej przyjętej przez krytyków i publikę płycie „Psychodelic Pill” Neil Young w pięknym stylu, na dwóch krążkach CD, wskrzesza klimat przełomu lat 60. i 70. Psychodelicznym jamom nie ma tu końca, bo choć najkrótsze z utworów trwają standardowe 3 minuty, mamy też kąski szesnastominutowe i rodzynka, otwierającą całość kompozycję, „Driftin Back” liczącą sobie 27 minut. Prawie pół godziny. W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia, a proszę.

Nową, genialną płytę, wydali też Lynyrd Skynyrd i… chociaż historia tego zespołu nie oszczędzała, i na pewno trafią się tacy, którzy powiedzą z przekąsem, że „Lynyrd Skynyrd się skończył”, album „Last Of A Dyin’ Breed” – przynajmniej piszącemu te słowa – mówi coś zupełnie innego. Krążek przynosi solidne rockowe riffy na trzy gitary i niemożliwy do podrobienia klimat amerykańskiego Południa, czyli znak rozpoznawczy zespołu, którego nazwa to synonim Southern rocka. Chociaż słychać głosy, że „Last Of A Dyin’ Breed” to już nie jest klasyczny Southern rock, a brzmienie bardzo współczesnego amerykańskiego Południa, w którym ciężki blues-rock czy wręcz hard-rockowe gitarowe zagrywki zepchnęły elementy country na dalszy plan. Co nie zmienia faktu, że płyta może się niesamowicie podobać – ma energię, moc, ale też nastrój. Jak na produkcję kapeli, której Drive-By Truckers poświęcili całą Southern rockową operę, przystało.

Przemek Draheim

Wydawca: Lost Highway Recprds, Warner Music Poland
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Blues na Eurowizji

opublikowano w dziale Świat

Jak się okazuje nawet w ramach konkursu Eurowizji można posłuchać bluesa tyle, że nie w Polsce. Formacja Bullfrog Brown (fot. Evert Palmets) z Estonii została zaproszona do wzięcia udziału w tamtejszej edycji krajowych finałów Eurowizji, ale nie jako zawodnik, a jako gość specjalny gali. Wymogiem organizatorów jest to, żeby Bullfrog Brown zagrał wraz z estońską gwiazdą. Będzie nią perkusista Peeter Jõgioja, znany m.in. ze współpracy z zespołami Compromise Blue i Ultima Thule. Jõgioja zdecydował, że na potrzeby tego występu zrezygnuje z używania firmowanego jego nazwiskiem zestawu perkusyjnego Paiste i wykorzysta starą walizkę. Piosenkę „Whiskers” muzycy wykonają na antenie estońskiej telewizji 6 marca, ale już teraz można jej posłuchać na stronie myspace Bullfrog Brown. Polscy fani będą też mieli okazję posłuchać zespołu Bullfrog Brown na żywo podczas tegorocznej edycji Suwałki Blues Festival.

Źródło: www.myspace.com/bullfrogbrown

Blues znów zagości w katowickim Spodku

opublikowano w dziale Polska

- Nie rozumiem w czym tkwi sekret popularności mojej muzyki. Moim zadaniem jest być wiernym sobie, temu, co robię – mówi Keb’ Mo’ (fot. strona domowa artysty). Trzykrotny laureat nagrody Grammy – czyli muzycznego odpowiednika filmowych Oscarów – będzie jedną z gwiazd 33. edycji Rawa Blues Festival. Amerykański muzyk i wokalista wystąpi 5 października w katowickim Spodku. Przyleci do Europy specjalnie na ten jeden występ.

Jak czytamy w materiałach prasowych Rawy Blues, tegoroczny festiwal ma wyjątkowo mocną obsadę. Roi się w niej od artystów nominowanych, bądź nagradzanych Grammy lub Blues Music Awards. Cóż, tytuł „Keeping The Blues Alive”, przyznany festiwalowi w 2012 roku przez amerykańską Blues Foundation zobowiązuje. Śląskie święto bluesa z roku na rok buduje coraz lepszą markę w USA i Europie.

Gwiazdy 33. Rawa Blues Festival zaprezentują na scenie Spodka różne odcienie gatunku. Śmiało flirtujący z muzyką pop i soul Keb’ Mo’. Hipnotyzujący, pełen transowych klimatów blues weterana Otisa Taylora. Liryczny, mocno zabarwiony soulem i gospel wokal Ruthie Foster. Podróż przez historię amerykańskiego bluesa z dziesięcioosobowym składem Heritage Blues Orchestra. No i mocne, rockowe uderzenie w wydaniu dowodzonego przez braci Koehler zespołu The Stone Foxes. Tak w telegraficznym skrócie prezentuje się paleta brzmień amerykańskich gwiazd imprezy.

- Mamy nadzieję, że zaprezentujemy Wam coś, czego wcześniej nie mieliście okazji posłuchać. Ktoś kiedyś określił nas mianem Jednozespołowego Festiwalu, ponieważ penetrujemy tak wiele bluesowych terytoriów. Przyjdźcie i celebrujcie z nami Bluesa! – zaprasza Billy Sims Jr, lider Heritage Blues Orchestra, których płyta „And Still I Rise” błyskawicznie zyskała uznanie na wymagającym amerykańskim rynku muzycznym.

Sensacyjnie zapowiada się również wspólny koncert dyrektora festiwalu Irka Dudka oraz amerykańskiej legendy bluesa i jazzu – Jamesa Blood Ulmera. To wydarzenie bez precedensu. Ulmer gościł już dwukrotnie na katowickim Festiwalu. Występował wówczas między innymi ze znakomitym gitarzystą Vernonem Reidem, znanym z zespołu Living Colour. Tym razem pojawi się z grającym na harmonijce Irkiem Dudkiem, sięgającym po instrument, na którym 48 lat temu zaczynał grać bluesa. Nie będzie to jednak stylizacyjne nawiązanie do mających w bluesie długą tradycję gitarowo-harmonijkowych duetów, lecz kreatywna próba syntezy bogatych doświadczeń artystycznych tych muzyków.

Skład Dużej Sceny uzupełnią polskie zespoły: HooDoo Band, Jan Gałach Band oraz laureat Małej Sceny. „Największy na świecie bluesowy festiwal w zamkniętym pomieszczeniu” ruszy punktualnie o 11.00. Po raz kolejny Rawa Blues nie ograniczy się tylko do muzyki. W antresoli Spodka zorganizowany zostanie Tygiel Kulturalny – w którym znajdzie się miejsce zarówno dla bluesowej poezji, jak i sztuk pięknych. Po zakończeniu koncertów gwiazd w Spodku, bluesa będzie można również posłuchać w oficjalnych klubach Rawy Blues, rozproszonych w stolicy Górnego Śląska. I tak: w Katofonii (ul. Mariacka) zagra Cheap Tobacco, Klawiatura Klub Kulturalny (al. Korfantego) zaprasza na koncert Marek Tymkoff Trio, w Scenerii (ul. Mariacka) będzie można posłuchać Pawła Izdebskiego, natomiast w kolebce festiwalu, czyli klubie Akant (ul. Teatralna) wystąpi Willie Mae Unit.

Bilety na festiwal można kupić poprzez sieć sprzedaży Ticketpro – są one dostępne w kilkuset punktach w całej Polsce oraz w internecie poprzez system online Ticketpro. Szczegółowe informacje o biletów można znaleźć na RawaBlues.com.

Źródło: www.rawablues.com

Big Daddy Wilson „I’m Your Man”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wielki mężczyzna o głębokim głosie i równie głebokim sercu – takie skojarzenie przychodzi na myśl od razu po wciśnięciu guzika „play” w odtwarzaczu, w którym znajduje się nowa płyta wokalisty Big Daddy Wilsona, czyli wydany przez francuską wytwórnię Dixiefrog album „I’m Your Man”. Big Daddy Wilson przyzwyczaił już słuchaczy do smakowitych kąsków. Nie inaczej jest tym razem. Krążek zawiera tuzin kompozycji zgrabnie przeplatających wszystko to, co ciekawe i godne uwagi w amerykańskiej muzyce roots:  różne odcienie bluesa, w tym brzmienia Delty czy Piedmontu; delikatny, motownowy soul;  szczyptę gospel i country. Kompozycje są bardzo dobrze przemyślane, każda z osobna i wszystkie razem, jako spójny album. Całość otwiera „Travellin’ Blues” z dźwiękami przesterowanej gitary slide płaczącej unisono z głosem wokalisty. Tekst utworu pokazuje, że życie – szczególnie życie muzyka – to wielka tułaczka, zarówno w sensie geograficznym, jak i metafizycznym, jako podróż, u kresu której każdy chce znaleźć swój cel. Piosenki na krążku mają nie tylko dobrze brzmieć, ale też nieść jakieś przesłanie i sens. Niewątpliwie udaje się to drugiemu numerowi, mojemu faworytowi, „Hold The Ladder”, który dla Big Daddy’ego napisał sam Eric Bibb. Delikatnie soulowa, bująjąca piosenka, ze smakowitymi wstawkami gitarowymi i lirycznym wokalem naprawdę wprowadza w dobry nastrój. Do tego uświadamia, że każdy potrzebuje kogoś, kto „przytrzyma jego drabinę”, gdy ten będzie sięgał po to, co dla niego w życiu najważniejsze. Warstwa tekstowa trzyma poziom na całym albumie i mimo, że dotyczy zazwyczaj tego, co już na wielu płytach było poruszane – miłości, zmysłowości, oddania, poszukiwania sensu w życiu czy też cierpienia pochodzącego z różnych źródeł – nie są to banalne tekściki. Niektóre piosenki poruszają także mniej spotykane tematy, jak kompozycja o huraganowym wietrze lub piosenka o przemiłym szczeniaku i sztuczkach, których się nauczył. Słowa śpiewane przez Big Daddy Wilsona doskonale uzupełniane są dźwiękami wyczarowywanymi przez towarzyszących mu muzyków. Towarzyszący zespół wraz z zaproszonymi gośćmi, w tym wspomnianym Ericem Bibbem, potrafią sprawić, że słuchacz zatopi się w tym, co płynie z głośników. Może i solowe popisy instrumentalistów nie są szczególnie często obecne na krążku, ale działają jak smaczki ubarwiające całość. Sam zespół działa jak dobrze naoliwiona machina, sprawnie operując rytmem, dynamiką i barwą. Muzycy, niczym najlepsza soulowa orkiestra z dawnych lat, nie odciągają uwagi słuchacza od wokalisty będącego głównym bohaterem przedstawienia, a jedynie ubarwiają i podkreślają to, co ten ma do powiedzenia. A Big Daddy w tej roli spisuje się znakomicie. Ciemny, głęboki i mocny głos potrafi być jednocześnie liryczny i aksamitny, by kiedy trzeba zyskać na sile, potęgując wzrost napięcia w odpowiednim fragmencie piosenki. Muzycy zgrabnie operują emocjami i nastrojami tworząc prawdziwy spektakl zmysłowości, radości, smutku, zadumy, cierpienia i szczęścia. Towarzyszące wokaliście śpiewy w harmoniach i konfiguracji call & response dodatkowo budują poczucie wzniosłości. Wokal Big Daddy’ego, skrzypce, dęciaki, gitary, pianino czy perkusja wystukująca najrozmaitsze rytmy potrafią wyczarować każdy klimat – to właśnie jest jeden z największych atutów tej płyty. Umiejętnie dobrane kontrasty, zmienne instrumentarium i różnorodne aranżacje. Całość została elegancko wydana i uzupełniona książeczką zawierającą teksty poszczególnych piosenek. Więcej nie ma co pisać, żeby nie psuć przyjemności odkrywania tej płyty. Bo naprawdę warto to zrobić.

Maciej Draheim

Wydawca: Dixiefrog
Posłuchaj: www.bluesweb.com

Earl Thomas na Bluestracjach

opublikowano w dziale Polska

W ramach trwającej właśnie w Chorzowie piętnastej, jubileuszowej edycji festiwalu Bluestracje, na jedynym koncercie w Polsce, zaprezentuje się Earl Thomas (fot. strona domowa artysty). Porcji bluesa i soulu w wykonaniu wokalisty, któremu towarzyszyć będzie brytyjski pianista Paddy Milner z zespołem The Big Sounds, posłuchać będzie można 21 kwietnia w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Sam festiwal trwa od 18 kwietnia do 7 maja i składa się z koncertów odbywających się nie tylko w Chorzowie, ale także w Katowicach, Piekarach Śląskich, Tarnowskich Górach, Rudzie Śląskiej, Tychach, Mszanie Dolnej, Jaworznie i Grodkowie. Pełen wykaz wydarzeń, które odbywają się w ramach Bluestracji, od koncertów po wystawy fotograficzne znajdziecie na stronie festiwalu.

Źródło: www.bluestracje.pl

Derek Miller, czyli Kanadyjczyk z pazurem

opublikowano w dziale Świat

Szperając pewnego dnia w internetowych zasobach serwisu YouTube trafiłem na teledysk, który od samego początku przykuł moją uwagę. Już pierwsze dźwięki gitary jasno dały sygnał, aby się zatrzymać i sprawdzić któż to tak gra. No i zatrzymałem się czekając na rozwój wypadków, co potem pociągnęło za sobą konsekwencje finansowe, czyli zakup płyt.

Ale wróćmy do utworu, na który trafiłem. Na początku słyszymy niepokojące dźwięki gitary, a widzimy samotnego faceta w garniturku z gitarą na plecach. Pomyślałem: jest dobrze. Okazało się, że słucham i oglądam artystę o nazwisku Derek Miller (fot. strona domowa artysty), a utwór to „Devil Come Down Sunday” – kompozycja otwierająca drugą płytę tego nieznanego mi wówczas muzyka. Ten urodzony w Kanadzie 35 letni gitarzysta i wokalista ma w swoim dorobku dwie płyty: wydaną w 2002 roku przez The SOAR Corporation „Music Is the Medicine” oraz wydaną w 2006 roku przez Arbor Records „The Dirty Looks”.

Ale zacznijmy poznawać naszego bohatera od początku, czyli od pierwszej, zawierającej jedenaście kompozycji płyty „Music Is My Medicine”. Autorem większości materiału jest tam Derek Miller, a krążek ma kilka naprawdę jasnych punktów, ot choćby tytułowy „Music Is The Medicine”, czwarty na płycie „Into The Storm”, czy szósty w kolejności „War Shack”. Jeśli chodzi o gitarę, to Derek nie jest wirtuozem, który atakuje niezliczoną ilością nutek w jak najkrótszym czasie. Jego solówki są krótkie, czasem delikatne i melodyjne, a czasami mocne z ostrym atakiem na struny – krótko mówiąc mają pazur.

Mija kilka lat i pojawia się druga płyta, „The Dirty Looks”. Na okładce mamy Dereka Millera z gitarą Gibson Firebird, na albumie zaś dwanaście kompozycji, które mnie osobiście położyły na łopatki. To płyta z gatunku tych, których należy słuchać na podkręconym „volume”. Ale po kolei… „Devil Come Down Sunday” (o którym wspominałem na początku) to ciężki rockowy numer oparty na solidnym riffie i mocnym śpiewie naszego bohatera. W „Stormy Eyes” jest troszkę spokojniej, ale wciąż rockowo. Potem chwila oddechu w chwytliwym utworze „Girls”. Później znów atak, na początku spokojniej, ale w refrenie wręcz punkowo. To „Throw The Hammer Down”, a w nim świetne, rozpędzone solówki Millera. Kolejny utwór – „Ooh La La” – przynosi uspokojenie nastroju. A potem? No cóż, nie chcę zdradzać wszystkiego.

Miłośnikom blues-rockowego grania proponuję osobiście sięgnąć po ten krążek, bo naprawdę warto. Muzyka na płycie trwa 43 minuty, które błyskawicznie mijają, a my znowu chcemy wcisnąć „start”.

Derek już zbiera nagrody za swoją twórczość, więc wygląda na to, że nie tylko mnie zachwycił swoją muzyką (otrzymał m.in. Juno Award 2008 – czyli kanadyjską nagrodę muzyczną – za album „The Dirty Looks”). Myślę, że znakomity kanadyjski artysta Jeff Healey, który wyruszył w trasę po anielskich barach ma godnego następcę, a Derek przyniesie nam jeszcze wiele dobrej muzyki. Chociaż ostatnio ma na głowie podwójne zmartwienie – współpracę z Double Trouble). Nam wypada tylko cierpliwie czekać na jej efekty.

Krzysiek Witkowski

[P.S. Jeśli zainteresowała Was postać Dereka Millera, warto abyście zapoznali się z recenzowaną na łamach Blues.pl płytą „Indian Rezervation – Blues and More”, na której swoją twórczość prezentował Miller – przyp. Red.]

Billy Branch na Motywach Bluesa! Wygraj zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Jeden z najciekawszych współczesnych bluesowych harmonijkarzy, znany choćby z klasycznej płyty „Harp Attack!” wydanej przez wytwórnię Alligator, Billy Branch, wystąpi 25 i 26 kwietnia w Raciborzu w ramach festiwalu Motywy Bluesa.

Razem z Markiem Wojtowiczem, organizatorem wydarzenia i scenicznym partnerem Brancha, przygotowaliśmy dla Czytelników Blues.pl wielkanocny konkurs, w którym do wygrania jest jedno podwójne zaproszenie na jeden z koncertowych wieczorów! Żeby je zdobyć należy najpierw polubić Blues.pl na Facebooku, a następnie odpowiedzieć na pytanie: „jacy harmonijkarze, obok Billy’ego Brancha, wystąpili na wspomnianej wyżej, harmonijkowej płycie”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, kontaktowy numer telefonu, a także preferowany dzień koncertu, piątek lub sobotę. Na Wasze maile czekamy do środy 23 kwietnia, do godziny 23:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzcę losowania.

Źródło: www.gospelblues.eu

Billy Branch na Motywach Bluesa! Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

James Cotton, Junior Wells i Carey Bell to harmonijkarze, którzy obok Billy’ego Brancha pojawili się na wydanej przez Alligator Records płycie «Harp Attack!»” – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez portal Blues.pl i Marka Wojtowicza, organizatora Festiwalu Motywy Bluesa konkursie, w ramach którego mogliście wygrać jedno podwójne zaproszenie na jeden z polskich koncertów Brancha, 25 lub 26 kwietnia w Raciborzu.

Spośród autorów prawidłowych odpowiedzi szczęście w losowaniu miał Janusz z Kędzierzyna-Koźla, gratulujemy!

Źródło: www.gospelblues.eu

Spring Blues Night z numerem piętnastym

opublikowano w dziale Polska

Wiosna to idealny czas na obcowanie z muzyką – może dlatego ciechanowski festiwal Spring Blues Night doczekał się już piętnastej edycji. W sobotę 19 maja, w Kawiarni Artystycznej Centrum Kultury i Sztuki w Ciechanowie, publiczności zaprezentują się zespoły Blues Point, JJL Trio, Why ducky?, a także Karolina Cygonek & Jan Gałach Band.

Źródło: www.ciechanowinaczej.pl

Startują Bluestracje

opublikowano w dziale Polska

Wystartował festiwal Bluestracje – główne koncerty tradycyjne odbędą się w Chorzowie, między innymi w MDK „Batory” i Teatrze Rozrywki, ale bluesa nie zabraknie także w innych śląskich miastach. Całość potrwa do 30 kwietnia z muzycznym suplementem, który zaplanowano na 18 maja. 24 kwietnia w koncercie Young Blood zaprezentują się obiecujące polskie formacje: Kraków Street Band pod wodzą Łukasza Wiśniewskiego i Joanna Knitter Blues & Folk Connection. Nie zabraknie też uznanych wykonawców polskich i zagranicznych. Swoje pierwsze europejskie tournée koncertem w klubie Szuflada 15 rozpocznie pochodząca z Seattle grupa GravelRoad. Po raz pierwszy w Polsce pokaże się amerykańsko-holenderskie trio Tangled Eye ze śpiewającą skrzypaczką Dede Priest z Dallas w Teksasie. Także po raz pierwszy w Polsce wystąpi Michael Van Merwyk Bluesoul z Niemiec, najwyżej jak dotąd uhonorowany europejski zespół w International Blues Challenge w Memphis (II miejsce w 2012 roku). Dużym wydarzeniem imprezy, 25 kwietnia, będzie występ grupy chicagowskiego gitarzysty Dave’a Spectera, na tę okazję wzmocnionej specjalnym gościem, Lurriem Bellem. Wspomnianym suplementem Bluestracji będzie koncert holenderskiej formacji Livin’ Blues Xperience niezmiennie liderowanej przez Nicko Christiansena. Szczegółowy program wydarzenia znajdziecie na stronie festiwalu.

Źródło: www.bluestracje.pl

Mitch Ryder zatrzęsie Szczecinem

opublikowano w dziale Polska

Ponoć to od jego nazwiska pochodzi artystyczny pseudonim amerykańskiej aktorki Winony Ryder...  Wokalista Mitch Ryder, bo to o nim mowa już 25 marca zaprezentuje się wraz z grupą The Detroit Wheels w szczecińskim Free Blues Clubie. Szykuje się dobry koncert bo pamiętajmy, że mówimy o osobie, która dorastała słuchając na żywo gwiazd wytwórni Motown, a później współpracowała ze Stevem Cropperem – gitarzystą znanym choćby z działalności w grupie Booker T. & The MGs.  Ryder da w Polsce tylko jeden, ten właśnie szczeciński koncert. Tym, którzy chcielibyśmy posłuchać jego muzyki już dziś polecamy zamieszczony w serwisie youtube.com fragment koncertu z roku 1979 z niemieckiego Rockpalast.

Źródło: www.freebluesclub.pl

Przytuła & Kruk na płycie

opublikowano w dziale Polska

9 kwietnia swoją premierę miał debiutancki album duetu Przytuła & Kruk – krążek pełen akustycznego bluesa oraz muzyki inspirowanej szeroko pojętym amerykańskim folklorem. Koncertowa premiera longplay’a miała miejsce na początku lutego w Memphis podczas dwudziestej siódmej edycji International Blues Challenge, gdzie muzycy prezentowali się w kategorii „Solista/Duet”. Większość utworów, które znalazły się na płycie to autorskie kompozycje z własnymi tekstami, w których słychać inspiracje takimi legendami jak Robert Johnson, John Lee Hooker, Sonny Boy Williamson czy Tom Waits.

Źródło: www.bluesflowers.com/flower

Najpiękniejszy odcień bluesa

opublikowano w dziale Świat

Surowy blues z Delty i kompozycje Sona House’a czy Charley’a Pattona; melodyjny Piedmont blues w wykonaniu Blind Blake’a; blues z Chicago, który grali Muddy Waters i Howlin’ Wolf; a może blues-rockowe pochody Stevie Ray Vaughana i Johnny’ego Wintera… Który z tych odcieni bluesa cieszy się obecnie największą sympatią słuchaczy? Odpowiedź na to pytanie mamy szansę poznać dzięki zabawie, jaką dla swoich czytelników przygotował portal Blues.About.com – bluesowy fragment jednego z bardziej popularnych internetowych katalogów stron www. Dobra to okazja do przypomnienia sobie tak bluesowych stylów, jak i ważnych dla bluesa postaci.

Źródło: www.blues.about.com

Zydeco Flow w Radiu PiK

opublikowano w dziale Polska

Polskie Radio Pomorza i Kujaw przyzwyczaiło już swoich słuchaczy do tego, że na antenie stacji dobra muzyka – w tym blues – pojawia się także w koncertowym wydaniu. 12 marca w studiu Radia PiK, w ramach transmitowanego na żywo koncertu, zagra formacja Zydeco Flow (fot. strona myspace zespołu) prezentująca mieszankę bluesa, muzyki country, rock’n’rolla i zydeco. Koncert rozpocznie się o godzinie 19:05, a słuchać go można w eterze, przez Internet oraz na żywo, w siedzibie radia na ulicy Gdańskiej 48 w Bydgoszczy.

Źródło: www.radiopik.pl

Jonny Lang w natarciu

opublikowano w dziale Wydawnictwa

W kolejną środę, 9 lipca, w warszawskim klubie Progresja Music Zone, na zaproszenie Agencji Tangerine, Jonny Lang zaprezentuje się polskiej publiczności po raz pierwszy na żywo. Będzie okazja przyjrzeć i przysłuchać się z bliska fenomenowi, który w połowie lat 90. wdarł się przebojem na bluesowe sceny jako genialny piętnastolatek. Ten sam, którego ledwie kilka lat później mogliśmy oglądać w nowej wersji kultowej komedii Johna Landisa „Blues Brothers 2000” (vid. youtube.com) obok takich gwiazd jak BB King czy Eric Clapton. Na ile koncert wypełni obietnicę zawartą w oszałamiającej karierze sprzed lat? Tego dowiemy się lada dzień.

Jest jakieś piętno wyciśnięte na muzykach – ale to chyba tyczy się każdego artystycznego zawodu – którzy w bardzo młodym wieku osiągają bardzo duży sukces komercyjny, a potem latami muszą mierzyć się z własną reputacją i udowadniać, że zasłużyli na laury i tytuły zebrane w młodości. Tak na pewno było z Langiem, którego płyta „Lie To Me”, wydana gdy miał zaledwie 15 lat, okazała się bluesowym przebojem, na punkcie którego zwariowała cała bluesowa branża – od opiniotwórczych magazynów, po stacje radiowe. Podobnie było z kolejnym longplayem „Wander This World”, ale następnymi krążkami Jonny Lang ściągnął na siebie sporo krytyki – że za bardzo komercyjne, że za mało bluesowe, że nie takie jakich się po nim wszyscy spodziewali. Cóż, takie są prawa showbiznesu, ale piszącemu te słowa Langa zawsze przyjemnie się słuchało i z jego perspektywy jest więcej niż pewne, że jeśli 9 lipca miłośnicy współczesnego, elektrycznego bluesa wybiorą się do Progresja Music Zone, nie będziecie żałować. Tym bardziej, że koncert z pewnością wypełnią w dużej mierze znakomite, wpadające w ucho ale nadal związane z bluesem piosenki z wydanej przez Provogue Records studyjnej płyty „Fight For My Soul”. Warto tam być.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: www.amazon.com

DVD Cree trafiło do sklepów

opublikowano w dziale Polska

Na sklepowe półki trafiło właśnie koncertowe DVD zespołu Cree, album zatytułowany po prostu „Live”. Ubrana w duży digipac płyta przynosi zapis koncertu Sebastiana Riedla i jego grupy z 11 listopada 2011 roku, z katowickiego Teatru Śląskiego. Wśród gości specjalnych na scenie pojawili się wtedy między innymi Piotr Kupicha z zespołu Feel czy harmonijkarz Michał Kielak. Obok najbardziej znanych utworów, Cree zagrało także kompozycje z nowej studyjnej płyty „Diabli nadali”. Jako bonus znajdą się na DVD wywiady z Sebastianem Riedlem, Sylwestrem Kramkiem i Piotrem Kupichą, a także bootleg „Rockowe Zaduszki”. Wydawcą albumu jest wytwórnia Metal Mind, a jednym z patronów medialnych wydawnictwa, Blues.pl.

Źródło: www.metalmind.com.pl

Hard Times na płycie „Trio”

opublikowano w dziale Polska

Krakowskie trio, w skład którego wchodzą śpiewający i grający na harmonijce ustnej i ukulele Łukasz Wiśniewski, a także gitarzyści Piotr Grząślewicz i Marcin Hilarowicz, wydało właśnie płytę zatytułowaną adekwatnie do charakteru grupy, „Trio”. Na album składa się dziewięć utworów, z których pięć to kompozycje autorskie. Śród klasyków znalazły się „16 Tons” z repertuaru Ernesta Jenningsa Forda czy kojarzone z Muddy Watersem „Forty Days, Forty Nights”. Na YouTube można już posłuchać singlowego utworu „I Tak”, który promuje longplay.

Źródło: www.hardtimes.pl

Rolling Stones „Blue & Lonesome”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Grudzień, Święta Bożego Narodzenia, czas prezentów… Właśnie w tym duchu niesamowity prezent zrobili swoim fanom Rolling Stonesi. 2 grudnia ukazał się ich nowy – pierwszy od ponad dekady – studyjny album, „Blue & Lonesome”. Nas powinien ten prezent cieszyć szczególnie, bo płytę od deski do deski wypełnia blues.

Trzy dni. Tyle wystarczyło Stonesom by nagrać ten album – w dzisiejszych czasach, szczególnie w przypadku takiej mega-gwiazdy, jest to rzecz praktycznie nie do pomyślenia. Nagrań dokonano w zeszłym roku także w grudniu w studiu British Grove Marka Knopflera, rzut kamieniem od miejsca, gdzie The Rolling Stones stawiali swoje pierwsze kroki grając w pubach i klubach. W nagraniach udział wzięli, oczywiście, Mick Jagger, Keith Richards, Charlie Watts i Ronnie Wood, a towarzyszyli im sprawdzeni session mani znani z koncertów zespołu, Darryl Jones na basie oraz Chuck Leavell i Matt Clifford na klawiszach. W jednym utworze – „Everybody Knows About My Good Thing” – pojawia się też Eric Clapton, który w studio obok nagrywał własną płytę.

Kiedy w 1964 roku na sklepowe półki trafiła płyta „The Rolling Stones – England’s Newest Hit Makers” wypełniły go w przytłaczającej większości covery, z których dużą część stanowiły klasyki bluesa – „I Just Want To Make Love To You”, „I’m A King Bee” czy „Honest I Do”. Teraz, po ponad pięćdziesięciu latach od debiutu, Stonesi wrócili do korzeni i sięgnęli po repertuar z tej samej beczki – utwory takich ikon bluesa jak Jimmy Reed, Willie Dixon, Eddie Taylor, Little Walter czy Howlin’ Wolf. Całość jest fantastycznie zagrana, na sto procent, z pazurem i brudem pod palcami, i tak też brzmi, jak nagrania vintage, które ktoś wyciągnął po kilku dekadach spod łóżka.

Prawie pięć gwiazdek na AllMusicGuide, a więc najwyższa nota od wielu lat, jeśli mowa o studyjnych płytach Stonesów, kilkaset pięciogwiazdkowych recenzji na Amazonie, zachwyceni recenzenci branżowych pism, ba, nawet poruszeni prowadzący poranne programy informacyjne w komercyjnych telewizjach… Dodajmy do tego kolekcje ubrań ze słynnym językiem, tym razem w wersji blue, w popularnych odzieżowych sieciówkach i okaże się, że świat zwariował na punkcie bluesowych Rolling Stonesów. I znowu, bluesfanów powinno to cieszyć, bo dzięki temu słowo blues przedostało się do mainstreamowych mediów, a Rolling Stonesi, tak samo jak przed laty, wykorzystali swoją popularność, żeby przypomnieć ważnych dla gatunku, a – nie oszukujmy się – szerzej nieznanych artystów. I choćby tylko za to należą się im wielkie ukłony. Niektórzy wieszczą, że to będzie ostatni studyjny album The Rolling Stones – jeśli tak, zostawiają fanów z nie lada gratką. Jeśli ktoś jeszcze szuka prezentu świątecznego dla bluesfana, właśnie go znalazł. Tym bardziej, że płytę można nabyć także w imponującej wersji Deluxe, w ciekawym opakowaniu i z obszernym materiałem zdjęciowym. (pd)

Wydawca: Universal Music
Posłuchaj: www.universalmusic.pl

Tedeschi Trucks Band „Revelator”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Zmysłowy głos Susan Tedeschi i nie mniej zmysłowa gitara Dereka Trucksa, obok siebie w dwunastu utworach na jednej płycie – tak w esemesowym skrócie rysuje się wydawniczy debiut formacji Tedeschi Trucks Band, „Revelator”. Czy udany? To zależy czego się spodziewamy. Ponoć niektórzy z najzagorzalszych fanów Trucksa mają Susan Tedeschi za złe, że odwiodła męża od jego solowej, kipiącej energią działalności na rzecz grzecznych, a nawet romantycznych piosenek podanych pod szyldem Tedeschi Trucks Band. Trochę to niesprawiedliwe, bo Trucks-gitarzysta nie brzmi tu na szczególnie stłamszonego. Trucks-producent również.

Otwierający płytę „Come See About Me” dobrze prognozuje to, co czeka słuchacza. Jest leniwie, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu, jak w czasie sączenia zimnej lemoniady w gorące, słoneczne popołudnie. Muzyka nie kipi, raczej gotuje się powoli na małym ogniu uwalniając coraz to nowe zapachy i smaki. Jest w tym odrobina bluesa, nieco klasycznego soulu, trochę southern-rockowej ballady czy gospelowego feelingu. Delikatne melodie czule otulają głos Susan Tedeschi, a ta, w otoczeniu sprawnych muzyków, zdaje się czuć niezwykle komfortowo. Podobne odczucia może mieć słuchacz, przed którym jedenastoosobowa machina układa dźwiękowe plany dbając o to, żeby indywidualne ambicje nie przesłoniły klimatu całości i tego, co chce przekazać wokalistka.

To dojrzała, bogata w odcienie muzyka podana przez dwójkę artystów, którzy dobrze wiedzą co chcą osiągnąć i konsekwentnie dążą do celu. Wyskakać się przy niej nie da, ale odpocząć i naładować pozytywną energią na pewno tak.

Przemek Draheim

P.S. Dla tych, którzy nabrali ochoty na muzykę Tedeschi Trucks Band, dodajmy bez problemu dostępną w polskich sklepach, mała próbka z serwisu YouTube.

Wydawca: Sony Music
Posłuchaj: www.tedeschitrucksband.com

Junior Wells „On Tap”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Juniora Wellsa kojarzyłem głównie ze wspólnych występów z Buddy’m Guy’em (obłędna płyta live „Drinkin’ Tnt ’N’ Smokin’ Dynamite”!) i z zespołu wielkiego Muddy’ego Watersa. Kiedy pewnego dnia wstąpiłem do sklepu z używanymi płytami stanąłem przed wyborem: kupić płytę Juniora Wellsa „On Tap” lub Muddy’ego Watersa „I’m Ready”. Zdecydowałem się na Wellsa i nie żałuję.

Zawsze lubiłem klimatyczne okładki w płytach, a ta rusza – Junior za barem, sam artysta z szerokim uśmiechem nalewa piwo… Wszystko utrzymane w różnych odcieniach fioletu. Cud miód i rodzynki! Książeczka zawiera „pakiet standardowy”: krótką historię artysty i kilka faktów o płycie, ale kto czyta te dodatki, gdy najważniejsza jest muzyka? A ta stoi na jak najwyższym poziomie!

Album zawiera dziewięć genialnych utworów, które zdecydowanie różnią się stylistycznie od innych dokonań Juniora. Ciekawostką i cechą odróżniającą jest obecność sekcji dętej złożonej z A.C. Reeda na saksofonie tenorowym i Charlesa Milesa na alcie. Całość świetnie buja, jest różnorodna stylistycznie, no i ta harmonijka… Na płycie wyróżniają się utwory „Key To The Highway”, który przypadnie do gustu harmonijkarzom lubiącym pierwszopozycyjne granie oraz „The Train I Ride”, gdzie Junior gra wspaniałą, oszczędną imitację pociągu, tak zwany „train song” czy też „fox chase”. Moim faworytem na płycie jest jednak przejmujący „You Gotta Love Her With A Feeling” z głębokim i emocjonalnym śpiewem Juniora Wellsa. Idealny punkt kulminacyjny płyty.

Album trzyma równy poziom i jest naprawdę dobrą pozycją, jeśli ktoś chce się zainteresować solowymi płytami byłego harmonijkarza Muddy’ego Watersa. Uważam, że ten album może się spodobać zarówno fanom tradycyjnego bluesa, jak i harmonijkarzom, którzy fascynują się twórczością Juniora Wellsa. Polecam.

Karol Duda

P.S. Zachętą do przypomnienia sobie twórczości Juniora Wellsa niech będzie dostępny na YouTube fragment jednego z jego historycznych, klubowych występów. Jakość dźwięku nie jest tu najwyższa, ale intymna atmosfera klipu rekompensuje wszystkie braki.

Wydawca: Delmark Records
Posłuchaj: www.delmark.com

Blues-rockowo w Gadu Gadu

opublikowano w dziale Polska

Możliwość prowadzenia rozmów i przesyłania wiadomości to nie jedyne funkcje internetowego komunikatora Gadu Gadu. Od niedawna przez popularne GG można słuchać blues-rockowego kanału radiowego „Blues’n’Rock”. Oprócz artystów takich jak BB King, Muddy Waters i Robert Johnson – a więc bluesowych klasyków – można w nim usłyszeć najnowsze nagrania m.in. Joe Bonamassy czy zespołu Dereka Trucksa. Co ważne, kanał nie prezentuje wyłącznie zagranicznych artystów. W bazie utworów znalazły się np. kompozycje Breakoutu, Leszka Cichońskiego, Aniki i Magdy Piskorczyk. „Blues’n’Rock” dostępny jest za pomocą Gadu Gadu, ale można go też słuchać na stronie Open.fm.

Źródło: www.open.fm

Magda Piskorczyk na wideo

opublikowano w dziale Polska

Na stronie YouTube Magdy Piskorczyk (fot. Irek Graff) pojawił się zestaw plików wideo będących zapisem koncertowych przygód wokalistki. Obok piosenek wykonywanych z jej własnym zespołem, możecie posłuchać Magdy w towarzystwie dwóch harmonijkarzy – znanego dobrze polskim słuchaczom Grega Szlapczyńskiego i Amerykanina Billy Gibsona.

Źródło: www.magdapiskorczyk.com

Rob Tognoni „Koncerty w Trójce”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Kilka miesięcy temu, a dokładnie 9 marca, w niedzielny wieczór, w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej na ul. Myśliwieckiej 3/5/7 w Warszawie wystąpił australijski gitarzysta Rob Tognoni. Na scenie towarzyszyli mu polscy muzycy – basista Łukasz Gorczyca i perkusista Tomasz Dominik. Taki news pewnie nie byłby niczym niezwykłym, bo Tognoni grał już w Polsce kilkakrotnie, ale wiadomość o tym, że tamten koncert ukazał się właśnie na płycie CD, już tak. „Rob Tognoni – koncerty w Trójce” to czternaście utworów, w sumie ponad 70 minut muzyki. To sporo jak na trio, ale umiejętności Tognoniego są na tyle duże, żeby utrzymać uwagę słuchacza przez cały koncert. Co zresztą można sprawdzić na stronie Polskiego Radia, gdzie koncert dostępny jest do obejrzenia w wersji wideo. Warto obejrzeć, ale też kupić i posłuchać na domowym stereo. Nie tylko ze względów archiwalnych. (pd)

Wydawca: Polskie Radio
Posłuchaj: www.polskieradio.pl

Melody Gardot „My One And Only Thrill”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Odkąd Norah Jones osiągnęła komercyjny sukces, delikatne damskie głosy i równie zwiewne akustyczne aranżacje przestały być domeną miłośników jazzu, a stały się częścią muzycznego prawie-mainstreamu. Teraz – z drugą w dorobku płytą długogrającą – w ślady nowojorskiej koleżanki idzie młodziutka, bo dwudziestoczteroletnia, Melody Gardot. Po ścieżce pełnych nastroju piosenek kroczy na tyle interesująco, że i bluesfani powinni zwrócić na nią uwagę. Bo też obok takiego głosu trudno przejść obojętnie. Delikatny, bez odrobiny krzyku, jakby składający się z samego szeptu. Mniej charakterystyczny niż ten należący do Madeleine Peyroux, ale przez to łatwiejszy w odbiorze i pewnie trafiający do większej grupy odbiorców. Jednak w żadnym razie pospolity. W parze z głosem idzie talent do pisania piosenek, które brzmią świeżo, a jednocześnie przykuwają uwagę tym czymś, co już kiedyś, gdzieś się słyszało. To ponoć cecha największych songwriterów. Na „My One And Only Thrill” większość utworów to kompozycje Gardot. Wyjątkiem jest podany z subtelną nutą latino „Over The Rainbow” – inny niż niezapomniana wersja Evy Cassidy, ale też smakowity. Bluesfanom najbardziej spodoba się pewnie trzeci numer na płycie. „Who Will Comfort Me” mogłaby śmiało startować w konkursie na piosenkę roku i to w bluesowej kategorii. Zmysłowe pomruki wokalistki o klasie przedwojennej divy (dowód poniżej, w dostępnym na youtube.com filmiku promocyjnym); spacerujące po bębnach miotełki; ślizgający się leniwie Hammond; trąbka jak w zadymionym jazz clubie sprzed jakichś pięćdziesięciu lat. Publiczność Davida Lettermana, w którego telewizyjnym show zespół Melody Gardot wykonał tę piosenkę na żywo, nie kryła zachwytu. Bo zachwycać się jest czym – dla takich czterech minut i pięćdziesięciu siedmiu sekund warto pokusić się o zakup całej płyty. A że i w innych piosenkach sporo tam dobrego, nie ma co się długo zastanawiać.

Przemek Draheim

Wydawca: Universal Music Polska
Posłuchaj: www.myspace.com/melody

Tommy Castro „Hard Believer”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Nazwisko Tommy’ego Castro nie wymaga specjalnej rekomendacji. Ten, kto choć trochę interesuje się bluesem doskonale wie, iż nie chodzi o kubańskiego El Comandante, tylko o pochodzącego z Kalifornii utalentowanego gitarzystę i wokalistę, który od kilkunastu już lat raczy melomanów swoją pełną uczuć muzyką. Szczególnie głośno zrobiło się o nim w ubiegłym roku, kiedy za album „Painkiller” otrzymał nagrodę Blues Music Awards oraz zwyciężył w prestiżowej kategorii „B.B. King Entertainer of The Year”.

Początek bieżącego roku przyniósł kolejny news – Tommy Castro podpisał kontrakt z Alligator Records! Owocem przejścia pod skrzydła nowej wytwórni jest świeżutki jeszcze longplay „Hard Believer” wyprodukowany przez Johna Portera – legendę w tej branży, współpracującego z całą plejadą gwiazd, żeby wspomnieć tylko te największe w osobach B.B. Kinga czy Buddy’ego Guy’a. Jak prezentuje się Castro w swoim debiucie w barwach Alligatora? Gatunkowo artysta niezmiennie porusza się w obszarach, do jakich zdążyły nas przyzwyczaić jego wcześniejsze wydawnictwa. Stylistycznie wciąż wspaniale potrafi zachować własną tożsamość niezależnie od tego, czy wykonuje utwory autorskie, czy covery. Co do samych kompozycji już pierwsza na liście, jawiąca się pod dość nurtującym tytułem „Definition Of Insanity”, zwraca uwagę mniejszą ilością partii gitarowych w stosunku do pozostałych instrumentów.

I taki w zasadzie jest cały album. Częściej na pierwszy plan wybijają się instrumenty dęte i klawiszowe, które w rękach tak nietuzinkowych muzyków jak Keith Crossan, Tom Poole i Tony Stead nadają utworom dostojnego i szlachetnego charakteru. Nie oznacza to oczywiście, że Tommy porzucił gitarę w kąt i zajął się samym śpiewaniem. Nadal czaruje swoją grą w postaci dyskretnych wtrąceń i delikatnych ozdobników, a kiedy trzeba potrafi przygrzać ognistą solówką, ot jak chociażby  we wspomnianym numerze otwierającym płytę. Drugi  w kolejności „It Is What It Is” to utwór autorstwa zmarłego niedawno teksańskiego muzyka Stephena Brutona. Castro zadedykował mu niniejszy album „w podziękowaniu za przyjaźń i inspirację”. Kawał pięknego soulu niesie z sobą po mistrzowsku zaaranżowana kompozycja tytułowa, kojarząca się troszkę z leciwą „These Arms Of Mine” Otisa Reddinga. Rozpoczyna ją uroczy motyw sekcji dętej, kontynuowany po chwili przez głęboki głos Tommy’ego, a  całości dopełniają subtelne pląsy gitary oplecione łagodną hammondową mgiełką. Na tle pulsujących fortepianowych dźwięków oraz niezwykle realistycznej sekcji brzmi to wszystko naprawdę niesamowicie i uwieńczone jest śpiewnym, gitarowym solo w stylu Alberta Kinga. Takiego zespołowego grania nie powstydziłyby się nawet najlepsze orkiestry symfoniczne. Z kolei w świetnie  wykonanym „Ninety-Nine And One Half” Wilsona Picketta do głosu dochodzi Hammond Tony’ego Steada przypominający barwą wczesne nagrania Bookera T. Jonesa dla wytwórni Stax i znów urzekają wspaniale uzupełniające się poszczególne partie instrumentów. Z pozostałych zapożyczeń jakie znalazły się na płycie nie sposób pominąć słynnego dylanowskiego „Gotta Serve Somebody”, mocno przyprawionego soulowo-funkowym sosem, co osadziło go w zupełnie nowym wymiarze. Jest też podany w bardziej rockowej konwencji „Victims Of The Darkness” z repertuaru nowoorleańskiego pianisty Allena Toussainta oraz  żywiołowo zagrany, rhythm’n’bluesowy „My Babe” autorstwa duetu wokalnego The Righteous Brothers. Nieco więcej gitary możemy usłyszeć w funk-rockowej kompozycji „Trimmin’ Fat”, gdzie swoje slide’owe umiejętności demonstruje sam John Porter, a cały band znakomicie udowadnia, iż pauza to też muzyka. Rozmaitymi figurami gitarowymi nafaszerowany jest również szaleńczy rock’n’roll pod tytułem „Make It Back To Memphis”, ale tutaj akurat bardziej skupia na sobie uwagę Tony Stead i jego pianistyczne popisy à la Jerry Lee Lewis.

Castro nie zapomniał również o bluesie, a dokładnie swingującym jump bluesie, bo w takiej stylistyce wykonał kawałek „Backup Plan”, napisany wspólnie z Rickiem Estrinem. Na koniec serwuje nastrojowy popowo-soulowy temat Jeffa Turmesa o nazwie „The Trouble With Soul”. Choć taka estetyka, głównie za sprawą perkusji, może nie pasować do konwencji brzmieniowej albumu, to akurat w tym miejscu w ogóle ona nie przeszkadza… A wręcz przeciwnie, doskonale odpręża i relaksuje po wysłuchaniu takiej dawki dźwięków na naprawdę wysokim poziomie.

Kolejne udane wydawnictwo w dorobku Tommy’ego Castro potwierdza jego wielki talent i wyśmienitą formę artystyczną niezależnie od tego, z kim pracuje i dla kogo nagrywa. Płyta powinna zainteresować nawet ortodoksów, którzy twierdzą, iż muzyk w swojej twórczości już dawno odszedł od bluesa.

Tomasz Kruba

Wydawca: Alligator Records
Posłuchaj: www.myspace.com/tommycastroband

Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze 2014 Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego

opublikowano w dziale Polska

Poniżej publikujemy oświadczenie Sławka Wierzcholskiego, Prezesa  Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego, będące m.in. zapowiedzią Walnego Zebrania Sprawozdawczo-Wyborczego Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego i zachętą do pracy na rzecz stowarzyszenia:

Przed 8 laty dostąpiłem zaszczytu, kiedy członkowie Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego wybrali mnie jego przewodniczącym. Wówczas przyszła mi na myśl taka oto parafraza wypowiedzi Prezydenta Kennedy’ego: Nie pytaj, co będziesz miał z przynależności do PSB – powiedz, co TY możesz zrobić dla bluesa w Polsce!

Wielu członków PSB taką właśnie kierowało się dewizą, wstępując do Stowarzyszenia. To z ich pomocą, a zwłaszcza dwóch  Wiceprezesów Zarządu - Piotra Łukasiewicza i Benedykta Kunickiego,  zdołaliśmy zrealizować kilka ważnych dla bluesa w Polsce inicjatyw, jak m.in:

  1. Wypromowanie Polskiego Dnia Bluesa. Po kilku latach starań, święto wymyślone przez PSB, zostało już powszechnie zaakceptowane, jest identyfikowalne, pozwala na promocję bluesa i daje szansę koncertowania  wykonawcom w całym kraju.
  2. Wydanie 15 CD w  trzech seriach pn. Antologia Bluesa Polskiego. Wsparta przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego inicjatywa wydania pierwszego zbioru zawierającego 5 CD, spotkała się z nadspodziewanie dobrym przyjęciem i stała się inspiracją do wydania kolejnych dwóch boxów.  Redaktor Mariusz Szalbierz na 15 CD przedstawił najciekawszych współczesnych i zasłużonych dla historii bluesa wykonawców.
  3. Wydanie książki pt. Twarze Polskiego Bluesa i kalendarza „Barwy Polskiego Bluesa”.
  4. Wydanie CD – Blues Made in Poland 2009.
  5. Wylansowanie stempla promocyjnego „Polskie Stowarzyszenie Bluesowe poleca”. Ten znaczek znalazł sie na kilkudziesięciu CD i na plakatach wielu festiwali. Nierzadko dawał wsparcie organizatorom w ubieganiu się o dotacje finansowe czy inne formy pomocy.
  6. Rekomendacja PSB dla wykonawców biorących udział w International Blues Challenge w Memphis. To dzięki niej polscy muzycy bluesowi mogą brać udział w tym prestiżowym wydarzeniu muzycznym, promując polskiego bluesa w jego ojczyźnie. Działalność Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego zauważona i doceniona została przez International Blues Foundation, której PSB stało się członkiem.
  7. Obniżenie do 5 tys szt. limitu sprzedanych płyt dla uzyskania statutu „Złotej Płyty” w kategorii „Blues”.
  8. Stworzenie kategorii „Blues” w Nagrodzie Muzycznej „Fryderyk”,  przyznawanej w Polsce od 1995 roku. Przypomnę tylko, że laureatem tej nagrody jest „Kasa Chorych”. Niestety, tę kategorię, jak i kilka innych, ZPAV zlikwidował.
  9. PSB od wielu lat jest organizatorem, współorganizatorem bądź patronem wielu bluesowych wydarzeń muzycznych, które na trwałe zapisały się w kalendarzu najważniejszych imprez muzycznych w kraju, jak np.: Warsaw Blues Night, Jimiway Blues Festival, Olsztyńskie Dobranocki Bluesowe, Blues na niedzielę.
  10. PSB – udzielając stosownych rekomendacji – pomogła kilkunastu członkom w rozwiązaniu istotnych dla nich spraw życiowych.

Dobiegła końca bieżąca kadencja władz PSB.  Zgodnie ze Statutem, obecny Zarząd ustąpi i odbędą się wybory nowych władz. Wypełniając obowiązki wynikające ze Statutu Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego, Zarząd Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego zwołuje Walne Zebranie  Sprawozdawczo-Wyborcze na dzień 13 września 2014, o godz. 13:00 w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie. Wyrażam głęboką wiarę, że w tym zbliżającym się ważnym wydarzeniu w życiu naszego Stowarzyszenia wezmą udział zarówno jego członkowie, jak i osoby chcące się do nas przyłączyć i aktywnie działać w ramach PSB. Chętnych do współpracy zachęcam do wejścia na stronę internetową http://www.blues.org.pl/?m=15, gdzie będą mogli się zapoznać z informacjami dotyczącymi działalności Stowarzyszenia i zasad członkostwa w nim.

Wyrażam przekonanie i głęboką wiarę, że członkowie PSB przed  zbliżającym się Walnym Zgromadzeniem opłacą składki członkowskie, co jest warunkiem udziału w tym ważnym dla nas wydarzeniu. Oczekujemy, że wezmą w nim udział wszyscy członkowie PSB.

Niżej podpisany oraz wiceprezesi: Piotr Łukasiewicz i Benedykt Kunicki, nie będą ubiegać się o miejsca w nowym Zarządzie. Uważamy, że jako Zarząd PSB zrobiliśmy całkiem sporo dla Stowarzyszenia i dobrze promowaliśmy jego działalność. Teraz przyszła pora na zmianę warty, na realizację nowych pomysłów i podejmowanie nowych inicjatyw. Wybierzmy zatem nowych działaczy, chętnych poświęcić swój czas i energię dla dobra bluesa w naszym kraju. My ze swej strony chętnie będziemy ich wspierać w działaniu i pomagać w realizacji nowych pomysłów promujących nasze Stowarzyszenie i zachęcających szeroko rozumianych fanów bluesa w Polsce do słuchania i propagowania muzyki bluesowej i mądrości zawartych w słowach przekazanych przez jej twórców.

Wybierzmy nowych działaczy. My, jako ustępujący Zarząd, chętnie wspierać ich będziemy w działaniu i pomagać w realizacji nowych pomysłów promujących nasze Stowarzyszenie.

Bardzo dziękuję członkom Stowarzyszenia za okazane nam wsparcie w czasie mijającej kadencji Zarządu. Nowym władzom PSB życzę, aby swoją zaangażowaną pracą pomnażali dorobek Stowarzyszenia, a PSB pod ich kierownictwem było organizacją silną i rozpoznawalną, mającą na stałe swoje znaczące miejsce w życiu muzycznym naszego kraju.

Z bluesowymi pozdrowieniami,
Sławek Wierzcholski
- Prezes  Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego

Źródło: www.blues.org.pl

The Blues Foundation i cygara z Memphis

opublikowano w dziale Świat

Ciekawy pomysł na finansowe wsparcie The Blues Foundation przedstawił należący do stowarzyszenia Kjeld Petersen, prywatnie związany z produkującą cygara firmą Memphis Tobacco Bowl. Przedsiębiorstwo wprowadziło na tytoniowy rynek cygara o nazwie „Blues City Cigars”, a 10% z zysków z ich sprzedaży trafi na konto najważniejszego bluesowego stowarzyszenia na świecie. Cygara można kupić pojedynczo, ale także w opakowaniach po trzy sztuki, z dołączonym mini-obrazem artysty malarza z Memphis, Davida Lyncha.

Źródło: www.blues.org

Mud Morganfield „Son Of The Seventh Son”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Muddy Waters zmarł w 1983 roku. Okazuje się jednak, że Hoochie Coochie Man ma godnego następcę. Larry „Mud” Morganfield, najstarszy syn McKinley’a Morganfielda, jakiś czas temu wydał krążek, do którego jak ulał pasuje tytuł „Son Of The Seventh Son”. Gdy po raz pierwszy nacisnąłem przycisk play w odtwarzaczu, w którym znajdowała się wspomniana płyta, po krótkiej chwili pomyślałem: „To On!”. Mud brzmi tak, jak jego ojciec. Kropka. Ta sama barwa i głębia głosu, sposób śpiewania, wymowa. Dzięki temu słuchacz może odnieść wrażenie, że zapuścił któryś z albumów Muddy’ego wydanych przez Chess Records w czasach jej prosperity.

Na szczęście materiał na krążku to nie grane setki razy covery z repertuaru Starszego Watersa – z jednym wyjątkiem, a nowe, w dużej części autorskie kompozycje. Oczywiście, pozostają one wierne starej bluesowej tradycji, opowiadając o kobietach i akcentując pierwiastek męski wokalisty, ale nie może być inaczej, skoro ojcem śpiewaka był sam Mannish Boy vel Rollin’ Stone. Co więcej, wydaje się, że to nie celowe zabiegi, mające upodobnić Muda do jego przodka i w ten sposób wykorzystać pokrewieństwo obu panów do celów czysto marketingowych, a po prostu obciążenie genetyczne, a więc coś, od czego nie sposób odejść. Widać było to na jednym z polskich koncertów Muda Morganfielda, na którym miałem przyjemność się znaleźć. Śpiew, zachowanie sceniczne, a nawet opowiastki, którymi Larry Morganfield dzieli się z publiką pomiędzy poszczególnymi utworami prezentowały się tak, jak to, co robił Muddy Waters i to, co można jeszcze ujrzeć na archiwalnych taśmach. W zachowaniu scenicznym Muda Morganfielda – ale także poza sceną, w osobistych kontaktach – nie widać było ani odrobiny sztuczności i celowego aktorstwa. Przeciwnie, odnosiło się wrażenie, że on po prostu taki jest. Taki jak tata. Dzięki tamtemu koncertowi, mimo iż nigdy nie mogłem ujrzeć Muddy’ego na żywo, gdyż zmarł, zanim ja pojawiłem się na świecie, mogłem chociaż w części doświadczyć tego, co widzieli i słyszeli obecni na występach McKinley’a.

Takie też emocje wywołuje płyta wydana nakładem Severn Records. Wrażenie podtrzymuje świetnie grający zespół, który wykonał znakomitą robotę przywodząc na myśl najlepsze nagrania z lat 50. Mimo, iż według informacji na płycie, na harmonijkach grają Bob Corritore i Harmonica Hinds, ciężko nieraz uwierzyć, że to nie Littre Walter i James Cotton. Na longplay’u jest też więcej smaczków uzmysławiających słuchaczom wieczny bieg bluesowej sztafety pokoleń. Choćby perkusista, Kenny „Beedy Eyes” Smith, syn Willie „Big Eyes” Smitha z zespołu Watersa. Pianista Barrelhouse Chuck gra z kolei tak dobrze, jak sam Otis Spann. Panowie serwują nam klasycznego chicagowskiego bluesa w dwunastu odsłonach. Wszystko bardzo przyjemnie buja, drive poszczególnych numerów nie pozwala stopom na spokojne opieranie się o dywan. Zespół gra po prostu rasowo, a materiał na płycie może śmiało stanowić muzyczne tło dla działalności małego juke jointu.

Mud od małego otoczony był muzyką. Już jako kilkulatek zaczął uczyć się gry na perkusji, potem zajął się gitarą basową, wreszcie śpiewaniem. Nic więc dziwnego, że w końcu wypłynął w światku bluesowym i sądząc po okładce najnowszego „Living Bluesa” zrobił to w sposób bardzo udany. „Son Of The Seventh Son” to granie klasyczne, odwołujące się do najlepszych dawnych wzorców, ale także momentami nieco unowocześnione. Na pewno z nutką nostalgii, do poszukania której zachęcam.

Maciej Draheim

Wydawca: Severn Records
Posłuchaj: www.severnrecords.com

Krakowskie „Bluesroads” podsumowane

opublikowano w dziale Polska

Trzecia edycja Studenckiego Festiwalu Muzyki Bluesowej zakończyła się z końcem maja, ale okazją do przypomnienia sobie tamtych emocji niech będzie podsumowanie imprezy, które przysłała do Redakcji Magdalena Stawiarz:

Już na kilka tygodni przed rozpoczęciem festiwalu, krakowskie ulice owładnęła prawdziwa inwazja niebieskiego koloru. Sprawcą całego zamieszania – studencki festiwal muzyki bluesowej Bluesroads, który poprzez setki rozwieszonych plakatów, billboardów na największych ulicach czy ulotki rozdawane przez niezawodnych wolontariuszy, próbował zachęcić każdego z przechodniów, by choć na chwilę wstąpił do klubu Żaczek w czasie jednego z pięciu dni trwania imprezy. Czy podjęta na szeroką skalę akcja promocyjna, setki słów wypowiedziane na temat wydarzenia w stacjach radiowych i same atrakcje sprostały oczekiwaniom, jakie rozbudził w odbiorcach festiwal? Chwilę po zakończeniu ostatniego dnia Bluesroads 2012, z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nie zawiódł nas w najmniejszym stopniu.

Pierwszy dzień trzeciej edycji festiwalu otworzył koncert duetu Przytuła&Kruk, w trakcie którego zaprezentowany został program tegorocznego Bluesroads. Pomimo żaru jaki towarzyszył nam tego dnia i wszechogarniającemu rozleniwieniu, mini-koncert w księgarni Empik zgromadził fanów bluesowego brzmienia bez względu na wiek. Następnie wielu z nich udało się w stronę Placu Szczepańskiego, gdzie, przy akompaniamencie dzieciaków pluskających się w fontannie, rozpoczęło się trwające 4 godziny jam session. Pomimo początkowo nieśmiałych reakcji przechodniów, którzy niepewni tego, w czym przyszło im brać udział, jedynie zwalniali kroku, grupa młodych entuzjastów muzyki na żywo rozpoczęła istny szturm na Plac Szczepański. Od tej pory dziesiątki osób, które zupełnie przypadkowo stały się częścią wydarzenia oraz publiczność, niejednokrotnie od kilku dni planująca uczestnictwo w jam session, dodawała energii występującym poprzez gorące oklaski i radosne podrygiwanie w rytm muzyki, która opanowała cały plac.  Szczególne wyrazy uznania należą się muzykom – granie na żywo, bez nagłośnienia (choć pewien portal podał, iż w muzyce akustycznej nie chodzi o brak prądu, a instrumentów), na tak dużej przestrzeni był z pewnością ogromnym wyzwaniem, któremu z wielką gracją sprostali, a nagrodę stanowiły uśmiechy osób, dla których jam okazał się przyjemnym oderwaniem od rzeczywistości i podróżą w krainę muzycznych doznań. Dzień pełen wrażeń zakończył kolejny jam – tym razem na scenie Harris Piano Jazz Bar poprowadził go znany krakowskiej publiczności zespół Blue Machine. O sukcesie muzycznego spotkania świadczyć może fakt, iż klub wprost pękał w szwach od ilości zgromadzonej publiczności, która z niecierpliwością czekała na nadejście kolejnego dnia festiwalu.

W drugi dzień festiwalu Bluesroads wkroczyliśmy, dzięki warsztatom prowadzonym przez studio tańca Swing & Sway, krokiem Charleston’a oraz Lindy Hop’a. Nauka tańca stanowiła jednak jedynie preludium do tego, co miało miejsce wieczorem – dziesiątki tańczących par podbiły parkiet w klubie „Żaczek” i pokazały, że taniec w rytmie bluesa jest w świetnej kondycji i ani myśli ustępować innym, bardziej nowoczesnym stylom.  Wydarzenie to, również dzięki muzyce wykonywanej na żywo przez Boba Jazz Band, okazało się być niezapomnianym przeżyciem zwłaszcza dla dwójki oniemiałych z zaskoczenia festiwalowych wolontariuszy, którzy wygrali zorganizowany w czasie bluesoteki konkurs tańca. Nie można również nie wspomnieć o bluesowym tramwaju, który pomimo początkowego przerażenia organizatorów związanym z niespodziewanymi przeszkodami, po kilkudziesięciominutowym opóźnieniu ruszył na podbój trasy Oleandry – Rynek. Gorąca, zagwarantowana przez muzyków atmosfera wewnątrz pojazdu sprawiła, że początkowe problemy odeszły w niepamięć, a  w głowach uczestników zamieszkała melodia wygrywana przez entuzjastów bluesa.

Kolejny dzień przyniósł jeszcze więcej niespodzianek i wzruszeń niż poprzedni, a to wszystko dzięki występowi uformowanej jeszcze tego samego dnia grupie, której przewodziła Natalia Kwiatkowska.  Pomysł narodził się podczas warsztatów wokalnych prowadzonych przez liderkę zespołu Cheap Tobacco, kiedy to okazało się, że grupa zupełnie obcych ludzi stanowi cudowne połączenie brzmień. Korzystając więc z możliwości, jakie daje elastyczna konstrukcja Bluesroads, postanowili zaprezentować się publiczności podczas wieczornego koncertu. Należy wspomnieć, iż prócz zajęć prowadzonych przez Natalię Kwiatkowską, odbyły się także warsztaty instrumentalne, którym przewodzili: Marcin Dyjak, Jarek Śmietana oraz Paweł Ostafil. Występ gwiazd trzeciego dnia festiwalu przyniósł publiczności bardzo wiele radości i bez wątpienia, wśród trójki występujących zespołów, to właśnie Cheap Tobacco pokazało największą klasę i utwierdziło nas w przekonaniu, że nieustannie potrafią zadziwiać, tym razem występując w rozszerzonym składzie – wraz z sekcją instrumentów dętych (trąbka i saksofon) oraz chórkami.
Sobota rozpoczęła się od warsztatów instrumentalnych i wokalnych „jak ze snu”, podczas których w rolę nauczycieli wcieli się: Łukasz Wiśniewski, Piotr Grząślewicz, zespół Wielbłądy, Alicja Janosz, Bartosz Miarka, Piotr Świętoniowski, Andrzej Stagraczyński i Tomasza Nitrybitt. Po tak intensywnym poranku, może poprzez fakt, iż głowy wręcz parowały od tak dużej ilości uzyskanej wiedzy, ilość publiczności zgromadzonej na Przeglądzie Zespołów nie była najmocniejszym punktem dnia. Jednakże, nie zważając na wszelkie niedogodności, nagrodę grand prix otrzymali ex quo Fabrizio Canale oraz Blue Band Blues, którzy, miejmy nadzieję, dzięki zaprezentowaniu się na Bluesroads, będą mieli okazję, by rozwinąć skrzydła swojej kariery. Różnorodność zespołów występujących podczas wieczornego koncertu gwiazd okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę – eteryczne „Wielbłądy”, energetyczne „Hoodoo Band” i niepowtarzalny Jarek Śmietana & Billy Neal Bluesroads Band, przebojem wdarli się do serc słuchaczy sprawiając, że publiczność wprost nie mogła pogodzić się z nieuniknionym zakończeniem wieczoru. Dla organizatorów wyjątkowym wydarzeniem był sobotni koncert finałowy, w którym Jarek Śmietana wystąpił z młodymi muzykami wyróżnionymi podczas dwóch poprzednich edycji przeglądu zespołów na Bluesroads. Projekt został przygotowany specjalnie z okazji festiwalu! Koncert zamknął pewien etap w krótkiej historii festiwalu. Udało się bowiem doprowadzić do współpracy legendy polskiej muzyki rozrywkowej z młodszym pokoleniem muzyków, co było jednym z głównych zadań festiwalu. Koncert był jednocześnie premierą nowej płyty Jarka Śmietany pt. „Live at Impart”.

Ostatni dzień, choć przyniósł ze sobą smutną myśl o zakończeniu Bluesroads, dzięki cudownym, muzycznym smaczkom zostawionym na sam deser, stanowił niezwykle udane podsumowanie całego festiwalu. Zgodnie z niepisaną tradycją, dzień rozpoczęły warsztaty, tym razem prowadzone przez Keith Dunn Band oraz Incarnations, które zgromadziły, jak na niedzielny poranek, zaskakująco dużą frekwencję. Istnymi strumieniami do Instytutu Psychologii napływali wielbiciele gitary basowej, którzy skorzystali z szansy wzięcia udziału w lekcji prowadzonej przez Tymona Tymańskiego, a także młodzi muzycy zmierzający na zajęcia gitary akustycznej (Romek Puchowski) i perkusji (Grzegorz Grzyb). Dodatkową atrakcją było kino bluesowe, które, pomimo początkowych problemów technicznych (słońce nie zawsze jest ludzkim sprzymierzeńcem) przeistoczyły się w fascynującą dyskusję na tematy nieograniczające się jedynie do treści przedstawionych w  opowieści o Leonardzie Chessie. Wieczór przyniósł najbardziej wyczekiwaną część dnia – finałowe koncerty, rozpoczęte przez zwycięzcę przeglądu zespołów, Fabrizio Canale, który swoim pełnym pasji występem jedynie rozbudził apetyt na kolejne muzyczne doznania. Incarnations, jak wszyscy zgodnie przewidywaliśmy, nie zawiedli – po bardzo pozytywnym wrażeniu jakie odnieśli uczestnicy prowadzonych przez nich warsztatów, wieczorny koncert uwiódł swą tajemniczością i zgrabnie splecionymi elementami folku oraz bluesa, czego dowodem może być błyskawiczne wyprzedanie wszystkich płyt na stoisku Bluesroads (co, jak wszyscy dobrze wiemy, jest nie lada wyczynem w społeczności wiecznie niedożywionych studentów). Koncert Tymański, Puchowski & Grzyb wywołał pewnego rodzaju podział na ludzi zachwyconych i niewzruszonych ich muzyczną prezentacją, jednakże pojednanie nastąpiło podczas występu Keith Dunn Band, gdy publiczność zgodnie szalała na parkiecie w rytm, zarówno dzikiej i szalonej, jak również bardziej lirycznej, odsłony bluesa. Koncert był europejską premierą nowej płyty zespołu pt „Trance Blues”. Pięć pracowitych dni organizatorów, wolontariuszy, muzyków i wszystkich osób, które wsparły ideę Bluesroads zakończyło akustyczne jam session przed klubem Żaczek, które jeszcze bardziej wzmocniło więzi między ludźmi, dla których blues zajmuje szczególne miejsce w sercach i duszach. Festiwal, który w warstwie merytorycznej przygotował studencki komitet organizacyjny „Bluesroads”, nie mógł by się odbyć bez wsparcia prawnego organizatora festiwalu Fundacji Studentow i Absolwentów UJ „Bratniak” oraz sponsora głównego Samorządu Studentów UJ.

Magdalena Stawiarz, fot. Tomasz Oleś

Źródło: www.bluesroads.pl

Piachy Blues Party

opublikowano w dziale Polska

Ośrodek nad Jeziorem Piaszczystym w Pile będzie miejscem, w którym 11 czerwca odbędzie się festiwal Piachy Blues Party. Jest to kontynuacja imprezy Blues Party Festival, której dwie poprzednie edycje były dziełem zmarłego w październiku ubiegłego roku Andrzeja Brzeskiego, w latach 90. twórcy festiwalu Blues nad Piławą, na przełomie lat 60. i 70. lidera warszawskiej grupy jazzowej Paradox. Jak mówią organizatorzy koncertu: „muzyka, która zabrzmi na Piachach będzie symbolicznym hołdem złożonym Andrzejowi”. Publiczności zaprezentują się zespoły Nalepa Band, Spaceman, Szulerzy, Zdrowa Woda i Lester Kidson Band z gościnnym udziałem Michała Kielaka. Dzień wcześniej, 10 czerwca, koncertem w klubie Classic w Pile zainauguruje festiwal formacja After Blues.

Źródło: www.faktypilskie.pl

Dzień Bluesa coraz bliżej

opublikowano w dziale Polska

Co roku, już od sześciu lat, 16 września – a więc w dniu urodzin B.B. Kinga (fot. Charles Sawyer) – świętujemy Polski Dzień Bluesa. Dokładnie tego dnia, ale także wokół tej daty, na terenie całego kraju organizowane są różnego rodzaju wydarzenia muzyczne o charakterze bluesowym: koncerty, festiwale, wystawy plastyczne, audycje radiowe, wspólne spotkania miłośników muzyki. W obchody Dnia Bluesa aktywnie włącza się wielu polskich wykonawców bluesowych, kluby muzyczne, prasa i specjalistyczne portale internetowe.

Razem z Polskim Stowarzyszeniem Bluesowym, które koordynuje Polski Dzień Bluesa, gorąco zapraszamy muzyków, kluby i bluesfanów do wspólnego bluesowania w tym ważnym dla nas wszystkich dniu oraz w okresie poprzedzającym i następującym po tej dacie, tydzień przed i tydzień po.

Zapraszamy organizatorów koncertów, muzyków i prowadzących audycje bluesowe do zgłaszania organizowanych przez siebie imprez na adres psb@blues.org.pl. Zgłoszone inicjatywy będą promowane na specjalnej stronie internetowej www.dzienbluesa.pl.

Źródło: www.dzienbluesa.pl

Płytowy debiut zespołu Gruff

opublikowano w dziale Polska

26 lutego ukaże się pierwsza płyta formacji Gruff, czyli połaczonych sił duo Przytuła & Kruk i Macieja Kudły. Wynikiem ponad półrocznej współpracy nowego składu jest płyta „Life”, będąca zapisem wrocławskiego koncertu z 20 października 2013, wzbogaconego o utwór „Preaching Blues” z trasy koncertowej w Czechach. Środki ze sprzedaży longplay′a wykorzystane będą przy nagraniu płyty studyjnej, nad którą zespół niedawno rozpoczął pracę. Materiału można posłuchać na żywo w ramach trasy koncertowej – jej pierwsza odsłona miała miejsce w dniu premiery krążka w Poznaniu. Szczegóły trasy znajdziecie w naszym kalendarzu.

Źródło: www.tomiszon.wix.com/gruff

Niki Buzz przepytany

opublikowano w dziale Polska

Amerykanin Niki Buzz, który z zespołem Dr Blues & Soul Re Vision zarejestrował materiał na soulową płytę podwójnego albumu „Dr Blues – Triubte To Ol’Skool Masters” opowiedział Blues.pl o swoich muzycznych marzeniach, o przeszłości i planach na najbliższe miesiące:

Blues.pl: Jakie były Twoje muzyczne początki? Pewnie wcześnie zacząłeś grać na gitarze?

Niki Buzz:Nic podobnego. To może wydać się dziwne, bo obecnie najczęściej kojarzy się mnie z gitarą, ale naukę gry na tym instrumencie rozpocząłem dopiero w wieku 27 lat. Wcześniej całkowicie byłem oddany perkusji, na której zresztą gram do dziś. W Planet Studio w Nowym Jorku przez klika lat zajmowałem się programowaniem rytmów oraz byłem gitarzystą sesyjnym. Obecnie gram na prawie dwudziestu różnych instrumentach, ale gitara najbardziej mnie pochłonęła.

Blues.pl: Jakie miałeś plany, oczekiwania kiedy zaczynałeś grać? Czy je zrealizowałeś?

NB: Wszystkie moje muzyczne plany z młodości zrealizowałem już sto razy! Grałem w mojej karierze z największymi światowymi wykonawcami, obecnie koncertuję na całym globie średnio przez dwie trzecie każdego roku. Mam własne domowe studio i własny zespół, w którym spełniam się grając swoje kompozycje. Żyję z muzyki i żyję muzyką. Cóż więcej mi potrzeba?

Blues.pl: Album „Dr Blues – Tribute To Ol’Skool Masters”, w którego realizacji wziąłeś udział, zdobył właśnie najbardziej prestiżową nagrodę polskiej sceny bluesowej. Jak powstały te nagrania?

NB: To wszystko działo się bardzo szybko, a jednocześnie zupełnie dla mnie niespodziewanie. Umówiliśmy się z Dr Bluesem na kilka koncertów w Polsce w lipcu zeszłego roku, ale nie spodziewałem się, że planuje on także nagrania. Pomysł bardzo mi się spodobał, bo soul jest muzyką w której wyrastałem i chociaż obecnie w moich projektach stylistycznie jestem daleki od klasycznego soulu, bo najczęściej gram rocka, to piosenki mojej młodości ciągle we mnie tkwią. W latach sześćdziesiątych przez jakiś czas grałem w zespołach Jamesa Browna, czy Ike’a i Tiny Turner, którzy stali się później legendami. Wtedy powstawały utwory, które obecnie należą do klasyki tego gatunku. Bardzo bliski muzycznie jest mi Wilson Pickett, który okazał się także ulubionym wykonawcą soulowym Dr Bluesa. Wspólne zainteresowania muzyczne i podobne odczuwanie muzyki powoduje, że tak dobrze się rozumiemy. Nagrania do naszego albumu powstały w ciągu zaledwie kilku godzin w jego domu. Atmosfera była znakomita, a wszyscy mieliśmy dużo zabawy i radości przy ich realizacji.

Blues.pl: Wymieniłeś największe sławy czarnej muzyki. Z kim jeszcze współpracowałeś w czasie swojej muzycznej kariery?

NB: W latach 70tych i 80tych miałem możliwość gry z wieloma sławnymi wykonawcami. Z najciekawszych mogę wymienić Parliment Funkadelic, Ramones, Talking Heads, Patti Smith, Foreigner czy Whitney Houston. Z basistą Ozzy Osbourne’a – Donem Costą – stworzyłem grupę M-80. Tworzyłem także z Anitą Baker, Chaką Kahn czy The Village People. Ciekawym i ważnym dla mnie projektem była moja grupa Vendetta. Występowałem także z Curtisem Knightem – odkrywcą Jimi Hendriksa – między innymi w Polsce, dwadzieścia lat temu na festiwalu Rawa Blues. Okazało się, że na tym samym festiwalu grał także wtedy Dr Blues ze swoją grupą Wielka Łódź. Któż by pomyślał, że po dwudziestu latach los znów nas połączy i wspólnie dokonamy nagrań, które spotkają się z tak wielkim uznaniem fanów bluesa w Polsce i zdobędą zaszczytny tytuł Najlepszej Bluesowej Płyty roku 2013.

Blues.pl: A jakie jest teraz Twoje największe muzyczne marzenie?

NB: Mój świat w całości jest jednym wielkim snem i spełnianiem się marzeń. Kocham to, że każdy dzień przynosi mi niespodzianki i nowe przeżycia. Wszystko, co się dzieje wokoło najczęściej przerasta moje przewidywania. Choćby obecna współpraca z Dr Bluesem i tak wielkie uznanie polskich fanów dla albumu, który wspólnie nagraliśmy.

PD: Kiedy znów usłyszymy Ciebie w Polsce?

Blues.pl: Planujemy z Dr Bluesem wspólne koncerty na przełomie kwietnia i maja. Cieszę się, że znów będę mógł wystąpić przed polską publicznością, bo przyjęcie i atmosfera na koncertach w Polsce jest wyjątkowo gorąca, a Wasza reakcja na muzykę zawsze jest bardzo spontaniczna. Do zobaczenia!

Źródło: www.soulrevision.pl

Bluesowa Grammy przyznana

opublikowano w dziale Polska

Pięćdziesiąta szósta gala wręczenia najbardziej prestiżowych nagród muzycznych na świecie odbyła się w niedzielę 26 stycznia w Los Angeles w Kalifornii. Statuetkę Grammy za „Najlepszy Bluesowy Album Roku” otrzymało duo Ben Harper (fot. strona domowa artysty) i Charlie Musselwhite za sygnowany logo Stax krążek „Get Up!”. Wśród nominowanych do nagrody byli James Cotton za „Cotton Mouth Man”, Bobby Rush za „Down In Louisiana”, Beth Hart i Joe Bonamassa za „Seesaw” i longplay „Remembering Little Walter” zawierający nagrania  Charlie’go Musselwhite’a, Billy Boy’a Arnolda, Marka Hummela, Jamesa Harmana i Sugar Ray’a Norcia. Bluesowe czy blues-rockowe akcenty pojawiły się też w innych kategoriach. Nagroda za „Najlepszy Album Rockowy” powędrowała do Led Zeppelin za „Celebration Day”. Statuetkę zabrał też do domu Gary Clark, Jr. nagrodzony za „Najlepsze Tradycyjne Wykonanie R&B”. Mówiąc o tegorocznych nagrodach Grammy nie sposób nie wspomnieć o wielkim sukcesie polskiego jazzu – album „Night in Calisia” pianisty Włodka Pawlika otrzymał statuetkę w kategorii „Najlepszy Album Dużego Zespołu Jazzowego”. Gratulujemy!

Źródło: www.grammy.com

Płytowe nominacje ogłoszone

opublikowano w dziale Świat

The Blues Foundation ogłosiło listę płyt zgłoszonych do konkursu na „Best Self Produced CD”, czyli najlepszą wyprodukowaną samodzielnie płytę roku. Wśród pięćdziesięciu trzech krążków znalazł się typ Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego – wydany przez Flower Records album Boogie Boys, „Hey You!”. Teraz jurorzy przesłuchają wszystkie płyty i wskażą pięć najlepszych, z których wybrany zostanie zwycięzca. Ogłoszenie wyników nastąpi 23 stycznia 2010 roku podczas finałów International Blues Challenge.

Źródło: www.blues.org

Bernhoft wystąpi w Stodole

opublikowano w dziale Polska

Już niewiele czasu pozostało do gratki, jaką dla miłośników soulu przygotował warszawski Klub Stodoła. 19 października, w ramach tamtejszej Open Stage, wystąpi jedna z najjaśniejszych norweskich gwiazd, Jarle Bernhoft (fot. strona domowa artysty) działający teraz pod skróconym pseudonimem Bernhoft. Jego twórczość, która łączy klasyczny soul z jazzem i nowymi brzmieniami, jest nastrojowa, efektowna i wciągająca, a jego ostatnia płyta, „Islander”, była nominowana do prestiżowej nagrody Grammy. Blues.pl, które jest jednym z patronów koncertu, od dawna kibicuje poczynaniom Jarle Bernhofta – dla przypomnienia zachęcamy do przeczytania recenzji albumu „Walk With Me (Live at Chateau Neuf)” i posłuchania Jarle w dostępnej na YouTube wersji live.

Szczegóły na temat rezerwacji biletów znaleźć można na stronie Klubu Stodoła.

Źródło: www.stodola.pl

Wyjście z cienia: Incluz

opublikowano w dziale Polska

Facebook, YouTube, inne portale społecznościowe, własne strony www i blogi – liczba narzędzi promocyjnych, które na początku swojej drogi ma do dyspozycji młody bluesowy zespół jest dziś większa niż kiedykolwiek wcześniej. Żeby do tej listy dodać kolejne narzędzie, a słuchaczom ułatwić poznawanie nowych zespołów, inaugurujemy cykl „Blues.pl – wyjście z cienia”. Redagowana przez Karola Dudę seria wywiadów ma zwrócić uwagę Czytelników Blues.pl na to jak wielu ciekawych młodych twórców jest wokół nas, szczególnie teraz, u progu sezonu festiwalowego. Zapraszamy w regularnej lektury. W tej odsłonie zespół Incluz z Bytomia.


Karol Duda: Witaj Arku, gratuluje wydania EPki. Po wcale niekrótkim czasie życia zespołu w końcu ukazały się wasze pierwsze nagrania. W jaki sposób dokonaliście selekcji materiału? Ciężko było wybrać tylko cztery utwory z wcale niemałego jak na tak młody zespół materiału?

Incluz: Materiał skończyliśmy nagrywać na początku tego roku. Wybraliśmy utwory, które lubimy grać, które dobrze nam wychodzą i niosą za sobą fajny ładunek zarówno energetyczny, jak i treściowy.

KD: Zespół nazywa się Incluz. Powiedz, co znaczy ta nazwa?

Incluz: Często pada to pytanie, początkowo bywało dla nas kłopotliwe, bo Incluz był raczej dla nas po prostu taką nazwą własną. Ktoś kiedyś jednak ładnie powiedział, że jesteśmy zaprzeczeniem czegoś ekskluzywnego i przypadło mi to do gustu. Incluz, można więc rozumieć jako coś dla każdego.

KD: Jesteście, ze śląska, większość składu mieszka w Bytomiu. Co sądzisz jako mieszkaniec regionu o „śląskim bluesie” ? Czujesz się częścią młodej śląskiej sceny?

Incluz: W jakimś stopniu na pewno jesteśmy jej częścią, grywamy na śląskich i polskich scenach od paru lat. Ale chyba nie czujemy jakiejś szczególnej więzi ze śląską muzyką. Bardziej z tym regionem. Lubimy go i utożsamiamy się z nim .

KD: Jak natknęliście się na bluesa?

Incluz: Ja na bluesa natknąłem się na dobrą sprawę w pierwszej klasie liceum grając z kolegą z klasy na gitarach. To były moje początki i na nie byłem przekonany, ale tej muzyki nie da się nie lubić. Ma w sobie coś wspaniałego – energię i prostotę. Szybko zaczęła do mnie przemawiać i jest ze mną cały czas aż do teraz. Z kolei Adrian z Kubą nie byli tacy łatwi do przekonania (śmiech). Musiałem ich trochę męczyć, aż w końcu też polubili tą muzykę. Każdy z nas przeszedł okresy fascynacji różnymi gatunkami muzyki. Bartek bluesa zaczął grać u nauczyciela, gdzie wspólnie improwizowali do utworów Nalepy.

KD: Kiedy zaczęliście grać ze sobą ze sobą?

Incluz: Właściwie to pierwsze spotkania zespołu pod szyldem „Incluz” zaczęły się już w 2011 roku, z tym że z tego składu pozostałem tylko ja… Właściwy skład spotkał się dopiero pod koniec w 2012 r. Dołączył do mnie Kuba Góras (perkusja), Adrian Błaszczyk (gitara) i Krzysiek Hnatiuk (na basie). Był to czas pierwszych prób, koncertów, poznawania się nawzajem i nie raz nawet ciężkich rozmów. Aktualnie na basie od zeszłego roku gra z nami Bartek Kowalski i skład w końcu się ustabilizował.

KD: Jakie są wasze inspiracje?

Incluz: Ciężkie pytanie… Jest tego bardzo dużo. Przede wszystkim: John Mayer, Joe Bonamassa, Keb’ Mo’, Robert Cray, B.B. King, Buddy Guy, Ray Charles, Eric Clapton. Dla mnie ogromną inspiracją pod względem tekstów jest Piotr Bukartyk. Muzycznie są też rzeczy bardziej hardcoreowe jak np. Guthrie Govan, Dave Weckl, Marcus Miller, PiR2, Slash, Maanam i wiele innych. Inspiruje nas tak naprawdę każda muzyka, którą kiedyś słyszeliśmy, co też wpływa na naszą różnorodność.

KD: Jakie jest Twoje najlepsze doświadczenie podczas gry w zespole?

Incluz: Każdy koncert. Nie ma nic lepszego dla muzyka niż pokazywanie swojej twórczości, przemyśleń innym i wywoływanie u nich radości.

KD: Jaka była Twoja najtrudniejsza chwila w zespole?

Incluz: Było parę trudnych chwil, najcięższą chyba była decyzja o rozstaniu się z Krzysiem Hnatiukiem, który grał z nami szmat czasu i mamy z nim wiele miłych wspomnień. Udało nam się jednak znaleźć szybko dobrego następcę, który pozwolił utrzymać skład w całości, a nawet poczynić spory krok naprzód.

KD: Jakiego sprzętu jakiego używacie?

Incluz: Dużo by pisać. Raczej znane firmy, gitary Fendera – Telecaster, Stratocaster, piece aktualnie również Fendera – Blues Deluxe, Supersonic. Efekty podłogowe to głównie popularne kostki Boss, Korg, Vox itp. Co do sprzętu sekcji – perkusja Mapex Meridian i customowy dobór blach, elementów do niego, a basista używa gitary Gibson SG i wzmacniacza firmy Trace Elliot.

KD: Jakie są wasze dalsze plany?

Incluz: Chcielibyśmy cały czas się rozwijać, szlifować warsztat i w końcu trafić na swoje 5 minut. Jesteśmy młodzi, mamy nadzieję że zdolni (śmiech) i jeszcze wciąż szukamy, bawimy się muzyką. Przede wszystkim nie skupiamy się wyłącznie na bluesie i staramy się momentami przy pomocy innej muzy pokazać coś nowego co być może pozwoli nam wypłynąć na szersze wody. Chcielibyśmy też znaleźć jakichś sponsorów, producentów, kogoś kto pozwoli nam nagrać pierwszą płytę długogrającą i da nam potrzebny kopniak do przodu. Mamy nadzieję, że kiedyś będziemy mogli żyć z muzyki. Jak będzie? Zobaczymy.

KD: Jakie są wasze najbliższe plany koncertowe?

Incluz: Przede wszystkim chcemy dużo grać. Uzbieraliśmy niezłą ilość różnorodnego materiału, która dobrze sprawdza się na koncertach i nastawiliśmy się na granie klubowe w mniejszych miejscach. Mamy ich teraz parę w miesiącu, do tego dojdą jeszcze jakieś plenery w najbliższym czasie no i tego chcielibyśmy się trzymać. Potem będziemy starać się pójść z tym gdzieś dalej, a na razie miło się gra i optymistycznym okiem patrzymy w przyszłość.

KD: Najbliższe koncerty?

Incluz: 23 maja, Chorzów, 7 Niebo; 31 maja, Chudów, zamek.

Skład zespołu: Arkadiusz Kuś – wokal, gitara; Adrian Błaszczyk – gitara; Bartosz Kowalski – gitara basowa; Jakub Góras – perkusja.

Pod redakcją Karola Dudy

Źródło: www.facebook.com/Incluz

Wygraj zaproszenie na Warsaw Blues Night!

opublikowano w dziale Polska

17 października, w ramach czterdziestej siódmej edycji Warsaw Blues Night, pojawią się w klubie Hybrydy w Warszawie wokalista Tad Robinson – soulowy głos mający na koncie 7 nominacji do Blues Music Awards i Alex Schultz  – wirtuoz gitary, którego znakomitą grę słychać między innymi na płytach Roda Piazzy i Williama Clarke’a. Gwiazdom towarzyszyć będzie znana z soulowo-bluesowego smaku sekcja rytmiczna wytwórni Severn, a w niej Steve Gomes na basie, Robb Stuppka na perkusji i Kevin Anker na instrumentach klawiszowych. Wieczór rozpocznie Michał Augustyniak vel Limboski z projektem „Tribute to Georgie Buck”, który jest hołdem dla przedwojennego bluesa i jego twórców.

Razem z organizatorami Warsaw Blues Night przygotowaliśmy dla Czytelników Blues.pl konkurs, w którym do wygrania są dwa podwójne zaproszenia na koncert Robinsona i Schultza. Żeby je zdobyć należy odpowiedzieć na pytanie: jaki tytuł nosi druga z wydanych przez Severn Records płyt Tada Robinsona?

Odpowiedzi, ze słowem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do piątku 14 października, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: Blues.pl i Warsaw Blues Night

Rythm’n’bluesowa Alicja Janosz

opublikowano w dziale Polska

„I Woke Up So Happy” to tytuł nowego singla z przygotowywanej przez Alicję Janosz (fot. Anna Powierża) płyty „Vintage”, której premiera ma się odbyć późną jesienią. O ile wcześniejsze poczynania wokalistki kojarzyły się z muzyką pop, o tyle nowa płyta ma mieć mocno soulowy i rhythm’n’bluesowy charakter.  „Wywodzę się z pop kultury, ale od kilku lat odkrywam korzenie muzyki, przez co naturalnie dotarłam do soulu, jazzu czy bluesa. Jak się okazało gatunków mi najbliższych” – mówi sama Janosz. Obok jedenastu kompozycji, w skład albumu będzie wchodzić bonusowa płyta DVD ukazująca miedzy innymi kulisy powstawania i nagrywania krążka. Singla posłuchać możecie w serwisie YouTube.

Źródło: www.facebook.com/lionstage

Zmarł Willie Mitchell

opublikowano w dziale Świat

Smutna wiadomość przekazały wczoraj amerykańskie agencje informacyjne. 5 stycznia, w wieku 81 lat, zmarł w Memphis Willie Mitchell (fot. Nikki Boertman) – twórca legendarnego brzmienia soulowej wytwórni Hi Records. Był trębaczem, ale w historii muzyki zapisał się przede wszystkim jako producent, który uczynił gwiazdy z takich wokalistów jak Ann Peebles, Otis Clay, O.V. Wright czy Al Green. Soulu Willie Mitchella posłuchać możecie na youtube.com, ot choćby w dostępnej tam kompozycji „The Champion (Part 1)”.

Źródło: www.commercialappeal.com

Tad Robinson i Alex Schultz w Warszawie

opublikowano w dziale Polska

Po wakacyjnej przerwie cykl Warsaw Blues Night wraca do klubu Hybrydy z artystami z bluesowych szczytów. 17 października, w ramach czterdziestej siódmej edycji imprezy, pojawią się w Warszawie wokalista Tad Robinson – soulowy głos mający na koncie 7 nominacji do Blues Music Awards i Alex Schultz (fot. strony domowe artystów) – wirtuoz gitary, którego znakomitą grę słychać między innymi na płytach Roda Piazzy i Williama Clarke’a. Gwiazdom towarzyszyć będzie znana z soulowo-bluesowego smaku sekcja rytmiczna wytwórni Severn,  a w niej Steve Gomes na basie, Robb Stuppka na perkusji i Kevin Anker na instrumentach klawiszowych. Wieczór rozpocznie Michał Augustyniak vel Limboski z projektem „Tribute to Georgie Buck”, który jest hołdem dla przedwojennego bluesa i jego twórców.

Źródło: www.blues.waw.pl

Radio Moscow
„The Great Escape of Leslie Magnafuzz”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Mimo, że czas panowania klasycznej muzyki rockowej odszedł bezpowrotnie wraz z końcem lat siedemdziesiątych, a znakomita większość współczesnych muzyków stara się znajdować rozwiązania raczej nowe, niż nawiązywać do tych dobrze sprawdzonych, to nadal istnieją artyści, którzy nie chcą brzmieć na siłę nowocześnie. Z całą pewnością kimś takim jest Parker Griggs, wokalista, gitarzysta oraz perkusista studyjny amerykańskiego zespołu Radio Moscow, którego najnowsza produkcja zagościła na sklepowych półkach w tym miesiącu.

„The Great Escape of Leslie Magnafuzz”, bo taki tytuł nosi trzeci krążek formacji, jest wręcz przesycony wszystkim tym, co fani gitarowego grania zwykli uwielbiać. Od pierwszej sekundy żaden utwór z wyjątkiem granego techniką slide „Deep Down Below” nie spuszcza z tonu nawet na chwilę. Słodycz płynąca absolutnie z każdej solówki, ciężar riffów oraz psychodeliczny chaos w zupełności zadowolą najbardziej zapalonych znawców muzyki sprzed ponad czterech dekad. Jak przystało na płytę w takiej stylistyce również sekcja rytmiczna jest bezbłędna i jedyne czego można by jeszcze oczekiwać, to linie basowe w stylu Johna Paula Jonesa z Led Zeppelin. Można by, ale hałas gitarowego wzmacniacz wypełnia każdy utwór do tego stopnia, że na nie po prostu nie ma już miejsca.

Trzeci album Radio Moscow można zdecydowanie określić mianem hołdu dla muzyki lat siedemdziesiątych, nie znaczy to jednak, że Parker Griggs zwyczajnie kopiuje patenty starych mistrzów takich jak Jimi Hendrix czy Tony Iommi. „The Great Escape of Leslie Magnafuzz”, choć jest mocno osadzone w tradycji muzyki rockowej, charakteryzuje się świeżością, której brak niejednej współczesnej produkcji.

Patryk Mitzig

Wydawca: Alive Records
Posłuchaj: www.alive-totalenergy.com

Sprawdź kto wygrał płytę Gienek Loska Band!

opublikowano w dziale Polska

Autorem tekstu do standardu „You Can’t Judge a Book by the Cover”, wykonanego po raz pierwszy w 1962 roku przez Bo Diddley’a, jest Willie Dixon, znany choćby ze współpracy z legendarną Chess Records – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez Blues.pl i Sony Music Polska konkursie, w ramach którego mogliście wygrać jeden z pięciu egzemplarzy płyty „Hazardzista” Gienek Loska Band.

Konkurs cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem, ale wśród przysłanych odpowiedzi było też sporo błędnych. Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwą odpowiedź, wylosowaliśmy piątkę szczęśliwców. Są nimi:

  • Sławek z Warszawy
  • Piotr z Będzina
  • Krzysztof ze Słupska
  • Michał z Mysłowic
  • Eugeniusz z Krakowa

Gratulujemy i życzymi miłego słuchania! Natomiast wszystkich, którzy w konkursie brali udział, ale mieli mniej szczęścia, zapraszamy na YouTube, gdzie zobaczyć możecie teledysk do promującej „Hazardzistę” piosenki „W jedną stronę bilet”.

Źródło: Blues.pl i Sony Music Polska

Lublin Blues Sessions

opublikowano w dziale Polska

Muzyczna edukacja i promocja bluesa to cele projektu Lublin Blues Sessions, który od czerwca realizuje w Lublinie ACK „Chatka Żaka”. Pierwszą część projektu stanowią warsztaty bluesowe prowadzone przez Jacka Jagusia i Bartka Łęczyckiego, a także zajęcia Akademii Bluesa, mającej przybliżyć adeptom muzyki historię gatunku. Część druga wiązać się będzie z wydaniem promocyjnej płyty kompaktowej zawierającej utwory lubelskich zespołów i muzyków bluesowych. Album ma się ukazać w październiku. Co ważne, płyty nie będzie można kupić – jako prezent otrzymają ją ci, którzy kupią karnety na Chatka Blues Festiwal odbywający się w Lublinie 14 i 15 października.

Źródło: www.scenabluesowa.lublin.pl

Piotr Nalepa odpowiada

opublikowano w dziale Polska

Seria publikowanych na Blues.pl wywiadów z muzykami, którzy występowali w toruńskim Pubie Pamela pokazuje jasno, że ich muzyczna działalność to tylko część historii, jaką mają do opowiedzenia. Nie inaczej jest tym razem. O gaszeniu pożarów, niechęci do motoryzacji i muzycznych fascynacjach, z Dariuszem Kowalskim rozmawia syn Tadeusza Nalepy, Piotr Nalepa:

Dariusz Kowalski: W ankiecie przeprowadzonej dla „Teraz Rock” stwierdziłeś, że nie lubisz wywiadów. Skąd to się bierze? W czasie Waszego koncertu w Pameli zauważyłem, że jesteś otwartym człowiekiem i łatwo nawiązujesz kontakt z ludźmi…

Piotr Nalepa: Chodziło mi o wywiady w TV i w radio – zawsze mnie to peszy i wydaje mi się, że gadam bzdury. Poza tym wiele zależy od pytającego. Zwykle na „głupie pytanie” pada głupia odpowiedź. A z ludźmi po koncercie zawsze lubię porozmawiać.

Po tym koncercie ludzie nadal opowiadają o tym, że udało im się z Tobą porozmawiać i przytaczają różne anegdoty, które usłyszeli od Ciebie. Możesz mi teraz przytoczyć jedną z nich? Co najbardziej niesamowitego spotkało Cię dotychczas na scenie?

Ze względu na małe rozmiary sceny w Pameli przypomniała mi się sytuacja sprzed lat. Grałem z Apteką w klubie Buda – był to drewniany budynek na plaży w Gdyni. Full ludzi, upał. W pewnym momencie reflektor za moją głową zaczął się palić. Pożar ugasiłem za pomocą jeansowej kurtki – zespół nie przerywał nawet grania – po czym założyłem gitarę i dokończyłem koncert. Nie ma już Budy, spłonęła kilka miesięcy później.

Przyjeżdżając do Torunia miałeś chyba jakieś wyobrażenie o Pameli i jej publiczności. Jak wypadła konfrontacja wyobrażenia z rzeczywistością?

Robert Lubera uprzedził mnie, że to niewielka scena (śmiech).

Jakie masz wrażenia po kontakcie z naszą publicznością?

Fajnie! Bardzo  bezpośredni kontakt z publicznością, lekka klaustrofobia… Zdecydowanie wolę grać w takich miejscach, gdzie publiczność jest wyluzowana, niż w salach typu „kinoteatr”.

Zdradź nam sekret, dzięki któremu udaje się Wam, czyli Tobie i Robertowi, utrzymać przy życiu Wasz krakowsko-warszawski projekt?

Nie ma żadnego sekretu. Znam wielu świetnych muzyków w Warszawie, ale gdy zagrałem z zespołem Nie-bo usłyszałem, że to o to chodzi. Wspaniali muzycy, którzy grają ze sobą od lat. Póki co, rozumiemy się doskonale.

Odległość jest spora tym bardziej, że jak wspomniałeś w wypowiedzi dla „Teraz Rock” nie posiadasz samochodu. Z czego wynika ta niechęć do motoryzacji?

Pociąg z Warszawy do Krakowa jedzie niecałe 3 godziny. Mogę w tym czasie poczytać, zdrzemnąć się. Nieposiadanie samochodu jest dla mnie wygodne: nie stoję w korkach, nie muszę szukać miejsca do zaparkowania, a gdy się napiję – zamawiam taksówkę.

Z tego co widziałem na koncercie w Pameli tradycyjna rywalizacja starej i obecnej stolicy nie przekłada się na ten projekt. Stadionowa atmosfera raczej się Wam nie udziela…

Muzyka jest ponad takimi bzdurnymi podziałami. Kraków zawsze będzie dla mnie „starą” stolicą kultury, a Warszawę kocham, bo tu się wychowałem i tu mieszkam. Nie noszę szalika.

Mówiąc o przyszłości rocka powiedziałeś, że są to „ciągłe powroty do źródeł i poszukiwanie czegoś nowego”. Czy w tę formułę wpisuje się Wasz projekt?

Miałem na myśli przyszłość rocka ogólnie. Na pewno to, że gramy numery Breakoutów jest w pewnym sensie powrotem do źródeł, ale nie staramy się ich na siłę „unowocześniać”. Gramy tak jak czujemy, od serca.

Na swojej muzycznej drodze miałeś kilka przystanków, które z bluesem miały raczej niewiele wspólnego. Opowiedz nam o tym, o tej stronie Piotra Nalepy, której ludzie pewnie nie znają.

Zaczynałem „awangardowo” w warszawskim klubie Hybrydy, w różnych zespołach. Z Deuterem byłem w Toruniu chyba w 1985 roku, w klubie Od Nowa. Po drodze było wiele kapel, wiele płyt. Między innymi Kostek Yoriadis, Kasia Kowalska, Grejfrut, ale przede wszystkim związałem się na stałe z kapelą mojego ojca, jako gitarzysta  i – rzadziej – basista.

Jakie są Twoje muzyczne inspiracje?

Bardzo różne. Słucham wszystkiego, co według mnie jest dobre. Stevie Wonder, John Lee Hooker, Led Zeppelin, Queens Of The Stone Age, Miles Davis, Deftones, Prince, Van Halen – i tak mógłbym jeszcze długo...

Opowiesz nam o swojej pozamuzycznej pasji? Mam na myśli konie.

To nie tak! Moja trzynastoletnia córka jeździ sportowo, pod okiem mamy uprawia ujeżdżenie i skoki. Ja tylko kibicuję… W zeszłym roku na wakacjach wsiadłem na konia i potem nie mogłem chodzić przez tydzień – to nie dla mnie. Moje „sporty” to rower, pływanie i narty.

Jakie masz plany na przyszłość?

Mój plan to brak planu. W tym roku jest Piotr Nalepa Breakout Tour i kilka projektów płytowych, a potem zobaczymy. Nigdy nie planowałem swojej „kariery”.

Chcesz coś dodać na koniec?

Pozdrawiam wszystkich, którzy byli i nie byli na koncercie w Pameli. Do zobaczenia wkrótce!

Rozmawiał Dariusz Kowalski

Źródło: www.pubpamela.pl

Wygraj zaproszenie na Warrena Haynesa!

opublikowano w dziale Polska

Założyciel Gov’t Mule, gitarzysta The Allman Brothers Band, znakomity instrumentalista i wokalista o niesłychanie charakterystycznym głosie – Warren Haynes, bo to jego dotyczy ten krótki opis, pojawi się w Polsce na zaproszenie Agencji Tangerine by 4 sierpnia zagrać koncert w Warszawie w klubie Palladium. Występ ma promować jego najnowszy, wydany pod własnym nazwiskiem album.

Wraz z Tangerine przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa pojedyncze zaproszenia na ten wyjątkowy koncert! Żeby zdobyć konkursowe bilety należy odpowiedzieć na pytanie: jaki jest tytuł nowej solowej płyty Warrena Haynesa, wydanej przez europejską wytwórnię Provogue Records?

Odpowiedzi, ze słowem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do wtorku 2 sierpnia, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: Blues.pl i Tangerine

Otis Taylor „Otis Taylor’s Contraband”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Otis Taylor nie nagrywa słabych płyt. To krótkie zdanie najlepiej podsumowuje muzyczny dorobek bluesmana, który dwukrotnie zdobył statuetkę Blues Music Awards, a do tej prestiżowej nagrody był nominowany aż dziewiętnaście razy. Tym, których zachwyciły poprzednie albumy Taylora „Otis Taylor’s Contraband” także się spodoba. Klimat jest podobny – trochę mroczny, nieco tajemniczy; podobne są też tematy, po które w swojej twórczości lubi sięgać muzyk. W samej muzyce nie ma wirtuozerskich popisów, ale na brak różnorodności brzmień nie można narzekać. Obok mocno bluesowych „Your Ten Dollar Bill” czy „Lay On My Delta Bed” – w otwierającym longplay utworze „Yell Your Name” – słychać echa Meksyku, ale pojawiają się też klimaty folk-bluesowe i Americana. Zresztą, w przypadku Taylora trudno pisać o gatunkach, bo wszystko czego się dotknie prezentuje po swojemu, w sposób jakiego nie mógłby podrobić nikt inny. To dzięki temu własnemu soundowi jest dziś jednym z najciekawszych współczesnych bluesmanów – właśnie „bluesmanów”, a nie jedynie „muzyków bluesowych”. Jeśli na polskich koncertach pokaże się tak dobrze jak na nowej płycie, a nie ma powodu w to wątpić, czekają nas dwa naprawdę ważne muzyczne wydarzenia.

Przemek Draheim

Wydawca: Telarc
Posłuchaj: www.amazon.com

Tadeusz Nalepa, Breakout i Przyjaciele
„60-te urodziny”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Sześć lat temu, 4 marca 2007 roku, media obiegła smutna informacja – „Ojciec Polskiego Bluesa” nie żyje. Kilkanaście dni temu, na kilka dni przed rocznicą tego wydarzenia na półki sklepowe trafia wyjątkowa płyta, „Tadeusz Nalepa, Breakout i Przyjaciele – 60-te urodziny” – wydawnictwo, które do tej pory funkcjonowało na rynku w formie płyty DVD. Jest to zapis jubileuszowego koncertu, który odbył się 10 lat temu w rzeszowskiej hali na Podpromiu. Nalepa obchodził wtedy swoje 60-te urodziny, ale także świętował 40-lecie pracy artystycznej. Wytwórnia Metal Mind Productions po raz pierwszy wypuściła na rynek to wydawnictwo w 2006 roku. Teraz przypomina koncert w wersji audio z trzynastoma utworami. Muzyki jest trochę mniej niż na wydaniu wideo, ale nie zabrakło tych najbardziej znanych, czy jak mówią jego najwięksi fani, nieśmiertelnych utworów Tadeusza Nalepy. Takim z pewnością jest „Modlitwa” zaśpiewana tu przez Marzenę Korzonek czy „Kiedy byłem małym chłopcem” wykonany w Rzeszowie przez Stanisława Soykę. Sam Soyka tak wspominał tamten występ u boku „Ojca Polskiego Bluesa”: „Tadeusz Nalepa był cudownym kapelmajstrem, a powszechny szacunek, którym był otaczany gdziekolwiek żeśmy przybywali, udzielał się wszystkim. Kiedy w 2003 roku zaprosił mnie na swój urodzinowy koncert w rodzinnym Rzeszowie, poczułem się wyróżniony. Znów mogłem usłyszeć jego esencjonalną bluesowo-gitarową narrację i poczuć energetyzującą prostotę w kontakcie zakulisowym”. Tę energię słychać było także na scenie, szczególnie, gdy obok Nalepy pojawiła się na niej Mira Kubasińska. Śpiewających kobiet obok Nalepy było tego wieczora więcej. Żona bluesmana, wokalistka Grażyna Dramowicz, która zaśpiewała z nim „To niemożliwe” i „Ten o Tobie film”, po dziesięciu latach tak wspomina tamten występ: „Pamiętam, że Tadeusz bardzo dużo pracy włożył w ten koncert, kosztowało go to dużo energii tym bardziej, że był pedantem i perfekcjonistą. Przygotowania były bardzo męczące, ale satysfakcja po wszystkim była ogromna. Tadeusz był po prostu szczęśliwy”. To zmęczenie słychać oczywiście na płycie, ale trudno wymagać, by sześćdziesięcioletni Tadeusz Nalepa brzmiał jak ten z czasu wczesnego Breakoutu. Zresztą, to chyba nie w tych kategoriach trzeba na tę płytę patrzeć. To ważny dokument i cenne ukoronowanie kariery, która nauczyła bluesa kilka pokoleń Polaków.

Przemek Draheim

Wydawca: Metal Mind Productions
Posłuchaj: www.metalmind.com.pl

Lauba Pełno Bluesa za niecały miesiąc

opublikowano w dziale Polska

W dniach od 15 do 17 sierpnia w Chorzowie odbędzie się Festiwal Front Porch Blues czyli Lauba Pełno Bluesa. Nazwa imprezy nawiązuje do klasycznej bluesowej tradycji muzykowania na „front porch”, czyli ganku. Co roku w Górnośląskim Muzeum Etnograficznym w Chorzowie miłośnicy bluesa spotykają się, by słuchać muzyki na łonie natury. Festiwalowe koncerty odbywają się naprzemiennie na trzech scenach na terenie Muzeum: największej, zlokalizowanej przy skansenowej Karczmie oraz dwóch bardziej kameralnych, umiejscowionych w bezpośrednim sąsiedztwie muzealnych chałup. Po zmroku akcja przenosi się do położonej po sąsiedzku Sztygarki – klimatycznego kompleksu kulturalno-rekreacyjnego stworzonego na terenach byłej kopalni. Szczegółową listę ponad 20 występujących podczas festiwalu artystów oraz informacje o biletach znajdziecie na stronie Lauby.  

Źródło: www.laubapelnobluesa.pl

Warsaw Blues Night i Golden State – Lone Star Revue

opublikowano w dziale Polska

„Niemal dokładnie 10 lat temu grupka bluesowych zapaleńców podjęła się zadania ożywienia bluesowego życia koncertowego w Warszawie. Nikt wtedy nie przypuszczał, że ich inicjatywa przetrwa 10 lat i stanie się jednym z najważniejszych wydarzeń bluesowych w kraju” – czytamy na stronie Warsaw Blues Night, której kolejna, 52. edycja odbędzie się 18 listopada w warszawskim klubie Hybrydy. Po raz pierwszy wystąpi w Polsce projekt Golden State – Lone Star Revue tworzony przez uznanych wykonawców reprezentujących Teksas i Kalifornię.

Na scenie Hybryd pojawią się wspólnie wirtuoz harmonijki Mark Hummel, gitarzysta Little Charlie Baty będący przez ponad trzy dekady liderem grupy Little Charlie & The Nightcats i gitarzysta Anson Funderburgh mający na koncie 26 nominacji oraz 7 statuetek Blues Music Awards. Zapowiada się koncert bez precedensu. Pojawienie się gwiazd na scenie poprzedzi występ akustycznej formacji Willie Mae Unit, w której grają Wojciech Hamkało, Roman Badeński oraz Jędrzej Kubiak. Szczegóły na temat rezerwacji biletów i cen w przedsprzedaży znaleźć można na stronie Warsaw Blues Night.

Źródło: www.blues.waw.pl

Matt Walsh, Christian Bleiming
„MC Shuffle”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Bluesowe duety, wypierane przez rozbudowane składy grające ciężkiego chicagowskiego bluesa, nie są dziś zjawiskiem tak częstym, jak kiedyś. Szkoda, bo ciekawy efekt można często uzyskać w sposób naprawdę minimalistyczny. Wystarczą dwa dobrze uzupełniające się instrumenty i wokal, a powstaje kawałek dobrej muzyki, tak jak na „MC Shuffle” Matta Walsha i Christiana Bleiminga. Na płycie grają instrumenty sportretowane na okładce – pianino, harmonijki ustne, no i oczywiście głos. Słuchając albumu można przenieść się do starego juke jointu, gdzie słychać zarówno leniwie pełzające slow bluesy, jak i klasyczne shuffle, jump bluesa czy żwawe boogie. Krążek jest zatem pełen różnorodnych bluesowych nastrojów, ubranych zarówno w kompozycje klasyczne, jak i autorskie. Pianino gra tu główną rolę, ale i harmonijki, te diatoniczne i chromatyczne, grające naturalnym akustycznym brzmieniem, bądź z lekka przesterowane, mają do wykonania ważne zadanie. Czasem są równorzędnym partnerem dla osiemdziesięciu ośmiu klawiszy, innym razem pojawiają się tylko na jedno solo, czy też grają jedynie subtelne wstawki. Za każdym razem brzmi to znakomicie. W kilku numerach harmonijka milknie całkowicie, a kompozycją rządzi pianino. Dwa klasycznie bluesowe instrumenty doskonale się uzupełniają, a panowie Walsh i Bleiming dobrze wiedzą, co można za ich pomocą zagrać. A wszystko to harmonijne i zrównoważone, bez przepychu, skomplikowanych aranżacji i nowoczesnych udziwnień. Granie w starym dobrym stylu. Pianino, harmonijki, nieraz spokojny i leniwy, a innym razem żwawszy, lecz zawsze pełen emocji głos Matta, do tego radość z grania i słyszalna od pierwszych nut miłość do muzyki – tylko tyle potrzeba, aby nagrać dobrą płytę. Tutaj udało się to na piątkę.

Maciej Draheim

Wydawca: Acoustic Music
Posłuchaj: www.mattwalsh.de

Zmarł David „Honeyboy” Edwards

opublikowano w dziale Świat

Niezwykle smutną wiadomość przekazał nam Bob Kieser z Blues Blast Magazine. W poniedziałek 29 sierpnia, o trzeciej nad ranem, zmarł w Chicago David „Honeyboy” Edwards (fot. strona domowa artysty), ostatni z wielkich bluesmanów z Delty, jak mawiali o nim przyjaciele. Miał 96 lat i do kwietnia tego roku, a więc tak długo jak pozwalało mu na to zdrowie, regularnie koncertował. Edwards był jednym z pionierów bluesa z Delty – jego nagrania, dla Biblioteki Kongresu, zarejestrował w 1942 roku folklorysta Alan Lomax. Protegowany Big Joe Williamsa, miał okazję słuchać na żywo Charley’a Pattona i grywać z Robertem Johnsonem. Od wielu lat związany był z wytwórnią Earwig. To za wydaną w tej oficynie płytę otrzymał swoją pierwszą nagrodę Grammy. Druga przyszła w 2010 i była uhonorowaniem muzycznych dokonań jego całego życia.

Wystawienie ciała planowane jest na czwartek, 1 września. Pogrzeb z udziałem najbliższych odbędzie się dzień później.

Niech przypomnieniem o Edwardsie będzie dostępny na YouTube krótki fragment znakomitego filmu dokumentalnego, jaki kilka lat temu reżyser Scott Taradash nakręcił o tym legendarnym bluesmanie. Warto sięgnąć do tego wydawnictwa, które prezentując opowieści Honeyboy’a i najbliższych mu osób portretuje świat, który na naszych oczach przechodzi do historii.

Źródło: www.illinoisblues.com

Ingrid Gerdes „The Eclectic Collection”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Ciekawe ilu jest melomanów, którzy wszystkie ulubione odcienie muzyki chcieliby mieć zebrane na jednej płycie? Wysublimowany pop spod znaku Motown Records; erotyczną ekspresję południowego soulu; słoneczne bujanie muzyki reggae; romantyczny nastrój, jaki roztaczała na scenie Eva Cassidy – wszystko na jednym albumie? Do takiej wizji dodać należy sprawny zespół muzyków sesyjnych wspierających jedną z najciekawszych i najbardziej wszechstronnych wokalistek młodego pokolenia, a to co wyjdzie opatrzyć tytułem „The Eclectic Collection” i już mamy debiutancki krążek Ingrid Gerdes. W natłoku śpiewaczek badających spopularyzowane przez Joss Stone terytorium neo-soulu Ingrid poszła o krok dalej, nagrywając zestaw autorskich piosenek – covery są tu tylko dwa – czerpiących inspiracje z jej ulubionych muzycznych stylów. Pomysł był ryzykowny, ale przyniósł sukces. Już pierwsze dźwięki otwierającej album kompozycji „Little Bit Of Sun” odsłaniają kurtynę – słuchacza czeka wyjątkowa uczta. Pełen pasji sposób śpiewania – mocny, ale nigdy ponad miarę – komponuje się słodko z leniwym pulsem sekcji. Przy „Should’ve Known” puls gęstnieje, a zespół wyrusza na wycieczkę w kierunku Jamajki. Jeśli w muzycznym nazewnictwie istnieje coś takiego jak reggae-soul, tu mamy z nim do czynienia. Dźwięki to świeże i bardzo seksowne, tak jest zresztą od początku do końca. Każda piosenka w tej eklektycznej kolekcji przynosi nieco inny klimat, a tym, co z dziesięciu różnych piosenek tworzy spójny album jest wrażliwość Ingrid i jej słyszalne porozumienie z towarzyszącymi muzykami. Wytarczy posłuchać „It’s Too Late” gdzie dobrze naoliwiona soulowa machina kieruje się na amerykańskie południe, do pierwszego napotkanego juke jointa. Jeśli to nie jest idealna piosenka do radia, to znaczy, że nic co dobre się do niego nie nadaje. Femme fatale w jednej chwili, w innej zmienia się w bezbronną dziewczynę – wokalna partia w „Happy” to jeden z najpiękniejszych momentów albumu, śpiew tak delikatny, że aż kruchy. Łącząc różne gatunki i różne typy pulsacji Ingrid Gerdes wysyła jasną wiadomość – słynna Berklee School of Music, którą ukończyła, może być z niej dumna. Na spotkanie we dwoje trudno o lepszy album…

Przemek Draheim

Wydawca: Ingrid Gerdes
Posłuchaj: www.myspace.com/ingridgerdesmusic

Zwycięzcy IBC

opublikowano w dziale Świat

W sobotę, podczas dwóch emocjonujących koncertów w Orpheum Theatre w Memphis, poznaliśmy zwycięzców tegorocznej, dwudziestej szóstej edycji International Blues Challenge. W kategorii „solista/duet” najlepszy okazał się Matt Andersen (fot. Chris Smith). Tuż za nim uplasowali się Alphonso Sanders i Bill Perry. W kategorii zespołowej za najlepszego uznano Grady Championa z Mississippi – młodego wokalistę, który jurorom zaimponował także grą na harmonijce.

Źródło: www.blues.org

Little Sammy Davis
„Ten Years And Forty Days”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Z Little Sammy’m spotkałem się przy okazji ostatniej płyty The Mannish Boys, gdzie zrobił na mnie wrażenie prostotą przekazu i bluesowym feelingiem. Pod tym względem jego solowy album wcale nie jest gorszy od produkcji słynniejszych kolegów, dobrze się tego longplay’a słucha. Sammy Davis to bluesman ze starej szkoły. Brzmi niesłychanie prawdziwie, z pewnością jak ktoś, dla kogo blues był częścią otaczającego świata od najmłodszych lat. Sednem własnej kultury. Głos ma pełen emocji. Surowy, owszem, ale świadczący o tym, że wiele w życiu przeszedł i rzeczy o których śpiewa poznał od podszewki. Jego gra na harmonijce jest równie prosta co sposób śpiewania – Amerykanie nazywają ten styl down-home, taki „nieskąplikowany”, ot „swojski”. Warto to docenić, bo w epoce szybkich solówek i technicznych zawiłości takiego grania nie słyszy się dziś często. Kiedy w ten sposób Sammy wykonuje powolne bluesy pokroju „Hear My Train Coming” czy „Forty Days And Forty Nights” nie ma mowy o żartach, przeżywa je całym sobą. Podobnie jest w ascetycznych „Fat Rat” i „She’s Not Another Woman”, czy w głębokim soulu „Since You Been Gone”. Towarzyszy mu sprawny zespół, ale to Sammy jest bohaterem przedstawienia. Dla miłośników bluesa – tego tradycyjnego, bez fajerwerków – uczta.

Przemek Draheim

Wydawca: Little Sammy Davis
Posłuchaj: www.myspace.com/littlesammydavisbluesband

Bluesada w Szczecinie

opublikowano w dziale Polska

Osiemnaste urodziny – tak miły jubileusz obchodzi w tym roku organizowany w Szczecinie festiwal Bluesada. Impreza, która 24 października odbędzie się w Domu Kultury Słowianin, zgodnie z wymową plakatu stworzonego przez Leszka Żebrowskiego, będzie miała mocno rodzinny charakter. Na scenie, w trzech odsłonach, zaprezentują się młodzi muzycy z towarzyszeniem zespołu After Blues. Będziecie mogli posłuchać światowych standardów, muzyki z repertuaru grupy Breakout i autorskich kompozycji After Blues. Po koncercie na publiczność czekać będzie specjalny, „gitarowy” tort.

Źródło: www.slowianin.org

Premiera płyty Adama Bartosia

opublikowano w dziale Polska

Siedem autorskich utworów złożyło się na album Adama Bartosia „Dokąd pójdę”, którego oficjalna premiera ma miejsce 12 października w Chatce Żaka w Lublinie i jest połączona z koncertem Adam Blues Band. Jak mówi sam autor „ta płyta to czyste brzmienie akustycznych instrumentów i głos w bluesowym klimacie”. Poza gitarą, wokalem i harmonijką ustną na „Dokąd pójdę” pojawiają się także różnego rodzaju instrumenty perkusyjne. Całość trwa 39 minut. Materiał na płytę został nagrany w North Studio w Połczynie w 2012 roku. Wydawcą albumu jest Fundacja ODA, zaś fragmentów utworów można posłuchać na stronie wykonawcy.

Źródło: www.adam-bartos.com

Various Artists „4 Blues Guitar Masters”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Lucky Peterson, Magic Slim, Joe Louis Walker i Bill Perry to czterej mistrzowie bluesowej gitary, których nagrania zebrano na albumie „4 Blues Guitar Masters” wydanym przez francuską wytwórnię Dixiefrog. Miłośnicy sześciu strun znajdą tu wiele dobrego. Bill Perry to gitarzysta znany publiczności Jimiway Blues Festival, któremu na początku nowego millenium wieszczono dużą karierę zachwycając się nie tylko jego instrumentalną biegłością, ale także – co wcale nie jest normą – umiejętnością pisania ciekawych, nieszablonowych tekstów piosenek. Niestety, świetlaną perspektywę przerwał atak serca w wieku pięćdziesięciu lat. Równie smutna wiadomość obiegła bluesowy światek w lutym tego roku wraz ze śmiercią gitarzysty Magic Slima, którego także słyszymy na albumie „4 Blues Guitar Masters”. To chicagowski blues ze starej szkoły. Chicagowskim bluesem, chociaż przyprawionym sowicie bardziej nowoczesnymi muzycznymi przyprawami, od soulu po odrobinę funky, zachwyca publiczność Joe Louis Walker – chyba największy w tym płytowym zestawieniu specjalista od techniki slide, czyli ślizgania się metalową rurką po strunach gitary. Na longplay’u można go posłuchać choćby w żywiołowym „Midnight Train” czy w powolnym, trwającym ponad siedem minut rozlanym bluesie z pięknie budowaną atmosferą i nastrojem, „Blackjack”. Premierowe utwory na krążku należą do Lucky Petersona – aktywnego na muzycznej scenie przez niemal całe swoje życie, i to dorosłe i wcześniej to dziecięce. Peterson pojawił się na muzycznej scenie jako cudowne dziecko, a dokładniej uzdolniony muzycznie sześciolatek, który wykonując wyprodukowaną przez Willie’go Dixona piosenkę „1-2-3-4” zachwycał miliony amerykańskich telewidzów. Nic dziwnego, że po takim wstępie do droga do kariery nie była ani długa, ani wyboista. Oczywiście trzeba przy tym zaznaczyć, że Peterson naprawdę ma muzyczny talent – śpiewa, znakomicie gra na gitarze i organach Hammonda, co zresztą potwierdza na każdej kolejnej płycie – także składance Dixiefroga będącej krązkiem w sam raz do przesłuchania w nastroju na klasyczne, gitarowe brzmienia.

Przemek Draheim

Wydawca: Dixiefrog
Posłuchaj: www.bluesweb.com

Lauba Pełno Bluesa. Wygraj zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Pomiędzy 15 a 17 sierpnia w Chorzowie odbędzie się kolejna edycja festiwalu Front Porch Blues czyli… Lauba Pełna Bluesa. Festiwalowe koncerty odbywają się naprzemiennie na trzech scenach na terenie Górnośląskiego Muzeum Etnograficznego: największej, zlokalizowanej przy skansenowej Karczmie oraz dwóch bardziej kameralnych, umiejscowionych w bezpośrednim sąsiedztwie muzealnych chałup: Zagrody Bogatego Chłopa oraz Zagrody Chłopa z Krasów. Po zmroku akcja przenosi się do położonej po sąsiedzku Sztygarki. Wśród wykonawców pojawią się m.in.: Ján Litecký-Šveda & Vitazny Traktor, Mark Olbrich Blues Eternity, Giles Robson & The Dirty Aces i Schau Pau Acoustic Blues & Jan Gałach.

Razem z Agencją Koncertowo-Wydawniczą Delta, która organizuje festiwal, przygotowaliśmy dla wszystkich Czytelników Blues.pl konkurs, w którym do wygrania jest jedno podwójne zaproszenie na festiwalowe koncerty! Żeby je zdobyć należy najpierw polubić Blues.pl na Facebooku, a następnie odpowiedzieć na pytanie: „Do jakiego ważnego w bluesowej tradycji słowa odnosi się ‘lauba’ w nazwie imprezy”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do środy 13 sierpnia, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzcę losowania.

Źródło: www.laubapelnobluesa.pl

Polski Dzień Bluesa: Sprawdź kto wygrał 7 DVD
„The Blues”!

opublikowano w dziale Polska

Siedem opisowych haseł i tyle samo nazwisk bluesowych wykonawców – maili o takiej treści trafiło do Redakcji Blues.pl kilkadziesiąt. Te, które zawierały prawidłowo dobrane pary, wzięły udział w losowaniu nagrody w konkursie z okazji Polskiego Dnia Bluesa – przygotowanego przez Blues.pl i firmę New Media Concept zestawu siedmiu płyt DVD, czyli pełnej kolekcji „Polityki”, „The Blues”.

Prawidłowe odpowiedzi wyglądały następująco:

Hasło 1 – Martin Scorsese, „Powrót do domu”:

  • Son House – Bluesman pierwszej generacji, którego styl gry na gitarze i kompozycje – takie jak choćby „Preachin’ Blues” – stanowiły źródło inspiracji dla rzeszy młodszych wykonawców, z Robertem Johnsonem czy Muddy Watersem na czele.

Hasło 2 – Clint Eastwood, „Królestwo fortepianu”:

  • Otis Spann – Pianista, który grał z Muddy Watersem na prestiżowym Newport Jazz Festival i którego miejsce w zespole zajął pod koniec lat sześćdziesiątych Pinetop Perkins.

Hasło 3 – Wim Wenders , „Tajemnice ludzkiej duszy”:

  • Blind Willie Johnson – W czasie swojego muzycznego życia nagrał trzydzieści kompozycji, ale to pełen niepokoju lament „Dark Was the Night – Cold Was the Ground” wyniósł go do rangi jednego z największych poetów gitary slide, stając się też inspiracją dla Ry Coodera przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej do filmu „Paryż, Texas”.

Hasło 4 – Richard Pearce, „Droga do Memphis”:

  • B.B. King – Wydany na singlu w 1951 roku „Three O’Clock Blues” w jego wykonaniu dotarł do pierwszego miejsca na liście bestsellerów R’n’B zwiastując późniejszą karierę, która doprowadziła go do statusu Króla Bluesa.

Hasło 5 – Charles Burnett, „Diabelski ogień”:

  • Robert Johnson – Gitarzysta, o którym krążyły legendy, jakoby zaprzedał duszę diabłu i postać, na historii której oparto scenariusz jednego z odcinków serialu „Supernatural” / „Nie z tego świata” nadawanego w Polsce w telewizji TVN.

Hasło 6 – Marc Levin, „Ojcowie chrzestni i synowie”:

  • Paul Butterfield – Zakładając własny mieszany rasowo zespół ten biały harmonijkarz pokazał w latach sześćdziesiątych, że chicagowski blues nie jest już domeną tylko i wyłącznie Afro-Amerykanów.

Hasło 7 – Mike Figgis, „Czerwony, biały i bluesowy”:

  • Eric Clapton – Gitarzysta, którego niektórzy nazywali Bogiem, chociaż – jak sugeruje okładka jednej z płyt Johna Mayalla – niedaleko było mu do ziemskich uciech, choćby w postaci dziecięcego komiksu.

Szczęście w losowaniu miała Aleksandra Drul z Krakowa i to do niej wędruje kolekcja „The Blues”.

Gratulujemy zwyciężczyni, a wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie, dziękujemy za wspólną zabawę z nadzieją, że konkursowe pytania przyczyniły się do jeszcze lepszego poznania bluesowej historii!

Źródło: Blues.pl

Gwiazdy na Rawa Blues Festival! Sprawdź kto wygrał bilety na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

„Nagrodzony statuetką Grammy album grupy The Blind Boys Of Alabama, na którym rolę zespołu towarzyszącego wokalistom gra formacja Roberta Randolpha nosi tytuł »Higher Ground«” – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez portal Blues.pl i organizatorów Rawa Blues Festival konkursie, w ramach którego mogliście wygrać aż pięć pojedynczych zaproszeń do Spodka, na drugi dzień festiwalu!

Spośród autorów prawidłowych odpowiedzi szczęście w losowaniu mieli:

  • Paweł z Drzewicy,
  • Jagoda z Wałbrzycha,
  • Wojciech z Katowic,
  • Teresa z Tych,
  • Marcin z Katowic.

Zwycięzcom gratulujemy, a wszystkim przypominamy, że w tym roku, zgodnie z zapowiedziami Organizatorów, impreza potrwa dwa dni. 10 października bluesa będzie można posłuchać w niezwykłym miejscu – w nowej siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Wystąpią Irek Dudek oraz amerykański gitarzysta i wokalista Eric Bibb. Dzień później, 11 października, koncerty odbędą się już tradycyjnie w „Spodku“. Do Katowic przyjedzie aż pięciu wykonawców z USA, w tym gitarzysta i wokalista Robert Randolph i grupa rewelacyjnych wokalistów gospel The Blind Boys of Alabama.

Źródło: www.rawablues.com

„Weterani bluesa” w radiowej Jedynce

opublikowano w dziale Polska

Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa będą reprezentować Polskie Stowarzyszenie Bluesowe na tegorocznym International Blues Challenge w Memphis. Pierwszy koncert w ramach konkursu zespół zagra 30 stycznia. Wyjazd grupy do Stanów Zjednoczonych i udział w prestiżowym przeglądzie był tematem rozmowy Sławka Wierzcholskiego z Pawłem Sztompke z Programu Pierwszego Polskiego Radia. Rozmowy można posłuchać na stronie Jedynki.

Źródło: www.polskieradio.pl

Lauba Pełno Bluesa. Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

„‘Lauba’ w nazwie festiwalu Lauba Pełno Bluesa odnosi się do angielskiego słowa ‘porch’ czyli ‘ganek’” – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez portal Blues.pl i Agencję Koncertowo-Wydawniczą Delta konkursie, w ramach którego mogliście wygrać jedno podwójne zaproszenie na festiwalowe koncerty!

Spośród autorów prawidłowych odpowiedzi szczęście w losowaniu miał Jacek z Warszawy, gratulujemy!

Tegoroczna edycja festiwalu odbędzie się w Chorzowie pomiędzy 15 a 17 sierpnia. Muzyka rozbrzmiewać będzie na trzech scenach na terenie Górnośląskiego Muzeum Etnograficznego: największej, zlokalizowanej przy skansenowej Karczmie oraz dwóch bardziej kameralnych, umiejscowionych w bezpośrednim sąsiedztwie muzealnych chałup. Po zmroku akcja przeniesie się do położonej po sąsiedzku Sztygarki. Wśród wykonawców pojawią się m.in.: Ján Litecký-Šveda & Vitazny Traktor, Mark Olbrich Blues Eternity, Giles Robson & The Dirty Aces i Schau Pau Acoustic Blues & Jan Gałach.

Źródło: www.laubapelnobluesa.pl

Jason Ricci „Blood on the Road”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Jako harmonijkarz nie mogę nie kochać dokonań Jasona Ricci – chociaż z moich obserwacji wynika, że nie jest to oczywiste, bo światek bluesowy jest dość wyraźnie podzielony na fanów Ricci’ego i Johna Poppera. Album, który chcę zaprezentować to dla mnie szczytowe dokonanie Jasona i jego bandu, grupy New Blood. Jakże trafna to nazwa! Dokonania tej formacji są prawdziwym zastrzykiem „świeżej krwi”. Ponoć tę nawę wymyślił Ricci pod wpływem jednego z koncertów Dereka Trucksa w 1999 roku stawiając przy tym na muzykę, która nie zamyka się jedynie ramach bluesa.

Album otwiera oparty na świetnym riffie – którego genezy dopatruję się w utworze „Unlucky In Love” duetu Satan and Adam – „Snowflakes and Horses”. Nawiasem mówiąc ten utwór można znaleźć jeszcze na dwóch innych płytach Jasona – ot ciekawostka dla fanów. Następnie mamy galopujący z miażdżącą prędkością „Mellow Down Easy”. To już czysty popis szybkości głównego bohatera. Wbrew częstym opiniom Jason umie też zagrać powoli, delikatnie i bardzo melodyjnie. Dowodem tego jest quasi-jazzowy kawałek zatytułowany „Baked Potato”. Dla mnie bardzo ciekawym numerem jest „Down At The Juke”, którego początkową wersję możemy znaleźć na albumie pod tym samym tytułem – to wspomnienie grania z potomkami sławnego R.L. Burnside’a i Juniora Kimbrough. Niesamowity utwór. Cały album zasługuje na uwagę ze względu na zróżnicowanie materiału ale, co istotne, jest zwarty, a nie chaotyczny, co niestety muszę zarzucić płycie „Rocket Number 9”. Jest tu utwór jazzowy, o którym wspomniałem wcześniej. Jest stricte bluesowy „Blues Penitentiary”, gdzie Jason stosuje prosty, a jakże ciekawy zabieg grania akustycznego w jednym chorusie sola, by następnie chwycić za mikrofon i dać czadu! Mamy funkujący „Roll All Day”, czy leciutki „My Head’s a Bad Neighbourhood”. Album zamykają kojarzący mi się trochę z southern rockiem „The World’s Just Wrong”, jazzujący „The One Least In Love” oraz instrumentalny „Walters World”, utrzymany w stylistyce chicagowskiej i – jak podejrzewam – będący ukłonem dla Little Waltera, którego Jason podziwia.

Album gigant. Kopalnia wiedzy dla harmonijkarzy (nauki na lata), ale dzięki grze Shawna Starskiego może być to rzecz ciekawa także dla gitarzystów. Polecam.

Karol Duda

Wydawca: RahFox Records
Posłuchaj: www.amazon.com

XII edycja Galicja Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Cztery dni intensywnych wrażeń muzycznych czekają na gości w ramach tegorocznej, dwunastej już edycji Galicja Blues Festival, która między 16 a 19 września odbędzie się w Krośnie. Jak zapowiadają organizatorzy, każdy z dni imprezy będzie miał nieco inne oblicze. 16 września odbędzie się przegląd filmów muzycznych w Artystycznym Kinie przy ulicy Bieszczadzkiej 1.  Zobaczyć będzie można „Whiplash” , „U progu sławy” oraz „Cadillac Records”. 17 września atrakcje przeniosą się na scenę RCKP. Będzie to pierwszy dzień przeglądu oraz koncert gospodarza festiwalu, Los Agentos.  Dzień trzeci wypełni druga tura przesłuchań konkursowych oraz spektakl muzyczny w wykonaniu formacji Antek Krupa & Workaholic & Friends zatytułowany „Amela – blues o rozwianych włosach na wietrze”. Ostatniego dnia, 19 września, odbędzie się koncert galowy z udziałem laureata przeglądu oraz takich zespołów jak Pro Musica Grand Standard Orchestra, Why Ducky?, Juwana Jenkins & Old Dogs feat. Charlie Slavik i The Pat McManus Band.

Źródło: www.rckp.krosno.pl

Satyrblues nr 11

opublikowano w dziale Polska

Prawie okrągły, bo jedenasty jubileusz jedynego w swoim rodzaju festiwalu Satyrblues czeka na miłośników bluesa i dobrego humoru 11 września w Tarnobrzeskim Domu Kultury, rzecz jasna w Tarnobrzegu. Tradycyjnie imprezę rozpocznie wernisaż prezentujący dorobek artystów, którymi w tym roku będą rysownicy Tomasz Rzeszutek, Bartłomiej Belniak, Paweł Kuczyński i fotograf Irek Graff. Koncert inauguracyjny festiwalu zagra wirtuoz harmonijki z Memphis, Billy Gibson, który przyjechał do Polski na zaproszenie występującej z nim Magdy Piskorczyk i Tarnobrzeskiego Stowarzyszenia OKO. Koncertową część wieczoru zamknie mistrz gitary slide ze Szwajcarii, Joe Colombo (fot. strona domowa artysty), dla którego będzie to jedyny występ w naszym kraju. Oba koncerty mają zostać zarejestrowane na potrzeby limitowanego wydawnictwa CD/DVD, które ukazać się ma przyszłym roku. Część muzyczną uzupełni program Kabaretu Świerszczychrząszcz i niespotykany na co dzień na muzycznych imprezach chłopski stół dla festiwalowych gości.

Dzień wcześniej, 10 września w sali odczytowej Miejskiej Biblioteki Publicznej im. r. Michała Marczaka w Tarnobrzegu, odbędzie się poprzedzające Satyrbluesa spotkanie z Antonim Krupą – dziennikarzem Radia Kraków, muzykiem, kompozytorem,  producentem muzycznym i autorem książki „Miasto błękitnych nut”. Nie zabraknie bluesów wykonywanych przez autora przy wsparciu Magdy Piskorczyk, Billy Gibsona i Bożeny Mazur. Nie warto nie być na Satyrbluesie!

Źródło: www.satyrblues.pl

Galicja Blues Festival pod lupą

opublikowano w dziale Polska

Choć od Galicja Blues Festival minęło kilka tygodni, warto przypomnieć sobie to, co w połowie września działo się w Krośnie. Tym bardziej, że jak pokazuje relacja, którą do Redakcji przysłała Nina Sawicka, działo się tam dużo dobrego:

Między 15 a 18 września odbył się siódmy już Galicja Blues Festival organizowany przez Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie.

Imprezę otworzył Andrzej Serafin – taper, tworzący na żywo muzykę do filmu „Nosferatu – Symfonia Grozy” F.W. Murnaua – klasyki horroru z 1922 roku. Drugi i trzeci dzień stały pod znakiem przeglądu zespołów (pojawiły się takie formacje jak Cheap Tobacco, L’Orange Electrique, Delirium Band, 20 Mil Od Miasta, Wolna Sobota i solista – Witek Bielski), koncertów gwiazd i nocnych jam session. I tak w czwartek 16 września mogliśmy uczestniczyć w koncertach zespołu Andrzeja Serafina (prezentacja projektu L.S.D., czyli lider na wibrafonie i samplach, Robert Lenert na harmonijkach i Władek Wiater na saksofonach), Los Agentos (niezastąpiona Bożena Mazur na wokalu, jazzujący gitarzysta Staszek Grela, na instrumentach perkusyjnych i syntezatorze Nord Wave Andrzej Serafin, który na koncertach zespołu wprowadza najwięcej Afryki,  i – tym razem także w roli lidera – chwilami podśpiewujący Robert Lenert na harmonijce) i Piotra „Lupiego” Lubertowicza. Ten gitarzysta-wokalista zaprosił na scenę wielu gości: basistę Tomka Dzienia, rozśpiewaną na wcześniejszym koncercie Bożenę Mazur, dwóch muzyków niemal nie schodzących ze sceny – Andrzeja Serafina i Roberta Lenerta oraz spontanicznie wyrwał z tłumu gitarzystę zespołu Delirium Band, Henryka Borsiaka. Przerywnikiem między przeglądem zespołów a koncertami gwiazd była niespodzianka (tak dla publiczności, jak i dla samych wykonawców) w postaci nieplanowanego występu: miałam niepowtarzalną okazję zaśpiewać u boku Tomka Kruka – śpiewającego gitarzysty, tworzącego na co dzień duet z Bartkiem Przytułą. W piątek przepiękny, akustyczny koncert na fortepian, gitarę i wokal dali Lester Kidson i Tomasz Butryn. Materiał głównie autorski, ale bez rockowego osadzenia, które zwykle prezentuje gitarzysta. Można się było naprawdę rozpłynąć! Kolejnym zespołem prezentującym się tego dnia była legendarna już Tortilla. Energetyczny, pełen coverów, ale także własnych utworów występ pokazał, że lider formacji, Maurycy Męczekalski, ma talent  do wynajdywania młodych talentów.

Gala festiwalowa odbyła się w sobotę, 18 września. Na początku, jak co roku, na scenie zaprezentowała się Pro Musica Grand Standard Orchestra. Następnie ogłoszenie wyników: festiwal wygrał poznański zespół Wolna Sobota z niesamowitym Dawidem Wydrą na harmonijce, ale były też indywidualne wyróżnienia dla muzyków, które – całkowicie zasłużenie – otrzymali: (aż cztery!) Michele Cuscito, wokalista i harmonijkarz L’Orange Electrique i wyróżniony już dwa dni wcześniej przez Piotra Lubertowicza Henryk Borsiak, gitarzysta Delirium Band. Następnie laureaci festiwalu dali „pełnometrażowy” koncert, w którym udział wzięli zaproszeni goście: Michele Cuscito, Robert Lenert i Bożena Mazur. Kolejnym punktem programu był występ litewskiego zespołu Bluesmakers (niesamowity Virgilijus Jutas na gitarze, wokalu i harmonijce, basista Gediminas Alekna, perkusista Bernardas Tomaševič i polski akcent: gościnnie Bogdan Topolski na gitarze). Skoro na Litwie to właśnie jest zespół numer jeden na listach przebojów, to Litwini muszą słuchać naprawdę wyśmienitej muzyki! Następnie odbył się koncert amerykańskiego muzyka blues-rockowego Chaza De Paolo, którego na koncercie wspierali irlandczyk Ian Sands na harmonijce, Darek i Łukasz Gorczyca (klawisze/bas) i Tomek Dominik (perkusja). Festiwal zamknął występ Nocnej Zmiany Bluesa i Jana Błędowskiego. Wokal Sławka Wierzcholskiego może się podobać, bądź też razić, ale bez względu na podzielone zdania po prostu trzeba przyznać, że koncert był wyśmienity! Nie da się słowami opisać przedstawienia, jakie na scenie robili lider formacji i skrzypek. Do tego poziom wszystkich muzyków i utwór wykonany wspólnie z zaproszonymi harmonijkarzami, Robertem Lenertem i Ianem Sandsem, sprawiają, że każda myśl o tym koncercie przynosi na twarz szeroki uśmiech.

Myślę, że „Galicję” mogę z czystym sumieniem zapisać na listę festiwali, na które wrócę w najbliższych latach i oby była ku temu okazja. Do zobaczenia w Krośnie!

Nina R. Sawicka, fot. Wacław Turek

Źródło: www.rckp.krosno.pl

Trzy role Joe Bonamassy

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Niezwykle popularny w Polsce Joe Bonamassa to gitarzysta znakomity technicznie i bardzo kreatywny, co potwierdzają trzy albumy z jego udziałem, które w ostatnim czasie trafiły na sklepowe półki. Żeby było ciekawiej na każdym z nich Bonamassa prezentuje się w nieco innej roli – lidera własnego zespołu, muzyka sesyjnego i gościa na cudzym albumie.

Akustyczna gitara i wiedeńskie smyczki – taki epicki fragmencik otwiera ostatni, koncertowy longplay gitarzysty, „An Acoustic Evening at The Vienna Opera House”, wydany – tak jak jego poprzednie płyty – przez holenderską wytwórnię Provogue. W ramach koncertu odbywającego się w siedzibie wiedeńskich filharmoników Joe Bonamassa pokazał swoją drugą, akustyczną twarz. Na taki album fani długo czekali i chyba się nie zawiedli. Na scenie, obok lasu przepięknych gitar, towarzyszyło Bonamassie czterech znakomitych muzyków, z których każdy jest mistrzem w swoim fachu. Gerry O’Connor – specjalista od irlandzkiej tradycji muzycznej, grający na skrzypcach i banjo; szwedzki multiinstrumentalista Mats Wester obsługujący instrument o mocno etnicznym charakterze; klawiszowiec, grający tak samo dobrze na pianinie, co na akordeonie – Arlan Schierbaum; i fenomenalny perkusjonista Lenny Castro znany chociażby ze wspólnych koncertów z zespołem Toto i setkami innych, topowych wykonawców. Może także ze względu na towarzystwo Joe Bonamassa dał tu z siebie jeszcze więcej niż zwykle – mimo, iż wcale nie gra ani ciężej, ani głośniej.

Album „An Acoustic Evening at The Vienna Opera House” wydano zarówno w formie audio, jak i DVD. Tej ostatniej wersji należą się zresztą szczególne słowa uznania i mówię to jako osoba, która zwykle nie przepada za oglądaniem koncertów na DVD. Ten jest po prostu śliczny, niesamowicie miły dla oka. Historyczne wnętrze pewnie zrobiło swoje, ale największe wrażenie powoduje praca kamer, montaż i w ogóle bardzo filmowa plastyka obrazu. Naprawdę warto popatrzeć.

Równie dobrze, co w roli lidera, sprawdza się Joe Bonamassa jako członek zespołu, dokładając swoją instrumentalną cegiełkę do brzmienia całości. Udowodnił to na rockowych płytach Black Country Communion i to samo, choć w innej stylistyce, pokazał na albumie formacji Rock Candy Funk Party – „We Want O Groove”. Jazz, funk i rock, a wszystko to pod szyldem formacji, którą tworzą gitarzyści Joe Bonamassa i Ron DeJesus z grupy Planet Funk, na bębnach Tal Bergman współpracujący np. z Billy’m Idolem czy Rodem Stewartem, basista Mike Merritt i klawiszowiec Prince’a, Renato Neto. Dla miłośników takich jazz-funkowych improwizacji płyta jest idealna, choć na pewno inna od tego, do czego przyzwyczaił fanów Bonamassa-frontman.

Także jako gitarzysta, choć tylko w jednym utworze, pojawił się Bonamassa na ostatniej solowej płycie Beth Hart. Krążek nazywa się „Bang Bang Boom Boom”, a zaczyna pięknym, powolnym „Baddest Blues”. Ten udział Joe w nagraniu nowej płyty Beth Hart to oczywiście określenie trochę na wyrost, ale można go traktować jako zapowiedź drugiej wspólnej płyty Joe i Beth, której data premiery wypadła20 maja. A co na słuchaczy czeka tutaj? Głos, który dla piszącego te słowa brzmi tu dużo dojrzalej niż wcześniej; świetna produkcja i realizacja nagrań; no i same utwory, które bardzo dobrze napisano i pierwszorzędnie wykonano. Czasem, tak jak w utworach „Bang Bang Boom Boom” czy mogącym się kojarzyć z muzyką Adele „Thru The Window Of My Mind”, z wszelkimi znamionami przeboju. Gdyby tego było mało „Bang Bang Boom Boom” zasługuje na zakup i szczególne miejsce na półce dla genialnego, pełnego niepokoju powolnego bluesa „Caught Out In The Rain” – to takie granie wywołujące ciarki na plecach. Także u fanów Joe Bonamassy.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Awek „Rich and Famous”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Czy Francuzi mogą z powodzeniem grać bluesa? Mogą i to wcale nie gorzej od kolegów zza oceanu, co pięknie pokazują muzycy grupy Awek. Na płycie „Rich and Famous” – nagranej w należącym do Kida Andersena kalifornijskim studiu w San Jose – udowadniają, że potrafią grać rasowo. W skład grupy wchodzą gitarzysta i wokalista w jednej osobie, harmonijkarz oraz sekcja rytmiczna złożona z basu i perkusji. Na krążku, oprócz podstawowej ekipy, gra też kilku znakomitych gości: kojarzeni z prowadzoną obecnie przez Ricka Estrina grupą The Nightcats gitarzyści Little Charlie Baty i Kid Andersen (niektóre piosenki brzmią tu tak, jakby to właśnie „Nocne Koty” je zagrały), śpiewająca chórki Lisa Andersen czy Mark Hummel. Ten ostatni gra zarówno na harmonijce diatonicznej, jak też na chromatyku – raz rządzi piosenką, by innym razem podzielić się zadaniami z harmonijarzem grupy, Stéphane Bertolino, budując porywający dialog na instrumenty. Dzięki sporej liczbie gitarzystów biorących udział w projekcie mamy okazję usłyszeć kilka gitar jednocześnie, a to targujących się zagrywkami, a to grających solo jedna po drugiej. Znakomitym dopełnieniem gitarowych popisów są partie pianina sprawiające, że nogi same rwą się do potupywania, czy nadające charakteru utworom dźwiękowe plamy Hammonda malowane przez kolejnego szacownego gościa – Boba Welsha.

Sekcja gra równo i napędza całą tę muzyczną machinę wytwarzającą – z godną pozazdroszczenia precyzją i wprawą – różne odmiany elektrycznego bluesa, koncentrując się jednak na stylistyce chicagowskiej. Chociaż nie brakuje tu odrobiny bluesa z zachodniego wybrzeża, numerów powolnych i tych z rock’n’rollowym zadziorem. Nie wszystko też zamyka się w dobrze znanych dwunastotaktowych ramach. Na płycie znajdziemy trochę soulu, a nawet rockabilly!  Panowie z Awek bardzo przy tym dbają, żeby wszystko dobrze brzmiało. Oczywiście duża w tym zasługa Andersena, którego studio dołożyło cegiełkę do amerykańskiego brzmienia albumu. Pod tym kątem szczególnie pozytywne wrażenie robi harmonijkarz, którego dźwięk jest pełny, mocny, wręcz tłusty. Buzia sama się cieszy kiedy słyszymy taki sound, zarówno przesterowany dzięki lampowym wzmacniaczom, jak i naturalny, akustyczny, gdy cała magia dzieje się w samym instrumencie. Pozostali wykonawcy nie pozostają w tyle, serwując cały wachlarz brzmień, od łagodnych i delikatnych, do ostrych i rozdzierających.

Podsumowując… Hipnotyzujący groove, zwarta sekcja, świetna praca pozostałych akompaniatorów, muzycy prowadzący wywołujący gęsią skórkę zarówno przy grze smakowitych i przemyślanych solówek, jak i w partiach unisono, a także spinający to klamrą wokal, naprawdę pasujący do całości – dla miłośników tradycyjnego grania to bardzo smakowity kąsek, a dla osób praktykujących grę na instrumentach pierwszorzędne źródło do „podkradania” zagrywek. Z mojego odtwarzacza zbyt szybko tej płyty nie wyciągnę.

Maciej Draheim

Wydawca: Awek
Posłuchaj: www.awekblues.com

Bob Corritore & Friends
„Harmonica Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wytwórnia Delta Groove Productions dobrze kojarzy się miłośnikom bluesa. Niedawno przygotowała dla nich kolejną nie lada atrakcję. Jest nią sygnowana nazwiskiem Boba Corritore płyta „Harmonica Blues” – piętnaście utworów nagranych na kilku sesjach, od roku 1989, aż po lipiec 2009 roku, w sumie ponad 60 minut mocnego Chicago-bluesa. Elementem łączącym wszystkie kompozycje jest Pan Corritore, bo skład zespołu zmienia się w każdym numerze. Muzycy biorący udział w nagraniach to bardzo liczne i szacowne grono – te nazwiska są gwarancją wysokiej jakości muzyki: Koko Taylor, Bob Margonin, Willie „Big Eyes” Smith, Louisiana Red, Dave Riley, Henry Gray, Eddie Taylor Jr., Eddie „The Chief” Clearwater, Pinetop Perkins, Kid Ramos, David Honeyboy Edwards, perkusista Chico Chism i wielu innych.

Główną rolę gra oczywiście potężnie brzmiąca harmonijka Boba, czy to traktowana akustycznie w otwierającej album kompozycji, czy nagłośniona lampowym wzmacniaczem w pozostałych numerach. Bob pokazuje się jako doskonały muzyk akompaniujący, świetnie zgrywa się z zespołem i szanuje ciszę. Klasyczne chicagowskie frazy od razu skłaniają słuchacza do rytmicznego przytupywania. Podczas solówek uwalnia z siebie potwora i pokazuje, kto jest tu najważniejszy. Jego harmonijka krzyczy i płacze wywołując u odbiory dreszcz podniecenia. Dźwięk instrumentu jest pełny i mięsisty, tak jak w tej stylistyce być powinno. Czasem gra bardzo saksofonowo, jak choćby w „1815 West Roosevelt”, gdzie harmonijka i właśnie saksofon przejmują dowodzenie i wymieniają się z elektryczną gitarą pełnymi emocji solówkami. Corritore z wyczuciem uzupełnia frazy wokalistów, wypełniając przerwy między zdaniami i podkreślając nastrój utworów. Fanów harmonijki chromatycznej zainteresują z pewnością „Tin Pan Alley” i „That’s My Baby” przywodzące na myśl wyczyny George’a Smitha i Carey’a Bella.

Mimo, że poza solówkami harmonijkowymi nie ma zbyt wiele miejsca na popisy innych instrumentalistów to jednak te, które są, mogą się podobać. Granie jest smakowite i pełne pasji. Gitara, pianino i saksofon kilkukrotnie podejmują wiodącą rolę i częstują słuchacza pięknymi dźwiękami, ale przy takim doborze muzyków nie powinno to wcale dziwić.

„Harmonica Blues” to pozycja obowiązkowa w płytotece każdego miłośnika chicagowskiego brzmienia harmonijki, jednak i inni sympatycy bluesa znajdą na niej wiele dobrego. To udane podsumowanie i przekrój przez imponującą drogę zawodową jaką może się poszczycić Bob Corritore.

Maciej Draheim

Wydawca: Delta Groove Productions
Posłuchaj: www.deltagrooveproductions.com

Polski Dzień Bluesa: Wygraj 7 DVD
„The Blues”!

opublikowano w dziale Polska

Siedem płyt DVD wypełnionych filmami, w których Martin Scorsese razem z innymi wybitnymi reżyserami, takimi jak Clint Eastwood i Wim Wenders, zabierają widzów w świat muzyki, od klasycznego bluesa przez rock’n’rolla, jazz i rock – tak w skrócie wygląda epicka kolekcja „Polityki”, „The Blues”. Obok nośników wypełnionych mistrzowskimi koncertami, materiałami archiwalnymi i wywiadami z gwiazdami każda część kolekcji opatrzona jest esejami, które specjalnie na potrzeby wydawnictwa napisali między innymi Sławek Wierzcholski czy redaktor naczelny Blues.pl, Przemek Draheim.

Z okazji Polskiego Dnia Bluesa, wraz ze współautorem kolekcji, firmą New Media Concept, przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym do wygrania jest cała kolekcja „The Blues”, czyli siedem wspaniałych filmów.

Nasza zabawa potrwa tydzień. Każdego dnia, od 13 do 19 września w tej notatce pojawiać się będą opisowe hasła korespondujące z poszczególnymi częściami kolekcji. Do każdego z nich – na koniec zabawy – należy podać nazwisko bluesmana/wykonawcy, którego dane hasło dotyczy.

Ci, którzy po zakończeniu konkursu przyślą e-mail zawierający wszystkie siedem haseł z przyporządkowanymi do nich prawidłowo nazwiskami wezmą udział w losowaniu jednego zestawu „The Blues”, czyli siedmiu wspaniałych płyt.

Odpowiedzi, ze słowem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości – obok rozwiązania – należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do niedzieli 19 września, do godziny 23:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzcę losowania.


A oto konkursowe hasła:

Hasło 1 – Martin Scorsese, „Powrót do domu”:

  • Bluesman pierwszej generacji, którego styl gry na gitarze i kompozycje – takie jak choćby „Preachin’ Blues” – stanowiły źródło inspiracji dla rzeszy młodszych wykonawców, z Robertem Johnsonem czy Muddy Watersem na czele.

Hasło 2 – Clint Eastwood, „Królestwo fortepianu”:

  • Pianista, który grał z Muddy Watersem na prestiżowym Newport Jazz Festival i którego miejsce w zespole zajął pod koniec lat sześćdziesiątych Pinetop Perkins.

Hasło 3 – Wim Wenders , „Tajemnice ludzkiej duszy”:

  • W czasie swojego muzycznego życia nagrał trzydzieści kompozycji, ale to pełen niepokoju lament „Dark Was the Night – Cold Was the Ground” wyniósł go do rangi jednego z największych poetów gitary slide, stając się też inspiracją dla Ry Coodera przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej do filmu „Paryż, Texas”.

Hasło 4 – Richard Pearce, „Droga do Memphis”:

  • Wydany na singlu w 1951 roku „Three O’Clock Blues” w jego wykonaniu dotarł do pierwszego miejsca na liście bestsellerów R’n’B zwiastując późniejszą karierę, która doprowadziła go do statusu Króla Bluesa.

Hasło 5 – Charles Burnett, „Diabelski ogień”:

  • Gitarzysta, o którym krążyły legendy, jakoby zaprzedał duszę diabłu i postać, na historii której oparto scenariusz jednego z odcinków serialu „Supernatural” / „Nie z tego świata” nadawanego w Polsce w telewizji TVN.

Hasło 6 – Marc Levin, „Ojcowie chrzestni i synowie”:

  • Zakładając własny mieszany rasowo zespół ten biały harmonijkarz pokazał w latach sześćdziesiątych, że chicagowski blues nie jest już domeną tylko i wyłącznie Afro-Amerykanów.

Hasło 7 – Mike Figgis, „Czerwony, biały i bluesowy”:

  • Gitarzysta, którego niektórzy nazywali Bogiem, chociaż – jak sugeruje okładka jednej z płyt Johna Mayalla – niedaleko było mu do ziemskich uciech, choćby w postaci dziecięcego komiksu.

Znacie już wszystkie hasła. Teraz czekamy na e-maile z prawidłowym rozwiązaniem zagadki!

Źródło: Blues.pl

Various Artists
„Indian Rezervation – Blues and More”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

O ile za sprawą popularnych filmów samych północnoamerykańskich Indian znamy całkiem dobrze – a przynajmniej tak się nam wydaje, o tyle ich muzyczna tradycja, a jeszcze bardziej muzyczna współczesność, to dla większości Europejczyków obszar tajemnicy. Okazuje się jednak, że warto ją rozwikłać, bo kryje w sobie niesamowite dźwięki. Album „Indian Rezervation – Blues and More” (fot. www.magazine-audio.com) pokazuje to jak na dłoni. Wydała go francuska wytwórnia Dixiefrog, jedna z najciekawszych europejskich firm wydawniczych zajmujących się bluesem i muzyką z bluesem bliżej lub dalej związaną. Obok właściciela wytwórni, wielką rolę w powstaniu tego wyjątkowego albumu odegrał jego bliski współpracownik, Guy Fay, zwany „L’Americain” ze względu na swoje częste podróże do Stanów Zjednoczonych. „Indian Rezervation” to owoc jego prawie dwuletniej pracy badacza etnologa i muzykologa, przemierzającego prerie USA i terytorium Kanady w poszukiwaniu interesujących artystów, mających do opowiedzenia niebanalne historie.

Album przynosi trzy płyty, a na nich ponad 3 godziny muzyki, 30 minut filmów wideo, 33 wykonawców, 48 piosenek i dokładnie tyle samo stron w bogatej w informacje książeczce albumu. To pięknie wydana kompilacja, jedna z tych, które aż chce się mieć, no i słuchać, bo w końcu o to chodziło zarówno wydawcy, jak i artystom biorącym udział w projekcie. Zgodnie z zamysłem twórców „Indian Rezervation” to album, który pokazuje współczesne realia muzyki amerykańskich Indian, a także jej wpływ na Amerykańską muzykę w ogóle i bluesa w szczególności. O tym wpływie można zresztą przeczytać w książeczce płyty, w eseju napisanym przez Elaine Bomberry – zdobywczynię kilku prestiżowych, bluesowych wyróżnień i producentkę telewizyjnej serii „Rez Blues” pokazującej bluesa granego przez rdzennych Amerykanów. Takich choćby jak należący do plemienia Cree Art Napoleon i będący Komanczem Darryl Tonemah.

Jednym z artystów, którzy na tym potrójnym longplay’u przypadli mi szczególnie do gustu jest Derek Miller. Młody, ale utalentowany, bo za autorską płytę „Dirty Looks” nagrodzono go statuetką Juno Award, czyli swego rodzaju kanadyjskim, bluesowym Oskarem, odpowiednikiem amerykańskiej Blues Music Award. Francuska składanka przynosi trzy utwory w jego wykonaniu. Dwa z nich są szczególnie urokliwe: klasyczny „Mystery Train” i własny „Devil Come Down Sunday”, będący ukłonem w stronę takich bluesowych legend jak Robert Johnson czy Tommy Johnson, a więc bluesmanów, którzy jak głoszą podania zaprzedali duszę diabłu w zamian za wyjątkowe talenty. Derek także stawił czoła własnym, wewnętrznym demonom, głównie na polu różnego rodzaju uzależnień, z którymi udało mu się skończyć dzięki muzyce i – jak sam mówi – zrozumieniu siły własnego ludu. Słuchając tych ognistych piosenek trudno w tę siłę wątpić. Takiego blues-rocka nie powstydziłby się Joe Bonamassa.

Ciekawych nazwisk jest tu więcej. George Leach na przykład, to młody kanadyjczyk o wielu talentach – po pierwsze telewizyjny aktor, po drugie singer/songwriter a więc ktoś, kto pisze i wykonuje własne piosenki, często bliskie bluesowi. Ta którą zagrał na „Blues and More” nosi tytuł „Indian Blues” i przynosi pełne niepokoju brzmienie gitary slide i to nie zwykłej, a takiej o podwójnym gryfie, na jakiej kiedyś grywał na przykład Earl Hooker. Jim Boyd z kolei to artysta doświadczony, mający na koncie aż jedenaście albumów, w dużej mierze traktujących o codziennym życiu Indian. Taką tematykę ma utwór „Inchelium”, opowiadający prawdziwą historię wybudowanej tuż przed drugą wojną światową tamy Grand Culee, która zablokowała rzeczną migrację łososia i w ten sposób zmieniła tradycyjny styl życia tamtejszych rybaków.

Nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednej artystce, która także wypowiada się w przedmowie albumu, i która bardzo przyczyniła się do jego powstania. Pura Fe, Indianka z plemienia Tuscarora. Pamiętam, że kiedy wpadła mi w ręce jej pierwsza wydana przez Dixiefrog płyta byłem i zaskoczony i oczarowany. Ot niewiadomo skąd pojawiła się kobieta o genialnym głosie, miejscami zbliżonym nastrojem do głosu Evy Cassidy i wyjątkowej umiejętności gry na gitarze techniką slide. Piękne to połączenie, a przez swoje etniczne odniesienia na tej płycie jak najbardziej na miejscu. Szkoda, że takiej muzyki nie słyszy się na co dzień, bo to fascynujący świat. I kulturowo, i muzycznie. Z pewnością warto poznać ten album.

Przemek Draheim

Wydawca: Dixiefrog
Posłuchaj: www.bluesweb.com

Harenda Blues Session na zdjęciach

opublikowano w dziale Polska

Klub Harenda to jedno z miejsc, w których warszawscy bluesfani mogą regularnie słuchać wykonywanego „na żywo” bluesa. W każdy wtorek, na cotygodniowym blues session prowadzonym przez Bartka Łęczyckiego spotykają się słuchacze i muzycy mający ochotę na wspólne granie. Dokumentację fotograficzną jednego z takich spotkań przygotował dla Blues.pl Paweł Orzechowski. Zdjęcia zobaczyć możecie w galerii dostępnej po kliknięciu w link: „Harenda Blues Session”.

Źródło: www.harenda.pl

Nowinki z Delta Groove

opublikowano w dziale Wydawnictwa

W 2004 roku Randy Chortkoff – producent muzyczny ze znajomościami w Hollywood, organizator koncertów i harmonijkarz – powołał do życia nową wytwórnię, Delta Groove Productions, której celem było prezentowanie najciekawszych wykonawców na kalifornijskiej bluesowej scenie. Na przestrzeni ostatnich lat w katalogu wytwórni znaleźli się tak cenieni twórcy jak The Mannish Boys, Arthur Adams, Rod Piazza czy teksański duet Smokin’ Joe Kubek & Bnois King.

Ci ostatni zadebiutowali niedawno w stajni Delta Groove nową, pierwszą w ich dorobku akustyczną płytą „Close To The Bone – Unplugged”. Jazzowo brzmiący wokal Bnoisa Kinga i dwie elektryczne gitary – rytmiczna należąca do wokalisty, i prowadząca, utrzymana w najlepszej tradycji teksańskiego blues-rocka, na której gra Smokin’ Joe Kubek. Te elementy stanowiły od lat podstawę brzmienia duetu. Na nowym albumie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej doszły do głosu piosenki, z których akustyczne instrumenty wydobyły smaczki, jakie do tej pory trochę gubiły się w hałasie wzmacniaczy. Zdecydowanie warto posłuchać i skonfrontować nowy sound, z tym co pamiętamy z polskich koncertów tych dwóch gentlemanów.

Interesujący jest album całkiem nowej formacji, która zadebiutowała kontraktem z Delta Groove Productions – The Blues Broads. Jej trzon tworzą cztery śpiewające panie – Tracy Nelson, Dorothy Morrison, Annie Sampson i Angela Strehli. Jeśli dodać do tego grającą na klawiszach i saksofonie Deanna’e Bogart, panowie są w tej grupie w zdecydowanej mniejszości. A co to za granie? Trochę w tym teksańskiego bluesa, trochę soulu i muzyki gospel. Przyjemna mieszanka w koncertowym wydaniu. W sam raz dla słuchaczy ceniących sobie damskie spojrzenie na bluesa, ale także spojrzenie na Panie, które tego bluesa wykonują, bo na album składa się zarówno krążek audio, jak i DVD z zapisem koncertu. To zresztą, jeśli nie myli mnie pamięć, pierwsze DVD w historii wytwórni, więc także z tej racji zasługuje na uwagę.

Takich płyt, na których w różnych konfiguracjach pojawiają się nazwiska znane z udanych karier solowych jest w katalogu Delta Groove więcej. Najświeższą firmują gitarzysta Andy Talamantez – gitarzysta, który zbierał muzyczne szlify u boku Smokey’a Wilsona i Guitar Shorty’ego; i wokalista James „Nick” Nixon, który za działalność edukacyjną otrzymał nagrodę „Keeping the Blues Alive". Ich nowy longplay, pod mocno niedwuznacznym tytułem „Drink Drank Drunk”, wyprodukował słynny Anson Funderburgh – lider znakomitego bandu The Rockets jaki przez lata towarzyszył harmonijkarzowi Samowi Myersowi. On też pojawia się tu gościnnie w roli gitarzysty, a ta rola pasuje mu idealnie, bo muzyka na płycie to podobnie jak w przypadku duetu Smokin’ Joe Kubek i Bnois King teksański blues z najwyższej półki.

Odrobinę teksańskiego bluesa, wraz z posmakiem Chicago, brzmienia West Coast i głębokiej Delty można znaleźć na płycie, jaką dla Delta Groove nagrał młody – szczególnie jeśli porównywać jego zawodowy staż ze stażem starszych kolegów – gitarzysta Kevin Selfe. Jego debiut w wytwórni Randy’ego Chortkoffa, „Long Walk Home”, to płyta, która ma szansę wpuścić promocyjny wiatr w żagle muzyka, bo o ile dwa poprzednie, wydane własnym sumptem krążki były bardzo dobre, dopiero za tym stoi siła przebicia, jaką daje duża wytwórnia. A tego Delta Groove Productions nie sposób odmówić.

Przemek Draheim

Wydawca: Delta Groove Productions
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Nowy album The Flip Tops

opublikowano w dziale Świat

W należącym do Buddy Guy’a klubie Legends w Chicago sobotnie wieczory nigdy nie są chłodne, ale temperatura tego ostatniego była wyjątkowo gorąca. 4 kwietnia Nick Moss i grupa The Flip Tops świętowali tam zakończenie prac nad nowym albumem. Koncertowy longplay „Live At Chan’s: Combo Platter No. 2” to swego rodzaju kontynuacja poprzedniej płyty live zespołu, nagranej w klubie Chan’s w Woonsocket na Rhode Island. Gościem specjalnym Mossa, grającym na albumie i obecnym na scenie podczas chicagowskiego występu, był Lurrie Bell. Oficjalną premierę albumu – tak w wersji tradycyjnej, jak i elektronicznej – przewidziano na 21 kwietnia.

Źródło: www.nickmoss.com

35. urodziny Rawa Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Tegoroczna edycja Rawa Blues Festival zbliża się wielkimi krokami. Elvin Bishop, Bettye LaVette, Jarekus Singleton oraz Selwyn Birchwood to amerykańskie gwiazdy, które 3 października zobaczymy i usłyszymy na scenie katowickiego Spodka. Podczas festiwalu wystąpi również plejada polskich artystów bluesowych. Poniżej, w pigułce, program festiwalu.

Krótko o historii

Rawa Blues – największy na świecie bluesowy festiwal organizowany w zamkniętym pomieszczeniu – obchodzi w tym roku 35 urodziny. Przez lata na scenie Spodka wystąpiła plejada bluesowych sław z USA i Wielkiej Brytanii: Junior Wells, Koko Taylor, Chicken Shack, Savoy Brown, Keb’ Mo’, Robert Cray, Blind Boys of Alabama czy Robert Randolph.

Kto zagra?

Dwójka weteranów oraz dwa wielkie talenty – tak w skrócie prezentują się tegoroczne amerykańskie gwiazdy. Bez wątpienia największą z nich jest Elvin Bishop – znakomity gitarzysta, przed laty muzyk kultowej grupy Paul Butterfield Blues Band. W 2015 roku Bishop został wprowadzony do elitarnego „Rock’n’Roll Hall of Fame”, otrzymał również trzy statuetki Blues Music Awards podczas gali w Memphis (w tym za utwór i płytę roku).

Polskie zespoły

W Spodku pojawi się również silna reprezentacja polskich artystów z obchodzącym jubileusz 50 – lecia gry na harmonijce ustnej Irkiem Dudkiem na czele. Zagrają również: Sławek Wierzcholski & Nocna Zmiana Bluesa, Boogie Boys, Wielka Łódź, Roman Puchowski, Blues Junkers oraz Wes Gałczyński & Power Train. Jedno wolne miejsce na Dużej Scenie czeka jeszcze na laureata Małej Sceny.

Gwiazdy 35. Rawa Blues Festival, w tym Elvin Bishop

Fani bluesa na całym świecie poznali go w latach sześćdziesiątych, kiedy to został gitarzystą Paul Butterfield Blues Band – zespołu, który w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia zrewolucjonizował amerykańską scenę muzyczną. Już jako solista nagrał singla, który wskoczył do pierwszej trójki listy przebojów Billboardu i do dziś chętnie wykorzystywany jest przez branżę filmową. Pracował z wieloma bluesowymi legendami, między innymi z Johnem Lee Hookerem i B.B. Kingiem. Od niedawna może poszczycić się członkostwem w elitarnym Rock and Roll Hall of Fame. Potrójny laureat tegorocznych „bluesowych Oscarów”, czyli „Blues Music Awards”.

Bettye LaVette

Ta znakomita wokalistka jest w muzycznym biznesie od ponad 50 lat. Nie pisze własnych piosenek, ale – podobnie jak Tina Turner, czy Joe Cocker – wspaniale interpretuje utwory z różnych muzycznych gatunków. O pozycji Betty LaVette w USA świadczy fakt, że w 2009 roku została zaproszona do udziału w specjalnym koncercie z okazji inauguracji prezydentury Baracka Obamy. Zaśpiewała wówczas utwór „A Change Is Gonna Come” z repertuaru Sama Cooke’a w duecie z Jonem Bon Jovi. Wokalistka przyjedzie na Rawę Blues z najnowszym, bardzo udanym albumem „Worthy”. Znalazły się na nim między innymi kompozycje znane z repertuaru Rolling Stonesów, Beatlesów (przepiękna, mocno zmieniona wersja „Wait| z albumu „Rubber Soul”) i Boba Dylana.

Jarekus Singleton

Gitarzysta i wokalista – jeden z największych talentów współczesnego amerykańskiego bluesa, kolejny z podopiecznych słynnej bluesowej wytwórni Alligator Records. Jego najnowsza płyta „Refuse To Lose” zbiera świetne recenzje, przyniosła mu także trzy nominacje do prestiżowych Blues Music Awards, a znawcy wieszczą, że będzie kolejnym wielkim nazwiskiem w tym gatunku muzycznym.

Selwyn Birchwood

„Muzyk dużego formatu” – napisano o nim w cenionym magazynie „Rolling Stone”. I nie jest to odosobniona opinia. Pochodzący z Florydy gitarzysta i wokalista, to kolejny „młody wilk” amerykańskiej sceny bluesowej. Jego muzyczna kariera nabrała rozpędu w 2013 roku, kiedy wygrał międzynarodowy konkurs International Blues Challenge. Birchwood jest laureatem tegorocznej Blues Music Award dla najlepszego debiutanta.

Irek Dudek

Bluesman i dyrektor największego na świecie bluesowego festiwalu, organizowanego w zamkniętym pomieszczeniu. W tym roku Rawa Blues świętuje 35 urodziny, natomiast jego „spiritus movens” celebruje okrągłą rocznicę – 50 lat gry na harmonijce ustnej. Co roku, Irek Dudek stara się zaskoczyć publiczność Rawy swoją artystyczną propozycją. Po spektakularnym ubiegłorocznym koncercie z orkiestrą symfoniczną NOSPR-u, również w tym roku towarzyszyć mu będzie na scenie liczne grono muzyków. Artysta wystąpi bowiem z big bandem, z którym przypomni przede wszystkim materiał z płyty „No.1”.

Źródło: www.rawablues.com

Zespoły z trzech krajów zagrają w konkursie bluesowym SBF 2014

opublikowano w dziale Polska

Rada Programowa Suwałki Blues Festival 2014 po przesłuchaniu dwudziestu siedmiu zespołów z Polski, Litwy i Łotwy do udziału w konkursie zespołów bluesowych zakwalifikowała 10 najlepszych grup. Wyłonione zespoły w dniach 11–12 lipca będą walczyć o statuetkę i zdobycie nagrody głównej w wysokości 10 000 złotych. Zwycięstwo gwarantuje również koncertowanie na jednej z głównych scen Suwałki Blues Festival 2014 oraz kwalifikację do udziału jako reprezentant Polski w European Blues Challenge 2015 w Brukseli. Wykaz zespołów i szczegółowe informacje znajdziecie tutaj.

Źródło: www.suwalkiblues.com

Nowości z Ruf Records

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wśród europejskich bluesowych wytwórni status jednej z najważniejszych ma niemiecka oficyna Ruf Records. A że Ruf stawia na współczesnego, dosyć przebojowego bluesa, można się po jej produkcjach spodziewać naprawdę przyjemnego bujania z odrobiną rocka między nutami. Takie znaleźć można na nowym krążku Royal Southern Brotherhood, „Don’t Look Back”.

Kiedy Royal Southern Brotherhood pojawiło się w Polsce w 2012 roku w składzie bandu, obok wokalisty Cyrila Neville’a – znanego z Neville Brothers znaleźć można było syna wielkiego Gregga Allmana, Devona Allmana i Mike’a Zito – wówczas jedną z gwiazd w konstelacji bluesowej wytwórni Delta Groove Productions. Na nowej płycie mamy już innych gitarzystów – pierwszy to młody Amerykanin nagrywający od niedawna dla Rufa, Bart Walker; drugi to Tyrone Vaughan – syn Jimiego Vaughana i bratanek tego Stevie Ray Vaughana, a wiec chłopak, któremu – przynajmniej w teorii – blues płynie w żyłach. Praktyka też nie jest zła, co „Don’t Look Back”, nagrana na dodatek w słynnym Fame Studio w Muscle Shoal w Alabamie zdaje się potwierdzać. Dla miłośników współczesnego bluesa, southern rocka, funky i klasycznego rocka – a więc dla tych wszystkich, którzy lubią takie bandy jak Lynyrd Skynyrd, Gov’t Mule, The Allman Brothers Band czy po prostu pasjonują się amerykańskim południem, album godny polecenia. Podobnie jak nowa produkcja Samanthy Fish, „Wild Heart”.

Bluesowych gitarzystów w katalogu Ruf Records nie brakuje, co już choćby płyta Royal Southern Brotherhood wyraźnie pokazała, ale jeśli przyjrzeć się mu dokładnie, możemy zauważyć, że równie ważne miejsce mają w nim śpiewające damy. To też chyba konik szefa wytwórni, Thomasa Rufa – interesujące damskie głosy. Takich wokalistek, o których dzięki niemieckiej oficynie usłyszała europejska publiczność jest całkiem sporo. Młodziutka Samantha Fish jest jedną z nich. Nie dość, że śpiewa, to jeszcze sprawnie radzi sobie z gitarą. Na nowym albumie to właśnie te gitarowe akcenty stanowią ważny element, co pewnie jest też zasługą producenta krążka – a na co dzień rewelacyjnego gitarzysty kojarzonego choćby z North Mississippi Allstars i The Black Crowes, Luthera Dickinsona. Warto posłuchać.

Samantha Fish i płyta „Wild Heart”, wyprodukowana przez Luthera Dickinsona – i z jego udziałem w roli gitarzysty i basisty – to przebojowe, współcześnie bluesowe granie w wykonaniu młodej artystki, której wróżyć można dobrą przyszłość. Ta mieszanka uznanych nazwisk i młodych talentów jest charakterystyczna dla katalogu Rufa. Dość powiedzieć, że wśród nowości wytwórni znalazła się koncertowa płyta grupy Spin Doctors, która jako wielkie odkrycie lat 90tych ma na koncie dobre kilka milionów sprzedanych krążków. Ten najnowszy, „Songs from the road”, ma formę dwóch dysków – CD i DVD.

„Songs From The Road” to seria, w ramach której Ruf Records już od kilku lat wydaje koncertowe albumy artystów ze swojej stajni. Pomysł jest ciekawy, bo na taki album zawsze składają się dwa krążki – na CD mamy muzykę, a dysk DVD to już zapis koncertu wzbogacony o wizje. Całość ubrana w jedno pudełko też kosztuje jak jedna płyta. Nic tylko korzystać. Najnowsza odsłona serii firmowana jest przez Spin Doctors. Trochę tu bluesa, trochę rozbudowanych jambandowych aranży. Ciekawe granie w wykonaniu amerykańskiego bandu z bluesowym epizodem w dyskografii. Z niemieckim logo na okładce.

Przemek Draheim

Wydawca: Ruf Records
Posłuchaj: www.rufrecords.de

Tom Feldmann & The Get-Rites „Tribute”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Na nowej płycie Tom Feldmann i jego Get-Rites pokazują nam gospelowe oblicze muzyków, których o pobożny żywot zwykle się nie podejrzewa – między innymi Muddy’ego Watersa, Charliego Pattona, Sona House’a czy Mississippi Freda McDowella. Główną rolę gra rezofoniczna gitara i metalowa rurka ślizgająca się po jej gryfie oraz pełen emocji głos „kaznodziei” Feldmanna. Całość uwspółcześnia zwarta sekcja rytmiczna, której poczynania przypominają nieraz hip-hopowe beaty, jednak nie jest to w żaden sposób nachalne. „Tribute” to świetny sposób na przybliżenie współczesnemu odbiorcy klasycznych pieśni gospel – czasem w mrocznym klimacie, często wzniosłych i niosących nadzieję. (md)

Wydawca: Magnolia Records
Posłuchaj: www.tomfeldmann.com

Sierpniowe nowości

opublikowano w dziale Świat

Blues.About.com – czyli dobrze znany Czytelnikom Blues.pl fragment jednego z największych katalogów stron www – jak co miesiąc prezentuje na swoich łamach zestawienie najciekawszych nowych wydawnictw ostatnich czterech tygodni. W sierpniu uwagę Keitha A. Gordona przykuły między innymi świeże albumy Charlie’go Musselwhite’a, Mitcha Kashmara i naszego redakcyjnego współpracownika, Boba Corritore. Ich recenzje już niebawem pojawią się na Blues.pl.

Źródło: www.blues.about.com

Joe Bonamassa w Poznaniu!

opublikowano w dziale Polska

Tegoroczny październik to dla miłośników bluesa miesiąc niezwykłego urodzaju. Ci, którzy najbardziej kochają brzmienie gitary będą szczególnie zadowoleni – po dwuletniej przerwie wraca do Polski jedna z największych współczesnych bluesowych gwiazd, Joe Bonamassa (fot. strona domowa artysty). We wtorek, 6 października, zagra w Poznaniu w Hali Arenie. Na scenie towarzyszyć mu będą perkusista Anton Fig, basista Michael Rhodes, Lee Thornburg na trąbce i Paul Cerra na saksofonie. Na klawiszach zagra z kolei Reese Wynans, znany choćby z grupy Double Trouble Stevie Ray Vaughana.

Występ zbiega się w czasie z premierą nowego, koncertowego albumu Bonamassy „Live at Radio City Music Hall” wydanego przez holenderską Provogue Records, a dystrybuowanego w Polsce przez Mystic Production, na którym pojawiły się nowe i niepublikowane wcześniej utwory. Jest więc szansa, że je także usłyszymy w Poznaniu. Jako zachęta do pojawienia się w Hali Arenie, dostępny na YouTube fragment „Live at Radio City Music Hall”.

Źródło: Agencja Koncertowo-Wydawnicza Delta

Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Rawa Blues Festival!

opublikowano w dziale Polska

Gitarzysta, który liderował formacji The Nightcats, gdy ta odwiedziła Polskę w 2004 roku przy okazji dwudziestej czwartej Rawy Blues to Charlie Baty, znany fanom jako Little Charlie – taka była poprawna odpowiedź w konkursie przygotowanym przez Blues.pl i organizatorów Rawa Blues Festival, w ramach którego mogliście wygrać jedno z trzech pojedynczych zaproszeń na festiwal, który 9 października w katowickim Spodku uraczy melomanów występami takich artystów jak, między innymi, James Blood Ulmer i Vernon Reid, Rick Estrin & The Nightcats, a także Nora Jean Bruso.

Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwą odpowiedź, wylosowaliśmy trójkę szczęśliwców. Są nimi:

  • Elwira Iwanowska z Katowic
  • Robert Trusiak z Białegostoku
  • Wojciech Jakubowski z Gdańska

Gratulujemy szczęścia tym bardziej, że ilość prawidłowych odpowiedzi, które wzięły udział w losowaniu, była imponująca! Życzymy miłej zabawy na Rawie.

Źródło: Blues.pl i Rawa Blues Festival

Adam Gussow odpowiada

opublikowano w dziale Świat

Uznany harmonijkarz, pierwszy biały muzyk sportretowany na okładce magazynu Living Blues, połowa duetu Satan & Adam, moderator serwisu Modern Blues Harmonica stanowiącego centrum porad dla harmonijkarzy z całego świata, autor prawie dwustu instruktażowych filmików dostępnych za darmo w serwisie Youtube – Adam Gussow (fot. daretoaffirm, www.flickr.com) to jedna z ciekawszych i najbardziej dynamicznych postaci współczesnej amerykańskiej sceny muzycznej. O początkach fascynacji bluesem, o filozofii gry, o regulacji stroików i różnicy między groovem a beatem, z Adamem Gussowem rozmawiał Maciej Draheim:

Maciej Draheim: Adam, przebyłeś już długą drogę jeżeli chodzi o grę na harmonijce ustnej, ale przecież każda historia ma swój początek. Jak to się stało, że młody chłopak z Nowego Jorku chwycił Marine Banda i wszedł na ścieżkę bluesa?

Adam Gussow: Kiedy miałem 16 lat ciągle słyszałem w szkole numer „Whammer Jammer” The J. Geils Band, to był ulubiony kawałek wszystkich znajomych. Postanowiłem skorzystać ze swojego rozumu (byłem bystrym dzieciakiem, prymusem w klasie) i dowiedzieć się jak wydobywać te dźwięki. Podjechałem do pobliskiego centrum handlowego i tam kupiłem harmonijkę Marine Band w tonacji C, a także książkę „Blues Harp” Tony’ego „Little Son” Glovera. Tak zacząłem. Przez kolejne tygodnie i miesiące kupiłem sporo płyt Sonny Boy’a Williamsona, Paula Butterfielda, Sonny’ego Terry’ego i innych. W tym czasie uczyłem się też gry na gitarze, więc słuchałem wiele B.B. Kinga, Alberta Kinga, Freddiego Kinga, Erica Claptona i Climax Blues Band. Jakimś cudem udało mi się zrozumieć jak działa blues. Kilka osób w liceum dało mi też parę lekcji gry na gitarze i harmonijce.

... i wtedy pojawił się Mr Satan? Jak rozpoczęła się i rozwijała wasza współpraca?

Zanim  poznałem Mr Satana w 1986 roku miałem już wiele doświadczeń na koncie. Przez kilka lat grałem bluesa i funk na gitarze w uniwersyteckim zespole, gdzie wykonywaliśmy piosenki The Crusaders, Billy’ego Cobhama, Earth Wind & Fire czy Average White Band. Miałem też kilka lekcji u znakomitego nowojorskiego harmonijkarza – Natta Riddles’a. Grałem na ulicach Nowego Jorku, a potem spędziłem dwa miesiące w Europie, grając na ulicach we Francji, Niemczech i Holandii. Gdy pod koniec lata wróciłem do domu odłożyłem harmonijkę i postanowiłem zdobyć, jak to się mówi, normalną pracę. Nie chciałem już być muzykiem. Jednak pewnego dnia przejeżdżając przez Harlem ujrzałem niesamowitego „człowieka-orkiestrę”. Zatrzymałem się, wyszedłem z samochodu i dowiedziałem się, że zwą go Szatanem. Był najlepszym muzykiem jakiego widziałem. Następnego dnia, po długiej sesji ćwiczeń, wróciłem do Harlemu i zapytałem go, czy mogę się przyłączyć – miałem już sporo doświadczenia w grze na ulicy. Więc zagraliśmy razem i zarobiliśmy niemało pieniędzy już przy pierwszej piosence. To był początek muzycznej współpracy, która trwa do dziś.

Z jednej strony nauczyciel akademicki, pisarz, mąż i ojciec, z drugiej aktywnie koncertujący muzyk i nauczyciel harmonijki. Przypuszczałeś, że twoje życie będzie toczyć się na tak różnych torach? Jak dajesz sobie z tym wszystkim radę?

Trochę zajęło mi to, by zdać sobie sprawę z tego,  że dobrze jest być tym, kim naprawdę się jest. Jestem bystrym facetem, z wykształceniem uniwersyteckim [stopień naukowy doktora, tytuł zawodowy magistra i tytuł zawodowy licencjata uzyskane w renomowanych amerykańskich szkołach – M.D.], który przy okazji ma dzikość w sercu i talent do harmonijki. Jestem też bardzo pracowity. Obecnie zajmuje się również poważnie biegami długodystansowymi. Przebiegam 50 mil w tygodniu, co tydzień. W każdy niedzielny poranek biegam po dwie godziny, nawet w gorącym słońcu Missisipi. Ogromnie lubię tworzyć muzykę, lubię też uczyć jej innych. Niektórzy, jak zapewne wiesz, uważają, że ktoś kto gra bluesa musi mówić w sposób mało wyszukany i surowy. To niedorzeczne. Mr Satan zawsze używał wielkich słów, jak wykształcony kaznodzieja! Dla mnie blues to nie noszenie maski, lecz deklarowanie tego, kim się naprawdę jest. Z siłą, elokwencją i niepowtarzalnym stylem. To moja postawa etyczna, jak i estetyczna.

Nie tak dawno temu zostałeś „twarzą” firmy Hohner. To dobra okazja by zapytać cię o sprzęt, którego używasz. Jakie harmonijki, mikrofony i wzmacniacze stanowią twój obecny zestaw?

Grałem na fabrycznych Marine Bandach przez całą swoją karierę. Po zakupie rozmontowuję je i delikatnie reguluję. Poszerzam przerwę między płytką a dolnymi stroikami i stroję je nieco wyżej niż fabrycznie, dzięki czemu dźwięk ma odpowiednią wysokość przy mocnym wdechu. Przy kanałach 4, 5 i 6 zmniejszam nieco przerwę między górnymi stroikami a płytką, dzięki czemu łatwiej robić jest overblowy. I to tyle, jeżeli chodzi o regulację. Potem gram na nich ostro, dostrajam kiedy tego wymagają i wyrzucam gdy się zużyją. Mój mikrofon to Shure PE5-H, którego zdobyłem dawno temu. Zwykle gram przez dwa małe wzmacniacze lampowe jednocześnie, Kay 703 i Premier Twin 8. Lubię czysto brzmiący mikrofon w połączeniu z małymi, mocno rozkręconymi wzmacniaczami. Używam też cyfrowego delay’a Boss DD-3 i ustawiam opóźnienie na 500 milisekund, by dodać dźwiękowi nieco przestrzeni. Kiedy gram w klubie lub na scenie festiwalowej podstawiam mikrofon przed mój wzmacniacz i wtedy dźwięk wzmacniany jest przez system nagłaśniający. Kiedyś używałem większych wzmacniaczy, przez jakiś czas grałem przez dwa Fendery Super Reverb, a każdy z nich miał cztery głośniki po dwanaście cali! To stanowczo za dużo mocy. Zdecydowanie wolę mocno rozkręcone małe wzmacniacze.

W ostatnim czasie, w dużej mierze dzięki twoim lekcjom rośnie liczba adeptów poświęcających się harmonijce i bluesowi. Zaliczam się do nich i ja. Co sądzisz o przyszłości tego instrumentu w sytuacji gdy tyle osób po niego sięga? Czy ilość idzie w parze z jakością?

Byłbym zachwycony myśląc, że pomogłem w uformowaniu nie tylko grupy ludzi, którzy będą grać nieco lepiej, niż by to robili bez moich materiałów, ale także kilku wyjątkowych muzyków zainspirowanych moją działalnością na tyle, że będą w stanie wywalczyć swoje miejsce na szczycie. Kultura to delikatna materia, która potrzebuje nauczycieli, a także, wierzcie lub nie, krytycznego myślenia, czyli ludzi (mam nadzieję, że takich jak ja), którzy wyznaczają priorytety i pozwalają oddzielić wyjątkowych harmonijkarzy od tych całkiem dobrych. Jeżeli zainspiruję naprawdę wiele osób, to kilkoro z nich na pewno rozwinie się w znakomitych muzyków.

Jesteś doskonale znany nie tylko ze znakomitej muzyki i świetnych materiałów szkoleniowych, ale także z filozoficznego podejścia do harmonijki. Może przekazałbyś grającym na harmonijce Czytelnikom Blues.pl garść mądrości, dzięki którym uda im się wytrwać na obranej drodze i stać się lepszymi muzykami?

No dobrze… Oto garść podstawowych założeń:

1. Pamiętaj, że istota bluesowej harmonijki składa się z trzech rzeczy, których nie da się zapisać w notacji muzycznej. To: a) brzmienie, czyli dźwięk, który wypływa z harmonijki; b) mikrotonalne subtelności, czyli ćwierćtony i inne bluesowe interwały, które trzeba nauczyć się wytwarzać; c) synkopowanie, czyli różne sposoby na to jak zaakcentować off beat zamiast down beatu. 

2. Kiedy ćwiczysz zawsze stukaj nogą o podłogę. Staraj się utrzymać groove i równy beat. Beat i groove to nie to samo. Przy danym tempie można utrzymać różny groove, np. shuffle, czy two-beat groove, jak choćby w „Got My Mojo Working” lub „Rock Around The Clock”. Poznaj różnicę między beatem a groovem. Pierwsze to tempo, drugie zaś to wyczucie rytmu i rytmiczna baza przy danym tempie.

3. Miej świadomość pewnego paradoksu – aby nauczyć się grać świetnie, a do tego oryginalnie, musisz mieć oparcie w tradycji, w najlepszym co zostało zagrane na harmonijce przez ostatnie sto lat. Musisz starać się naśladować grę niektórych lub wielu z najlepszych muzyków, takich jak Sonny Boy Williamson, pierwszy i drugi, Litte Walter, Big Walter Horton, Junior Wells, Igor Flach i inni. Żeby jednak zacząć naprawdę grać świetnie i oryginalnie w pewnym momencie swojego rozwoju musisz zaprzestać kopiowania i znaleźć swój sound, swój głos. Innymi słowy, do pewnego momentu niezbędne jest naśladowanie innych muzyków, ale od tego punktu jest to zabójcze – to ogromna bariera powstrzymująca przed osiągnięciem własnego brzmienia. Wielu niezłych harmonijkarzy nie jest w stanie zrobić tego przeskoku, by zacząć brzmieć jak oni sami. Ich gra stanowi jedynie kopię stylu tych, którzy na nich wpływali. Określają samych siebie, np. na ich stronach MySpace, w odniesieniu do pół tuzina zmarłych muzyków. To zabójstwo dla oryginalności.

4. Twoim celem jest to, by grać tak, że gdy ktoś słyszy w radio dwadzieścia piosenek, od razu poznaje tę, w której właśnie Ty grasz na harmonijce i już po kilku sekundach krzyczy „hej, to przecież ...” i tu wymawia Twoje nazwisko. A to dlatego, że masz wyróżniające się brzmienie – coś co robisz tak jak nikt inny, oryginalny głos. To najtrudniejsze do osiągnięcia, ale najbardziej konieczne.

Życzę tobie i tym Czytelnikom Blues.pl, którzy grają na harmonijce, abyście właśnie to osiągnęli.

Rozmawiał Maciej Draheim

P.S. Z filmikami instruktażowymi Adama Gussowa możecie się zapoznać w kanale „kudzurunner” serwisu youtube.com. Jeden z filmów – odbywającą się w scenerii drewnianego ganku lekcję tego, w jaki sposób grać na harmonijce powolnego bluesa – zamieszczamy poniżej.

Źródło: Blues.pl

Dave Moretti Blues Revue „Bluesjob”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Rytm, groove, energia i blues – to słowa, które najlepiej oddają charakter albumu Dave’a Moretti’ego i jego Blues Revue. Płyta „Bluesjob”, bo o niej mowa, to dziesięć porcji solidnego grania, przy słuchaniu którego nogi same chcą tupać. Ba! Rwą się do tańca. Smakowita gitara, mocna i agresywna harmonijka, zwarta sekcja rytmiczna i saksofonowe popisy mogą się podobać – to West Coast blues w bardzo dobrym wydaniu. Szkoda jedynie, że to tylko nieco ponad trzydzieści osiem minut muzyki. (md)

Wydawca: Dave Moretti Blues Revue
Posłuchaj: www.myspace.com/davemorettibluesrevue

Ari Borger Quartet „Backyard Jam”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Troche jak Booker T. Jones liderujący klasycznym The M.G.’s, trochę jak Jimmy Smith nagrywający dla Blue Note – brazylijski Hammondzista Ari Borger odrobił lekcje, co pokazuje na nowej płycie łączącej jazz i soul z odrobiną funku. Sprawnie towarzyszą mu perkusista, kontrabasista i Ceslo Salim na gitarze, ale to czarno-białe klawisze najmocniej przykuwają uwagę. Bajkowy „Rainy Day” to muzyczna zagadka – czy tak brzmiałby John Mayer, gdyby zamiast gitary ukochał organy i piano? Muzyka do zakochania. (pd)

Wydawca: Ari Borger
Posłuchaj: www.ariborger.com

Zmarł Eddie Bo

opublikowano w dziale Świat

Straciliśmy jedną z legend nowoorleańskiej muzyki. Jak podała agencja Associated Press, w środę 18 marca w wyniku nagłego ataku serca zmarł Edwin Joseph Bocage, czyli Eddie Bo – wokalista, pianista, autor piosenek i twórca muzycznych aranżacji. Miał 78 lat. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych Bo był jednym z tych, którzy pomogli zdefiniować specyficzne brzmienie rhythm’n’bluesa z Nowego Orleanu. Jego piosenki śpiewali na przykład Etta James czy Little Richard. W późniejszym okresie życia współpracował z dwójką uznanych muzyków z Luizjany, Rafulem Nealem – ojcem Kenny Neala i Tabby Thomasem – ojcem Chrisa Thomasa Kinga. Razem, jako The Hoodoo Kings, nagrali dobrze przyjętą przez publiczność płytę dla wytwórni Telarc. Warto do niej sięgnąć, bo wczesne nagradia Eddiego Bo są u nas niestety trudne do zdobycia, a posłuchać go warto.

Źródło: www.ap.org

Pomoc dla Kida Ramosa

opublikowano w dziale Świat

Przykrą wiadomość podał niedawno Bob Corritore. U Kida Ramosa, jednego z najciekawszych współczesnych bluesowych gitarzystów, od lat związanego ze sceną West Coast bluesa, zdiagnozowano raka. Muzyka czeka rok intensywnego i kosztownego leczenia. Z myślą o tym ostatnim aspekcie terapii bluesowe środowiska w Stanach Zjednoczonych i w Europie rozpoczęły akcję zbierania funduszy mających pomóc Ramosowi w leczeniu. Koncerty charytatywne zorganizowano już w Południowej Kalifornii, w Belgii i we Włoszech. Kolejne zbiórki przewidziane są na grudzień. W zbieraniu funduszy pomóc ma także specjalna płyta, która ukaże się oficjalnie 23 października. Krążek będzie zatytułowany „The Kid Ramos/Bob Corritore Phoenix Blues Sessions” i przyniesie nagrania zarejestrowane z udziałem takich artystów jak Henry Gray, Nappy Brown, Big Pete Pearson, Chief Schabuttie Gilliame czy Chico Chism. Album ukaże się w limitowanym nakładzie 1.000 egzemplarzy, a cały dochód z jego sprzedaży trafi do Ramosa. Czekając na premierę płyty warto przypomnieć sobie gitarowy styl Kida Ramosa, chociażby z pomocą dostępnego na YouTube fragmentu koncertu The Fabulous Thunderbirds z jego udziałem.

Źródło: www.bobcorritore.com

Rawa Blues rekrutuje

opublikowano w dziale Polska

Irek Dudek wraz z Radą Artystyczną Rawa Blues Festival ogłosili rozpoczęcie rekrutacji zespołów zainteresowanych występem podczas 33. edycji imprezy, którą zaplanowano na sobotę, 5 października. Wykonawcy, którzy wystąpią na Dużej i Małej scenie przed koncertem finałowym zostaną wyłonieni w drodze konkursu. Zainteresowani mogą wysyłać swoje zgłoszenia pocztą tradycyjną, wraz z płytą CD/DVD na adres „Rawa Blues Ireneusz Dudek, skr. poczt. 21, 43-384 Jaworze” lub – po raz pierwszy – poprzez serwis internetowy www.rawablues.com. Termin nadsyłania zgłoszeń upływa 15 kwietnia. Przesłuchania nadesłanych materiałów i ogłoszenie pełnej listy zespołów zaplanowano na maj.

Zachętą do wzięcia udziału w przesłuchaniach niech będą archiwalne fragmenty festiwalowych występów największych gwiazd bluesa, zebrane na kanale YouTube Rawy Blues.

Źródło: www.rawablues.com

Joe Bonamassa
„Beacon Theatre: Live From New York”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Joe Bonamassa, który w Polsce cieszy się szczególną estymą, to dziś jeden z najpopularniejszych blues-rockowych gitarzystów na świecie. Jest znakomity technicznie i bardzo kreatywny, co potwierdza każdą kolejną płytą, łącznie z tą najnowszą – albumem DVD „An Acoustic Evening at The Vienna Opera House”, który ukazać się ma 25 marca. Jak sugeruje nazwa koncert był zagrany akustycznie, więc będzie okazja zobaczyć Joe z drewnianym pudłem na kolanach. Czekając na to wydawnictwo warto posłuchać (i obejrzeć na dwóch DVD) tę ostatnią płytę live, „Beacon Theatre: Live From New York” – tym bardziej, że obok Bonamassy prezentują się tam ciekawi goście.

Pierwszy z nich to legenda amerykańskiej muzyki roots, John Hiatt, z udziałem którego słyszymy „Down Around My Place” i „I Know A Place”. To wspólne występowanie rozpoczęło się przy okazji albumu „Dust Bowl”, gdzie Joe i John zagrali razem w kompozycji tego ostatniego „Tennessee Plates” i  bardzo dobrze, że na tamtym utworze nie poprzestali, bo w wersji live, z mocną gitarą Bonamassy w tle Hiatt brzmi rewelacyjnie. Podobnie jak Beth Hart, która pojawiła się na scenie w pierwszej części tego dwupłytowego koncertu. Razem z Joe, Beth wykonała dwa utwory – „I’ll Take Care Of You” i „Sinner’s Prayer”. Ich wspólna płyta była wielkim zaskoczeniem, bo zamiast ostrego blues-rocka, którego po współpracy wybuchowego Joe Bonamassy z równie ekspresyjną Beth Hart spodziewali się fani, dostaliśmy dziesięć interesujących coverów podanych w mocno lirycznym nastroju. Sporo tam było bluesowej ballady, ale też dużo odniesień do soulu sprzed lat i piosenek Billa Whithersa czy Brooka Bentona. Na płycie „Beacon Theatre: Live From New York” trochę tego brzmienia mogliśmy posłuchać w koncertowym wykonaniu. Ostatnim z gości podczas nowojorskich koncertów Bonamassy był Paul Rodgers – słynny wokalista Free i Bad Company. Podobnie jak koledzy wystąpił z gospodarzem w dwóch utworach, z których szczególnie dobrze wypada ikona, „Fire & Water”, czyli numer znany także z wykonania soul mana Wilsona Picketta.

Cały koncert poprzedza intro zagrane na akustycznej gitarze – najlepszy przedsmak tego, co na sklepowe półki trafi 25 marca. Póki co, Joe w wersji elektrycznej rządzi.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: www.amazon.com

„Dudek Bluesy” – na płycie i na żywo

opublikowano w dziale Polska

Fani Irka Dudka (fot. Roman Lipczyński) ucieszą się tą wiadomością – w czwartek 6 maja w Katowicach odbędzie się jedyny koncert promujący nowy album Dudka, „Dudek Bluesy”, którego premiera przewidziana jest na kolejny dzień. Koncert rozpocznie się o godzinie 19:00 w Sali Koncertowej Polskiego Radia w Katowicach (ul. Ligonia 28), a udział w nim będzie bezpłatny. Będzie to jedyna okazja aby posłuchać materiału z nowego longplay’a przed październikową edycją Rawa Blues Festival.

„Dudek Bluesy” to pierwsza bluesowa płyta Dudka od piętnastu lat. Oprócz wokalu szef Rawy nagrywał gitarę, harmonijkę i skrzypce, a towarzyszyli mu młodzi, progresywni muzycy jazzowi: Arek Skolik na bębnach, Max Mucha na kontrabasie i Kuba Płużek na fortepianie. Autorem tekstów na albumie jest Darek Dusza, na stałe współpracujący z Dudkiem.

Źródło: www.irekdudek.pl

Limboski w „Cafe Brumba”

opublikowano w dziale Polska

Koniec czerwca przyniósł kolejną premierę wydawnictwa Luna Music utrzymaną w klimacie bluesowych okolic. Longplay „Cafe Brumba” firmuje Limboski, czyli Michał Augustyniak (fot. strona myspace artysty) znany bywalcom bluesowych koncertów z projektu Limbo. Jak pisze wydawca, nowa płyta to przede wszystkim melodyjne piosenki ubrane w mroczne aranżacje. Nie brakuje ballady, słychać klimaty acidfolku i nowoczene brzmienia, a nawet utwór inspirowany polskim folkiem. Miksem płyty zajął się Piotr Pawlak – producent między innymi nagrodzonej Fryderykiem 2010 płyty „Bigos Heart” składu Tymon & The Transistors. Patronat medialny nad albumem objęło Blues.pl.

Źródło: www.myspace.com/limboscy

Międzynarodowy blues

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Blues to muzyka rdzennie amerykańska, ale już od wielu lat z powodzeniem wykonują go artyści z całego świata. W tym zdaniu nie ma oczywiście nic odkrywczego, ale warto o tym pamiętać, choćby po to, żeby nie umknęło nam wielkie bogactwo tego, co w bluesie dzieje się poza Stanami Zjednoczonymi. Szczególnie w świetle zbliżającego się wielkimi krokami Polskiego Dnia Bluesa, który już 16 września.

Z Holandii pochodzi Julian Sas z nowym krążkiem „Bound To Roll”. Zafascynowany Rorym Gallagherem i Jimim Hendriksem blues-rockowy idol holenderskich melomanów także u nas ma grono wiernych fanów. Pisze własne, dobre kompozycje; ma mocny, miły dla ucha głos i nie razi angielszczyzną; a co najważniejsze wie do czego służy elektryczna gitara i jak bardzo można z jej pomocą oczarować publiczność. Na „Bound To Roll” takich gitarowych popisów nie brakuje, zarówno w spokojniejszych kompozycjach, jak i ostrych blues-rockerach, za które tak lubiany jest Holender.

Polska publiczność już niedługo polubić będzie mogła australijskiego gitarzystę Claude’a Hay’a, który 15 września wystąpi w Tarnobrzegu, w ramach trzynastej edycji dowodzonego przez Victora Czurę festiwalu Satyrblues. Czego można się spodziewać po wykonawcy, który gitarę zrobił własnoręcznie z kuchennego blatu, a swojego surowego bluesa przyprawia dźwiękiem elektronicznych looperów i zmontowanych w garażu zestawów perkusyjnych? Dobrej zabawy, to na pewno. Takiej na płycie „Deep Fried Satisfied” też nie brakuje.

Podobnie autorskie podejście do bluesa cechuje muzykę gentlemana ze Szkocji, który swój nowy longplay „Nobody’s Fool” wydał we francuskiej wytwórni Dixiefrog. Dave Arcari, bo to o nim mowa, w swoim graniu łączy akustycznego, przedwojennego bluesa i elementy trash country, punku i rockabilly. Całość, jak u Claude’a Hay’a opiera się na slajdowych riffach i również nieźle potrafi zakręcić w głowie.

Po muzycznej podróży po Holandii, Australii i Szkocji warto odwiedzić Półwysep Apeniński, gdzie urzęduje Włoch z krwi i kości, J. Sintoni. Ma na koncie dwie płyty, obie utrzymane w klimacie gitarowego blues-rocka z pięknie brzmiącym Stratocasterem w roli głównej – chociaż na okładce tej ostatniej, „A Better Man”, zamiast elektrycznego wiosła widzimy przepiękną National Steel Guitar. Dziesięć utworów, w większości dynamicznych, ale z instrumentalnym ukojeniem na koniec – „Song For Stevie & Jimie” może wzruszyć.

Warto posłuchać, jak gra się poza Stanami – szczególnie tuż przed naszym 16 września.

Przemek Draheim

Wydawca: Cavalier Recordings, Ingot Rock, Dixiefrog, J. Sintoni
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Madeleine Peyroux „Bare Bones”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Któryś z recenzentów nazwał ją Billie Holiday lat dziewięćdziesiątych i miał w tym dużo racji. Interesująca wokalnie, potrafiąca każdą, nawet dobrze znaną piosenkę przedstawić w nieco inny, świeży sposób i zachwycająca zarówno fanów jazzu, jak i miłośników bluesa. Delikatne, raczej skromne aranżacje, a na ich tle bardzo charakterystyczny głos, który oczywiście nie wszystkim musi się podobać, ale stanowi spory atut, bo wyróżnia z tłumu. Madeleine Peyreux to dziś gwiazda dużego kalibru, ale jej muzyka ciągle brzmi kameralnie, żeby nie powiedzieć elitarnie. To dźwięki, które pozwalają odpocząć. Nowa płyta lekko różni się od poprzednich, głownie w kwestii autorstwa piosenek. O ile na starszych albumach Madeleine śpiewała przede wszystkim standardy, tu wszystkie utwory napisała albo sama, albo z pomocą towarzyszących jej muzyków sesyjnych. Jednych fanów to ucieszyło, innych trochę zmartwiło, chyba w myśl zasady, że łatwiej słuchać kompozycji, które już się zna. Może, ale te nowe też warto poznać.

Przemek Draheim

Wydawca: Universal Music Polska
Posłuchaj: www.myspace.com/officialmadeleinepeyroux

Dobra passa Magdy Piskorczyk

opublikowano w dziale Polska

Jak poinformował nas management Magdy Piskorczyk (fot. strona domowa artystki), dobra passa wokalistki trwa. Po pozytywnej recenzji jej ostatniej płyty i obszernym wywiadzie, jaki z Magdą w roli głównej ukazał się na węgierskim portalu www.bluesvan.hu, 3 i 4 lipca wokalistka wystąpi na Węgrzech w ramach XVII Festiwalu Gastroblues. To nie jedyne zagraniczne koncerty, jakie planuje Magda. Przed węgierskim występem będzie można posłuchać jej na żywo w Austrii w klubie Tunnel niedaleko wiedeńskiego ratusza. Na wrzesień z kolei zaplanowana jest wizyta w Czechach i w Niemczech – koncerty odbędą się w Essen, Rheine, Weinstadt i Trossingen.

Źródło: www.magdapiskorczyk.com

Polski Dzień Bluesa: Harmonijkowy Atak w radiowej Trójce

opublikowano w dziale Polska

W ramach obchodów Polskiego Dnia Bluesa w radiowej Trójce wystąpi formacja Harmonijkowy Atak (fot. strona domowa zespołu). Koncert odbędzie się w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej, 20 września 2012 roku o godz. 22:05, w ramach audycji „Bielszy odcień bluesa”, której gospodarzem jest redaktor Jan Chojnacki. Całość będzie transmitowane na antenie Trójki. Harmonijkowy Atak to kwartet harmonijkarzy, w skład którego wchodzą Tomek Kamiński, Michał Kielak, Bartek Łęczycki i Łukasz Wiśniewski. Towarzyszą im gitarzyści Jacek Jaguś i Piotr Grząślewicz, a także sekcja rytmiczna w składzie Aleksander Sroka – bas i Adam Partyka – bębny. Słuchacze Trójki, którzy chcieliby przyjść na koncert mogą telefonicznie rezerwować wejściówki pod numerem (22) 333 33 33, na tydzień przed koncertem, po zapowiedzi prowadzących na antenie.

Źródło: www.polskieradio.pl

Rolling Stones – Warszawa ‘67

opublikowano w dziale Polska

W pierwszych dniach października  w  księgarniach  pojawi się  książka „Rolling Stones – Warszawa ‘67” będąca autorską opowieścią Marcina Jacobsona o – jak mówi autor – „trzęsieniu  ziemi”, które miało  miejsce 13 kwietnia 1967 roku, czyli o dwóch polskich koncertach The Rolling Stones. Książka składa się się z relacji kilkudziesięciu prominentów, dziennikarzy, muzyków i zwykłych ludzi,  którym udało się dostać do Sali Kongresowej – m.in. Andrzeja Olechowskiego, Wojciecha Manna, Zbigniewa Namysłowskiego, Marii Szabłowskiej czy Wojciecha Gąssowskiego. Całość wzbogacają ówczesne komentarze i recenzje prasowe. „Rolling Stones – Warszawa ‘67” to również album fotograficzny, na który złożyło się ponad sto, przeważnie niepublikowanych wcześniej zdjęć Stanisława Dąbrowieckiego, Leszka Fidusiewicza, Marka Karewicza, Janusza Klejnego, Cezarego Langdy i Jarosława Tarania. Obok zwykłego wydania, wydawnictwo C2 przygotowało specjalną, numerowaną edycję dla kolekcjonerów zawierającą dodatkowo: wersję angielską wszystkich tekstów, reprint oryginalnego afisza koncertowego oraz osiem czarno-białych reprodukcji fotograficznych, a wszystko to zapakowane w eleganckie pudełko.

Źródło: www.jacobson.pl

Żeglowanie z harmonijką

opublikowano w dziale Polska

„Kilka dni pod żaglami w Chorwacji, codzienne warsztaty harmonijkowe i jam sessions w portowych klubach”. Kiedy na początku listopada ubiegłego roku informowaliśmy naszych Czytelników o Pierwszym Międzynarodowym Zjeździe Harmonijkarzy Pod Żaglami – Chorwacja 2010 takie były założenia organizatorów, agencji Graffiti-Print. Jak pokazuje jeszcze ciepły opis wrażeniowy, który przygotował dla nas Saturnin Żukowski, założenia zmieniły się w rzeczywistość:

W telegraficznym skrócie… W niecodziennych warsztatach, w roli wykładowców, wzięli udział: Bartosz Łęczycki, Łukasz Wiśniewski, Roman Badeński, Tomasz Kamiński, Krzysztof Gąszewski, Jacek Jaguś, Michał Kielak i Piotr Grząślewicz. Armadę poprowadził kpt. Mariusz Piechnik z Rzeszowskiego OZŻ z kilkoma innymi skipperami, między innymi z niżej podpisanym.

Nasz rejs na sześciu czternastometrowych jachtach odbył się z udziałem patrona medialnego, którym była TVP 3. TVP Gdańsk ma wyemitować reportaż z imprezy, ale mamy nadzieję, że pozostałe ośrodki też nie pozostaną bierne.

Wyjazd oraz warsztaty zadedykowano Ryszardowi Skibińskiemu w dwudziestą siódmą rocznicę jego śmierci. Podczas popołudniowych spotkań Bartek Łęczycki i Michał Kielak przypominali jego sylwetkę, życiorys i dyskografię.

Każde popołudnie poświęcano poszerzeniu wiedzy i umiejętności muzycznych oraz praktycznemu ich wykorzystaniu podczas wspólnych występów. Do południa warsztaty odbywały się w grupach na jachtach. Umożliwiały to przestrzenie wewnątrz jachtów, które można śmiało porównać do dwugwiazdkowych hoteli osadzonych na balaście. Wśród portów, które odwiedziliśmy znalazły się: Split, Hvar, Vela Luka, Skrivena Luka (Lastovo), Korcula, Vrboska i Bol. Przepłynęliśmy 231 mil morskich.

Podczas rejsu, oprócz nauki gry, można było nauczyć się podstaw żeglowania – większość uczestników miała możliwość sterować jachtem, a kilku z nich nawet wykonywało skomplikowane manewry portowe.

We wszystkich odwiedzanych portach (zaprzyjaźnionych klubach i restauracjach) odbyły się koncerty akustyczne wykładowców. W Skrivenej Luce odbyła się ceremonia zaślubin żeglarskich, na scenie wystąpili po kolei wszyscy. Po występach nauczycieli, wszyscy warsztatowicze uczestniczyli w jam sessions, które przeważnie trwały do godziny pierwszej w nocy. Tego nie jestem w stanie opisać. Wspólne poszukiwania muzycznego brzmienia, niesamowite mixy i roszady. W głowach muzyków powstało wiele nowych projektów, które świadczą o krążących wśród nas morskich muzach.

Nie zabrakło okazji by wykąpać się w Adriatyku przy bardzo pięknej pogodzie. Silne wiatry sprzyjały wyścigom łodzi.

Podczas rejsu nagrano wiele niesamowitych muzycznych skeczów i historyjek, które prawdopodobnie po obrobieniu trafią na YouTube. Fani serii „Harmonijka Cały Świat” będą mieli ucztę. Tematem jednego z odcinków może być na przykład: „Do jakiej prędkości harmonijkarz ciągnięty za łodzią może w wodzie wydobywać dźwięk z harmonijki?”.

Warto dodać, że wszyscy uczestnicy zadeklarowali już swój udział w warsztatach w przyszłym roku.

Bardziej chronologiczny i szczegółowy opis ukaże się w magazynie „Żagle”, ale już dziś chciałem podzielić się wrażeniami z Czytelnikami Blues.pl.

Saturnin Żukowski (fot. archiwum rejsu)

Źródło: www.graffiti-print.pl

Sugar Blue na Toruń Blues Meeting! Wygraj zaproszenie na Blues.pl.

opublikowano w dziale Polska

Ciekawi wykonawcy i gorąca atmosfera, w ramach której granice między fanami, a ich idolami praktycznie przestają istnieć to dwie najważniejsze cechy wyróżniające Toruń Blues Meeting na tle innych polskich bluesowych festiwali. W tym roku, 21 i 22 listopada, klubowa impreza toruńskiej „Od Nowy” świętować będzie swoje dwudzieste piąte urodziny. Gwiazdą wydarzenia będzie amerykański harmonijkarz Sugar Blue – nagrodzony nagrodą Grammy i znany między innymi ze współpracy z The Rolling Stones. Inni zagraniczni wykonawcy tegorocznej edycji to The Real Deal z Estonii, Włoch Pierluigi Petricca i międzynarodowy skład Slidin’ PK & The Junkyard Orchestra. Polską scenę bluesową reprezentować będą Dżem, After Blues, Tortilla, Robert Lenert z Los Agentos, Why Ducky?, trio Acoustic, a także Jo & Lazy Fellow.

Razem z organizatorami Toruń Blues Meeting, przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania jest aż dziesięć pojedynczych zaproszeń na pierwszy z festiwalowych dni i cztery na drugi dzień imprezy (wybierane losowo). Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem odpowiedzieć na pytanie: „Jaki jest tytuł hitowego utworu The Rolling Stones, w którym słychać charakterystyczny riff harmonijki ustnej Sugar Blue?”.

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Toruń Blues Meeting” w temacie, prosimy przysyłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy tylko do czwartku 20 listopada, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania!

Źródło: Blues.pl i Klub „Od Nowa”

Bluesowa Cyndi Lauper?

opublikowano w dziale Świat

Taką wiadomość przekazał serwis Blues.About.com. Ci, którzy myślą, że to żart, powinni zajrzeć na Amazon.com, gdzie posłuchać można fragmentu piosenki „Just Your Fool” promującej bluesową płytę Cyndi Lauper (fot. strona domowa artystki). Krążek „Memphis Blues” ma się ukazać 22 czerwca i zawierać covery bluesowych klasyków. Lista utworów, podobnie jak nazwiska gości uczestniczących w sesji, robi wrażenie. We wspomnianym „I’m Just Your Fool” pojawia się Charlie Musselwhite, w „Early in the Morning” Allen Toussaint i B.B. King, a w „Cross Roads” Jonny Lang. Na uwagę zasługuje też zespół towarzyszący Cindy, w którym grają między innymi Leroy Hodges i Howard Grimes z legendarnej sekcji Hi Rhythm. Zapowiada się interesujące wydawnictwo.

Źródło: www.blues.about.com

Sara K. „Made In The Shade”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Folk, blues i jazz. W muzyce Sary K. te elementy łączą się w jedną urokliwą całość i trudno powiedzieć, który gatunek dominuje. W jej przypadku zdecydowanie łatwiej jest operować przymiotnikami. Ciepła, liryczna, kobieca. Każde z tych słów do muzyki Sary K. pasuje jak ulał i pod tym względem „Made In The Shade” nie różni się od jej poprzednich płyt. Delikatne aranżacje urzekają. Mają do tego prawo tym bardziej, że pojawiają się w nich tak różne instrumenty jak typowa dla Sary czterostrunowa gitara akustyczna, fortepian, harfa, organy Hammonda, chińskie hulusi czy ormiański duduk. Trudno o lepszą oprawę dla osobistych, lekko poetyckich tekstów, które Sara K. wyśpiewuje swoim dojrzałym, nieco przydymionym ale niesłychanie zmysłowym głosem. Właściwie wystarczy zamknąć oczy i już można poczuć się tak, jakby siedziała tuż przy nas i patrząc nam w oczy, słowo po słowie, dzieliła się tym, co najbardziej intymnego ma do powiedzenia. Wielka w tym zasługa dbałości o brzmienie płyty i jakość dźwięku, którą przy każdej swojej produkcji wykazuje audiofilska wytwórnia Stockfisch z Niemiec. To muzyka wyciszenia bardziej niż ekscytacji, dla romantyków i na ukojenie. I tylko na koniec udziela się słuchaczowi nastrój melancholii – ponoć Sara K. więcej nagrywać nie będzie, to ma być jej ostatnia płyta. Wielka szkoda…

Przemek Draheim

Wydawca: Stockfisch
Posłuchaj: www.stockfisch-records.de

Mel Brown nie żyje

opublikowano w dziale Świat

Dopiero co podaliśmy informację o śmierci Eddiego Bo, a już dotarła do nas kolejna smutna wiadomość. Jak donosi Bob Corritore, wczoraj – to znaczy 20 marca – zmarł Mel Brown. Miał otwierać koncert Mavis Staples, ale trafił do szpitala, gdzie lekarze walczyli o to, by przywrócić mu zdolność oddychania bez wsparcia aparatu tlenowego. Nie udało się. Brown był gitarzystą i pianistą; nagrywał dla wielu ważnych wytwórni, w tym – w ostatnich latach – dla kanadyjskiej Electro-fi. Jako sideman współpracował z tak istotnymi dla bluesowej historii postaciami jak: T-Bone Walker, B.B. King, Bobby „Blue” Bland, Albert Collins, Lightnin’ Hopkins, John Lee Hooker, Snooky Pryor, Jimmy McGriff, James Cotton, Earl Hooker i Charles Brown. Trudno o lepsze referencje. Poniżej Mel Brown i zaczerpnięty z youtube.com fragment występu w klubie Liquid w Toronto.

Źródło: www.bobcorritore.com

Sukcesy Boogie Boys

opublikowano w dziale Polska

Po sukcesie na tegorocznym International Blues Challenge w Memphis, Boogie Boys zostali zaproszeni na tournee po Kanadzie. Swoją trasę rozpocząć mają na jednym z największych tamtejszych festiwali, Montreal Jazz Festival, gdzie wystąpią 9 i 10 lipca. Przez kolejne dwa dni polskie trio zaprezentuje się publiczności Mont-Tremblant Blues Festival, zaś 13 i 14 lipca zagra na Festival d’ete de Quebec. Jeśli atmosfera na kanadyjskich koncertach będzie taka jak ta, która panowała w Memphis, możemy spodziewać się sukcesu. Dowodem niech będzie dostępny w serwisie Youtube amatorski filmik, który w B.B. King’s Blues Club nakręcił Frits Meyst. Jakość dźwięku nie jest najlepsza, ale reakcje publiczności słychać bardzo wyraźnie.

Źródło: www.boogieboys.pl

Polski Dzień Bluesa:
„Ściąga z Popkultury”... i bluesa

opublikowano w dziale Polska

„Ściąga z Popkultury” to nadawana w Polskim Radiu Program 4 audycja poświęcona ciekawym, ważnym, a często przełomowym wydarzeniom, bohaterom i fenomenom popkultury. Co tydzień jej autorka, Ewelina Grygiel, sprawdza jak kultowe festiwale, zjawiska, prądy intelektualne, trendy w modzie, ważne książki i płyty wpływają dziś na nas i na historię. Niedzielny odcinek tego popularnego, czwórkowego programu poświęcony był bluesowi. Z prowadzącą rozmawiał Sławek Wierzcholski i muzycy zespołu 20 mil od miasta, a historię bluesa w pigułce przybliżali słuchaczom redaktor Jan Chojnacki z radiowej Trójki i redaktor naczelny Blues.pl, Przemek Draheim. Ci, którzy przegapili audycję mogą jej posłuchać w archiwum na stronie Czwórki.

Źródło: www.polskieradio.pl

Odznaczenie dla Tadeusza Nalepy

opublikowano w dziale Polska

W Pałacu Prezydenckim, 7 listopada 2003 roku, odbyła się uroczystość wręczenia Tadeuszowi Nalepie Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski z okazji 60. rocznicy urodzin i 40-lecia kariery artystycznej. W imieniu Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego odznaczeniem udekorował jubilata minister Dariusz Szymczycha (fot. KAP). Z tej samej okazji 22 listopada TVP 2 będzie transmitowała specjalny koncert jubileuszowy pt. „Rzeka dzieciństwa”.

Czysta Woda na CD

opublikowano w dziale Polska

„Emocjonująca podróż w lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku” – takimi słowami rekomendują swoją płytę członkowie grupy Czysta Woda (fot. strona domowa zespołu) łączącej klasycznego rocka z elementami hard-rocka, bluesa i southern-rocka. Na albumie zatytułowanym po prostu „Czysta Woda” słychać nawiązania do gwiazd pokroju Deep Purple, Livin’ Blues, Whitesnake, Allman Brothers Band czy nawet TOTO – nie brakuje gitarowego grania, ale są też brzmienia Hammonda, klasycznego i elektrycznego piana, a także polskie teksty.

Źródło: www.cwband.kdm.pl

Malted Milk „Sweet Soul Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

„Plastikowym brzmieniom współczesnego soul-bluesa mówimy nie!” – zdaje się krzyczeć numer „Brand New Thing” otwierający album formacji Malted Milk. Sekcja pulsuje jak za najlepszych czasów Hi Records, blachy kręcą piruety, a lider grupy czaruje głosem stworzonym do śpiewania soulu i soundem Telecastera, który przynosi skojarzenia z najlepszymi zagrywkami Alberta Collinsa. Inspiracje Albertem Kingiem słychać z kolei w „Don’t Burn Down The Bridge” zagranym z szacunkiem dla oryginału, ale w wersji nieco uwspółcześnionej. Listę topowych coverów uzupełniają „Hard Working Woman” znany z ognistego wykonania Otisa Claya i klimatyczny „Hard Time Killing Floor” Skipa Jamesa. Dla miłośników łączenia bluesa z soulem pozycja niezbędna. Francuzi górą. (pd)

Wydawca: Dixiefrog
Posłuchaj: www.bluesweb.com

Spring Blues Night 2010

opublikowano w dziale Polska

Dwa wieczory wypełnione bluesem – tak w skrócie rysuje się tegoroczna edycja festiwalu Spring Blues Night, który 18 i 19 czerwca odbędzie się w Ciechanowie. Festiwalowe koncerty odbywać się będą w parku przy Pubie Fabryczna. Pierwszego dnia publiczności zaprezentują się Flesh Creep, Why Ducky?, Big Fat Mama, Hoodoo Band oraz amerykańska wokalistka Dietra Farr z zespołem Rene Trossmana. Drugi dzień należeć ma do formacji Mr. Blues, Marek Makaron Trio i Przytuła & Kruk. Gwiazdą wieczoru będzie Apostolis Anthimos Trio.

Źródło: www.ciechanowinaczej.pl

Boogie Boys finalistami IBC

opublikowano w dziale Polska

International Blues Challenge to największy na świecie konkurs bluesowych zespołów. W jego tegorocznej edycji brały udział dwie polskie grupy, Boogie Boys i Chicago Blues Revue. Boogie Boys są pierwszym polskim zespołem, który dotarł do finałów imprezy. Gratulujemy, bo to duży sukces i dobra wróżba na przyszłość!

Źródło: www.blues.org

Bob Corritore – 25 lat na antenie

opublikowano w dziale Świat

Wybitny harmonijkarz, producent muzyczny, właściciel lokalu The Rhythm Room w Phoenix w Arizonie… Bob Corritore (fot. strona myspace artysty) to jedna z najaktywniejszych postaci na współczesnej bluesowej scenie. Do listy jego zasług doliczyć można 25. letni staż w roli prezentera radiowego – prowadzona przez Boba audycja, Those Lowdown Blues, pojawiła się na antenie radia KJZZ w lutym 1984 roku! Obchody ćwierćwiecza działalności odbędą się 20 marca 2009 roku w The Rhythm Room. Z tej okazji na scenie pojawią się m.in.: Big Pete Pearson, Chris James, Patrick Rynn, Dave Riley, Chief Schabuttie Gilliame i gość specjalny, legenda bluesowych klawiszy, Henry Gray. Koncert będzie połączony z promocją płyty „Broadcasting The Blues” – albumu, zbierającego utwory, które na przestrzeni lat bluesowe gwiazdy wykonały na żywo w audycji Boba.

Źródło: www.bobcorritore.com

Rod Piazza i Boogie Boys

opublikowano w dziale Polska

Slim, Shorty i Youngin’ – jeśli wierzyć Justinowi Mendozie, autorowi relacji z kalifornijskiego Riverside Blues Festival, właśnie w ten sposób Rod Piazza zwracał się na scenie do Bartka, Szymona i Michała z Boogie Boys. Taką wiadomość otrzymaliśmy od zespołu. Piazza zaprosił polskich muzyków między innymi do wspólnego wykonania „Black Night Is Falling”. Na zakończenie seta, przed publicznością, razem z Rodem i Boogie Boys pojawił się też Johnny Dyer, widoczny na fotografii poniżej.

Źródło: www.boogieboys.pl

Pinetop Perkins i Willie
„Big Eyes” Smith

opublikowano w dziale Świat

Nakładem wytwórni Telarc ukazała się wspólna płyta pianisty Pinetopa Perkinsa i Williego „Big Eyes” Smitha (fot. www.telarc.com) – perkusisty i harmonijkarza, którt podobnie jak Perkins przez wiele lat grywał z Muddy Watersem. Album „Joined at the Hip” to nie tylko porcja milego dla ucha, tradycyjnego bluesa, ale też dowód na to, że nawet w zaawansowanym wieku można być aktywnym artystycznie muzykiem. W dostępnym na YouTube wideo możecie zobaczyć autorów albumu i sprawdzić, w jakiej formie jest mający dziś dziewięćdziesiąt siedem lat (!) Pinetop Perkins.

Źródło: www.concordmusicgroup.com

Dzień Szakala w Sopocie

opublikowano w dziale Polska

„Dzień Szakala” – pod takim hasłem, 2 czerwca w Pick & Roll Club w sopockim Aquaparku, odbędzie się charytatywny koncert, z którego dochód zostanie przekazany na pomoc Tomaszowi „Szakalowi” Szukalskiemu (fot. Henryk Malesa). Saksofonista, jeden z najwybitniejszych muzyków w historii polskiego jazzu, ma poważne problemy zdrowotne i materialne. Przyjaciele postanowili mu pomóc. Swój udział w koncercie potwierdzili między innymi Przemek Dyakowski, Sławek Jaskułke, Tymon Tymański i Adam Wendt. W czasie imprezy odbędzie się prowadzona przez Krzysztofa Maternę i Krzysztofa Skibę licytacja płyt i pamiątek przekazanych przez takich artystów jak Zbigniew Namysłowski, Krystyna Stańko, Olo Walicki czy Marek Kondrat.

Źródło: www.jacobson.pl

Saturday Night Special w Pameli

opublikowano w dziale Polska

Ostatnia niedziela miesiąca będzie miała w Toruniu mocno southern-rockowy charakter. 28 marca w tamtejszym Pubie Pamela swoje siódme urodziny świętować będzie zespół Saturday Night Special. W koncercie – w roli gościa – wziąć ma udział grupa Vintage, pojawić mają się też inni toruńscy muzycy. Wisienką na urodzinowym torcie będzie rejestracja materiału na płytę live. Świętowanie rozpocznie się o godzinie 20:00.

Źródło: www.pubpamela.pl

Bluesowe Dni Gniezna

opublikowano w dziale Polska

Rozpoczął się sezon dużych plenerowych koncertów i warto mieć uszy otwarte, bo okazuje się, że dobrego bluesa można spotkać nie tylko na corocznym festiwalu, ale też na plenerowej imprezie w naszej okolicy. Mocno bluesowy charakter mają w tym roku Dni Gniezna. 8 maja, na gnieźnieńskim Rynku zaprezentują się zespoły Flesh Creep, Blue Sounds, Obstawa Prezydenta i Kasa Chorych.

Źródło: www.muzykagniezno.blogaski.net

Snooks Eaglin – niech spoczywa w pokoju

opublikowano w dziale Świat

Gitarzysta i wokalista Snooks Eaglin (fot. Ed Newman) to człowiek, którego imię i muzyka kojarzyły się nierozerwalnie z Nowym Orleanem. Zmarł w środę, 18 lutego 2009 roku w wyniku powikłań związanych z rakiem prostaty. Miał 72 lata. Mimo utraty wzroku w młodym wieku, jego wrodzony talent i ogromna charyzma zapewniły mu udaną karierę muzyczną. Jego pierwsze nagranie zarejestrowane zostało w 1952 roku, gdy grał na gitarze u Sugar Boy Crawforda. W 1958 folklorysta Dr Harry Oster nagrał solową gitarę akustyczną Snooksa – nagrania te ukazały się później za sprawą takich wytwórni jak Folkways, Folk-Lyric czy Prestige/Bluesville. Oprócz twórczości własnej działał jako gitarzysta sesyjny, np. u boku Professora Longhaira

Źródło: www.nola.com

Hank Crawford nie żyje

opublikowano w dziale Świat

Kolejny członek sekcji dętej Raya Charlesa opuścił ten świat. Bennie „Hank” Craford zmarł w czwartek, 29 stycznia 2009 roku w wyniku powikłań po udarze, którego doznał przed dziewięciu laty.  Miał 74 lata. Hank Craford był jedną z legendarnych sław saksofonu. Mimo, że w większości przebywał w środowisku jazzowym, nigdy nie odszedł zbyt daleko od bluesa. Jego agresywne, bluesowe brzmienie i pełne ekspresji frazowanie stało się znakiem rozpoznawczym jego stylu. Jego pamięci swoją najnowszą płytę „Here & Gone” poświęcił David Sanborn.

Źródło: www.myspace.com/hankcrawford

Hill Coutry Harmonica

opublikowano w dziale Świat

U nas właśnie zaczęła się wiosna zachęcająca do spędzania czasu na świeżym powietrzu, a w Stanach Zjednoczonych trwają przygotowania do wielkiego pikniku dla harmonijkarzy. Przez jeden weekend, 22 i 23 maja, Ranczo Foxfire w stanie Missisipi leżące pięćdziesiąt mil na południe od Memphis będzie miejscem spotkania ogromnej liczby harmonijkarzy w ramach Hill Coutry Harmonica. Na uczestników imprezy czekają dwa dni wypełnione po brzegi koncertami, warsztatami, jam sessions oraz rozmowami o muzyce i harmonijce, a wszystko to pośród malowniczych widoków i pod ciepłym majowym słońcem.

Przedsięwzięcie powstało z inicjatywy Adama Gussowa, który w Foxfire występować będzie z Charliem Hilbertem. Oprócz nich w spotkaniu wezmą udział Billy Branch, Terry „Harmonica” Bean, Billy Gibson, Brandon Bailey, Bill „Howl-N-Madd” Perry i Deak Harp. Harmonijkowy piknik zapowiada się bardzo interesująco. Szczegóły i koszty związane z imprezą znajdziecie na stronie warsztatów.

O wyjątkowości bluesa z Hill Country w Missisippi – a więc muzyki kojarzonej z twórczością R.L. Burnside’a czy Juniora Kimbrough – a także o samej imprezie, w dostępnym na YouTube filmiku, opowiada organizator i pedagog, Adam Gussow.

Źródło: www.hillcountryharmonica.com

Kajetan Drozd w Radiu PiK

opublikowano w dziale Polska

Polskie Radio Pomorza i Kujaw po raz kolejny zaprasza melomanów na spotkanie z bluesem granym na żywo. W piątek 7 maja, w studiu Polskiego Radia PiK, w ramach transmitowanego na żywo koncertu, zagra formacja Kajetan Drozd Acoustic Trio (fot. strona myspace zespołu). Koncert rozpocznie się o godzinie 19:05, a słuchać go można w eterze, przez Internet oraz na żywo, w siedzibie radia na ulicy Gdańskiej 48 w Bydgoszczy.

Źródło: www.radiopik.pl

Pamięci Ryszarda Riedla

opublikowano w dziale Polska

Niecodzienny koncert odbędzie się 25 kwietnia w siedzibie Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej w Bydgoszczy (ul. Królowej Jadwigi 14) – bydgoscy muzycy oddadzą hołd osobie i twórczości Ryszarda Riedla (fot. www.dzem.com.pl). Publiczności zaprezentują się: Żuki, Własny Port, Leonard Luther, Butelki Zwrotne, Littel Wing i Przyjaciele. Gośćmi specjalnymi będą Sebastian Riedel i Michał Kielak.

Źródło: www.apk.wsg.byd.pl

Seria „The Blues” w Polityce

opublikowano w dziale Polska

Już 5 maja pojawi się w sprzedaży nowa 7-tomowa kolekcja „Polityki” – „The Blues”. Martin Scorsese razem z innymi wybitnymi reżyserami, jak Clint Eastwood i Wim Wenders, w kolejnych filmach zabierają widzów w świat muzyki – od klasycznego bluesa przez rock’n’rolla, jazz i rock. Ponad 70 artystów – B.B. King, Ray Charles, Eric Clapton, John Mayall, John Lee Hooker, The Rolling Stones – mistrzowskie koncerty, materiały archiwalne, wywiady z gwiazdami.

Wśród towarzyszących filmom tekstów, dodajmy, napisanych specjalnie na potrzeby wydawnictwa, znajdują się eseje, których autorami są między innymi Sławek Wierzcholski czy redaktor naczelny Blues.pl, Przemek Draheim. Patronat nad serią objęło Polskie Stowarzyszenie Bluesowe.

Tom 1 – książka i film DVD – sprzedaży z „Polityką” od 5 maja. Kolejne do kupienia co tydzień. Już dziś do 5 maja na Czytelników czeka oferta specjalna – w jej ramach prenumerata wszystkich siedmiu tomów kosztuje tylko 99 zł. Prenumeratę można zamawiać na www.skleppolityki.pl.

Źródło: www.skleppolityki.pl

Biała Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Trzecia edycja Biała Blues Festival w Białej Podlaskiej przewidziana jest na 25 kwietnia. W Auli AWF zaprezentują się publiczności Martyna Jakubowicz z zespołem i Sławek Wierzcholski z Nocną Zmianą Bluesa. Organizatorzy przewidzieli też zagraniczny akcent – czeską Pragę reprezentować będzie w Białej Podlaskiej harmonijkarz Charlie Slavik stojący na czele St. Johnny Band.

Źródło: www.bsj.xpx.pl

Nocna Zmiana Nagrodzona

opublikowano w dziale Polska

5 sierpnia 2007 roku, przed koncertem Sławka Wierzcholskiego i Nocnej Zmiany Bluesa w warszawskim „Lapidarium”, dyrektor Stowarzyszenia Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych SAWP, pani Urszula Kezik, w imieniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Kazimierza Michała Ujazdowskiego, z okazji 25-lecia działalności artystycznej, wręczyła członkom zespołu dyplomy za „szczególne zasługi w upowszechnianiu kultury”. Gratulujemy!

Źródło: blues.ofek.pl

Muzyka pod ziemią

opublikowano w dziale Polska

Pierwsza edycja festiwalu „Fedrujemy w rocku”, który 19 i 20 lutego odbył się w Zabrzu zapadła uczestnikom głęboko w pamięć. Dosłownie, bo nieczęsto zdarza się słuchać bluesa i rocka na głębokości 320 metrów pod ziemią. Gości imprezy, ale także tych, których nie było w Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego „Guido” zachęcamy do zanurkowania pod ziemię – już nie osobiście, a za sprawą zdjęć Aleksandry Jarosz, które zobaczyć możecie na portalu MMSilesia.pl. W rolach głównych Kasa Chorych i zespół Syndykat.

Źródło: www.mmsilesia.pl

Suwałki Blues Festival 2009

opublikowano w dziale Polska

Druga edycja Suwałki Blues Festival odbędzie się między 16 a 18 lipca 2009 roku. Wystąpi tam około 30 wykonawców z USA, Anglii, Szwajcarii, Norwegii, Szwecji, Litwy, Estonii, Czech i Polski. Imprezę otworzy Nocna Zmiana Bluesa w towarzystwie Suwalskiej Orkiestry Kameralnej. Zagrają także, m. in.: Ten Years After (GB), Joe Bonamassa (USA), TSA, Wanda Johnson (USA), Jarle Bernhoft & Knut Reiersrud Band (NO), Road Band (LT), Steve Lury (UK) i Bullfrog Brown (EST), Spoonful Of Blues (N), Store Psy (CZ), Virgis Jutas (LT) & VooDoo Soup (PL) i Andy Egert Band (CH). Oprócz tradycyjnych koncertów atrakcją festiwalu będą tzw. śniadania bluesowe, podczas których muzycy będą umilać słuchaczom czas w lokalnych pubach i restauracjach. Poza występami odbędą się warsztaty instrumentalne, prezentacja sprzętu i wydawnictw bluesowych.

Źródło: www.rokis.suwalki.pl

Kasa Chorych w USA

opublikowano w dziale Polska

8 lutego 2006 roku białostocka Kasa Chorych rozpoczęła swoją amerykańską trasę koncertową. Muzycy – wśród których gościnnie pojawia się Michał Kielak – wystąpią między innymi w Nowym Jorku, New Jersey, Chicago, Phoenix, oraz na zakończenie trasy, 5 marca, w słynnym klubie „Biscuits and Blues” w San Francisco. Repertuar koncertów będzie mocno urozmaicony. Można będzie usłyszeć zarówno te najstarsze utwory – „Blues chorego”, „MPO blues”, „Szalona Baśka” – jak i najnowsze kompozycje formacji.

Źródło: www.kasachorych.com

Vdelli zagra w Starym Domu

opublikowano w dziale Polska

Silny głos na tle mocnych, blues-rockowych brzmień – muzyka australijskiej formacji Vdelli (fot. strona domowa zespołu) robi wrażenie. Do tej pory mogliście jej słuchać tylko z płyt, choćby z tej wydanej przez niemiecką wytwórnię Jazzhaus, „Ain’t Bringing Me Down”. Teraz pora na wrażenia „live”. W ramach europejskiej trasy koncertowej, w piątek 4 czerwca, Vdelli wystąpi w Starym Domu w Domecku koło Opola. Będzie to kolejny z cyklu koncertów zagranicznych wykonawców, które w Starym Domu odbywają się pod patronatem Blues.pl. Następny w kolejce jest Devon Allman!

Źródło: www.stary-dom.atol.com.pl

Peder af Ugglas „Peder af Ugglas”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Po niedawnych zachwytach nad dwiema poprzednimi płytami Ugglasa, opis nowego albumu nie będzie zaskoczeniem. Na szczęście, bo przejście z jednej wytwórni do drugiej zawsze budzi mieszane uczucia – skoro było dobrze, to czy aby nie będzie gorzej? Oj nie jest. Longplay, który 27 stycznia ukazał się nakładem szwedzkiej oficyny Rootsy.nu przynosi muzykę równie piękną, co te nagrane dla Opus 3. Niczego tu nie brakuje – od rozmarzonego nastroju całości, przez ciekawe aranżacyjne pomysły, po audiofilski dźwięk pozwalający rozpłynąć się w muzyce niczym w gorącej kąpieli.

A mimo to, „Peder af Ugglas” to nieco inna płyta. Po pierwsze, autorska do cna. Peder nie tylko skomponował całość, ale także zagrał na wszystkich instrumentach, nagrał i zmiksował ścieżki. Po drugie, więcej niż na poprzednich albumach jest tu krótkich kompozycji, także w okolicy minuty lub dwóch. Po trzecie, ma ten krążek jeszcze bardziej ilustracyjno-filmowy charakter. Niczym w muzyce klasycznej, to nie piosenki, a małe dzieła idealnie pasujące do ścieżki dźwiękowej dobrego filmu, naszpikowane emocjami i potęgujące wymowę tego, co na ekranie. Tyle, że tu nie ma ekranu, a o obrazy musimy zatroszczyć się sami, chociaż przyznam, że przy takich dźwiękach barwne historie same rodzą się pod powiekami.

Od bluesa, przez gospel i odrobinę jazzu, po skojarzenia z twórczością klasycznych kompozytorów – miłośnicy muzyki znajdą tu wiele. Łącznie z potwierdzeniem, że Peder af Ugglas to artysta, po którym spodziewać się można tylko najlepszego.

Przemek Draheim

P.S. Cukrowanie, ale zasłużone.

Wydawca: Rootsy.nu
Posłuchaj: www.myspace.com/pederafugglas

Sławek Wierzcholski
„Blues w Filharmonii”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Od czasu premiery „Bluesa w Filharmonii” minęło już trochę czasu, ale z jakiegoś powodu płyta nie doczekała się szerszej recenzji z naszej strony. Tym chętniej publikujemy dziś opinię, jaką na temat płyty wyraził znany już Czytelnikom Blues.pl dziennikarz Paweł Kujawa:

Zadziwiająca jest już okładka. Trójwymiarowe zdjęcie, a właściwie dwa ujęcia Sławka Wierzcholskiego, w wersji eleganckiej i luzacko-hipisowskiej wiele tłumaczą. Ano niby blues, ale tym razem w filharmonii… Zastanawiam się w czym tkwi urok tej płyty. Na pewno jej niezaprzeczalnym walorem jest akustyczne brzmienie. Miękko i niemal „unplugged” grającą „Nocną Zmianę Bluesa” wspomaga dodatkowo rozbudowany zestaw instrumentarium klasycznego, głównie smyczków. Wierzcholski wiele zaryzykował, bo flirty z filharmonią położyły na łopatki niejednego bardziej wytrawnego majstra bluesa czy jazzu. Tymczasem tu miła niespodzianka. Stylowa, z lekkim dystansem muzyka sączy się z odtwarzacza, jak niskoprocentowe francuskie wino. Upić się tym nie można, ale leciutki rausz możliwy i owszem… Ciekawe, choć niespieszne aranżacje płynnie i bezboleśnie przekraczają granice stylistyk – od rockabilly po swingujące rytmy rodem z Karaibów. Ba, utwór „Nieokreślony stan” to w czystej postaci tango! Wszystko to spina klamrą charakterystyczny, choć stonowany wokal lidera, który tym razem nie forsuje głosu i jak ognia unika chrypienia w manierze Toma Waitsa. Lapidarne solówki harmonijki (Sławka i gości), dodają całości szlachetnego bluesowego posmaczku.

Dodajmy, że całość została przez firmę 4everMusic niezwykle starannie i oryginalnie wydana. Z pewnością, to jedna z najlepszych płyt w karierze Wierzcholskiego, a przy tym smakowity kąsek dla rasowego kolekcjonera.

Paweł Kujawa

Wydawca: 4everMUSIC
Posłuchaj: www.4evermusic.pl

Bernard Fowler, Domecko i Blues.pl

opublikowano w dziale Polska

O tym koncercie pisaliśmy wcześniej, ale warto o nim przypomnieć, bo rzadko trafia się u nas okazja obcowania na żywo z muzyką z pogranicza rocka, soulu i funku. 28 lutego, w Starym Domu w Domecku koło Opola, na jedynym koncercie w Polsce, wystąpi wokalista Bernard Fowler – soulowy głos z płyt The Rolling Stones, Micka Jaggera czy Charlie Wattsa. Towarzyszyć mu będą Steve Salas, Jara Harris i znany z Pear Jam Dave Abbruzzese.

Występ Fowlera to pierwszy z cyklu koncertów zagranicznych wykonawców, które w Starym Domu odbywać się będą się pod patronatem Blues.pl. Niedługo zagrają tam Amerykanin John Lee Sanders, australijski band Vdelli i Devon Allman z zespołem.

Źródło: www.stary-dom.atol.com.pl

Druga platyna dla Łęczyckiego

opublikowano w dziale Polska

Miła wiadomość dotarła do nas od Bartka Łęczyckiego – związanego z bluesowym środowiskiem harmonijkarza, który od dłuższego czasu współpracuje z popularnymi polskimi wykonawcami. Album „Męska Muzyka” autorstwa Wojciecha Waglewskiego, Fisza i Emade został sprzedany w ponad 40.000 egzemplarzy, co oznacza, że osiągnął status platynowej płyty. W nagraniu krążka uczestniczył Łęczycki. To już jego druga platynowa płyta – pierwszą otrzymał za udział w projekcie „Koledzy” Macieja Maleńczuka i Waglewskiego.

Źródło: www.harmonijka.mud.pl

Lino Muoio „Blues On Me”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Egidio Juke Ingala, Family Style, Shanghai Noodle Factory czy Mike Sponza to wykonawcy, którzy pokazali nam elektryczną stronę włoskiego bluesa. Jego akustyczny odcień w przyjemny dla ucha sposób przybliża płyta Lino Muoio. „Blues On Me” to jedenaście autorskich kompozycji sprytnie nawiązujących do najlepszych country-bluesowych wzorców, tak brzmieniem, jak i tekstami. Dużo radości sprawią gitarowe popisy Lino, równie biegłego w technice finger picking, co w grze metalową rurką. Gdy dodać do tego mandolinę i banjo, którymi sprawnie operuje, a także obsługiwane przez pozostałych członków bandu piano, harmonijkę, kontrabas i małą perkusję, rysuje się obraz płyty mogącej przykuć uwagę. Oczywiście, jak na bluesowy longplay przystało, są tu powolne momenty, ale jako całość „Blues On Me” sprawia wrażenie bardzo pozytywnej, wesołej płyty – takiej na przywołanie wiosny.

Przemek Draheim

Wydawca: Cheyenne Records
Posłuchaj: www.myspace.com/linomuoio

Warsaw Blues Night nr 37

opublikowano w dziale Polska

Pod znakiem harmonijki ustnej odbędzie się trzydziesta siódma edycja Warsaw Blues Night. 1 marca 2009 roku, w warszawskich Hybrydach wystąpi francuski mistrz harmonijki Greg Zlap, znany polskim fanom jako Greg Szlapczyński. Wraz ze swoją formacją promował będzie nową płytę „Road Movie(s)” – krążek inspirowany muzyką filmową, która przenosi słuchacza w świat bluesa i jazzu. Oprócz własnej formacji Gregowi towarzyszyć będą Magda Piskorczyk i Bartek Łęczycki. Rozgrzaniem publiczności zajmie się Bluesmaszyna, warszawski zespół pod wodzą Karola Lechowskiego.

Źródło: www.blues.waw.pl

Śląskie Warsztaty Artystyczne

opublikowano w dziale Polska

Ewa Uryga, Krzysztof Ścierański, Grzegorz Kapołka, Michał „Gier” Giercuszkiewicz i Leszek Winder to tylko niektórzy z wykładowców najbliższej edycji popularnych Śląskich Warsztatów Artystycznych, które odbędą się między 15 a 20 lutego w Miejskim Domu Kultury „Batory” w Chorzowie, a także między 23 a 27 lutego w katowickim klubie Marchołt. Chęć udziału w zajęciach możecie zgłaszać osobiście lub telefonicznie:

  • MDK „Batory”, Chorzów, ul. Stefana Batorego 6, tel.: (032) 2460 060-3,
  • Klub Marchołt, Katowice, ul. Warszawska 37, tel.: (032) 253 07 38,
  • koordynator projektu, Mirosław Rzepa, tel.: 607 576 575.

Warsztaty będą się odbywać w godzinach od 16:00 do 19:00. Warto pamiętać, że udział w nich jest bezpłatny.

Źródło: www.mdk-batory.com.pl

David Price znowu w serialu

opublikowano w dziale Polska

Po roli w serialu telewizji TVN „Teraz albo nigdy”, o której informowaliśmy w marcu ubiegłego roku, David Price (fot. strona myspace artysty) wraca na telewizyjne ekrany. Już w czwartek 24 września, w Programie Pierwszym Telewizji Polskiej, Price pokaże się obok Przemysława Sadowskiego, Mariety Żukowskiej czy Roberta Więckiewicza w serialu „Londyńczycy”. Przypomnijmy, że na co dzień David jest basistą, który współpracował z wieloma cenionymi muzykami – od Leszka Cichońskiego i Wojciecha Karolaka, po Joan Baez i zdobywcę nagrody Grammy, Nigeryjczyka Babatunde Olatunji.

Źródło: www.myspace.com/davidlprice

Cichoński w zespole Urbaniaka

opublikowano w dziale Polska

Urbanator (fot. strona domowa zespołu) to amerykańska formacja Michała Urbaniaka, która od momentu powstania miała łączyć ze sobą dwa muzyczne style, jazz i hip-hop. W zespole grała czołówka nowojorskiej sceny jazzowej, m.in. Herbie Hancock, Marcus Miller czy Maurice Brown. Podczas czerwcowej trasy, w czasie której grupa zagra w Łodzi, Warszawie i Gdyni, wystąpi z Urbanatorem Leszek Cichoński.

Źródło: www.cichonski.art.pl

Mr. Blues w wersji audio

opublikowano w dziale Polska

„To nasza muzyka, pasja i wielka miłość. Początek ma w naszych sercach, a korzenie na dwóch krańcach świata: południu Stanów Zjednoczonych i południu Polski, na Śląsku” – tak o swojej muzyce mówią członkowie zespołu Mr. Blues. Płyta, którą właśnie wydali – „... is all right” – da słuchaczom szansę odniesienia się do tych słów. Na albumie znalazło się dziesięć utworów, z których większość stanowią kompozycje własne.

Źródło: www.mrblues.wirtualnezory.pl

Bluesowo w Przeworsku

opublikowano w dziale Polska

Trzeci weekend czerwca zapowiada się na Podkarpaciu bardzo bluesowo. 19 i 20 czerwca odbędzie się tam kolejna edycja Przeworsk Blues Festiwal. Pierwszy dzień imprezy będzie miał charakter klubowy. Koncertowe jam session poprowadzi grupa Jam Session Band. Drugiego dnia, w ramach koncertu plenerowego, zaprezentują się publiczności zespoły: Outsider Blues, Szulerzy, Doktor Blues, Teksasy, Mandry, Stare Psy, a także formacja Leszka Cichońskiego, z którą wystąpi gościnnie Mike Greene.

Źródło: Organizatorzy

Bluesman przy mikrofonie

opublikowano w dziale Świat

Bernie Pearl (fot. E.K. Waller) nie jest bluesmanem, który poszczycić się może wielką popularnością, ale poważania w środowisku koneserów akustycznego bluesa nie sposób mu odmówić. Wraz z wydaniem podwójnego albumu „Old School Blues Acoustic / Electric” prezentującego w świeży sposób klasyczne kompozycje Mance’a Lipscomba, Otisa Rusha czy Freda McDowella ten szacunek może się jeszcze wzmocnić. Tym bardziej warto jest wiedzieć, że swoją ulubioną muzykę, opatrzoną komentarzem znawcy, Bernie Pearl prezentuje we własnej, cotygodniowej audycji „My Kind Of Blues” w Radiu WPMD. Nadawany z Kalifornii program emitowany jest w każdą sobotę około północy czasu polskiego. Możecie go słuchać wprost ze strony rozgłośni.

Źródło: www.blues.about.com

Płyty pełne harmonijki

opublikowano w dziale Świat

Trudno o instrument kojarzący się z bluesem bardziej niż harmonijka ustna. Little Walter, Big Walter Horton, Sonny Terry – klasyczne albumy tych twórców ma na swojej półce większość bluesfanów. Także dziś ukazuje się wiele ciekawych płyt z harmonijką w roli głównej. Krótką listę takich, wydanych w ostatnich tygodniach pozycji przygotował Bob Corritore:

  • Rod Piazza & The Mighty Flyers „Soul Monster” Delta Groove Productions – na harmonijce gra Rod Piazza
  • Rick Estrin & The Nightcats „Twisted” Alligator Records – na harmonijce gra Rick Estrin
  • Various Artists „Chicago Blues Harmonica Project, More Rare Gems” Severn Records – na harmonijce grają Little Arthur Duncan, Reginald Cooper, Harmonica Hinds, Charlie Love, Big D, Russ Green i Jeff Taylor
  • Various Artists „Chicago Blues: A Living History” Raisin Music – na harmonijce grają Billy Boy Arnold, Billy Branch i Matthew Skoller
  • Various Artists „Delta Groove All Star Blues Revue, Live at Ground Zero Volume 1 i 2” Delta Groove – na harmonijce grają Johnny Dyer, Randy Chortkoff i Jason Ricci
  • George „Harmonica” Smith „Now You Can Talk About Me” Blind Pig – wydanie winylowe, na harmonijce gra George Smith
  • Jimmy Rogers „Feelin’ Good” Blind Pig – wydanie winylowe, na harmonijce grają Rod Piazza i Bob Corritore
  • Louisiana Red „Back To The Black Bayou” Ruf Records – na harmonijce grają Kim Wilson, Bob Corritore, Jostein Forsberg i Little Victor
  • Big Pete Pearson „Finger In Your Eye” VizzTone Label Group – na harmonijce gra Bob Corritore

Źródło: www.bobcorritore.com

Aktywny Mighty Sam McClain

opublikowano w dziale Świat

Magazyn Rolling Stone nazwał go jednym z najlepszych soulowych śpiewaków chodzących po powierzchni naszej planety. Mighty Sam McClain (fot. strona domowa artysty), bo to o nim mowa, swoją ostatnią płytę wydał w 2003 roku, ale wygląda na to, że ostatnio nabrał wiatru w żagle. Nie dość, że w lipcu w Stanach Zjednoczonych i Europie ma się ukazać jego nowy album „Betcha Didn’t Know”, to gotowy jest już kolejny longplay, czekający na wydawcę „Too Much Jesus (Not Enough Whiskey)”! Co więcej, ciekawie zapowiada się też płyta „Love Duets Across Civilizations”, której nagranie planowane jest na czerwiec. McClainowi towarzyszyć ma na niej Mahsa Vahdat, diva irańskiej muzyki pop. W oczekiwaniu na ten wyjątkowy krążek warto przypomnieć sobie piosenkę, dzięki której o Mighty Samie usłyszała publiczność na całym świecie – utwór „New Man In Town” jego autorstwa pojawił się w dwunastu odcinkach hitowego serialu Davida Kelley, „Ally McBeal”. Poniżej zobaczyć możecie jedno z jej wykonań, dostępną w serwisie Youtube wersję zaśpiewaną przez chór gospel w czasie pogrzebu jednego z bohaterów serialu. Piosenka Mighty Sama McClaina zaczyna się w drugiej minucie i czterdziestej pierwszej sekundzie filmiku.

Źródło: www.mightysam.com

Zdjęcie idola

opublikowano w dziale Świat

Plakaty z gwiazdami popu nie są niczym nowym. Dlaczego więc nie powiesić sobie zdjęcia ulubionego bluesmana nad łóżkiem lub nie postawić go w ramce na biurku? Takie pytanie postawili sobie widocznie pracownicy Alligator Records. Wytwórnia przygotowała dla fanów serię zdjęć bluesowych gwiazd, którą rozpoczynają portrety Alberta Collinsa, Roy’a Buchanana i Johnny’ego Wintera. Ich autorem jest Paul Natkin – fotograf, który na przestrzeni lat współpracował z takimi postaciami jak Prince czy Frank Sinatra, nie wspominając już o słynnych bluesmanach. Klasyczne fotografie dostępne są w dwóch wielkościach – 11x11 i 9x9 cali, są numerowe i podpisane przez autora.

Źródło: www.alligator.com

Śląskie Warsztaty Artystyczne

opublikowano w dziale Polska

Kolejna edycja bezpłatnych Śląskich Warsztatów Artystycznych przewidziana jest na przełom czerwca i lipca. Zajęcia i wykłady muzyczne obejmujące swoją tematyką bluesa, jazz i rock odbędą się między 30 czerwca a 4 lipca w Klubie Marchołt w Katowicach, a także w Młodzieżowym Ośrodku Pracy Twórczej w Dąbrowie Górniczej i w MDK Katowice Południe. Wśród wykładowców znajdą się Patrycja Gola, Grzegorz Kapołka, Marek Raduli, Mirosław Rzepa, Krzysztof Ścierański, Leszek Winder, Ireneusz Głyk, Michał Giercuszkiewicz i Jan Skrzek. Chęć udziału w zajęciach możecie zgłaszać osobiście lub telefonicznie:

  • Koordynaror warsztatów, Mirosław Rzepa, tel.: +48 607 57 65 75
  • Klub Marchołt, Katowice, ul. Warszawska 37, tel.: (032) 253 07 38
  • Młodzieżowy Ośrodek Pracy Twórczej, Dąbrowa Górnicza, ul. 3 Maja 30, tel.: (032) 262 54 61

Źródło: Organizatorzy

Nowa płyta Los Agentos

opublikowano w dziale Polska

„To album plasujący się w obszarze World Music z wyraźnymi śladami african-bluesa, jazzu, ambientu i punk-bluesa” – czytamy w ulotce dołączonej przez Flower Records do albumu „Afrykański śnieg”. Nowa płyta formacji Los Agentos rzeczywiście brzmi inaczej niż polskie bluesowe produkcje, do których przyzwyczaiły nas ostatnie lata. Z pewnością jest nowocześniej! Na longplay składa się dwanaście kompozycji zaśpiewanych głównie miłymi dla ucha głosami Bożeny Mazur i Bożeny Okoniewskiej. Oficjalną premierę płyty przewidziano na 30 marca.

Źródło: www.bluesflowers.com/flower

Lipcowa obniżka w Alligatorze

opublikowano w dziale Świat

Żeby muzycznie uczcić amerykański 4 lipca, wytwórnia Alligator obniżyła ceny wszystkich produktów dostępnych w jej sklepie internetowym – płyt CD, wydawnictw DVD, książek, materiałów instruktażowych, koszulek i gadżetów. Dwudziestoprocentowa obniżka obowiązuje do piątku 9 lipca, a uruchamia ją kod WORLDCUP. Nic tylko kupować!

Źródło: www.alligator.com

Akademia Bluesa

opublikowano w dziale Polska

Skoro w amerykańskich szkołach sprawdził się prowadzony przez tamtejszych bluesmanów program „Blues In The Schools”, dlaczego by nie przeprowadzić podobnej akcji u nas? Z takiego założenia wyszło Polskie Stowarzyszenie Bluesowe organizując Akademię Bluesa. Pierwsza w 2009 roku inicjatywa PSB ma formę projektu o charakterze edukacyjnym i jest skierowana do możliwie najszerszego grona odbiorców, bez względu na ich wiek czy poziom wykształcenia muzycznego. Rolę belfrów pełnić będą Bartek Łęczycki i Jacek Jaguś, a zajęcia przyjmą formę multimedialnego wykładu i dwugodzinnych warsztatów muzycznych. Akademia odwiedzi: Warszawę, Szczecin, Lublin, Sopot, Rzeszów, Ostrów Wielkopolski i Toruń. Dzięki dofinansowaniu ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego udział w zajęciach jest bezpłatny.

Źródło: www.blues.org.pl

Lipcowy album Boogie Boys

opublikowano w dziale Polska

Dopiero co informowaliśmy o kanadyjskiej trasie Boobie Boys, a już trafiły do nas kolejne wiadomości. Na 20 lipca grupa zaplanowała oficjalną premierę nowego albumu, „Hey You!”. Wyczekiwany krążek zawiera jedenaście utworów, w tym osiem premierowych kompozycji zespołu. W nagraniach udział wzięli goście: szwedzki saksofonista Gustav Hagelberg, wokalistki Małgorzata Kościelniak i Karolina Hocyk, a także związani z Jazz Band Ball Orchestra Jacek Mazur i Marek Michalak. Co ważne, płyta będzie miała dobrą dystrybucję – znajdziecie ją w salonach EMPiK, sklepach Media Markt, Saturn  oraz w internetowych sklepach muzycznych.

Źródło: www.boogieboys.pl

Urodziny wytwórni Earwig

opublikowano w dziale Świat

Podając za źródło informacji gitarzystę Chrisa Jamesa, Bob Corritore przekazał nam wiadomość o planowanym przyjęciu urodzinowym wytwórni Earwig. Firmę w roku 1978 założył miłosnik bluesa, harmonijkarz i producent – widoczny na zdjęciu z przeszłości – Michael Frank (fot. strona domowa wytwórni). Do dziś Earwig jest bastionem tradycyjnego bluesa – taka muzyka przeważa w ich katalogu płytowym. Przyjęcie urodzinowe wytwórni ma się odbyć w czerwcu, w ramach Chicago Blues Festival. Mają w nim wziąć udział: David „Honeyboy” Edwards, Dennis Binder, Big Jack Johnson i grupa The Oilers z gościnnym udziałem Johna Primera, Chrisa Jamesa i Boba Corritore. Gratulujemy imponującego jubileuszu!

Źródło: www.bobcorritore.com

Blues-rock rodem z Provogue

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Założona w 1990 roku holenderska wytwórnia Provogue, będąca częścią wytwórni-matki Mascot Label Group, to oficyna specjalizująca się w muzyce będącej połączeniem bluesa i rocka, z gitarą w roli głównej. W jej katalogu znaleźć można płyty tak cenionych i popularnych współczesnych gitarzystów jak Joe Bonamassa, Robert Cray czy znany z Gov’t Mule Warren Haynes. W dwóch słowach? Dużo dobrego.

O „Battle Scars” Waltera Trouta pisaliśmy niedawno. Ale Trouta, w roli gościa specjalnego, słychać też na albumie „West Of Flushing, South Of Frisco” grupy Supersonic Blues Machine. Oprócz niego, jako gwiazdy, pojawiają się tam też Billy Gibbons z ZZ Top, wspomniany wcześniej Warren Haynes, Chris Duarte – gitarowy pirotechnik z Teksasu, Robben Ford czy Eric Gales. Gdy dodać do tego gitarę etatowego członka SUpersonic Blues Machine, Lance’a Lopeza, robi się tam naprawdę gorąco. Dla miłośników gitarowych popisów, płyta w sam raz.

Sporymi umiejętnościami w grze na gitarze, szczególnie techniką slide, może się poszczycić Big Boy Bloater. Chociaż nowa płytka „Luxury Hobo” jest króciutka, ma niecałe 40 minut, to wrażeń tu nie brakuje. Od ciężkiego boogie, do soulowych piosenek – w sumie dziewięć utworów na bardzo zwartej, ale miłej w odbiorze płytce.

Mówiąc o zwartym podejściu do muzyki, warto zwrócić uwagę na trio z Nashville ukrywające się pod nazwą Simo. A to od nazwiska gitarzysty JD Simo. Całość jest niezwykle surowa i bardzo energetyczna. Nagrana na setkę, bez poprawek i – tu ciekawostka – na gitarze Duane’a Allmana, pochodzącym z 1957 roku Gibsonie Les Paul Gold Top – tym samym, który zagrał słynne solo w claptonowskiej „Layli” z czasów Derek and The Dominos. Na albumie „Let Love Show The Way”, w konwencji psychodelicznego bluesa spod znaku klasycznych power trio ten instrument też pięknie brzmi. (pd)

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: Mystic

The Homemade Jamz Blues Band
„I Got Blues For You”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Z niewielkim uproszczeniem można przyjąć, że: a) członkowie zespołu mają razem 40 lat i… b) najstarszy Ryan gra na gitarze i śpiewa, o dwa lata młodszy od niego Kyle gra na basie, a bębni Taya, która dopiero w przyszłym roku zostanie nastolatką. Te dane pozwolą ustalić przybliżony wiek każdego z członków The Homemade Jamz Blues Band oraz uświadomić sobie hierarchię w tej grupie. To rodzeństwo Perry. Ojcem tej grupki jest Renaud Perry, który udziela się w nagraniach jako harmonijkarz. Jego dziełem są również oryginalne gitary wykonane z tłumików samochodowych. Z pomocą tych nietypowych instrumentów rodzeństwo wykonuje typową muzykę. Na okładce płyty „I Got Blues For You” widnieje mały samochód, ale jego stan wskazuje na wątpliwą przydatność nawet do budowy nietypowych gitar. Nie ma za to wątpliwości, że na krążku jest blues i to grany przez rozwijających się muzyków. W ubiegłym roku debiutancka płyta „Pay Me No Mind” wywołała żywe zainteresowanie zespołem i spowodowała nominację do nagrody Blues Music Awards w kategorii najlepszego debiutu płytowego. Szybko wydana kolejna płyta pozwala ocenić roczne postępy młodocianych artystów. Techniczna strona nagrań jest nieszablonowa, opis na okładce sugeruje, że dokonano ich w domu rodziny Perry. Produkcja odstaje od poziomu współczesnych realizacji, co szczególnie uwydatnia się w brzmieniu perkusji. Na szczególną uwagę zasługują: wolny „Dusk Till Down” zaśpiewany z dala od mikrofonu, „Heaven Lost An Angel” z ciekawą partią gitary, rytmicznie kołyszący „Hobo Man”, a ponadto „Rumors”, „Alcoholic Woman” oraz „In The Wind”. Świadomość wieku wykonawców zdecydowanie utrudnia ocenę nagrań zniechęcając do ewentualnej krytyki. W tej sytuacji zaskoczeniem mogą być odważnie interpretowane poważne teksty niektórych piosenek – to dzieło bardziej doświadczonego życiowo ojca, który jest głównym twórcą repertuaru The Homemade Jamz Blues Band. Nie jest to nowatorska płyta. To stary, dobry blues i słucha się bardzo przyjemnie. Niezwykle obiecujące jest to, że wśród młodego pokolenia są tacy, którzy nie stronią od bluesa ceniąc go wyżej od popularnego wśród rówieśników prymitywnego stylu hip-hop.

Stanisław Śpiewak

Wydawca: Northern Blues
Posłuchaj: www.myspace.com/homemadejamzbluesband

Blues Music Awards na zdjęciach Davida Blake’a

opublikowano w dziale Świat

Tegoroczna edycja Blues Music Awards miała miejsce 7 maja, ale jej echa cały czas pojawiają się w bluesowym środowisku, choćby w postaci zdjęć z uroczystości. Jedną z takich galerii przygotował autor ujęć zdobiących m.in. okładki płyt Big Pete Pearsona – fotograf z Arizony, David Blake. Jego fotografie z Blues Music Awards możecie oglądać na stronie internetowej www.pbase.com. Tam znajdziecie również galerię „Daily Dose Of the Blues”, w której – zgodnie z nazwą – nowe bluesowe zdjęcia Davida Blake’a pojawiają się każdego dnia.

Źródło: www.bobcorritore.com

Redaktor wśród najlepszych

opublikowano w dziale Świat

Znakomity harmonijkarz, autor audycji radiowych, producent płyt, organizator koncertów, a od niedawna jeden ze współpracowników Redakcji Blues.pl – Bob Corritore (fot. strona domowa artysty) należy do najbardziej aktywnych postaci na współczesnej, bluesowej scenie. Jego instrumentalne zdolności doceniło właśnie amerykańskie Blues Forum włączając nazwisko Corritore do organizowanej przez siebie zabawy dla użytkowników. W ankiecie mającej wyłonić najlepszych bluesowych harmonijkarzy wszechczasów, nazwisko Boba znalazło się obok takich sław jak: Little Walter, Big Walter, Sonny Boy Williamson II, William Clarke, James Cotton, Charlie Musselwhite czy Paul Butterfield. Pomysł to ciekawy, bo każdy z uczestników zabawy może zgłosić do ankiety ulubionego harmonijkarza, informując tym samym innych użytkowników forum o muzyku, którego warto poznać.

Źródło: www.bluesforum.com

Andy Collins w argentyńskim radiu

opublikowano w dziale Świat

Australijski blues prezentowany w argentyńskim radiu i słuchany przez polskich melomanów – trudno o lepszą definicję globalizacji. Pochodzący z Queensland w Australii Andy „Sugarcane” Collins (fot. strona domowa artysty), którego nazwisko pojawiło się na Blues.pl przy okazji recenzji wydanej niedawno płyty zespołu Vdelli, jako pierwszy w historii bluesman z Australii rozpocznie 1 maja trasę koncertową po Argentynie. Koncert, który tego samego dnia, o północy czasu argentyńskiego, zagra w klubie Mr. Jones w Buenos Aires będzie transmitowany na żywo przez tamtejsze Arinfo Radio zarówno na falach eteru, jak i w Internecie na stronie www.arinfo.com.ar. Muzyczny wieczór rozpocznie lokalny bluesman Gabriel Gratzer.

Źródło: www.arinfo.com.ar

Józefów pamięta o Nalepie

opublikowano w dziale Polska

Józefów, miasto położone między Warszawą a Otwockiem, przez blisko czterdzieści ostatnich lat życia Tadeusza Nalepy było miejscem, w którym mieszkał i tworzył. Na początku 2009 roku, przy tamtejszym Miejskim Ośrodku Kultury, zawiązał się komitet organizacyjny, którego zadaniem były prace nad koncepcją i organizacją cyklu imprez bluesowych pod wspólną nazwą „Lep na Bluesa – Festiwal Bluesowy im. Tadeusza Nalepy, Józefów 2009”. O pierwszych efektach pracy komitetu, w skład którego weszli między innymi Piotr Nalepa, Grażyna Dramowicz-Nalepa i Bogdan Loebl będziecie mogli przekonać się 8 maja podczas konkursu dla bluesowych gitarzystów. Zwieńczeniem festiwalu – 21 czerwca – będzie Dzień Finałowy, w czasie którego publiczności zaprezentują się zespoły Devil Blues, Free Blues Band, Slow Ride i Piotr Nalepa Breakout Tour, a także zaproszeni na tę okazję Tomasz Szukalski, Michał Kielak, Wojciech Karolak i inni.

Źródło: www.mokjozefow.pl

T.M. Stevens w Starym Domu

opublikowano w dziale Polska

Z Jamesem Brownem nagrywał album „Gravity”,  należał do słynnych The Pretenders, współpracował z tak znanymi postaciami muzycznego świata jak Steve Vai, Cindy Lauper, Tina Turner, Joe Cocker czy Billy Joel. Basista T.M. Stevens (fot. strona domowa artysty), bo to o nim mowa, zawita ze swoim zespołem do Polski na jeden koncert. Mistrza funku, jak nazywają go niektórzy, posłuchać będziecie mogli na żywo 14 maja w Restauracji Stary Dom w Domecku k. Opola.

Źródło: www.stary-dom.pl

Amerykański Dzień Sklepów Muzycznych

opublikowano w dziale Świat

W czasach wszechobecnych plików mp3 i wielkopowierzchniowych marketów sprzedających składanki najświeższych przebojów małe, często specjalistyczne sklepy płytowe, w których nie tylko można posłuchać muzyki, ale też porozmawiać z kompetentnym sprzedawcą o ulubionym zespole stały się niestety ogromną rzadkością. W ramach utrzymania pamięci o takich niezwykłych miejscach 18 kwietnia amerykanie świętują Dzień Sklepów Muzycznych. Prezenty w postaci plakatów, naklejek i okolicznościowych płyt kompaktowych; ekskluzywne  edycje płyt Bruce’a Springsteena, Radiohead czy Boba Dylana; siedmiocalowe single – między innymi takie atrakcje mają przyciągnąć klientów do muzycznych sklepików. Inicjatywa jest piękna, więc miejmy nadzieję, że odniesie skutek.

Źródło: www.classicrock.about.com

Siódma w Nocy debiutuje

opublikowano w dziale Polska

27 kwietnia to dzień premiery albumu „Siódma w Nocy”, czyli debiutanckiej płyty zespołu o tej samej nazwie. Na longplay wydany przez 4 Ever Music – a więc firmę, której logo widnieje na okładce Antologii Polskiego Bluesa – składa się dwanaście kompozycji utrzymanych w stylistyce znanej z koncertów formacji. Na płycie nie zabraknie ponoć życiowych, ale i zabawnych tekstów autorstwa lidera i twórcy zespołu, Kajetana Drozda, gitarowych solówek i charakterystycznego brzmienia harmonijki ustnej. Co ważne, „Siódma w Nocy”, której patronem medialnym jest Blues.pl, będzie dostępna w sklepowej dystrybucji Warner Music Poland.

Źródło: www.7wnocy.pl

B.B. King i Buddy Guy w Sirius Satellite Radio

opublikowano w dziale Świat

Na 74 kanale Sirius Satellite Radio swoją autorską audycję prowadzi Król Bluesa (fot. strona domowa artysty). Na program „You and Me with B.B. King” emitowany w ramach „B.B. King’s Bluesville” składają się zarówno najnowsze płytowe produkcje, jak i klasyczne albumy takich gwiazd jak Stevie Ray Vaughan, Muddy Waters, John Lee Hooker czy Buddy Guy. Ten ostatni, z okazji organizowanego przez Smithsonian Institution „Miesiąca uznania dla jazzu” będzie gościem Kinga w podzielonym na trzy części antenowym spotkaniu. W rozmowie nie zabraknie anegdot i historii, których nie usłyszymy ponoć nigdzie indziej. Audycji z udziałem Buddy Guy’a słuchać można w Sirius Satellite Radio w kilku terminach, między 17 kwietnia a 6 maja.

Źródło: www.sirius.com

Gwiazdy na 36. Rawa Blues Festival! Sprawdź kto wygrał zaproszenia na koncert i warsztaty z mistrzem gitary!

opublikowano w dziale Polska

36. edycja Rawa Blues Festival już w najbliższy weekend. 30 września w sali koncertowej NOSPR zagrają Corey Harris oraz Keb’ Mo’ orkiestrą symfoniczną. W sobotę 1 października festiwalowe koncerty odbywać się będą w Spodku. Zagranicznymi gwiazdami koncertu będą: brytyjski gitarzysta, wirtuoz stylu fingerpicking Albert Lee, Shemekia Copeland (nominowana do Grammy za najnowszą płytę „Outskirts of Love”), JJ Grey & Mofro oraz Toronzo Cannon. Wśród polskich wykonawców usłyszymy m.in. zespół Dżem. Na scenie pojawi się też najpopularniejsze muzyczne wcielenie Irka Dudka, Shakin’ Dudi. Razem z organizatorami Rawa Blues Festival przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs w dwóch odsłonach. Sprawdźcie kto wygrał!

Konkurs dla czytelników

„Szef wytwórni Alligator, prezentującej na festiwalu swoich artystów i – już od kilku lat – jeden z honorowych gości festiwalu to Bruce Iglauer” – taka była prawidłowa odpowiedź w pierwszej konkursowej sekcji. Do wygrania było pięć pojedynczych zaproszeń do Spodka. Zdobyli je: Marcin z Krakowa, Jakub z Wrocławia, Paweł z Jaworzna, Marek z Myszkowa i Paulina z Łańcuta.

Konkurs dla gitarzystów

Dodatkowo, po raz pierwszy, szansę na specjalną nagrodę – udział w warsztatach gitarowych z Albertem Lee 29 (trzy podwójne zaproszenia) i 30 września (dwa podwójne zaproszenia) – mieli muzykujący Czytelnicy. Pytanie dla nich było nieco inne: „dlaczego akurat Ty powinieneś/powinnaś mieć szansę nauki gry na gitarze pod okiem mistrza?”. Zaproszenia zdobyli: Tomasz z Kruszyna, Jacek z Łodzi, Andrzej z Warszawy, Hanna z Katowic i Piotr z Warszawy.

Zwycięzcom gratulujemy, a wszystkich kochających bluesa zachęcamy do uczestnictwa w Rawa Blues Festival!

Stypendia Berklee College

opublikowano w dziale Świat

175 nagród Grammy – tyle statuetek zdobyli w sumie absolwenci Berklee College of Music (fot. Phil Farnsworth), jednej z najważniejszych na świecie szkół muzycznych skupionych na nauczaniu współczesnej muzyki popularnej. Do tego grona ma szansę dołączyć za jakiś czas dwójka młodych ludzi ze stanu Missisipi. We współpracy z Delta Blues Museum w Clarksdale i Muzeum Roberta Johnsona w Crystal Springs, Berklee College of Music już po raz drugi ufundowało dwa wakacyjne stypendia o wartości siedmiu tysięcy dolarów każde. Stypendia trafią do młodych twórców, zainteresowanych współczesną edukacją muzyczną, reprezentujących muzyczne tradycje amerykańskiego Południa. Zdobywcy stypendiów wyłonieni zostaną w drodze konkursowych przesłuchań.

Źródło: www.blues.org

Easy Rider i Szweda ruszają w trasę

opublikowano w dziale Polska

Po albumie „Midnight Walk”, czyli wspólnej płycie formacji Easy Rider i Bogdana Szwedy (fot. strona domowa zespołu) z Schau-Pau Acoustic Blues pora przyszła na polską trasę koncertową. Szweda, który na co dzień mieszka w Niemczech zagra z grupą Jacka Gazdy i braci Wodzińskich siedem koncertów, między innymi w Sopocie, Otwocku i Ostrołęce. Trasa potrwa od 17 do 26 kwietnia.

Źródło: www.bogdan-easyrider.com

Kim Wilson tuż tuż

opublikowano w dziale Polska

Coraz mniej dni dzieli nas od polskiego koncertu Kima Wilsona i zespołu The Fabulous Thunderbirds (fot. strona domowa zespołu), który 25 maja – na zakończenie Gdynia Blues Festival – wystąpi w Teatrze Muzycznym w Gdyni. W ramach psychicznego przygotowania do koncertu prezentujemy dostępną w serwisie Youtube, prawie ośmiominutową próbkę tego, do czego ci panowie są zdolni na żywo. „Look Watcha Done/Wrap It Up” – na scenie, obok Kima Wilsona, Kid Ramos.

Źródło: www.gdyniabluesfestival.pl

The Insomniacs
„At Least I’m Not With You”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Po nominacji do Blues Music Awards 2008 w kategorii „Najlepszy Debiut Roku” i pozytywnych recenzjach poprzedniego albumu The Insomniacs przypominają się nową płytą, której premierę wytwórnia Delta Groove zapowiedziała na 21 kwietnia, razem z premierą nowego longplay’a Jasona Ricci i grupy New Blood. O ile poprzedni krążek pozostawił niedosyt w kwestii studyjnej produkcji, nowy materiał brzmi tak jak trzeba i to od pierwszej piosenki. Dość szybki „Lonesome” od razu przykuwa uwagę poczynaniami lidera – gitarowy sound, który w rękach Vyasa Dodsona produkuje Gibson ES-150 z roku 1950 robi wrażenie, co zresztą w książeczce płyty wypunktował Junior Watson. Kto jak kto, ale on wie, co mówi. Oczywiście reszta zespołu nie pozostaje dłużna śpiewającemu koledze. To już nie są ci zdolni, ale trochę nieśmiali chłopcy debiutujący w dużej wytwórni – to muzycy, którzy po setkach koncertów znają się doskonale i wiedzą czego od siebie nawzajem wymagać. Większość zawartych tu, lekko tanecznych utworów wyraźnie nawiązuje do tradycji West Coast Bluesa, ale jest też ukłon w stronę tradycyjnego Chicago. Klasyczny „Hoodoo Man Blues” to jeden z najmocniejszych punktów płyty. Dodson śpiewa z uczuciem, muzyka sączy się leniwie, a uroku całości dodaje harmonijka Mitcha Kaschmara, mięsista w brzmieniu i agresywna. Obok niego, wśród gości na harmonijce Al Blake, na gitarze pedal steel Joel Paterson, na saksofonie Jeff Turmes. Doborowe towarzystwo, no i płyta w sam raz na bluesową prywatkę.

Przemek Draheim

Wydawca: Delta Groove Productions
Posłuchaj: www.myspace.com/insomniacsblues

Toruń Blues Meeting! Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Keith Dunn, Carlos Johnson, John „Broadway” Tucker, Michael Roach, Mike Russell, Guitar Crusher, Eddie Turner, Mud Morganfield, Johnny Winter… Lista zagranicznych gwiazd Toruń Blues Meeting jest długa. W ramach konkursu przygotowanego przez Blues.pl i organizatorów festiwalu wystarczyło podać z niej jedynie trzy nazwy lub nazwiska żeby wziąć udział w losowaniu zaproszeń na meeting, którego 27. edycja odbędzie się w piątek i w sobotę 18 i 19 listopada – po pięć pojedynczych zaproszeń na każdy z festiwalowych dni (wybierane losowo).

Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwą odpowiedź, szczęście w losowaniu mieli:

  • zaproszenia na piątek, 18 listopada: Zofia z Bydgoszczy, Robert z Kalisza, Piotr z Torunia, Andrzej z Elbląga i Marcin z Torunia,
  • zaproszenia na sobotę, 19 listopada: Jan z Bydgoszczy, Krzysztof z Płocka, Adam z Torunia, Piotr z Poznania i Ewa z Torunia.

Na zwycięzców, a także na wszystkie inne osoby, które pojawią się w klubie „Od Nowa” czekać będą na Toruń Blues Meeting ciekawi wykonawcy i gorąca atmosfera, w ramach której granice między fanami, a ich idolami praktycznie przestają istnieć. Szczegółowy program znajdziecie na stronie festiwalu.

Źródło: Blues.pl i Toruń Blues Meeting

Symfoniczny blues w radiu

opublikowano w dziale Polska

Choć „Blues w filharmonii” Sławka Wierzcholskiego (fot. www.blues.ofek.pl) znajdzie się w sklepach muzycznych dopiero w dniu jego urodzin, czyli 19 kwietnia, już teraz na radiowych antenach możecie posłuchać piosenki, która ten album promuje. Singiel nosi tytuł „Stoję na moście”, a ilustruje go teledysk, który od kilku dni dostępny jest w serwisie Youtube.

Źródło: www.blues.ofek.pl

Rick Derringer „Knighted by the Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Rick Derringer nie jest muzykiem zdecydowanym na bluesa, ale tytuł jego najnowszej płyty świadczy o tym, że szanuje ten gatunek. Już jako nastolatek działał w grupie The McCoys, a później zdobył szersze uznanie m.in. przez wspólne nagrania z Johnnym Winterem i jego bratem Edgarem. Przez ponad 40 lat grywał w różnych składach i wydał szereg płyt, również pod własnym nazwiskiem. Niektóre z nich miały bliski związek z bluesem, choćby nawet przez same tytuły: „Back to the Blues”, „Electra Blues”, „Blues Deluxe” czy „Jackhammer Blues”. Do tego zestawu dołączyła teraz „Knighted by the Blues”. Początkowe kawałki płyty to żwawe kompozycje, bo przecież wykonawcą jest dziarski muzyk. Derringer udowadnia, że jest sprawnym gitarzystą, który zachował formę wokalną znaną sprzed lat. Nagranie „Give Me Some Money” mogłoby stać się nawet hitem audycji radiowych w niektórych krajach, nie tylko z powodu tytułu i długości w okolicach 200 sekund. Jako czwarte nagranie na krążku znalazła się spokojniejsza – mimo „zakręconych” fragmentów – i nieźle zaaranżowana kompozycja Hendrixa „If 6 Was 9”, po której tempo jeszcze wyraźniej zwalnia. To zasługujące na większą uwagę tytułowe i najdłuższe nagranie płyty, spokojne i kołyszące, z organami w tle. Później znowu mamy szybsze tempa. „Cat on a Hot Tin Roof” to przykład, że Rick Derringer jest również oswojony z jazzem. Zdecydowany powrót do bluesa to nagranie „My Gals Kinda Crazy” i kolejne „Time to Go”, które prowokuje do rytmicznego przytupywania. Album kończy nastrojowa kompozycja Ray’a Charlesa „Funny, I Still Love You”. „Knighted by the Blues” to udana płyta, ale biorąc pod uwagę bogaty dorobek tego śpiewającego gitarzysty niełatwo uznać ją za najlepsze osiągnięcie w jego karierze. Uwzględniając te dokonania, doświadczenia, a także aktualną formę jego byłych współpracowników, można mu na pewno pozazdrościć kondycji.

Stanisław Śpiewak

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: www.myspace.com/rickderringer

Bluesmani w nagrodzonym filmie

opublikowano w dziale Świat

„Światowej sławy muzyk, którego płytowy debiut był wielkim sukcesem, wycofuje się z muzycznej branży i wraca do rodzinnego miasteczka po tym, jak jego druga płyta okazuje się komercyjną porażką. Tam spotyka dawno niewidzianego przyjaciela, syna punk-rockowej legendy, który pracuje jako nauczyciel muzyki w miejscowym gimnazjum. Spotkanie sprawia, że przyjaciele wracają pamięcią do młodzieńczych marzeń i analizują wybory, jakich dokonali w życiu. Niedługo potem, w towarzystwie grupy niesfornych muzyków ruszają w podróż trasą historycznej szosy 66. Trasą, która każe im rozliczyć się z przeszłością i stawić czoła przeznaczeniu…”. Tak pokrótce rysuje się fabuła filmu „The Perfect Age of Rock’n’ Roll” w reżyserii Scotta D. Rosenbauma, który na tegorocznym Newport Beach Film Festival otrzymał nagrodę dla „Niepospolitego Osiągnięcia Filmowego”. W obrazie grają m.in. Peter Fonda i Billy Dee Williams. W ścieżce dźwiękowej słychać kompozycje Roberta Johnsona, Howlin’ Wolfa i grupy Canned Heat. Co więcej jedna ze scen ma miejsce w bluesowym juke joincie. To w niej uczestniczą wspomniani w tytule notatki bluesmani – Hubert Sumlin, Pinetop Perkins, Bob Stroger i Sugar Blue (fot. oficjalna strona filmu). Więcej kadrów z bluesowej sceny, biografie bluesmanów i odrobinę ciekawego materiału dźwiękowego znaleźć możecie w witrynie „The Perfect Age of Rock’n’ Roll”.

Źródło: www.theperfectageofrocknroll.com

Płytowy Top 10 Blues.About.com

opublikowano w dziale Świat

O ile zwyczajowym terminem wszelkich podsumowań jest koniec roku, o tyle redakcja serwisu Blues.About.com – bluesowego fragmentu jednego z bardziej popularnych internetowych katalogów stron www – zdecydowała się na małe podsumowanie minionych sześciu miesięcy i zaprezentowała subiektywny ranking dziesięciu najlepszych płyt wydanych w pierwszej połowie 2009 roku. W zestawieniu znalazły się ciekawe nazwiska, między innymi: harmonijkowa legenda – Charlie Musselwhite, młody gniewny chicagowskiego bluesa – Nick Moss, dwaj znakomici gitarzyści – Duke Robillard i Ronnie Earl, a także Shemekia Copeland i John Nemeth. Jeśli kolejne miesiące będą równie interesujące pod względem bluesowych wydawnictw, czeka nas dobry rok.

Źródło: www.blues.about.com

Public Radio Blues?

opublikowano w dziale Polska

W piątek, 10 lipca o godzinie 22:00, w Programie Pierwszym Polskiego Radia, w audycji Zbigniewa Krajewskiego „Ludzie listy piszą – muzyczne portrety” o swoich fascynacjach muzycznych opowiadać będzie Sławek Wierzcholski.

Wcześniej – w środę 8 lipca o godzinie 19:05 – na antenie Polskiego Radia Pomorza i Kujaw w Bydgoszczy, Przemek Draheim poświęci cały odcinek programu „Muzyka źródeł” twórczości i muzyce Otisa Clay’a, który 11 lipca wystąpi w Olsztynie w ramach Olsztyńskich Nocy Bluesowych.

W czwartki o godzinie 22:00, na antenie radiowej Trójki możecie znów słuchać „Bielszego Odcienia Bluesa” Jana Chojnackiego, zaś w każdą niedzielę o godzinie 16:00, na antenie Polskiego Radia Rzeszów, spotkać się możecie z Victorem Czurą prowadzącym audycję „Blues Attack”.

Bluesa i muzyki z nim związanej coraz więcej w Polskim Radiu i to bardzo cieszy, choć niepokojem napawają ostatnie medialne doniesienia dotyczące rządowych planów finansowania mediów publicznych, w tym Polskiego Radia. Oby decyzje polityków nie pogorszyły dostatecznie trudnej sytuacji publicznego nadawcy. Wtedy bowiem hasło „Public Radio Blues” nabierze gorzkiego, bo dosłownego wyrazu.

Źródło: Blues.pl

Uwaga! Ukradziono sprzęt Adama Kulisza!

opublikowano w dziale Polska

Przykrą wiadomość przekazał nam Adam Kulisz. W Tychach ukradziono jego sprzęt muzyczny. Zniknęły wzmacniacz Peavey Classic 50 WATT z nieczytelną tabliczką znamionową – podarty żółty tweed, dorobione kółka, z tyłu przyczepiona amerykańska samochodowa tablica rejestracyjna, na tweedzie ułamany plastikowy napis „Peavey”, a także zamknięta w starej walizce podłoga efektów gitarowych – Wah-Wah Dunlop Cry Baby, Tubescreamer Ibanez TS-7, Tremolo Nobels, Tuner Ibanez, Artec Delay, Octaver Behringer, zasilacz na sześć wyjść Artec Power Brick oraz mikrofon Shure SM58 i dwie harmonijki.

Jeśli traficie na ten sprzęt – u realnego sprzedawcy albo na wirtualnych serwisach aukcyjnych, np. Allegro lub eBay – poinformujcie o tym Adama Kulisza lub Redakcję Blues.pl.

Źródło: www.kulisz.art.pl

Z harmonijką pod żaglami

opublikowano w dziale Polska

Kilka dni pod żaglami w Chorwacji, codzienne warsztaty harmonijkowe i jam sessions w portowych klubach. Tak w założeniu organizatorów, agencji Graffiti-Print, wyglądać będzie Pierwszy Międzynarodowy Zjazd Harmonijkarzy Pod Żaglami – Chorwacja 2010. Między 8 a 15 maja 2010 roku, na łodziach żaglowych powyżej czternastu metrów długości, adepci bluesowej harmonijki szkolić się mają pod okiem wykładowców, wśród których znajdą się między innymi Bartek Łęczycki, Jacek Jaguś, Roman Badeński, Michał Kielak czy Tomek Kamiński. Do udziału w warsztatach zaproszeni są także zagraniczni harmonijkarze, ot choćby użytkownicy portalu Harmonica Space. Szczegóły dotyczące imprezy, w tym jej koszty i formularz uczestnictwa, znajdziecie na stronie organizatorów.

Źródło: www.graffiti-print.com.pl

Blues Marką Roku?

opublikowano w dziale Polska

Niedawno informowaliśmy o planach związanych z tegoroczną edycją Suwałki Blues Festival. Teraz przyszła kolej na pozamuzyczne wieści – festiwal został zgłoszony do Plebiscytu „Podlaska Marka Roku” w kategorii „Przedsięwzięcie”. W konkursie o tytuł najlepszej konkurują imprezy i inicjatywy o charakterze kulturowym, naukowym, społecznym, historycznym i turystycznym zorganizowane na terenie województwa podlaskiego w 2008 roku. Głosowanie trwa od 23 lutego i odbywa się za pomocą kuponów, które publikowane są na łamach portalu www.wrotapodlasia.pl i w prasie lokalnej. Na osoby biorące w nim udział czekają atrakcyjne nagrody. Niestety, głosować mogą wyłącznie mieszkańcy województwa podlaskiego. Plebiscyt zakończy się 8 marca.

Źródło: www.wrotapodlasia.pl

Crescent City Blues & BBQ Festival na żywo w WWOZ 90.7 FM

opublikowano w dziale Świat

17 i 18 października to data tegorocznego Crescent City Blues & BBQ Festival w Nowym Orleanie. Wśród wykonawców, którzy zagrają lub już zagrali na festiwalu są między innymi Sonny Landreth, Guitar Shorty, Cyril Neville, Bobby Rush, Irma Thomas czy Brother Tyrone. Koncertów słuchać możecie na żywo za pomocą strony internetowej rozgłośni WWOZ 90.7 FM. Niedzielny set rozpocznie się o godzinie 18:30 polskiego czasu koncertem Ernie Vincenta (fot. Jerry Moran).

Źródło: www.wwoz.org

PSB podsumowane

opublikowano w dziale Polska

Oprócz koncertów i ciekawych wydarzeń tegoroczny Polski Dzień Bluesa przyniósł Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie PSB. Poniżej publikujemy list otwarty Zarządu Stowarzyszenia skierowany do naszych Czytelników:

Za nami Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego. Zjazd potraktowaliśmy jako znakomitą okazję do podsumowania ostatnich trzech lat działalności Stowarzyszenia oraz do wyznaczenia celów na najbliższe lata.

Korzystając z okazji chcieliśmy podzielić się sprawozdaniem z Czytelnikami serwisu Blues.pl.

W dyskusji podsumowaliśmy dotychczasową działalność PSB, cele jakie podstawiliśmy sobie trzy lata temu i dotychczasowe sukcesy. Niewątpliwie najszerszy zasięg miały wszelkie działania związane z corocznymi obchodami Polskiego Dnia Bluesa. Święto bluesa w Polsce, jakim bez wątpienia jest Dzień Bluesa, to inicjatywa PSB realizowana dzięki masowemu wsparciu rzeszy bluesfanów, organizatorów i artystów bluesowych. Co roku na terenie całego kraju z tej okazji odbywa się kilkadziesiąt większych i mniejszych wydarzeń bluesowych obejmujących: koncerty, festiwale i warsztaty. Dzięki działaniom Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego w Dniu Bluesa blues zagościł w komercyjnych mediach o zasięgu ogólnopolskim jak m.in.: Program III Polskiego Radia, stacje radiowe skupione w Audytorium 17, Tok FM, Jazz Radio, TVP, TVN oraz w wielu mediach lokalnych. Wydarzenia Dnia Bluesa promowane były także na dedykowanej stronie www.dzienbluesa.pl. Podkreślić należy również entuzjastyczne wsparcie dziennikarzy i mediów muzycznych związanych z bluesem, a zwłaszcza serwisu Blues.pl i magazynu Twój Blues.

Wyjątkowym osiągnięciem było uzyskanie wsparcia finansowego z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dwa lata z rzędu udało nam się przekonać Ministra aby wspomógł inicjatywę Dnia Bluesa oraz projekt Akademia Bluesa. Zyskując zaufanie Ministerstwa i rzetelnie gospodarując powierzonymi funduszami, udowodniliśmy władzom i sponsorom, że polskiego bluesa warto i należy wspierać.

Dzięki pozyskanym środkom:

  • wydaliśmy Antologię Polskiego Bluesa – wyjątkowy 5-cio płytowy album obejmujący szeroki zakres nagrań bluesowych zarówno historycznych jak i współczesnych;
  • wydaliśmy kalendarz Barwy Polskiego Bluesa;
  • zorganizowaliśmy Akademię Bluesa – cykl multimedialnych wykładów i warsztatów instrumentalnych. Do prowadzenia Akademii zaangażowaliśmy czołowych polskich muzyków bluesowych: Bartka Łęczyckiego i Jacka Jagusia;
  • zorganizowaliśmy koncert Młoda Fala Polskiego Bluesa w Programie III Polskiego Radia (Hoodoo Band, Magda Piskorczyk, Jacek Jaguś i Bartek Łęczycki).

W lipcu 2008 uczyniliśmy pierwszy ważny krok na drodze do włączenia polskiego bluesa w ogólnoświatowy nurt. PSB zostało członkiem stowarzyszonym międzynarodowej organizacji The Blues Foundation, uzyskując m.in. prawo do wystawiania własnego kandydata na jednym z najważniejszych konkursów bluesowych świata – International Blues Challenge w Memphis. Dzięki temu w lutym 2009 roku w Memphis mogli zagrać Boogie Boys,  z sukcesem rozsławiając polskiego bluesa na amerykańskim rynku.

Z inicjatywy Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego i magazynu Twój Blues w roku 2009 zorganizowane zostało skoordynowane zgłaszanie polskich płyt bluesowych do nagród Fryderyki. Akcja zakończyła się sukcesem i wśród nagród Fryderyki po raz pierwszy pojawiła się nagroda za Album Roku w kategorii Blues przyznana w tym roku Kasie Chorych.

Dzięki naszym staraniom ZAiKS obniżył próg ilości sprzedanych płyt koniecznych do uzyskania statusu Złotej Płyty. Od lutego b.r. dla bluesa (podobnie jak wcześniej dla jazzu) wymagane jest 5000 sprzedanych sztuk.

Od trzech lat funkcjonuje ustanowiony przez zarząd PSB znak PSB Rekomenduje, nadawany płytom, wydawnictwom, festiwalom oraz klubom prezentującym najwyższą jakość i w znaczący sposób promujących bluesa. Do tej pory znak przyznano dziesięciu wydawnictwom, trzem przedsięwzięciom medialnym i kilku festiwalom.

Priorytetami PSB na najbliższe lata będą:

  • nawiązanie żywych kontaktów z zagranicznymi organizacjami i środowiskami bluesowymi i aktywne wspieranie polskiego bluesa. Liczymy, że siostrzane organizacje ze Stanów i Europy wesprą nas radą i pomocą, byśmy mogli wdrażać w naszym kraju najlepsze światowe wzorce;
  • dotarcie z popularyzacją bluesa i polskich muzyków bluesowych do krajowych mediów masowych;
  • pozyskanie środków finansowych na projekty promocyjne i edukacyjne.

Dziękując wszystkim, którzy dobrym słowem i działaniem wspierali naszą dotychczasową pracę, chcielibyśmy zaprosić do przyszłych wspólnych inicjatyw dla dobra polskiego bluesa. Zapraszamy do dzielenia się uwagami i pomysłami, które pomogą nam jeszcze efektywniej realizować naszą misję.

Z bluesowym pozdrowieniem
Zarząd Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego
www.blues.org.pl

Źródło: www.blues.org.pl

Nellie Tiger Travis w hołdzie Koko Taylor

opublikowano w dziale Świat

Nellie Tiger Travis (fot. enikő, www.flickr.com), jedna z bardziej popularnych dziś wokalistek southern soulu, przygotowała piosenkę będącą hołdem dla nieżyjącej Koko Taylor. Utwór „Queen Of The Blues” znajdzie się na nowej płycie Nellie, ale już dziś możecie go posłuchać w serwisie Smilebox. Tę samą piosenkę usłyszeli uczestnicy czerwcowego pogrzebu Koko Taylor, podczas którego Travis wykonała także słynne „Wang Dang Doodle” z repertuaru zmarłej artystki.

Źródło: www.bluescritic.com

Bluzapalooza w Egipcie

opublikowano w dziale Świat

Bluzapalooza – muzyczny projekt stworzony przez dwóch bluesowych producentów Steve’a Simona i Johna Hahna z myślą o zapewnieniu dobrej rozrywki amerykańskim żołnierzom stacjonującym poza krajem. Tyle definicji. Pierwsza trasa koncertowa pod szyldem Bluzapalooza miała miejsce w Iraku. Teraz muzycy wybierają się do Egiptu. Na zaproszenie Amerykańskiego Ambasadora w Egipcie, pani Margaret Scobey, w kraju piramid pojawią się Billy Gibson – „Bluesowy Książę Beal Street”, Eden Brent – pianistka nominowana do tegorocznych Blues Music Awards aż w czterech kategoriach i zespół Delta Highway – niesłychanie obiecujący debiutanci. Wszyscy oni będą występować nad Nilem między 24 a 29 marca. Jeden z planowanych koncertów odbyć się ma w amerykańskiej ambasadzie w Kairze.

Źródło: www.myspace.com/bluzapalooza

„Zadyszki” bluesowo-jazzowe

opublikowano w dziale Polska

Przypadające tradycyjnie w listopadzie Zaduszki muzyczne będą miały w Polkowicach bluesowo-jazzowy charakter. Na 7 i 8 listopada w Polkowickim Centrum Animacji planowane są koncerty pod wspólnych hasłem „Zadyszki Bluesowo-Jazzowe”. Sobotni wieczór wypełnią standardy bluesowe i kompozycje własne dwóch zespołów, Midnight Blues i Blue Machine. Gratką dla fanów jazzu będzie natomiast niedzielny koncert w wykonaniu Miśkiewicz/Majewski Quintet, podczas którego jazzmani wykonają najpiękniejsze kompozycje Krzysztofa Komedy.

Źródło: www.pca.pl

28. Toruń Blues Meeting

opublikowano w dziale Polska

Druga połowa listopada to w bluesowym kalendarzu polskich melomanów pora na Toruń Blues Meeting – doroczne spotkanie artystów i fanów w Akademickim Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa”, którego tegoroczna edycja odbędzie się 17 i 18 listopada. Dwudziesta ósma odsłona festiwalu będzie miała niezwykle międzynarodowy charakter – w Od Nowie wystąpią bluesmani z 7 krajów i 3 kontynentów. Wśród polskich wykonawców publiczność usłyszy takie zespoły jak Gang Olsena, Mr. Big Jack, Sobczak & Szopiński Duo, Bang On Blues, Hot Lips oraz Tortillę z Markiem Stryszowskim. Reprezentację zagranicy stanowić będą Dorrey Lin Lyles & White Trash z USA, Leif De Leeuw Band z Holandii, Johnny B’Beast z Łotwy i brytyjska legenda, Ten Years After. Nie zabraknie również tradycyjnych nocnych jam sessions na małej scenie klubu.

Źródło: www.blues.umk.pl/

Bernard Fowler w Starym Domu

opublikowano w dziale Polska

Soulowy głos z płyt The Rolling Stones, Micka Jaggera czy Charlie Wattsa, czyli wokalista Bernard Fowler (fot. strona domowa artysty) wystąpi 28 lutego na jedynym koncercie w Polsce. Fowlerowi towarzyszyć będzie niezwykle interesujący skład. Na gitarze zagra Steve Salas, współpracownik Roda Stewarta i były dyrektor muzyczny amerykańskiej edycji „Idola”; na basie Jara Harris, producent muzyczny i lider kalifornijskiej formacji Slapbak; na perkusji zaś znany z Pear Jam Dave Abbruzzese. Miejscem, w którym odbędzie się ten muzyczny wieczór pełen soulu, funku i rocka będzie Stary Dom w Domecku koło Opola.

Źródło: www.stary-dom.atol.com.pl

Joe Becker „Hot As Love”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Zamiast tradycyjnej płyty do kupienia w sklepie, muzyczny plik do dobrania z Internetu – na taki sposób dystrybucji swojej twórczości decyduje się coraz więcej wykonawców. Znaczek „digital only” na okładce ma na przykład album „Hot As Love” Joe Beckera, rockowo-bluesowego gitarzysty z amerykańskiego Illinois.

Na całość składa się szesnaście instrumentalnych kompozycji z gitarą w roli głównej, ale – co ważne – longplay nadaje się do słuchania nie tylko przez szukających inspiracji adeptów gitary, ale też zwyczajnych śmiertelników, którym miłe są improwizacje na sześciu strunach. Może dlatego, że oprócz prezentowania technicznej biegłości Becker nie zapomniał o nastroju i każdej z piosenek nadał trochę inną formę. Jest więc rozdzierająca gitara w brzmiącej całkiem znajomo „Gloria’s Revenge”,  ale też coś między popem a klasycznym soulem w „Reflections of My Life”, gdzie przetworzona elektronicznie gitara zbliża się brzmieniem do sekcji smyczków. Tradycyjnie rozumianego bluesa jest w tej mieszance zdecydowanie najmniej, ale tam gdzie jest, daje się lubić – jak w ascetycznym „I Learned The Blues”.

W sumie to taki bluesowo-rockowy easy-listening, wart uwagi tym bardziej, że wykonuje go gentleman o silnych polsko-niemieckich korzeniach, z dwoma narodowymi orłami wytatuowanymi na ciele.

Przemek Draheim

Wydawca: Joe Becker
Posłuchaj: www.myspace.com/joebecker

Blues Hall of Fame 2009

opublikowano w dziale Świat

The Blues Foundation ogłosiło nazwiska artystów, którzy w 2009 roku włączeni zostaną w poczet The Blues Hall of Fame. Nagrodzonymi artystami są Irma Thomas i Taj Mahal, a także nieżyjący już bluesmani, Son Seals i Reverend Gary Davis. Właściciel bluesowego klubu z Austin – Clifford Antone, znawca muzyki Mike Leadbitter i dziennikarz radiowy Bob Porter dołączą do szacownego grona osób zasłużonych dla bluesa, a nie będących muzykami. Książka Jeffs Hannuscha „I Hear You Knockin’” została wybrana Klasyczną Pozycją Bluesowej Literatury. Ceremonia włączenia nowych osobistości do The Blues Hall of Fame odbędzie się w Memphis 6 maja, dzień przed wręczeniem tegorocznych Blues Music Awards.

Źródło: www.blues.org

Toruń Blues Meeting! Wygraj zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Ciekawi wykonawcy i gorąca atmosfera, w ramach której granice między fanami, a ich idolami praktycznie przestają istnieć to dwie najważniejsze cechy wyróżniające Toruń Blues Meeting na tle innych polskich bluesowych festiwali. W tym roku, 20 i 21 listopada, klubowa impreza toruńskiej „Od Nowy” świętować będzie swoje dwudzieste szóste urodziny. Gwiazdą wydarzenia, spoglądającą na fanów z plakatu, jest Amerykanin Lamar Chase – wspierany przez skład międzynarodowych muzyków. Inni zagraniczni wykonawcy tegorocznej edycji to The Hightones ze Szwecji, Big Joe Bone z Wielkiej Brytanii i słowacki duet Bena & Radvanyi. Polską scenę bluesową reprezentować będą m.in. Dżem, Cree, Paweł Szymański, Cotton Wing, Tortilla, Outsider Blues i Blues Bazar.

Razem z organizatorami Toruń Blues Meeting, przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania jest aż dziesięć pojedynczych zaproszeń na pierwszy z festiwalowych dni i pięć na drugi dzień imprezy (wybierane losowo). Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem wymienić co najmniej trzy zagraniczne gwiazdy poprzednich edycji festiwalu.

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Toruń Blues Meeting” w temacie, prosimy przysyłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy tylko do czwartku 19 listopada, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania!

Źródło: Blues.pl i Toruń Blues Meeting

Ćwierć wieku Jesieni z Bluesem

opublikowano w dziale Polska

Dwudziesta piąta edycja. Takim jubileuszem poszczycić się może festiwal Jesień z Bluesem, organizowany w Białymstoku – z kilkuletnią przerwą – od  1978 roku. Przypadające na 26, 27 i 28 listopada urodziny zapowiadają się bardzo ciekawie. W kościele Świętego Wojciecha festiwal zainauguruje Ewa Uryga z Opole Gospel Choir. Dzień później, po odsłonięciu kolejnych tablic Alei Bluesa, w kinie Forum zagrają Kasa Chorych, Caroline Mhlanga & Uli Hanke & Jazz Band Ball Orchestra, Śląska Grupa Bluesowa, a także projekt Białostocka Szkoła Bluesa z Bartkiem Łęczyckim i Tomkiem Kamiński. Podczas ostatniego dnia imprezy wystąpią HooDoo Band, Hard Times, Paul Lamb & The King Snakes i Shakin’ Dudi. Koncertom towarzyszyć będą warsztaty harmonijkowe i przegląd filmów o tematyce bluesowej.

Źródło: www.bok.bialystok.pl

Toruń Blues Meeting! Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Keith Dunn, Carlos Johnson, John „Broadway” Tucker, Michael Roach, Mike Russell, Guitar Crusher, Eddie Turner, Mud Morganfield, Johnny Winter… Lista zagranicznych gwiazd Toruń Blues Meeting jest długa. W ramach konkursu przygotowanego przez Blues.pl i organizatorów festiwalu wystarczyło podać z niej jedynie trzy nazwy lub nazwiska żeby wziąć udział w losowaniu zaproszeń na meeting, którego 26. edycja odbędzie się 20 i 21 listopada – dziesięć pojedynczych zaproszeń na pierwszy z festiwalowych dni i pięć na drugi dzień imprezy (wybierane losowo).

Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwą odpowiedź, szczęście w losowaniu mieli:

  • zaproszenia na piątek, 20 listopada: Olga z Warszawy, Karol z Lublina, Joanna z Warszawy, Janusz z Bydgoszczy, Jadwiga z Lublina, Łukasz z Lublina, Krzysztof z Gdańska, Ewa z Olsztyna, Jakub z Bydgoszczy, Mariusz z Bydgoszczy,
  • zaproszenia na sobotę, 21 listopada: Anna z Torunia, Patryk z Torunia, Robert z Włocławka, Patryk z Torunia, Andrzej z Poznania.

Na zwycięzców, a także na wszystkie inne osoby, które pojawią się w klubie „Od Nowa” czekać będą na Toruń Blues Meeting ciekawi wykonawcy i gorąca atmosfera, w ramach której granice między fanami, a ich idolami praktycznie przestają istnieć. Szczegółowy program znajdziecie na stronie festiwalu.

Źródło: Blues.pl i Toruń Blues Meeting

Jubileusz Blue Sounds

opublikowano w dziale Polska

„W roku 1999, wraz z Pawłem Dąbrzalskim, postanowiliśmy grać muzykę bliską naszemu sercu w duecie akustycznym. Zespół nazwałam «Niebieskimi dźwiękami». Na repertuar składały się standardy bluesowe i klasyka polskiego bluesa. Koncerty graliśmy głównie w małych knajpkach. Od czasu do czasu występowali z nami gościnnie muzycy włocławscy” – tak początki formacji Blue Sounds wspomina założycielka i wokalistka grupy, Joanna Karkoszka. Okazją do dalszych wspomnień, ale też radosnego muzykowania, będzie koncert jubileuszowy z okazji dziesięciolecia istnienia Blue Sounds, który odbędzie się w niedzielę 27 września, o godzinie 17:00, w Sali Teatru Impresaryjnego we Włocławku. Obok Blue Sounds na scenie pojawią się goście specjalni: Romek Puchowski, Wojket Hamkało i Sebastian Riedel z zespołem Cree. Koncert, w czasie którego posłuchać będziecie mogli najnowszych, niepublikowanych jeszcze piosenek jedynego polskiego zespołu, który swoją płytę wydał w Japonii, poprowadzi Przemek Draheim.

Źródło: www.bluesounds.pl

Sam Carr nie żyje

opublikowano w dziale Świat

Bardzo smutną wiadomość przekazał nam Bob Corritore. Jak poinformował go Dave Riley, 21 września, w wieku 83 lat zmarł Sam Carr (fot. Bill Steber) – legendarny bluesowy bębniarz, syn Roberta Nighthawka. W pamięci bluesfanów zapisał się przede wszystkim owocną współpracą z Frankiem Frostem i formacją The Jelly Roll Kings. Wielokrotnie nominowany do Blues Music Awards artysta borykał się w ostatnich latach z problemami zdrowotnymi, a niedawno stracił ukochaną żonę Doris, co zmusiło go do zamieszkania w domu opieki.

Źródło: www.bobcorritore.com

Amerykański talent

opublikowano w dziale Świat

Po występie młodziutkiego harmonijkarza JD Millera w programie „American Idol” przyszła pora na jeszcze młodszego muzyka. W ostatnim odcinku nadawanego przez telewizję NBC programu „America’s Got Talent” – w Polsce ten show prezentowano pod tytułem „Mam Talent” – pokazał się gitarzysta Tallan Latz (fot. www.ourstage.com). Dziewięciolatek, który wystąpił wcześniej w ramach przeglądu młodych talentów na tegorocznym International Blues Challenge, zachwycił publiczność i jurorów, w tym Davida Hasselhoffa. W serwisie Youtube możecie zobaczyć fragment programu z Tallanem w roli głównej.

Źródło: www.blues.org

Polish Blues Session wreszcie wydane

opublikowano w dziale Polska

Po czterech latach, które materiał z koncertu „Polish Blues Session” przeleżał na studyjnej półce, ukazała się płyta z zapisem tamtego muzycznego spotkania. W czerwcu 2005 roku, w Kinoteatrze „Piast” w Ostrzeszowie odbył się koncert, który zainicjował Adam Kulisz. W występie wzięli udział między innymi: Michał Kielak, Bartek Szopiński, Marcin Szulkowski, Bartek Łęczycki i Jaromi Drażewski. Album, na którym znalazło się jedenaście utworów – wśród nich klasyczne „Stormy Monday” i „Hoochie Coochie Man” – wydała oficyna Jam Records.

Źródło: www.myspace.com/polishbluessession

Weterani z Chicago wrócą na scenę

opublikowano w dziale Świat

Widoczny na zdjęciu obok Chucka Berry’ego bluesowy pianista Bob Riedy (fot. strona domowa artysty) – mimo, że nie tak znany jak choćby Barrelhouse Chuck – to postać dla chicagowskiego bluesa niezwykle istotna. Przez jego zespół w latach siedemdziesiątych przewinęły się takie postacie jak Carey Bell, John Littlejohn czy Jimmy Rogers, czego dokumentację znaleźć możecie na kilku wyjątkowo miłych dla ucha płytach firmowanych przez Chicago Sound Recordings (banner po prawej). Tyle historii. Teraz Bob Riedy postanowił reaktywować zespół. W składzie pojawią się oryginalni członkowie – Eddy Clearwater, Rick Knapp, Jon Hiller i Mark Wydra – a także goście, w których role wcielą się Chris James, Patrick Rynn i nasz przyjaciel Bob Corritore. 17 kwietnia, w klubie Rhythm Room w Phoenix panowie dadzą koncert, który zostanie nagrany, a następnie, po połączeniu z archiwalnym materiałem wideo, wydany na DVD. To dobra wiadomość bo bluesowej historii, szczególnie w tak dobrym wydaniu, nigdy nie jest za wiele.

Źródło: www.bobcorritore.com

Johnny Depp i muzyka Otisa Taylora

opublikowano w dziale Świat

Dwie nominacje do Blues Music Awards, jedna w kategorii „Akustyczny artysta roku”, druga w kategorii „Instrumenty różne” – to skrócony bilans tegorocznych sukcesów Otisa Taylora (fot. www.omebanjos.com). Do tej listy możemy teraz doliczyć kolejny – utwór „Ten Million Slaves” z doskonale przyjętej przez publiczność i krytyków płyty „Recapturing The Banjo” został wykorzystany w oficjalnym trailerze hollywodzkiej produkcji „Public Enemies”, której premiera przewidziana jest na lato. Reżyserem filmu jest Michael Mann, producent i scenarzysta serialu „Policjanci z Miami”, a także scenarzysta i reżyser „Ostatniego Mohikanina”. W obrazie opowiadającym historię Johna Dillingera, słynnego złodzieja aktywnego w czasach Wielkiego Kryzysu, występują między innymi Johnny Depp, Christian Bale i zdobywczyni Oscara, Marion Cotillard. W zamieszczonym na Youtube trailerze utwór Taylora pojawia się w połowie filmu, by w dalszej jego części ukazać się jeszcze wyraźniej. Sądząc po takiej prezentacji utworu jest szansa, by „Ten Million Slaves” stało się ważnym motywem muzycznym całego filmu. Oby tak było.

Źródło: www.telarc.com

Bluesowa Rewia Delta Groove

opublikowano w dziale Świat

Jason Ricci, Hollywood Blue Flames, Junior Watson, The Mannish Boys, Candye Kane i Kid Ramos – tak bogaty program proponują słuchaczom organizatorzy corocznej, czwartej już Bluesowej Rewii Wytwórni Delta/Eclecto Groove, która 8 maja odbędzie się w New Daisy Theater w Memphis. Dzień przed koncertem, także w Memphis po raz trzydziesty wręczone zostaną bluesowe Oscary czyli Blues Music Awards, nagrody znane wcześniej jako W.C. Handy Awards. Wśród nominowanych artystów są oczywiście przedstawiciele rodziny Delta Groove. Wytwórnia ma zresztą duże szanse na statuetkę – w samej tylko kategorii „Bluesowy Album Roku” nominowane są aż dwie wydane przez nią płyty, „Lowdown Feelin” zespołu The Mannish Boys i „The Blues Rolls On” Elvina Bishopa.

Źródło: deltagrooveproductions.com

Z harmonijką w kieszeni

opublikowano w dziale Świat

Czy pasja gry na instrumencie tak małym, że mieści się w kieszeni, może zmienić życie człowieka?  Twórcy filmu dokumentalnego o harmonijce ustnej – „Pocket Full Of Soul: The Harmonica Documentary” – twierdzą, że tak. W poszukiwaniu utalentowanych harmonijkarzy i ciekawych historii z nimi związanych reżyser Marc Lempert i jego filmowa ekipa przemierzyli Stany Zjednoczone, Niemcy i Tajwan. Spotkali przy tym takich muzyków jak James Cotton, Magic Dick, Howard Levy, Delbert McClinton, Charlie Musselwhite, John Popper, Jerry Portnoy, Jason Ricci, Peter Madcat Ruth, Sugar Blue czy Kim Wilson. Towarzystwo to doborowe więc można przypuszczać, że film zainteresuje nie tylko aktywnych harmonijkarzy, ale też melomanów. Pierwszy, przedpremierowy pokaz dokumentu odbędzie się 8 maja w Memphis.

Źródło: www.pocketfullofsoulmovie.com

Blues Blast Music Awards

opublikowano w dziale Świat

Do końca sierpnia potrwa internetowy plebiscyt Blues Blast Music Awards, czyli zabawa, którą dla swoich czytelników przygotował internetowy magazyn Blues Blast. Nominowanych w ośmiu kategoriach wytypowali związani z magazynem dziennikarze, redaktorzy radiowi, bloggerzy, organizatorzy festiwali i managerowie. Samo głosowanie pozostaje z kolei w rękach internautów. Dla tych, którzy nie znają wszystkich biorących udział w plebiscycie artystów przygotowano dużą pomoc – na stronie GLT Blues Radio możecie posłuchać ich muzyki.

Źródło: www.illinoisblues.com

Noc Bluesowa w Ełku

opublikowano w dziale Polska

Bluesowa noc czeka melomanów w Ełku. W piątek 14 sierpnia, w tamtejszym Centrum Kultury wystąpią trzy zespoły i polsko-amerykański akustyczny duet. Te cięższą, z lekka rockową, stronę bluesa zaprezentują Cree i Kasa Chorych. Delikatniejsze dźwięki zagra Blue Sounds. Będzie to pierwsza okazja do posłuchania piosenek z ich nowej płyty, która ukazać się ma jesienią. Najbardziej tradycyjną odmianę bluesa pokażą Keith Dunn i Roman Puchowski.

Źródło: www.eck.elk.pl

Odeszła Marie Knight

opublikowano w dziale Świat

Smutną wiadomość opublikowała na swojej stronie internetowej M.C. Records. 30 sierpnia, na skutek powikłań po zapaleniu płuc, zmarła w Nowym Jorku pieśniarka gospel Marie Knight (fot. strona domowa artystki). Początki jej muzycznej przygody sięgają roku 1946, kiedy zaczęła występować z Siostrą Rosettą Tharpe. Wspólnie osiągnęły status jednych z najbardziej popularnych wykonawców muzyki gospel tamtej dekady. Na youtube.com zobaczyć możecie krótki wywiad z Marie Knight, który dołączony był jako bonus do jej ostatniej długogrającej płyty. Warto posłuchać tego, co ma w nim do powiedzenia.

Źródło: www.mc-records.com

Niech żyje Król, niech żyje blues!

opublikowano w dziale Polska

16 września to dzień, w którym swoje urodziny – w tym roku już osiemdziesiąte czwarte – obchodzi „król bluesa”, B.B. King (fot. Bob Guthridge). Dla polskich bluesfanów ta data ważna jest także z innego powodu. Od czterech lat, z inicjatywy Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego, obchodzony jest tego dnia Polski Dzień Bluesa. Świętujemy więc podwójnie. W ramach prezentu, dla nas wszystkich, odrobina klasycznego B.B. Kinga – dostępny na youtube.com teledysk do piosenki „The Thrill Is Gone” z 1970 roku. Jakość obrazu i dźwięku nie jest tu najwyższa, ale wybraliśmy tę wersję, bo jest dosyć nietypowa – perkusista gra tu na instrumencie pozbawionym talerzy! Posłuchajcie jak to brzmi.

Źródło: www.dzienbluesa.pl

Zmarł Willie King

opublikowano w dziale Świat

W dniu swoich 66. urodzin zmarł na atak serca Willie King (fot. strona myspace artysty), bluesman z Alabamy, który w swojej twórczości głośno poruszał aktualne sprawy społeczne i polityczne. Nie była to muzyka skomplikowana czy subtelna, a wręcz przeciwnie, surowa i prosta, ale bardzo osobista. Przede wszystkim z tego właśnie powodu jego płyty cieszyły się dużym uznaniem krytyków i sympatią słuchaczy. Wyjątkowo ciekawym dodatkiem do jego dyskografii był wydany w 2007 roku dokumentalny film „Down In The Woods” nominowany do Blues Music Awards. Warto go zobaczyć tym bardziej, że nawet w serwisie youtube.com niewiele jest materiału Williego.

Źródło: www.alabamablues.org

Szczegóły Blues Blast Music Awards

opublikowano w dziale Świat

Wiadomo już kiedy i gdzie odbędzie się gala wręczenia nagród czytelników internetowego magazynu Blues Blast. Statuetki Blues Blast Music Awards rozdane zostaną 29 października w klubie Buddy Guy’s Legends w Chicago. Głosowanie potrwa do końca sierpnia. Nominowanych w ośmiu kategoriach wytypowali związani z magazynem dziennikarze, redaktorzy radiowi, bloggerzy, organizatorzy festiwali i managerowie. Dla tych z Was, którzy nie znają wszystkich biorących udział w plebiscycie artystów przygotowano dużą pomoc – na stronie GLT Blues Radio możecie posłuchać ich muzyki.

Źródło: www.bobcorritore.com

Bluesowi oldboy’e w Brennej

opublikowano w dziale Polska

O ile większość muzycznych przeglądów adresowana jest do młodych wykonawców, o tyle Oldboy Rock & Blues Festiwal, który 5 i 6 września odbędzie się w beskidzkiej Brennej, adresowany jest do tych starszych twórców. Jak mówią organizatorzy: „Kierujemy nasz projekt do zespołów i muzyków średniego pokolenia, którzy tworząc własną muzykę, niejednokrotnie ciekawszą i wartościowszą od popularyzowanej w mediach, kończyli swoją karierę na próbach w przysłowiowym garażu i znani byli tylko nielicznej grupie stałych słuchaczy. Spośród tych formacji chcemy wyłowić największe talenty, ciekawe kompozycje oraz teksty, którym warto poświęcić nieco uwagi”. Pierwszy dzień imprezy wypełni konkurs i wieńczący go występ zespołu GalHan. Drugiego dnia publiczności zaprezentują się laureaci przeglądu i Kasa Chorych (fot. strona domowa zespołu) – na zdjęciu widoczna w składzie sprzed prawie trzydziestu lat.

Źródło: www.oldboyfestiwal.pl

Blues-rockowo w Lubaczowie

opublikowano w dziale Polska

Świadomość kończących się wakacji nie należy do rzeczy przyjemnych, ale mogą ją osłodzić okolicznościowe koncerty. W Lubaczowie pożegnanie wakacji odbędzie się mocnym, rockowo-bluesowym uderzeniem. W ramach trzeciej edycji Rock & Blues Festiwal, na scenie plenerowej Miejskiego Domu Kultury zaprezentują się zespoły Ajii, Okay, Black Chasm, The River i Family Power. Gwiazdą wieczoru będzie ciechocińska Zdrowa Woda.

Źródło: www.mdk.lubaczow.pl

Premiera albumu Hoodoo Band

opublikowano w dziale Polska

Kilka lat czekania przyniosło rezultaty – dwie płyty, dziesięć utworów studyjnych, w tym osiem autorskich i dwa ciekawe covery oraz koncertowe nagrania z radiowej Trójki i teledysk do piosenki „I Can’t Stand It” nagranej z towarzyszeniem Ali Janosz. O czym mowa? Oczywiście o debiutanckiej płycie Hoodoo Band (fot. strona myspace zespołu), jednej z najciekawszych dziś formacji na polskiej scenie bluesowej. Wydany przez firmę Luna Music, a opatrzony medialnym patronatem Blues.pl album pojawi się w dobrych sklepach muzycznych już 15 stycznia. Od tego dnia możecie także słuchać jego fragmentów na radiowych antenach. Warto, bo taka mieszanka rhythm’n’bluesa, funku i soulu nie trafia się u nas często.

Źródło: www.luna.pl

„Shed A Tear” w hołdzie ofiarom

opublikowano w dziale Świat

Od ataku terrorystycznego na nowojorski World Trade Center i budynek Pentagonu minęło dziesięć lat, ale pamięć o tym tragicznym wydarzeniu jest ciągle żywa. Na swojej nowej płycie „King Of Funk” wydanej przez Henry Stone Music, wokalista z Florydy Rickey Calloway (fot. strona myspace artysty) zamieścił przejmującą soulową balladę „Shed A Tear” poświęconą pamięci ofiar tamtego ataku. Utworu możecie posłuchać na stronie wytwórni.

Źródło: www.henrystonemusic.com

Blues z dobrą sprzedażą

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Pisaliśmy niedawno, że wspólna płyta Johna Lee Hookera, Jr.’a i polskiego zespołu Daddy’s Cash, „That’s What The Blues Is All About”, osiągnęła w Polsce poziom sprzedaży kwalifikujący ją do otrzymania przyznawanego przez Związek Producentów Audio-Video statusu Złotej Płyty. A jakie bluesowe płyty sprzedają się dobrze na świecie? Odpowiedź na to pytanie przynosi tygodniowa lista sprzedaży bluesowych płyt magazynu Billboard. Aż trzy miejsca w pierwszej dziesiątce bestsellerów osiągnęły albumy z udziałem Joe Bonamassy – ostatni studyjny krążek, soundtrack do koncertowego DVD i wspólne przedsięwzięcie z Beth Hart. Na wysokich pozycjach znaleźli się Tedeschi Trucks Band, Buddy Guy i Bonnie Raitt. Dwa wpisy w pierwszej dziesiątce, łącznie z tym najważniejszym na szczycie podium, piastuje Gary Clark, Jr. (fot. strona domowa artysty) – obecny na liście od dwunastu tygodni.  Dla tych, którzy jeszcze nie słuchali jego albumu „Blak And Blu” zamieszczamy dostępny na youtube.com trailer płyty. (pd)

Posłuchaj: www.billboard.com

Son Of Dave „03”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Nie lubię określania Son Of Dave’a jako bluesmana nowych czasów, ani innych temu podobnych przydomków. Zawsze patrzyłem na jego twórczość przez pryzmat muzyki punkowej. No ale skoro uważany jest za twórcę bluesowego, to kimże jestem by to osądzać? Z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć, że ma on za sobą supportowanie Iggy’ego Popa oraz jest endorserem harmonijek firmy Seydel.

U Syna Dave’a lubię wszystko, od jego image, z którego ma u mnie 5+, po projekty okładek płyt. Wystarczy obejrzeć okładkę albumu, który chcę przedstawić. Niby bluesowa, ale nie do końca. I na pewno oddaje klimat płyty. Mam większość albumów wydanych przez tego artystę, ale w tym tekście chciałem napisać co nieco o moim ulubionym, zatytułowanym „03”.

Son Of Dave jest harmonijkarzem używającym loop station. Moim skromnym zdaniem jest najlepszym użytkownikiem tego urządzenia spośród harmonijkarzy. Określany jest mianem „harpboxer” z racji używania beatboxingu w trakcie gry na instrumencie. Wybitnie rytmiczny muzyk. Na próżno szukać w jego muzyce powalających solówek, ale te, które gra, są pełne energii i mają świetny groove.

Na albumie znajduje się jedenaście utworów. Syna Dave’a wspierają w nich inni muzycy. CD jest dla mnie zbiorem najlepszych kompozycji tego muzyka, zaczynając od wspominającego stare czasy „Old Times Where Good Times”, przez wybitnie singlowego „Low Ridera”, po mojego ulubionego „Hellhounda”. Nie ma tu utworu, który mnie znudził – wszystkie są na wysokim poziomie i pokazują, że instrument jakim jest harmonijka może ewoluować w innym kierunku niż bluesowo-jazzowa wirtuozeria. Wspaniałym utworem jest chwytający za serce „I’m Not Your Friend No More”. Mocną stroną longplay’a są też pełne humory teksty.

Cały album genialnie pulsuje, wchodzi łatwo, a chęć posłuchania nowych utworów jest równie naturalna, jak pragnienie wody po grubej imprezie. Polecam!

Karol Duda

Wydawca: Kartel
Posłuchaj: www.amazon.co.uk

Nocna Zmiana Bluesa w półfinale IBC

opublikowano w dziale Świat

Dobrą wiadomością podzielił się na swoim profilu w serwisie Facebook Sławek Wierzcholski:

„Z przyjemnością informujemy, że Nocna Zmiana Bluesa (na zdjęciach w studiu Sun Records i przed fabryką Gibsona) – w wersji eksportowej The Blues Nightshift – zakwalifikowała się do półfinałów International Blues Challenge w Memphis. Cieszymy się tym bardziej, że przylecieliśmy do Memphis w składzie osłabionym. Nasi gitarzyści – Marek Dąbrowski i Witek Jąkalski – zostali zastąpieni przez Wiesława Kryszewskiego. To nasz wieloletni współpracownik i znakomity gitarzysta, ale jednak co dwie gitary to nie jedna. W ostatniej chwili przed wylotem, zapalenie wyrostka robaczkowego wyeliminowało też Janka Błędowskiego, którego skrzypce wspomagają nas od kilku lat. Nie byliśmy zatem w najlepszych nastrojach… Zwłaszcza, że konkurencja była potężna: 230 podmiotów wykonawczych praktycznie z całego świata, choć dominowali Amerykanie wytypowani przez swoje rozliczne stowarzyszenia bluesowe. Każdy z zespołów ćwierćfinałowych występował dwukrotnie, przed różnymi składami jurorów. Reguły były surowe: 25 minut występu, przy czym za każde 10 sekund przekroczenia czasu jury przyznawało po punkcie karnym! Ale daliśmy radę! Z pozdrowieniami z Memphis, Sławek”.

Trzymamy kciuki za dalszą część konkursu!

Źródło: www.facebook.com

„Kuwejt” Krystiana Urbanika

opublikowano w dziale Polska

Cztery utwory złożyły się na debiutanckie wydawnictwo EP gitarzysty, wokalisty i autora piosenek z Podkarpacia, Krystiana Urbanika. Jak o płytce „Kuwejt” mówi autor: „EPka powstała na początku tego roku i jest bardzo szczerym zapisem mojego życia. Piosenki wyciągnąłem z szuflady, gdzie przeleżały jakieś 10 lat, głównie z powodu braku dystansu do spraw, które poruszam. Nie ma tutaj bębnów ani kolorowych fajerwerków, nie jestem też ‘Hoochie Coochie Manem’. Słychać za to głos i akustyczną gitarę. Szukałem takich środków, które pozwoliłyby mi maksymalnie szczerze opowiedzieć o sobie, o otaczającym mnie świecie”. Na koniec roku Krystian Urbaniak planuje wydanie płyty długogrającej.

Źródło: www.kuwejt.bandcamp.com

Various Artists „Inside Llewyn Davis”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Dobry film to nie tylko ciekawy scenariusz czy imponująca gra aktorska, ale też ścieżka dźwiękowa, która uzupełnia obraz i sprawia, że to co widzimy na ekranie jeszcze lepiej zapada w pamięć. Te najlepsze soundtracki funkcjonują także poza filmem, jako warte uwagi płyty. Tak jak wydana przez Warner Music i Nonesuch Records ścieżka dźwiękowa do nominowanego do Oscara i Złotego Globu filmu braci Coen „Inside Llewyn Davis”, będącego podróżą przez świat muzyki folkowej, w którą zabiera widzów początkujący, tytułowy artysta.

„Tytułowy Davis (w tej roli Oscar Isaac) to przenoszący się z jednej kanapy na drugą, z podrzędnego nowojorskiego baru do kolejnego, intrygujący muzyk. Davis szuka nie tylko swojego miejsca w świecie, ale także wciąż uciekającego mu kota. Po drodze marzy o zrobieniu wielkiej kariery muzycznej. Gra co prawda z Justinem Timberlakiem, ale nie da się ukryć, że muzycy mijają się w doborze repertuaru. Davis na pewno nie jest mistrzem w podejmowaniu właściwych decyzji. Nieustająco zostawia i zabiera rzeczy od dziewczyny przyjaciela, z którą sam miał romans. Ich dialogi skrzące od ciętych ripost zapewne przejdą do zbioru najlepszych tekstów Coenów” (cyt. Filmweb). Tak film „Inside Llewyn Davis” streszcza popularny serwis internetowy Filmweb. Fabuła jest prosta, ale pięknie i malowniczo opowiedziana. No i co najważniejsze, towarzyszy jej rewelacyjna muzyka, w tym piosenki napisane i nagrane specjalnie na potrzeby filmu.

Grand Prix Festiwalu w Cannes dla „Najlepszego filmu”, dwie nominacje do Oscara za zdjęcia i dźwięk, cztery nagrody Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych, brązowa żaba naszego festiwalu Camerimage i nagroda Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z Los Angeles za najlepszą muzykę. Za to ostatnie, czyli za muzykę do filmu, odpowiadał T-Bone Burnett – czyli, między innymi, ojciec sukcesu soundtracku do „Bracie, Gdzie Jestes?” i filmu „Crazy Heart” z Jeffem Bridgesem. To tylko część z prestiżowych nagród i nominacji, które zdobył obraz braci Coen i towarzysząca mu muzyka. A to już mocne rekomendacje.

Tytuł soundtracku powinien kojarzyć się wytrawnym melomanom z osobą Dave’a Van Ronka. „Inside Dave Van Ronk” – taki tytuł nosi album, który Van Ronk wydał w 1964 i do którego nawiązuje tytuł filmu. Zresztą podobieństwo widać także między okładką albumu, a filmowym plakatem i ponad wszystko, w muzyce zawartej na ścieżce dźwiękowej. Cały obraz jest zresztą luźno oparty na biografii Van Ronka, więc i z muzyką nie mogłoby być inaczej. To akustyczny folk najwyższej próby. Polecany także miłośnikom akustycznego bluesa. Warto kupić i często słuchać.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: www.amazon.com

Koncert z okazji urodzin Pameli

opublikowano w dziale Polska

Toruński Hard Rock Pub Pamela – miejsce znane nie tylko miłośnikom rocka, ale także bluesa – obchodzi w 2013 roku swoje piętnastolecie. Z tej okazji przygotowano serię interesujących koncertów, z których pierwszy odbędzie się 9 stycznia. Zagrają Śląska Grupa Bluesowa, Leszek Cichoński w solowym projekcie i zespół Ergo. Atrakcją koncertu ma być wspólny występ Ergo, Leszka Windera, Leszka Cichońskiego i Wojciecha Gembali – gitarzysty znanego z wczesnego składu Nocnej Zmiany Bluesa. Wstęp na koncert jest bezpłatny.

Źródło: www.pubpamela.pl

Jimmy McCracklin nie żyje

opublikowano w dziale Świat

Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia bluesowy świat obiegła przykra wiadomość. W wieku 91 lat zmarł Jimmy McCracklin – legendarny bluesowy wokalista, pianista i autor piosenek. Jego jump-bluesowe przeboje, na czele ze słynnym „The Walk” z 1958 roku (poniżej z dostępnej na YouTube wersji z Ry Cooderem na gitarze), zapewniły mu popularność wśród słuchaczy i szacunek wśród kolegów z branży. Dla tych ostatnich był także wziętym autorem piosenek, którego utwory nagrywali tak różni wykonawcy jak soulowiec Otis Redding czy hip-hopowe trio Salt-n-Pepa. Na przestrzeni trwającej siedem dekad kariery McCracklin napisał prawie tysiąc piosenek. Był też znanym promotorem West Coast bluesa – obok prowadzenia zespołu, w którym terminowali mniej doświadczeni wykonawcy prowadził muzyczny klub i organizował koncerty, między innymi Big Joe Turnera, T-Bone Walkera czy Etty James.

Źródło: www.blues.about.com

Dr Blues & SOUL RE VISION
„In The Midnight Hour...”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Dla tych, którzy organizują sylwestrowe prywatki, ostatnie dni roku to czas wyboru muzyki, przy której zaproszeni goście dobawią się do noworocznego poranka. Wybór nie zawsze jest łatwy, ale jeśli planujemy zaprosić miłośników bluesa warto mieć pod ręką album, który wydała niedawno poznańska formacja Dr Blues & SOUL RE VISION.

Na pierwszej w dyskografii zespołu płycie „In The Midnight Hour…” znalazł się materiał „live” zarejestrowany podczas dwóch klubowych koncertów dając sporo, bo ponad sześćdziesiąt minut muzyki – na kilka sylwestrowych pląsów wystarczy. Oby tylko tańczącym wystarczyło siły, bo większość z dwunastu zebranych tu utworów to kompozycje zagrane z dużym wigorem i energią, jak na soul i rhythm’n’bluesa przystało. Dobre tempo nadaje już otwierający płytę, tytułowy „In The Midnight Hour” spółki Wilson Pickett / Steve Cropper, z gościnnym udziałem wyraźnie ukontentowanego Jacka Jagusia. Jego gitarę słychać też w kilku innych piosenkach, między innymi w podkręconym rytmicznie „When Love Comes To Town”, gdzie obok gitarowych pochodów znakomite wrażenie robi schowany w tle saksofon Łukasza Matuszewskiego i wychodzące na pierwszy plan basowe solo Joanny Dudkowskiej.

Widoczne we wnętrzu albumu zdjęcie lidera, Krzysztofa Rybarczyka z ikoną muzyki soul, Stevem Cropperem – gitarzystą legendarnych Booker T. & The MGs, a potem The Blues Brothers Band – tłumaczy obecność w playliście soulowych evergreenów, od wspomnianego już hitu Picketta, przez „Knock On Wood” Eddie’go Floyda i „Stand By Me” ze śpiewnika Bena E. Kinga, ale trzeba dodać, że całość płyty brzmi mocno „B.B. Kingowo”, zarówno w aranżacjach, jak i partiach gitary prowadzącej – czemu też nie powinniśmy się dziwić widząc instrument, który Rybarczyk trzyma w dłoniach na okładce.

Być może w amerykańskich klubach bluesowych takie brzmienie nie jest czymś szczególnie odkrywczym, ale na naszych scenach nie słyszy się go często, a to już dobry powód żeby po ten album sięgnąć, nie tylko podczas prywatki.

Przemek Draheim

Wydawca: Flower Records
Posłuchaj: www.soulrevision.pl

5. edycja International Ochota Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Warszawski International Ochota Blues Festival doczekał się piątych urodzin, które razem z miłośnikami bluesa świętować będzie między 8 a 10 października. Festiwal rozpocznie się 8 października w Centrum Handlowym BlueCity koncertami grup Big Noise Mama i Kraków Street Bannd. Dzień później w Klubie Lucid w tym samym centrum handlowym wystąpią Double Crafter, czyli duo składające się ze Sławka Chojeckiego – prywatnie mieszkańca Ochoty – i Michaela Fedoroffa, otwocki zespół The Piszczors, Blues Time z Warszawy i gwiazda wydarzenia, szwajcarski gitarzysta Joe Colombo z towarzyszeniem Kasi Skoczek. Ostatniego dnia imprezy w Klubokawiarni „Mam Ochotę” wystąpią Bluesmaszyna i Marek Tymkoff. Wstęp na wszystkie festiwalowe wydarzenia jest bezpłatny.

Źródło: www.facebook.com

Marek Wojtowicz zagra z Bobem Corritore

opublikowano w dziale Polska

Niezwykle interesującą wiadomością podzielił się z nami Marek Wojtowicz (fot. strona domowa artysty). Wokalista i gitarzysta propagujący tradycyjnego, akustycznego bluesa zagra z Bobem Corritore (fot. strona domowa artysty) – jedną z najbardziej zapracowanych postaci współczesnego bluesa: popularnym harmonijkarzem, cenionym producentem płyt, autorem cieszącej się dużą słuchalnością radiowej audycji i szefem klubu bluesowego Rhythm Room w Phoenix w Arizonie. Muzycy mają wspólnie wystąpić 26 i 27 kwietnia podczas festiwalu Motywy Bluesa w Raciborzu. 

Źródło: www.marekwojtowicz.eu

Maciek Żuk w teledysku i na płycie

opublikowano w dziale Polska

W serwisie YouTube pojawił się teledysk gitarzysty, wokalisty i autora piosenek Maćka Żuka przygotowany do otworu „First Time Around”. Singiel promuje wydany przez Sofresh Label album „Have You Ever”. Na płytę składa się czternaście akustycznych utworów – jak mówi artysta – „dotyczących szeroko pojętych rozmów o życiu z przyjacielem (…). Jeśli chcesz poznać tę historię, jeśli nurtują cię podobne problemy i chcesz posłuchać w jaki sposób drążą one kogoś innego – kupuj w ciemno”. Premierę albumu zaplanowano na 3 marca.

Źródło: www.facebook.com/maciekzukmusic

Drugi album Hugh Laurie’go

opublikowano w dziale Świat

Ci, którzy sądzili, że flirt z bluesem na płycie „Let Them Talk” to przejściowa fascynacja Hugh Laurie’go, czyli serialowego Dra House’a, nie mieli racji. Na 6 maja wytwórnia Warner Music przewidziała premierę drugiego albumu utalentowanego aktora, wokalisty i multiinstrumentalisty. Longplay „Didn’t It Rain” to, jak mówi sam twórca, „pożegnanie z brzmieniem Nowego Orleanu i muzyczna podróż bluesowym szlakiem na Północ”. Płyta będzie dostępna w formie dysku CD, winylowego LP i w edycji limitowanej w formie książki z dodatkowymi utworami. Jednym z tych bonusów będzie hitowa kompozycja „Unchain My Heart” – teledysk do niej już teraz możecie zobaczyć na YouTube.

Źródło: www.warnermusic.pl

Various Artists „Soul – The Collection”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Trzy płyty wypełnione sześćdziesięcioma znakomitymi utworami ze złotej ery klasycznego soulu złożyły się na album „Soul – The Collection”, wydany niedawno nakładem wytwórni Warner Music.  Obok soulowych ikon można tam znaleźć także mało znane perełki, na przykład jeden z dwóch zachowanych utworów efemerycznej grupy The Soul Clan, w skład której wchodzili Solomon Burke, Arthur Conley, Don Covay, Ben E. King i Joe Tex.

Oczywiście nie mogło tu zabraknąć Otisa Reddinga – nie tylko najpopularniejszego, ale też najbardziej wpływowego z soulowych pieśniarzy lat sześćdziesiątych. Kiedy w 1967 roku, jako dwudziestosześciolatek, zginął w katastrofie lotniczej świat stracił już nie tylko genialnego wokalistę, ale także producenta płyt, odkrywcę wielu młodych talentów i artystę, którego soul przebił się do popowej publiczności. Zdecydowanie dłużej cieszyliśmy się aktywnością Wilsona Picketta, który płytą „It’s Harder Now” otarł się nawet o nowe milenium. Co nie zmienia faktu, że to właśnie w latach sześćdziesiątych nagrał swoje najlepsze utwory. „Wicked Pickett”, czyli niedobry Wilson Pickett – niedobry, bo w przeciwieństwie do soulowych croonerów śpiewających delikatnym głosem o romantycznym trzymaniu się za ręce, w pełen werwy sposób wykrzykiwał jak to nocą skrada się do drzwi każdej chętnej dziewczyny. Ta werwa to zresztą cecha wspólna bardzo wielu soulowych wykonawców, których nagrania słyszymy na albumie „Soul – The Collection”. Spośród moich ulubieńców znaleźli się tu duet Sam & Dave, bodaj najbardziej znane soulowe duo w historii i Percy Sledge, który zaprezentował się zarówno w swoim nieśmiertelnym „When A Man Loves A Woman”, jak i w numerze kojarzonym przede wszystkim z Jamesem Carrem – „Dark End Of The Street”.

Jak to możliwe, że większość wokalistów, których słyszymy na składance to śpiewacy, którzy – poza małymi wyjątkami – nigdy nie stali się gwiazdami wynoszonymi pod niebiosa i uwielbianymi przez fanów? To dobre pytanie, szczególnie gdy porównamy tamtych artystów z gwiazdkami, które dziś robią karierę udając, że śpiewają. Takiego nasycenia genialnymi śpiewakami jak na soulowej scenie sprzed kilkudziesięciu lat nie było chyba nigdy wcześniej, ani nigdy później. Tam nie wystarczyło znakomicie śpiewać bo wszyscy znakomicie śpiewali. Potrzeba było wiele szczęścia, żeby móc się przebić. Chyba dlatego o wokalistkach i wokalistach, którzy znaleźli się na tych trzech płytach dziś pamiętają tylko najwięksi fani. Także z tego powodu warto po tę wyśmienitą kompilację sięgnąć.

Przemek Draheim

Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: www.warnermusic.pl

Nowa płyta Gienek Loska Band

opublikowano w dziale Polska

16 kwietnia na sklepowe półki trafił drugi album Gienek Loska Band – wydana przez Sony Music Poland płyta „Dom”. Album, na którym znalazło się dziesięć utworów z polskimi tekstami i jeden anglojęzyczny bonus zapowiada singiel „Zostań z nami”, do którego tekst napisał Michał Zabłocki -  ten sam, którego fani muzyki znają chociażby ze współpracy z Czesławem Mozilem czy Grzegorzem Turnauem. Loska podkreśla jednak, że teksty do utworów nie powstały na zamówienie i nie są produktem, jaki został stworzony w oderwaniu od artysty, który będzie go wykonywał. Jak powiedział wokalista: „Nie jest im łatwo ze mną. Każdy tekst to godziny rozmów, o czym ma to być i wiele, wiele poprawek”. Blues.pl jest jednym z patronów medialnych wydawnictwa.

Źródło: www.facebook.com/sonymusicpoland

Suwałki Blues Festival odkrywa program

opublikowano w dziale Polska

Interesująco zapowiada się tegoroczna, szósta edycja Suwałki Blues Festival. Między 11 a 13 lipca w Suwałkach wystąpi aż trzydziestu wykonawców z USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Danii, Irlandii, Szwecji, Francji, Niemiec, Litwy, Łotwy i Polski – łącznie prawie dwustu muzyków. Wśród najciekawszych nazwisk pojawiają się Jack Bruce & His Big Blues Band, czyli basista kultowego trio Cream; Hundred Seventy Split, będący nowym projektem muzyków związanych z Ten Years After; niezwykle popularny w Niemczech gitarzysta Henrik Freischlader (vid. www.youtube.com) i nagrywająca dla jego wytwórni kanadyjska wokalistka Layla Zoe; czy Amerykanin Eric Gales. W specjalnym programie, z córką Miką, zaprezentuje się publiczności Michał Urbaniak. Nie zabraknie też polskich zespołów bluesowych.

Źródło: www.suwalkiblues.com

Drugi teledysk Maćka Żuka

opublikowano w dziale Polska

Na YouTube pojawił się drugi po wideo do utworu „First Time Around” teledysk gitarzysty, wokalisty i autora piosenek Maćka Żuka (fot. strona domowa artysty). Singiel nosi tytuł „Elevator”, a za jego produkcję i ciekawą formę odpowiada sam artysta. Klip promuje wydany przez Sofresh Label album „Have You Ever”, na który składa się czternaście akustycznych utworów – jak mówi artysta – „dotyczących szeroko pojętych rozmów o życiu z przyjacielem (…). Jeśli chcesz poznać tę historię, jeśli nurtują cię podobne problemy i chcesz posłuchać w jaki sposób drążą one kogoś innego – kupuj w ciemno”. Premiera albumu miała miejsce 3 marca.

Źródło: www.facebook.com/maciekzukmusic

Zmarł Alvin Lee

opublikowano w dziale Świat

Jak podał brytyjski The Telegraph, 6 marca w wyniku pooperacyjnych komplikacji zmarł Alvin Lee (fot. strona domowa artysty) – brytyjski gitarzysta rockowy, lider Ten Years After, z którym zapisał się w historii muzyki przede wszystkim porywającym wykonaniem kompozycji „I’m Going Home” podczas legendarnego festiwalu Woodstock. Miał 68 lat. Jak czytamy w brytyjskim dzienniku, w jednym z wywiadów dla magazynu Rolling Stone Alvin Lee żalił się na status gwiazdy, jaki przyniósł mu tamten występ żałując, że od tamtej pory publiczność chce go słuchać przede wszystkim w głośnych rock’n’rollowych solówkach, podczas gdy on sam czuje się instrumentalistą o znacznie szerszych horyzontach. Odbiciem tej uwagi niech będzie dostępny na YouTube fragment jednego z późniejszych koncertów Alvina Lee w mocno bluesowym repertuarze.

Źródło: www.telegraph.co.uk

Gitarzysta Arthur Adams na 51. edycji Warsaw Blues Night

opublikowano w dziale Polska

22 kwietnia czeka nas wydarzenie, które miłośnicy bluesa – nie tylko ci mieszkający w Warszawie – powinni wpisać do swoich kalendarzy. W warszawskim klubie Hybrydy odbędzie się 51 edycja Warsaw Blues Night, będąca jednocześnie pierwszym z wydarzeń odbywających się w ramach obchodów jubileuszu dziesięciolecia cyklu. Jak przystało na imponującą rocznicę, imponująca będzie gwiazda wieczoru. Polskiej publiczności, na jedynym koncercie w naszym kraju, zaprezentuje się Arthur Adams (fot. strona domowa artysty) – wokalista i gitarzysta związany w swojej karierze między innymi z wytwórniami Delta Groove Productions i Bling Pig Records, o którym w słowach podziwu wypowiadał się sam B.B. King biorący udział w nagraniu jednej z płyt Adamsa. Muzyczny wieczór w Hybrydach rozpocznie Ida Zalewska wykonując materiał z albumu „As Sung By Billie Holiday”.

Tradycyjnie, wraz z organizatorami Warsaw Blues Night, przygotujemy dla Czytelników Blues.pl konkurs, w którym do wygrania będą zaproszenia na koncert. Póki co, w ramach zachęty do bliższego przysłuchania się twórczości Arthura Adamsa, zapraszamy do obejrzenia dostępnego na YouTube fragmentu koncertu artysty z paryskiego Lionel Hampton Jazz Club.

Źródło: www.blues.waw.pl

Irek Dudek zaprasza na Rawę Blues

opublikowano w dziale Polska

34. edycja festiwalu Rawa Blues coraz bliżej. W tym roku, zgodnie z zapowiedziami Organizatorów, impreza potrwa dwa dni. O wydarzeniach z 10 października pisaliśmy niedawno. Dzień później, 11 października, koncerty odbędą się już tradycyjnie w „Spodku“. Do Katowic przyjedzie aż pięciu wykonawców z USA. Największe gwiazdy tegorocznego festiwalu, to znakomity gitarzysta i wokalista Robert Randolph oraz grupa rewelacyjnych wokalistów gospel The Blind Boys of Alabama (fot. strona domowa artystów).

– Jak zwykle gorąco zapraszam do Katowic – mówi Irek Dudek (fot. www.rawablues.pl), dyrektor imprezy. – Przed nami już 34. odsłona festiwalu. Niezmiennie, przy tworzeniu tego wydarzenia muzycznego, czuję ekscytację i pragnienie pokazania, jak bogaty i różnorodny jest blues. Nagroda „Keeping The Blues Alive” przyznana festiwalowi przez Blues Foundation w Memphis w 2012 roku była obiektywnym uznaniem naszej imprezy za jeden z największych festiwali bluesowych na świecie, lecz przede wszystkim była dopingiem, żeby unikać rutyny i nieustannie zaskakiwać słuchaczy i siebie samego – podkreśla.

Przez ostatnie 25 lat na scenie katowickiego Spodka festiwal gościł plejadę bluesowych sław. Junior Wells, Magic Slim, Koko Taylor, Robert Cray, Keb’ Mo’, James Blood Ulmer, Eric Sardinas, Savoy Brown, Chicken Shack – to tylko niektóre z uznanych nazw i nazwisk. Tegoroczny zestaw amerykańskich artystów również powinien zadowolić koneserów gatunku. Oprócz wspomnianej wyżej dwójki, w Katowicach zagrają: mistrz akustycznego bluesa Eric Bibb, syn legendy chicagowskiego bluesa Magica Slima Shawn Holt z zespołem The Teardrops oraz żywiołowy Fox Street All-Stars. Bardzo interesująco zapowiadają się także występy reprezentantów polskiej sceny bluesowej.

Szczegółowy program 34. edycji Rawy Blues dostępny jest na oficjalnej stronie imprezy.

Źródło: www.rawablues.com

Gwiazdy na Rawa Blues Festival! Wygraj bilety na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

34. edycja festiwalu Rawa Blues coraz bliżej. W tym roku, zgodnie z zapowiedziami Organizatorów, impreza potrwa dwa dni. 10 października bluesa będzie można posłuchać w niezwykłym miejscu – w nowej siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Wystąpią Irek Dudek oraz amerykański gitarzysta i wokalista Eric Bibb. Dzień później, 11 października, koncerty odbędą się już tradycyjnie w „Spodku“. Do Katowic przyjedzie aż pięciu wykonawców z USA. Największe gwiazdy tegorocznego festiwalu to znakomity gitarzysta i wokalista Robert Randolph, grupa rewelacyjnych wokalistów gospel The Blind Boys of Alabama i syn Magic Slima, gitarzysta Shawn Holt.

Razem z organizatorami Rawa Blues Festival przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania jest aż pięć pojedynczych zaproszeń do Spodka, na drugi dzień festiwalu! Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem odpowiedzieć na pytanie: „Jaki tytuł nosi nagrodzony statuetką Grammy album grupy The Blind Boys Of Alabama, na którym rolę zespołu towarzyszącego wokalistom gra formacja Robertha Randolpha”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Rawa Blues Festival” w temacie, prosimy przysyłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do poniedziałku 6 października, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania!

Źródło: www.rawablues.com

34. Blues Music Awards

opublikowano w dziale Polska

The Blues Foundation, czyli najważniejsze stowarzyszenie bluesowe na świecie, ogłosiło listę nominowanych do trzydziestej czwartej edycji bluesowych Oscarów, Blues Music Awards. Największe szanse na statuetkę mają wokalistka Janiva Magness, a także wokalista i harmonijkarz John Nemeth – każde zdobyło po pięć nominaci. Na brak nominacji nie może narzekać wytwórnia Alligator. Obok Magness, wśród nominowanych, znaleźli się inni wykonawcy związani z wytwórnią. Curtis Salgado, Joe Louis Walker i Michael Burks zdobyli po cztery nominacje, Rick Estrin i grupa The Nightcats trzy, Lil’ Ed & The Blues Imperials dwie. Duże szanse na statuetki mają też rodzinny team Susan Tedeschi i Derek Trucks z czterema nominacjami oraz  wokalista soul-bluesowy Mighty Sam McClain, Joe Bonamassa i Mud Morganfield z trzema. Rozdanie nagród odbędzie się 9 maja 2013 roku w Cook Convention Center w Memphis w Tennessee. Pełną listę nominowanych znaleźć możecie na stronie The Blues Foundation.

Źródło: www.blues.org

Rock i blues w Czechowicach-Dziedzicach

opublikowano w dziale Polska

Od 19 listopada trwa w Czechowicach-Dziedzicach dwudniowy festiwal prezentujący bluesa i rocka, Stacja Czechowice-Dziedzice Rock & Blues Festiwal. Pierwszego dnia imprezy na scenie pojawił się Jacek Dewódzki z programem „Plays Best of Dżem”, a także Śląska Grupa Bluesowa czyli zespół śląskich gwiazd z Leszkiem Winderem i Janem „Kyksem” Skrzekiem. Drugi dzień wydarzenia przyniesie występ białostockiej Kasy Chorych w składzie wzbogaconym o Jana Gałacha na skrzypcach i koncert amerykańskiego harmonijkarza Sugar Blue, znanego choćby ze współpracy z The Rolling Stones.

Źródło: www.browardziedzice.pl

Magda Piskorczyk na Tajwanie

opublikowano w dziale Polska

Tuż po powrocie z koncertów we Francji, Niemczech i Londynie, Magda Piskorczyk (fot. strona domowa artystki) poleciała na Tajwan, gdzie do końca września będzie gościem tamtejszego stowarzyszenia bluesowego. Reprezentantów Blues Society on Taiwan Magda poznała w Memphis podczas konkursu International Blues Challenge. Stowarzyszenie zapraszało ją już kilkukrotnie, ale dopiero w tym roku – we współpracy z Warszawskim Biurem Handlowym w Tajpej – udało się wyjazd doprowadzić do skutku. Pierwszy z chińskich koncertów odbył się 15 września. W kolejnych dniach wokalistka wystąpi między innymi na dziewiątej edycji festiwalu Blues Bash w Taipei Artists Village, a także w restauracji Capone’s i klubie amerykańskim. Poprowadzi też warsztaty muzyczne dla studentów Taipei European School. Zdjęcia z podróży Magdy do Chin oglądać można na jej Facebooku.

Źródło: www.magdapiskorczyk.com

Eric Sardinas przed Rawa Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

6 października w katowickim Spodku odbędzie się tegoroczna odsłona Rawa Blues Festival. Eric Sardinas (fot. Łukasz Rak, eobraz.pl), jedna z gwiazd 32. edycji festiwalu, na kilkanaście dni przed swoim występem w Spodku opowiedział ekipie Rawy o przygotowaniach do polskiego koncertu, muzycznych inspiracjach, a także wspomnieniach z 2009 roku, kiedy po raz pierwszy zagrał na Rawa Blues Festival:

Rawa Blues: Witaj Eric!

Eric Sardinas: Cześć stary, od czego zaczynamy?

RB: Byłeś jedną z gwiazd Rawy w 2009 roku. Czy dużo się zmieniło w twoim muzycznym życiu od tego czasu? Wydałeś nowy album – „Sticks & Stones” – i zagrałeś setki koncertów.

ES: Pewnie. Jeżeli chodzi o koncerty to od dwudziestu lat jesteśmy bez przerwy w trasie. Gramy jakieś 250 czy 300 koncertów w roku. Zawsze jesteśmy w drodze. Jedyne co się zmienia to ciągle rozwijająca się nasza muzyka i brzmienie Big Motor. Mamy świetnych muzyków: Levella Price’a na basie i Chrisa Fraziera za bębnami. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Nasza muzyka jest coraz bardziej intensywna.

RB: Jakieś twoje ulubione miejsce do grania?

ES: To trudne pytanie. Mój ulubiony koncert to przeważnie ten, który zagraliśmy ostatnio (śmiech). Najważniejsze, żeby czuć tę energię, niezależnie, czy przyszło cię oglądać pięćdziesiąt czy pięć tysięcy osób.

RB: Wasz koncert w na Rawie Blues w Spodku w 2009 roku był wyjątkowy, nie wiem czy go pamiętasz?

ES: Jasne. I ta hala. Mówię na nią UFO.

RB: I słusznie, po Polsku nazwa hali to właśnie „Spodek ”. Wolisz granie w klubach, czy wielkich halach tak jak na Rawie Blues?

ES: Cool, to by się zgadzało. Wygląda jak U.F.O. (śmiech). Lubię pewien rodzaj intymności na koncertach, ale to wszystko zależy od energii i dźwięku. Moim celem jest stworzenie tej bliskości i intymności małego klubu, nawet wtedy gdy gram dla kilkutysięcznej publiczności.

RB: Który z muzyków najbardziej cię zainspirował?

ES: Trudno powiedzieć kto najbardziej. To zależy o której generacji mówimy. Z lat dwudziestych i trzydziestych, czyli z tzw. przedwojennego bluesa wszystko od Roberta Johnsona po Charliego Pattona – wczesny delta blues. Również cały blues-rock z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych – Hendrix, Rory Gallagher. Lista jest długa.

RB: Wróćmy do Rawy. To będzie twój drugi występ podczas festiwalu (fragmenty pierwszego można zobaczyć na YouTube). Bardzo rzadko w historii festiwalu wykonawca zostaje zaproszony po raz drugi. W tym wypadku powodem była entuzjastyczna reakcja publiczności.

ES: To prawdziwy zaszczyt móc znowu dla was zagrać. To piękny festiwal i nie mogę się go już doczekać.

RB: Jakieś plany co do listy utworów, które planujecie zagrać na Rawie?

ES: Będzie po trochu ze wszystkiego, ale będziemy grać głównie numery z nowego albumu. Żaden z naszych koncertów nie jest taki sam. Po prostu zamykamy oczy i dajemy się ponieść emocjom!

RB: Wiesz już kto zagra oprócz was na Rawie?

ES: Tak, tam każdy zna każdego, to będzie jak wielki zjazd rodzinny. Robert Cray i wszyscy pozostali są świetni, to będzie naprawdę smakowita edycja.

RB: Dziękuję za twój czas, Eric.

ES: Nie możemy się już doczekać grania w Polsce. Będziemy się doskonale bawić! Keep the blues alive! Na razie!

Rozmawiał: Remigiusz Orłowski, opracowanie: Roland Krybus, zdjęcia: Łukasz Rak, eobraz.pl.

Trzydziesta druga edycja Rawa Blues Festival przyniesie dużo atrakcji. Obok wspomnianego Erica Sardinasa podczas koncertu finałowego zagrają The Reverend Peyton’s Big Damn Band, Robert Cray, Roomful of Blues, Davina & The Vagabonds oraz Irek Dudek Big Band. W sumie przez czternaście godzin na dwóch scenach zagra tego dnia osiemnaście zespołów. Będziemy Was o tym informować.

Bilety do nabycia w sieci sprzedaży biletów Ticketpro w całej Polsce oraz przez system on-line zamawiania biletów Ticketpro.pl.

Źródło: www.rawablues.com

Polski Dzień Bluesa: Wygraj zestaw płyt od Warner Music Poland!

opublikowano w dziale Polska

Odliczamy dni do Polskiego Dnia Bluesa. 16 września, w urodziny B.B. Kinga, jak co rok łączymy się, by wspólnie świętować. Tego dnia – i w okolicach tej daty – na terenie całego kraju organizowane są koncerty i wydarzenia o charakterze bluesowym, mające na celu promocję tej jedynej w swoim rodzaju muzyki.

Z okazji Polskiego Dnia Bluesa, wraz z firmą Warner Music Poland – wydawcą albumów największych światowych wykonawców – przygotowaliśmy dla Naszych Facebookowych Fanów konkurs, w którym do wygrania jest zestaw pięciu znakomitych bluesowych płyt o łącznej wartości ponad 250 zł! Są to:

  • Wynton Marsalis & Eric Clapton – „Play The Blues”,
  • Hugh Laurie – „Let Them Talk”,
  • Kenny Wayne Shepherd – „How I Go”,
  • Dr John – „Locked Down”,
  • The Black Keys – „El Camino”.

Nasza zabawa potrwa pięć dni. Każdego dnia, od 10 do 14 września, w tej notatce pojawiać się będą pytania korespondujące z poszczególnymi płytami w zestawie.

Żeby wziąć udział w losowaniu tych pięciu albumów należy polubić Blues.pl na Facebooku, a następnie – już po publikacji ostatniego pytania – przysłać nam e-mail zawierający co najmniej trzy prawidłowe odpowiedzi.

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Warner Music Poland” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości – obok rozwiązania – należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do niedzieli, 16 września, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzcę losowania, do którego trafią wszytkie longplay′e.


A oto konkursowe pytania:

Pytanie 1 – Wynton Marsalis & Eric Clapton – „Play The Blues”:

Jaki jest tytuł płyty, którą na początku lat dziewięćdziesiątych Eric Clapton poświęcił w całości klasycznie bluesowym kompozycjom takich autorów jak Leroy Carr, Willie Dixon czy Freddie King?

Pytanie 2 – Hugh Laurie – „Let Them Talk”:

Serialowy doktor House dał się poznać telewidzom nie tylko jako genialny lekarz, ale także utalentowany muzyk. Na jakich instrumentach – proszę wymienić przynajmniej jeden – miał okazję grać w serialu Dr House?

Pytanie 3 – Kenny Wayne Shepherd – „How I Go”:

Jak nazywa się wokalista, z którym Kenny Wayne Shepherd wystąpił w Polsce podczas koncertu promującego nowy album, „How I Go”?

Pytanie 4 – Dr John – „Locked Down”:

Jaki jest tytuł filmu – będącego kontynuacją kultowego dla wszystkich miłośników bluesa kinowego obrazu – w którym Dr John wcielił się w jednego z członków fikcyjnego zespołu The Louisiana Gator Boys?

Pytanie 5 – The Black Keys – „El Camino”:

Jak nazywa się prawdopodobnie ulubiony bluesman muzyków z zespołu The Black Keys, którego kompozycjom poświęcili oni jedną ze swoich płyt?

Znacie już wszystkie hasła. Teraz czekamy na e-maile z prawidłowym rozwiązaniem zagadki!

Źródło: Blues.pl i Warner Music Poland

Polski Dzień Bluesa: Galicja Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Pięć dni wypełnionych bluesem czeka na melomanów podczas tegorocznej, dziewiątej edycji Galicja Blues Festival, który odbędzie się między 12 a 16 września na scenie Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie. Publiczności zaprezentują się wówczas, między innymi, syn słynnego Gary’ego, Jack Moore, charyzmatyczny Dave Herrero i „Ambasador Boogie Woogie”, Silvan Zingg. Organizatorzy przewidzieli też nieme kino z taperem, w rolę którego – grając do filmu „Gabinet doktora Caligari” z 1919 roku – wcieli się Andrzej Serafin. Zagrają też: Cheap Tobacco, Nie Strzelać do Pianisty, Los Agentos i zespoły biorące udział w przeglądzie konkursowym. 

Źródło: www.rckp.krosno.pl/galicjablues

Wygraj zaproszenie na festiwal Harmonica Bridge w Toruniu!

opublikowano w dziale Polska

Wielkimi krokami zbliża się toruński festiwal Harmonica Bridge – święto dla wszystkich, którym bliska jest harmonijka ustna. Już w piątek, 24 sierpnia zacznie się prawdziwa muzyczna fiesta, w trakcie której miłośnicy muzyki wykonywanej na tym skromnym instrumencie będą mogli wysłuchać koncertów organizowanych na pięciu scenach. Artyści, którzy zagrają na tegorocznym festiwalu w ciągu trzech dni pokażą, że harmonijka to nie tylko blues, ale też muzyka klasyczna, folk, hip-hop, bluegrass, ragtime i inne gatunki. Poza koncertami takich wykonawców jak Barcelona Bluesgrass Band z Hiszpanii, Mississippi Big Beat z Węgier czy Los Mighty Calacas z Meksyku organizatorzy przygotowali konkurs dla harmonijkarzy i warsztaty prowadzone przez Steve’a Bakera i Dicka Birda. Całość potrwa do niedzieli, 26 sierpnia.

Wraz z organizatorami festiwalu przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania jest jedno podwójne zaproszenie uprawniające do wstępu na wszystkie festiwalowe wydarzenia! Żeby zdobyć konkursowe bilety należy odpowiedzieć na pytanie: jak nazywa się harmonijkarz, będący jednocześnie jednym z wykonawców tegorocznego Harmonica Bridge, jak i świetnym pedagogiem i autorem podręcznika do gry na harmonijce ustnej „The Harp Handbook”?

Odpowiedzi, ze słowem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do czwartku 23 sierpnia, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzcę losowania.

Źródło: Blues.pl i Harmonica Bridge

Zmarł Wiesław Chmielewski

opublikowano w dziale Polska

Polskie środowisko bluesowe straciło wielkiego pasjonata, propagatora muzyki i wspaniałego człowieka. W poniedziałek 20 sierpnia, w wieku sześćdziesięciu pięciu lat, zmarł redaktor Wiesław A. Chmielewski (fot. www.twojblues.com) – pierwszy laureat teleturnieju Wielka Gra z tematu blues, publicysta magazynu Twój Blues, autor audycji Wieczór Bluesowy nadawanej na antenie Radia FAMA. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w czwartek 23 sierpnia w Kościele Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Sochaczewie (dzielnica Boryszew) – na godzinę 13:00 zaplanowano wystawienie trumny, na godzinę 14:00 Mszę Świętą.

Rodzinie i Bliskim śp. redaktora Wiesława Chmielewskiego Redakcja Blues.pl składa wyrazy głębokiego współczucia.

Źródło: www.twojblues.com

Hard Times „Trio”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Przed artystami, którzy odnieśli sukces po wydaniu pierwszej płyty stoi dylemat i – w zależności od tego jak go rozwiążą – mogą, ale nie muszą podjąć wielkie wyzwanie. Dylemat polega na tym, czy iść wybranym wcześniej przez siebie szlakiem i wydać album „bezpieczny” z zawartością, która na pewno spodoba się dotychczasowym fanom, czy iść dalej, rozwinąć się i wydać materiał odmienny w mniejszym lub większym stopniu.

Pierwszą płytę Hard Times katowałem długo – świeże podejście do kompozycji można by rzec ogranych, z których na pozór się już nic nowego nie wyciągnie, a które jednak zaskakują świeżością. Brzmiały one tak, jakby je owe Krakusy o nazwie Hard Times skomponowały samodzielnie! W tym roku doczekaliśmy się kolejnego albumu, tym razem nagranego z nowym członkiem zespołu (przypomnę, że debiut został nagrany przez jedynie dwóch muzyków, zaś tym razem na płycie wiosłuje poza Piotrem Grząślewiczem także Marcin Hilarowicz).

Niecierpliwie otworzyłem paczkę z płytką zakupioną na Allegro (czy tylko ja czuję się wręcz jak barbarzyńca chcąc dostać się do wnętrza przesyłki najszybciej jak to możliwe?). Pierwsze moje odczucie: nosz cholera ciężka, znów płyta w kartoniku. Nie cierpię płyt wydawanych w ten sposób. Alergicznie wręcz na nie reaguję. No cóż, opakowanie zyskało u mnie plusa za świetne zdjęcia w środku. Przyszła kolej na włączenie płyty. Odpłynąłem. Po prostu. Przesłuchiwałem ją kilkakrotnie, właściwie pisząc te słowa dochodzi do moich uszu kompozycja „Osiem sekund” Piotra Grząślewicza.

Co się rzuca w uszy, tym razem nie mamy do czynienia z materiałem złożonym jedynie z coverów. Powiedziałbym, że covery stanowią połowę piosenek na płycie. Ale każda piosenka została zagrana w niesamowity wprost sposób. Słuchając tej muzyki można sobie wyobrazić uśmiechnięte gęby artystów podczas nagrywania i nastrój w studio. Poza tym kompozycje sprawiają wrażenie nieodparcie polskich! Zwłaszcza „Lumbago Blues”, jedyny utwór skomponowany przez Łukasza „Wiśnię” Wiśniewskiego. Jeśli już piszę o Łukaszu to muszę powiedzieć, że teraz jest w szczytowej formie, zarówno wokalnej, jak i harmonijkowej. Zawsze podziwiałem jego głos i to, że nikogo nie udaje, po prostu jest Wiśnią. Z kolei, jeśli chodzi o jego grę na harmonijce napiszę tyle: Bartek Łęczycki jest niezaprzeczalnie najlepszym harmonijkarzem w naszym pięknym kraju, ale nikt nie opowiada ciekawszych historii i nie gra w równie cudowny sposób ciszą, jak Wiśnia.

Płyta będzie na pewno często gościła u mnie w odtwarzaczu i specjalnie nie zagłębiam się tutaj w omawianie każdego utworu z osobna. Narodzie! Na Allegro i kupować, zdecydowanie warto.

Karol Duda

P.S. Zawartość muzyczna skłoniła mnie do wybaczenia tego digipacka.

Wydawca: Hard Times
Posłuchaj: www.hardtimes.pl

Płytowy debiut Dr Blues & Soul Re Vision

opublikowano w dziale Polska

Pod koniec września nakładem wytwórni Flower Records ukazała się debiutancka płyta poznańskiej grupy Dr Blues & Soul Re Vision (fot. strona domowa zespołu). „In The Midnight Hour” to album koncertowy, zarejestrowany w maju tego roku podczas występów w dwóch klubach w Poznaniu – Crime Story i Lizard King. Całość przynosi dwanaście utworów łączących elektrycznego bluesa i klasyczny soul spod znaku Wilsona Picketta i Otisa Reddinga – stąd wśród zarejestrowanych kompozycji, obok takich bluesowych evergreenów jak „Sweet Home Chicago” czy „I’ve Got My Mojo Workin’”, znalazły się tytułowe „In The Midnight Hour”, „Knock On Wood” czy „Stand By Me”. W nagraniach wzięli udział goście – wokalistka Ania Polowczyk i gitarzysta Jacek Jaguś. Części materiału z płyty będzie można wysłuchać w sobotę 6 października podczas Rawa Blues Festival – Dr Blues & Soul Re Vision zagra na Dużej Scenie katowickiego Spodka.

Źródło: www.soulrevision.pl

Pamiętając o Nicku Curranie

opublikowano w dziale Świat

Interesujący anglojęzyczny artykuł pióra Matta Collara ukazał się kilka dni temu w blogowej części serwisu AllMusic.com. Tekst dotyczy jednego z ulubionych wykonawców redaktora, gitarzysty Nicka Currana zmarłego w sobotę 6 października, w wyniku przegranej walki z rakiem. Curran – nazwany w opublikowanej na AllMusic.com biografii „hybrydą T-Bone Walkera, Little Richarda i Guitar Slima, niczym z filmu science-fiction” – miał 35 lat. W czasie owocnej kariery miał okazję grywać zarówno z zespołami rockabilly, jak i z bluesmanami pokroju The Fabulous Thunderbirds. Jego ostatnią płytę, „Reform School Girl”, wydała wytwórnia Eclecto Groove Records.

Źródło: www.allmusic.com

10 lat Magdy Piskorczyk

opublikowano w dziale Polska

W piątek 23 listopada, w ramach dwudziestej ósmej edycji festiwalu Jesień z Bluesem w Białymstoku, Magda Piskorczyk (fot. Irek Graff) świętować będzie dziesięciolecie pracy solowej. Białystok to dla niej wyjątkowe miejsce, bo tam, dokładnie dekadę wcześniej (23 listopada 2002 roku), po raz pierwszy wystąpiła przed publicznością solo. W ciągu minionych dziesięciu lat Magda Piskorczyk wydała pięć płyt (i debiutanckie demo), w tym jedną z laureatem Blues Music Award z Memphis – harmonijkarzem Billy Gibsonem, a drugą ze szwedzkim gitarzystą Slidin’ Slimem; jej głos usłyszeć można na kilkunastu kompilacjach wydanych w Polsce, Francji, na Węgrzech i w Singapurze; dwukrotnie wzięła udział w konkursie International Blues Challenge w USA i dwukrotnie znalazła się w jego półfinale; wystąpiła na wielu festiwalach europejskich, a we wrześniu tego roku przetarła swój muzyczny szlak w Azji, odbywając kilkudniową trasę na Tajawnie. Życzymy kolejnej, równie owocnej dekady!

Źródło: www.magdapiskorczyk.com

Nowa płyta Boogie Boys

opublikowano w dziale Polska

„Made in Cali” to tytuł najnowszego, trzeciego albumu grupy Boogie Boys. Jak sugeruje nazwa, materiał na płytę w całości zarejestrowano i wyprodukowano w Californii w Stanach Zjednoczonych. Producentem albumu jest znany polskiej publiczności, ceniony amerykański harmonijkarz John Clifton, mający w dorobku współpracę z takimi artystami jak Rod Piazza, James Harman, Johny Dyer czy syn Muddy’ego Watersa, Big Bill Morganfield. Na „Made in Cali” składa się jedenaście utworów, w których obok muzyków tria pojawiają się ciekawi goście, między innymi Ron Thopmson – uznany gitarzysta współpracujący z Johnem Lee Hookerem czy  Ettą James, John & Bill Clifton z Mofo Party Band, Roger Perry, William Morris, Ron Catalano, a także – w chórkach – Ed Burke i Michael Miller. Płytę „Made in Cali” promuje dostępna na YouTube świąteczna piosenka „Christmas With Me”, która pod koniec listopada trafiła do stacji radiowych w Polsce. Wydawcą albumu jest Flower Records.

Źródło: www.bluesflowers.com/flower

Kolejny album Gienek Loska Band

opublikowano w dziale Polska

Gienek Loska (fot. Ania Mioduszewska, Studio 69) i jego zespół kończą właśnie prace nad materiałem na drugi album. Nowa płyta będzie się nazywać „Dom” i ma się ukazać nakładem wydawnictwa Sony Music Poland pod koniec lutego 2013 roku. Na longplay złoży się dziewięć premierowych utworów oraz dwa covery – „Jednego serca" Adama Asnyka z repertuaru Czesława Niemena oraz „It’s a Man’s World” znany z wykonania Jamesa Browna. Za teksty na płycie odpowiada miedzy innymi krakowski poeta Michał Zabłocki. Całość wyprodukuje Rafał Paczkowski, znany ze współpracy z Grzegorzem Ciechowskim, Edytą Bartosiewicz i Lady Pank. Przypomnijmy, pierwszy album Gienek Loska Band, będący pokłosiem zwycięstwa w telewizyjnym programie „X-Factor” „Hazardzista”, miał premierę jesienią ubiegłego roku i uzyskał status Złotej Płyty.

Źródło: www.facebook.com/sonymusicpoland

„I’m Gonna Rock You” Beaty Przybytek

opublikowano w dziale Polska

9 listopada premierę miała nowa płyta wokalistki Beaty Przybytek, „I’m Gonna Rock You”. Jak mówi artystka, która po raz pierwszy dała się poznać także jako kompozytorka: „Na album składa się szesnaście utworów nawiązujących do różnych stylistyk – słychać tu elementy bluesa, jazzu, soulu, R’n’B, funky, muzyki latynoskiej i disco, a całość przyprawiona jest szczyptą pastiszu i ubrana w akustyczne brzmienie vintage”. Na płycie w roli gości specjalnych pojawiają się między innymi zwycięzca programu „Mam Talent” – akordeonista Marcin Wyrostek, trębacz Piotr Wojtasik i gitarzysta Grzegorz Kapołka.

Źródło: www.beataprzybytek.pl

Eric Bibb na Rawa Blues Festival!

opublikowano w dziale Polska

Rawa Blues Festival wraca w tym roku do dwudniowej formuły. 10 października bluesa będzie można posłuchać w niezwykłym miejscu – w nowej siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Wystąpią Irek Dudek oraz amerykański gitarzysta i wokalista Eric Bibb. Zachęta do odwiedzenia koncertu poniżej.

Źródło: www.rawablues.com

Danny Bryant Band w Polsce

opublikowano w dziale Polska

Miłośnicy talentu Danny’ego Bryanta (fot. Marco van Rooijen) mają kolejną okazję, żeby usłyszeć na żywo tego zdolnego brytyjskiego gitarzystę. Po niedawnych koncertach w Dobromierzu, Głogowie i Toruniu, 21 października muzyk wystąpi w Ośrodku Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich, a później – po kilku koncertach w Czechach i na Słowacji – 27 października, w Klubie Luka w Łodzi. Gitarzyście towarzyszyć będą basista James Hartley i perkusista Trevor Barr. Zachętą do odwiedzenia koncertów niech będzie dostępny na YouTube fragment koncertowego DVD Bryanta.

Źródło: www.delta.art.pl

Bernard Allison także w Domecku

opublikowano w dziale Polska

O koncercie amerykańskiego gitarzysty Barnarda Allisona (fot. strona domowa artysty), syna wielkiego Luthera Allisona, który odbędzie się 19 października w poznańskim Blue Note Jazz Club w ramach koncertu towarzyszącego IV Europejskim Spotkaniom Tradycjonalistów Jazzowych, już informowaliśmy. Warto jednak dodać, że polscy melomani będą mogli posłuchać muzyka nie raz, a dwa razy. Drugi z polskich koncertów Bernarda Allisona odbędzie się 21 października w restauracji Stary Dom w Domecku koło Opola. Szczegóły na temat rezerwacji biletów znajdziecie na stronie restauracji.

Źródło: www.stary-dom.com

Otwockie Zaduszki Bluesowe

opublikowano w dziale Polska

Początek listopada to czas tradycyjnych koncertów zaduszkowych, podczas których muzycy i słuchacze wspólnie wspominają tych, których nie ma już z nami. W sobotę 10 listopada w Powiatowym Młodzieżowym Domu Kultury w Otwocku odbędą się zorganizowane przez Otwockie Towarzystwo Bluesa i Ballady, a poświęcone pamięci Miry Kubasińskiej, Otwockie Zaduszki Bluesowe. Wystąpią Jan Gałach Band, KG Band i Otwock Blues Band. Po koncertach planowane jest jam session w restauracji Picantaria, zaś między koncertami, a jam session spotkanie na otwockim cmentarzu połączone z zapaleniem lapmki przy grobie Miry Kubasińskiej.

Źródło: www.facebook.com/otwockiblues

Arthur Adams na Warsaw Blues Night! Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Album, który Arthur Adams nagrał dla kalifornijskiej wytwórni Delta Groove Productions nosi tytuł „Stomp The Floor” – taka była poprawna odpowiedź w konkursie przygotowanym przez redakcję Blues.pl i organizatorów Warsaw Blues Night, którego 51 edycja odbędzie się w warszawskim klubie Hybrydy 22 kwietnia. W ramach konkursu do wygrania były dwa podwójne zaproszenia na ten wyjątkowy koncert, będący pierwszym z wydarzeń odbywających się w ramach obchodów jubileuszu dziesięciolecia cyklu.

Szczęście w losowaniu mieli Michał z Warszawy i Krzysztof z Siemiatycz. Gratulujemy!

W ramach odświętnego Warsaw Blues Night amerykański wokalista i gitarzysta Arthur Adams (fot. strona domowa artysty) zaprezentuje się publiczności na jedynym koncercie w naszym kraju. Muzyczny wieczór w Hybrydach rozpocznie Ida Zalewska wykonując materiał z albumu „As Sung By Billie Holiday”. Szczegóły dotyczące rezerwacji biletów znajdziecie na stronie Warsaw Blues Night.

Źródło: Blues.pl i Warsaw Blues Night

Zmarł Bob Brozman

opublikowano w dziale Świat

24 kwietnia muzyczne media podały przykrą wiadomość. W wieku 59 lat zmarł Bob Brozman (fot. strona domowa artysty) – wirtuoz akustycznej gitary, etnomuzykolog, historyk, wykładowca muzycznych warsztatów i niestrudzony propagator wszelkiej maści instrumentów strunowych. Występując na scenie otoczony był ulubionymi instrumentami, z których nie tylko korzystał, ale także historię których w elokwentny, ale niezwykle przystępny sposób przybliżał słuchaczom. Oprócz bluesa, jazzu i ragtime’u fascynowała go word music. Przykładem jego scenicznej kreacji niech będzie dostępny na YouTube fragment wydawnictwa „Bob Brozman in Concert”.

Źródło: www.bobbrozman.com

Golden State – Lone Star Revue na Warsaw Blues Night! Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Little Charlie Baty to wchodzący w skład Golden State – Lone Star Revue gitarzysta, który wraz z grupą The Nightcats wystąpił już w Polsce – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez portal Blues.pl i organizatorów Warsaw Blues Night konkursie, w ramach którego mogliście wygrać jedno podwójne zaproszenie do warszawskiego klubu Hybrydy na 18 listopada, czyli 52. edycję tego koncertowego cyklu.

Spośród przesłanych do redakcji prawidłowych odpowiedzi, ta zwycięska należała do Łukasza z Krakowa. Gratulujemy!

Pojawienie się na scenie muzyków z Golden State – Lone Star Revue poprzedzi występ akustycznej formacji Willie Mae Unit, w której grają Wojciech Hamkało, Roman Badeński oraz Jędrzej Kubiak. Szczegóły na temat wieczoru z ich muzyką, w tym rezerwacji biletów, znaleźć można na stronie internetowej Warsaw Blues Night.

Źródło: Blues.pl i Warsaw Blues Night

Slow Ride debiutuje

opublikowano w dziale Polska

„Blues za twoim oknem” to tytuł debiutanckiej płyty zespołu Slow Ride. Wydawnictwo zawiera muzykę dobrze kojarzoną przez fanów grupy – akustyczne, gitarowe granie z charakterystycznym, mocnym wokalem, będące mieszanką bluesa, rocka i ballady z poruszającymi, osobistymi tekstami. Na album złożyło się dwanaście kompozycji, zarówno autorskich, jak i takich, którymi zasłynął Jimi Hendrix. Muzycy oddali także hołd dwóm „ojcom” bluesa, amerykańskiego – Muddy Watersowi i polskiego – Tadeuszowi Nalepie. Płytę wydała Pure Music.

Źródło: www.slowride.pl

Jonny Lang w Warszawie! Wygraj zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

W środę, 9 lipca, w warszawskim klubie Progresja Music Zone, na zaproszenie Agencji Tangerine, po raz pierwszy zaprezentuje się polskiej publiczności związany obecnie z wytwórnią Provogue gitarzysta Jonny Lang. Będzie okazja przyjrzeć i przysłuchać się z bliska fenomenowi, który w połowie lat 90. wdarł się przebojem na bluesowe sceny jako genialny piętnastolatek. Ten sam, którego ledwie kilka lat później mogliśmy oglądać w nowej wersji kultowej komedii Johna Landisa „Blues Brothers 2000” obok takich gwiazd jak BB King czy Eric Clapton.

Razem z Agencją Tangerine przygotowaliśmy dla Czytelników Blues.pl konkurs, w którym do wygrania są dwa pojedyncze zaproszenia na warszawski koncert! Żeby je zdobyć należy najpierw polubić Blues.pl na Facebooku, a następnie odpowiedzieć na pytanie: „Jak nosi tytuł pierwsza płyta Jonny’ego Langa wydana przez holenderską oficynę Provogue”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do poniedziałku 7 lipca, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: www.tangerinemusic.pl

Blues od Delta Groove

opublikowano w dziale Wydawnictwa

W 2004 roku Randy Chortkoff – producent muzyczny ze znajomościami w Hollywood, organizator koncertów i harmonijkarz – powołał do życia nową wytwórnię, Delta Groove Productions, której celem było prezentowanie najciekawszych wykonawców na kalifornijskiej bluesowej scenie. Na przestrzeni ostatnich lat w katalogu wytwórni znaleźli się tak cenieni twórcy jak The Mannish Boys, Arthur Adams czy Rod Piazza. Sama śmietanka.

Wśród nowości z logo oficyny pojawiają się świeże nazwiska, ale mamy też duet, którego karierę bluesowy światek śledzi od lat – Smokin’ Joe Kubek & Bnois King z albumem „Road Dog’s Life”. Jazzowo brzmiący wokal Bnoisa Kinga i dwie elektryczne gitary – rytmiczna należąca do wokalisty, i prowadząca, utrzymana w najlepszej tradycji teksańskiego blues-rocka, na której gra Smokin’ Joe Kubek. Te elementy stanowiły od lat podstawę brzmienia duetu. Na poprzedniej płycie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, doszły do głosu piosenki, z których akustyczne instrumenty wydobyły smaczki, jakie do tej pory trochę gubiły się w hałasie wzmacniaczy. Nowy album to już powrót do elektrycznego brzmienia i mocno rozkręconych pieców, które fani duetu tak bardzo lubią. Bo w końcu jeśli coś dobrze działa, to po co to naprawiać.

W centrum zainteresowania tej oficyny, od początku jej funkcjonowania, leżał tradycyjny blues. Żeby jednak nie skreślać tego co brzmi ciekawie, ale zdecydowanie nowocześnie, po kilku latach działalności Randy Chortkoff powołał do życia wytwórnię córkę, Eclecto Groove Records, w katalogu której znalazło się miejsce na artystów, którzy bluesowe inspiracje wykorzystują jako początek dalszych muzycznych poszukiwań. Taka jest Kara Grainger, której debiut w stajni Eclecto Groove nosi tytuł „Shiver & Shigh”. Skojarzenia z Bonnie Raitt są jak najbardziej na miejscu – podobny głos i gitara slide w dłoniach sprawiały, że Karę Grainger już nie raz porównywano do słynniejszej koleżanki, ale nie sposób odmówić jej także własnego brzmienia będącego bardzo udanym połączeniem bluesa, soulu i piosenkowych, roots-rockowych ballad. Takim repertuarem ta pochodząca z Australii artystka po raz pierwszy zachwyciła Randy’ego Chortkoffa i z takimi piosenkami prezentuje się na „Shiver & Sigh”. Chociaż obok własnych piosenek słychać tam też bluesowe klasyki – „Come On in My Kitchen” Roberta Johnsona czy „Breaking Up Somebody’s Home” z repertuaru Alberta Kinga.

Blues i to w najbardziej tradycyjnym wydaniu wypełnia krążek nowego wokalisty The Mannish Boys, Sugaray Rayforda, „Dangerous”. Tym, którzy znają ostatnie płyty sztandarowego zespołu działającego pod szyldem Delta Groove Productions, The Mannish Boys, głos Sugaray’a nie  jest obcy. Niektórzy mogą pamiętać go także z trochę dawniejszych czasów, gdy stał na czele zespołu Aunt Kizzy’s Boyz i już wtedy zbierał dobre recenzje za niezwykle rasowy, silny wokal. Na tym głosie poznał się Chortkoff zapraszając go do studia, najpierw w roli gościa specjalnego, potem już pełnoprawnego wokalisty z własnym płytowym kontraktem. Dla tych, którzy cenią tradycyjne podejście do bluesa jest to nazwisko koniecznie do zapamiętania.

Przemek Draheim

Wydawca: Delta Groove Productions
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście

Golden State – Lone Star Revue na Warsaw Blues Night! Wygraj zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

18 listopada w warszawskim klubie Hybrydy, w ramach 52. Edycji Warsaw Blues Night, po raz pierwszy wystąpi w Polsce projekt Golden State – Lone Star Revue tworzony przez uznanych wykonawców reprezentujących Teksas i Kalifornię: wirtuoza harmonijki Marka Hummela, gitarzystę Little Charliego Baty i gitarzystę Anson Funderburgha mającego na koncie 26 nominacji oraz 7 statuetek Blues Music Awards. Pojawienie się gwiazd na scenie poprzedzi występ akustycznej formacji Willie Mae Unit, w której grają Wojciech Hamkało, Roman Badeński oraz Jędrzej Kubiak.

Razem z organizatorami Warsaw Blues Night przygotowaliśmy dla Czytelników Blues.pl konkurs, w którym do wygrania jest jedno podwójne zaproszenie na ten wyjątkowy koncert! Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku i odpowiedzieć na pytanie: „który z muzyków wchodzących w skład Golden State – Lone Star Revue, i z jakim zespołem, wystąpił już w Polsce”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Warsaw Blues Night” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do piątku 15 listopada, do godziny 11:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzcę losowania.

Źródło: Blues.pl i Warsaw Blues Night

Buddy Guy „Rhythm & Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

30 lipca, czyli dokładnie w dniu jego 77 urodzin, trafił na półki amerykańskich sklepów nowy, dwudziesty siódmy w dorobku studyjny album Buddy Guy’a – jednego z najważniejszych bluesowych gitarzystów w historii. Na wydawnictwo zatytułowane „Rhythm & Blues” złożyły się dwie płyty – pierwsza, mocno nowoczesna z soulową sekcją dętą; druga, zdecydowanie bardziej gitarowa – jeśli w przypadku Guy’a w ogóle można dzielić płyty na mniej i bardziej gitarowe – i utrzymana w bluesowym klimacie. Tak dobrego Buddy Guy’a dawno nie słyszeliśmy.

Urodzony w Lettsworth w Louisianie w 1936 roku Guy to dziś ikona bluesowej gitary, podziwiana i hołubiona przez światowe tuzy tego instrumentu, od Erica Claptona i Jeffa Becka, przez Keitha Richardsa czy Marka Knopflera. Jego pierwsze nagrania dla Cobra Records Harolda Burrage’a i słynnej wytwórni braci Chess to dziś klasyka gatunku, ale prawdziwy kamień milowy elektrycznego bluesa to płyta z udziałem Buddy Guy’a, ale firmowana nie przez niego, a przez Juniora Wellsa. I mówię płyta, a nie nagranie, bo wydany przez chicagowski Delmark „Hoodoo Man Blues”, z hipnotyzującym wręcz brzmieniem gitary Guy’a to – jak twierdzą znawcy – pierwszy bluesowy album długogrający, a nie jedynie krążek będący zlepkiem przypadkowych singli.

Album „Rhythm & Blues” to dwie płyty wypełnione po brzegi muzyką Buddy Guy’a – w sumie dwadzieścia jeden kompozycji i ponad osiemdziesiąt minut dźwięku najwyższej próby, podanego z energią, ale tez ciekawym pomysłem. Producent krążka, Tom Hambridge, zdecydował się podzielić go na dwie części. Pierwsza płyta zatytułowana „Rhythm” to niezwykle nowoczesny Buddy Guy, otoczony funkową pulsacją i świdrującymi riffami sekcji dętej. Część druga zatytułowana „Blues” to już Buddy Guy bliższy wyobrażeniom bluesowych purystów, którzy najchętniej widzieliby go w scenerii chicagowskiego klubu z połowy lat pięćdziesiątych, bardziej gitarowy i pozbawiony dodatkowych ozdobników. Chociaż nie oszukujmy się, on sam raczej nie chciałby zamykać się w żadnym muzeum.

Nasz bohater nie należy do artystów, którzy z własnej woli ograniczają swoje twórcze poszukiwania. Wręcz przeciwnie, czytając jego wydaną niedawno autobiografię „When I Left Home” można odnieść wrażenie, że on sam ma trochę za złe producentom, którzy współpracowali z nim przez lata, że jakby na siłę próbowali go wcisnąć w rolę tradycyjnego bluesowego gitarzysty uważając, iż „prawdziwy” Buddy Guy powinien już zawsze brzmieć tak, jak na starych płytach wydanych przez Cobrę czy Chess Records. A on sam zawsze był i – jak dowodzą te nowe nagrania – nadal jest nieokiełznany aż do bólu i – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – bardzo rockowy w swojej grze.

Jak przystało na współczesną modę na albumie ni zabrakło gości. Niepokorny rockman z duszą hip-hopowca, Kid Rock, australijski country’owiec Keith Urban i niezwykle energetyczna Beth Hart pojawiają się na płycie nr 1. Na drugim krążku też widzimy sławne nazwiska. W soczystym, powolnym bluesie „Evil Twin” Guy’owi towarzyszą trzej członkowie Aerosmith – Steven Tyler, Joe Perry i Brad Whitford – a więc gentlemani, którzy na płycie „Honkin’ On Bobo” dali jasno i wyraźnie wyraz swoim bluesowym fascynacjom. Drugi z numerów o podwyższonej zawartości z gwiazd to „Blues Don’t Care” z udziałem Gary’ego Clarka Jr’a, czyli młodego pop-bluesmana, którego utwór „Bright Lights” ma swoich iPodach połowa amerykańskich nastolatków.

Jeśli po nienajlepszej koncertowej płycie „Live At Legends” będącej zlepkiem średniej jakości materiału z koncertu i przypadkowych nagrań studyjnych ktoś ośmielił się pomyśleć, że Buddy Guy powoli się kończy, za sprawą wydanej przez Sony Music „Rhythm & Blues” będzie musiał zmienić zdanie. To niesamowite, że ktoś o takiej sile głosu i takiej werwie w grze na gitarze ma na karku siedemdziesiąt siedem lat. Album otwiera utwór „Best In Town”, czyli najlepszy w mieście – no i niech się ktoś spróbuje z takim postawieniem sprawy nie zgodzić.

Przemek Draheim

Wydawca: Sony Music Poland
Posłuchaj: www.amazon.com

John Fogerty „Wrote A Song For Everyone”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

John Fogerty to żywa legenda amerykańskiej muzyki – wokalista, gitarzysta, ale przede wszystkim autor piosenek i lider zespołu Creedence Clearwater Revival, którego muzyka pod koniec lat sześćdziesiątych nie tylko skierowała rock’n’rolla – dryfującego mocno w stronę psychodelii – z powrotem na tory bliższe muzyce country i duchowi amerykańskiego południa, ale także stała się odbiciem tęsknot i niepokojów społeczeństwa uwikłanego w bodaj najtrudniejszy dla Stanów Zjednoczonych rozdział wojny w Wietnamie. I to muzyka Creedence’ów, a nie na przykład Henriksa, była zdaniem wielu hymnem tamtego pokolenia, a przynajmniej dużej jego części. Teraz na półki polskich sklepów muzycznych trafiła nowa, solowa płyta Johna Fogerty nagrana z towarzyszeniem znakomitych gości.

Całość otwiera „Fortunate Son” nagrany z grupą Foo Fighters. Zaraz potem słychać „Almost Saturday Night” z Keithem Urbanem i „Lodi” zaśpiewany z synami, Shane’m i Tylerem Fogerty. Wszystkie te piosenki mają w sobie coś takiego, że po latach cały czas brzmią znakomicie, ale to ta pierwsza chyba najsilniej wpisała się w masową wyobraźnię stając się przy okazji ulubionym motywem stosowanym w hitowych filmach. To właśnie „Fortunate Son” towarzyszył pojawieniu się ekranowego Forresta Gumpa w strefie wojny w południowym Wietnamie, czy popłynął z głośników Johna McClane’a gdy ten o poranku wyjeżdżał na ulice Waszyngton tuż przed tym, jak mieli go opanować terroryści w „Szklanej Pułapce 4”.

W sumie na nowy album złożyło się czternaście utworów i aż szesnastu wyjątkowych gości – od niepokornego rockmana z duszą hip-hopowca Kid Rocka, po gwiazdy współczesnej muzyki country, Brada Paisley’a czy Alana Jacksona. Piosenki to oczywiście klasyczne utwory z repertuaru Creedence Clearwater Revival i solowych płyt Fogerty’ego, ale specjalnie na tę płytę songwriter napisał dwa nowe kawałki. Pierwszy to singiel „Mystic Highway”, drugi to bardzo mocny w wyrazie „Train Of Fools”.

Panuje ostatnio jakaś dziwna tendencja, w myśl której bardzo znani, dojrzali wykonawcy nagrywają nowe płyty zapraszając do studia plejadę swoich równie znanych przyjaciół, z każdym śpiewając po jednym „gościnnym” utworze. Tak robił ostatnimi czasy B.B. King, tak zrobił teraz Buddy Guy. Ma to swój walor promocyjny, bo z okładki patrzy na nas – a tym samym zachęca do kupna – zawsze kilkanaście słynnych nazwisk, ale muzyczne efekty bywają już różne. I o to bałem się trochę kiedy przeczytałem, że ta płyta będzie w ten sposób wyglądać. Okazało się na szczęście, że całość jest niezwykle spójna, a zaproszeni goście nie próbują na siłę ukraść przedstawienia, uzupełniając wokalnie Fogerty’ego i ładnie wpisując się w wyśpiewywane piosenki. Których – i tu nie ma co się oszukiwać – i tak nie sposób byłoby popsuć, bo są tak dobrze napisane. Dla miłośników amerykańskiej klasyki w świeżych aranżacjach krążek z gatunku must have!

Przemek Draheim

Wydawca: Vanguard Records / Sony Music
Posłuchaj: www.amazon.com

Jonny Lang w Warszawie! Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

„Pierwsza płyta Jonny’ego Langa wydana przez holenderską oficynę Provogue nosi tytuł »Fight For My Soul«” – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez portal Blues.pl i Agencję Tangerine konkursie, w ramach którego mogliście wygrać dwa pojedyncze zaproszenia na warszawski koncert Langa, który odbędzie się w środę, 9 lipca, w klubie Progresja Music Zone.

Spośród autorów prawidłowych odpowiedzi szczęście w losowaniu mieli Maria z Warszawy i Paweł z Wrocławia, gratulujemy!

Koncert Langa będzie okazją do przyjrzenia się i przysłuchania się z bliska fenomenowi, który w połowie lat 90. wdarł się przebojem na bluesowe sceny jako genialny piętnastolatek. Ten sam, którego ledwie kilka lat później mogliśmy oglądać w nowej wersji kultowej komedii Johna Landisa „Blues Brothers 2000” obok takich gwiazd jak BB King czy Eric Clapton.

Źródło: www.tangerinemusic.pl

Natalia Przybysz w drugim teledysku

opublikowano w dziale Polska

Szalejąca, żywiołowa Natu na koncercie i stonowana, spacerująca po plaży – taką artystkę można podziwiać w drugim wideoklipie promującym album Natalii Przybysz „Kozmic Blues: Tribute To Janis Joplin”. Teledysk powstał do przeróbki utworu „Maybe”, który pierwotnie znalazł się na płycie „I Got Dem Ol’ Kozmic Blues Again Mama!” z 1969 roku, na której słychać wpływy tak bliskiego Janis bluesa, ale także funky, soulu i popu spod znaku wytwórni Stax z wyeksponowaną sekcją dętą. „Maybe” jest drugim wideoklipem promującym wydany przez Warner Music Poland album, na którym znalazły się głównie nowe interpretacje piosenek z repertuaru Janis Joplin. Pierwszy powstał do jedynej autorskiej piosenki w zestawie – „Niebieski” – i do tej pory obejrzało go w serwisie YouTube ponad 530 tys. internautów.

Źródło: www.warnermusic.pl

Nowa płyta Sławka Wierzcholskiego

opublikowano w dziale Polska

Sławek Wierzcholski, obecny na polskiej scenie od wielu lat artysta o sprecyzowanej  konwencji, swoim najnowszym albumem postanowił zadziwić słuchaczy. W „Matematyce serc” odważnie opuszcza niszę wirtuoza harmonijki ustnej i czołowego krajowego wykonawcy bluesa. Muzyczną kanwą nowej płyty są dźwięki, które przed laty towarzyszyły Sławkowi w rodzinnym domu za sprawą Programu 1 Polskiego Radia: calypso, rumba, twist, ragtime. W nagraniu czternastu utworów, wzięło udział dwudziestu pięciu muzyków - polscy twórcy  Zbigniew Wrobel i Adam Wendt, a także artyści zagraniczni – perkusista Alain Baudry z Nowego Orleanu oraz Eddie Angel z Londynu. Do wzbogacenia piosenek wykorzystano także sekcję dętą i chórek dziecięcy.

Źródło: www.empik.com

Premiera zaginionego albumu Johny’ego Casha

opublikowano w dziale Świat

Już dziś, 25 marca, swoją premierę ma unikatowy album „Out Among The Stars”, zawierający niedawno odnalezione, nigdy nie publikowane utwory Johnny’ego Casha. Piosenki, które znalazły się na płycie pierwotnie zarejestrowano w 1981 roku w Columbia Studios oraz w 1984 roku w 1111 Sound Studios. W ich powstaniu udział wziął ówczesny Dyrektor Artystyczny wytwórni CBS Nashvile, Billy Sherrill. W 2012 roku materiał został odnaleziony przez Johna Cartera Casha podczas katalogowania spuścizny po rodzicach. „Okazało się, że te nagrania wyprodukowane przez Billy’ego Sherrilla w latach osiemdziesiątych... były piękne” – tłumaczy John. Po trzydziestu latach od nagrania do rąk słuchaczy trafia klasyczny album Johnny’ego Casha, łączący w sobie wszystko to, co najlepsze w twórczości tego jednego z najbardziej rozpoznawalnych i wpływowych artystów na świecie. Wśród nowych piosenek na krążku znajdziemy m.in. utwór „She Used To Love Me A Lot”, do którego teledysk wyreżyserował John Hillcoat. Kompozycja ta w specjalnym mixie Elvisa Costello jest również dodatkowym trackiem zamykającym album. Blues.pl jest jednym z patronów medialnych wydawnictwa. 

Dodatkowo, 16 kwietnia w księgarniach pojawi się kolejna gratka dla fanów muzyka – książka „Cash. Autobiografia”, Autorem przekładu jest Adam Pluszka. Według Chicago Sun-Timesa pozycja jest „Wciągająca… napisana ze szczerością i duchową przenikliwością”. 

Źródło: www.sonymusic.com

Livin’ Blues Xperience w Chorzowie! Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

„Wokalista, którego głos jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów brzmienia Livin’ Blues Xperience nazywa się Nico Christiansen” – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez portal Blues.pl i Agencję Koncertowo-Wydawniczą Delta konkursie, w ramach którego mogliście wygrać dwa podwójne zaproszenia na jedyny polski koncert holenderskiej formacji Livin’ Blues Xperience, odbywający się 18 maja w chorzowskiej Sztygarce – Klubie Tlenownia w ramach epilogu festiwalu Bluestracje.

Spośród autorów prawidłowych odpowiedzi szczęście w losowaniu mieli Piotr z Katowic i Anna z Krakowa, gratulujemy!

Źródło: www.delta.art.pl

Drugi teledysk Blue Sounds

opublikowano w dziale Polska

„Już nie ma nas” to utwór promujący drugą płytę zespołu Blue Sounds (fot. Jakub Karkoszka) zatytułowaną „Karuna” i singiel, który doczekał się drugiego w historii grupy wideoklipu. 7 listopada ubiegłego roku piosenka miała swoją premierę, a już 19 grudnia tego samego roku była piosenką dnia w Pierwszym Programie Polskiego Radia. Utwór zajmował wielokrotnie pierwsze miejsca na listach przebojów kilku rozgłośni radiowych, a w plebiscycie „Gramy swoje” Radia RDN Małopolska słuchacze przyznali mu tytuł piosenki miesiąca. W tym samym plebiscycie Marek Niedźwiecki i Roman Rogowiecki zauważyli go wśród utworów takich wykonawców jak Ania Dąbrowska, zespół Bracia, Czesław Śpiewa, Mela Koteluk czy Ania Wyszkoni i przyznali mu drugie i trzecie miejsce. Jak mówi zespół klip, który ukazuje się po kilku miesiącach od premiery płyty „Karuna”, ma nie tylko promować ich nowy album, ale przede wszystkim ma być formą podziękowania dla oddanych sympatyków zespołu, czy chociażby fanów piosenki „Już nie ma nas”. Produkcją teledysku zajęła się włocławska ekipa Lans Productions, która jest też autorem klipu do pierwszego singla z płyty.

Oba dni zdjęciowe zostały zrealizowane we włocławskim hotelu Garage Hotel Włocławek, który dzięki zaangażowaniu właścicieli Aleksandry i Tyberiusza Rajs, został w całości udostępniony dla ekipy filmowej. Jak podkreślają twórcy teledysku, jest to jedyne takie miejsce na mapie Polski: „Klimatyczny wystrój pokoi oraz restauracja stylizowana na amerykańskie lata 50. rozbudza wyobraźnię i sama prosi się o niezwykłe filmowe historie”. Sceny były również kręcone w plenerach Włocławka.

Poza serwisem YouTube teledysk będzie można obejrzeć między innymi w regionalnej telewizji Kujawy oraz na ogólnopolskim kanale Kino Polska Muzyka.

Źródło: www.facebook.com/bluesoundspl

Debiut płytowy Dariusza Wudkowskiego

opublikowano w dziale Polska

23 czerwca swoją premierę miał maxi-singiel „Obłuda” kompozytora, wokalisty i tekściarza Dariusza Wudkowskiego. Zarejestrowane na singlu utwory są zapowiedzią zawierającej czternaście premierowych piosenek płyty. Teksty Wudkowskiego, jak mówi sam autor, traktują o „codziennej, ukrytej prawdzie”, a akustyczne brzmienie utrzymane jest w klimacie bluesowo-rockowym i folkowym. W nagraniach Wudkowskiemu towarzyszyli Patryk Filipowicz (gitara) i Michał Kielak (harmonijka ustna). Wydawcą płyty jest Flower Records.

Źródło: www.dariusz-wudkowski.com

Livin’ Blues Xperience w Chorzowie! Wygraj zaproszenie na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Zasadnicza część tegorocznej edycji festiwalu Bluestracje przeszła już do historii, ale 18 maja w chorzowskiej Sztygarce – Klubie Tlenownia czeka nas epilog imprezy, jedyny polski koncert holenderskiej formacji Livin’ Blues Xperience. Co dojrzalsi miłośnicy bluesa mogą pamiętać dokonania grupy jeszcze z lat 70., kiedy cieszyła się w Polsce wielką popularnością, z dwiema wydanymi u nas płytami długogrającymi. Supportem, który otworzy wieczór będzie Around The Blues.

Razem z Agencją Koncertowo-Wydawniczą Delta przygotowaliśmy dla Czytelników Blues.pl konkurs, w którym do wygrania są dwa podwójne zaproszenia na chorzowski koncert! Żeby je zdobyć należy najpierw polubić Blues.pl na Facebooku, a następnie odpowiedzieć na pytanie: „Jak nazywa się wokalista, którego głos jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów brzmienia Livin’ Blues Xperience”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do piątku 16 maja, do godziny 15:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: www.delta.art.pl

May Meeting Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

24 maja 2014 roku w Koźminie Wielkopolskim rusza May Meeting Blues Festival. Na scenie Koźmińskiego Ośrodka Kultury zagrają Czerwony Kogut, Daro Blues Band oraz gospodarze festiwalu, Tandeta Blues Band. W 2013 roku, po 26 latach przerwy zespół powrócił do wspólnego grania. Gwiazdą festiwalu będą Boogie Boys – pierwsza w Polsce formacja fortepianowa grająca muzykę boogie-woogie z domieszką czarnego bluesa, łącząca warsztat, pasję i charyzmę z nowymi pomysłami na brzmienie starych polskich tematów. Koncerty poprzedzi nietypowa atrakcja imprezy: konkurs skierowany do gitarzystów leworęcznych – zarówno solistów, jak i zespołów, w których składzie znajdują się gitarzyści leworęczni. Wykonawców oceni jury, które wraz z publicznością przyzna zwycięzcom nagrody pieniężne. Laureaci będą mieli możliwość zarejestrowania materiału na singla w ostrzeszowskim studiu Play Artura Obarskiego. 

Źródło: www.musicnet.pl

XVI Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla

opublikowano w dziale Polska

W dniach 26-27 lipca 2014 roku na Polach Marsowych w Chorzowie odbędzie się XVI Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla. Impreza będzie wydarzeniem szczególnym dla fanów Riedla, gdyż w tym roku przypada dwudziesta już rocznica śmierci ich idola. Pierwszego dnia festiwalu jubileuszowy koncert 20-lecia pracy scenicznej zagrają Sebastian Riedel i grupa Cree. 27 lipca przewidziany jest kolejny koncert jubileuszowy, tym razem 35-lecia pracy scenicznej Oddziału Zamkniętego z gościem specjalnym Jarkiem Wajkiem. Na XVI Festiwalu Muzyczny im. Ryśka Riedla usłyszymy także Kazika Staszewskiego i zespół Kult, Marka Piekarczyka, Eweliną Flintę, Mariusza „Faziego” Mielczarka oraz laureata Festiwalu „Solo życia” Michała Trzpiołę z zespołem i wielu innych artystów. Co więcej, organizatorzy czynią starania, by 25 lipca na Polach Marsowych doszło do skutku wystawienia spektaklu „Skazany na Bluesa”, na podstawie scenariusza filmowego Przemysława Angermana i Jana Kidawy-Błońskiego, w adaptacji i reżyserii Arkadiusza Jakubika. Szczegółowy program festiwalu zostanie ogłoszony niebawem.

Źródło: www.festiwalryska.pl

Nowy płyta zespołu Kasa Chorych

opublikowano w dziale Polska

7 kwietnia na półki sklepowe trafiła „Orla” - najnowsza płyta Kasy Chorych. Nazwa krążka nawiązuje do niewielkiej podlaskiej miejscowości Orla, położonej kilkanaście kilometrów od granicy z Białorusią, w której muzycy spędzili kilka miesięcy, chłonąc klimat podlaskich terenów. Album może okazać się sporym zaskoczeniem dla fanów. Wszystko za sprawą brzmień, nie słyszanych do tej pory w muzyce zespołu. Na płycie pojawiają się gitary akustyczne, harmonijka, nawiązania do lat 60 i 70, a całość zamknięta jest w lekkich, przejrzystych kompozycjach. Do pracy nad krążkiem zespół zaprosił także gości specjalnych: Sebastiana Riedela (wokal), Jana Gałacha (skrzypce), Bartka Szopińskiego (organy Hammonda), Romka Puchowskiego (gitara Dobro), Adama Wendta (saksofon) ,Johna Cliftona (harmonijka) i innych. Jak zapewniają muzycy, „Orla” jest świadectwem przywiązania do konwencji bluesowej, a zarazem dowodem na to, że w ramach swej ulubionej formuły zespół poszukuje konsekwentnie nowych środków artystycznego wyrazu. Singlem promującym płytę jest utwór „Biały blues”.

Źródło: www.kasachorych.com

Scena Bluesowa Kozienaliów 2014

opublikowano w dziale Polska

11 maja o godz. 18 w Lublinie odbędzie sie czwarta edycja Sceny Bluesowej organizowanej, w ramach Lubelskich Dni Kultury Studenckiej „Kozienalia 2014”. Na scenie zaprezentują się: Łukasz Jemioła, Coś Tak O, Adam Blues Band, a także Willie Mae Unit. Koncert organizują Zarząd Uczelniany Samorządu studentów UMCS, Akademickie Centrum Kultury „Chatka Żaka” oraz Fundację ODA. Wstęp na wydarzenie jest wolny.

Źródło: www.scenabluesowa.lublin.pl

Jarosław Śmietana nie żyje

opublikowano w dziale Polska

Ta przykra wiadomość niezwykle szybko obiegła portal społecznościowy Facebook – w wyniku komplikacji po operacji usunięcia guza mózgu, którą przeszedł na początku roku, zmarł Jarosław Śmietana (fot. strona domowa artysty). Miał 62 lata. W kwietniu przyjaciele muzyka zorganizowali koncert charytatywny na jego rzecz. W warszawskim Teatrze Capitol wystąpili wówczas między innymi Wojciech Karolak, Zbigniew Namysłowski, Piotr Baron, Antoni Dębski, Ewa Bem i Andrzej Jagodziński Trio. Gitarzysta ukończył Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach. Był liderem takich grup jak bluesowy Hall, Extra Ball, Sounds, Symphonic Orchestra i Polish Jazz Stars. Otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Krakowa za wybitne osiągnięcia w kulturze oraz nagrodę Fryderyk w roku 1998 za album „Songs and Other Ballads”. Wykładał w Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, był autorem ponad dwustu kompozycji jazzowych. Jego postać, to prawdziwa historia polskiej muzyki, nie tylko jazzu.

Źródło: Jazz Forum

Gwiazdy zapraszają na Jimiway!

opublikowano w dziale Polska

18 i 19 października w Ostrowie Wielkopolskim w ramach Jimiway Blues Festival wystąpi plejada niezwykle ciekawych wykonawców. Polskę reprezentować będą Dr Blues & SOUL RE VISION, Bluesmaszyna, grupa Why Ducky, Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa, Szulerzy, a także Wes Galczyński & Power Train. Międzynarodową twarz festiwalu pokażą gitarzysta Nick Moss (fot. strona domowa artysty) z zespołem i związany z wytwórnią Alligator soulowy śpiewak Curtis Salgado. Ten ostatni nie mogąc się już doczekać przyjazdu do Polski przygotował dla polskich fanów zaproszenie do Ostrowa Wielkopolskiego. Posłuchajcie go na YouTube!

Źródło: www.jimiway.pl

Druga płyta Joe Bonamassy i Beth Hart

opublikowano w dziale Świat

20 maja miała premierę druga wspólna płyta niezwykle cenionego przez polskich fanów gitarzysty Joe Bonamassy i równie lubianej wokalistki Beth Hart. Na krążek „Seesaw” – wydany przez holenderską wytwórnię Provogue nie tylko w formie płyty CD, ale też winylowego longplay’a – składa się jedenaście kompozycji o mocno soulowym i rhythm’n’bluesowym charakterze, w tym klasyki z repertuaru takich wykonawców jak Aretha Franklin, Etta James czy Tina Turner. Zapowiedzią albumu jest dostępny w serwisie YouTube klip, w którym artyści opowiadają o pracy nad płytą.

Źródło: www.mystic.pl

Natu śpiewa Janis Joplin

opublikowano w dziale Polska

Natalia „Natu” Przybysz – jedna z najciekawszych polskich wokalistek, znana z grupy Sistars i nagrań solowych – składa hołd jednej z największych legend i charyzmatycznych postaci w historii muzyki, Janis Joplin. Album „Kozmic Blues: Tribute To Janis Joplin”, którego wydawcą jest wytwórnia Warner Music Poland, wyprodukowali Janek Komar, Andrzej Giegiel i gitarzysta zespołu towarzyszącego Natu, Jurek Zagórski. Lognglay zawiera 13 piosenek, z których tuzin to interpretacje utworów z repertuaru Janis Joplin, w tym „Move Over”, „Me And Bobby McGee”, a także „Kozmic Blues”. Jak mówi sama wokalistka: „Są to miękkie wersje tych piosenek, na pewno bardziej soulowe niż rockowe, ale wspólnym mianownikiem pozostaje blues”. Jedynym autorskim utworem na płycie jest kołysząca piosenka „Niebieski” utrzymana w stylu kojarzącym się z Janis Joplin. Piosenka, do której teledysk można oglądać w serwisie YouTube, została zakwalifikowana do finałowej dziesiątki konkursu „Super Premiery 2013” na 50. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.

Źródło: www.warnermusic.pl

Kasa Chorych w teledysku

opublikowano w dziale Polska

Dobra muzyka, wartka akcja, piękne kobiety i samochody oraz Kasa Chorych - tak pokrótce można opisać to, co pojawia się w najnowszym klipie białostockiej grupy. Utwór „Przez jedną noc” od dłuższego czasu grany jest w stacjach radiowych. Teraz, w wersji z obrazem, można go posłuchać na przykład w serwisie YouTube. Piosenka pochodzi z najnowszego krążka zespołu, „Orla”, który ukazał się w kwietniu. Przypomnijmy, album zarejestrowany został w studiu „LaGrunge”, w niewielkiej podlaskiej miejscowości Orla, kilkanaście kilometrów od granicy z Białorusią, a oprócz muzyków Kasy Chorych słyszymy na nim gości, wśród których znaleźli się Sebastian Riedel, Jan Gałach, Bartek Szopiński, Romek Puchowski, Adam Wendt i Amerykanin John Clifton.

Źródło: www.kasachorych.com

Harmonica Bridge w Toruniu

opublikowano w dziale Polska

Mały instrument jakim jest harmonijka ustna ma naprawdę wielką siłę. Przekonać się o tym można co roku w końcówce wakacji, podczas Międzynarodowego Festiwalu Harmonijki Ustnej „Harmonica Bridge” w Toruniu.  Na nie tylko bluesowe koncerty organizatorzy zapraszają między 22 a 24 sierpnia. W czasie tegorocznej edycji festiwalowa publiczność będzie miała okazję posłuchać takich gatunków jak soul, folk, jazz, a nawet muzyka poważna. Wystapią Dr. Blues & Soul Re Vision z gościem Niki Buzzem, Los Agentos, trio Zygmunta Zgrai, francuski jazzman i bluesman Alexandre Thollon, międzynarodowa formacja The Silver Owls, Giles Robson oraz Mark Olbrich Blues Eternity z amerykańskim wokalistą Jimmy’m Thomasem. Na festiwalowej scenie nie zabraknie też szefa festiwalu, Sławka Wierzcholskiego z Nocną Zmianą Bluesa.

Źródło: www.harmonicabridge.pl

„Piano Impressions” Macieja Markiewicza

opublikowano w dziale Polska

10 maja wchodzi na rynek nowa płyta Macieja Markiewicza (fot. strona domowa artysty), album „Piano Impressions – Bridging Classical Music, Blues and Boogie-Woogie” wydany pod kierownictwem artystycznym muzykologa i najsławniejszego chopinisty Jana Popisa. Album zawiera utwory z klasyki muzyki poważnej i rozrywkowej, we własnej interpretacji pianisty. W swoich wykonaniach Markiewicz stosuje niespodziewane połączenia wirtuozerii dzieł Chopina, Bacha czy Mozarta z muzyką znakomitych twórców bluesa i boogie-woogie, aranżując inspirujące przenikanie się oraz pomost pomiędzy różnymi stylami oraz rodzajami muzyki. Najbliższe koncerty promujące album odbędą się w Poznaniu 7 czerwca w Centrum Sztuki i Biznesu, w nowej części Starego Browaru oraz 23 czerwca na Starym Rynku, na scenie głównej Jarmarku Świętojańskiego. Jednym z patronów medialnych wydawnictwa jest Blues.pl.

Źródło: www.maciejmarkiewicz.pl

„Jazz nad Odrą” w słowach i obiektywie

opublikowano w dziale Polska

Między 9 a 14 kwietnia odbył się na Dolnym Śląsku Wrocławski Festiwal Jazzowy „Jazz nad Odrą”. Z myślą o miłośnikach bluesa, którzy nie stronią od jazzu, krótką relację połączoną ze zbiorem interesujących fotografii z tego wydarzenia przesłał nam Jarek Rerych z Katowic. Zapraszamy do przeczytania tekstu i odwiedzenia galerii zdjęć:

Wrocławski Festiwal Jazzowy „Jazz nad Odrą” to obok Jazz Jamboree i Krakowskich Zaduszek Jazzowych jeden z najstarszych polskich festiwali jazzowych. Jak przystało na tak renomowaną imprezę, zaczęło się od mocnego akcentu, który zainicjował pianista Robert Glasper – tegoroczny zdobywca nagrody Grammy. Muzyk potwierdził swoją wielką klasę, ale ja osobiście czekałem na koncert naszego pianisty – Adama Makowicza – oraz Kurta Ellinga, którego uważam za mistrza wokalistyki jazzowej. Koncert Adama Makowicza scalił preferencje wszystkich uczestników JNO pretendując do rangi festiwalowego wydarzenia! Set Makowicza rozpoczął Big Band Akademii Muzycznej pod kierownictwem Aleksandra Mazura, w którego skład weszli studenci i absolwenci uczelni, po czym w utworze „Misty” pianista dołączył do Big Bandu, z którym zagrał jeszcze „How High The Moon” Morgana Lewisa oraz trzy utwory solo. W punkcie kulminacyjnym usłyszeliśmy „Błękitną Rapsodię”, a po niej nastąpiły już tylko długie owacje na stojąco i obowiązkowe bisy. Kurt Elling to także artysta o dużym doświadczeniu muzycznym i scenicznym, więc nikogo nie zaskoczył fakt, że jego kontakt z publicznością był wzorcowy. Wystąpił w towarzystwie wspaniałych muzyków, z których mnie najbardziej oczarował pianista Laurence Hobgood oraz gitarzysta John McLean. W utworach z ostatniej płyty, „1619 Broadway”, takich chociażby jak „On Broadway” czy „Come Fly With Me”, maestria muzyków osiągnęła punkt kulminacyjny, co spotkało się z żywą reakcją publiczności. Poza wskazanymi wyżej faworytami swój kunszt potwierdzili: Ernie Watts, Billy Childs, Harvey Mason, Wallace Roney, Larry Coryell, Joey DeFrancesco, Dorota Piotrowska i Jeremy Pelt, a także Adam Bałdych. To był piękny festiwal, więc z niecierpliwością będę oczekiwał na kolejny, 50. „Jazz nad Odrą”. Z podziękowaniami dla organizatorów i pozdrowieniami dla słuchaczy Polskiego Radia Rzeszów.

Jarek Rerych, Katowice

Źródło: Blues.pl

Trzeci teledysk Maćka Żuka

opublikowano w dziale Polska

Na YouTube pojawił się trzeci po wideoklipach do utworów „First Time Around” i „Elevator” teledysk gitarzysty, wokalisty i autora piosenek Maćka Żuka (fot. strona domowa artysty). Singiel nosi tytuł „Optimistic Avenue”, a za jego produkcję i formę odpowiada sam artysta. Klip promuje wydany przez Sofresh Label album „Have You Ever”, na który składa się czternaście akustycznych utworów – jak mówi artysta – „dotyczących szeroko pojętych rozmów o życiu z przyjacielem (…). Jeśli chcesz poznać tę historię, jeśli nurtują cię podobne problemy i chcesz posłuchać w jaki sposób drążą one kogoś innego – kupuj w ciemno”. Blues.pl jest jednym z patronów medialnych wydawnictwa.

Źródło: www.facebook.com/maciekzukmusic

Pamela znowu świętuje

opublikowano w dziale Polska

W poniedziałek 6 maja odbędzie się w Toruniu kolejny z serii urodzinowych koncertów związanych z piętnastoleciem Hard Rock Pubu Pamela. Tym razem na scenie pubu pojawi się gitarzystka Jennifer Batten (fot. strona domowa artystki), znana między innymi z wieloletniej współpracy z Michaelem Jacksonem. Obok Batten, ze swoim zespołem Shrimp City Slim Band, wystąpi amerykańska wokalistka Wanda Johnson. Zgodnie z zamysłem koncertów organizowanych w formule mini-festiwali, jubileuszowe wieczory w Pameli są również szansą dla młodych toruńskich wykonawców na pokazanie się u boku zagranicznych wykonawców – tym razem w Pameli wystąpi wokalistka Asia Czajkowska z kompozytorem i gitarzystą Sławkiem Załeńskim.

Źródło: www.pubpamela.pl

Konkursowy czerwiec! Wygraj płyty pod patronatem Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Ostatnie kilkanaście tygodni przyniosło aż pięć niezwykle interesujących płyt wydanych pod patronatem Blues.pl, na których każdy miłośnik bluesa i jego okolic znajdzie coś dla siebie. Fanom rockowej odmiany bluesa przypadnie do gustu album Gienek Loska Band (wyd. Sony Music Poland); miłośnikom eksperymentów spodobają się krążki Romka Puchowskiego (wyd. Soliton) i młodego autora piosenek Maćka Żuka (wyd. Sofresh Label); zakochanych w fortepianie zachwyci Maciej Markiewicz (wyd. „Muza” Polskie Nagrania); zaś tych, którzy spragnieni są dźwięków z pogranicza bluesa i jazzu rozkołysze serialowy Dr House, czyli Hugh Laurie (wyd. Warner Music Poland).

Razem z wydawcami tych ciekawych albumów przygotowaliśmy serię konkursów dla Naszych Czytelników, w których co tydzień będzie można wygrać jedną z płyt. Żeby to zrobić należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem wykazać się wiedzą i szczęściem. Zapraszamy do zabawy!

Źródło: Blues.pl

Sukces Cree na TOPtrendy

opublikowano w dziale Polska

Mainstreamowe media muzyczne obiegła informacja, która z pewnością zainteresuje miłośników bluesa i jego rockowych okolic. Jak podaje serwis muzyka.interia.pl, drugi dzień Sopot TOPtrendy Festiwal należał do Sebastiana Riedla i zespołu Cree (fot. Tomek Karkoszka). Widzowie uznali, że to właśnie oni posiadają największy potencjał, by wyznaczać muzyczne trendy w nadchodzących miesiącach. W sobotę 8 czerwca zespół wygrał konkurs „Trendy”. Zwycięstwo to nie tylko zaszczytny tytuł artysty, który ma największe szanse wyznaczyć obowiązujące trendy w muzyce w nadchodzących miesiącach. Ze zdobyciem statuetki wiąże się również kampania promocyjna zespołu w telewizji Polsat. Muzycy odebrali ponadto specjalną nagrodzę słuchaczy radia RMF Maxx. Telewizyjny występ Cree można obejrzeć w dostępnym na YouTube fragmencie festiwalowego koncertu.

Źródło: muzyka.interia.pl

James Cotton „Cotton Mouth Man”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Czas biegnie nieubłaganie i przeszłością jest już złota era chicagowskiego bluesa z połowy wieku. Coraz mniej chodzi po świecie tych, którzy tworzyli i definiowali ten nurt; którzy sprawili, że stał się on kwintesencją miejskiego, bluesowego grania. I choć prawdą jest, że Weteranów coraz mniej, to Ci którzy pozostali nie próżnują i częstują słuchaczy muzyką, która wyrobiła im renomę już dawno temu. Jednym z ostatnich jest James Cotton – jeden z największych harmonijkarzy bluesa chicagowskiego, znany między innymi jako członek zespołu Muddy Watersa... a kiepscy muzycy tam nie trafiali.

James Cotton ma obecnie 78 lat, lecz mimo wieku poszczycić się może sporą dozą muzycznej energii i pasji. Zawsze znany był z silnego ataku na dźwięk i nie zmieniło się to na najnowszym wydawnictwie „Cotton Mouth Man”, które ujrzało światło dzienne wysiłkami wytwórni Alligator Records. Mnóstwo bluesa, groove’u i przesterowanej harmonijki. Płyta stanowi jakby hołd składany za życia legendarnemu harmonijkarzowi, jako że teksty w głównej mierze opowiadają o jego życiu i muzyce. Do tego harmonijka jest mocno wyeksponowana w aranżacjach. Oprócz Jamesa na płycie gra i śpiewa wielu znakomitych gości, w tym Gregg Allman, Warren Haynes, Joe Bonamassa, Keb’ Mo’, Ruthie Foster czy Delbert McClinton. Muzycy prezentują wysoki poziom wykonawczy, wokalnie płyta jest też udana. Od jakiegoś czasu na krążkach nagrywanych przez Jamesa Ottona nie można było usłyszeć jego głosu, co związane jest z leczeniem raka krtani, którego zakończyło się poważną operacją. Jednak na tym wydawnictwie można usłyszeć także wokal Jamesa, choć tylko (i zapewne aż) w jednym numerze – autobiograficznym „Bonnie Blues”. Klasyczny, akustyczny bluesior z głębokiej Delty wyśpiewany ciemnym, niskim, chropowatym jak gruboziarnisty papier ścierny głosem, harmonijką atakującą klasycznymi zagrywkami z pełną mocą i agresywnością, a wszystko to na tle surowego akompaniamentu gitary obsługiwanej techniką slide. Głos Cottona, co prawda zniszczony i zmęczony, nie pozbawiony jest jednak autentyczności. Ta piosenka nie jest zaśpiewana ładnie, jednak nie wyobrażam sobie, by mogła być zaśpiewana lepiej. Na całej płycie nie starzeje się za to harmonijka. Mocna, agresywna, zadziorna, świetnie układająca poszczególne frazy. Obrazu dopełniają starania pozostałych muzyków, stanowiące doskonałe tło dla wokalistów i harmonijkowych popisów. Swoją siłę pokazują oni nie tylko przy okazji tworzenia akompaniamentu, ale też w nielicznych co prawda, lecz udanych popisach solowych. „Cotton Mouth Man” to kawałek naprawdę dobrej płyty, na której gigant harmonijki wraz z młodszymi kolegami pokazuje klasycznego bluesa w różnych odbiciach. Boogie, granie z Delty, ostre Chicago, slow bluesy, jump blues, a nawet rhumba . Udany mariaż bluesa ze starej szkoły i doświadczenia z młodzieńczym zapałem i energią. Co prawda brzmienie harmonijki wydaje się czasem nieco zbyt mocno skompresowane, ale być może to celowy zabieg realizacyjny. Dla fanów Cottona i harmonijki granej w starym stylu pozycja obowiązkowa. Dla innych miłośników bluesa będzie to też smakowity kąsek. Polecam.

Maciej Draheim

Wydawca: Alligator Records / Rock Serwis
Posłuchaj: www.amazon.com

Trzynasta edycja Harmonica Bridge

opublikowano w dziale Polska

Miłośnicy harmonijkowych brzmień na to wydarzenie czekają przez cały rok. 23, 24 i 25 sierpnia, już po raz trzynasty, odbędzie się w Toruniu Harmonica Bridge – festiwal dedykowany temu niewielkiemu instrumentowi i jego zastosowaniu w różnych gatunkach muzycznych. Na scenach pod pomnikiem Mikołaja Kopernika w centrum toruńskiej Starówki, na dziedzińcu Ratusza Staromiejskiego, w amfiteatrze Muzeum Etnograficznego i we wnętrzach Dworu Artusa wystąpią harmonijkowi wirtuozi grający jazz, rocka, muzykę klasyczną, folk i oczywiście bluesa. Publiczności zaprezentują się między innymi Marco Marchi & The Mojo Workers ze Szwajcarii, Hermine Deurloo z Holandii, King Size Boogie Men z Czech, Jack Cannon Band z Węgier, Joe Powers ze Stanów Zjednoczonych czy Paul Lamb i Chad Strentz (fot. strona domowa artystów) z Wielkiej Brytanii. Podobnie jak w latach poprzednich w ramach festiwalu odbędzie się konkurs dla harmonijkarzy i muzyczne warsztaty.

Źródło: www.harmonicabridge.pl

Konkursowy sierpień! Wygraj płytę Macieja Markiewicza!

opublikowano w dziale Polska

Utwory z klasyki muzyki poważnej i rozrywkowej, we własnej interpretacji pianisty Macieja Markiewicza złożyły się na płytę „Piano Impressions – Bridging Classical Music, Blues and Boogie-Woogie”, której jednym z patronów medialnych jest Blues.pl. Na albumie Markiewicz stosuje niespodziewane połączenia wirtuozerii dzieł Chopina, Bacha czy Mozarta z muzyką znakomitych twórców bluesa i boogie-woogie, aranżując inspirujące przenikanie się oraz pomost pomiędzy różnymi stylami oraz rodzajami muzyki.

Razem z wydawcą krążka, wytwórnią Muza Polskie Nagrania, przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa egzemplarze albumu „Piano Impressions – Bridging Classical Music, Blues and Boogie-Woogie”! Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem odpowiedzieć na pytanie nieco inne niż zwykle, bo dotyczące prywatnego życia artysty: „jaki rodzaj sztuki, poza muzyką, uprawia w wolnym czasie Maciej Markiewicz”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Maciej Markiewicz” w temacie, prosimy przysyłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do środy 28 sierpnia, do godziny 23:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania!

Źródło: Blues.pl i Muza Polskie Nagrania

Little Freddie King na okładce Living Bluesa

opublikowano w dziale Świat

Prenumeratorzy otrzymali już kolejny numer pisma Living Blues – najważniejszego bluesowego magazynu na świecie. Jego okładkę zdobi zdjęcie bluesmana Litle Freddie’go Kinga (vid. YouTube) odwołujące się do bluesa z Nowego Orleanu będącego tematem przewodnim numeru. „Kiedy mówi się o Nowym Orleanie i tamtejszym bluesie większość osób myśli o skocznych, jazzujących dźwiękach wygrywanych przez orkiestry instrumentów dętych. Ale słychać tam także innego bluesa – gitarowego, utrzymanego w najlepszej tradycji Mississippi down-home bluesa, jaki ostał się w klubach czarnych dzielnic miasta” – pisze w redakcyjnym wstępniaku naczelny Brett J. Bonner. W czasopiśmie jak zwykle ciekawe teksty, recenzje płyt i wywiady.

Źródło: www.livingblues.com

Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla startuje

opublikowano w dziale Polska

„Spotkania nieformalne muzyków” w chorzowskiej Leśniczówce odbywające się 25 lipca stanowić będą wstęp do piętnastej edycji Festiwalu Muzycznego im. Ryśka Riedla, który w pełnej krasie rozpocznie się w sobotę 27 lipca przesłuchaniami konkursowymi. W ramach wydarzenia, które co roku cieszy się dużym zainteresowaniem publiczności, w Parku Śląskim w Chorzowie na terenie „Pól Marsowych” wystąpią między innymi: Jacek Dewódzki & Revolucja, Śląska Grupa Bluesowa, TSA, Cree i Riders. Wśród gwiazd festiwalu nie zabraknie Dżemu i grupy Perfect. O wszystkich przewidzianych w ramach imprezy punktach programu przeczytacie na stronie festiwalu.

Źródło: www.festiwalryska.pl

Konkursowy czerwiec! Wygraj płytę Gienek Loska Band!

opublikowano w dziale Polska

16 kwietnia na sklepowe półki trafił drugi album Gienek Loska Band – wydana przez Sony Music Poland płyta „Dom”, której jednym z patronów medialnych jest Blues.pl. Album, na którym znalazło się dziesięć utworów z polskimi tekstami i jeden anglojęzyczny bonus zapowiadał singiel „Zostań z nami”, do którego tekst napisał Michał Zabłocki.

Razem z Sony Music Poland przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa egzemplarze albumu „Dom”! Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem odpowiedzieć na pytanie: „zwycięzcą jakiego telewizyjnego show jest Gienek Loska”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Gienek Loska Band” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do niedzieli 16 czerwca, do godziny 23:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania i kolejny konkurs!

Źródło: Blues.pl

Konkursowy czerwiec! Wygraj płytę Romka Puchowskiego!

opublikowano w dziale Polska

15 marca na sklepowe półki trafił album „Free” Romka Puchowskiego – druga, po świetnie przyjętej „Simply” z 2006 roku, solowa płyta autora piosenek, freestylera i wirtuoza gitary Dobro. Obok kojarzonej z Puchowskim gitary słuchacze mogą tam znaleźć wiolonczelę, harmonijkę ustną, saksofon, banjo czy tubę. Wydawcą „Free” jest wytwórnia Soliton z Sopotu, a Blues.pl jednym z jej patronów medialnych.

Razem z wytwórnią Soliton przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa egzemplarze albumu „Free”! Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem odpowiedzieć na pytanie: „jaki hrabiowski pseudonim stosuje na niektórych koncertach Romek Puchowski”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Romek Puchowski” w temacie, prosimy przysyłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do poniedziałku 24 czerwca, do godziny 23:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania i kolejny konkurs!

Źródło: Blues.pl

Startuje Suwałki Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Wystartowała tegoroczna, szósta edycja Suwałki Blues Festival. Między 11 a 13 lipca w Suwałkach wystąpi aż trzydziestu wykonawców z USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Danii, Irlandii, Szwecji, Francji, Niemiec, Litwy, Łotwy i Polski – łącznie prawie dwustu muzyków. Wśród najciekawszych nazwisk pojawiają się Jack Bruce & His Big Blues Band, czyli basista kultowego trio Cream; wokalistka Dana Fuchs; niezwykle popularny w Niemczech gitarzysta Henrik Freischlader i nagrywająca dla jego wytwórni kanadyjska wokalistka Layla Zoe; czy Amerykanin Eric Gales. W specjalnym programie, z córką Miką, zaprezentuje się publiczności Michał Urbaniak. Nie zabraknie też polskich zespołów bluesowych.

Źródło: www.suwalkiblues.com

Henryk M „Cappuccino and Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Przysłowie mówi, że „Polak potrafi”, jak się okazuje nawet w Kanadzie. Mieszkający tam Henryk Mrachacz własnym sumptem wydał płytę, o której marzył przez lata. Sam skomponował wszystkie utwory i samemu zagrał na harmonijce, gitarach, basie oraz tamburynie, zostawiając perkusję w rękach (?) automatu perkusyjnego. Całość jest różnorodna i brzmi nieco futurystycznie. (pd)

Wydawca: Henryk M
Posłuchaj: www.henrykm-blues.com

Zaczatowany Sławek Wierzcholski

opublikowano w dziale Polska

Zdarza się, że duże serwisy internetowe organizują dla swoich czytelników „spotkania z ciekawymi osobami” – zapraszają do studia, sadowią przed komputerem z kamerką i rzucają w krzyżowy ogień pytań Internautów. Specjalny prezent tego typu przygotowała dla miłośników bluesa i harmonijki Wirtualna Polska, która zaprosiła do takiego video-chatu Sławka Wierzcholskiego. Spotkanie z „Bluesmanem Multimedialnym”, jak często jest on określany, zaplanowano na wtorek, 14 sierpnia, na godzinę 14:00.

Źródło: www.czat.wp.pl

De Swingers „Covers Galore”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Ostatnio pojawiają się na rynku albumy wypełnione coverami współczesnych hitów zagranych w stylistyce lat pięćdziesiątych. Najpierw trzech niemieckich młodzieńców, czyli The Baseballs, a teraz holenderski tercet złożony z nieco starszych chłopców – De Swingers. Zgodnie z tytułem albumu,  „Covers Galore”, krążek wypełniony jest interpretacjami popularnych przebojów, często bardzo od siebie odległych, jak na przykład „I’m a Believer” czy „I Love Rock & Roll”. Instrumentarium może i skromne – bo składające się jedynie z kontrabasu i cajona, jako sekcji rytmicznej; gitary akustycznej lub elektrycznej, jako instrumentu prowadzącego; czy dogranej do trzech numerów harmonijki ustnej obsługiwanej przez cajonistę – ale w zupełności wystarcza. Trzech muzyków i odrobina montażu wystarczyło, by uzyskać sporo energii.

Płyta utrzymana jest w klimacie starego rock’n rolla i rockabilly, a także Bo Diddley’owych rytmów z pogranicza bluesa i rock’n rolla. Znalazło się tu też funkowe odczytanie „Kiss”, czy lekko folkowe „Whiskey In The Jar”. Nie mogło oczywiście zabraknąć milej balladki, typowego przytulańca – „Never Tear Us Apart”. Repertuar idealny na gorącą sobotnią potańcówkę w starym stylu! Sekcja rytmiczna galopuje porywając nogi słuchaczy do tańca już od pierwszych taktów. Na uwagę zasługuje też warstwa wokalna. Często wszyscy muzycy śpiewają razem, co przywodzi na myśl męskie chórki obecne w starych hitach pokroju „Mr. Sandman” – głosy zgrane w doskonałej harmonii.

Album, oprócz trzynastu utworów, których tytuły wydrukowano na okładce, zawiera jeden numer bonusowy oraz teledysk do otwierającego płytę „Centerfold” stanowiący sympatyczny dodatek uzupełniający warstwę czysto muzyczną. Może takich potańcówek, jak w latach pięćdziesiątych już nie ma, ale dzięki płytce od De Swingers możemy urządzić podobną we własnym domu. Warto.

Maciej Draheim

Wydawca: De Swingers
Posłuchaj: www.deswingers.nl

Blues Flowers bez cenzury

opublikowano w dziale Polska

„Są utwory w polskiej muzyce rockowej, które mimo niekwestionowanych walorów muzycznych nie są emitowane w radiu. Powodem są tzw. niecenzuralne treści i wyrazy. Na płycie bez zbędnej kontroli zostały zebrane wszystkie mocne kawałki, które na to zasługują” – tak o albumie „Bez Cenzury” pisze wydawca, firma Magnetic Records. Na krążku, obok takich wykonawców jak Piersi, Big Cyc, Pudelsi, Kobranocka, Formacja Nieżywych Schabów czy Afrokolektyw pojawił się zespół Blues Flowers i nagranie „Moda na loda”. Pierwotnie piosenka ukazała się w 2003 roku na płycie Blues Flowers „Spoko wodza”. Na składance zdominowanej przez wykonawców rockowych „Moda na loda” jest jedynym bluesowym nagraniem.

Źródło: www.bluesflowers.com/flower

Jaworznicki Meeting Blues-Rockowy

opublikowano w dziale Polska

Klub Opera będzie sceną, na której 3 czerwca rozegra się pierwszy Meeting Blues-Rockowy w Jaworznie zorganizowany z inicjatywy basisty i wokalisty grupy KOX, Jacka Gretkowskiego i zespołów GalHan i Preizol Band. Publiczność będzie miała okazję posłuchać połączenia bluesa i rocka w wykonaniu tych trzech formacji. Jak zapewniają organizatorzy, nie zabraknie też mocniejszych brzmień spod znaku Deep Purple, Uriah Heep czy Led Zeppelin.

Źródło: www.blues.jaworzno.pl

Wygraj zaproszenie na Point Blank!

opublikowano w dziale Polska

„Elita southern-rocka” – tak zespół Point Blank nazwał Paweł Michaliszyn, wielki miłośnik southern-rocka i polski specjalista od tej muzyki. Zespół, który narodził się w Teksasie w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych wrócił niedawno po latach milczenia. Dzięki Agencji Tangerine polscy fani będą go mogli usłyszeć 19 lipca w warszawskim klubie Progresja, w ramach jedynego koncertu w naszym kraju.

Wraz z Tangerine przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa pojedyncze zaproszenia na ten wyjątkowy koncert! Żeby zdobyć konkursowe bilety należy odpowiedzieć na pytanie: jaki tytuł nosi ostatnia studyjna płyta Point Blank wydana przez francuską wytwórnię Dixiefrog?

Odpowiedzi, ze słowem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do niedzieli 17 lipca, do godziny 23:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: Blues.pl i Tangerine

Guy Davis na Bluesroads

opublikowano w dziale Polska

Między 24 a 29 maja będzie można natknąć się w Krakowie na cykl wydarzeń odbywających się pod wspólnym szyldem Studenckiego Festiwalu Muzyki Bluesowej „Bluesroads”. W programie są między innymi: bluesowe kino, warsztaty instrumentalno-wokalne, wernisaż konkursu fotograficznego czy festiwalowy tramwaj. Koncerty rozpoczną się 27 maja. Wśród artystów, którzy przez trzy koncertowe wieczory będą się prezentować przed publicznością znajdą się Jarosław Śmietana z premierą nowego albumu „I Love The Blues” i amerykański bluesman Guy Davis (fot. Richard Dowdy), jeden z najciekawszych współczesnych wykonawców akustycznego bluesa.

Źródło: www.bluesroads.pl

Blues na Mariackiej

opublikowano w dziale Polska

Projekt, którego celem jest postawienie na ulicy Mariackiej w Katowicach pomnika w formie postaci bluesmana i umieszczenie tam nazwisk twórców związanych z bluesem, czyli muzyką mocno kojarzoną ze Śląskiem – tak w skrócie można opisać cel jaki przyświeca serii koncertów pod szyldem „Blues na Mariackiej”. Muzyki w scenerii ulicy słuchać będzie można od maja do września. Publiczności zaprezentują się między innymi Agnieszka Łapka i Mirosław Rzepa, Krzak, Nocna Zmiana Bluesa, Jan „Kyks” Skrzek i Śląska Grupa Bluesowa, Yellow Cab, Roman „Pazur” Wojciechowski Band i Sebastian Riedel.

Źródło: www.mariacka.eu

Zmarł Pinetop Perkins

opublikowano w dziale Świat

Niezwykle smutną wiadomość przekazał nam Bob Corritore. 21 marca, na skutek problemów z sercem, zmarł w Teksasie Pinetop Perkins (fot. Will Van Overbeek, The Austin Chronicle), dożył pięknego wieku 97 lat. Urodził się w miejscowości Belzoni w Mississippi. Jego pierwszym instrumentem było nie pianino, a gitara, ale to osiemdziesiąt osiem czarnych i białych klawiszy przyniosło mu sławę. Współpracował z takimi muzykami jak Sonny Boy Williamson II, Rober Nighthawk czy Muddy Waters. Ma na koncie trzy nagrody Grammy i tak wiele statuetek Blues Music Awards (dawniej W.C. Handy Awards), że kategorię „Pianista roku” nazwano jego imieniem. Od kilku dni na YouTube oglądać możecie wywiad, jaki przeprowadzono z Pinetopem Perkinsem w listopadzie 2006 roku, po jego koncercie w klubie Stanhope House w New Jersey – warto go wysłuchać.

Źródło: www.bobcorritore.com

Bluestracje nie tylko w Chorzowie

opublikowano w dziale Polska

Organizatorzy tegorocznej edycji chorzowskiego festiwalu Bluestracje postanowili rozszerzyć formułę imprezy o koncerty w innych śląskich miastach. Obok Chorzowa, między 27 kwietnia, a 1 maja bluesa w ramach festiwalu będzie można spotkać także w Tarnowskich Górach, Piekarach Śląskich i Katowicach. Publiczność będzie miała okazję posłuchać między innymi Adama Kulisza, zespołów Ścigani, Monkey Business, Around The Blues, Tortilla czy gości z zagranicy, wśród których znajdą się Jack Cannon Blues Band, Georg Schroeter & Marc Breitfelder i Sean Walsh Band.

Niemiecką wytwórnię Ruf Records reprezentować będą trzy gitarzystki wchodzące w skład najświeższej odsłony projektu Blues Caravan – Samantha Fish, Cassie Taylor i Dani Wilde (fot. Ruf Records). Festiwalowi towarzyszyć będzie coroczne rozstrzygnięcie plebiscytu Blues Top, a także konferencja naukowa realizowana przez Wydział Filologiczny Uniwersytetu  Śląskiego.

Źródło: www.bluestracje.pl

Zmarł Lacy Gibson

opublikowano w dziale Świat

11 kwietnia, na skutek zawału serca, zmarł chicagowski gitarzysta Lacy Gibson – taką wiadomość przekazał nam Bob Corritore. Gibson nie był szeroko znany masowej bluesowej publiczności, ale koledzy artyści bardzo go cenili. Jego lekko jazzującą gitarę słychać na albumach takich wykonawców jak Son Seals, Otis Rush, Willie Dixon, Jimmy Reed, Billy „The Kid” Emerson czy Billy Boy Arnold, ale także na trzech płytach, które nagrał w roli lidera. Miał 75 lat.

Źródło: www.bobcorritore.com

Nowy album Boogie Chilli

opublikowano w dziale Polska

9 lipca ukazała się nowa płyta poznańskiej formacji Boogie Chilli. Album „Koncert” będący drugim wydawnictwem zespołu zbiera nagrania zarejestrowane podczas koncertów w poznańskim klubie Charyzma w latach 2007-2010. W sumie znalazło się na płycie prawie osiemdziesiąt minut muzyki, na którą składają się klasyczne kompozycje takich twórców jak Willie Dixon, Bob Dylan, Muddy Waters czy Jimi Hendrix. Całość, jak zawsze w przypadku Boogie Chilli, podlana jest dużą dawką boogie i szorstkim, wręcz grunge’owym brzmieniem. Wydawcą longplay’a jest oficyna Flower Records.

Źródło: www.bluesflowers.com/flower

Młynary Blues Festiwal

opublikowano w dziale Polska

W sobotę 16 lipca odbędzie się druga edycja Młynary Blues Festiwal. W ramach koncertu w amfiteatrze w Młynarach publiczności zaprezentują się Zdrowa Woda, Easy Rider, Bracia i Siostry, a także formacja Yellow Cab z gościnnym udziałem wokalisty Adama Wolskiego. Obok bluesa będzie więc można posłuchać popularnych, znanych z radiowych anten piosenek zespołu Golden Life w nieco innych, bardziej rootsowych aranżacjach.

Źródło: www.mlynary.pl

X Warsztaty Muzyczne Rockowe Ogródki

opublikowano w dziale Polska

W dniach 14-18 lipca w Płocku odbędą się jubileuszowe X Warsztaty Muzyczne w ramach XVII edycji Festiwalu Rockowe Ogródki. Zajęcia teoretyczne, prowadzone w salach Młodzieżowego Domu Kultury w Płocku, zostaną podzielone na pięć grup instrumentalnych. Gościnnie udział w warsztatach wezmą Wojciech Pilichowski (gitara basowa-lekcja mistrzowska) oraz Dave Latchaw (instrumenty klawiszowe). Na wieczorne jam-sessions od godz. 20:00 zaprasza płocki klub Rock′69. Na zakończenie warsztatów, po wręczeniu uczestnikom dyplomów, przewidziany jest koncert wykładowców. Szczegóły, regulamin oraz karta zgłoszeniowa znajdują się na stronie organizatora.

Źródło: www.rockoweogrodki.com.pl

Galicja Blues Festival zrelacjonowany

opublikowano w dziale Polska

Dla tych, którzy w ramach swoich wrześniowych muzycznych podróży nie dotarli do Krosna, publikujemy poniżej relację z tegorocznej edycji Galicja Blues Festival, którą przysłała nam Nina Sawicka:

Ósma edycja Galicja Blues Festvial rozpoczęła się 14 września rewelacyjnym pokazem Andrzeja Serafina, który wcielił się w rolę tapera do filmów „Frankenstein”, „Diaboliczny lokator” i „Podróż na księżyc”. Klawisze, sample i cajon w rękach mistrza sprawiły, że nieme filmy nabrały kolorytu muzycznego. „Andrzej słyszy ruch” – padło na widowni i myślę, że był to idealny komentarz do tego występu.

Następnego dnia wieczorem ruszył przegląd kapel, który otworzyło nowe odkrycie bluesowego światka: Wiesław Gałczyński. Następnie zaprezentowali się lokalni MJ Trio, Euro Blues Band i mój faworyt – Cheap Tobacco, a na koniec warszawska grupa Blues Point, z którą gościnnie wystąpiła Barbara „Bluesberry” Malinowska. Gwiazdą wieczoru był Gienek Loska Band. Sala RCKP wypełniła się po brzegi fanami wokalisty (dobrze wiemy, co miało na to ogromny wpływ). Jednak dla mnie nie był to koncert zwycięscy X-Factora, a coś więcej. O tym „czymś” pomyślał także Andrzej Jerzyk, który zapowiedział zespół w najlepszy możliwy sposób – po prostu: „Panie i panowie, nie powiem: Gienek Loska, powiem: Seven B”.  Być może część fanów programów rozrywkowych była zawiedziona, ale ja czułam, że jestem świadkiem czegoś ważnego. Na naszych oczach odradza się legenda polskiego southern rocka, koncert w Krośnie był jeden z etapów tego powrotu do żywych. Skład z Makarem na gitarze sprawdza się rewelacyjnie, a do tego Tomasz Setlak na basie i Adam Partyka na perkusji byli świetną podporą dla pierwszoplanowego duetu. Myślę, że ten zespół przywraca do łask muzykę, której tak niewiele na naszej scenie bluesowej.

W piątek miejsce miała druga część konkursu. Zaprezentowali się The Freax, Blues Drive (z rewelacyjnym harmonijkarzem Bartoszem Łuczyńskim), niesamowity Dominik Plebanek i jeden z faworytów publiczności wielu bluesowych festiwali, Nie strzelać do pianisty. Gwiazdą wieczoru był zespół Kajetan Drozd Acoustic Trio. Nie jestem fanką elektrycznych dokonań Kajetana (mówię tu o Siódmej w Nocy), ale ta odsłona jest, moim zdaniem, po prostu świetna. Te sam wokal, który w blues rockowym graniu wypada przeciętnie, w projekcie akustycznym spisał się na medal. Głos klimatyczny, idealnie pasował do „bluegrassów” i rockabilly zaprezentowanych przez grupę (trzeba tu zaznaczyć, że nie tylko coverów, ale i autorskich utworów, co jakoś ciężko przychodzi polskim wykonawcom tej muzyki). Do tego wszystkiego dochodzi gitara, o której bluesfanom chyba wiele mówić nie trzeba! Lidera wspierała sekcja rytmiczna: Piotr Rożankowski na kontrabasie i Paweł Rozkrut na perkusji. To był naprawdę udany koncert!

W sobotę odbyła się gala finałowa, którą jak co roku otworzyła Pro Musica Grand Standard Orchestra. Następnie ogłoszono wyniki przeglądu zespołów. Wyróżnieni zostali Nie strzelać do pianisty, Cheap Tobacco, Dominik Plebanek i Wiesław Gałczyński, ale zwycięzca był tylko jeden i w tym roku zostali nim (jak najbardziej zasłużenie) The Freax. Oprócz nagrody głównej przysługiwał im również przywilej zagrania koncertu na dużej scenie RCKP w Krośnie. Występ był równie dobry jak ten konkursowy – zespół zabrzmiał na pewno energetycznie, ale przede wszystkim po prostu zawodowo. I choć mam swoje zastrzeżenia dotyczące wokalu (przypominającego nieco Grzegorza Halamę), uważam, że to bardzo dobry zespół.

Następnie dla festiwalowej publiczności wystąpił Krissy Mathews (fot. strona domowa artysty) z zespołem: Łukaszem Gorczycą na basie i Tomkiem Dominikiem na perkusji. Zaprezentował covery blues-rockowych utworów z dorobku amerykańskich, ale także brytyjskich twórców. Gościnnie z zespołem Krissy’ego wystąpiła Natalia Kwiatkowska, wokalistka Cheap Tobacco.

Potem zaprezentowali się gospodarze, czyli Los Agentos. Ich koncert był jednocześnie premierą (polską i światową) płyty „Poza horyzont”. Tego wieczoru pojawiły się więc same nowe utwory – dwa covery Niny Simone i autorski repertuar. To było 45 minut jazzowego grania z dużą domieszką psychodelii i odrobiną bluesa. Był to jeden z lepszych koncertów Los Agentos, na których byłam!

Festiwal zamknął występ Irka Dudka w projekcie „Bluesy”. Dudka nie trzeba polskim fanom bluesa przedstawiać, ale tym, którzy jeszcze nie słyszeli go w tym repertuarze, polecam wybrać się na koncert. Na pierwszy „rzut ucha” wprawni jazzmani zagrali bluesa. Jednak okazuje się, że nie do końca tak jest. Lider co prawda „bluesuje”, ale jego zespół gra w stylu jazzu nowojorskiego, odpływając od formy i wciskając w każdy takt tak wiele akordów, jak tylko się da – ale absolutnie bez siłowania się, brzmi to prawie naturalnie, prawie oczywiście, choć trzeba się skupić, aby te dźwięki w pełni zaakceptować, zrozumieć i czerpać z nich przyjemność.

Oprócz koncertów każdego dnia odbywały się jam session w festiwalowym barze „Monika”. Warto także zauważyć, że realizatorzy dźwięku z krośnieńskiego Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza spisali się na medal – tak dobrej akustyki nie słyszałam dawno na żadnym festiwalu.

Nina R. Sawicka

Źródło: www.rckp.krosno.pl

Afrykański groove Magdy Piskorczyk

opublikowano w dziale Polska

„Na tym dwupłytowym albumie Magda Piskorczyk zaprasza do muzycznej podróży poprzez świat bliskich jej tradycji, kultur i dźwięków. Prezentuje wielobarwne, dynamiczne i bardzo osobiste połączenie muzyki o korzeniach afro-amerykańskich z rytmami i melodiami etnicznymi, zwłaszcza zachodnio-afrykańskimi” – tak o nowej płycie wokalistki pisze wydawca albumu. Na pierwszym krążku „Afro Groove”, bo taki jest tytuł longplay’a, posłuchać można blisko 67 minut koncertu zarejestrowanego podczas festiwalu Satyrblues w Tarnobrzegu. Na drugim zaś trzech bonusów, wśród których znalazła się ballada „Rzeźb Mnie” z tekstem napisanym przez Bogdana Loebla. Album, na którym pojawia się amerykański harmonijkarz Billy Gibson, promuje dostępny na YouTube teledysk do utworu „Cler Achel”.

Źródło: www.magdapiskorczyk.com

Galicja Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Muzyczna inicjatywa Roberta Lenerta i Łukasza Gorczycy, Galicja Blues Festival, obchodzi w tym roku ósme urodziny. Między 14 a 17 września w Krośnie, w ramach festiwalu, zaprezentują się publiczności między innymi organizator Rawy Blues – Irek Dudek, zwycięzca telewizyjnego programu „X Factor” – Gienek Loska, a także zespoły Los Agentos, trio Kajetana Drozda, Andrzej Serafin i gitarzysta Krissy Matthews. Koncertom towarzyszyć będą przesłuchania konkursowe i wieczorne jamy.

Źródło: www.rckp.krosno.pl

Leszno czuje bluesa, gitarowo!

opublikowano w dziale Polska

Trzy dni muzyki czekają na miłośników bluesa w Lesznie w ramach festiwalu Leszno Czuje Bluesa, który rozpocznie się w czwartek 8 września plenerowym koncertem czeskiej formacji Mothers Follow Chairs. Piątek należeć będzie do bezpłatnych warsztatów gitarowo-harmonijkowych, które poprowadzą Jacek Jaguś i Bartek Łęczycki, a także do odbywających się na scenie Miejskiego Ośrodka Kultury w Lesznie koncertów w wykonaniu grupy J.J. Band i gości ze Stanów Zjednoczonych, Mofo Party Band. Ostatniego dnia imprezy, 10 września, publiczność usłyszy zespoły Nie strzelać do pianisty, Jaw Raw, Boogie Boys i Gitarowy Atak, czyli nowy projekt, w którym udzielać się będą trzej gitarzyści – Jacek Jaguś, Sebastian Kozłowski i Bartek Miarka. Koncertom w MOKu towarzyszyć będą wieczorne jam sessions w klubie Fabryka Cukierków. Zagraja tam Junk Food i Trampled Cole.

Źródło: www.grzegorzsterna.com

Pociąg do bluesa

opublikowano w dziale Polska

Rzepin w województwie lubuskim to miejsce koncertu finałowego tegorocznej, czwartej edycji festiwalu Szynoblues. 28 sierpnia, na scenie głównej imprezy zagrają zespoły Generation, Instant Blues, Za Fcześnie Fstałem, Obstawa Prezydenta, duet Przytuła & Kruk i niemiecka formacja Die Anfanger. Uczestników festiwalu przywiozą do Rzepina pociągi z Chojny, Sulęcina, Zielonej Góry oraz Poznania – w każdym, oczywiście, rozbrzmiewać będzie muzyka na żywo. Dodatkowy koncert odbędzie się na dworcu PKP w Chojnie w województwie zachodniopomorskim, gdzie na rampie kolejowej tuż przy budynku dworca wystąpi zespół Charlie Monroe i zapracowany tego dnia duet Przytuła & Kruk.

Źródło: www.hpg.net.pl

Limboski i „Tribute to Georgie Buck”

opublikowano w dziale Polska

„Tribute to Georgie Buck” to nowa produkcja Limboskiego, czyli Michała Augustyniaka znanego miłośnikom bluesa z zespołu Limbo. Po albumie „Cafe Brumba”, który sygnalizował odejście od stylistyki bluesowej w stronę muzyki autorskiej, teraz kolejny zwrot do korzeni, do bluesa z elementami gospel i folku. Krążek jest hołdem złożonym anonimowemu bohaterowi pieśni „Ol’ Georgie Buck”. Ten utwór pojawia się na płycie w dwóch wersjach, natomiast w części bonusowej, dostępnej za darmo w Internecie, znajduje się trzecia. Co ciekawe, swoją koncertową premierę płyta miała nie w Polsce, a w Hiszpanii podczas trasy koncertowej Limboskiego.

Źródło: www.limboski.pl

Joe Colombo & Deltachrome „Borderlive!”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Wydawnictwo koncertowe w dyskografii każdego muzyka to poza względami sentymentalno-dokumentalnymi przede wszystkim  pozycja, która świadczy  o jego rzeczywistym charakterze. To właśnie estrada stanowi prawdziwe wyzwanie dla wykonawcy, a publiczność na gorąco ocenia jego kompetencje w sferze muzycznej i scenicznej. 11 września 2010 roku podczas jedenastej edycji festiwalu Satyrblues w Tarnobrzegu przed taką próbą stanął szwajcarski gitarzysta Joe Colombo ze swoim zespołem Deltachrome. Zadanie miał o tyle trudne, że występował w Polsce po raz pierwszy, a widownia znała go dotąd tylko z plakatu. Dowodem na to, że sprostał wyzwaniu jest zapis dziewięciu utworów,  wydany w Szwajcarii pod tytułem „Borderlive!”.

Colombo jest gitarzystą tak samo wiernym estetyce bluesowej, co i hardrockowej, toteż nie dziwi fakt, że już od pierwszych taktów otwierającego album kawałka „Upside Down Blues” zderzamy się z niespożytą energią i ekspresją. Zadziorny gitarowy riff wprawia w ruch poszczególne moduły perfekcyjnej  maszynerii, w jaką przeobraża się Deltachrome. Na pierwszy plan wychodzi szorstki, rockowy głos włoskiego wokalisty Franco Campanelli, a dźwiękową przestrzeń wypełnia sekcja rytmiczna (Gian-Andrea Costa – bas / Rocco Lombardi – perkusja) generująca niesamowity feeling. Środek utworu to już prawdziwe popisy lidera wykorzystujące zmiany tempa, pauzy, tłumienie strun i oczywiście nieodzowny element jego techniki – mistrzowski slide. Temperatura koncertu nie obniża się również w następnym numerze – klasyku „brodaczy” z Texasu, „Just Got Paid”, który dzięki Joe Bonamassie  przeżywa ostatnio swoją drugą młodość. Wolniejsze tempo i cięższe brzmienie w stosunku do oryginału i przede wszystkim partia wokalna kojarzą się  ze starym wyjadaczem Lemmym Kilmisterem. Zgoła odmienny nastrój przynosi instrumentalna kompozycja „By My Side”.  Delikatne flażolety na początku inicjują prawie dziewięć minut gitarowej subtelności. W tym momencie wypada tylko zamknąć oczy i przenieść się w eteryczny świat jaki proponuje nam zespół w tym majstersztyku. Kolejną pozycją playlisty jest hendriksowski „Third Stone From The Sun”, zagrany z funkową rytmiką i bulgoczącym efektem wah-wah. Utwór poprzedza krótkie basowe solo Gian-Andrei Costy, a kończy się popisami Rocco Lombardiego. Frazowanie i mocna artykulacja jaką dysponuje ten perkusista przywołują w pamięci legendarnego Johna „Bonzo” Bonhama.  Po tym wszystkim ponownie na pierwszy plan wysuwa się lider w standardzie Elmore’a Jamesa „It Hurts Me Too”. Colombo zagrał go w estetyce popularnego „Paris, Texas” Ry’a Coodera lub też jego wersji  „Dark Was The Night”, autorstwa Blind Willie Johnsona. Taka interpretacja zdecydowanie odróżnia się od wielu kopii tego utworu, powielanych do znudzenia przez dziesiątki wykonawców z Claptonem na czele. Świadczy to o dużej kreatywności szwajcarskiego gitarzysty, której prawdziwy upust daje w kolejnym numerze „Playin’ The Blues”. Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze jakieś wątpliwości odnośnie tego, czy Joe naprawdę gra bluesa, to wykonanie tej kompozycji powinno je rozwiać, nawet u najbardziej zatwardziałych ortodoksów. Na tle wolno przetaczającej się sekcji rytmicznej Colombo pokazał ile możliwości kryje w sobie gitara rezofoniczna, i że można na niej zagrać dosłownie wszystko. Krótkie, surowe frazy z chicagowskiej West Side, przeszywający slide z najlepszych lat Johnny’ego Wintera, dźwiękowa ekwilibrystyka à la SRV, błyskotliwe wykorzystanie efektu wah-wah, finezyjne operowanie sprzężeniem zwrotnym, zmiana poziomu głośności gitary aż do całkowitego jej ściszenia i akustycznych akordów rodem z  Delty. A na zakończenie prawdziwy pokaz wirtuozerskich technik gry z tappingiem włącznie. Właśnie dla takich chwil warto przychodzić  na koncerty. Album wieńczy kompozycja „Cold Night” spod znaku Pride & Glory, z hard rockowym wokalem Campanelli.

„Borderlive!” udowadnia, że Deltachrome doskonale potrafią „udźwignąć” swoje studyjne kompozycje na koncercie, co jest w obecnych czasach olbrzymim atutem. Zarówno w formie, jak i w treści oferują publiczności maksymalną autentyczność i sto procent swoich możliwości. Joe Colombo w pełni potwierdza, że jest jednym z najlepszych „slajdzistów” na świecie i nie będzie żadną  przesadą stwierdzenie – jednym z najbardziej wartościowych obecnie gitarzystów blues-rockowych. On już od dawna gra w tej samej lidze co Eric Sardinas czy Derek Trucks, tylko mało osób jeszcze to wie. Jako pierwsi w Polsce przekonali się o tym uczestnicy  Satyrbluesa, a dokumentację stanowi opisywany album. I choć na krążku zapisano tylko 52 minuty i 16 sekund z prawie dwugodzinnego show, a dźwięk jest nieco sterylny jak na koncertowe produkcje, to dostarcza on sporą dawkę emocji i plasuje się w czołówce blues-rockowych wydawnictw live z ostatnich lat. Warto zainteresować się tą płytą, tym bardziej, że już niebawem nakładem Tarnobrzeskiego Stowarzyszenia OKO ukaże się w Polsce limitowany digipack zawierający ten sam materiał audio oraz dysk DVD  z zapisem koncertu i atrakcyjnymi bonusami.

Tomasz Kruba

Wydawca: Joe Colombo
Posłuchaj: www.joecolombomusic.com

Eddie Turner na Warsaw Blues Night

opublikowano w dziale Polska

Organizatorzy Warsaw Blues Night przygotowują się do rozpoczęcia kolejnego sezonu imprezy. Pierwszy w nowym roku koncert cyklu odbędzie się 27 marca, jak zawsze w warszawskich Hybrydach. Gwiazdą wieczoru będzie amerykański bluesman Eddie Turner (fot. strona domowa artysty) – gitarzysta nominowany do Blues Music Awards, którego nieco psychodeliczny blues zbiera znakomite recenzje fachowej prasy, z magazynem Blues Revue na czele. Będzie to już druga wizyta artysty w Polsce. Podczas pierwszej, odbywającej się w ramach festiwalu Toruń Blues Meeting w listopadzie 2008 roku, Turner pokazał dlaczego określa się go przydomkiem „Devil Boy”. Koncert gwiazdy poprzedzi występ duetu Przytuła i Kruk będącego świeżo po występach na International Blues Challenge w Memphis.

Źródło: www.blues.waw.pl

Albert King & Stevie Ray Vaughan
„In Session”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Kilka tygodni przed końcem ubiegłego roku miłośników bluesa zelektryfikowała znakomita wiadomość – wytwórnia Stax, znana głównie z soulowego brzmienia, wypuściła na rynek wersję DVD jednej z najciekawszych bluesowych płyt wszechczasów, albumu „In Session”, na którym spotkali się Albert King i Stevie Ray Vaughan. Sesja w wersji „z obrazem” to prawie 90 minut znakomitego materiału w bardzo dobrej jak na swój wiek jakości. Kolory są śliczne; ruchy kamery płynne i przemyślane; bardzo dobry jest montaż i dźwięk. Nowe, wizualne wydanie przynosi też coś, o czym dotąd melomani mogli tylko marzyć – nieopublikowane wcześniej utwory zarejestrowane przez Kinga i Vaughana podczas kanadyjskiej sesji, ot choćby wyśpiewany przez tego młodszego „Texas Flood” z jego pierwszego albumu.  Niestety, brakuje w wersji wideo jednej z perełek wersji audio – rozlanego „Blues at Sunrise” – choć i to da się nadrobić, bo obok zwykłego wydania DVD Stax uraczył fanów dwupakiem CD i DVD. Dla tych, którzy mają już na półce „In Session” rada jest jedna: płytę przekażcie ukochanej osobie, a sobie sprawcie prezent nowym wydaniem. Naprawdę warto. (pd)

Wydawca: Stax
Posłuchaj: www.amazon.com

Soulowa twarz wytwórni Cherry Red Records

opublikowano w dziale Wydawnictwa

30 lat działalności i stos interesujących pozycji w katalogu – dorobek brytyjskiej wytwórni Cherry Red Records jest imponujący. Firma specjalizuje się w wydawaniu płytowych reedycji historycznych nagrań, w tym tych z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, czyli z ery klasycznego soulu. Warto w tych płytach poszperać, bo muzycznych perełek nie brakuje.

„Piece of My Heart - the Epic and Shout Years” – taki tytuł nosi wydany przez Cherry Red album Ermy Franklin, soulowej wokalistki i starszej siostry Arethy Franklin. Tytuł longplay’a nie jest przypadkowy – to ona, a nie Janis Joplin, wyśpiewała oryginalne wykonanie tej hitowej piosenki.

Niestety, wielkiego szczęścia do popularności nie miała. Może dlatego, że wytwórnia, dla której nagrywała, nie za bardzo wiedziała jak sprzedać wokalistkę, która zamiast gładkiego popu śpiewa surowy soul i klasycznego rhythm’n’bluesa. A może dlatego, że mając za siostrę Arethę Franklin trudno wyjść z cienia. Całe szczęście, że choć po latach usłyszał o niej – czy raczej usłyszał ją – świat. Jej wykonanie joplinowego klasyka stało się na początku lat dziewięćdziesiątych ścieżką dźwiękową zabawnej reklamówki jeansów Levi’s. Można ją obejrzeć na YouTube, co serdecznie polecam, podobnie jak tę znakomitą płytę.

Dla miłośników męskich głosów Cherry Red Records – a ściślej mówiąc Shout Records, czyli firma-córka, która w ramach Cherry Red odpowiada za klasyczny soul – ma w zanadrzu single wokalisty Dona Varnera zebrane na krążku „Finally Got Over – Deep Soul From The Classic Era”. Któż to taki ów Don Varner? Do pozycji Wilsona Picketta czy Otisa Reddinga brakowało mu wiele, ale śpiewać umiał. „Potężny baryton, który potrafił wycisnąć ze słów piosenki równie dużo, co głosy jego bardziej znanych kolegów i twarz, która dla niektórych wydawała się łudząco podobna do Ike’a Turnera” – taki, dość specyficzny opis jego sylwetki można znaleźć w All Music Guide. Dorastał w Birmingham, w Alabamie, w tym samym miejscu, w którym działała wytwórnia płytowa Quinna Ivy. Z nią Varner współpracował dość intensywnie, choć większość z tego materiału nie ujrzała światła dziennego. Aż do czasu, kiedy Cherry Red Records wydało tę kompilację – „Finally Got Over”.

To ciekawe, że soulowe piosenki, kiedyś będące muzyką popularną, dziś są trochę jak eksponaty w muzeum – z innego czasu, z innych okoliczności. Ale jest w nich coś co sprawia, że chce się do nich wracać. Ten powrót widać w osobach Joss Stone czy Seala, którzy inspirują się klasycznym soulem, ale też w zainteresowaniu dawnymi nagraniami. Brytyjski magazyn muzyczny Mojo poświęcił jakiś czas temu spory segment takim dźwiękom, dodając do papierowego wydania wypełniony soulem płytowy sampler. Don Varner też się na nim znalazł.

Ale Cherry Red Records to nie tylko zapomniane single, ale też całe genialne albumy, o których w dziwny sposób wszyscy zapomnieli. Taką płytą jest „Back To Soul” z wokalistką Anną King na okładce. Co wewnątrz? Niesamowity głos i wyczucie bluesa, bo mimo, że płyta nazywa się „Back To Soul”, longplay aż ocieka bluesem. Wiąże się też z nim interesująca historia. Anna King była wokalistką w zespole Jamesa Browna – i mimo, że Mr. Dynamite otaczał się na przestrzeni lat różnymi śpiewającymi damami, a niektóre prezentował na swoich koncertowych płytach w roli solistek – tylko ona dostąpiła zaszczytu nagrania własnej długogrającej płyty z Jamesem Brownem w roli producenta. On też gra tu na organach, które tak ładnie wypełniają aranże.

Konkluzja jest prosta – Ci, którzy obok bluesa ukochali sobie klasyczny soul powinni z uwagą przejrzeć katalog brytyjskiej oficyny. Znajdą tam dla siebie wiele dobrego.

Przemek Draheim

Wydawca: Cherry Red Records
Posłuchaj: www.cherryred.co.uk

Blues-rockowa noc w Kluczborku

opublikowano w dziale Polska

Lato się kończy, więc warto wykorzystać ostatnie plenerowe imprezy. Mr. Blues, Martyna Jakubowicz i Chaz de Paolo wystąpią podczas III Meetingu Muzycznego pod hasłem „Letnia noc z bluesem i rockiem”, który odbędzie się w Kluczborku 11 września. W koncercie nie zabraknie laureatów konkursu dla młodych talentów muzycznych.

Źródło: www.kluczborskidomkultury.eu

Galicja Blues Festival

opublikowano w dziale Polska

Między 15 a 18 września w Krośnie odbędzie się siódma już edycja Galicja Blues Festival organizowanego przez tamtejsze Regionalne Centrum Kultur Pogranicza. Festiwal, którego inicjatorami są dwaj podkarpaccy muzycy – Łukasz Gorczyca i Robert Lenert – cieszy się powodzeniem wśród publiczności, ale także wśród bluesowych wykonawców, a to za sprawą kuszących nagród, które mogą zdobyć uczestnicy przeglądu zespołów. W tym roku w imprezie wezmą udział: Andrzej Serafin Trio, Los Agentos, Piotr „Lupi” Lubertowicz, Lester Kidson, Tortilla, Pro Musica Grand Standard Orchestra, Blues Makers z Litwy, Ian Sands & Chaz de Paolo Band, a także Nocna Zmiana Bluesa i Jan Błędowski. Czterodniowy mraton muzyczny rozpocznie się w środę 15 września od prezentacji filmu „Dracula” z Andrzejem Serafinem w roli tapera serwującego muzykę na żywo.

Źródło: rckp.krosno.pl/galicjablues

Mitch Woods „Gumbo Blues”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

„Ain’t no city like New Orleans” – śpiewał w jednej z piosenek Earl King i sądząc po miłości, jaką nowojorski pianista Mitch Woods darzy Big Easy wiele w tym prawdy. Po rewelacyjnym „Big Easy Boogie” sprzed czterech lat, kiedy Woods zebrał w studiu weteranów grupy Fatsa Domino, świeżutka „Gumbo Blues” kłania się w pas twórczości Smiley’a Lewisa i kilku innych pionierów nowoorleańskiego rhythm’n’bluesa. Muzyka jest szykowna i elegancka, ale nie nudna, raczej w koktajlowo-potańcówkowym stylu z piruetami sekcji dętej na miarę wyczynów mistrzów tanecznego parkietu. Sam Woods gra z finezją, a śpiewa tak, jakby rhythm’n’blues był tym, co mama w młodości dolewała mu do mleka. Dokrętka, ale niesłychanie udana. (pd)

Wydawca: Vizztone Records
Posłuchaj: www.vizztone.com

Bies Czad Blues w Dołżycy

opublikowano w dziale Polska

Już po raz piąty piękne polskie Bieszczady staną się sceną dla ciekawych bluesowych koncertów. Tegoroczna edycja festiwalu Bies Czad Blues odbędzie się między 5 a 8 sierpnia w  Dołżycy koło Cisnej, na terenie Restauracji Bieszczadzkiej. Imprezę zainauguruje występ Chołody Blues Quartet. Dzień późnie, w piątek 6 sierpnia, zaprezentują się publiczności Joanna Pilarska, Magda Piskorczyk i grupa Big Fat Mama. Koncert sobotni to występy Arka Zawilińskiego i grupy Na Drodze, Karoliny Cygonek i Jana Gałacha. Całość, w niedzielę, zakończy ognisko przy muzyce.

Źródło: www.bieszczadzka.net

Super Chikan w Suwałkach

opublikowano w dziale Polska

Tegoroczna edycja Suwałki Blues Festival kusi obecnością muzycznych gwiazd. Między 15 a 17 lipca pojawi się tam plejada interesujących wykonawców – od Canned Heat, przez zdobywczynię nagrody Grammy Alannah Myles, po akordeonistę Dwayne’a Dopsie i jego The Zydeco Hellraisers. Artystą, na którego my radzimy zwrócić szczególną uwagę jest Super Chikan (fot. Mississippi Arts Commission), który drugiego dnia imprezy wystąpi na scenie pod ratuszem miejskim, tuż przed koncertem Micka Taylora.

Amerykański bluesman czaruje nie tylko sceniczną energią, ale też instrumentami, które sam wykonuje z pudełek po cygarach czy kanistrów po benzynie. Zanim zobaczycie go na żywo, warto posłuchać co w dostępnym na YouTube klipie ze znaczkiem Mississippi Public Broadcasting mówią o nim – i o jego pasji – przyjaciele.

Źródło: www.suwalkiblues.com

Soul Kitchen Band „15 Years”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Dwie płyty wypełnione po brzegi soulem, w sumie aż dwadzieścia sześć utworów zagranych z towarzyszeniem najróżniejszych, głównie czarnoskórych wokalistów – taki prezent z okazji piętnastolecia istnienia formacji przygotowała fanom niemiecka grupa Soul Kitchen. Setlista przynosi przekrój tego, co na antenach soulowych stacji pojawiało się przez kilka ostatnich dziesięcioleci. Słychać żelazne pozycje klasycznego soulu – „6354789”, „Sweet Soul Music” czy „Mustang Sally” – ale nie brakuje łatwych w odbiorze hitów FM – od „Killing Me Softly”, przez „Disco Inferno”, po „Ride Like The Wind” i „Simply The Best”. Sprawność orkiestry robi wrażenie, mocne głosy wokalistów podrywają z miejsca, a dynamiczne aranże dodają energii. Muzyka do samochodu, na szybką trasę. (pd)

Wydawca: Ego Records
Posłuchaj: www.soulkitchen.eu

Blues Express Festival

opublikowano w dziale Polska

Koncertem w Pile, w ramach którego zagrają Midnight Travel, Zydeco Flow i Obstawa Prezydenta, rozpocznie się 16 lipca osiemnasta edycja Blues Express Festival. Dzień później, 17 lipca, na wielkopolskie tory wytoczy się bluesowa lokomotywa i wagony pełne miłośników muzyki. W wagonie muzycznym wystąpi Za Fcześnie Fstałem, w Warsie natomiast Gosia Werbińska i Błażej Pawlina. Podczas koncertu finałowego w Zakrzewie zaprezentują się publiczności: Blues Flowers, HooDoo Band, Boogie Boys, Leszek Cichoński, Kasa Chorych i Nadmiar.

Tradycyjnie, muzykę słychać będzie też na dworcach kolejowych. Plan tych występów jest następujący:

  • Jąkpa Blues Band – Poznań
  • Zydeco Flow – Rogoźno
  • Midnight Travel – Chodzież
  • Wielebny Blues Band – Piła
  • Roadside – Krajenka
  • Wolna sobota – Złotów
  • Quest  A.D. – Zakrzewo

Źródło: www.bluesexpress.pl

Nora Jean Bruso i premiery na Rawie Blues

opublikowano w dziale Polska

Amerykańska wokalistka Nora Jean Bruso (fot. Łukasz Rak), która 9 października wystąpi podczas tegorocznej edycji Rawa Blues Festival  zdradziła, że zagra w Spodku kilka utworów z nowego, jeszcze nieopublikowanego albumu. To będzie już drugi występ Bruso na scenie katowickiego Spodka – jej poprzedni występ na Rawie okazał się sukcesem, dlatego organizatorzy zdecydowali się zaprosić ją ponownie. O wizytach w Polsce, tej zakończonej i tej planowanej, Nora Jean Bruso rozmawiała z redakcją serwisu RawaBlues.com:

RawaBlues.com: Nora, chcielibyśmy zadać ci kilka szybkich pytań przed twoim październikowym występem na Rawa Blues Festival w Polsce. Poprzednio zagrałaś u nas w 2006 roku, pamiętasz tamten koncert?

Nora Jean Bruso: Oczywiście, że tak! Bardzo dobrze się bawiłam, pamiętam doskonałą produkcję dźwięku i publiczność. Tak, publiczność była wspaniała. Kocham ich!

Co zmieniło się u ciebie od tamtego czasu?

Przede wszystkim mam nowy zespół, i co najważniejsze, jestem w trakcie przygotowywania nowego albumu. Do mojego występu na Rawie może nie być jeszcze w pełni gotowy, ale na pewno zagram kilka nowych utworów.

W tym roku organizatorzy postanowili zaprosić najlepszych wykonawców, którzy już zagrali na Rawie. Co ty na to, że znalazłaś się w tej wybranej grupie?

(Śmiech i lekka konsternacja) Dziękuję serdecznie za takie wyróżnienie, cieszę się, że będę mogła zagrać jeszcze raz, ponieważ tak jak już wspomniałam z poprzedniego występu mam same pozytywne wspomnienia. Proszę przekażcie polskim fanom bluesa, że już niedługo się zobaczymy i przygotuję dla nich wspaniały show!

Zachętą do udziału w tegorocznym koncercie Nory Jean Bruso niech będzie dostępny na YouTube klip z jej poprzedniego występu w Spodku.

Źródło: www.rawablues.com

Świętojańskie Bluesowanie

opublikowano w dziale Polska

Urzekający plener Teatru Leśnego w Jaśkowej Dolinie w Gdańsku Wrzeszczu po raz kolejny stanie się sceną Świętojańskiego Bluesowania. W sobotę 20 czerwca, w ramach tegorocznej edycji tej cyklicznej imprezy, gdańskiej publiczności zaprezentują się lokalna formacja Junkanoo, a także J.J. Band (fot. strona domowa zespołu), Yellow Cab, Roman Puchowski z Michałem Kielakiem i Ścigani.

Źródło: www.teatrlesny.pl

Open Blues na płycie i w radiu

opublikowano w dziale Polska

„Seta w ryja” – taki mocny tytuł nosi debiutancki album toruńskiej formacji Open Blues, w skład której wchodzą muzycy związani między innymi z Nocną Zmianą Bluesa czy grupą Tortilla. Zebrany na płycie materiał pochodzi z koncertu, jaki 14 września zarejestrowano w klubie Lizard King w Toruniu. Koncertowy charakter będzie również miała medialna premiera krążka – w środę 15 grudnia o godzinie 19:05 Open Blues wystąpi w studiu Polskiego Radia PiK w Bydgoszczy. Koncert będzie transmitowany na żywo na antenie, ale można w nim także wziąć udział „we własnej osobie”, w radiowym studiu.

Źródło: www.openblues.eu

Various Artists
„Black & White – Recorded In The Field By Art Rosenbaum”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Kiedy mówi się o folklorze amerykańskiego południa często stawia się twardą granicę pomiędzy czarnym bluesem, a białym country – jakby muzycy, którzy od początku minionego stulecia tworzyli te gatunki żyli w całkowitym odosobnieniu. Film braci Coen „Bracie, gdzie jesteś?” pokazał, że nie do końca tak było, ale dla tych, którzy potrzebują argumentów bardziej naukowych niż kinowa rozrywka francuska wytwórnia Dixiefrog przygotowała płytę „Black & White – Recorded In The Field by Art Rosenbaum”.

Kolekcjoner płyt, artysta malarz, pisarz, ale przede wszystkim profesor Uniwersytetu w Georgii, gdzie przez wiele lat wykładał historię amerykańskiej muzyki i południowego folkloru. Art Rosenbaum to postać niezwykle barwna, często porównywana do Alana Lomaxa, bo podobnie jak jego starszy kolega poświęcił większą część życia dokumentowaniu muzycznych tradycji amerykańskiego południa. Co ważne, nie szukał tylko bluesa, czy tylko białych przyśpiewek, rejestrując pełne spektrum tego, co działo się na południu.

Efekty tej pracy słychać na krążku, na który składają się dwadzieścia cztery nagrania zarejestrowane przez Rosenbauma w terenie, na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat. Jednym z najstarszych jest „Mandolin Stomp” z początku lat sześćdziesiątych w wykonaniu Jamesa „Yanka" Rachella, króla bluesowej mandoliny.

Utwory, które znalazły się na wydanym przez Dixiefrog longplay′u ukazały się wcześniej w ramach wielopłytowego boxu, który Art Rosenbaum wypuścił na rynek przy wielkiej pomocy malutkiej wytwórni Dust-to-Digital. Przedsięwzięcie było ryzykowne, bo to nie jest muzyka, którą lekką ręką można dziś zagrać w radiu, a co za tym idzie na komercyjny sukces wydawnictwa trudno było liczyć. Ale sukces przyszedł i w 2008 roku box otrzymał statuetkę Grammy. Jego najlepsze fragmenty zdobią francuskie wydawnictwo.

Dla kogoś, kto chciałby zgłębić fenomen amerykańskiej muzyki „Black & White” to pozycja konieczna – bez dwóch zdań.

Przemek Draheim

Wydawca: Dixiefrog
Posłuchaj: www.bluesweb.com

Nominacje do Blues Music Awards

opublikowano w dziale Świat

Trzydziesta druga gala Blues Music Awards, czyli wręczenie najważniejszych bluesowych nagród, odbędzie się 5 maja 2011 roku w  Cook Convention w Memphis. The Blues Foundation ogłosiła już listę wykonawców, którzy podczas tej ceremonii mają szansę na odbiór statuetki. W jednej z najbardziej prestiżowych kategorii, „Bluesowy Album Roku”, o nagrodę walczyć będą: Eden Brent, Buddy Guy, The Mannish Boys, Janiva Magness i Charlie Musselwhite. Wzorem lat ubiegłych wieczór wręczenia nagród może się przerodzić w trwające kilka godzin muzyczne święto.

Źródło: www.blues.org

Nowa płyta Ściganych

opublikowano w dziale Polska

Niewiele ponad dwa miesiące dzielą nas od premiery nowej, trzeciej już płyty grupy Ściagani (fot. Monika Lisiecka). Album będzie nosił tytuł „Spiritus movens” i zawierał dwanaście premierowych utworów napisanych wyłącznie przez członków formacji. Longplay ukaże się nakładem Mystic Production dokładnie 14 lutego przyszłego roku, ale fani grupy będą mieli okazję posłuchać nowego repertuaru wcześniej, bo 3 grudnia w ramach koncertu w chorzowskiej Leśniczówce.

Źródło: www.scigani.art.pl

Blues Menu - „Na żywo”

opublikowano w dziale Polska

W drugiej połowie grudnia ukazać ma się trzecia płyta w dyskografii zespołu Blues Menu. Krążek, będący pierwszym wydawnictwem „live” formacji, nosi tytuł „Na żywo” i przynosi jedenaście kompozycji, z których większość to utwory Tadeusza Boguckiego – wokalisty i basisty Blues Menu. Muzycy grupy zadedykowali album zmarłemu w październiku Andrzejowi Brzeskiemu, którego puzon słychać w 8 z 11 zamieszczonych na płycie utworów.

Źródło: www.bluesmenu.pl

Alicja Janosz w studiu

opublikowano w dziale Polska

Wokalistka, której głos słychać na płycie bluesowego Hoodoo Band, ale też zwyciężczyni pierwszej edycji programu „Idol“ – czyli Alicja Janosz (fot. strona myspace artystki) – pracuje nad nową solową płytą. Przez osiem lat, które upłynęły od daty wydania jej debiutanckiego krążka Janosz rozwinęła zainteresowanie soulem z domieszką jazzu i bluesa. Takie dźwięki mają wypełnić nowy album. Wokalistce towarzyszą w studiu między innymi Bartłomiej Miarka, Bartosz Niebielecki i Tomasz Nitribitt, a ona sama jest autorką tekstów oraz autorką lub współautorką wszytkich kompozycji. Płyta ma się ukazać wiosną przyszłego roku.

Źródło: www.myspace.com/alicjajanosz

Brian Auger w Progresji

opublikowano w dziale Polska

Miłośnicy jazz-rockowych improwizacji będą mieli okazję posłuchania takiej muzyki na żywo. 8 listopada, w ramach jedynego koncertu w Polsce, wystąpi w warszawskiej Progresji Brian Auger (fot. strona domowa artysty) – klawiszowiec z prawie pięćdziesięcioletnim stażem, który na przestrzeni lat grywał z tak uznanymi muzykami jak Jimmy Page, Eric Burdon czy Sonny Boy Williamson. Organizatorem koncertu jest Agencja Tangerine, która w ostatnich miesiącach zaproponowała fanom muzyki kilka niezwykle interesujących wydarzeń, z występami Indigenous i Aynsley’a Listera na czele.

Źródło: www.tangerinemusic.com.pl

The Derek Trucks Band „Roadsongs”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Po dwupłytowym „Live at Georgia Theatre” i DVD „Songlines – Live” koncertowa część płytoteki The Derek Trucks Band rozrosła się o kolejny tytuł. Na dwa dyski „Roadsongs” złożyło się czternaście utworów zarejestrowanych podczas dwóch kwietniowych wieczorów, kiedy Trucks i spółka promowali album „Already Free” nagrodzony budzącą zazdrość kolegów z branży statuetką Grammy. Zazdrościć można też publiczności, której oklaski słychać w tle, bo obok standardowego trucksowego instrumentarium na scenie pojawia się sekcja dęta z saksofonem, trąbką i puzonem. Siła blachy – jak to kiedyś ujął jeden z recenzentów. Derek jako gitarzysta w niezmiennej, najwyższej formie czaruje pojękiwaniami czerwonego Gibsona, podkreślając co rusz frazy wyśpiewywane pewnie przez Mike’a Mattisona. Dla fanów bluesa gratką będzie „Key To The Highway”, dla miłośników dobrej muzyki w ogóle… całe wydawnictwo, które – i to jest powód do radości – można bez trudu znaleźć w najbliższym EMPiKu, bez przeszukiwania zagranicznych ebay’ów czy amazonów. (pd)

Wydawca: Sony Music
Posłuchaj: www.derektrucks.com

Październikowe nowości

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Każdego miesiąca ukazuje się od kilku do kilkunastu interesujących bluesowych płyt. Żeby ułatwić orientację w tytułach, które pojawiają się na rynku, w ślad za redakcją serwisu Blues.About.com – bluesowego fragmentu jednego z bardziej popularnych internetowych katalogów stron www – publikujemy listę tych najciekawszych albumów, których premierę przewidziano na październik 2011 roku:

  • Big Joe Turner with Michael Bloomfield – „Shake, Rattle & Blues” (Blues Boulevard)
  • Carolyn Wonderland – „Peace Meal” (Bismeaux Productions)
  • Cash Box Kings – „Holler & Stomp” (Blind Pig Records)
  • Fiona Boyes – „Blues For Hard Times” (Blue Empress Records)
  • Howlin’ Wolf – „Smokestack Lightning” (Hip-O Select Records)
  • Ian Siegal & the Youngest Sons – „Skinny” (Nugene Records)
  • Jeff Beck – „Live At B.B. King’s Blues Club” (Friday Music)
  • Johnny B. Moore – „Troubled World” (Delmark Records)
  • Mary Flower – „Misery Loves Company” (Yellow Dog Records)
  • Popa Chubby – „Back To New York City” (Provogue Records)
  • Sharon Lewis & Texas Fire – „The Real Deal” (Delmark Records)
  • Sugar Ray & the Bluetones – „Evening” (Severn Records)

Posłuchaj: www.blues.about.com

The White Buffalo w Warszawie! Wygraj zaproszenia na Blues.pl!

opublikowano w dziale Polska

Mocne recenzje w branżowej prasie, porównania do twórczości Boba Dylana, piosenki wykorzystane w ścieżkach dźwiękowych tak popularnych seriali jak „Sons of Anarchy” i „Californication” – twórczość amerykańskiej formacji The White Buffalo to dla miłośników roots music i klimatów amerykańskiego Południa nie lada gratka. Dzięki Agencji Tangerine, w niedzielę 21 czerwca grupy dowodzonej przez Jake’a Smitha będziemy mogli posłuchać na żywo w klubie Progresja.

Razem z Agencją Tangerine przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników szybki (i łatwy) konkurs, w którym do wygrania są dwa podwójne zaproszenia na ten interesujący koncert. Żeby je zdobyć należy polubić Blues.pl na Facebooku, a potem odpowiedzieć na pytanie: „który raz The White Buffalo wystąpi w Polsce”?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Tangerine” w temacie, prosimy przysyłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy tylko do piątku 19 czerwca do godziny 10:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania!

Źródło: Blues.pl i Agencja Tangerine

Wygraj zaproszenie na Sean Carney Band w Warszawie!

opublikowano w dziale Polska

Najbliższa odsłona Warsaw Blues Night upłynie pod znakiem chicagowskiego bluesa z gitarą i harmonijką w rolach głównych. 7 maja w klubie Hybrydy, warszawskiej publiczności zaprezentują się gitarzysta Sean Carney z zespołem i harmonijkarz Omar Coleman. Ten pierwszy współpracował z takimi tuzami bluesowej gitary jak Duke Robillard czy Little Charlie Baty. Ten drugi to dziś jeden z najciekawszych harmonijkarzy na chicagowskiej scenie. Ich wspólny koncert będzie jedynym, jaki zagrają w Polsce. Wieczór w Hybrydach otworzy Roman Puchowski.

Wraz z organizatorami Warsaw Blues Night przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa podwójne zaproszenia na wieczór w Hybrydach. Żeby je zdobyć należy odpowiedzieć na pytanie: jak się nazywa odbywający się w Memphis prestiżowy konkurs dla bluesowych zespołów, w ramach którego Sean Carney zdobył nagrodę The Albert King Best Guitarist dla najbardziej obiecującego gitarzysty?

Odpowiedzi, ze słowem „Konkurs” w temacie, prosimy przysyłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do niedzieli 6 maja, do godziny 11:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: Blues.pl i Warsaw Blues Night

Zed Mitchell „Game Is On”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Acoustic Music jest jedną z czołowych gitarowych wytwórni płytowych, jakie można dziś spotkać na rynku. To krótkie zdanie dobrze opisuje tę niemiecką oficynę, której produkcje kojarzą się melomanom przede wszystkim z akustycznymi gitarami i bardzo dobrą jakością dźwięku. Nowy krążek Zeda Mitchella owszem, brzmi znakomicie, ale zamiast akustycznych instrumentów przynosi sound elektrycznej gitary pięknie wkomponowany w muzykę z pogranicza współczesnego bluesa i delikatniejszego blues-rocka – a więc z terytoriów, w które firma Petera Fingera rzadziej się zapuszcza. Tu wypad się opłacił, bo Mitchell wie jak zrobić użytek z instrumentu, jak na kogoś, kto współpracował na przykład z Tiną Turner, Philem Collinsem czy  Natalie Cole, albo otwierał koncerty B.B. Kinga, Joe Cockera czy Santany przystało. Może dlatego na „Game Is On” słychać tak różne style, od subtelnego swingu w „Lonely Just Like Me”, przez rozlaną balladę w „Springtime In Paris”, po ostrą gitarową pirotechnikę w „Gonna Keep You Satisfied”. Trochę jak u Any Popovic – tak jak Zed urodzonej w serbskim Belgradzie. (pd)

Wydawca: Acoustic Music
Posłuchaj: www.acoustic-shop.de

Wygraj zaproszenie na Manzarek Rogers Band w Warszawie!

opublikowano w dziale Polska

Klawiszowiec i współzałożyciel zespołu The Doors, Ray Manzarek i jeden z najlepszych współczesnych gitarzystów slide, a także producent najpopularniejszych nagrań Johna Lee Hookera, Roy Rogers wystąpią wspólnie przed polską publicznością. Projektu Manzarek Rogers Band można będzie posłuchać w ramach trzech koncertów – 10 maja w warszawskiej Stodole, 11 maja w Kinie Jantar w Ostrołęce i 12 maja w klubie Eskulap w Poznaniu.

Wraz z organizatorami trasy Manzarek Rogers Band, Agencją Tangerine, przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa pojedyncze zaproszenia na koncert w Warszawie. Żeby je zdobyć należy odpowiedzieć na pytanie: w jakiej amerykańskiej wytwórni płytowej Roy Rogers wydał zarówno swoje wczesne płyty, jak i te najnowsze, nagrane wspólnie z Ray’em Manzarkiem?

Odpowiedzi, z hasłem „Konkurs – Manzarek/Rogers” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do środy 9 maja, do godziny 11:59. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: Blues.pl i Tangerine

Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Sean Carney Band w Warszawie!

opublikowano w dziale Polska

Odbywający się w Memphis prestiżowy konkurs dla bluesowych zespołów, w ramach którego Sean Carney zdobył nagrodę The Albert King Best Guitarist dla najbardziej obiecującego gitarzysty to International Blues Challenge – taka była poprawna odpowiedź w konkursie, jaki dla Czytelników Blues.pl przygotowaliśmy razem z organizatorami Warsaw Blues Night. Nagrodą były dwa podwójne zaproszenia na najbliższą edycję festiwalu, podczas której 7 maja w klubie Hybrydy warszawskiej publiczności zaprezentują się gitarzysta Sean Carney z zespołem i harmonijkarz Omar Coleman.

Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwą odpowiedź, wylosowaliśmy dwójkę szczęśliwców – Dorotę ze Stargardu Szczecińskiego i Adriana z Grodziska Mazowieckiego. Gratulujemy!

Szczegóły dotyczące koncertu i zakupu biletów znajdziecie na stronie Warsaw Blues Night.

Źródło: Blues.pl i Warsaw Blues Night

„Śląskie Brzmienie” w Chorzowie i Katowicach

opublikowano w dziale Polska

Chorzowska Leśniczówka i ulica Mariacka w Katowicach to miejsca, w których będzie można posłuchać bluesa w ramach festiwalu „Śląskie Brzmienie”, którego tegoroczna edycja odbędzie się między 3 a 5 maja, a także potem, 12 maja. W ramach festiwalowych koncertów wystąpią między innymi Sebastian Riedel i Cree, Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa, Joanna Pilarska i Mariusz Korczyński, Karolina Cygonek i Jan Gałach Band, Krzysztof Ścierański, Jan Błędowski i Krzak, Agnieszka Łapka i Mirosław Rzepa oraz Adam Kulisz Band.

Źródło: www.lesniczowka.art.pl

Magda Piskorczyk na płytach w Singapurze

opublikowano w dziale Polska

Gdyby zadać pytanie kto jest najpopularniejszym polskim wykonawcą bluesowym w Singapurze, odpowiedzią byłoby z dużym prawdopodobieństwem nazwisko Magdy Piskorczyk. W połowie ubiegłego roku wykonany przez nią utwór „I’d Rather Go Blind” znalazł się na dwóch składankach wydanych w Singapurze i Malezji, „Jazz Unlimited” i audiofilskiej „Jazz Addiction”. W grudniu utwór „Darkness on the Delta” opublikowany został na podwójnym albumie „Female Jazz II (The Greatest Vocal Collection)”, a w lutym także na płycie „Acoustic Edition II” w audiofilskiej serii DW Mastering w jakości 24bit 96kHz. Teraz ukazała się dwupłytowa kolekcja „Jazz Bar”, którą otwiera Magda Piskorczyk śpiewająca „Work Song”. Z zainteresowaniem słuchaczy i przedstawicieli branży muzycznej Magda spotyka się też w Europie. W najnowszym numerze francuskiego magazynu Blues & Co. opublikowano wywiad z wokalistką tytułując go „Un coup de foudre”, czyli „Uderzenie pioruna”. To już drugi europejski magazyn – po angielskim Blues Matters – publikujący w ostatnim czasie większy materiał na temat Piskorczyk.

Źródło: www.magdapiskorczyk.com

Sean Carney i Omar Coleman na Warsaw Blues Night

opublikowano w dziale Polska

Organizatorzy Warsaw Blues Night nie pozwalają miłośnikom bluesa na wytchnienie. Po niedawnym koncercie Otisa Taylora, w ramach kolejnej odsłony cyklu, 7 maja w klubie Hybrydy, warszawskiej publiczności zaprezentują się gitarzysta Sean Carney z zespołem, w składzie którego znajdzie się utalentowany harmonijkarz młodszego pokolenia Omar Coleman (fot. Michel Verlinden). Ten pierwszy w ramach International Blues Challenge w Memphis w 2007 roku zdobył prestiżową nagrodę The Albert King Best Guitarist dla najbardziej obiecującego gitarzysty. Ten drugi to dziś jeden z najciekawszych harmonijkarzy na chicagowskiej scenie. Ich wspólny koncert będzie jedynym, jaki zagrają w Polsce. Wieczór w Hybrydach otworzy Roman Puchowski.

Źródło: www.blues.waw.pl

Teledysk Eli Mielczarek

opublikowano w dziale Polska

Nowa autorska płyta Eli Mielczarek (fot. Iwona Kowalczyk) trafiła na rynek. Album „ElaeLa” promuje teledysk do utworu „Mgła nad miastem”, który obejrzeć możecie na YouTube. Jak mówi o nim wokalistka: „To pierwsza kompozycja, jaką napisałam po przerwie w śpiewaniu. Tekst i muzyka powstała we wsi Kuchary, a do napisania tego utworu zainspirował mnie niezwykle mglisty dzień. Widoczność była tak słaba, że ledwie można było dostrzec najbliższe drzewa. Świat zewnętrzny właściwie zniknął, a świat wewnętrzny nagle nabrał innego znaczenia. A potem tylko wyobraziłam sobie, co by się stało, gdyby ta mgła opadła na miasto”. Teledysk zrealizowano w Berlinie w ciągu pięciu dni. Klip wyreżyserowała znana fotografka i rzeźbiarka Maya Green.

Źródło: www.metalmind.pl

Juke jointy w filmowym kadrze

opublikowano w dziale Świat

Twórcy filmu dokumentalnego „M For Mississippi”, który pojawił się na amerykańskich ekranach cztery lata temu, Roger Stolle i Jeff Konkel, przygotowali kolejny obraz poświęcony kulturze bluesa. Dokument „We Juke Up In Here” odsłania świat rozsianych po Mississippi juke jonitów, czyli miejsc, w których gra i słucha się bluesa, czy – nie zawsze legalnie – pije alkohol. Historia juke’ów opowiedziana jest muzyką, ale też wspomnieniami i komentarzami osób związanych z knajpami. Równolegle z premierą kinową dokument trafił na DVD, w pudełku którego znaleźć można dodatkową płytę audio ze ścieżką dźwiękową filmu. Wydawnictwo pojawi się w amerykańskich sklepach 15 maja, ale już teraz można je znaleźć w Internecie na stronie projektu.

Źródło: www.wejukeupinhere.com

Cree na DVD

opublikowano w dziale Polska

18 czerwca ukaże się koncertowe DVD zespołu Cree, album zatytułowany po prostu „Live”. Będzie to zapis koncertu Sebastiana Riedla i jego grupy z 11 listopada zeszłego roku, z katowickiego Teatru Śląskiego. Wśród gości specjalnych na scenie pojawił się wtedy między innymi Piotr Kupicha z zespołu Feel. Obok najbardziej znanych utworów Cree zagrało także kompozycje z nadchodzącej studyjnej płyty „Diabli nadali”. Jako bonus znajdą się na DVD wywiady z Sebastianem Riedlem, Sylwestrem Kramkiem i Piotrem Kupichą, a także bootleg „Rockowe Zaduszki”. Wydawcą albumu jest wytwórnia Metal Mind.

Źródło: www.metalmind.pl

Sprawdź kto wygrał zaproszenie na koncert jubileuszowy Nocnej Zmiany Bluesa!

opublikowano w dziale Polska

„Chory na bluesa”, „6:02”, „Polski blues” czy „Papieros na śniadanie” – bez którego z tych utworów nie może się obyć koncert jubileuszowy Nocnej Zmiany Bluesa? Takie pytanie zadaliśmy Czytelnikom Blues.pl w konkursie zorganizowanym wspólnie z Nocną Zmianą Bluesa z okazji koncertu, który odbędzie się 9 maja o godz. 19:00 w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego przy ul. Modzelewskiego 59 w Warszawie. Na scenie muzykom towarzyszyć będą goście specjalni, Jolanta Litwin-Sarzyńska (śpiew) i Jan Błędowski (skrzypce). Do wygrania było jedno podwojne zaproszenie.

Typów piosenek przysłano do nas wiele, ale szczęście w losowaniu miał Michał z Warszawy – miłośnik „Chorego na bluesa” – gratulujemy!

Szczegóły dotyczące koncertu, wraz z informacjami o sprzedaży biletów, znaleźć można na stronie Studia Koncertowego Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego.

Źródło: Blues.pl i Nocna Zmiana Bluesa

Sprawdź kto wygrał zaproszenia na lipcowe koncerty Tangerine!

opublikowano w dziale Polska

Lipcowe koncerty Tangerine tuż tuż. 12 lipca, koncertem w warszawskim klubie Proxima, blues-rockowy maraton rozpocznie North Mississippi Allstars Duo. Ten wieczór solowym występem otworzy bluesman Alvin Youngblood Hart. 14 lipca, w klubie Eter we Wrocławiu, porcję southern-rocka zaserwuje publiczności słynny Dickey Betts – postać znana wszystkim miłośnikom The Allman Brothers Band. W tym samym miejscu 17 lipca zagra Gov’t Mule.

Razem z Tangerine przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania były dwa pojedyncze zaproszenia na każdy z tych wyjątkowych koncertów! Żeby je zdobyć, trzeba było polubić Blues.pl na Facebooku i odpowiedzieć na pytania, jak niżej:

  1. Ojciec muzyków tworzących North Mississippi Allstars Duo – słynny producent związany ze sceną muzyczną Memphis – to Jim Dickinson.
  2. Gitarzysta prowadzący, z którym – w oryginalnym składzie The Allman Brothers Band – Dickey Betts wymieniał instrumentalne zagrywki to Duane Allman.
  3. Płyta, którą w 1995 roku zadebiutowało trio Warrena Haynesa miała tytuł „Gov’t Mule”.

Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwe odpowiedzi, wylosowaliśmy szóstkę szczęśliwców. Są to:

  1. na koncert North Mississippi Allstars Duo: Paweł z Krakowa i Michał z Warszawy,
  2. na koncert Dickey’ego Bettsa: Magda z Warszawy i Przemysław z Katowic,
  3. na koncert Gov’t Mule: Alicja z Katowic i Paweł z Leszna.

Zwycięzcom gratulujemy! Szczegóły dotyczące koncertów i zakupu biletów znajdziecie na stronie Agencji Tangerine.

Źródło: Blues.pl i Tangerine

Warren Haynes live

opublikowano w dziale Wydawnictwa

17 lipca we wrocławskim klubie Eter na jedynym koncercie w Polsce wystąpi rockowa formacja, która w ostatnich latach osiągnęła status niemal kultowy – dobrze znana polskim miłośnikom blues-rocka grupa Gov’t Mule. Tytułem przygotowania do tego koncertu i wprawienia się we właściwy nastrój warto odświeżyć sobie dwa ciekawe, płytowe wydawnictwa ilustrujące koncertowe poczynania lidera formacji – zarówno te z Mułem, jak i te zarejestrowane z jego soulowym składem z obsypanego nagrodami longplay’a „Man In Motion”.

Na pierwszy ogień idzie „Mulennium” sprzed dwóch lat. Trzy płyty wypełnione muzyką, w sumie 199 minut i 17 sekund – wydany przez holenderską wytwórnię Provogue album „Mulennium” to dla fanów Muła pozycja niezwykła. Koncert, który nigdy nie miał się ukazać na płycie i może właśnie z tego powodu tak porywający i rozimprowizowany. To też swoisty dokument zamykający pewien rozdział w historii zespołu – osiem miesięcy później zmarł basista Allen Woody, a Warren Haynes i perkusista Matt Abts stanęli przed dylematem co dalej. Zespół oczywiście gra dalej i ciągle czaruje publiczność, ale ci najwierniejsi fani właśnie pierwszy skład, ten w trio, uważają za najlepszy. Dlaczego? To można wywnioskować samemu z zawartości „Mulennium”, choćby z trwającej ponad piętnaście minut wersji „Simple Man” grupy Lynyrd Skynyrd.

O ile Gov’t Mule to przede wszystkim ostre, mocno rockowe granie, o tyle piosenki ze wspomnianego „Man In Motion” ociekają soulem spod znaku Stax Records i co ciekawe, takie – trochę inne niż zwykle wcielenie – bardzo do Haynesa pasuje. Ale w końcu nie od dziś wiadomo, że klasyczny soul to muzyka, której Warren słuchał już w młodości, a to przełożyć się musiało na jego muzyczną wrażliwość. Niedawno, także nakładem holenderskiego Provogue Records – a w Stanach w reaktywowanej wytwórni Stax (!), muzyka z „Man In Motion” doczekała się koncertowego wydania. Dwie płyty audio i trzecia DVD – „Live At The Moody Theatre” firmowane szyldem Warren Haynes Band. Co do znanych ze studia utworów wnosi koncertowe wykonanie? Przede wszystkim luźniejsze potraktowanie piosenkowej materii całości, dzięki czemu utworom na „Live At The Moody Theatre” dużo bliżej do wielominutowych mułowych jamów – z tą różnicą, że muzycy nie pracują na blues-rocku, a na dźwiękach z pograniczna funku i soulu. Całość pulsuje dokładnie, ale z dużym luzem, który potęgują rozbudowane solówki gitary Haynesa i saksofonu Rona Holloway’a. „On A Real Lonely Night”, „Invisible” czy „Everyday Will Be Like A Holiday”, wszystkie liczące ponad dziesięć minut, pozwalają mocno wkręcić się w klimat soulowego koncertu. Dołączony do dwóch płyt audio krążek DVD, obok całego koncertu, przynosi dwa dodatkowe nagrania z próby przed głównym wydarzeniem.

Dla zaostrzenia apetytu przed wtorkowym koncertem, jak znalazł.

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records / Stax
Posłuchaj: www.amazon.com

Polacy na IBC: Dr Blues & SOUL RE VISION

opublikowano w dziale Świat

W kategorii „Zespół” z rekomendacji Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego na International Blues Challenge zaprezentowała się grupa Dr Blues & SOUL RE VISION. Formacja pokazała Amerykanom mieszankę elektrycznego, wielkomiejskiego bluesa i klasycznego soulu.

Źródło: Blues.pl

Blues na Świecie w Świeciu

opublikowano w dziale Polska

Blues na Świecie Festival – pod takim hasłem, w ramach związanego z piłkarską gorączką projektu „Tolerancja poprzez Futbol”, 29 i 30 czerwca w Świeciu zabrzmi blues i jego okolice. Koncerty odbywać się będą w miejskim amfiteatrze i na terenie Ośrodka Kultury Sportu i Rekreacji w Świeciu. Pierwszego dnia publiczności zaprezentują się Big Fat Mama, Retro Funk z wokalistą Mateuszem Krautwurstem i niemiecka formacja Johnny Rieger Band. Sobotnie wczesne popołudnie należeć będzie do Małej Akademii Bluesa Jacka Jagusia i Michała Kielaka, zaś wieczór do Harmonijkowego Ataku, zespołu Cree i Maćka Maleńczuka z grupą Psychodancing. Wieczorne jam session poprowadzi Zydeco Flow.

Źródło: www.bluesnaswiecie.com

Feel The Blues Meeting w Sulęcinie

opublikowano w dziale Polska

„Feel The Blues Meeting to nowa propozycja muzyczna dla miłośników bluesa, ale nie tylko, ponieważ artyści, którzy wystąpią w pierwszej edycji sulęcińskiego meetingu prezentują szeroki wachlarz muzycznych inspiracji. W ich twórczości doszukamy się klasycznego bluesa z Delty, ale też charakterystycznych rockowo-bluesowych brzmień wymieszanych z funky, muzyką psychodeliczną, flamenco, folkiem i ambitnym popem” – tak o swoim wydarzeniu piszą organizatorzy nowego festiwalu, który odbędzie się 29 i 30 czerwca w Pubie Kotłownia w Sulęcinie. Publiczności zaprezentują się L’Orange Electique, Cheap Tobacco – zarówno oddzielnie, jak i we wspólnym jamie, a także formacje Szczęsny & Kleinschmidt i The Doctors.

Źródło: www.soksir.pl

Ruszyły zapisy na Blues Nad Bobrem

opublikowano w dziale Polska

Na początku sierpnia w Zamku Kliczków obok Bolesławca odbędzie się dwudziesta druga edycja festiwalu Blues nad Bobrem. Zapisy na warsztaty muzyczne już ruszyły. Oprócz nich podczas imprezy odbędzie się przegląd zespołów bluesowych im. Tadeusza Nalepy i tradycyjna msza w oprawie bluesowej. W ramach koncertu finałowego, 14 sierpnia, wystąpią w Kliczkowie Jarosław Śmietana z towarzyszeniem Wojciecha Karolaka i Billa Neala, Hoodoo Band, grupa G. Wolf, Keith Dunn i Cotton Wings – laureat zeszłorocznego przeglądu. Cały festiwal trwać będzie od 6 do 15 sierpnia. Informacje na temat zapisów na warsztaty znajdziecie na stronie imprezy.

Źródło: www.bluesnadbobrem.pl

Polacy na IBC: Two Timer

opublikowano w dziale Świat

W kategorii „Zespół” z rekomendacji Stowarzyszenia Jimiway – Towarzystwa Adoracji Bluesa i Rocka lat 70. na International Blues Challenge zaprezentowała się poznańska grupa Two Timer, grająca elektrycznego bluesa i czerpiąca z korzennych wzorców gatunku, z zachowaniem tradycyjnego, utrzymanego w stylu lat 60. i 70. brzmienia. Swoją muzykę określają jako „grunge blues na sterydach” i z nią pokazali się w Memphis.

Źródło: Blues.pl

Henrik Freischlader i spółka

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Niemiecki gitarzysta Henrik Freischlader to dziś jedna z ciekawszych postaci na europejskiej blues-rockowej scenie. Sprawny muzyk, który wie co robić z gitarą, dobry wokalista, a od jakiegoś czasu – pod szyldem własnej, niezależnej wytwórni Cable Car Records – także zdolny producent płyt innych wykonawców.

Zrobiło się o nim głośno kilka lat temu, kiedy płytą „The Blues” zadebiutował na europejskim rynku z ramienia potężnej niemieckiej wytwórni ZYX. Płyta była znakomita, a sam gitarzysta zmotywowany do tego, by osiągnąć sukces – stąd niekończące się trasy koncertowe po niemieckich klubach i występy wszędzie tam, gdzie ludzie chcieli go usłyszeć. Trud się opłacił, a Freischlader został doceniony, co przełożyło się na występy otwierające koncerty takich gwiazd jak B.B. King, Gary Moore czy Joe Bonamassa, który zresztą – w roli gościa specjalnego – pojawia się na „Still Frame Reply” w otwierającym całość dynamicznym utworze tytułowym. Obok takich kompozycji nie brakuje tu delikatnego bujania, choćby w pięknej bluesowej balladzie „The Memory Of Our Love”.

„Still Frame Reply” to trzecia płyta Freischladera firmowana znaczkiem Cable Car Records. Pierwszą, wydaną w 2009 roku nie dość, że sam wyprodukował, to jeszcze zagrał na wszystkich instrumentach. W takiej roli, grając na gitarze, basie i bębnach pojawia się na nowym krążku kanadyjskiej wokalistki Layli Zoe, jej pierwszym wydanym dla Cable Car – „Sleep Little Girl”. „Kiedy mówi się w Toronto o świetnych damskich wokalach, jej nazwisko wymieniane jest na pierwszym miejscu. Zasłużenie, bo komplementy i pogłoski, które na jej temat krążą po mieście nie są ani trochę przesadzone – jest niesamowita” – tak, o Layli Zoe, w jednym z wywiadów powiedział nieodżałowany Jeff Healey, a kto jak kto, ale on znał się na muzyce. „Kanadyjska Janis Joplin”, jak piszą o niej recenzenci, zwraca uwagę pazurem w głosie, ale też w stylu bycia podkreślonym barwnymi tatuażami na kredowobiałym ciele. Ten koloryt można też znaleźć na płycie „Sleep Little Girl”, gdzie obok ostrego blues-rocka spotkać można delikatną kołysankę, czy trwający ponad dziewięć minut rozlany blues „Black Oil”.

Całość wydana jest bardzo estetycznie, z dużą dbałością o szczegóły, co zresztą cechuje wszystkie wydawnictwa młodziutkiej wytwórni – znakomita grafika; ekologiczne, kartonowe digipaki; dobre brzmienie. To ostatnie, na longplay’u saksofonisty Tommy’ego Schnellera, „Smiling For A Reason”, przyprawione jest porcją funku i rhythm’n’bluesa, w sam raz na domową potańcówkę czy spotkanie z przyjaciółmi. Głęboki, chropowaty głos lidera – z nutą niemieckiego akcentu w angielszczyźnie, na szczęście nie bardzo uciążliwą, rozbudowana sekcja dęta i gitarowe poczynania Freischladera – bardziej stonowane niż na poprzednich krążkach – przyciągają uwagę słuchacza, a zamykający płytę, liryczny „Get Closer” wyciska łzy. Wysoki poziom, nie tylko jak na młodziutką wytwórnię.

Przemek Draheim

P.S. Dla miłośników talentu Freischladera, gitarzysta w akcji, w dostępnym na YouTube klipie z Rockpalast Crossroads Festival.

Wydawca: Cable Car Records
Posłuchaj: www.cablecarrecords.de

Wiosenne nowości

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Przełom marca i kwietnia przynosi kilka ciekawych bluesowych premier, o czym w ostatnich dniach przypomniał serwis Blues.About.com – bluesowy fragment jednego z bardziej popularnych internetowych katalogów stron www. Wśród płyt, które dopiero się ukazały lub lada dzień mają się ukazać są:

  • B.B. King – „ Live At The Royal Albert Hall 2011” (Shout! Factory)
  • Mud Morganfield – „Son of the Seventh Son” (Severn Records)
  • Scissormen – „Big Shoes: Walking and Talking the Blues” (Vizztone Records)
  • Anthony Gomes – „Up 2 Zero” (Up2Zero Entertainment)

Dodatkowo, 2 kwietnia, a więc jeden dzień przed zapowiadaną amerykańską premierą, trafi do polskich sklepów nowy album Dr. Johna (fot. strona domowa wytwórni) – płyta „Locked Down” wydana przez Nonesuch Records i Warner Music Poland, a wyprodukowana przez Dana Auerbacha z The Black Keys. Już teraz, korzystając z portalu YouTube, możecie posmakować tego, co wspólnie przygotowali artyści. Początek wiosny zapowiada się interesująco.

Posłuchaj: www.blues.about.com

Sprawdź kto wygrał zaproszenia na Otisa Taylora w Warszawie!

opublikowano w dziale Polska

Amerykańska wytwórnia płytowa, w której już od kilku lat swoje albumy wydaje Otis Taylor, to Telarc – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez Blues.pl i organizatorów Warsaw Blues Night konkursie, w ramach którego mogliście wygrać dwa podwójne zaproszenia na odbywający się 18 marca w warszawskim klubie Hybrydy koncert Otisa Taylora.

Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwą odpowiedź, wylosowaliśmy dwójkę szczęśliwców. Są nimi Paulina z miejscowości Gołków i Michał z Łowicza, gratulujemy!

Tym, którzy mieli mniej szczęścia przypominamy, że dzień przed koncertem w Warszawie, 17 marca, Otis Taylor wystąpi w Starym Domu w Domecku koło Opola. Szczegóły dotyczące zakupu biletów na oba polskie koncerty Taylora znajdziecie na stronach ich organizatorów.

Źródło: Blues.pl i Warsaw Blues Night

Zmarł Hubert Sumlin

opublikowano w dziale Polska

Niezwykle smutną wiadomość przekazał niedawno serwis Blues.about.com – 4 grudnia, w wieku 80 lat, zmarł w mieście Wayne w New Jersey Hubert Sumlin (fot. James Fraher), jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych gitarzystów bluesowych wszechczasów. Sumlin zapisał się w historii bluesa przede wszystkim jako gitarzysta zespołu Howlin’ Wolfa i wielki przyjaciel wokalisty. Masowej popularności nigdy nie zdobył, ale wśród swoich inspiracji z dumą wymieniali go choćby Eric Clapton, Keith Richards, Stevie Ray Vaughan, Jimmy Page czy Jimi Hendrix. Wspomnieniem artysty niech będzie dostępny w serwisie YouTube fragment wyprodukowanego w połowie lat dziewięćdziesiątych, a dziś możliwego do kupienia na DVD, programu „Chicago Blues Jam”.

Źródło: www.blues.about.com

Nominowani do Blues Music Awards

opublikowano w dziale Świat

Po bluesowych Grammys przyszła pora na nominacje do najważniejszych nagród przyznawanych przez bluesowe środowisko, Blues Music Awards – dawniej nagród imienia W.C. Handy’ego. Na liście nominowanych znaleźli się artyści należący do prestiżowego Blues Hall of Fame: Denise LaSalle, Charlie Musselwhite i Bobby Rush. Tegoroczni rekordziści zdobyli po cztery nominacje – Sugar Ray & the Bluetones za album „Evening”, Tab Benoit za „Medicine” i Johnny Sansone za „The Lord is Waiting and the Devil is Too”. Cztery nominacje zdobyli w sumie Susan Tedeschi, Derek Trucks i Tedeschi-Trucks Band, oczywiście za płytę „Revelator”. Tyle samo nominacji zdobyli w sumie artyści, którzy wraz z Tommy’m Castro nagrali koncertowy longplay „The Legendary Rhythm & Blues Revue - Live!”. Pełną listę nominacji znajdziecie na stronie The Blues Foundation. Rozdanie nagród odbędzie się w maju 2012 roku.

Źródło: www.blues.org

Bluesowe prezenty

opublikowano w dziale Świat

Siedmiocalowa figurka Johnny’ego Wintera z gitarą w dłoniach, trzęsącą się głową i guzikiem, po wciśnięciu którego mały Johnny krzyczy „Rock’n’roll!”; kalendarz na rok 2012 z historycznymi bluesowymi grafikami i płytą CD z utworami Charley’a Pattona, Blind Blake’a i Blind Lemona Jeffersona; boxy z muzyką Erica Claptona, Jimiego Hendriksa, Howlin’a Wolfa i Billa Wymana; czy dwustuczterdziestostronnicowa książka w twardej oprawce z ilustracjami legendarnego Roberta Crumba to tylko niektóre z prezentów, jakie pod choinką ucieszą każdego bluesowego fanatyka. Taką listę – w ramach corocznych podpowiedzi choinkowych – opublikował serwis Blues.About.com, czyli bluesowy fragment jednego z bardziej popularnych internetowych katalogów stron www. Warto się tej liście przyjrzeć i sprawić komuś za jej pomocą dużo radości.

Źródło: www.blues.about.com

Scott H. Biram „Bad Ingredients”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Zespoły takie jak The Black Keys czy The White Stripes przekonały cały świat w ciągu ostatniego dziesięciolecia, że do stworzenia pełnoprawnego rockowego zespołu wystarczą jedynie dwie osoby. Okazuje się jednak, że liczbę tę można zredukować jeszcze bardziej nie tracąc jednocześnie ani odrobiny mocy, którą osiągają wspomniane duety. Znakomicie czyni to Scott H. Biram z Teksasu, którego jedynym kompanem na scenie jest gitara oraz prosty instrument perkusyjny, pełniący rolę stopy. Co prawda na „Bad Ingredients” można usłyszeć też inne instrumenty, ale bardzo okazjonalnie.

Punktem wyjścia dla Birama jest blues, lecz muzyk szeroko nawiązuje również do folku i country. To zderzenie pozornie bliskich stylistyk w połączeniu z nieprzeciętną charyzmą daje wyśmienity efekt. Tradycyjnie zawodzące bluesowe utwory przeplatają się z kompozycjami, przy których ciężko powstrzymać się od tupania, a iście kowbojskie ballady wtórują standardom – „Bad Ingredients” cieszy ucho na przykład interesująco zinterpretowanym „Have You Ever Loved a Woman”.

Nie bez znaczenia jest image artysty, a ujmując rzecz precyzyjniej – brak image’u. Jeżeli zobaczysz na scenie mężczyzną z solidnym zarostem, w koszulce i z czapką „tirówką” na głowie, który na dodatek krzyczy przez megafon, to możesz mieć pewność, że to właśnie Scott H. Biram. Artysta wygląda tak, jakby miał zaraz ruszyć w trasę swoją osiemnastokołową ciężarówką, prawie każdy utwór popija piwem i jest przy tym tak szczery, że trudno nie zwrócić na niego uwagi.  Muzyk z Teksasu czuje się na scenie jak ryba w wodzie – to fakt, ale studyjnie wypada równie dobrze. Kompozycje nie są w żaden sposób przekombinowane i pokazują, że energia tkwi w prostocie.

Wielkim wyzwaniem dla solistów jest zainteresowanie publiczności przyzwyczajonej głównie do oglądania występów kilkuosobowych składów. Muzyka Scotta H. Birama z całą jej siłą i nieskrępowaniem nie pozostawia absolutnie żadnego niedostytu, który mógłby wynikać z braku perkusji czy basu. Można by rzecz, że dokonuję się tutaj swoisty powrót do korzeni, gdy muzyki nie tworzyły zespoły, lecz samotnie podróżujący artyści.

Patryk Mitzig

P.S. Dla tych, którzy płyty jeszcze nie słyszeli, w serwisie YouTube mała próbka.

Wydawca: Bloodshot Records
Posłuchaj: www.scottbiram.com

Earl Thomas śpiewa i uczy

opublikowano w dziale Polska

Znakomity wokalista poruszający się w soul-bluesowej stylistyce i uznany autor piosenek, które śpiewali m.in. Etta James czy Solomon Burke – Earl Thomas (fot. strona domowa artysty) – rozpoczął 1 maja polską trasę koncertową. W ramach tourne, które zakończy się 16 maja koncertem w Gorzowie Wielkopolskim, artysta zagra w Toruniu, Łodzi, Czechowicach-Dziedzicach, Chorzowie, Elblągu, Gdyni i Dobromierzu.

Co ciekawe, 4 maja w toruńskim Pubie Pamela, muzyka będzie można nie tylko posłuchać, ale także bliżej poznać jego warsztat. W ramach warsztatów ze śpiewu i pisania piosenek, Earl Thomas podzieli się z uczestnikami swoją wiedzą i doświadczeniem. Thomas poprowadzi warsztaty wspólnie z Asią Czajkowską-Zoń. Zajęcia odbędą się na dwie godziny przed koncertem, czyli o 17:00, a wstęp na nie, podobnie jak na występ, jest bezpłatny. Zachętą do udziału w warsztatach niech będzie dostępny na youtube.com fragment jednego z koncertów Earla Thomasa.

Źródło: www.pubpamela.pl

Wygraj zaproszenie na Rock & Blues Stars!

opublikowano w dziale Polska

Gitarowy pirotechnik z Teksasu – Chris Duarte, znany z zespołów Alberta Collinsa i Johna Mayalla – Coco Montoya, jeden z założycieli grupy The Yellowjackets – Robben Ford i Chantel McGregor – młoda dama brytyjskiego bluesa to gwiazdy, które na zaproszenie Agencji Tangerine 13 listopada pojawią się w warszawskim klubie Progresja na wyjątkowym koncercie Rock & Blues Stars.

Wraz z Tangerine przygotowaliśmy dla Naszych Czytelników konkurs, w którym do wygrania są dwa pojedyncze zaproszenia na ten interesujący wieczór, każde o wartości aż 150 zł! Żeby zdobyć konkursowe bilety należy odpowiedzieć na pytanie: jak nazywają się dwie ważne, amerykańskie wytwórnie płytowe, dla których w swojej karierze nagrywał Coco Montoya?

Odpowiedzi, ze słowem „Konkurs” w temacie, prosimy przysłać na redakcyjny adres e-mail blues@blues.pl. W treści wiadomości należy podać swoje imię i nazwisko, adres, a także kontaktowy numer telefonu. Na Wasze maile czekamy do czwartku 10 listopada, do godziny 12:00. Niedługo potem ogłosimy zwycięzców losowania.

Źródło: Blues.pl i Tangerine

Sprawdź kto wygrał zaproszenie na Rock & Blues Stars!

opublikowano w dziale Polska

Alligator Records i Blind Pig to dwie ważne, amerykańskie wytwórnie płytowe, dla których w swojej karierze nagrywał Coco Montoya – taka była poprawna odpowiedź w przygotowanym przez Blues.pl i Agencję Tangerine konkursie, w ramach którego mogliście wygrać dwa pojedyncze zaproszenia na odbywający się 13 listopada w warszawskim klubie Progresja wyjątkowy koncert Rock & Blues Stars, którego gwiazdami będą Chris Duarte, Coco Montoya, Robben Ford i Chantel McGregor.

Wśród tych z Was, którzy na adres Redakcji przysłali właściwą odpowiedź, wylosowaliśmy dwójkę szczęśliwców. Są nimi Paweł z Garwolina i Jakub z Rybnika, gratulujemy!

Szczegóły dotyczące koncertu i zakupu biletów znajdziecie na stronie Agencji Tangerine.

Źródło: Blues.pl i Tangerine

Nie żyje Józef Hajdasz

opublikowano w dziale Polska

W wieku 74 lat odszedł Józef Hajdasz — perkusista i współtwórca grupy „Breakout”, a wcześniej „Blackout”. Razem z Tadeuszem Nalepą, Mirą Kubasińską, Krzysztofem Dłutowskim oraz Januszem Zielińskim byli pierwszymi członkami grupy „Breakout”, legendy polskiego bluesa. Grupa powstała w 1968 roku, a rok później wydała swój pierwszy album, zatytułowany „Na drugim brzegu tęczy”. Mirę Kubasińską pożegnaliśmy w 2005 roku, Tadeusza Nalepę — w roku 2007.

Józef Hajdasz na początku lat 80. wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W 2014 roku Józef Hajdasz, Winicjusz Chróst, Krzysztof Dłutowski, Kazimierz Pabiasz, Zbigniew Wypych, Tadeusz Trzciński podjęli decyzję o reaktywacji grupy „Breakout”. Z inicjatywą ponownego nagrywania i koncertowania wyszedł śląski bluesman, Kazimierz Pabiasz. Grupa wznowiła działalność pod nazwą OldBreakout.

Źródło: http://bit.ly/1JMQipU

Polacy na IBC: Romek Puchowski

opublikowano w dziale Świat

W kategorii „Solo/Duo” z rekomendacji Stowarzyszenia Jimiway – Towarzystwa Adoracji Bluesa i Rocka lat 70. na International Blues Challenge zaprezentuje się Romek Puchowski. Mistrz gitary slide i specjalista od bluesa głębokiej Delty, ale też artysta, który w swojej twórczości nie boi się eksperymentów i nowoczesnych rozwiązań, z iPhone’m w roli instrumentu włącznie. Jak Amerykanie przyjmą takiego progresywnego bluesmana?

Źródło: Blues.pl

Najciekawsze płyty 2011 roku

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Koniec starego, a początek nowego roku to zawsze okazja do podsumowań, także muzycznych. Żeby ułatwić orientację w najciekawszych tytułach, które pojawiły się na rynku w roku 2011, redakcja serwisu Blues.About.com, czyli bluesowego fragmentu jednego z bardziej popularnych internetowych katalogów stron www, opublikowała subiektywny przegląd tego, co trafiło na sklepowe półki w ciągu ostatnich dwunastu miesiącach. Lista podzielona jest na trzy części.

Najlepsze bluesowe albumy mijającego roku:

  • Ben Prestage – „One Crow Murder” (Ben Prestage Music)
  • The Cash Box Kings – „Holler and Stomp” (Blind Pig Records)
  • Duke Robillard – „Low Down and Tore Up” (Stony Plain Records)
  • Gina Sicilia – „Can’t Control Myself” (VizzTone Records)
  • Homemade Jamz Blues Band – „The Game” (własny sumpt)
  • John-Alex Mason – „Jook Joint Thunderclap” (Naked Jaybird Music)
  • Marquise Knox – „Here I Am” (APO Records)
  • Rich DelGrosso & Jonn Del Toro Richardson – „Time Slips On By” (Mandolin)
  • Tom Principato – „A Part Of Me” (Powerhouse Records)
  • Tracy Nelson – „Victim Of The Blues” (Delta Groove)

Najlepsze blues-rockowe albumy mijającego roku:

  • Damon Fowler – „Devil Got His Way” (Blind Pig Records)
  • Gary Clark, Jr. – „The Bright Lights” EP (Warner Brothers)
  • George Thorogood – „2120 South Michigan Avenue” (Capitol/EMI Records)
  • Greg Allman – „Low Country Blues” (Rounder Records)
  • JJ Grey & Mofro – „Brighter Days” (Alligator Records)
  • Joe Bonamassa – „Dust Bowl” (J&R Adventures)
  • Leslie West – „Unusual Suspects” (Provogue Records)
  • Los Fabulocos – „Dos” (Delta Groove)
  • Warren Haynes – „Man In Motion” (Stax Records)

Najlepsze albumy historyczne mijającego roku:

  • Etta James – „The Essential Modern Records Collection” (Virgin Records)
  • Hound Dog Taylor – „Hound Dog Taylor & the Houserockers” (Alligator Records)
  • Howlin’ Wolf – „Live & Cookin’ At Alice’s Revisited” (Raven Records)
  • Jeff Healey Band – „Live At Grossman’s 1994” (Eagle Records)
  • Jimi Hendrix Experience – „Winterland” (Sony Legacy Recordings)
  • Junior Wells – „Hoodoo Man Blues” (Delmark Records)
  • Magic Sam – „West Side Soul” (Delmark Records)
  • Ram John Holder – „Black London Blues/Bootleg Blues” (BGO Records)
  • Robert Johnson – „The Centennial Collection” (Sony Legacy Recordings)
  • Rory Gallagher – „Notes From San Francisco” (Eagle Records)

Posłuchaj: www.blues.about.com

Various Artists
„The Lost Notebooks of Hank Williams”

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Hank Williams – jeden z najważniejszych twórców w historii muzyki country – zmarł w wieku 29 lat na tylnym siedzeniu swojego błękitnego Cadillaca, pozostawiając po sobie neseser z tekstami do piosenek, których nie zdążył już nagrać. Niedawno współcześni artyści postanowili skomponować do nich własną muzykę. Tak powstała wydana przez Sony Music płyta „The Lost Notebooks of Hank Williams” – album, który nie jest bluesowy, ale miłośnikom bluesa, szczególnie w jego tradycyjnej odmianie, może przypaść do gustu. Tym bardziej, że to od bluesa w wykonaniu ulicznego artysty Rufusa Payne’a kilkunastoletni wówczas Williams rozpoczął swoją przygodę z nauką gry na gitarze…

Wyciągnąć z teczki wielkiego artysty teksty piosenek, które nigdy nie doczekały się muzyki i dopisać do nich własną – pomysł równie karkołomny, co fascynujący, trochę w duchu odpowiedzi na często zadawane pytanie „jak mogłaby brzmieć muzyka Hanka Williamsa, gdyby ten nie odszedł od nas tak wcześnie?”. Pierwszą z tych zaginionych piosenek oprawił w muzykę Bob Dylan – dodajmy, miłośnik Williamsa – nagrywając ją przy okazji jednej ze swoich płyt. Pewnie dlatego, gdy pojawiła się sposobność ożywienia kolejnych utworów, także jemu zaproponowano ten zaszczyt. Dylan po raz kolejny skorzystał z okazji, ale zaprosił do współpracy innych muzyków, wśród nich tak znanych, jak Norah Jones, Levon Helm z grupy The Band, Jack White z The White Stripes, Lucinda Williams czy Sheryl Crow.

W sumie dostaliśmy dwanaście utworów. Szkoda tylko, że takich krótkich, bo większość zawartych na płycie piosenek kończy się po około trzech minutach, zamykając cały longplay w liczbie trzydziestu siedmiu minut. A chciałoby się posłuchać tego więcej, tym bardziej, że dopisana do starych tekstów nowa muzyka brzmi naprawdę wybornie – nie tylko dla zagorzałych miłośników country.

Przemek Draheim

Wydawca: Sony Music
Posłuchaj: www.amazon.com

Rawa Blues ogłasza nabór

opublikowano w dziale Polska

Irek Dudek wraz z Radą Artystyczną Rawa Blues Festival ogłaszają rozpoczęcie rekrutacji zespołów zainteresowanych występem podczas 32. edycji imprezy, którą zaplanowano na sobotę, 6 października. Jak co roku, wykonawcy którzy wystąpią na dużej i małej scenie zostaną wyłonieni w drodze konkursu. Termin nadsyłania zgłoszeń upłynie 15 kwietnia. Przesłuchania nadesłanych materiałów i ogłoszenie pełnej listy zespołów zaplanowano na maj. Szczegóły naboru znajdziecie na stronie katowickiej Rawy Blues.

Źródło: www.rawablues.com/pl

Urodziny Roberta Johnsona w New York Times

opublikowano w dziale Świat

Taj Mahal, Bettye Lavette, Shemekia Copeland, zespół Living Colour, Sam Moore i Otis Taylor to tylko część wykonawców, którzy 6 marca w Apollo Theater w Memphis wzięli udział w koncercie z okazji stulecia urodzin Roberta Johnsona. Rocznica traktowana dość luźno, szczególnie gdy porównać ją z datą urodzin Johnsona, stała się pretekstem do zbiórki funduszy mających zasilić konto The Blues Foundation z myślą o budowie Blues Hall of Fame w Memphis. Koncert doczekał się recenzji w New York Timesie, którą wraz ze zdjęciami Changa W. Lee znaleźć możecie na stronie dziennika.

Źródło: www.nytimes.com

Chris Rea w Sali Kongresowej

opublikowano w dziale Polska

Posiadacz bardzo charakterystycznego, głębokiego głosu i autor popowych przebojów, które od lat emitowane są na antenach ogólnopolskich stacji radiowych – gitarzysta Chris Rea (fot. strona domowa artysty) – wystąpi 5 lutego w warszawskiej Sali Kongresowej. Dla miłośników bluesa jest to wiadomość o tyle interesująca, że Rea od kilku lat flirtuje z bluesem – do czego zresztą jego warunki głosowe i brzmienie gitary idealnie pasują. W ramach niedzielnego koncertu muzyk promować będzie nową płytę, wydany przez Warner Music Poland album „Santo Spirito Blues”.

Źródło: www.kongresowa.pl

Jan „Kyks” Skrzek nie żyje

opublikowano w dziale Polska

Jan „Kyks” Skrzek nie żyje. Śląski bluesman zmarł 29 stycznia w szpitalu w Katowicach-Ligocie. Jak czytamy w Dzienniku Zachodnim, który podał tę wiadomość, 62-letni Skrzek trafił do szpitala tydzień wcześniej z udarem mózgu. Został znaleziony przez muzyków Śląskiej Grupy Bluesowej, z którą miał pojechać na koncert w Nakle Śląskim. Po tym incydencie Śląska Grupa Bluesowa zagrała bez Skrzeka i rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na rehabilitację swojego frontmana. Wydawało się, że stan zdrowia Jana Kyksa Skrzeka się poprawia, bo odzyskał świadomość i już zaczął się komunikować z otoczeniem. Niestety w nocy z 28 na 29 stycznia doszło do tragedii.

To śląska tragedia. Brak mi słów. W głowie mi się to nie mieści. Czas jakby stanął. Było „O mój Śląsku umierasz mi w biały dzień”, a teraz jest „O mój Józku, umierasz mi w biały dzień” – powiedział Dziennikowi Zachodniemu Józef Skrzek, brat Kyksa.

O tym jak ważną postacią był dla śląskiej muzyki, nie tylko bluesa, niech świadczy dostępny na YouTube teledysk Miuosha z gościnnym udziałem Kyksa i wykorzystanym fragmentem jednej z jego najważniejszych pieśni.

Gov’t Mule i goście

opublikowano w dziale Wydawnictwa

Warren Haynes i grupa Gov’t Mule, na czele której stoi, to dziś formacja ciesząca się niemal kultowym statusem. Każda ich kolejna płyta to muzyczne wydarzenie, zawsze ciekawe, a nierzadko zaskakujące, szczególnie gdy obok etatowych muzyków pojawiają się goście. Tak jest z albumami „Shout!”, który zbiera utwory Gov’t Mule wykonane z udziałem takich gwiazd jak Dr. John, Elvis Costello czy Dave Matthews i „Sco-Mule”, który przynosi zapis niepublikowanego nigdy wcześniej koncertu z 1999 roku, w którym razem z Gov’t Mule wystąpił legendarny jazzowy gitarzysta John Scofield.

Jak przystało na dziesiąty w dorobku album studyjny, i to taki, na który fani musieli czekać cztery lata, bo tyle minęło od wydania poprzedniej studyjnej płyty Gov’t Mule, „Shout!” przyniósł dużo dobrego. Dwa krążki, a na nich w sumie 22 utwory, choć powinno się raczej powiedzieć 11 utworów zagranych dwa razy. Na pierwszej płycie śpiewa Warren Haynes. Na drugiej słyszymy te same piosenki, ale zaśpiewane przez gości i jest to bardzo miłe muzyczne doświadczenie. Warto pobawić się zresztą w dokładne szukanie różnic, bo ścieżka wokalu to nie jedyne, czym te wersję się różnią. Dobrym tego przykładem jest „Bring On The Music” zaśpiewany najpierw przez Ty’a Taylora, wokalistę grupy Vintage Trouble, a potem podany w jedenastominutowej wersji z piękną, niezwykle melodyjną i trwającą dobrą połowę utworu solówką gitary Haynesa, który także stoi przy mikrofonie. Majstersztyk.

Rozbudowane partie gitary to z kolei główny znak rozpoznawczy albumu „Sco-Mule”. Tam obok jazzującego Gov’t Mule legenda jazzowej gitary, John Scofield. We wrześniu 1999 roku John Scofield i Gov’t Mule, jeszcze z Allenem Woody’m na basie, rozpoczęli współpracę, która zaowocowała dwoma wyjątkowymi koncertami, jakie odbyły się w Georgii, a po których – poza wspomnieniami uczestników – nie pozostał żaden ślad, żaden bootleg czy amatorskie nagranie. I oto teraz, po 16 latach od tamtych koncertów holenderski Provogue wypuścił na rynek świetnie brzmiący album zawierający ponad dwie i pół godziny tamtego rozimprowizowanego materiału. Całość jest w całości instrumentalna i łączy jazz, rocka, soul, funk i pewnie wszystko inne, czego tylko moglibyśmy się spodziewać po współpracy takich osobowości. Dla osób, które cenią sobie jamową naturę Muła i wirtuozerie Johna Scofielda, to jest pozycja, której trzeba posłuchać. Tym bardziej, że to nie koniec muzycznych ciekawostek, jakie Gov’t Mule przygotowało dla fanów…

Przemek Draheim

Wydawca: Provogue Records
Posłuchaj: www.mascotlabelgroup.com

Etta James odeszła

opublikowano w dziale Polska

Początek roku okazał się tragiczny dla miłośników klasycznego rhythm’n’bluesa. Kilka dni po śmierci Johnny’ego Otisa serwisy informacyjne obiegła kolejna przykra wiadomość – 20 stycznia, w wieku siedemdziesięciu trzech lat, zmarła Etta James (fot. Michael Ochs Archives). Jeden z jej pierwszych hitów, wydany w 1955 „The Wallflower”, wyprodukował Johnny Otis, ale to nagrania dla Chess Records przyniosły jej prawdziwą sławę. W swojej karierze otwierała koncerty Rolling Stonesów, zdobywała nagrody Grammy i bluesowe Oscary, czyli W.C. Handy Awards i Blues Music Awards, spiewała hymn Stanów Zjednoczonych na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles, a w 1993 roku włączono jej nazwisko do Rock & Roll Hall Of Fame. W filmie „Cadillac Records”, który trafił na kinowe ekrany w 2008 roku, w jej postać wcieliła się Beyoncé. Wspomnieniem Etty James niech będzie dostępny na YouTube fragment wyjątkowego koncertu B.B. Kinga z jej udziałem.

Źródło: www.bobcorritore.com

Bluesman dla dzieci

opublikowano w dziale Polska

„Gwiazdy Dzieciom” to tytuł wydanego przez wytwórnię MTJ trzypłytowego boxu zawierającego pięćdziesiąt jeden utworów skierowanych do dzieci w różnym wieku. Wśród wielu znanych wykonawców, takich jak m.in. Ryszard Rynkowski, Jan Borysewicz, Majka Jeżowska czy Michał Bajor znalazł się też Sławek Wierzcholski, śpiewający dwa utwory „Dobrze jest być psem” i „O kocie odwrocie”.

Źródło: www.mtj.pl

Śląskie Brzmienie nie tylko w Leśniczówce

opublikowano w dziale Polska

Od dwunastu lat w słynnym Domu Pracy Twórczej „Leśniczówka” w Chorzowie (fot. www.libertas.pl) odbywa się „Śląskie Brzmienie”, czyli cykl koncertów prezentujących ciekawe postacie śląskiej – ale nie tylko – sceny bluesowej. W tym roku koncertom w Leśniczówce towarzyszyć będą imprezy w katowickim Zielonym Oczku oraz w Piekarach Śląskich, w Ośrodku Kultury „Andaluzja”. Między 1 a 3 maja zaprezentują się publiczności zagraniczni wykonawcy, zespół Bluesweiser i Erich „Boboš“ Procházka & Jan Litecky Sveda, jak również polscy muzycy. Wśród nich między innymi: Jan Skrzek i Józef Skrzek, Siódma w nocy, Krzak, Anthimos Apostolis, Krzysztof Ścierański, Hokus, Elżbieta Mielczanek, Cree, Grzegorz Kapołka i Leszek Winder. Co ważne, wstęp na koncerty jest bezpłatny.

Źródło: www.winder.art.pl

© Blues.pl 2000-2019 | Code & design PMK Design